środa, 29 stycznia 2014

Rozdział 17



Tydzień później…
Obudziłam się rankiem… Wielkie łoże w moim domu w Londynie, wydawało się zbyt duże jak dla jednej osoby. Lepiej by było, gdy spały w nim dwie osoby…
Niestety…
Harry jest podczas dwutygodniowej trasy po USA. A ja siedzę w domu i się nudzę. Sean wrócił dziś w nocy z wakacji. Elliot śpi w łóżku w pokoju gościnnym. Zawożę go dziś do Newcastle. Nałożyłam ulubione dresy i zeszłam na dół, przyrządziłam śniadanie. Na dworze była dupna pogoda, padał deszcz, było zimno… Nienawidzę takiej pogody…
Zalałam dwa kubki kawą, a jeden herbatą truskawkową. Jajecznica dochodziła na patelni, zamieszałam ją. Wyłączyłam gaz. Nałożyłam sobie porcję, zjadłam i wypiłam kawę.
Patelnię z jajecznicą przykryłam talerzem, by nie wystygła. Przebrałam się w kostium dla motocyklistów, nałożyłam kask, wzięłam klucze do warsztatu. Chodź padał deszcz, to podczas takiej pogody najlepiej się jeździ. O tak…
Stałam na światłach, gdy tylko zapaliła się zielona lampka ruszyłam z piskiem opon. Po chwili dojechałam i zaparkowałam motor pod dachem. Otworzyłam ciężkie, czerwone, metalowe drzwi rozsuwając je na prawą i lewą stronę. Zabrałam się za naprawianie dwóch motorów. Te po dwóch godzinach były jak nowe. Ktoś zapukał w drzwi. Wyszłam z zaplecza i zamarłam.
-Tak myślałem, że ciebie znajdę kotku…- powiedział kojącym głosem.
-Co ty tu robisz?
-Ja? Przyszedłem oglądnąć motor…
-Masz już jeden…
-Chcę drugi…
-Mam ci je pokazać?
-Wystarczy, że pokażesz co masz pod kombinezonem…
Zbliżał się niebezpiecznie blisko, kierowałam się tyłem w stronę zaplecza.
-Boisz się?- spytał z uśmiechem.
Przywarłam całym ciałem do ściany. Złapał moje ręce i skutecznie przytrzymywał. Złapał za zamek kombinezonu, wyrywałam się, ale był strasznie silny. Zamek zjechał do poziomu bioder, a Blake ściągnął ze mnie górę. Wyrywałam się jak mogłam… Czułam jak jego palce wędrują pod moją koszulką, dotknęły zapięcia od stanika. Jego druga dłoń robiła wielką dziurę w moich nadgarstkach. Bolało jak cholera. Usłyszałam warkot mojego samochodu, jęknęłam, ale Blake uciszył mnie przykładając dłoń do moich ust.
-Zamknij się…- powiedział.
Sean wszedł na zaplecze i gdy zobaczył o co kaman, rzucił się na Blake’a, skutecznie obezwładnił go i kopał w brzuch ile wlezie.
Zatrzymałam go.
-Przestań…- darłam się- Elliot patrzy…
Sean przestał.
-Nic ci nie zrobił?
Zaprzeczyłam.
-Weź Elliota stąd, ja muszę z gościem pogadać.
Posadził Blake’a na krześle i czekał aż wyjdę.
Elliot był przestraszony. Bardzo. Widziałam, że zaraz wybuchnie płaczem.
Poprawiłam kombinezon.
-Chcesz wrócić do domu?- spytałam.
Kiwnął niemrawo głową.
-Zaraz.
Wzięłam kluczyki.
-Bagaże są w samochodzie?- spytałam.
Kiwnął głową.
-Chodź jedziemy.
Wsiadłam na miejscu kierowcy i posadziłam z tyłu Elliota.
-Co on od ciebie chciał?
-To mój dawny kolega…
-Czemu Sean go bił?
-Bo on zrobił coś złego kiedyś i Sean go nie lubi…
Chłopiec trochę się uspokoił, a ja czułam jak moje nadgarstki silnie pulsują. Jeden zrobił się śliwkowy, drugi robił.
