piątek, 29 maja 2015

Rozdział 99.



-Jak się bawisz Californio?- pyta głośno Liam po wykonaniu Up All Night, a odpowiada mu pisk wszystkich fanek.
-Chyba dobrze...- odpowiada.
Moja mała wierci mi się na ramionach i z błyszczącymi słuchawkami na uszkach oraz smoczkiem w buzi ogląda na ekranach wielkich telebimów jak jej tata występuje.
Wskazuje paluszkiem na Harry'ego tańczącego na scenie i podskakuje jakby chciała tańczyć.
Siadamy sobie z Lou na krzesełkach i oglądamy występ. Słuchałam ich albumu raz albo dwa, ale zdecydowanie widzę zmianę w brzmieniu tego krążka. Rockowe brzmienia, dużo perkusji, Niall szaleje na gitarze elektrycznej, a chłopaki poddają się rytmom. Ta płyta zdecydowanie jest brzmieniem Hazzy, a w szczególności Midnight Memories.
-To co robią jest wspaniałe…- mówi Lou.
-Jestem z nich taka dumna…- dodaję.
-Ja także.- uśmiecha się.

(…)
Koncert kończy się za ok. 30 minut, chłopcy podekscytowani udanym show rzucają się na kanapy i wzdychają z ulgą.
-Uwielbiam tu grać…- mówi Niall.
-Najlepsza arena na świecie…- dodaje Harry i spogląda na moją małą. Mała śpi ze smoczkiem w buzi, gdy zaczyna smokać w jej policzkach robią się śliczne dwa dołeczki. Uśmiecha się szeroko i całuje mnie w policzek.
-Było wspaniale…- mówię.
-No jasne, że było… Na naszych koncertach zawsze jest.- śmieje się Louis.
Jedziemy do hotelu, Aaron wprowadza mnie do hotelu, po czym musi zostać przed wejściem, by pilnować chłopaków, którzy dają autografy. Jadę do pokoju i kładę nosidełko z małą na łóżko. Będzie spała z nami, bo nie mamy łóżeczka.
Rozbieram swoją kurtkę i postanawiam wykąpać małą, jak tylko się obudzi. Póki co, wyciągam ją z nosidełka i kładę na łóżku przykrywając kocykiem. Śpi na boku jak taka mała kuleczka. Uśmiecham się na jej widok. Zrzucam buty i czuję ulgę chodząc jedynie w skarpetkach. Harry puka do drzwi, więc je mu otwieram. Uśmiecha się szeroko i daje mi soczystego całusa na powitanie.
-Jak ślicznie śpi…- mówi z uśmiechem.
Mała nagle zaczyna się wiercić i otwiera oczy. Ma je zaspane i musi się rozbudzić. Przewraca się na brzuszek i wypluwa smoczek. Patrzy na nas uważnie. Zaczyna się uśmiechać i wierzgać nogami.
-Ma!- piszczy.
Uśmiecham się i siadam obok niej.
-Może się wykąpiemy? Hm?- mówię do niej i łapię za jej wierzgającą rączkę. Ona patrzy na mnie i słucha co mówię i nagle zaczyna wkładać nogę do ust. 
-O nie… Tą nogę to najpierw trzeba umyć.- śmieję się i gilgoczę ją po żeberkach. Ona piszczy i wije się. Poza tym kopie mnie nogami.
Harry stoi oparty o ścianę.
Przykładam małej usta do ucha.
-I co ten tata się tak patrzy… Powiedz mu coś.- mówię jej na ucho, a ona piszczy.
-Da!
Mamy tutaj w łazience brodzik od prysznica i wannę. Wybieram wannę i nalewam trochę wody, podczas, gdy Harry rozbiera ją. Nalewam kilka kropel płynu do piany, by była bardziej zadowolona.
-Możecie przyjść.- mówię.
Hazz wchodzi z małą do łazienki i podaje mi ją. Wkładam ją do wanny i podtrzymuję jej plecy, bo jeszcze sama nie siedzi. Polewam ją wodą, a ona chlapie nóżkami i rączkami.
-No nie…- szepczę do siebie mając całą bluzkę mokrą od wody.
Harry siedzi na zamkniętym kibelku i kręci nas telefonem.
-No wiesz co…- mówię do niego, a mała spogląda w stronę taty.
-Ma!- przenosi wzrok na mnie i wskazuje palcem na Harry’ego.
-Tak ja też nie lubię jak mnie ktoś nagrywa…- mówię z uśmiechem.
-Oj tam…- mówi Hazz.
-Da!- mała pierwszy raz krzyczy pretensjonalnym tonem.
Wybucham śmiechem, na co Silver znów chlapie wodą z podekscytowania.
Harry chichocze.
Oblewam jej ciałko wodą i wrzucam gumową kaczkę, którą mała ściska, by wydawała z siebie kwakanie. Potem owijam ręcznikiem i niosę do sypialni. Mała leży owinięta w ręczniku i patrzy na mnie, jak wyciągam z walizki jej rzeczy. Ktoś puka do drzwi, więc Hazz odkłada telefon i idzie sprawdzić. Okazuje się to być obsługa hotelu, która zapewnia parom z małymi dziećmi łóżeczka. Wspaniale.

