sobota, 12 listopada 2016

Historia Zayn'a 3/3



-Dobrze się wczoraj bawiłeś?- pytam równocześnie z nim pytającym o to samo. Uśmiecham się pod nosem, on się autentycznie zawstydza i opuszcza lekko głowę.
-Zacznij, proszę…- podnosi na mnie wzrok i czeka na odpowiedź.
-Wczoraj było bardzo miło, już dawno nie pamiętam imprezy, na której bawiłabym się tak dobrze biorąc pod uwagę, że była to impreza „z pracy”- robię cudzysłów w powietrzu.- Była dobra muzyka, coś dla mnie, fajni ludzie… Twoi znajomi byli bardzo otwarci i to też mi się podobało. Nie było krępujących sytuacji ani siedzenia w grupce.- mówię, na co Zayn uśmiecha się szerzej. Wręcz zaczyna chichotać.
-Powiedziałam coś nie śmiesznego?- uśmiecham się nie rozumiejąc jego zachowania.
-Wiesz właściwie nie, mówisz rzeczy, których inni ludzie nie zauważyli, nawet moi najlepsi przyjaciele. Na pierwszy rzut oka widzę, że jesteś naprawdę bystra i inteligentna. Strasznie się cieszyłem, że na imprezie pojawili się ludzie, którzy pracowali na mój sukces, bo bez cienia wątpliwości mogę stwierdzić, że moja autobiografia dzięki wam stanie się naszym wspólnym sukcesem.- mówi, na co przytakuję mu.
-Bez twojej zawiłej historii nie byłoby takiego materiału na książkę…- mówię, a z jego twarzy schodzi uśmiech.
-Wolałbym, by to wszystko było prostsze… Moje życie, moja kariera. Wszystko.- mówi.
-Co masz na myśli?- pytam, ale po chwili zastanawiam się, czy w ogóle powinnam.
-Czytałaś moją książkę od początku do końca?- pyta.
-W trakcie korekty, może nie całkowicie ze zrozumieniem, ale twoje życie było naprawdę pokręcone.- mówię do niego, na co on zdecydowanie mi przytakuje.
-Wiele razy się zastanawiam, po co zdecydowałem się na X-Factor…- mówi, na co wcinam mu się.
-Jak po co? Gdyby nie to nie miałbyś czterech przyjaciół, ale i twoja kariera mogłaby się nie rozwinąć do stopnia, o którym marzyłeś…- stwierdzam.
-Ale zmarnowałem tyle czasu robiąc coś, co mnie nie kręciło… A o to chodzi w muzyce, by cię niosła, żeby znajdować kolejne inspiracje…
-Tam tego nie miałeś…- wnioskuję.
-Nie, Aimee nie miałem…- mówi.
Zapada między nami cisza, a ja wolałabym, by rozmowa odbywała się trochę w bardziej przyjaznych warunkach.
-Ale najważniejsze, że teraz jest dobrze…- mówię.
-Zdecydowanie, to co teraz robię jest dla mnie niesamowite i niezwykle inspirujące. O to chodziło mi od początku…- stwierdza z uśmiechem.
-Teraz może znalazł się czas na odetchnięcie i może znalezienie kogoś bliskiego…- mówię uśmiechając się, na co on chichocze.
-Jak na razie nikogo nie szukam. Byłem w dobrym związku, ale ja chyba nie potrafię dobrze traktować dziewczyny. Z Perrie byłem bardzo długo, ale nie potrafiłem chyba powiedzieć jej wprost, że w pewien sposób przytrzymuje mnie i nie pozwala mi rozwinąć całkowicie skrzydeł. Wiem, że ma teraz do mnie o to żal, ale z tego co widzę w gazetach to ma jakiegoś chłopaka i cieszę się, że długo nie zwlekała z odnalezieniem kogoś sobie.- mówi.
-Słuchałam jej piosenki, właściwie siostra mi ją puściła i tak sobie trochę posłuchałam słów i się zmieszałam…- mówię szczerze z uśmiechem.
