piątek, 26 czerwca 2015

Rozdział 103



-Czemu pani nie wchodzi, przecież mówiłam: Proszę… Mam jeszcze dywan czerwony wyciągnąć?- pyta, a ja stoję zszokowana.- W jakiej sprawie zawraca mi pani głowę?
-Jestem stażystką…- dukam.
-Tą od Anny?- pyta.
Kiwam głową. Kobieta niegrzecznie lustruje mnie od góry do dołu.
-Płaszcz od Saint Laurent, Louboutiny i sukienka z sieciówki… Nie jest źle.
Proszę?!
-Siadaj… Będę ci mówić na ty…
-…jestem Grace…
-Grace.- mówi do siebie.
Siadam na fotelu i podnosi telefon.
-Darbi przyjdź tu.- mówi i odkłada słuchawkę.
-Więc…- zaczyna.- Jak to się stało, że dostałaś propozycję stażu?
-W te święta asystentka Anny Wintour zadzwoniła do mnie, że Anna chciałaby się ze mną spotkać i porozmawiać o ważnej sprawie. Oczywiście zgodziłam się na spotkanie. Zaproponowała mi staż w BV.
-Studiujesz?- pyta badawczo.
-Ostatni rok na UCL.
-Masz jakieś doświadczenie, jeśli chodzi o magazyny modowe?- poprawia swoje blond włosy.
-Miałam staż w GQ, poza tym w wolnym czasie staram się oglądać pokazy...
Kobieta unosi brwi.
-Tylko tyle?- kobieta zaczyna się śmiać.
-Chyba tak.
Świdruje mnie czarnymi jak węgle oczami, a ja staram się utrzymać z nią kontakt wzrokowy. Jest trudno.
Kobieta wzdycha ciężko.
-Tutaj liczy się doświadczenie, znajomość historii mody, umiejętność odpowiedniej oceny i doboru ubrań... Szczerze mówiąc, nie wiem czym urzekłaś Annę, ale chyba coś musi być w tobie co ona widzi, a ja nie...
Miranda wstaje z miejsca i idzie w stronę okna
-Masz tydzień na stworzenie artykułu, który sprawi, że przyjmę cię na ten staż. Niech to będzie nagroda za spotkanie ze mną i możliwość rozmowy, poza tym ten artykuł jest twoim być, albo nie być częścią zespołu BV.
-Czy jakiś określony temat panią interesuje?- pytam załamana swoją sytuacją.
-Nie...- mówi, ale zatrzymuje się.- Albo właściwie tak. Kropki w modzie.
-Kurwa...- myślę sobie.
-Widzę cię za tydzień z materiałem...
Do środka wchodzi dziewczyna w czarnych długich włosach z krótką grzywką.
-Darbi to jest Grace Moore, być może nasza stażystka, jest z polecenia Anny. Oprowadź ją po budynku pokaż jak się tu pracuje.
-To wszystko.- mówi Miranda.
Wstaję z fotela.
-Grace!- mówi, a ja odwracam się.- Plusem jest twoje poczucie stylu.- znów się odwraca.
Wychodzę z gabinetu i muszę stanąć na chwilkę.
-Jestem Darbi Gwynn, ale mów mi po prostu Darbi...- wyciąga rękę.
-Grace Moore.
Darbi zaczyna się śmiać.
-Ale masz minę...
-Ona jest przerażająca...
-To prawda... Po roku asystowania jej przyzwyczaiłam się. Najpierw pójdziemy do sekcji okładkowej. Czeka nas długa wycieczka...
Kiwam głową.
-Jaki dała ci artykuł do napisania?- pyta mnie, gdy wsiadamy do windy.
-Kropki w modzie.
-Proste... Dam ci wskazówkę: Szukaj u Lagerfelda... U niego wszystko się zaczyna... Poza tym zagłębij się w historię Audrey Hepburn i Marilyn Monroe. Poczytaj wywiady z nimi. Audrey uwielbiała kropki. Poza tym wklejaj dużo zdjęć, Miranda nie lubi suchych artykułów, a i trzeba pisać odpowiednią czcionką Arial Black. Wszystkie pisma wysyła tą czcionką. Pamiętaj, że jak dasz jej artykuł bez słowa wyjdź i zaczekaj przed wejściem. Nie lubi, jak ktoś czeka, aż ona coś zrobi... Dostaje gorączki.
-W co ja się wpakowałam...- mówię szeptem.
-Skup się na tym artykule... Daj z siebie wszystko... Jeśli Anna cię poleciła, to teraz musisz także udowodnić Mirandzie, że jesteś warta tego, co mówiła o tobie Anna.
Wjeżdżamy na ostatnie piętro.
Panuje tu harmider, wieszaki na jeżdżą na zmianę z jednej i drugiej strony.
-Niedługo kolejne wydanie...- uśmiecha się Darbi.
Wchodzimy do sali, gdzie na slajdach wyświetlane są zdjęcia modelki, która miała sesję okładkową, jest tu prowadzona gorąca dyskusja nt. zdjęcia, które ma zostać wyświetlone na okładce.
-Ekipo!- zaczyna głośno Darbi.
Odwracają się wszyscy w moją stronę.
-Nasza nowa koleżanka... Stażystka- Grace Moore.
Dziwi mnie fakt, że wszyscy mi się zaczynają przedstawiać i witać w ekipie BV.
-Widzisz...- mówi Darbi.- Vogue to jest biblia mody. Wszystko co jest w niej wyznacza trendy i omawia kolekcje prezentowane przez projektantów.
-Powiem ci szczerze, że po rozmowie z Mirandą boję się, że nie dam sobie rady.
-Miałaś sesję w Teen Vogue i to kurde... Naprawdę interesującą.
-Miałam i co mi teraz po niej. Jest w archiwum, a ja sama o niej zapomniałam. Muszę się skupić na pisaniu artykułu.
-Staż masz całkiem spokojny, bo przychodzisz 2-3 razy w tygodniu, siedzisz do wieczora, to zależy od tego, czy jest blisko końca miesiąca, czy nie... Ale nie sprawi ci to problemów...
-Mam małe dziecko... Ale jakoś sobie poradzę, mała będzie miała opiekunkę...
-...a twój chłopak, mąż?
-Mój chłopak jest muzykiem praktycznie non stop jest w trasie.
-Muzyk?
-Harry Styles z zespołu One Direction.
-Och...- Darbi jest zaskoczona.-Zobaczmy twoje biuro...
-Moje biuro?
-Tak... Masz biurko, komputer, notatniki i krzesło. Zaraz w mniejszym pomieszczeniu obok mojego gabinetu i Tessy.
 