(...)
Ubieram jej pieluszkę podśpiewując sobie pod nosem C'mon C'mon. Zapinam jej śpioszki i biorę na rączki.
-Tak najlepiej prawda?
Mała przytula główkę do moich piersi i chyba powoli zasypia.
Harry kładzie łóżeczko niedaleko fotela, jakieś 10 metrów od naszego łóżka i wkładam małą do niego, bo zdążyła zasnąć. Harry przykrywa ją kocykiem i obejmuje mnie od tyłu, gdy jej się przyglądam. Pociąga smoczkiem ukazując dołeczki w policzkach.
-Jest taka śliczna...- mówię szeptem.
-Po tobie...- szepcze mi do ucha całując delikatnie.
Dotyk jego ust jest gorący i czuję, że przebiegają po mojej skórze dreszcze.
-Masz ochotę na prysznic?- pyta z uśmiechem, gdy je wyczuwa.
-Bardzo chętnie...- mówię.
Harry całuje mnie po szyi. Biorę ręcznik i zabieram czystą bieliznę, a także koszulkę Harry'ego, w której śpię.
Otwieram drzwi i wchodzę do zaparowanego pomieszczenia. Harry właśnie zamyka zamazane drzwi kabiny. Uśmiecham się i przymykam drzwi od łazienki, by słyszeć, gdyby mała zaczęła płakać. Rozbieram się i ponownie otwieram drzwi kabiny.
Stoi uśmiechnięty i łapie za moją dłoń, bym do niego dołączyła. Gorąca woda parzy moją skórę, ale kilka sekund później jest już w porządku. Nasze głowy oblewa woda.
-Jesteś taka piękna...- mówi kładąc swoje dłonie na moich pośladkach.
Swoje dłonie lokuję na jego przedramionach.
-Jesteś najpiękniejszą kobietą, jaką kiedykolwiek poznałem...- mówi wprost do mojego ucha, a ja czuję, że jak blisko się stykamy nagimi ciałami. Moje piersi są wciśnięte w jego klatkę piersiową. Moja prawa noga jest podniesiona do góry przez jego rękę.
-Kocham cię...- mówię składając pocałunek na jego obojczyku.
Jedną ręką unosi moją brodę.
-Tęskniłem za tobą cholernie...- mówi, a ja się uśmiecham.
-Tak, jak ja...- mówię.
Staję na palcach i sięgam jego ust. Całuję je namiętnie, a jego prawa dłoń ściska mój pośladek. Nagle podnosi mnie, oplatam swoje nogi wokół jego bioder i przyciska do marmurowej ściany prysznica.
Całuje moją szyję i wolną ręką dotyka ciała.
-Harry...- szepczę mu do ucha.
-Hm?- mruczy, przysuwając biodra do moich.
Delikatnie opuszcza mnie znów na ziemię i wychodzi z kabiny, by wrócić zabezpieczonym.
-Słonko... Pomyśl o tabletkach...- mówi podnosząc mnie do góry.
Wydaję z siebie podłużny jęk, a gdy Harry zaczyna się we mnie poruszać nie mogę wręcz oddychać. Przyjemność jest nie do opisania. Gorąca woda wciąż spadająca na nasze ciała i przede wszystkim ciągłe połączenie naszych ciał jest wspaniałe.
Staję tyłem, a Hazz składa pocałunki na moich plecach, szyi.
-Jest ok?- pyta cicho, gdy ja wydaję z siebie podłużny jęk.
-Może szybciej...- proponuje łącząc ze sobą moją dłoń, która dotyka otwarta marmurowej ściany.
Kiwam głową, a on znów całuje moje plecy i szyję. Tempo wzrasta. Zaciskam usta, by nie krzyczeć. Zaciskam dłoń w pięść i wypinam swoje plecy do tyłu.
-Idealnie...- mówię z uśmiechem.
Harry zwalnia doprowadzając mnie do uczucia bardzo zbliżającego się. Nieświadomie kręcę pośladkami, chcąc poczuć go bardziej, całuje moje plecy.
-Chcesz więcej?- pyta z uśmiechem.
Kiwam głową, gdy przyspiesza podwójnie.
-Harry...- jęczę.
-Wiem, jest super...- mówi dysząc mi do ucha.
Osiągamy szczyt jednocześnie, ja wypuszczając z ust głośny jęk, a Harry głośnym: Kurwa.
Opieram się o ścianę i próbuję złapać oddech. Hazz wyrzuca zabezpieczenie i wraca do mnie.
Całuję go namiętnie.
-Och... Takie podziękowanie...- uśmiecha się szeroko.
Uśmiecham się.
-Proponuję się umyć...- mówię.
-Po takim seksie bardzo chętnie...- mówi Hazz.
Uśmiecham się szerzej, przygryzając wargę. Harry pomaga mi się umyć, zresztą ja także. Myje mi głowę i jest taki delikatny. Tęskniłam za tym wszystkim, za moim fantastycznym chłopakiem. Ubieram majtki i stanik. Naciągam na głowę koszulkę i rozczesuję włosy przed lustrem. Hazz obowiązuje pas ręcznikiem, a drugim suszy mokre włosy. Zwracam uwagę na jego oczy, które wpatrują się w kształt pośladków przebijających się przez koszulkę oraz nogi. Po chwili zauważa, że go obserwuję. Uśmiecha się szeroko i idzie do sypialni. Z powrotem w łazience pojawia się w białych bokserkach. Wyciągam suszarkę do włosów, by je podsuszyć, by ładniej wyglądały. Harry staje obok i bierze ode mnie suszarkę. Po czym ściąga mi koszulkę i siada na zamkniętym kibelku.
-Możesz najpierw mi wysuszyć?- pyta z uśmiechem.
Kiwam głową i siadam na jego kolanach przodem. Ściągnął mi koszulkę, by móc wycałować moją klatkę piersiową, gdy będę mu suszyć włosy. Jego włosy robią się bardzo puszyste.
Kiwam głową i siadam na jego kolanach przodem. Całuje cały mój biust, jeździ nosem po mostku.
-Harry łaskocze mnie to...- mówię, a on zaczyna chichotać.
- To jest powód bym przestał?- pyta unosząc brwi.
Spoglądam w jego błyszczące zielone oczy.
Zbliża usta do moich, ale muska moją brodę dwa razy. Po czym wraca na biust. Gdy jego włosy są suche. Wyłączam sprzęt i odkładam na półkę. Swoich postanawiam nie suszyć.
Zakładam koszulkę mimo sprzeciwów mojego chłopaka.
Ziewam.
-Chodźmy spać...- mówię.
Hazz kiwa głową i przykrywa małą. Odsuwam kołdrę i wślizguję się pod nią. Zaraz Harry zapala swoja lampkę nocną i kładzie się obok.
-Dobranoc Grace...- szepcze mi do ucha, pstrykając wyłącznik.
-Dobranoc skarbie...
Kładę się bokiem, nasze nogi są splecione, jak uwielbiamy, moja głowa leży na jego obojczyku, a ręka jest spleciona z jego ręką.
Zasypiam od razu, po locie i wieczorze byłam zmęczona, bardzo.
Silver budzi się raz na karmienie, więc po napojeniu jej mlekiem znów śpię w najlepsze, tym razem do rana... Właściwie to do południa.
 
Harry
Budzę się pierwszy. Przecieram oczy i spoglądam zaspanym wzrokiem, na moją towarzyszkę. Śpi w najlepsze, a jej pokręcone włosy są na całej jej poduszce. Podnoszę głowę, gdy słyszę jakby szeptanie. Silver wierzga nóżkami, a zaraz jej stopa ląduje w jej ustach. Chichoczę i podnoszę tułów by usiąść, ona odwraca główkę i uśmiecha się widząc mnie.
-Da!- piszczy, a ja unoszę palec na usta, by była cicho. No ale umówmy się… Ona i tak nie zrozumie tego gestu.
Wstaję z łóżka i bosymi stopami przemierzam odległość między łóżeczkiem Silver, a łóżkiem. Wyciągam ją i biorę na ręce.
-Dlaczego nie śpisz, księżniczko?- pytam ją, a ona kładzie główkę na moim obojczyku. Idę z nią do łazienki, a nasz widok w lustrze jest śliczny.
Robię zdjęcie i wstawiam na TT z podpisem: Hi beautiful world from me&myprincess.
Silver wydaje szept: Da-da.
-Tak da-da jest z tobą tutaj.
Obracam ją przodem do okna w łazience i spoglądam jak bardzo jej się podoba świecące słońce, błękitne niebo. Wierzga nóżkami i się śmieje, podskakując.
Kołyszę ją podśpiewują jakąś melodię jej do ucha. Nieruchomieje i wsłuchuje się, odwraca główkę, uśmiecha się i łapie paluszkami za moje włosy. Tym razem uścisk jest lekki. Wyswobadzam z jej rączki moje dwa kosmyki loków i zaczesuję grzywkę do tyłu. Jej brązowe oczy błyszczą.
-Mówił ci ktoś, że jesteś piękna?- pytam ją, a ona z otwartymi ustami przygląda mi się. -Zamknij te ustka, bo ci mucha wleci...- uśmiecham się i wkładam jej palec pomiędzy jej wargi. Ona wypluwa je i parska śmiechem.
Grace przewraca się z boku na plecy.
-Ta twoja mama to szalona jest...- mówię jej do ucha.-Śpi i śpi.
Silver podskakuje mi na rękach.
Idę z nią w stronę łóżka i kładę Silver na brzuchu Grace. Mała próbuje podciągnąć się wyżej, a gdy już to robi dotyka rączką nosa Grace i łapie za niego, zaczynam się śmiać. Mała stęka poddenerwowana, że mama nie reaguje.
Spogląda na mnie, jakby prosiła o pomoc. Uśmiecham się szeroko, a Silver próbuje dalej obudzić mamę. Teraz jej rączka łapie za włosy, ciągnie mocno, a ja przyglądam z jaką zaciekłością to robi.
-Ma!- krzyczy co sprawia, że chyba Grace zaczyna się budzić. Gdy otwiera zaspane oczy uśmiecha się szeroko.
-Silver! Co ty tu robisz? Sama przyszłaś do mamusi?- mówi Grace unosząc nad sobą Silver. Moja mała córeczka wierzga nóżkami i piszczy.
-Czy tatuś ci pomógł?- pyta znów i przenosi wzrok na mnie. Uśmiecham się do niej.
-Hej śpioszku...- mówię i zabieram małą z rąk mojej dziewczyny. Kładę ją do łóżeczka na chwilkę.
-Hej...- mówi Gracie, gdy wchodzę do niej pod kołdrę.
Kładę rękę na jej biodrze i przysuwam głowę do jej twarzy.
-Czy u mego boku śpi się lepiej, czy gorzej?- pytam dosłownie milimetry od jej ust.
-...właściwie to... chyba gorzej...- mówi z uśmiechem.
-Co?!- śmieję się oburzony.-Zapłacisz mi za to...
-Nie...- śmieje się Grace.
Siadam jej na biodrach i zaczynam łaskotać. Grace krzyczy, piszczy z przerwami na śmiech, którym wybucha co chwilę.
-Nienawidzę cię! - krzyczy Grace płacząc ze śmiechu.
-Co powiedziałaś?!- śmieję się i znów ją łaskoczę.
-Boże!!! Przestań!!!- Grace krzyczy, a ja przestaję ją łaskotać i wpijam się w jej usta. Są takie miękkie, gorące i pełne. Idealne do całowania.
Grace oblizuje wargi i wpatruje się we mnie.
Przygryza wargi z tym swoim uśmieszkiem na ustach. Dłonią przejeżdża po moim torsie w dół, swoje palce kieruje nad gumkę od bokserek.
Zamieniamy się miejscami. Teraz ona góruje, dotykając gumkę od bokserek i strzelając nią. Kręci pośladkami.
Mrowienie w podbrzuszu rośnie i rośnie, a twardość jest już wyczuwalna przez Grace.
-Nie teraz...- mówi mi do ucha.
Zaczesuje mi grzywkę do tyłu i całuje mnie w nos. Wstaje z łóżka i zaczyna karmić Silver, następnie
przewija ją i ubiera.
-Zadzwonię po śniadanie...- mówię, a Grace wkłada małą do łóżeczka i zrzuca koszulkę ukazując mi czarną koronkową bieliznę. Ubiera się i rozczesuje skołtunione włosy. Wygląda, jak mały pudelek, ale uwielbiam to. Prostuje włosy.
Wkrótce tosty z jajecznicą przyjeżdżają i zajadamy się.
Louis puka do drzwi i mu otwieram.
-Za dwie godziny mamy samolot do LA...- mówi.
Kiwamy głową, a Grace zaraz po zjedzeniu zaczyna się pakować, zresztą wszyscy to robimy.
 
(...)
Lot przechodzi szybko, dziś mamy wolne od koncertu, więc mam zamiar spędzić resztę dnia z moimi dziewczynami. Będąc już w hotelu, który mieści się niedaleko wybrzeża biorę wózek małej i Grace wkłada ją do środka. Na dworze jest ok 30 stopni, więc decyduje się na sukieneczkę dla niej. Wychodzimy z hotelu bez ochrony tylnim wejściem. Ja pcham wózek, a Gracie idzie obok.
-Czekałam na takie normalne wyjście we trójkę...- mówi z uśmiechem.
-Ja też...- mówię z uśmiechem i łapie ją w biodrach. Splata nasze palce i całuje mnie w policzek. Silver trzęsie grzechotką i przygląda się nam.
-Grace?- zaczynam.
-Hm?- pyta poprawiając okulary przeciwsłoneczne.
-Jak sobie radzisz jak mnie nie ma?- pytam.
-Jakoś... w dni kiedy mam zajęcia twoja mama jest kochana i przyjeżdża by mi pomóc. Opiekuje się Silver. Ale...
Grace urywa i spogląda na chodnik.
-Co jest?- pytam obejmując ją.
-...myślałam, że zatrudnić opiekunkę na te kilka godzin Harry... Chcę zacząć mój staż. Poza tym nie chcę już
obciążać twojej mamy obowiązkiem przyjazdu.
Siadam na ławce i sadzam sobie Gracie na kolanach.
-Co ty na to?- pyta delikatnie głaszcząc moje włosy.
-Jak Silver by to zniosła?- pytam.
-Nie wiem... Oczywiście nie zostawiłabym jej z obcą kobietą pierwszy raz. Przyszłaby dwa, trzy razy, żeby Silver mogła się z nią oswoić...
Spoglądam na Gracie.
-Masz jakąś zaufaną osobę?- pytam.
-Tak... Mama mojej koleżanki z roku wychowała trójkę dzieci, jest z wykształcenia przedszkolanką i znam ją osobiście. Ma super nastawienie do dzieci.
-Rozmawiałaś z nią o opiece nad Silver?
-Wspominałam jej, że być może będę potrzebowała pomocy opiekunki, a ona powiedziała, że bardzo chętnie zajmie się Silver.
-Jak wrócimy do Londynu umówimy się z nią na spotkanie, ok?- pytam całując jej ramię.
-Ok...- uśmiecha się szeroko.
Całuje jej policzek i muskam usta.
Bryza wieje delikatnie regulując wysoką temperaturę.

******
Miłego czytania!

piątek, 22 maja 2015

Rozdział 98.



Z pokoju obok słyszę głośne: Ga-ga, Ga-ga, ba-ba. Uśmiecham się do siebie i idę po cichu do pokoiku małej. Staję w drzwiach, gdy mała słyszy cichy szmer podnosi główkę w swoim łóżeczku i uśmiecha się szeroko. Łapie za grzechotkę obok i szeleści nią. Podchodzę do niej, a ona wyciąga rączki, bym ją wyciągnęła.

-Cześć księżniczko…- mówię, a ona uśmiecha się ukazując dwa śliczne dołeczki.- Mamusia jest tu obok…
Wyciągam ją z łóżeczka i biorę na ręce uśmiecha się do mnie szeroko.
-Chcesz mi coś powiedzieć poza Ga-ga, ba-ba?- pytam, a ona zaczyna wierzgać nogami i piszczeć.
Wychodzę z nią na balkon, a wiosenna temperatura i słońce naprawdę poprawiają humor.
-Ma…- mówi.
-Ślicznie…- całuję ją w policzek.
-Chodź zjemy…- mówię.
Kładę ją na leżaczku, a ona zajmuje się w tym czasie grzechotkami. Zaraz będzie się domagała jedzenia, więc robię sobie owsiankę i włączam telewizor. Trafiam na wywiad z Hazzą i spoglądam na naszą małą córkę.
Gdybyście wiedziały jak zaczęła piszczeć widząc tatę. Uśmiecham się, gdy wierzga nóżkami i piszczy. Wyciągam ją z leżaczka i siadam.
-Tęsknisz za nim, prawda?- pytam córeczkę, a ona patrzy się w ekran z uśmiechem.
Kto by pomyślał, że pomiędzy cztero, a właściwie prawie pięciomiesięcznym dzieckiem, które się wciąż rozwija, a tatą, którego nie widziała od miesiąca jest taka więź.
Ona spogląda na mnie i znów wskazuje paluszkiem.
-Da!- piszczy.
-Tak to tatuś…- uśmiecham się szeroko.
Spoglądam na opaloną twarz mojego chłopaka i czuję, że mam gulę w gardle.
-Ja też za nim bardzo tęsknię.- mówię do siebie.
Harry jest w trasie po Ameryce i wciąż brakuje mu czasu, by wrócić do nas. Minął cały miesiąc i choć dzwoni dzień w dzień i rozmawiam z nim przez Skype’a czuję tę cholerną odległość między nami… Z drugiej strony moje studia i staż. Uch… Nie mam na nic czasu.
Karmię małą i przebieram ją, gdy do drzwi ktoś puka. Otwieram je i uśmiecham się na widok Anne.
-Witaj słonko!- mówi mi i całuje policzek.
-Dzień dobry…
-Jak moja mała księżniczka?
-Właśnie ją przebierałam.
-To super… Chciałam ją dziś wziąć na jakiś spacer…
-Jasne, jest piękna pogoda.
-Właśnie.
Anne bierze ją na ręce i całuje jej policzek.
-Ba!- piszczy Silver, a ja się uśmiecham szeroko.
-Tak, to babcia…- mówi Anne.
Kończę jeść owsiankę, a Anne siada przed telewizorem. Idę się ubrać i przygotować materiały na zajęcia. Wychodzę z sypialni, gdy Anne wzdycha patrząc na syna.
-Nie jest pani jedyna…- mówię do niej, a ona się  uśmiecha.
-Niby ten czas tak szybko leci, ale tęsknota wykańcza.- mówi.
-Tak… Mała tak szybko rośnie, a Harry’ego nie ma. Nie mam mu tego za złe, ale bardzo za nim tęsknię. Zresztą Silver też.
Anne kiwa głową i wychodzę z mieszkania zostawiając jej klucze.
Zjeżdżam na parking i wsiadam do samochodu. Poprawiam wyprostowane włosy i jadę w stronę uniwersytetu. Anne przyjeżdża do Londynu raz w tygodniu i zostaje na dwa dni, by pomóc mi w opiece nad małą. Gdy parkuję przed uniwersytetem czuję, że nie chcę tam wchodzić. Biorę do ręki telefon i spoglądam na chwilkę temu dodane zdjęcie przez Hazzę: My Girls…