-Ich ostatni singiel hm?- Zayn się uśmiecha.- Mam nadzieję, że nie uwierzyłaś we wszystko?- odpowiada zaczepnie, na co zaczynam się śmiać.
-Nie, nie…- odpowiadam. Podnoszę wzrok na widok falującej wody i słońca.
-Zauważyłaś wczoraj, że cię podrywałem?- pyta Zayn, na co podnoszę na niego wzrok i zaczynam się śmiać.
-A robiłeś to?- unoszę brwi.
-No, robiłem…- uśmiecha się.- Byłem bardzo wylewny, szczególnie pod koniec imprezy…- mówi.
-W ciągu ostatnich 2 tygodni 17 razy słyszałam, że się komuś spodobałam, więc chyba zrobiłam się odporna…- stwierdzam, na co on otwiera szeroko oczy.
-Aż tyle?- zaczyna się śmiać.
-Ostatnio faceci napalają się mega na dziewczyny, które widzą pierwszy raz… Np. u mnie w pracy ostatnio przyjęto pięciu stażystów. Czterech z nich podrywało mnie pierwszego dnia, a piąty zachował resztki godności i zrobił to drugiego.- zaczynam się śmiać.- Zaczynam wątpić w mądrość facetów.
Zayn znów się ze mnie śmieje i proponuje byśmy przeszli się trochę po parku. Rozmawiamy o mojej pracy, wypytuje mnie o nią, o moje plany, o Ashley, także o moje życie towarzyskie. Jest niezwykle miły i w pewnych momentach naprawdę szczerze czuję ochotę, by nie przerywać rozmowy. Dziwne to dla mnie uczucie, ale dziwnie pozytywne. Zayn opowiada mi o swoich latach dziecięcych, o rasizmie, o jego stosunku do religii, czy choćby tego, jak był i jest szykanowany a propos tego, w co wierzy. Robi mi się smutno na myśl o braku tolerancji w dzisiejszych czasach. Nie wiem ile siedzimy w parku i rozmawiamy, ale zdążyliśmy zjeść watę, wypić kawę i obejść Central Park dookoła, co jest nie lada wyczynem. Jedna sytuacja daje mi do myślenia o jego zachowaniu prywatności. Grupa dziewcząt w wieku licealnym szła alejką parku, a Zayn w odpowiednim momencie opuścił głowę w dół i minęliśmy je niezauważeni, tym bardziej on. Opowiadał mi o sławie i show biznesie, który nie jest tak pozytywny i kolorowy, jak te wszystkie okładki, na których występuje i pozuje. Nawet nie wiem, kiedy zapada zmrok. W parku zapalają się lampy, które świecą delikatnie rozświetlając dróżki w parku. Wciąż z nim rozmawiam i wciąż jest o czym rozmawiać. Moja siostra przerywa nam w pewnym momencie pytając czy nie zaginęłam, bo zaczęła się martwić. Wówczas zdaję sobie sprawę, że jest już późno i decyduję się wracać do domu.
-Odwiozę cię…- mówi Zayn, na co zaczynam się śmiać i dziękuję mu.
-Nie trzeba, niedaleko jest postój taksówek i nie mam daleko do domu…- mówię.
-Aimee, nie odmawiaj mi…- uśmiecha się.- Chciałbym cię odwieźć do domu…- dodaje, na co ja wzdycham cicho i zgadzam się na jego propozycję. Sprawiam mu tym wielką przyjemność. Idziemy w stronę parkingu, gdzie czeka na niego jego wypasiony SUV, jeden z najnowszych modeli. Siadam po stronie pasażera i Zayn szybko rusza. Pyta mnie jak dojechać, na co w czasie drogi mówię mu gdzie ma skręcić itp. Gdy zatrzymujemy się pod moim blokiem, odpinam pasy i przekręcam się lekko w jego stronę.
-Wiesz to był naprawdę miły dzień, znalazłeś mój telefon, oddałeś mi go, kupiłeś mi watę, kawę…- wymieniam, na co on się uśmiecha i patrzy głęboko w moje oczy.
-Dzięki, że nie uciekłaś Aimee, bałem się tego.- mówi poważnie.