(...)
-I jak słonko?- pyta Harry, a ja nie wiem co mu powiedzieć.
-Chyba miałeś rację... To nie jest mój klimat. Ja się nie nadaję do takiej prestiżowej gazety...
-...ale co ty mówisz? Nie przyjęli cię?
-Muszę napisać artykuł, który zaważy o tym, czy będę tam pracować czy nie. Tylko, że ja nawet nie mam
jeszcze pomysłu, co dopiero materiałów, zdjęć... wszystko jest do bani...- podpieram głowę ręką i spoglądam na siedzącą w chodziku Silver.
-Grace... Zobaczysz... Wszystko się ułoży... Na pewno twój artykuł będzie idealny.
-To był zły pomysł
...- mówię.
-Staż?- pyta.
-Tak... Moja szefowa jest idealnym odzwierciedleniem bohaterki Diabeł ubiera się u Prady.
Harry chichocze.
-Naprawdę i powiedziała mi, że nie widzi u mnie potencjału, ani czegoś, co przekonało by ją do przyjęcia mnie na staż.
-Głupia jest ta kobieta... Tyle w temacie.-
mówi Harry.
Uśmiecham się.
-Boję się...
-Jesteś najlepsza z nich wszystkich...
-Mówisz to tylko po to, żeby mi poprawić humor
...- mówię i chowam głowę w dłoniach.
-Nie... Po prostu takie jest moje zdanie, jesteś naprawdę wspaniałą dziewczyną, ambitną z nie lada potencjałem i wiedzą...
-Chciałabym, żebyś mnie teraz przytulił
...- mówię cicho.
-3 dni kochanie...- mówi.-Nie ukrywam, że też bym chciał trochę pocałunków po brzuszku, po szyi...
-Mhm...- uśmiecham się.
Silver zaczyna marudzić.
-Harry muszę położyć małą spać i sama też muszę... Do zobaczenia niedługo. Kocham cię...- mówię.
-Ok, kocham cię pa.
Kąpię małą i robię jej mleko w butelce. Zasypia jedząc, a ja sama zasypiam na kanapie w salonie.
Rano zamierzam dokonać rewolucji.
Gdy budzę się rano nie wiem co się dzieje... Mało nie spadam z kanapy. Podnoszę się i odgarniam do tyłu włosy. Włączam czajnik z wodą i robię tosty. Silver piszczy i nawołuje długim i powtarzalnym: Ma!
-Idę!- krzyczę i zaraz kieruję się ku jej pokoikowi. Nie wierzę, gdy zastaję ją siedzącą. Zaczyna się śmiać i wyciąga ku mnie rączki.
-Silver ty sama usiadłaś...- mówię, a ona łapie za misia i wyciąga rączki bardziej.
-Ale tata się ucieszy...- mówię i całuję ją w policzek mocno.
Idziemy do kuchni, a w TV leci teledysk do Story Of My Life. Sadzam Silver w jej krzesełku i idę robić jej kaszkę malinową. Mała jak zahipnotyzowana patrzy na tatę i wujków. Biorę telefon i nagrywam sytuację, jak wzdycha, a jej oczka aż się śmieją widząc tatę. Gdy tylko na ekranie jest Harry podskakuje, a jej buzia otwiera się z wrażenia.
Wstawiam to na IG z podpisem: Daddy, I miss you xx.
Niosę miseczkę do małej, a ona spogląda na to i na mnie.
-Koniec z mlekiem...- mówię z uśmiechem.
Zakładam jej śliniaczek i nakładam trochę na łyżeczkę.
-Silver zobacz, jakie pyszności mama ci zrobiła. Mniam mniam... Otwórz buźkę.
Wkładam jej do ust.
-Teraz połknij to słoneczko...
Połowa jej wylatuje na brodę, ale część połyka.
-Tatuś byłby z ciebie dumny.
-Da...- mówi cicho.
Daję jej zabawkę i karmię. Daję jakoś radę uporać się z nakarmieniem jej.
-Jesteś super...- mówię.
Wycieram ją i wyciągam z siedzonka. Spoglądam na kalendarz.
-Masz już równo pół roku...- szepczę jej do ucha, odwraca główkę i wtula się w moją klatkę piersiową.
-Ma...- mówi cichutko, a ja ją całuję w czółko.
Silver nagle poskakuje, a ja spoglądam na nią zdziwiona.
-Ma!- piszczy i patrzy na mnie.
-Co jest?- pytam, a Silver wskazuje na swój chodzik.
Wkładam ją do niego i uśmiecham się. Włączam komputer i zaczynam pracę nad artykułem. Przeglądam historię, kto zapoczątkował i wprowadził te cholerne kropki do mody. Silver klika guziczki, które wydają z siebie różne dźwięki zwierzęce. Zaczynam pisać wstęp i ciągle kasuje co piszę. Wzdycham ciężko... To będzie ciężka harówa...
 