Po czterech godzinach zaparkowałam na podjeździe domu w Newcastle. Przywitałam się z mamą. Elliotowi wróciło dawne poczucie humoru. Mama zaprosiła mnie na obiad, ale odmówiłam. Pożegnałam się z bratem i ruszyłam w drogę powrotną do Londynu.

Gdzie jesteś?
Sean.
Wracam do Londynu z Newcastle, będę za kilka godzin.
Czekam w domu.

Włączyłam radio z myślą, że będzie lecieć coś ciekawego. Nie mogłam się skupić na jeździe, nadgarstki paliły, zjechałam na pobocze, wzięłam tabletkę przeciwbólową i popiłam ją wodą. W torebce miałam krem nawilżający do ust, a posmarowałam nim fioletowe sińce. Ruszyłam dalej, już nie bolało tak jak wcześniej, ale nadgarstki pulsowały. Gdy zaparkowałam pod domem, Sean otworzył drzwi i czekał oparty o framugę. Wjechałam do garażu i wysiadłam z samochodu. Weszliśmy do domu.
-Jesteś głodna?- spytał czule.
-Nie, jestem zmęczona, chyba pójdę spać.
Skierowałam się w stronę schodów.
-Grace?
-Tak?
-Dlaczego pojechałaś do warsztatu sama?
-Nie wiem, miałam taką potrzebę pobyć tam sama…
-Obiecaj mi, że nigdy sama już tam nie pojedziesz…
-Ale Sean…
-Nie wiem, co by się stało, gdybym nie przyjechał Grace…
Opuściłam głowę.
-Zrobiłeś mu coś?
-Nie, ale porozmawiałem z nim.
Kiwnęłam głową.
-Obiecaj…- powtórzył.
-Ale nie mogę… Jak ty będziesz zajęty czymś innym, kto się zajmie warsztatem.
-Wymyślę coś… Zatrudnię pracownika. Obiecaj mi Grace, że sama jechać tam nie będziesz…
-Sean…
-Grace…
-Dobrze.
-Obiecujesz?
-Obiecuję.
Uśmiechnął się lekko.
-Zrobię ci herbaty i zaniosę ci ją na górę.
Kiwnęłam głową i weszłam po schodach do łazienki. Zrzuciłam z siebie kombinezon i weszłam do gorącej wanny, przeleżałam w niej godzinę i wyszłam. Założyłam pidżamy i szlafrok, położyłam się do łóżka, wypiłam herbatę i zasnęłam.
Kolejnego dnia wstałam ze strasznym bólem głowy, ale to pewnie przez to mnie bolała, że moje zatoki były w pełni zapchane, nie mogłam wydmuchać nosa, psiknęłam sobie krople, było mi strasznie zimno. Wręcz się trzęsłam. Zeszłam na dół, Sean siedział na hokerze i pisał coś na laptopie.
-Co jest?- spytał.
-Chyba jestem chora.- powiedziałam przez nos.
-Słychać… Idź na górę, zrobię ci herbatę i śniadanie.
-Dziękuję.- powiedziałam i uśmiechnęłam się.
Wróciłam się do mojej sypialni i położyłam się do ciepłego jeszcze łóżka. Brat za 20 minut przyniósł mi kanapki z serem i pomidorem, do tego gorącą herbatę z cytryną. Zabrałam się za jedzenie. Po 10 minutach odłożyłam na szafkę pusty talerz i kubek. Włączyłam sobie Step Up na dekoderze, ale i tak po 30 minutach zasnęłam.
Obudził mnie dźwięk telefonu. Lucy.
-Halo?- spytałam odchrząkając.
-Co ty taka nie w humorze?
-Jestem chora.
-Dzwonię w sprawie tego konkursu…
-Zgadzam się…
Odetchnęła.
-Bardzo dobrze.
-Ale na próby czy coś na razie nie mogę chodzić, bo głowa mnie boli i mam katar, poza tym trzęsie mnie.
-Na razie muszę znaleźć jakiegoś choreografa, który podołał by się zadaniu.
-Racja.
-Dobrze, to ja się wszystkim zajmę, kuruj się, do zobaczenia.
-Papa.