-Nie ma się czego bać…- uśmiecham się.- Chyba będę leciała, siostra na mnie czeka…- mówię mu, na co lekko kiwa głową.
-Powtórzymy to prawda?- pyta, na co uśmiecham się.
-Mam nadzieję.- odpowiadam i łapię za uchwyt otwierający drzwi auta.
-Aimee…- mówi, na co odwracam się i momentalnie, naprawdę nie wiem kiedy:
Zayn przykłada usta do moich ust. Robi to w bardzo nieśmiały, niezdecydowany sposób i dziwnie się czuję, gdy to robi. Ale dziwnie i pozytywnie zarazem. Przekręcam się w jego stronę i odwzajemniam pocałunek. Impuls? Wdzięczność? Wreszcie nikt mi nie proponuje od razu łóżka, a najpierw rozmawia, a potem zwyczajnie całuje. Dawno czegoś takiego nie otrzymałam od mężczyzny. Uchylam lekko usta i przykładam dłoń do jego twarzy lekko pokrytej zarostem, a on przysuwa się bliżej, co robię i ja. Nie ma tu drapieżności, a jakby poznawanie siebie, reakcji, emocji. Nie wiem ile czasu tak tkwimy, ale to jest coś wyjątkowego… Odsuwamy się od siebie i zapominam, że Ashley na mnie czeka. Zostaję z nim w aucie i znów rozmawiamy. Czuję, że go rozumiem i naprawdę coś we mnie drgnęło. Wreszcie. 



 Pamiętajcie o nowej autobiografii Zayna - WARTO!!!

LINK:


piątek, 4 listopada 2016

Historia Zayn'a 2/3



Rankiem budzi mnie dźwięk porannego programu śniadaniowego, moja siostra siedzi na kanapie i macha mi z niej widząc, że przewracam się na drugi bok.
-Która jest godzina?- pytam.
-Po 10:00…- żuje coś i przełącza kanał.- Zrobiłam kawę, życzysz sobie?- pyta wstając z kanapy.
-Nalej mi… Ale jestem zmęczona…- marudzę, na co ona uśmiecha się.
-Jak się wróciło tak późno, to co tu się dziwić…- mówi, na co uśmiecham się pod nosem
-Dawno nie byłam na tak udanej imprezie…- mówię i wstaję ze swojego łóżka. Narzucam na plecy szlafrok i zawiązuję go. Przeczesuję włosy i idę do kuchni.
-A jak Zayn Malik?- pyta Ashley.
-Fajny chłopak…- mówię, na co Ashley unosi brwi na moje słowa.
-Tego już dawno nie słyszałam czegoś takiego od ciebie o chłopaku…- mówi, na co ja podnoszę kubek do ust i marszczę brwi na temperaturę kawy, parzy mi język.
-Przesadzasz…- mówię i dmucham w kubek.- Spałaś jak przyszłam?- pytam.
-Nie, rozmawiałam z Molly.- mówi siostra i znów bierze coś do ust. Wiecznie głodna.
-O właśnie…- przypomina mi się.- Gdzie jest mój telefon?- pytam, na co moja siostra wzrusza ramionami w niewiedzy.- Jak wróciłaś nie używałaś go, tylko od razu toaleta i łóżko.
-Pewnie jest w torebce.- mówię i okrążam wyspę kuchenną idąc w stronę torebki, która leży na szafce w przedpokoju. Wzdycham cicho i zaczynam ją przeszukiwać, marszczę brwi nie znajdując jej w miejscach, gdzie ZAWSZE jest. Szukam dalej, szukam i szukam, ale nigdzie. Zostawiam torebkę i idę w stronę mojego łóżka, gdzie podnoszę kołdrę, materac, poduszki, wszystko… Nie ma go.
-Ashley na pewno go nie używałam?- pytam ją.
-Na pewno.- mówi i patrzy na moją zmartwioną minę.
-Nie mogę go nigdzie znaleźć…- mówię nim zdąża mnie zapytać.