(...)
Prowadzę wózek, a siedząca w nim Silver gaworzy i uśmiecha się do mnie.
-Co się tak szczerzysz?- uśmiecham się szeroko
Parska, a w jej policzkach pojawiają się głębokie dołeczki.
-Jaka ty jesteś podobna do tatusia...- mówię.
Patrzy na mnie.
-Da!- piszczy.
-Identyczna jak tatuś...- mówię, a ona wyciąga ku mnie rączkę.
Zatrzymuję się i całuję jej rączkę.
-Pójdźmy na mrożony jogurt...- mówię z uśmiechem.
Idziemy do parku i zatrzymuję się przy budce. Kilka nastolatek czeka na swoje zamówienie.
-O boże to Grace!- słyszę, jak jedna piszczy.
Nakładam na nos okulary i szukam portfela.
-Dzień dobry...- mówię do sprzedawcy i składam zamówienie.
Odbieram kubeczek i daje trochę mrożonego jogurtu Silver. Gdy czuje zimno na języku wzdryga się i mlaska. Na jej twarzy pojawia się uśmiech.
-Smakuję ci...- mówię z uśmiechem.
Ktoś odchrząka za mną.
-Czy możemy sobie zrobić z tobą zdjęcie i waszą córeczką?
Kiwam głową i dziewczyny okrążają wózek. Pstryk.
Potem dziękują, a ja i Silver odchodzimy. Wstępuje na małe zakupy do Tesco.
-Kupimy dużo jabłuszek, marchewki i banana...- mówię jakby do Silver, ale i tak kieruje to do siebie.- Dla ciebie, żeby ci ścierać...- Silver patrzy na mnie z otwartą buzią.
-Hej zamykamy pysiaczka...- mówię, a ona parska i potrząsa mocno grzechotką.
Prowadzę wózek do alejki z artykułami dla dzieci. Kupuję zapas kaszek i mleka w proszku. Potem znajduje herbatki i soczki. Dobrze, że pod wózkiem mam miejsce na zakupy. Mała paczka pieluszek myślę, że też się zmieści. Poza tym jeszcze wybieram inne rzeczy. Idę do kasy i płacę za zakupy, a potem pakuję wszystko do schowka. Sięgam po telefon i sprawdxam godzinę. Postanawiam zadzwonić do Hazzy, gdy będę w domu. Wchodzimy do budynku i kieruję się ku windzie. Ta zawozi nas na górę i idziemy do mieszkania. Otwieram drzwi i wprowadzam wózek do środka. Zamykam je. Rozpakowuję Silver i sadzam ją do chodzika i sama wykładam zakupy do lodówki. Układam soczki dla małej, gdy ktoś nagle łapie mnie z biodra i przytula od tyłu. Podskakuję przestraszona. Odwracam się szybko.
-Harry! Co ty tu robisz?- pytam przytulając się do niego.
-Ale powitanie...- mówi cicho zagłębiając twarz w mojej szyi.
-To znaczy... Witaj kochanie, przyleciałeś wcześniej?- pytam całując jego szyję.
-Tak, kotku przyleciałem, bo odwołali nam dwa wywiady...- podnosi twarz i uśmiecha się.
-Czemu nic nie powiedziałeś?- pytam trącając go nosem.
-Niespodzianka?- uśmiecha się szeroko i daje mi całusa. Przedłużam go i cały czas się uśmiecham.
-Tęskniłem mamo...- mówi, gdy się odrywamy od siebie. Podnoszę wzrok na jego oczy i uśmiecham się, po czym daję jeszcze jednego całusa.
Silver podekscytowana wciska jaki popadnie guziczek, by zwrócić na siebie uwagę taty.
Harry puszcza mnie i podbiega do córki wyciąga ją z chodzika.
-Myślałaś, że cię nie widzę?- mówi i całuje ją mocno w policzek.-Tatuś pamięta o swojej małej księżniczce...-Silver kładzie główkę na jego obojczyku.
Uśmiecham się szeroko, gdy widzę ten gest małej. Tak bardzo stęskniła się za tatą.
-Moja mała księżniczka...- mówi Harry i całuje ją w główkę.
Podchodzę do nich i głaszczę uszko Silver. Ma zamknięte oczy i w jej policzkach są głębokie dołeczki, które pojawiły się za sprawą uśmiechu. Najpiękniejszy uśmiech na świecie. Przytulam się do Harry'ego po drugiej stronie. Otwiera oczka i spogląda na mnie wyciągając do mnie rączkę. Łapię za nią i całuję delikatnie, a ona dotyka mojego policzka i uśmiecha się.
-Moja rodzinka...- mówi Harry przyciągając tym uwagę naszej dwójki.
 