Odłożyłam telefon i odpisałam Harry’emu na sms-a, który wysłał mi godzinę temu. Spojrzałam na swoje nadgarstki. Były fioletowe, jak namalowane. Pulsowały. Oglądałam dalszą część filmu, który po minucie się skończył i pokazały mi się napisy końcowe. Wybrałam kolejną pozycję filmu, ale nie zaczęłam jej w ogóle oglądać, bo zaraz zasnęłam. Śniło mi się, że jestem w jakiejś puszczy i ukrywam się za drzewem. Podglądałam całującego się Harry’ego z jakąś laską. Była ładna, na pewno ładniejsza ode mnie, miała długie blond włosy do pasa, kusą czarną spódniczkę i kremową koszulkę. Zauważyła mnie i zaczęła gonić i mimo wielkich szpilek dobrze jej szło, uciekałam przed nią. Skręciłam do jakiejś jaskini i czekałam aż pobiegnie dalej. Harry spokojnym krokiem szedł za nią i śmiał się.
-Po co ją gonisz?
-Podglądała nas.- powiedziała piskliwie.
-Ona jest nikim, nie zawracaj sobie nią głowy.
Wnet otworzyłam oczy, na dworze i w moim pokoju panowała ciemność. Sean rozmawiał z Leigh na dole. Zeszłam, by napić się czegoś, przywitałam się krótkim: Cześć. Zrobiłam sobie herbatę i wzięłam kubeczek jogurtu. Wróciłam do pokoju, położyłam się do łóżka. Rozmyślałam nad tym, co dzieje się w mojej głowie. Może w mojej podświadomości, Harry ma taki obraz, uwodziciel, łamacz serc.
Ona jest nikim, nie zawracaj sobie nią głowy.
Te słowa odbijały mi się przez cały czas, bolały… Psiknęłam sobie krople do nosa, poranna dawka pomogła, już po części mogłam oddychać.
Poszłam wziąć prysznic, potem przebrałam się z powrotem w pidżamy i położyłam się do łóżka. Zasnęłam.


Dodaję dziś, bo jutro może być totalna masakra ze mną... Wywiadówka... I mój tata ma wolne... Rozumiecie co to znaczy...

Rozdział wkrótce... Kocham was :****

niedziela, 26 stycznia 2014

Rozdział 16



Upiłam łyka z kieliszka i rozkoszowałam się smakiem wina.
-Smakuje ci?
-Bardzo…
-Cieszę się…- pokazał ząbki w uśmiechu.
Przygryzłam lekko, prawie niewidocznie wargę. Harry ukroił kawałeczek serka i delikatnie włożył mi go do ust. Musnął moje usta i przybliżył się do mnie, położył mi rękę na udzie, objął ramieniem, a jego dłoń wędrowała od biodra po pośladki. Zaczął całować moją szyję, a ja mimo tego, że go kocham nie jestem gotowa na tak wielki krok.
Ale…
Sprawiało mi to przyjemność jak podgryzał mi skórę na szyi, przymknęłam oczy i rozkoszowałam się pocałunkami, ciepłym oddechem chłopaka na mojej szyi… Podniósł twarz, na jego policzkach pojawiły się widoczne rumieńce. Zaczął mnie namiętnie całować. Oblizał moje usta.
-Wiesz co chciałem zrobić odkąd się poznaliśmy…
-Domyślam się, a…- nie dokończyłam.
Stał się brutalny, przeniósł mnie tak, abym okrakiem siedziała na jego kolanach, nie mogłam się oderwać od jego ust… były takie… takie… no takie… perfekcyjne…
-Harry…- chciałam powiedzieć mu coś ważnego, ale co brałam oddech by wypowiedzieć jakiekolwiek słowo  znów obdarowywał mnie pocałunkami. Zaczął ściągać moją koszulkę
-Harry, proszę…- powiedziałam, gdy oderwał się, by wziąć oddech, a zakryłam dłonią jego usta.
-Wiem co chcesz zrobić Harry, ale to jest za wcześnie…
Wziął moją dłoń ze swoich ust.
-Ale kochamy się…
-Tak, ale nie uważasz, że to jest za szybko, powinniśmy być pewni tego co do siebie czujemy…
-Ja ci ufam…
-Ja też ci ufam, ale to nie chodzi o zaufanie… Posłuchaj, ja przespałam się ze swoim dawnym chłopakiem dzień po tym, jak zaczęliśmy ze sobą być… i… rozstaliśmy się po miesiącu … i… ja przeżyłam z nim ten pierwszy raz… i… mam przeczucie, że jeśli „zaliczymy” nockę dziś to wszystko potem się rozwali Harry… ja po prostu się boję, bo czuję do ciebie coś wspaniałego i chcę, żeby trwało to jak najdłużej…
Zatkało go. Pogłaskałam go po policzku.
-Nie mam nic przeciwko pocałunkom, obściskiwaniu się czy coś, ale co do wiesz czego, to jeszcze nie…
-Jesteś inna.- powiedział.
-Nie rozumiem.- powiedziałam.
-Wszystkie dziewczyny, z którymi byłem były takie same, a ty jesteś inna.
Uniosłam brwi.
-Chodzi o to, że w przeszłości miałem dużo dziewczyn, ale głównie były to tygodniowe miłości, dla samego przespania się. A ty Grace… Jesteś inna… Dlatego się w tobie zakochałem… dlatego, że nie chodzi ci tylko o tak jak powiedziałaś: „zaliczenie” nocki, a o to, żebyśmy później zrobili to z miłości…
Uśmiechnął się.
-Powinienem cię przeprosić…
-Nie masz za co, naprawdę…
-Głupio mi…- podrapał się po głowie.
Musnęłam jego usta, teraz był znacznie delikatniejszy. Dokończyliśmy skromny posiłek i dopiliśmy wino z kieliszków. Byłam zmęczona, a Harry widząc, że mam ciężkie powieki, kazał mi iść się wykąpać. Wzięłam czystą koszulkę i spodnie w gwiazdki. Wzięłam gorący prysznic i umyłam głowę. Rozczesałam włosy i wyszłam z łazienki. Harry rozkładał kanapę, na łóżko i dopiero teraz zauważyłam, że ma na sobie tylko bokserki. Teraz mogę się na niego patrzeć bez końca, mogłabym spędzić resztę nocy patrząc na jego wyrobione mięśnie, tatuaże… o ludzie…
Nagle zadzwonił mój telefon i wyrwał mnie z odrętwienia. Wzięłam go z szafki i poszłam do kuchni.
-Halo?- spytałam.
-Cześć Grace, tu mówi Lucy.
-No hej, co tam?
-To ja się powinnam spytać…
-Ale w sensie?
-Jak Paryż? Kiedy wracasz?
-Jest świetnie, ale nie wiem kiedy wrócę, kochana…
-Słuchaj, bo jest sprawa…
-No?
-Dzwoniła do mnie profesor Jenkins.
-Serio?
-No i słuchaj, ona mi powiedziała, że słyszała o jakimś turnieju uniwersyteckim w tańcu…
Zaśmiałam się.
-Co?
-No i ona zaproponowała mi, żebyśmy zebrały grupę i pod koniec przerwy od szkoły zaczęły treningi.
-Ale… Ja nie umiem tańczyć…
-Co do tego się nie zgodzę, moja droga. Wymiatasz na dyskotekach.
-Ale to na dyskotekach… A tak przed publicznością… To głupie…
-Ale nie chciałabyś?
-Bo ja wiem…
-Do końca tygodnia musze powiedzieć Jenkins, czy się zgadzamy…
-Zadzwonię do ciebie jutro, albo po jutrze.
-Ok.
-Lucy?
-Tak?
-Ale chyba same tańczyć nie będziemy, prawda?
-No oczywiście, że nie, mam już 10 chętnych, ale sądzę, że zbierze się więcej dziewczyn.
Wzięłam głęboki oddech.
-Muszę pomyśleć, dobrze?
-Nie ma sprawy, ale zachęcam cię, to może być niezła przygoda.
-Ok., do zobaczenia.
-Na razie.
Weszłam do salonu, Harry leżał na kołdrze i patrzył coś na telefonie.
-Lucy?
-Tak…
-Gdzie same będziecie tańczyć?
-Nie same, prawdopodobnie weźmiemy udział w konkursie uniwersyteckim tańca.
Uśmiechnął się szeroko, pokazując ząbki.
-Seksownie…
Wywróciłam oczami.