-Może w płaszczyku?- mówi, sprawdzam go i z coraz większym zdenerwowaniem chodzę po mieszkaniu. Ashley dzwoni ze swojego numeru, ale żaden dźwięk nie unosi się w mieszkaniu, a tryb głośny zawsze mam włączony.
-Znasz numer do Suzy?- pyta mnie siostra na co kiwam głową i biorę jej telefon i wykręcam go do koleżanki. Odbiera zaspana, ale i równie przerażona, bo mój telefon to świętość i każdy w redakcji to wie. Mam tam wszystko i nie mógł tak po prostu się zgubić, chyba, że gdzieś mi wypadł. Suzy proponuje przejechanie się do klubu, gdzie wczoraj byłyśmy i poszukanie gdzieś w loży, czy na górze, gdzie siedziałyśmy z gwiazdą wieczoru. Mało co pamiętam ze wczorajszego wieczoru, na którym naprawdę zabalowałam. Ubieram się w dżinsy i koszulkę, na plecy narzucam bluzę dresową i proszę, by Suzy zadzwoniła na numer mojej siostry, jak będzie pod budynkiem. Czekając na przyjazd koleżanki przeszukujemy z Ashley mieszkanie wzdłuż i wszerz. Nawet sprawdziłam w śmietniku w łazience. Jestem zdesperowana. Telefon to wszystkie kontakty z klientami, wszystkie pomysły, robocze wersje poprawek. 90% mojej całej pracy jest w tym małym urządzeniu. Siostra stara się mnie uspokoić, ale jestem prawie stuprocentowo pewna, że go nie znajdę, a to oznacza naprawdę duży ból i więcej pracy w najbliższych tygodniach. Suzy puszcza strzałkę, więc zjeżdżam na dół i gdy wsiadam do jej auta patrzy na mnie ze smutkiem.
-Masz świadomość, że możesz go nie znaleźć prawda?- pyta mnie, na co ja kiwam głową i zapinam pasy. Droga zajmuje nam niecałe 20 minut w czasie których praktycznie nic nie mówimy. Dojeżdżamy i szybko wchodzimy do klubu. Śmierdzi tu papierosami, alkoholem i dwie osoby sprzątają.
-Dzień dobry!- odzywa się Suzy, na co mężczyzna i kobieta się odwracają, by zobaczyć, kto zawraca im głowę.
-Zamknięte.- mówi mężczyzna. Idziemy trochę do przodu i widzimy naszą lożę, jest jeszcze brudna, więc idziemy w tamtą stronę i wypatrujemy pod fotelami telefonu, ale nigdzie go nie ma. Siadam zrezygnowana na fotelu, gdy otwierają się czarne drzwi i ukazuje się kobieta, która jest tu kierownikiem, rozmawia ona z mężczyzną o śniadym kolorze skóry łudząco podobnym do… kuzyna Zayn’a?
-W czymś mogę paniom pomóc?- pyta kobieta, na co Suzy odpowiada.
-Koleżance zgubił się wczoraj telefon i szukamy go, bo jest bardzo ważny…
-Nie znaleźliśmy tutaj nic…- mówi.
-Właściwie…- odzywa się mężczyzna.- Czy to nie był złoty I-Phone w jaskrawo różowym etui?- pyta, na co moje nadzieje zaczynają się wreszcie unosić.
-Tak, tak, tak, to właśnie ten…- mówię z przejęciem.- Widziałeś go gdzieś?
-Zgubiłaś go na górze, jeśli dobrze pamiętam i jedna osoba z ekipy przyjaciół Zayn’a znalazła go. Zastanawialiśmy się czyj może być, ale nikt go nie szukał. Miałem mówić pani…- zwraca się do stojącej obok niego kobiety.-… że znaleźliśmy telefon…
-Boże, całe szczęście, a możesz nam podać kontakt do tej osoby?- pytam, na co chłopak kiwa głową.
-Właściwie poczekajcie ja zadzwonię do tej osoby, o której myślę i umówię was, hm?- pyta, na co je bezzwłocznie kiwam głową. Wzdycham z ulgą i siadam na fotelu, podczas gdy chłopak idzie do pomieszczenia obok. Rozmowa zajmuje mu kilka minut i wychodzi z lekkim uśmiechem na twarzy.