Uśmiecham się szeroko i znajduję piękne zdjęcie Hazzy. Gdy na nie patrzę chce mi się płakać. Tęsknota za nim mnie wykańcza…
Sama też publikuję zdjęcie: I miss your smile boo…

Wysiadam z samochodu, gdy do mojego okna puka Lucy.
-Co ty taka nie w sosie? Mała nie dała ci pospać?
-Dziś spała wyjątkowo grzecznie…- uśmiecham się.
-A ty spałaś grzecznie?- pyta Lucy, a ja chichoczę.
-Zawsze śpię.
-Więc?- otwiera drzwi wejściowe do uniwersytetu.
-Tęsknię za nim…- mówię spoglądając na ekran blokady mojego telefonu.
-Kiedy wraca?- pyta Lucy.
-Dopiero za dwa tygodnie kończy im się trasa po Stanach. Wtedy będą mieć miesiąc przerwy, ale tak bardzo za nim tęsknię.
Lucy uśmiecha się lekko i obejmuje mnie ramieniem.
-A nie myślałaś, żeby pojechać do niego?- pyta mnie.
-Myślałam, ale Silver… Nie wiem, jak zniesie tylu godzinny lot.
-No tak…- mówi Lucy.- Ale z drugiej strony, np. gdybyście leciały w nocy, to przespałaby cały lot.
-Samolot musiałby mieć kącik rodzica…
-Teraz ma każdy…- namawia mnie.
Siadamy na swoich miejscach i czekamy na przyjście wykładowcy.
-Nie wiem…- mówię nieprzekonana.
-Teraz mamy wykład z Turnerem, więc coś poszukaj w Internecie…
1,5 godzinne gadanie o etyce dziennikarskiej przesiaduję na telefonie. Czytam różne fora o tym, jak dzieci znoszą loty samolotem, znajduję informację, że teraz są zrobione oddzielne kabiny dla matek z dziećmi, kosztują podwójnie, ale kobieta ma prywatność i ciszę. Pokazuję Lucy coś takiego, a ona szepcze, że to jest dobry wybór. Poważnie zaczynam myśleć o locie do Harry’ego. Wchodzę na stronę lotniska i sprawdzam wyloty do Nowego Jorku. Jednak żaden z lecących samolotów nie zapewnia kabiny dla matki i dziecka.
-W takim razie weź pierwszą klasę… Z przodu…
-Nie wiem, Lucy… Boję się.
-A tęsknisz za Harrym?- spoglądam na nią.
-Bardzo.
-Więc powinnaś próbować wszystkiego, by dolecieć do niego, skoro on nie może być z wami.
Moja przyjaciółka pogania mnie bym zabukowała bilety jeszcze na ten wieczorny lot. Będziemy tam wieczorem także. Różnica czasu.
Wykład się kończy, a ja idę z Lucy do pobliskiego Starbucksa na „kawę i ciastko”.
-Masz rację…- mówię jej.
-Wreszcie…- śmieje się Lucy.
-Zadzwonię i zabukuję.
Wybieram numer telefonu i odbiera kobieta.
-Dzień dobry! Chciałam zarezerwować dwa bilety w pierwszej klasie na samolot do Nowego Jorku na dziś wieczór.
-Dobrze…
-Tylko chciałabym by były to miejsca blisko kącika dla rodzica, będę leciała z malutką córką…- mówię kobiecie wkładając do ust widelca z kawałkiem ciasta czekoladowego.
-W takim razie jest pani potrzebny jeden bilet. Ile lat ma córka?
-Cztery miesiące.
Kobieta śmieje się.
-Tak, jak mówiłam jeden bilet, ale dwa miejsca. Pani miejsca są zarezerwowane. Proszę podejść do kas i zapłacić, a następnie wystarczy, że podejdzie pani do odprawy, po oddaniu bagażu.
-Dziękuję bardzo.
Rośnie we mnie podekscytowanie. Wielkie podekscytowanie.
-Tak się cieszę…- mówię siadając z herbatą na swoim miejscu w sali wykładowej.
-A tak się wahałaś…- mówi Lucy.
-Bo trochę się boję… Ale kiedyś musi być ten pierwszy raz.
-Właśnie.
Podczas wykładu sms-uję z Lou. Mówię, że przylecę z małą i żeby nic nie mówiła Hazzie. Ona mnie informuje, że o 20:00 chłopcy mają koncert w MSG. Poza tym obiecuje mi, że recepcjonistka da mi kartę do pokoju Hazzy, gdzie zostawię rzeczy i przyjadę. 

-Nawet nie wiem, jak ci dziękować…- piszę blondynce.
-Nie musisz… Harry tak marudzi i tęskni za wami, że myślałam, żeby napisać ci, żebyś przyjechała.
-Ja też za nim bardzo tęsknię…
-Tak szczerze mówiąc, to on chyba oszaleje, jak was zobaczy.
Uśmiecham się i pokazuję sms-a Lucy i ona też się uśmiecha.
-Zobaczysz szaleństwo nie tylko jego…- piszę.