(…)
Nie spałam już dwie noce przed oddaniem artykułu. Harry wstawał i mówił, że będę nieprzytomna, ale ja właśnie nocą miałam najlepsze koncepcje i pomysły. Piję już drugą kawę tej nocy, gdy moja mała zaczyna płakać. Wstaję z kanapy w salonie i idę do niej. Wyciągam ją z łóżeczka i kołyszę, jest tak zaspana, że domyślam się, że coś jej się śniło.
-Mamusia jest z tobą...- całuję ją w uszko, a ona łapie za moją rękę i zasypia. Chodzę trochę po pokoiku kołysząc ją, by upewnić się, czy aby na pewno śpi. Odkładam ją do łóżeczka, wracam by pisać znajduję ciekawy artykuł z 1957 roku na temat najnowszych trendów-"Kropki". Zapisuję na komputer dane i czuję, że kawa mi nie pomaga. Zapisuję i wyłączam system. Myję zęby i idę do sypialni. Mój chłopak śpi wtulony w moją poduszkę mając ciało ułożone po skosie wzdłuż całego łóżka. Zrzucam skarpetki i kładę się do łóżka.
-Harry posuń się trochę...- mówię szeptem, a on dopiero za potrząśnięciem budzi się i przesuwa. Przykrywam się rozgrzaną ciałem Harry'ego kołdrą.
-Mhm...- mruczy. Kładę głowę na poduszce i przytulam się do niego.
-Nie możesz tak pracować...- mruczy.
-Mhm...- odpowiadam i zasypiam.
Rankiem budzi mnie płacz małej z jej pokoiku wstaję i prawie wywalam się o własne nogi. Idę do jej pokoiku i biorę ją z łóżeczka. Uśmiecha się i mocno porusza grzechotką. Siedzi, a włoski, które już trochę jej urosły są zmierzwione.
-Idziemy jeść?- pytam, a ona uśmiecha się szerzej.
-Ma!- wyciąga rączki ku mnie.
Biorę ją na rączki i sadzam w krzesełku. Włączam jakiś program, a w tym czasie robię małej kaszkę. W międzyczasie sprzątam kubki i zabieram komputer ze stolika. Mała szarpie dużym białym misiem, który dostała od Eleanor dwa miesiące temu.
Gdy kaszka jest gotowa zakładam jej śliniaczek i siadam przed nią.
-To co... Zaczynamy...- mówię do córki.
Nakładam na łyżeczkę trochę kaszki malinowej i podaję małej. Krzywi się na początku, ale potem uśmiecha się. Drzwi od sypialni się otwierają. Zaspany Harry stoi w drzwiach oparty o framugę. Jego pokręcone włosy są jak busz... Uśmiecha się lekko.
-Hej...- mówi swoim zachrypniętym głosem.
-Hej...- odpowiadam, a Silver odwraca się i uśmiecha, przez co trochę kaszki wypada jej z ust.
Wycieram jej i daję kolejną porcję.
-Ona już je kaszki...- mówi z uśmiechem i podchodzi do nas.
-...i zobacz jak dobrze jej idzie...- mówię dając kolejną łyżeczkę do ust małej.
-Mogę spróbować?- pyta Harry.
-Pewnie...- mówię z uśmiechem.
Ustępuję miejsca i daje miseczkę Harry'emu.
Mój chłopak naprawdę dobrze sobie radzi, karmi ją, aż do końca.
-Smakowało?- pyta ją z uśmiechem, a Silver uśmiecha się szeroko.
Harry wyciera jej buźkę i wkłada miseczkę do zmywarki. Potem Silver ląduje w kojcu, gdzie ma multum zabawek.
-O której położyłaś się spać?- pyta, gdy mieszam swoją imbirową herbatę.
-3-4...
Wzdycha i obejmuje mnie od tyłu.
-Powinnaś się wysypiać, kochanie... Brak snu szkodzi urodzie...- całuje mnie delikatnie po szyi.
-Muszę skończyć ten artykuł...- mówię, a Harry przekłada moje włosy na prawą stronę.-Została mi jeszcze jedna rzecz do opisania... Do jutra mam termin...
-Wiem...- mówi cicho i całuje mnie za uchem.
Jajecznica jest gotowa i siadamy do jedzenia.
-Może wezmę dziś ze sobą Silver i pojedziemy do Gemmy...- proponuje Harry przygryzając grzankę.
Kiwam głową.
-Jak skończę to dojadę do was...- mówię z uśmiechem.
Biorę Silver i idę ją ubrać. Harry także ubiera się w naszej sypialni. Gdy mała jest gotowa zakładam jej buty i biorę na rączki. Robię jej małą kiteczkę, a Harry uśmiecha się szeroko.
-Jaka ślicznotka...- mówi i bierze ją na ręce.
-Zrób mamie: papa...- mówi i łapie za jej rączkę i robi papa do mnie.
Wysyłam im buziaczka i wychodzą. Siadam na kanapie i znów wracam do pracy nad artykułem.
 
Harry
Dzwonię do domofonu Gemmy i siostra mi otwiera. Poprawiam sobie Silver na rękach i wchodzę z nią na drugie piętro. Drzwi wejściowe otwiera Lou. Wita się ze mną.
-Jejciu, jak ona pięknie w tej kiteczce wygląda...- mówi, gdy ściągam z Sil kurteczkę.
Gemma bierze małą i całuje ją w policzek.
-Gdzie zgubiłeś Gracie?- pyta Lou rozkładając nogi na pufie.
-Pisze artykuł, który kazała jej napisać szefowa...
-Och... do BV?- pyta Gem.
Kiwam głową.
-Hej Harry... Co jest?- pyta Lou.
-Po prostu... Odkąd przyjechałem nie spędza ze mną za dużo czasu. Dziś położyła się dopiero nad ranem... i nawet...- zatrzymuję się.
-...nie kończ braciszku...- mówi Gem, a ja chichoczę.
-...no ale tak... nie ma czasu...
-Harry... To jest dla niej szansa życia...- mówi Lou.
-Właśnie...- dodaje moja siostra.- Musisz to zaakceptować. Ona kończy studia i zaczyna pracować, jak każdy inny, nie będzie miała dla ciebie tyle czasu, jak na początku waszej znajomości... Jestem pewna, że będzie się starała tak operować czasem, żeby móc go wykorzystać z tobą i Silver.
Wzdycham ciężko.
-...być może to teraz ty będziesz ją witał z obiadem po trudnym dniu...- mówi Lou.
-...niech ona je lepiej na mieście...- mówi z uśmiechem Gemma.
-Ej!- śmieję się.
 
Grace
Zostało mi zakończenie. Zapisuję dokument i go drukuję, by przeczytać cztero-stronnicowy artykuł. Na pulpicie mojego komputera znajduję folder: Grace. Otwieram go i uśmiecham się widząc wszystkie nagrania z układów jakie kiedyś tańczyłam. Zrywam się z łóżka i podłączam komputer do TV. Single Ladies. Przesuwam kanapę, która jest na panelach, więc szybko daję radę postawić ją przy ścianie.
Robię miejsce i po prostu zaczynam wykonywać wszystkie ruchy. Nie wiem jak to jest możliwe, że po tak długim czasie wszystko pamiętam. Uśmiecham się szeroko i podgłaśniam muzykę. Potem Yonce, All Around The World, Haunted. Zrzucam swoje dresy i zaczynam tańczyć w majtkach. Poza tym na komputerze znajduję tutorial do Crazy Stupid Love, co więcej ruchy są bardzi proste i po kilku razach je zapamiętuję. Czuję znów ten dreszczyk adrenaliny, szczęście oraz wysiłek, które czułam znów tańcząc. Robię pauzę i idę do toalety.