Weszłam pod kołdrę, Harry tak samo. Wyciągnęłam rękę do wyłącznika i zgasiłam światło. Panowała cisza, podsunęłam się do Hazzy, wtuliłam się w jego klatkę piersiową, łóżko zaskrzypiało. Chłopak pocałował mnie w czoło i zaczął nucić jakąś piosenkę. Jej nuty całkowicie brzmiały jak kołysanka. Jeszcze raz pocałował mnie w czoło i zasnęłam.
Następnego dnia obudziłam się około jedenastej, przewróciłam się na bok, ale nikogo nie było koło mnie.
Harry…- zawołałam. Odpowiedziała mi cisza. Walizka chłopaka była otwarta.
Harry.- powtórzyłam.
Znów cisza.
Wstała z łóżka i poszłam do kuchni, na stole było przygotowane śniadanie, bułeczki z twarożkiem i pomidorem, obok parująca kawa. W szklanym wazoniku znajdowała się czerwona jak krew róża.  Biała kartka leżała obok.
Grace, musiałem jechać na próbę, koncert zaczyna się o 17:00, ale bądź wcześniej, na komodzie położyłem twój bilet i wejściówkę, powiedz ochroniarzowi, który będzie na tyłach, że jesteś ta od Harry’ego, wpuści cię. Do zobaczenia.
                                                             H.
Uśmiechnęłam się i zabrałam się za pałaszowanie śniadania. Postanowiłam, że pojadę na szybkie zakupy. Ubrałam się w dżinsowe spodnie 7/8, białą koszulkę na ramiączkach, sweterek i ulubione conversy w gwiazdki. Sięgnęłam po torebkę i narzuciłam dżinsową kurtkę. Wyszłam. Wsiadłam do taksówki, ta wiozła mnie przez kolejne aleje, aż zaparkowała na podjeździe dla taksówek pod Les Halles and Marais. Wysiadłam i weszłam przez szklane drzwi do środka. Zajrzałam do H&M tam zakupiłam koszulkę na ramiączkach z rysunkiem rekina ze Szczęk. Oglądnęłam komplet eleganckich ogrodniczek, ale zakupiłam tylko jedne. Zakochałam się w dwóch braletach na lato, więc również wydałam 100 euro na nie. Potem zaglądnęłam do innych sieciówek, a w jednej z nich kupiłam krótki niebieski kombinezon. Zaczęłam szukać czegoś co mogłabym ubrać na dzisiejszy koncert. Znalazłam dżinsową spódniczkę, którą chwilkę później nabyłam. Do tego postanowiłam ubrać białą koszulkę na ramiączkach i narzucić coś na siebie. Po dwóch godzinach znalazłam jeszcze sklep, który okazał się rajem. Buty, jakie tam sprzedawali były tak ładne, że kupiłam pięć par szpilek, dwie pary conversów i jedne emu.
Zostawiłam dziś chyba z 1000 euro, Sean mnie zabije. Ale cóż…
Dochodziła 14:00 gdy wróciłam do domu. Ubrałam się tak jak sobie założyłam wcześniej. Wyprostowałam włosy, nałożyłam błyszczyk na usta, zrobiłam kreski linerem i maznęłam oczy tuszem. Około 15:00 byłam gotowa. Spakowałam do torebki telefon i klucze. Spojrzałam się w lustrze. Chyba nie było źle. Wyszłam z mieszkania i zamknęłam je. Wsiadłam do taksówki, która zawiozła mnie pod arenę. Rozlegał się taki krzyk, że o boże. Podeszłam na tyły. Przy żelaznych drzwiach stali dwaj dwumetrowi mięśniacy, gdy zobaczyli, że do nich podchodzę jeszcze bardziej zagrodzili mi przejście.
-Nieupoważnionym wstęp wzbroniony.
-Ale ja jestem ta od Harry’ego.
-Grace Moore?
Kiwnęłam głową.
-Masz wejściówkę?
-Tak.
Podałam ją mężczyźnie.
-Proszę bardzo.
Otworzyli drzwi i wpuścili do środka.
-Garderoba chłopaków jest na końcu korytarza po lewej stronie.
-Dziękuję.
Uśmiechnęłam się.
Napisałam Harry’emu sms-a.
Jestem już na korytarzu.
Szłam powoli słysząc jak każdy rozmawiał w oddzielnych drzwiach. Gdy szłam i byłam w połowie otworzyły się drzwi, ale z nich wyszedł Calum z 5SOS.
Uśmiechnął się.
-Zgubiłaś się?- spytał.
-Nie…
-A jesteś z rodziny chłopaków?
-Nie…
-To kim jesteś?
-Dziewczyną…- nie dokończyłam, bo Harry zawołał: Gracie, nareszcie.
Uśmiechnął się.
-… Hazzy.- powiedział.
-Właśnie.
Harry podszedł i musnął mnie w czoło.
-Widzę, że poznałaś już tych debili…- zaśmiał się.
-Sam jesteś debil.- powiedział Ashton.
-Zamknij się…- powiedział Harry zaglądając do ich garderoby.
Złapał mnie za rękę i pociągnął gdzieś.
-Zabezpieczajcie się.- powiedział Michael.
Harry pokazał mu środkowy palec.
-Ślicznie wyglądasz…- powiedział.
Zaprowadził mnie na jakieś zaplecze.
Zaczęliśmy się namiętnie całować, moje ręce zagłębiły się w jego gęstych włosach. Gdy ktoś krzyknął: Widzieliście Harry’ego?
5SOS zaśmiało się głośno: Zaplecze sceny.
Harry zamknął drzwi na klucz.
Całowaliśmy się dalej.
Rozległo się głośne walenie w drzwi.
Hazz! Hazz! Jesteś tam?
Klamka chodziła w górę i w dół.
Kuźwa, zamknął się.- powiedział Louis- Zayn! Chodź tu.
Otwieraj Harry…- mówił Zayn, aż w końcu któryś kopnął drzwi i zatrzęsły.
-Otwórz im.- powiedziałam pomiędzy pocałunkami.
-Nie, jest dobrze tak jak jest, słonko.
Znów obdarowywał mnie pocałunkami, ale teraz przeniósł się na szyję. Przycisnął mnie do ściany.
Wnet metalowe drzwi wyleciały z zawiasów i z wielkim hukiem spadły na ziemię.
Louis, Zayn, Niall stali jak wryci, gdy nas zobaczyli razem.
Harry patrzył się na wgniecenia w drzwiach.
-Co wyście zrobili?!- krzyknął i zaczął się śmiać.
-GRACE?!!- powiedzieli wszyscy równiutko.
Zaśmiałam się.
-Hej…- pomachałam im.
-Ale… co… jak… ty tu… z Harrym… zaraz dostanę gorączki.- powiedział Louis.
Potem wybuchli śmiechem. Przybiegł menadżer chłopców.
-Kolejne drzwi do wymiany.- machnął ręką i poszedł.
-Co wy tu robicie?- powiedział Liam, który przybiegł- Grace co ty tu robisz?
-Odpowiem za ciebie, ok.?- powiedział Harry.
Splótł nasze dłonie.
-No chciałem wam to powiedzieć inaczej, ale wy jak zwykle zrobiliście rozróbę, więc, krótko mówiąc  jestem z Grace.
Chłopaki wybuchli śmiechem, zresztą Harry też.
-Wygrałem…- wydarł się Niall.
-Ale co?- spytałam.
-Wiedziałem, że przyjechałeś tu wcześniej, by zobaczyć się z Grace…- zwrócił się do loczka.
Louis spojrzał na Nialla.
-I co mamy ci teraz płacić?- spytał z sarkazmem.
-Tak, po 50 funtów od każdego.
-ILE?!- spytał Liam.
-50 funtów.
Jakaś kobieta zaczęła wołać Louisa i Liama.
-Już idziemy.- odkrzyknęli.
Dwójka pobiegła, a my wyszliśmy z zaplecza.
-Muszę ci przedstawić Lou…- powiedział i splótł nasze dłonie.
Siwa blondynka, uśmiechnęła się, gdy weszliśmy do garderoby. Wyłączyła suszarkę.
-Lou to jest Grace moja dziewczyna.
-Bardzo mi miło ciebie poznać… Harry wiele mi o tobie opowiadał.
-Mam nadzieję, że same miłe rzeczy…- powiedziałam i spojrzałam na Hazzę.
Ten uśmiechnął się i musnął mnie w usta.
-Muszę iść na chwilkę do Paula… Poczekasz tu na mnie?- spytał.
Kiwnęłam głową.
-Słyszałam, że studiujesz…
-Tak, jestem na drugim roku dziennikarstwa.
-A gdzie planujesz pracować w przyszłości?
-Jeszcze nie wiem, może jakaś gazeta informacyjna…
-Też chciałam być dziennikarką, ale doszłam do wniosku, że obcinanie włosów i ich układanie wychodzi mi lepiej.
Zaśmiała się.
Włosy Liama zostały zrobione. Jego miejsce zajął Louis.
-Nie żałuję, tyle, że czasami te durnie doprowadzają mnie do szału.
-Ej…- powiedział Louis.
-No powiedz, czy pryskanie się pianką do włosów na scenie jest normalne?
Słychać przez chwilkę  było tylko suszarkę.
-No może trochę nie, ale było fajnie.
Louis za chwilkę miał gotową fryzurę. Harry przyszedł przebrany.
Złapał mnie za rękę i prowadził gdzieś.
-Na żadne zaplecze nie idę.- powiedziałam.
-Nie tam cię prowadzę.
Weszliśmy po schodkach i ukryliśmy się za perkusją. Tam był multum dziewczyn z transparentami, cała hala brzmiała w rozmowach, pokrzykiwaniach.
-Lou weźmie cię na widownię, tam oglądniecie występ. Mam nadzieję, że ci się spodoba.
-Na pewno…
Uśmiechnęłam się i chłopak mnie namiętnie pocałował.
-Muszę iść, za chwilkę chłopaki z 5SOS wchodzą na scenę.
Kiwnęłam głową i zeszliśmy schodkami z powrotem na dół. Rzeczywiście, Calum, Luke, Mike i Ashton byli gotowi do wyjścia na scenę. Harry stanął obok Liama, a Lou wzięła mnie pod rękę. Wyszłyśmy bocznym wejściem i usiadłyśmy z boku. Support wyszedł świetnie, po 15 minutach na scenę wyszli chłopcy z One D. Harry uśmiechnął się praktycznie niezauważalnie do mnie. Chłopcy dali naprawdę niesamowite show i mimo, że słyszałam ich piosenki raz to przyznam że są świetne. W połowie Lou zabrała mnie do środka. Zrobiła mi i sobie kawę.
Zadawała mi pytania, na które odpowiadałam. Gdy chłopcy przyszli zmachani pół godziny później wszyscy zaczęli się zbierać.
-Nie wrócę z Tobą do mieszkania… Mamy jeszcze jeden wywiad…
Zrobiło mi się trochę przykro.
-Ale przyjdziesz dziś?
-Tak… W nocy.
-Będę czekała.
Harry odprowadził mnie do drzwi. Musnął moje usta i musiał iść.
Wyszłam przez drzwi i przeszłam na pobliski postój taksówek, a był on oddalony o kilometr. Więc w szpilkach piłowałam, żeby wrócić do domu. W połowie drogi lunął deszcz, więc ściągnęłam buty i zaczęłam biec po mokrym chodniku. Wsiadłam do taksówki, kierowca zawiózł mnie pod kamienicę. Weszłam do mieszkania i od razu nalałam sobie do wanny gorącej wody. Zrobiłam sobie gorącą herbatę i zaniosłam ją do łazienki, by w czasie wylegiwania się w wannie popijać gorący napój. Do tego w radiu puściłam płytę Damien’a Rice’a. Leżałam tak długo, póki woda nie wystygła. Rozczesałam mokre włosy, związałam je w warkocza. Ubrałam pidżamę i wpakowałam się do łóżka. Włączyłam sobie film na dvd. Zasnęłam oglądając go. Dopiero dzwonek do drzwi ocknął mnie. Loczek stał oparty o framugę.
-Jestem…- powiedział i uśmiechnął się.
Uśmiechnęłam się.
-Co oglądasz?
-Nic…
-Idź spać, ja zaraz przyjdę.
-Yhym.
Łóżko porządnie zaskrzypiało, wyłączyłam telewizor i wtuliłam się w poduszkę. Momentalnie wróciłam do snu.


Niedawno się obudziłam po imprezie Alice... Ach... Było świetnie. Mam nadzieję, że rozdział się podoba i ten poprzedni też. Komentujcie bo ostatnio coś wam słabo szło z tym. Rozdział w czwartek :***