(…)
Pakuję dużą walizkę i staram się wpakować wszystko, co jak sądzę będzie mi potrzebne. Anne po przywiezieniu mi Silver wróciła do H.Ch. Była przeszczęśliwa, gdy dowiedziała się, że jadę z Silver do Harry’ego. Usiadłam na walizce.
-Uch...- wzdycham głośno, a leżąca na leżaczku Silver przygląda mi się.
Jest 17:30, więc właściwie musimy się powoli zbierać. Do bagażu podręcznego pakuję dwie pary śpioszków, kilka pieluszek, mokre chusteczki, zasypki i kremy i inne.
Patrzę na bagaże i na moją córkę, która nagle zaczyna się śmiać i bierze swoją stopę do buzi. Przebieram ją śpioszki i nakładam jej różową spódniczkę, rajstopki i bluzeczkę. Potem zakładam kurteczkę. Sama też się ubieram i narzucam skórzaną kurtkę.
-Jedziemy do tatusia…- całuję ją w czółko.
Bagaż podręczny kładę na walizkę, swoją torebkę na ramię i nosidełko z małą do ręki. Obładowana bagażami idę w stronę windy. Mała uśmiecha się szeroko do mnie. Zjeżdżamy na dół windą i tam czeka na nas taksówka. Kierowca pakuje moje bagaże do bagażnika, a ja przypinam nosidełko małej. Jedziemy na lotnisko, oczka małej robią się śpiące i cieszę się z tego powodu.
-Pomóc pani zanieść te bagaże?- pyta taksówkarz. Jest młodym mężczyzną z miłym uśmiechem.
-Chyba sobie poradzę…- uśmiecham się.
-Nie chcę być wścibski, ale chyba jest potrzebna pani pomoc…
Mężczyzna spogląda na mnie w lusterku.
-Nie będę zawracała panu głowy, ma  pan pewnie inne zlecenia.
-Nikt nie dzwonił póki co…
Kręcę głową i uśmiecham się.
-Ok.- mówię.
Mężczyzna parkuje pod lotniskiem, a ja odpinam moją kruszynkę z pasów. Śpi jak aniołek ze smoczkiem w buzi.
Pomaga mi wyjąć walizkę i wiezie ją za mną. Nosidełko niosę w dłoni. Swoją torebkę mam na ramieniu, a bagaż podręczny na drugim.
Uchh…
Idę do kasy, a mężczyzna stoi obok. Płacę za bilety i naklejam oznaczenie na walizkę, potem oddaję ją na taśmę.
-Dziękuję panu bardzo…- wręczam mu 20 funtów napiwku.
-Och… Dziękuję serdecznie i miłego lotu.
Mężczyzna idzie. Siadam na jednym z krzeseł i spoglądam na moją małą jak śpi. Poprawiam jej kurteczkę, odpinam zamek i uśmiecham się szeroko. W jej policzkach pojawiają się dwa dołeczki, gdy krzywi się. Może jej się coś śni.

Pasażerowie lotu do Nowego Jorku proszeni są do udanie się do odprawy przy bramce 8. Dziękuję.

Biorę wszystkie rzeczy i do ręki nosidełko ze śpiącą Silver. Idę do odprawy i staję w kolejce. Paparazzi robią mi zdjęcia, więc nakładam specjalną ochronę na nosidełko Silver, by nie robili jej zdjęć. Daję dokumenty i podaję nazwisko, kobieta mnie wpuszcza. Idę tunelem do samolotu. Wsiadam i stewardessa kieruje mnie na odpowiednie miejsce. Siadam z ulgą i ściągam małej kurteczkę. Nie budzi się, a śpi słodko. Wkrótce, gdy już samolot startuje, budzi się i jest bardzo zdezorientowana, ale co mnie bardzo dziwi, nie płacze. Wyciągam ją z nosidełka i trzymam na rękach. Karmię ją po jakichś dwóch godzinach, a potem spokojnie zasypia w moich ramionach. Kładę ją do nosidełka i sama muszę na chwilę zamknąć oczy. Mała kwili właściwie przed samym wylądowaniem. Przewijam ją i karmię, potem znów śpi. Zapinam pasy, gdy lądujemy. Znów to nie miłe uczucie w żołądku. Ale jesteśmy… Nowy Jork.
Mała budzi się, gdy zaczynam ją ubierać, jest dziwnie szczęśliwa, wierzga nóżkami. Nie wiem… Może to to, że widzi moją ekscytację. Taksówką jedziemy pod Radisson Blu, gdy odbieram bagaż. Jeden z ochroniarzy stojący przy wyjściu rozpoznaje mnie w oknie taksówki i od razu z drugim idą w stronę postoju.
-Grace?- uśmiecha się Paddy.
-Hej…- uśmiecham się szeroko.
Zabierają moje rzeczy, a ja niosę tylko swoją torbę i nosidełko. Fani piszczą widząc mnie, więc jak najszybciej wchodzę do środka.
-Zadzwonię do Aarona… Przyjedzie po ciebie…- mówi Paddy.- Chłopaki są na miejscu.
-Bardzo ci dziękuję…- mówię, a Paddy uśmiecha się i mówi coś jednemu z pracowników hotelu i przekazuje walizki.
Recepcjonistka po zobaczeniu mojego dowodu osobistego daje mi kartę. Wjeżdżam na 10 piętro i wchodzę do pokoju. Gdy czuję zapach piżma oraz jego perfum na twarz ciśnie mi się uśmiech. Jego walizka jest otwarta, a na fotelu leżą dwie koszulki. Pracownik hotelu kładzie moją walizkę przy wejściu i idzie. Przewijam małą jeszcze raz i karmię, bo się domaga.
-To co… Jedziemy zobaczyć tatusia…- mówię, a ona się uśmiecha, jakby rozumiała o czym mówię.
Nagle ktoś puka do drzwi, gdy je otwieram okazuje się to być Aaron.
-Cześć…- mówię z uśmiechem.
-Przybyłem jak najszybciej, byś nie miała problemów…
-Wszyscy są dziś dla mnie tacy pomocni…- uśmiecham się.
-Co mam wziąć?- pyta Aaron.
-Jeśli mógłbyś to tę torbę tylko…- wskazuję na mój bagaż podręczny.
Ochroniarz schyla się nad nosidełkiem i łapie małą za rączkę.
-Jaka ona jest duża… Jeju…
Uśmiecham się szeroko i narzucam kurtkę. Kartę wkładam do torebki.
-Wezmę ją jeśli pozwolisz…- mówi z uśmiechem.
-Proszę.
Wychodzimy z pokoju.
-Nie mogę się doczekać…- mówię, gdy wchodzimy do windy.
-Harry wariował z tęsknoty za wami…- mówi naciskając guzik.- Ciągle tylko Grace, Silver, Grace, Silver…
-A ja ciągle tylko: Harry, Harry…
Ochroniarz się uśmiecha. Pod hotelem czeka samochód, do którego wsiadam i przypinam małą.
-Jedziemy zobaczyć tatę…- uśmiecham się, a ona zaczyna piszczeć. Aaron zaczyna się śmiać i jedziemy na arenę.
-Ale jestem ciekawy jego miny, jak was zobaczy.
-Ja też…- uśmiecham się.
Wkrótce dojeżdżamy na tyły areny. Wysiadam z samochodu i biorę małą, która wierzga nóżkami i piszczy co chwilkę.

Aaron bierze torbę podróżną, gdzie trzymam trochę rzeczy małej, a ja biorę torbę do rąk i nosidełko.
Ochroniarz otwiera mi żelazne drzwi, które skrzypią potwornie, gdy się otwierają. Wpuszcza mnie do środka, a moje serce mięknie.
-Jezu…- szepczę, gdy widzę go stojącego tyłem na końcu korytarza.
Paul, który rozmawia z Hazzą, widzi mnie i uśmiecha się. Wtedy też odwraca się Harry. Staje zszokowany, podczas, gdy ja tak samo stoję.
-Gracie!- wykrzykuje nagle i biegnie w moją stronę. Aaron bierze mi na chwilkę nosidełko z rąk. Harry dobiega i unosi mnie do góry, jestem szczęśliwa w jego silnych ramionach.Ujmuje jego twarz w dłonie i namiętnie całuję. Harry trzyma mnie mocno obejmując w żebrach i mając oplątane moje nogi wokół jego bioder.
Wplatam palce w jego włosy i całuję całą jego twarz.
-Boże jak ja tęskniłem za wami!- mówi przy kolejnym pocałunku.
-Nawet nie wiesz, jak my tęskniłyśmy…
Harry daje mi jeszcze wiele całusów. Schodzę z jego bioder. Silver w swoim nosidełku wpatruje się błyszczącymi oczkami w tatę, nagle wyciąga smoczka i wykrzykuje: Da!
-Tak to twój tatuś…- mówi Harry wzruszony, bierze ją na rączki. -Moje najpiękniejsze kobiety są wreszcie ze mną…- uśmiecha się szeroko.
-Silver, córciu...- mówi całując ją w czółko, a ona łapie za jego grzywkę, która spada jej na twarz.
-Ał!!!- mówi Harry i próbuje wyswobodzić swoje włosy z jej małych paluszków.
Biorę nosidełko i razem z Harrym idę do garedroby, gdzie wszyscy siedzą. Lou się uśmiecha, gdy mnie widzi. Chłopaki krzyczą zaskoczeni, tulą mnie i witają się.
-Czy to jest Silver?!- pyta Niall.
-Nie Nialler, mam inną córkę...- śmieję się.
Harry jakoś radzi sobie ze wyswobodzeniem swoich włosów z dłoni małej, ale kilka pozostało. Mała wierzga nóżkami i śmieje się.
-Da!- piszczy, a wszyscy wybuchają śmiechem.
Harry promienieje, a z jego twarzy nie może zniknąć uśmiech. Całuje i kołysze małą. Siadam na oparciu kanapy, gdy podnosi wzrok na mnie i uśmiecha się szeroko.
-Gdzie jest mama?- pyta Harry, a ona szuka mnie wzrokiem.
-Ma!- piszczy.
-Pięknie...- mówi Harry całując jej nosek, ale mając wzrok wlepiony w moje oczy.
-Chodź do wujka Zayna!- śmieje się mulat i zabiera małą z jego ramion.
Harry na początku nie chce jej dawać, ale Zayn patrzy na niego... Nie wiem... Znacząco.
-Masz jeszcze jedną księżniczkę...- mówi Louis.
-Nie zapomniałem.- mówi podchodząc do mnie.
Bierze mnie na ręce i wychodzi z garderoby.
-Nie za głośno tam!- krzyczy Niall, a wszyscy zaczynają się śmiać.
Znam tę drogę, wiem, gdzie mnie prowadzi.
Wchodzi po schodkach na scenę i sadza mnie na niej, siada obok oplatając mnie nogami w biodrach. Po prostu się do niego przytulam, najmocniej jak mogę.
-Nie wyobrażasz, jak bardzo tęskniłam...- mówię.
-Co noc mi się śniłaś...- mówi Harry całując moje czoło.-Nie mogłem przeżyć tej rozłąki... To było zdecydowanie zbyt długo... Miesiąc... Boże...
Jego serce biło mocno, bardzo, a ciepło mnie przyciągało bardziej i bardziej.
-Grace...- mówi Harry.
Podnoszę wzrok na niego.
-Ty i Silver jesteście dla mnie najważniejsze...
Uśmiecham się.
-Kocham Cię...-szepczę.
On uśmiecha się szeroko.
-Tęskniłam za tym uśmiechem...- mówię dotykając delikatnie jego ust palcem i dołeczków.
-Gdzieś to przeczytałem...- mówi całując mój nos.
-Ile chcesz zostać?- pyta wpatrując się w moje oczy.
-Jak najdłużej...- mówię z uśmiechem.-A tak na serio to myślałam o tygodniu może 1,5 tygodnia.
Uśmiecha się i całuje mnie namiętnie. Wplątuję palce w jego włosy i zaczesuję je do tyłu. Czuję, że jego palce zacieśniają się na moich plecach i przysuwają bliżej i bliżej siebie. Uśmiechamy się, gdy nasze języki dotykają się. Moje dłonie głaszczą jego policzki i ciepłe uszy. Teraz właśnie czuję, że tworzymy jedną całość. Ja i On. Ja i Mój Chłopak. Ja i Harry.
-Kocham cię...- szepcze mi w usta.
Daję mu kolejnego całusa.
-Ja ciebie też...- szepczę.
Przytulam się do jego torsu i siedzę tak póki odchrząknięcie nie ocuci mnie ze stanu czystego szczęścia.
-Grace...- zaczyna Louis.
-Hm?- pytam.
-Ona chyba zrobiła kupę...- mówi cicho, a ja zaczynam się głośno się śmiać.