*****
2 miesiące! Czujecie to? Czujecie? Bo ja nie. I tak się będę uczyć w wakacje... Coś za coś. Rozdział się podoba? Dzięki za ostatnie komentarze kocham was xx. Następny zacznie się gorąco. Buziaki xx.

piątek, 19 czerwca 2015

Rozdział 102




(...)
-To nie tak...- mówi Harry.
-Po co mi się tłumaczysz i wracasz niepotrzebnie do tematu?- pytam go wkładając Silver do wózka.
-...jesteś na mnie zła...
-...nie jestem...- mówię pakując do torby kilka pieluszek.
-Grace, przecież widzę...- mówi starając się dotknąć mojego policzka.
Silver zaczyna płakać, więc ponownie wyciągam ją z wózka.
-Ćśśś...- mówię kołysząc ją.
-Grace....
-Harry! Nie jestem zła! Ok?- wybucham, a Silver zaczyna mocniej płakać.
-Ćśś...- kołyszę ją delikatnie i daje smoczka do buzi.
-Przepraszam...- wzdycham.
Harry siada na łóżku i obserwuje mnie, jak uspokajam naszą córkę.
 
*pukanie do drzwi*

-Jedziemy już...- informuje Louis.
-Zaraz będziemy...- mówi Harry.
-Jedź sam...- mówię.
-Co? Dlaczego?- pyta.
-Małej coś chyba jest, bo ciągle płacze... Obawiam się, że zaczyna ząbkować...Zostanę z nią, ok?
-Mogę ci jakoś pomóc?- pyta wstając.
Silver zasypia, ale nie śpi spokojnie.
-Nie... Idź już...- mówię.
-Grace...- zaczyna.
-Idź... Nie możesz się spóźnić...
Wzdycha, a mi się robi znów przykro.
-Pisz mi, gdyby coś...
-...poradzę sobie...
-Ok...- mówi cicho i całuje mnie w czoło po czym wychodzi.
Siadam na łóżku.

Retrospekcja

-Jak się udało spotkanie?
Opowiadam Harry'emu o tym co wspaniałego mnie spotkało. Jaką wielką szansę otrzymałam. Mam wrażenie, że z jednej strony się cieszy, ale z drugiej nie jest tym pocieszony.
-Coś nie tak?- pytam.
-Nie... Wszystko jest ok.- mówi odkładając sok do lodówki.
-Nie jest...- dodaję.
-Ale czemu mi wmawiasz...- mówi pozbawionym uczuć głosem.
-O co ci chodzi?
-Jezu, o nic.
-Zrobiłam ci coś?
-Po prostu mogłabyś spędzić czas z dzieckiem, gdy masz staż.- wybucha. 
-Myślisz, że przez ten czas nie będę spędzać z nią czasu?- pytam sarkastycznie.
-Dokładnie... Lou spędza mało czasu z Lux właśnie przez pracę...
-Co proponujesz?- pytam głośniej.
-Żebyś zrezygnowała z tego.
Moje usta otwierają się szeroko z niedowierzania.
-Nie zrobię tego, to jest moje marzenie!
-Marzenia są ważniejsze od dziecka?
-Jestem ciekawa ile czasu w ciągu roku, ty będziesz w domu, bo znając życie w ogóle cię nie będzie, zostanę sama z dzieckiem.
Wstaję i idę do sypialni, zamykam drzwi z hukiem. Zamykam się w garderobie i robię porządki w garderobie. Ściągam jeden z worków próżniowych z góry, gdy znów ten cholerny ból dokucza mi w podbrzuszu. Opieram się o parapet garderoby i muszę usiąść, bo boli mnie okropnie. Znów zaczynam płytko oddychać.
Łapię za telefon i dzwonię do mojej lekarki.
-Halo?
-Pani doktor mam straszne skurcze...- mówię i znów syczę z bólu.
-Gdzie?
-W podbrzuszu...
-To jak skurcze przedporodowe... Proszę do mnie przyjechać, jak przejdą dam pani tabletki, albo zastrzyki z lekami rozkurczowymi. To jest jeszcze za wcześnie na takie skurcze. Czekam na panią...
-Dobrze.
Siedzę na parapecie i oddycham głęboko. Tak jak poprzedniego razu ból przechodzi, ale mała się zaczyna kopać mocno i to też mnie boli. Ubieram się szybko, biorę dokumentację do torebki i wychodzę z pokoju. Harry, który gotuje coś, co pięknie pachnie spogląda na mnie i zauważa coś nie tak.
-Zawieź mnie do kliniki...- mówię zamykając oczy i stając w miejscu, gdy mała kopie znów sprawiając mi tym ból.
-Co ci jest?- pyta przestraszony.
-Miałam skurcze, których nie powinnam była mieć.
****

...a gdybym to ja zaczęła marudzić, że Harry nie spędza ze mną tyle czasu ile bym chciała?
Tyle, że ja bym mu tego nie zrobiła, chociaż jestem zdenerwowana i bezsilna, gdy mała jest marudna jak dziś i cały czas płacze, a ja jestem zmęczona po zajęciach, gdy jestem w Londynie...
...pogodziłam się z faktem, że będzie wyjeżdżał i 10 miesięcy na 12 go nie będzie...
...będę sama...
...z małym dzieckiem, studiując...
...jednak ten staż, jest czymś czego w najśmielszych marzeniach sobie nie wyobrażałam...
...prestiżowa gazeta chcę, abym się uczyła jak powstaje biblia mody...
...marzenie...
...a twój facet nie jest zadowolony, w ogóle cię nie wspiera...
Kładę głowę na poduszce, a Silver znów płacze. Biorę ją do siebie na łóżko i sprawdzam, czy jej dziąsła nie są aby nabrzmiałe. Nie... Mała leży i płacze...
-Co jest?- pytam ją, ale właściwie kieruję to pytanie do siebie.
Łapię za telefon i wykręcam numer do mojej mamy.
-Halo?- odbiera dopiero po kilku sygnałach zaspanym głosem.
-Przepraszam, że cię budzę mamo...
-Coś się stało?
-Mam problem z Silver... Cały czas płacze, myślałam, że ząbkuje, ale nie ma nabrzmiałych dziąseł... Nie wiem o co chodzi...
-Może to kolka... Zrób jej ziołową herbatkę i pomasuj brzuszek.
-A gdyby to nie pomogło?- pytam.
-Wtedy nalej ciepłej wody do wanny, a najlepiej do jakiejś miski, żeby brzuszek mógł się rozluźnić.
-Ok...
 