-Załatwione…- mówi.- Umówiłem was koło Statuy Wolności, po wschodniej stronie są takie ustronne ławki. Kolega powiedział, że o 15:00, byś była, przyniesie telefon.
Uśmiecham się szeroko na słowa chłopaka i gorąco mu dziękuję. Suzy mówi, że to cud, bo takie telefony bardzo rzadko się odnajdują. Podaje mi godzinę i proszę ją, by zawiozła mnie na miejsce, a stamtąd mam niedaleko do domu, bo kilka przecznic, więc dam sobie radę bez transportu. Suzy się zgadza i jeszcze na pocieszenie kupuje mi herbatę w Starbucksie. Wysiadam na parkingu, a koleżanka pyta mnie, czy może nie powinna zostać, na co z uśmiechem przeczę jej słowom i każę jej jechać do domu. Idę przez park znaną mi trasą i mijam fontanny, na które uwielbiamy patrzeć z Ashley letnimi wieczorami. Mija mnie grupa przedszkolaków, para zakochanych i szczebioczące do siebie przyjaciółki. Ze spokojem podążam drogą chcąc jak najszybciej podziękować znalazcy i wrócić do domu z moim drugim sercem. W sensie użyteczności, a nie miłości, bo aż taka nie jestem :D. Siadam na wskazanej ławce i popijam herbatę oglądając dookoła siebie piękne widoki. Nie mogę się nadziwić. Nowy Jork miasto cywilizacji, rozwoju, mieszanki narodowej, a potrafi zachować unikatowość i nie zanika tu magia przyrody. Nie wiem, która jest godzina, a stwierdzam, że spokojnie będę siedzieć i znalazca przyjdzie. Zamyślam się nad wielkością pracy, co muszę zrobić, co i jak, z kim się muszę skontaktować. Obok mnie siada ktoś. Bardzo gwałtownie nagle. Można śmiało powiedzieć, że się przestraszam. Przenoszę wzrok na zakapturzonego mężczyznę i nie wiem co powiedzieć, gdy widzę kto jest moim wybawicielem.
-To ty znalazłeś mój telefon?- pytam upewniając się.
-Od razu wiedziałem, że to twój, bo tak kurczowo trzymałaś go na imprezie, że nie mogłem go nie znaleźć, jak go zgubiłaś…- uśmiecha się szeroko. Ma naprawdę ładny uśmiech. Zaczynam się zastanawiać nad sensem jego słów, ale szybciej mi zadaje kolejne pytanie, nim zdążam wywnioskować pewne kluczowe rzeczy.
-Zestresowałaś się jego brakiem, hm?- pyta mnie Zayn podając mi telefon.
-Nawet nie wiesz, jak bardzo, mam tam tyle dokumentów do pracy, bez nich to jak bez ręki lub nogi…- mówię i wstaję z miejsca, na co chłopak robi się zdezorientowany.
-Miałem nadzieję, że trochę pogadamy…- mówi, na co uderzają mnie jego słowa.
-Pogadaliśmy…- uśmiecham się, na co on niedowierza.
-Za znalezienie telefonu powinnaś mi poświęcić chociaż 30 minut swojego czasu…- mówi unosząc brew.
-A jak cię zobaczy jakaś fanka?- pytam, na co on wzdycha cicho.
-To trudno, zakamuflowałem się.- mówi.- Nawet jakby mnie paparazzi zobaczyli to byłoby to nieważne. Spotkałem się z fajną, ładną, błyskotliwą i inteligentną dziewczyną i nic mnie nie obchodzi… - mówi pewnie i patrzy na mnie.- Usiądź Aimee, chcę cię poznać.- mówi, na co stoję i patrzę na niego wryta. Nie wiem, kiedy ostatnio mężczyzna powiedział mi takie miłe rzeczy.
-Dobrze…- zgadzam się z uśmiechem i siadam obok.
Odwzajemnia to pięknym uśmiechem, naprawdę pięknym. 

 Pamiętajcie o nowej autobiografii Zayna- WARTO!!!
LINK: