piątek, 27 lutego 2015

Rozdział 85



Parkuję motor na podziemnym parkingu i jadę windą na górę. Pod drzwiami mieszkania stoją moi kumple. Louis, Zayn, Liam i Niall trzymają full alkoholu.
-Coś sądzę, że dobrze zrobiliśmy kupując tego tyle…- mówi Louis.
Otwieram drzwi i wpuszczam ich do środka. Na nich mogę liczyć.
Cały wieczór spędzamy upijając się nad moim losem, chłopaki mówią, że każdy z nich rozmawiał ze swoją dziewczyną, ale Eleanor powiedziała, że nie wie gdzie jest Grace, chociaż Louis wyraźnie słyszał jak się żegnały. Poza tym to przyjaciółki. Danielle, Perrie i Lily nie wiedzą, bo Grace nie kontaktowała się z nimi od kilku tygodni.
-Myślicie, że wynajęcie detektywa będzie dobre?- pytam dopijając szklankę whisky.
-Aż tak jesteś zdesperowany?- pyta mnie Liam.
Kiwam głową, czując, że pulsuje mi od alkoholu.
-Harry… Dla mnie to jest trochę niezrozumiałe… Ot tak znów powróciłeś myślami i uczuciami do Grace.-mówi Zayn, a chłopaki mu przytakują.
-Rozmawiałem z Justinem, zaczął bronić Grace, wytłumaczył jak to było z tym kontraktem…
-Serio?- niedowierza Louis.
-Serio… Zaczął mi mówić jak bardzo Kendall różni się od Grace i że nawet jeśli się zwiążę z Kendall to myśl o Grace wróci. Bo ja wciąż ją kocham.
-Czyli przez Justina…- podsumowuje Niall.
-Nie do końca…
Chłopaki poprawiają się na kanapie i fotelach, a Liam otwiera kolejną butelkę czystej wódki. Louis przekraja cytrynę i nalewa każdemu po szklance soku pomarańczowego.
-Jestem pijany, ale mówię wam całą prawdę. To jest niedorzeczne i absurdalne, ale śnił mi się ojciec Gracie.
-Coo?- mówią jednocześnie.
-Wyobrażacie sobie podróżować w podświadomości do sytuacji, w których występujesz i jesteś widzem jednocześnie?
Patrzą na mnie jak na durnia.
-Nie oszalałem.- mówię.
-Sorry, ale nie wierzę. Co ta dziewczyna ci zrobiła z głową.- śmieje się Louis.
-To nie jest śmieszne. Gdyby twoja Eleanor wyjechała zachowywałbyś się jak ja. Bo ją kochasz.
 Louis po chwili przyznaje mi rację.
-A Lucy?- pyta Liam.
-Jest w Australii i ona nigdy mi nie powie.- stwierdzam oczywistość.
-Ostetcznością może być Sean i jej mama.
-Byłem dziś u niego i u niej. Nic nie powiedzą.
-Gdzie ona mogła pojechać?- myślimy.
-A Paryż…- pyta Niall.
-…jeśli chciałby uciec, to na pewno w miejsce, gdzie Harry nie był z nią…- dodaje Zayn.
-Racja.- mówię.
-Paryż odpada.
-A LA?- pyta Louis.
-Wczoraj stamtąd przyleciałem.- mówię
-Ach no tak.- puka się Louis w głowę.
-Ten detektyw, to chyba dobry pomysł…
-Zadzwonię do niego rano…

(…)
Spałem na kanapie w salonie i moja szyja jest jak po cholernym wypadku. Biorę szybki prysznic i ubieram się. Na 13:00 jestem umówiony z detektywem w kawiarni niedaleko Trafalgar Square. Sięgam po kurtkę i nakładam na stopy sztyblety. Jadę samochodem i parkuję zaraz przed wejściem. Wchodzę do środka, a mężczyzna z którym się tu umówiłem macha do mnie. Uśmiecham się lekko i idę w stronę stolika. Przedstawiamy się sobie.
-Z jaką sprawą się pan do mnie kieruje?
-Nie ukrywam, że chcę, żeby to zostało tylko między nami.
-Oczywiście, wiem o tym tylko ja i pan.
Kiwam głową.
-Proszę pana…- zaczynam.- Moja była dziewczyna wyjechała z kraju i jest gdzieś, ukrywa się.
-Czy rodzina pana byłej dziewczyny, wie gdzie jest?
-Wie, ale tak jakby nie chcą mi powiedzieć, sądzą, że ona potrzebuje odpoczynku od naszych kłótni, a ja jej muszę po prostu wszystko wytłumaczyć. Ona im zabroniła mówić, więc nie mówią.
Mężczyzna zapisuje w notatniku wszystko.
-Przepraszam, ale czy mogę o coś zapytać?- pyta.
-Tak.
-Czy że tak powiem, nie dręczy jej pan?
-Nie, broń Boże. Mam jej do wyjaśnienia trochę spraw.
Detektyw uśmiecha się.
-Musiałem zapytać... Proszę o dane.
Podaję wszystko.
-Gdzie widział ją pan ostatni raz?
-W Nowym Jorku na wspólnym wywiadzie.
-Jest dziennikarką?
-Studentką, a w NY była stażystką.
-Gdzie studiuje?
- University Collage London.
-Ma jakieś bliskie przyjaźnie, kontakty?
-Tak. Lucy Cox i Eleanor Calder. Lucy to moja kuzynka.
Udzielam kolejnych niezbędnych informacji detektywowi.
-Umówmy się tak, panie Styles…
-Słucham.
-Przez następne dwa tygodnie będę szukał jak najwięcej informacji o pani Grace Moore. Mam nadzieję, że zdobędę takie, które będą pana satysfakcjonować.
-Fantastycznie.
-Ale bądźmy w kontakcie… Może panu się uda zdobyć informacje, które mi pomogą… Może zdarzy się coś, co będzie miało istotne znaczenie w poszukiwaniach.- mówi detektyw
-To się okaże.
-W takim razie, dziękuję za spotkanie.- mówię.
Mężczyzna wychodzi, a ja po telefonie Nialla postanawiam jechać do przyjaciela.
-Poszukamy w necie czegoś o niej…
-Już szukałem…
-A ja chyba znalazłem coś ciekawego…
-Szukałeś?
-Od rana… Spotkałeś się z tym gościem?
-Tak, zaczął też szukać informacji.
-W takim razie przyjeżdżaj będziemy szukać na dwa komputery.
Śmieję się.
-Dobra już jadę.
Płacę za kawę i idę do samochodu. Stoję w korku jakąś godzinę i piszę sms-y z Louisem, który próbuje wyciągnąć od El jakieś informacje. 

Eleanor
-Louis, ile mam ci razy mówić…
Jestem wkurzona.
-El, nie rozumiesz, że bardzo mu zależy?
-Trzeba było myśleć o tym, jak się jej nie dało skończyć tłumaczeń i jak się ją zostawiło samą.
Louis patrzy na mnie marszcząc brwi, chce jeszcze coś dodać, ale w rezultacie wzdycha mocno, bierze kurtkę i wychodzi z domu.
-Gdzie idziesz?- pytam patrząc jak nakłada na stopy swoje vansy.
-Przejść się.- burczy i zamyka z trzaskiem drzwi.
Wzruszam ramionami i idę do kuchni. Niosę stamtąd świeżo zaparzoną kawę do pokoju i siadam przed komputerem. Łączę się z Grace.
Pojawia się na ekranie w luźnej czarnej koszulce.
-Cześć gruba!- śmieję się.
-Ja piernicze odwal się!- krzyczy z szerokim uśmiechem.
-Ale o co ci chodzi...- śmieję się.- Ten przydomek idealnie do ciebie pasuje.
Grace wywraca oczami, a ja chichoczę. Moja przyjaciółka ma na głowie kapelusz, a na nim jej ulubione okulary.
-Ile masz w pasie?- pytam biorąc łyka mojej kawy, oczywiście zapominam, że wlałam do kubka wrzątek.
-Nie mierzyłam ostatnio, ale mała ma już 5,5 miesiąca. Zresztą zobacz.
Grace podnosi się z leżaka i odkłada komputer. Staje bokiem i dłonią dotyka swojego naprawdę sporego brzuszka.
-Jejciu…- piszczę.-Już wiesz, jak ją nazwiesz?
-Nie myślę o tym, póki co to jest dla mnie: mała, księżniczka, słoneczko, ślicznotka…- wylicza na palcach.
-Ciekawe do kogo będzie podobna…
-Mam nadzieję, że do Harry’ego.
-Powinna być do ciebie. Jesteś śliczna.
-Weź El, bo się zarumienię.- śmiejemy się.
Nie słyszę, gdy Louis wchodzi do domu.  A za nim Harry… Dlaczego ja ich nie słyszałam?!!
-Bez kitu, jesteś takim grubaskiem!- śmieję się.
-Wolę być gruba, niż taka tyczka jak ty!- krzyczy i wybuchamy śmiechem.
-GRACE?!- krzyk Harry’ego biegnącego w moją stronę przyprawia mnie o prawdopodobne oblanie się kawą.
Jedyne co widzę to przerażona mina Grace i zaraz informacja, że połączenie zostało przerwane.
-Eleanor, proszę cię, połącz mnie z nią…
-Harry nie mogę…
-Błagam cię, proszę.
-Nie mogę, gdyby chciała z tobą porozmawiać nie rozłączyłaby się. Przepraszam...
Biorę komputer i idę na górę.
Po czym piszę sms-a do Grace: Nie usłyszałam ich, bardzo cię przepraszam Gracie.
Odpisuje mi po chwili: Ej chudzinko, nic się nie stało :)

Harry
Jedziemy do Nialla razem z Louisem.
-Powiedz coś…- mówi Tommo.
-Nie chcę nic mówić Louis.
-Nie rozumiem Eleanor.- mówi mój przyjaciel.
-A ja chyba tak…
-Że co?- patrzy na mnie zszokowany.
-Jest wspaniałą przyjaciółką, Grace ma w niej wsparcie, a ja… teraz to rozumiem… będę jej dalej szukał, ale nie będę o nic pytać ani El, ani Lucy.
-Ciebie też czasami nie ogarniam Hazz…
Uśmiecham się.
-Słyszałeś jej śmiech?
-Mhm.
-Tak zawsze się śmiała, gdy ją łaskotałem.
Zapada chwila ciszy.
-Tęsknię za tym…- mówię.
Gdy parkujemy pod domem Nialla, blondyn ma przygotowane full jedzenia i piwa. Cały wieczór i kawałek nocy szukamy we trzech jakichś informacji o Grace. Ostatnie są z Nowego Jorku. Ok. 4:00 nad ranem Louis znajduje na Tumblrze poświęconemu właśnie Grace zdjęcia zrobione przez jakichś ludzi i wstawione z datą sprzed 3 tygodni.
-To wtedy jak wyjeżdżała mówię wam.
Niall drukuje zdjęcia.
-Dasz je detektywowi. Niech pojedzie na Heathrow i sprawdzi.

(…)
2 tygodnie później
Grace
Przez ostatni tydzień zawitała u mnie mama, Leigh i Elliot. Dzień w dzień rozmawiałyśmy do późnej nocy i całymi dniami wylegiwałyśmy się na słońcu. Elliot robił babki z piasku na moim brzuchu i denerwował się, gdy spadały one z niego. Mój brzuch jest już naprawdę duży. Strasznie dokucza mi kręgosłup. Łapią mnie skurcze w łydkach, które świadczą o niedoborze witamin. Jem bardzo dużo owoców i zdrowego jedzenia. Leigh opowiedziała mi o sytuacji, że Harry rozmawiał z Sean’em. Nie sądziłam, że posunie się do tego.

Z Eleanor rozmawiałam przez telefon jak była na zakupach z siostrą Louisa. Mówiła, że Harry wynajął prywatnego detektywa, który szuka informacji o moim pobycie.
-Robisz sobie jaja, El…
-Nie… Louis mi powiedział. 
Usiadłam wówczas na wyspie w kuchni, Leigh patrzyła przez okno i niemymi ruchami ust pytała: Co się stało?
-Boże, on jest tak zdeterminowany?- skubałam paznokcie i
-Cholernie, Grace. Cholernie. Gdybyś widziała jego minę, jak wtedy się rozłączyłaś. Błagał mnie, bym ponowiła rozmowę.
-Matko… On naprawdę mi wybaczył…- w duszy moje serce się raduje.
-Nie miał co wybaczać, ponoć śniło mu się coś, co przypomniało mu jak bardzo cię kocha.

Harry
Nic się nie dowiedziałem. Nic. Przez ostatnie dwa tygodnie spotkałem się z detektywem 3 razy i nie miał żadnych informacji. Załamało mnie to. Poza tym dzień w dzień dzwoniłem do Niej, zawsze zajęte. Zresztą i tak by nie odebrała. Chłopaki starają się mi pomóc i jestem im za to cholernie wdzięczny. Ale cóż… Ani ja, ani detektyw, ani moi przyjaciele nie znaleźliśmy nic, co mogłoby choć trochę pomóc mi w znalezieniu ukochanej. Byłem na 1 dzień w Paryżu, by aby sprawdzić, czy na pewno jej tam nie ma. Dobrze, że umiem francuski:
-Czego pan tu szuka?- zapytała po francusku sąsiadka z naprzeciwka.
-Chciałem sprawdzić, czy moja koleżanka tu jest…
-A ja pamiętam pana… Pan jest z wysp…
Kiwam głową.
-Oni tu nie byli od pół roku albo całego… Nie pamiętam dokładnie. Słyszałabym, gdyby tutaj ktoś mieszkał, ściany są cienkie.
-Ok. Dziękuję.
I wróciłem na wyspy. Kontaktowałem się z Justinem, ale on rozłożył ręce i powiedział, że nie wie, gdzie jest Grace. Kylie też nie wiedziała, ale nie chciałem, żeby była pytana. Justin mi powiedział, że Kendall mnie nienawidzi i spluwa na moje imię. Spodziewałem się tego…
Nikt prócz rodziny Grace i jej przyjaciółek nie wiedział, gdzie jest moja piękna. Ale fani tym razem okazali się przydatni…
Niall surfował po Twitterze i znalazł informację jednej z fanek, która napisała, że będąc na wakacjach na Dominikanie widziała dziewczynę podobną do Grace, która szła z jakąś kobietą. Pod spodem było zdjęcie. Bardzo niewyraźne. Nie byłem w stanie powiedzieć, czy to ona.
Nialler zadzwonił do mnie z informacją, którą znalazł.
-Co ona do cholery robi na Dominikanie?- myślałem.
-Wakacje?- mówi Zayn.
-Ale Dominikana?- głośno myśli Niall.
-Ważne, że jest jakiś trop.- mówi Louis.
Siedzimy w salonie u Niallera. Deszcz za oknem leje i nie zamierza przestać. Cholera. Już październik.  Gdy tak siedzieliśmy razem i rozmawialiśmy mówiąc sobie nawzajem kolejne propozycje dzwoni do mnie telefon.
-Panie Styles… Sprawdziłem loty, gdy pana ukochana wylatywała z Wlk. Brytanii.
-I?
-Jeden z nich był na Dominikanę, jednak były także do Pekinu, Sydney i Rzymu. 
-Dobrze, a czy lotnisko nie mogło powiedzieć jakim leciała samolotem?
-Powiedzieli, że nie mogą udzielić takich informacji.
Rozłączyłem się.
-Chłopaki…- mówię do kumpli.
-Co się dowiedziałeś?
-To rzeczywiście może być ona… Tylko jest problem, gdzie lądował samolot.
-Ej…- zaczyna Liam, który się nie odezwał cały wieczór. -A czy Lucy nie dostała od rodziców jej i rodziców Tylera jako prezent ślubny domek na Dominikanie?
Patrzę na niego.
-O Boże!!! Jak mogłem być  tak głupi!!! Oczywiście. Przecież ja pomagałem wybierać nawet. Boże… Nie wierzę… Chłopaki lecę na Dominikanę.
Patrzą na mnie jak na durnia, a potem się uśmiechają.
-Obyś ją tu przywiózł.- podsumowuje Liam.
******
Hahaha :D I jak tam? Co sądzicie? Harry znajdzie Gracie, czy jeszcze trochę pocierpi? Proszę o komentarze. Buziaki xx.

wtorek, 24 lutego 2015

Rozdział 84




Przerażony otwieram oczy, moje czoło jest mokre od potu, kosmyki loków skleiły się ze sobą, mój oddech jest przeraźliwie płytki, a w moim gardle jest istna pustynia.
Moje napięte mięśnie ciała powoli zaczynają się rozluźniać. Oddycham lepiej. Sięgam trzęsącymi rękoma po butelkę wody. Upiłam dobre pół litra i czuję się o niebo lepiej. Odgarniam włosy i kładę się na wilgotnej od potu poduszce.


Leżąc spokojnie przez chwilkę sen, z którego przed chwilką się obudziłem przywołuje zbyt wiele wspomnień. Sięgam po telefon i prawie wyrywam ładowarkę. Jest po trzeciej. Wybieram numer telefonu Lucy.
-Halo?- znużony głos mojej kuzynki odzywa się dopiero po kilku dźwiękach.
-Lucy... Muszę z tobą pogadać...
-Harry... Tak jakby u mnie jest 2 w nocy i to naprawdę nie jest odpowiednia pora do rozmów telefonicznych.
-Lucy... To chodzi o Grace.
-A to nie może poczekać do rana?- pyta ziewając.
-Nie może. Proszę cię...
-Dobra. Czekaj pójdę do salonu.
-Czemu u ciebie jest druga?
-Bo jestem w Australii.
-Och... Ok.
-Więc?
-Posłuchaj ja wszystko zrozumiałem... Chcę, żebyśmy do siebie wrócili...
Po drugiej stronie zapada chwilka ciszy.
-Harry nie jesteś pijany?
-Nie, Lucy...
-Dobra, upewniam się, bo trochę tak dziwnie, że dzwonisz do mnie w środku nocy i mówisz takie rzeczy.
-Muszę z nią porozmawiać.
-Z tym może być problem...
-Dlaczego?
Bo Grace wyjechała na jakiś czas za granicę...
-Gdzie?
-Nie mogę ci powiedzieć?
-Ale?! Dlaczego?!
-Ona może sobie tego nie życzyć... Widzisz Harry, wszystkie sytuacje, które widziała Grace doprowadziły ją do szpitala.
Zatyka mnie.
-Co masz na myśli?
-To że nie wiem, czy ze względu na swoje zdrowie i karierę, czy nie dała sobie spokoju z tobą...
-Nie mówisz poważnie...
Nie dowierzam.
-Obiecuję, że zadzwonię do niej i zapytam. A i ty do niej nie dzwoń, bez potrzeby będzie się denerwować.
-No dobrze.
-Do usłyszenia Harry.
Staram się opanować buzujące w mojej głowie myśli. Przeze mnie i cholerną Kendall, Grace wylądowała w szpitalu. Odkładam telefon na szafkę i kładę się spokojnie na poduszkę.
Nie zasypiam. Całą noc spędzam nad rozmyślaniem nad tym co było, jakie błędy zostały popełnione co trzeba i można naprawić. Piszę z Gemmą, która daje mi trochę rad co do przyszłych czynów.
Z rana staram się ogarnąć, ale średnio mi idzie. Jestem strasznie nie uważny i roztargniony. Gdy dzwoni Kendall nie wiem co robić. Muszę jej zwyczajnie powiedzieć, że to nie ma sensu i nic z tego nie będzie.
-Halo?
-Harry... Ja muszę cię przeprosić, to pytanie było totalnie nie na miejscu. Posłuchałam się nakazu matki i naraziłam naszą relację na niepotrzebne kłótnie. Moglibyśmy się spotkać dziś po południu?
 

Wiem, że bardzo jej zależy, ale nie potrafię jej pokochać tak bardzo jak kocham Grace.
 

-Niestety nie i muszę ci oznajmić, że nic z tego nie wyjdzie.
Po drugiej stronie zapada długa cisza.
-Nie mówisz poważnie, prawda?
-Mowie jak najbardziej. Nic do ciebie głębszego nie czuje. Przepraszam...
-Ale Harry już było tak dobrze.

Wzdycham.
-Wróciła do mnie przeszłość i nie mogę...
-Znów do niej wracasz? Do tej dziwki pierdolonej, która cię okłamała w taki sposób?!

Czuję jak pod wpływem złości ze słów Kendall krew szumi mi w uszach.
-Nie masz prawa tak jej nazywać!!!- krzyczę.
Rozłączam się i przeklinam pod nosem.
 
Grace
Moje serce bije jak oszalałe.
-Powiedz że żartujesz...
-Naprawdę dzwonił do mnie i wypytywał się.- Lucy ma zmartwioną minę.
Rozmawiamy przez Skype’a.
-Boże, dlaczego jak już jest dobrze, to wszystko się komplikuje.
Lucy patrzy na mnie ze współczuciem w oczach.
-Nie mów mu.- mówię przyjaciółce.
-Na pewno?
-Tak. Nic mu nie mów, gdzie jestem. Powiedz mu, że chcę być sama. Chcę odpocząć.
-Ok. Ale Gracie...
-Hm?
-On cię będzie szukał.
-Wiem... ale sądzę, że to miejsce będzie ostatnim o jakim mógłby pomyśleć. O ile w ogóle wie, że macie tu domek.
-Wie, mój tata radził się go...
Opuszczam głowę.
-Ej będzie wszystko ok... -pociesza mnie uśmiechając się. Szkoda, że widzę ją tylko przez Skype’a.
-Naprawdę mam taką nadzieję, ale z drugiej strony ciekawe co musiało się stać…
-Myślałam, że Kendall i Harry to rzeczywiście coś poważniejszego.- mówi Lucy.
-Ja żyłam nadzieją, że nie... Ona nie zasługuje na kogoś takiego jak Harry.
-Więc czemu nie chcesz, żeby wrócił do ciebie?
Spoglądam na ekran komputera.
-Lucy ja nie wiem jak będzie wyglądać ta rozmowa... A jeśli znów dojdzie do kłótni? Ja naprawdę muszę dbać o małą... Chcę, żeby rozwijała się dobrze i w spokojnej atmosferze pozbawionej nerwów.
-Wiem... Ale on cię będzie szukał... Poza tym prędzej, czy później dowie się o Darcy/Silver/Colette.
-Zobaczymy później jak będzie...
Do pokoju wchodzi Tyler i wita się ze mną.
-Idźcie na tę plażę, wylegujcie się.- uśmiecham się szeroko.
Obydwoje się śmieją.
-Zadzwonię jutro wieczorem ok?
-Ok. A i poczekaj! Zapomniałabym, moja mama i Leigh chcą przyjechać, nie macie nic przeciwko?
-Jasne, że... Pozdrów je gorąco.
-Ok. Buziaki.
Zamykam klapę komputera i nakładam kapelusz na głowę. Włączam telewizor w środku, by leżąc na tarasie móc widzieć ekran. Na szczęście Lucy ma tutaj amerykańską kablówkę. Słońce ogrzewa moje ciało i przy okazji relaksuję się przy starych odcinkach "Przyjaciół". Wspaniała pogoda i morska bryza kojąco wpływają na moje lekko zestresowane tą sytuacją ciało.
 
Harry
LINK- Ed Sheeran- One
Samolot do Londynu zaraz startuje. Usadawiam się wygodnie na fotelu i czekam na odlot. Stewardessa uśmiecha się do mnie i pyta, czy wszystko ok. Kiwam głową i czekam na odlot. Samolot startuje. Zaczynam surfować po Internecie czytam jakieś głupoty i plotki wyssane z palca. Wpisuję w wyszukiwarkę: Grace Moore. Pojawia się cała masa zdjęć zrobionych przez paparazzi, schodząc w dół i w dół natrafiam na zdjęcie, które musiało być zrobione prawdopodobnie podczas jakiejś sesji. Kopiuje bardzo dużo do telefonu, a potem sprawdzam także zawartość moich osobistych zdjęć z Grace. Wiele z nich przywołuje u mnie uśmiech na twarzy, ale fakt, że tak naprawdę jej przy mnie nie ma sprawia, że chce mi się płakać.
Dlaczego musiało się tak stać właśnie z nami…
Dlaczego nie może być tak z innymi?
Dlaczego właśnie nasza relacja została wystawiana na próbę tyle razy i dlaczego tyle przeciwności losu dotknęło nas?
A nie innych…
Dlaczego ja i dlaczego ona, dlaczego my?
Przesuwam kolejne zdjęcia, które jej robiłem. Znajduje jedno zrobione dwa miesiące temu. Uśmiecham się szeroko i ustawiam je na tapetę. Dotykam kciukiem ekranu i przesuwam go po linii ust i kaskad włosów. 
Wpatruję się w szare chmury, które otaczają samolot z obydwu stron.
Muszę ją odzyskać.

(…)
Ląduję ok. 20:00 i nie chcę jechać do Gemmy, a postanawiam udać się do naszego/Grace mieszkania. Otwieram drzwi i do mojego nosa dochodzi zapach pinacolady. Jak to możliwe, że po takim okresie czasu odkąd wyjechała wciąż ją czuję. Na stoliku w salonie w szklanym wazoniku znajdują się zwiędłe czerwone dalie, a pomiędzy nimi kadzidełko o zapachu pinacolady. Otwieram drzwi od sypialnii. Kładę torbę na podłodze pod oknem. Garderoba jest pusta. Wszelkie rzeczy Grace zniknęły. Pozostały tylko te, które są na późną zimę. Biała kołdra na naszym łóżku jest pościelona idealnie. Moja poduszka leży jakby nienaruszona, natomiast jej jest lekko wciśnięta. To miejsce przywołuje tyle wspomnień, że naprawdę czuję, że jest źle. Idę do łazienki. Lekka warstwa kurzu pozostała na zlewie. Jej strona szafki, gdzie zawsze trzymaliśmy swoje kosmetyki jest pusta. Po mojej został tylko płyn po goleniu i dezodorant. Suszarka i prostownica zostały. Lakier, pianka i inne dodatkowe rzeczy do pielęgnacji włosów zostały. Zauważam, że w pralce są jakieś rzeczy. Znajduję swoją starą, białą koszulkę umorusaną czymś czarnym, jakby smarem albo tuszem. Wącham ją i upajam się Jej zapachem. Przymykam oczy, by przypomnieć sobie jak trzymałem ją w ramionach, jak całowałem ją.
Czy wspominałem, że muszę ją odzyskać?
Po chwili namysłu dochodzę do wniosku, że na mojej koszulce jest tusz do rzęs. Co daje mi bardzo wiele do myślenia. Płakała, spała i chodziła w mojej koszulce. Boże… To rozwala mnie od środka. Moje serce i miłość do niej jest tak wielka, że nie pojmuję tego. Sięgam po telefon i zaczynam czytać nasze stare wiadomości. Trafiam na starą wiadomość od operatora o treści:  

Masz 7 wiadomości głosowych, jeśli chcesz je odsłuchać musisz…

-Harry ty wiesz, że to ja. Wcale nie muszę mówić…- pociąga lekko nosem.- Po raz kolejny do ciebie dzwonię i po raz  kolejny się powtarzam. Czuję się okropnie wiedząc, że masz do mnie tyle pretensji. Rozumiem to. Ale tak jak ci mówiłam, nie robiłam tego dla pieniędzy Harry… Zrobiłam to ze zwykłej potrzeby odwdzięczenia się za to co pomógł mi osiągnąć Justin. Chciałam ci powiedzieć, ale bałam się… Bałam się twojej reakcji na tę wiadomość, nie chciałbyś umawiać się ze mną na te wszystkie „randki” i nocki, których tak bardzo potrzebowałam. Potrzebowałam i potrzebuję ciebie, teraz jeszcze bardziej…- dodaje cicho łkając.- Mam prośbę…- zaczyna. -Jeśli chcesz skończyć wszystko… odizolować się, jeśli nie chcesz, żebym dzwoniła, pisała i dała ci spokój…- jej głos jest jak szept, a łzy lecą ciurkiem po policzkach. Jestem pewien.- Napisz mi to. Zrozumiem… Ale niedługo ktoś inny będzie potrzebował twojej opieki i miłości.- łka, ledwo co łapiąc oddech.- Nie ważne…- prostuje.- Po prostu mi to napisz, jednym niezobowiązującym sms-em. Pamiętaj, że wciąż kocham najmocniej na świecie i nawet jeśli będziesz chciał wszystko ze mną skończyć, ja wciąż cię będę kochać. Kocham cię i bardzo za tobą tęsknię, Harry...- wypowiadam ostatnie słowa zbyt mocno drżącym głosem.

Moje oczy zachodzą łzami. A kilka z nich spływa po moich policzkach. Słowa, które przed chwilką usłyszałem odbijają się w głowie niesamowitym echem.
-Też cię kocham…- mówię wpatrując się w zdjęcie na telefonie.
Nie wiem kiedy, ale po chwili zauważam, że numer Grace został wykręcony i telefon dzwoni do niej. Przykładam telefon do ucha. Nie odbiera, ale postanawiam zostawić krótką wiadomość…
-Grace, chcę powiedzieć, że kocham cię nad życie.
I się rozłączam.
Jest już po 21:00. Dzwonię do Gem i mówię, że jestem w naszym mieszkaniu.

(…)
Rankiem jadę po mój motor do Nialla i zbieram się na odwagę, by odbyć rozmowę z Sean’em. Trochę zestresowany jadę zatłoczonymi ulicami Londynu. Deszcz właśnie zaczyna padać. Sean wygląda z warsztatu i gdy widzi mnie na motorze unosi brwi i krzyżuje ręce na klatce piersiowej.
-Samej królowej bym się tu spodziewał, a nie ciebie…- mówi mi.
Trzymając w ręku kask patrzę jak Sean wraca do czyszczenia motocykla.
-Muszę z tobą porozmawiać…
-O motorach?
-Nie…
-W takim razie, chcesz porozmawiać o?
-Gracie.
-Mhm.
-Sean, ja… wiem, że sobie nagrabiłem u ciebie, że mnie nie lubisz, że nie akceptujesz, ale po wszystkich błędach jakie popełniłem wyciągnąłem wnioski.
-Jakie?- marszczy czoło i wsłuchuje się.
-Powinienem był wysłuchać wszystkich jej słów, gdy się tłumaczyła.
-Wiesz dlaczego to zrobiła? Dlaczego cię okłamywała?
Kiwam głową.
-Ja osobiście, gdy dowiedziałem się o tym kontrakcie i związku z Justinem, wiedziałem, że to będzie prowadziło ją tam, gdzie nie trzeba. Ale uargumentowała mi to… Wiesz jak?
Przeczę.
-Kontrakt na pracę tancerki u Justina podpisała by wyrwać się z Londynu, przez ciebie i tę twoją byłą. A na „związek” zgodziła się przez…
-…wiem czemu…
Sean odkłada jedną ze sprężyn.
-Powiem ci szczerze…- mówi Sean.- Kiedy się poznaliście i zdecydowaliście się spróbować być razem,  Grace po randkach z tobą wracała uśmiechnięta, pełna energii. Po rozmowie z Leigh doszedłem do wniosku, że będę w stanie cię zaakceptować. Jako chłopaka mojej siostry.
Spoglądam na Sean’a.
-…serio cię lubiłem i któregoś wieczoru rozmawiałem z moją mamą na wasz temat. Doszliśmy do wniosku, że możecie stworzyć coś dłuższego. Że to nie będzie przelotny romans. Potem zamieszkaliście razem, a potem…
-…wiem… ale Sean o tym, że Grace zostawiłem dla dziecka mam z nią wyjaśnione, teraz ona wyjechała i nie chce mieć ze mną kontaktu, po tym jak rozstaliśmy się po ujawnieniu prawdy.
-Musi dbać o siebie…  Z tego co wiem, spotkania z tobą i tą Kardashian, czy jak jej tam, sprawiły, że wylądowała w szpitalu, bo za bardzo bolał ją widok was razem. Grace jest silna psychicznie, ale nie jeśli chodzi właśnie o ciebie, jesteś jej słabością.
-Co masz na myśli?
-Nie wiem, czy nie powinieneś odpuścić… Dla jej dobra.
Patrzę na niego otwierając szeroko oczy.
-Nie… Nie zrobię tego. Ani jej ani sobie.
Sean wzdycha i patrzy na mnie. Zapada chwila ciszy.
-Właściwie po co tu przyjechałeś?
-Żeby cię poprosić, o to, abyś powiedział mi, gdzie jest Grace…
-Nie zrobię tego.
Opuszczam głowę.
-W takim razie, sam ją znajdę. Dzięki za rozmowę.
Brat Grace chce coś jeszcze dodać, ale odjeżdżam.
Nie tracę czasu… Jadę prosto do Newcastle, by porozmawiać z mamą Grace.

(…)
-Przykro mi Harry…- mówi kobieta.
-Niech mi pani tego nie robi… Muszę ją odzyskać.
-Harry… Daj jej trochę czasu… Przez ostatnie tygodnie miała dużo pracy, stresu, musi odpocząć. Szczególnie teraz…- dodaje cicho.
-Ja nie mogę czekać, muszę ją znaleźć, muszę z nią pogadać, przytulić ją. Odzyskać!- łapię kobietę za rękę.-Błagam…
-Nie mogę tego zrobić, Grace sobie tego nie życzy, Harry.
-Dlaczego nikt nie chce mi pomóc? To jest pani córka, nie chce pani, żebyśmy wrócili do siebie?
-Nawet nie wiesz jak bardzo bym chciała, szczególnie teraz, ale jeśli ona ma się dobrze bez ciebie, sama to zostawmy ją samą.
Elliot schodzi na dół.
-Mamusiu, dlaczego on tu przyszedł?
-Elliot idź na górę, proszę. Spakuj zabawki.
-Już to zrobiłem.
-To idź się pobaw.
Chłopiec marszczy czoło i fuka. Po czym idzie na górę.
-Harry… Myślę, że musisz już iść, mam trochę rzeczy do zrobienia.
-Nie pomoże mi pani…- mówię załamany.
-Niestety nie, przepraszam.
Wzdycham ciężko.
-W takim razie sam sobie dam radę. Dziękuję.
Wychodzę z domu i idę w stronę zaparkowanego motocykla. Wracam do Londynu pełen nadzei na lepsze jutro. 
******
I jak wam się podoba? Akcja się rozkręca i rozkręci się bardziej. Zapewniam Was. Ja leżę w łóżku chora i jedyne co robię i będę robić do końca tygodnia to pisać dla was kolejne rozdziały. Tak się składa, że jestem w połowie 121 :D Dziękuję za komentarze i proszę znów o kolejne. Może macie do mnie jakieś pytania... Sugestie... Jestem otwarta xx.