(...)
Wreszcie zasypia. Spokojnie. Biorę szybki prysznic, kładę Silver do naszego łóżka i wzdycham kładąc się obok, materac jest wyjątkowo miękki dziś. Całuję jej główkę i zasypiam twardo.
Budzę się znacznie później, Silver śpi pomiędzy mną, a Hazzą. Otwieram oczy, bo dostałam smsa. Od mamy: I jak?
Odpisuję: Dziękuję ci mamusiu! Już jest dobrze. Śpi jak suseł.
Odkładam telefon i uśmiecham się. Harry obniżył znacznie i śpi prawie na samym dole poduszki, jego głowa jest dosłownie obok główki Silver. Nosem dotyka policzka naszej księżniczki. Dłoń trzyma na jej brzuszku w delikatnym uścisku.
Całuję najpierw nosek Silver, a potem skroń Harry'ego. Zasypiam.
Rankiem wstaję pierwsza, podczas, gdy mój chłopak i córka śpią. Silver jest wtulona w klatkę piersiową Hazzy. Kładę poduszkę na swojej stronie, gdyby się przewróciła na drugą stronę dla asekuracji. Narzucam stanik sportowy i legginsy, na stopach mam neonowe nike. Zjeżdżam windą do siłowni hotelowej.
Tam zajmuję jedną z bieżni i wyznaczam sobie dystans 7km, a potem ewentualne brzuszki.
 

Harry
Gdy otwieram oczy Silver leży na pleckach kilkanaście cm ode mnie.
-Ga-gu... da-ba-ma...
Przysuwam głowę do jej główki i całuję w uszko. Wzdryga się i spogląda na mnie.
-Da!- piszczy wyciągając rączkę ku mnie. Łapię za nią i trzęsę lekko.
-Dzień dobry, księżniczko...- mówię i całuję jej rączkę.
Ogarniam wzrokiem sypialnię i zauważam, że rzeczy Grace, w których śpi są na końcu łóżka.
-Grace?- mówię głośniej.
Odpowiada mi cisza.
-Mamusia gdzieś uciekła...
Biorę do ręki telefon i dzwonię, ale jedynie słyszę dźwięk jej telefonu w torebce na fotelu po przeciwległej stronie pokoju.
Silver spogląda na mnie z uśmiechem. Biorę ją na swoją klatkę piersiową, podpiera się delikatnie rączkami i unosi główkę.
-Kochasz tatusia?- pytam unosząc brew, a ona wzdycha mocno.
-Bo ja ciebie i mamusię kocham naj- naj- najmocniej na świecie...
Silver patrzy na mnie błyszczącymi, kasztanowymi oczami i podnosi się bardziej. Podciąga swoje ciałko, by jej twarz była bliższa mojej. Robi coś, co przyprawia mnie wręcz o wzruszenie. Cmoka mnie w usta. Łapię ją za żeberka.
-Też cię kocham Silver...- mówię i teraz ja jej daję buziaka w usta. Chyba jej się spodobało nowe doświadczenie, bo śmieje się do rozpuku.
-Nawet nie wiesz jak bardzo tatuś cię kocha...- mówię i kładę ją sobie na klatce piersiowej. Główkę lokuje gładko na moim obojczyku i jej rączka dotyka delikatnie mojej skóry pod szyją. Po chwili czuję, że oddycha spokojnie, więc jestem prawie pewny, że śpi.
Robię telefonem zdjęcie, które jest po prostu piękne... Śpiąca księżniczka leżąca na jej dużym tacie.
Uśmiecham się i czuję jej dziecięcy zapach. Taki słodki i kojący dla moich nozdrzy do tego zapach płynów do kąpieli.
Drzwi się otwierają, a do środka wchodzi zmachana Grace.
-O jeju...- mówi podchodząc.-Dawno się obudziłeś?- pyta głaszcząc uszko Silver
-Przed chwilą...
 
(...)
-Nie mogę uwierzyć, że będziecie jutro jechać...- mówię do mojej dziewczyny.
-Mi też jest przykro... Bardzo chciałabym zostać. Ale z drugiej strony jeszcze kilka dni i będziesz w domku na miesiąc...- mówi.
-Szkoda, że tylko na miesiąc.
Uśmiecha się pokrzepiająco, chociaż jej zamglone oczy wysyłają konkretne znaki...
Grace składa mi pocałunek na skroni i zabiera ubranka Silver z fotela. Zaraz jadę na kolejny wywiad. Ubieram rzeczy, przyniesione przez Caroline. Moja córka zaraz ląduje w wózku.
-Jedziemy?- pytam, a moja dziewczyna poprawia włosy zaczesując je do tyłu i kiwa głową.
 