-Już idę...
Całuję szczękę Harry'ego.
-Tato... Chyba musisz nauczyć wujków jak zmieniać pieluchę...
Hazz chichoczę.
-Chyba tak...- przyznaje mi rację.
Wstajemy, a Harry bierze mnie na ręce.
-Po co mnie niesiesz?- śmieję się.
-Bo jesteś moją królową, a królowe nosi się na rękach...
Uśmiecham się szeroko i znów całuję jego szczękę.
Wchodzimy do garderoby.
-Proszę państwa, przyszedł ekspert od zmieniania pieluch.- mówię z uśmiechem.
Harry kładzie mnie na kanapie i daje całusa, po czym zabiera się do zmiany pieluszki Silver.
-Fuuu!!!- mówią nagle wszyscy czterej.
-Jesteście beznadziejni...- mówi Hazz z uśmiechem i kontynuuje zmianę pieluchy.
-Powinniście mieć dzieci...- mówię.- Nie mówilibyście: Fuuu!!!
Oni zaczynają się śmiać. Hazz zręcznie zapina małej śpioszki i bierze ją na ręce.
-Przyjemnie, prawda?- pyta Hazz Silver, a ona się uśmiecha.
-Ma identyczne oczy, jak ty Grace...- mówi Louis.
-...ale uśmiech Hazzy...- dodaję z uśmiechem.- I dzięki Bogu... Wyrwie tym niejednego faceta.- dodaję, a Harry zaczyna się śmiać.
-Jakiego faceta?- mówi Silver do ucha.-...żadnych facetów przed czterdziestką... co ta mama mówi...
Silver spogląda na mnie.
-Ma!- piszczy.
Uśmiecham się szeroko.
Paul wchodzi do garderoby.
-Chłopcy musicie się szykować...- mówi z uśmiechem.
Chłopaki przebierają koszulki i mają robione fryzury, podczas gdy ja i moja mała córka chodzimy za kulisami i oglądamy wszystko. Wychodzimy na miejsca, gdzie na koncercie będziemy oglądać chłopaków. Arena zapełnia się, a kilka fanek mnie zauważa i macha do mnie piszcząc. Pokazuję z uśmiechem, żeby były ciszej. Podchodzę do nich.
-Hej! - mówię, a jedna z nich zaczyna płakać.
-Co jest?- pytam.
-Nie wierzę, że macie dziecko... Taką śliczną dziewczynkę...
-Ja czasami też w to nie wierzę...- mówię całując czółko Silver.
-Zazdroszczę ci Grace...- mówi druga zaczepiając Silver.- Zazdroszczę wszystkim wam... Eleanor, Perrie, Danielle, macie najwspanialszych chłopaków na świecie...
-Jesteśmy tego świadome...- mówię z uśmiechem.
-Jak to jest być dziewczyną Hazzy?- pyta inna.
-On i Silver są dla mnie najważniejszymi osobami na świecie... A Harry jest najbardziej romantycznym i kochanym człowiekiem... Wy znacie go z muzyki, z piosenek, które pisze i wykonuje, ale nie widziałyście go gotującego naleśniki w domu w fartuchu z batmanem, czy gdy np. siedzi jak normalny chłopak i ogląda tv. Jest taki normalny i przez to dla mnie cholernie wyjątkowy.
-Naprawdę ma taki fartuch?- pyta jeszcze inna.
-Tak, dostał go od Nialla na święta. Ile zostało do koncertu?- pytam dziewczyn.
-30 minut...- mówią.
-Grace?- pyta jedna dziewczyna.
-Tak?
-Zamierzasz być panią Styles?- pyta mnie.
Spoglądam na jej policzki popisane "1D". A na moich muszą się pojawić rumieńce.
-Małżeństwo to sprawa na całe życie i nie myślę o tym, poza tym jestem zbyt młoda na małżeństwo i to będzie decyzja Harry'ego, czy wybierze mnie, czy kogoś innego.
Uśmiechają się.
-Całkowicie uważamy, że Harrace jest wspaniałe.
Uśmiecham się szeroko i żegnam się z nimi.
Małżeństwo.
Skąd ten pomysł?
Jesteśmy zbyt młodzi...
Wchodzę do garderoby, a Niall przejmuje opiekę nad małą. Harry zakłada koszulkę i uśmiecha się.
Hazz mocuje się z zawiązaniem swojej bandanki na głowie.
-Schyl się...- mówię i nakładam mu bandanę jak zawsze.
-Tylko ty tak umiesz...
-No jasne...- mówię i uśmiecham się.
Chłopaki puszczają muzykę, żeby rozgrzać się przed występem, ale okazuje się, że w ich radiu została płyta BMTH. Mała wzdryga się na mocne brzmienie.
-Mówiłem, żebyście wyjęli...- krzyczy na Louisa Niall.-Dziecko się wystraszyło.
Louis ścisza i unosi ręce w obronnym geście.
Silver piszczy i wierzga nogami. Louis i Niall spoglądają na siebie i Louis podgłaśnia.
Silver chyba próbuje śpiewać, jak Sykes (wokalista BMTH). Jej ga-ga, ma, du-du przypominają, jakby śpiew...
Wszyscy wybuchają śmiechem.
Harry obejmuje mnie od tyłu.
-Wiem, co ma jeszcze po tobie...- mówię mu do ucha.
-Hm?
-Zamiłowanie do śpiewania...
On chichocze i całuje mnie w policzek.
***

Miłego czytania!