(...)
-Jak sobie radzicie z rozłąką?- pyta już na sam koniec dziennikarz, a mnie przypomina się ostatni miesiąc bez widzenia moich dziewczynek i dzisiejsze południe przed wyjściem.
-Jest trudno...- mówi Zayn.- Nasze rodziny pozostają w Anglii, bardzo daleko od nas i ta odległość jest bardzo przygnębiająca.
-Mamy z nimi kontakt, no ale przecież telefon nie zastąpi widzenia się na żywo.-dodaje Niall.
-Przepraszam, że zwrócę się z tym pytaniem do Harry'ego, ale tobie całkiem niedawno urodziło się dziecko i poza tym jesteś związku z Grace Moore. Jak ty sobie radzisz z niewidzeniem swojej małej córeczki?
-Gdy wyjechaliśmy do Ameryki w trasę nie widziałem ich miesiąc i byłem zdruzgotany tym jak urosła i jak bardzo za nimi tęsknię... Na szczęście moja dziewczyna zdobyła się na odwagę, by przyjechać sama z małą, bo chyba bym zwariował.
Chłopaki zaczynają się śmiać.
-Zdecydowanie... Ciągle mówił o nich...- mówi Zayn.
-...Grace też nie mogła przestać.- dodaje Niall, a ja się uśmiecham.
-Wasza trasa tu się kończy, więc wrócicie do domu... Na ile?
-Miesiąc...-
mówi Liam.-A potem zaczynamy trasę w Australii...
-Też bardzo daleko...- mówi dziennikarz.
-Tak, ale mamy tam znacznie mniej koncertów... Więc szybciej pojawimy się w domu...
-Dziękuję wam chłopcy za tę rozmowę!-
mówi dziennikarz i podaje nam ręce.
Grace siedzi na fotelu i rozmawia z Lou i Caroline. Silver jest trzymana przez Caroline i bujana.
Gracie zrywa się z fotela i rzuca mi się na szyję.
-Tak się stęskniłaś?- pytam, gdy wiesza mi się na szyi i oplata nogami wokół bioder.
-Bardzo...- mówi i daje mi całusa w usta.
Po południu mamy już wolne. Zabieram moje dziewczyny na basen hotelowy.
-Jestem ciekawa jej reakcji...- mówi Grace siadając na leżaku.
-Oj na pewno jej się spodoba.- mówię i zrzucam szlafrok z ramion.
Silver ma na sobie czerwony, kwiecisty strój z atrapą spódniczki i wygląda uroczo. Jest bardzo zdezorientowana.
Biorę ją na ręce.
-Idziemy...- mówię do małej i biorę ją na rączki.
-Uważaj słonko...- mówi Grace do mnie, a ja się uśmiecham.
Powoli się zanurzamy, trzymam księżniczkę i delikatnie zanurzam jej ciałko.
-Tato! Zaraz będę płakać!- mówi Grace z uśmiechem.
Silver ma przestraszoną minę i przytula się do mojego torsu.
-Spokojnie...- mówię głaszcząc jej główkę.
Trzymam ją i chodzę dotykając powierzchni basenu. Silver albo się przekonuje, albo po prostu jej się to podoba. Wierzga nóżkami i piszczy.
-I co mamo? Patrz jaka jestem odważna...- mówię do Grace, a ona się uśmiecha i podnosi wzrok znad ekranu telefonu.
 
(...)
Grace
Zmęczona lotem kładę Silver i sama zasypiam jak suseł. Mama Harry'ego dzwoni rankiem do drzwi, żeby poopiekować się wnusią.
-Jak było?- pyta z uśmiechem.
-Fantastycznie... Spędziliśmy bardzo miło czas... Bardzo za nim tęskniłam... Bardzo... Zresztą znów tęsknię...
-Te kilka dni ci zlecą zobaczysz...
-Tak... Muszę z panią porozmawiać....- mówię, a Anne bierze Silver na rączki i siada na fotelu.
-Coś się stało?- pyta.
-Ja i Harry postanowiliśmy, że zatrudnimy dla Silver opiekunkę, jest pani wspaniałą babcią, ale zdaję sobie sprawę, że te ciągłe przyjazdy są uciążliwe, dla mnie by były... Ja postanowiłam zacząć staż i jeszcze studia. Tę kobietę będę miała na telefon i zawsze będzie do mojej dyspozycji... Bardzo nie chcę, żeby odebrała to pani w sposób taki, że ograniczam pani widzenia z Silver, albo, że nie podobał mi się sposób opieki nad nią. Broń Boże... Jest pani ekstra babcią, Silver kocha panią bardzo, ale po prostu potrzebuję kogoś tu...
Anne spogląda na mnie i uśmiecha się.
-Rozumiem, słonko...- mówi.-Kiedy ta kobieta zaczyna?
-Jak tylko Harry wyjedzie znów w trasę...
-Aha...
-Póki co Silver jest pani tylko i wyłącznie...
Anne zaczyna się śmiać.
Ubieram się elegancko, a przynajmniej się staram. Czarna sukienka z lejkowatym wycięciem na dekolt. Na stopy nakładam czarne Louboutiny i złoty łańcuszek. Wychodzę z garderoby i sięgam po okulary przeciwsłoneczne leżące na stoliku do kawy.
-Gracie, jak ty fantastycznie wyglądasz...- mówi Anne, a ja jej z szerokim uśmiechem dziękuję.
-Dziś po zajęciach jestem.umówiona w redakcji BV (tak będę pisała w skrócie British Vogue) z dziennikarką, u której mam staż, a także z asystentkami, które wprowadzą mnie w działanie gazety.
-Zrobię na nich wrażenie wyglądem?- pytam obracając się dookoła.
-Na pewno.- mówi dosadnie kobieta.
-Uff...- uśmiecham się szeroko i sięgam po płaszczyk w panterkę i torebkę.
Całuję Silver w ustka i Anne w policzek.
-Trzymamy kciuki Gracie...- mówi na pożegnanie Anne, na co się uśmiecham i wychodzę.
Nakładam na usta czerwoną szminkę. Podobam się sobie. Robię sobie w lustrze windy zdjęcie i wysyłam je Hazzie.


-O kurde... Wyglądasz ekstra...- mówi, gdy od razu po odczytaniu wiadomości łączy się ze mną.
-Harry... Stresuję się...
-Słonko, oni cię pokochają jesteś wspaniałą dziennikarką, do tego z poczuciem stylu i mody. No i w tej sukience wyglądasz... Wow!
Zaczynam się śmiać.
-...i pamiętaj, gdyby ten twój szef patrzył by się tam, gdzie mogę tylko ja...
-...Harry...
-...poczekaj... to natychmiast wsiadam w pierwszy samolot j jestem, a on jest kaleką do końca życia...
-...kotku...-
wsiadam do mojego samochodu.
-...nie skończyłem... powyrywam mu nogi, a jeśli on by cię tknął, to będzie mężczyzną bez jaj...- mówi śmiertelnie poważnie.
Ruszam i puszczam płytę z radia. Kodaline.
-...Harry moim szefem jest kobieta...
Cisza po drugiej stronie słuchawki wywołuje u mnie głośny śmiech.
-Aha... No to... Na pewno jej się spodobasz...
-Mam nadzieję…
-Gdzie jesteś?
-Jadę na zajęcia teraz, a po zakończeniu do redakcji.
-Aha… Wiesz… Tęsknię za wami…
Uśmiecham się do siebie.
-My też bardzo tęsknimy… Bardzooo…
-Nie mogę się doczekać, aż was zobaczę.
-Wiesz co Silver zrobiła wczoraj wieczorem?- mówię.
-No co?
-Położyłam ją do kojca i robiłam sobie śniadanie. Nagle słyszę trzask i co widzę? Wyrzuciła grzechotkę z kojca.
-Z kojca? Przecież jego ścianki są wysokie.
-No właśnie…
-Bicepsiki trenuje od małego…
Zaczynam się śmiać.
-Jak się jest ambitnym to się trenuje…
Zapada chwilka ciszy.
-Gracie?
-Hm?- skręcam w ulicę, na której końcu jest uniwersytet.
-Bardzo cię kocham…
Uśmiecham się szeroko.
-Też cię bardzo kocham…
-…nie lubię, jak się mówi… też cię kocham…
-Czemu?
-No bo to brzmi, jakbyś odpowiadała z grzeczności…
-Harry… Kocham Cię!- mówię parkując na swoim standardowym miejscu obok samochodu Lucy, która siedzi w środku i tak jak ja rozmawia przez telefon.
Wzdycha ciężko, a Lucy wychodzi ze swojego samochodu.
-Słonko… Zaraz mi się zaczynają zajęcia i Lucy czeka już na mnie… Zadzwonię wieczorem, ok.?
-Ja zadzwonię…- uśmiecha się, wiem to.
-Ok… Będę czekać. Kocham Cię.
-Ja ciebie mocniej. Papa.
Wyłączam telefon i chowam go do torby.
-Kopę lat!- krzyczy Lucy i rzuca mi się na szyję.
-Kopę!- zaczynam się śmiać.- Tydzień!
-Stęskniłam się za naszymi pogaduchami na wykładach…
-Zamiast się uczyć gadamy… Normalne…- mówię z uśmiechem.
Wchodzimy przez drzwi.
Rozmawiamy, gdy obydwie zauważamy Lily, która daje buziaka jakiemuś chłopakowi ten wychodzi, a ona z uśmiechem wchodzi na salę wykładową.
-Jak można być taką świnią i zostawić Nialla…- mówi Lucy marszcząc brwi.
-Widocznie taka jest… Dobrze, że się już z nią nie zadajemy… Ale kurde, tak szybko poszło między nimi, nie? - mówię.
-Masz rację.
-Skąd dowiedziałaś się o ich rozstaniu?- pyta mnie Lucy opierając się o automat, w którym kupuję kawę rozpuszczalną.
-Od Eleanor i Harry mi powiedział. Potem sam Niall się przyznał… Ale ja zaczęłam się zastanawiać odkąd wtedy nie przyszła do mnie, jak byłam w szpitalu, czułam, że jest nie tak…
-Niall coraz częściej był sam…jeju, tak jest mi go szkoda…- mówi Lucy.
-Mnie też, że taka szmira mu się trafiła…- kręcę głową. -…właściwie to może lepiej, że się rozstali… on potrzebuje kogoś milard razy lepszego od niej... On ją bardzo kochał… Natomiast ona się szybko pocieszyła.
-…nie dam sobie rady…- mówi teatralnie Lucy dotykając zewnętrzną częścią dłoni czoła.
-…to jest za trudne…- wtóruję jej.
-…za mało czasu jesteś ze mną!- piszczy, a ja wybucham śmiechem.
-Zostaw wszystko, masz być ze mną!- dodaję, a Lucy zaczyna się śmiać.
-Kocham cię, kobieto…- mówi mi i obejmuje ramieniem.
-Ja ciebie też…- mówię i zaczynam myśleć o Harrym.
Siadamy na swoich miejscach.

(…)
-Dzień dobry…- mówię do dziewczyny siedzącej za dużym dębowym biurkiem.
-Dzień dobry…- odpowiada z uśmiechem.- Do kogo pani jest umówiona?
-Jestem nową stażystką tutaj…
-…ach tak… proszę jechać windą na 3 piętro i skręcić w prawo. Ostatnie drzwi to gabinet redaktor Presley. Proszę tam zapukać i jeśli poprosi wejść.
-Dziękuję.
Obcasy moich butów stukały raz po razie, wsiadłam do windy i wcisnęłam klawisz 3. Cicha muzyczka leciała w głośnikach. Poprawiłam szybko usta szminką i drzwi się rozsunęły. Trzech mężczyzn ubranych w elegnackie garnitury puściło mnie, a ich wzrok czułam na moim tyle. Zapukałam do drzwi i poczekałam, aż głos kobiecy wprowadzi mnie do środka. Nagle drzwi się otwierają z rozmachem.

***
Dziękuję! Thank You! Dane schon! Mam 100 tysięcy wyświetleń i jestem przeszczęśliwa! Nie wiem jak mam wam dziękować! Rozdział dodany! Proszę o komentarze i buziaki! xx.