piątek, 31 lipca 2015

Rozdział 108



Grace
-Tam na półce są kolejne materiały do numeru... Tylko tym razem skup się nad ważnymi i kluczowymi pojęciami.- mówi Miranda przewracając zdjęcia z sesji do numeru.
-Ok. A czy mój ostatni artykuł spodobał się pani?
Miranda podnosi wzrok i opuszcza go ze zdjęć.
-Kolejna pochwała.- mówi sucho.- Tylko się nie pusz i nie obrastaj w piórka.
Uśmiecham się pod nosem i biorę plik zdjęć i tekstów.
-Co mam tym razem wziąć pod uwagę?- pytam.
-Kendall Jenner.
Podnoszę wzrok na Mirandę, a ta unosi brew.
-Coś nie tak?
-Nie... Wszystko w porządku.- mówię i wychodzę z gabinetu.
Idę do mojego pokoiku i słucham jedynie tępy stukot moich obcasów. Ja pier-do-le. Mam pisać cały dwustronnicowy artykuł o byłej dziewczynie mojego chłopaka, którą jakiś czas temu oblałam cholernym dzbankiem wody, pokłóciłam się na śmierć i życie, a ona sama spluwa na imię moje i Harry'ego.
Siadam na krześle i zakładam na stół. Dzwonię do Eleanor, bo Lucy nie odbiera.
-Nie uwierzysz...- mówię, gdy odbiera telefon.
-Zaskocz mnie...
-Muszę napisać artykuł o Kendall...- mówię.
-Nie...- parska Eleanor.-Jaja sobie robisz...- dodaje.
-Nie...- mówię.
-Jak ty to masz zamiar zrobić?
-Zadaję sobie to samo pytanie...
-...współczuję Grace...
-...tak ja sobie też...
-Ale ta twoja Miranda trafiła...
-Jak kosa na kamień... Ale ja coś czułam, że artykuł o najlepiej prosperującej modelce tego roku jest kwestią czasu...
-Myślisz, że zrobiła to specjalnie?- pyta Eleanor, a ja wstaję by włączyć ekspres do kawy.
-Kto wie... Może chciała sprawdzić, jak odniosę się do byłej mojego chłopaka...
-...na pewno miała dostęp do internetu i może widziała wasze zdjęcia razem...
-...kurde, ja nawet nie wiem jak zacząć cały ten artykuł...
-...jak dla mnie powinnaś napisać suchy, bez krzty opinii na jej temat... same fakty.
-Myślisz, że to takie proste?- pytam i stukam w ekspres, w którym zabrakło mleka, w szafce także się skończyło. Biorę torebkę i postanawiam wyjść do Starbucksa. Idę ku windzie.
-...mam do napisania 2 strony A4...
-Napisz o jej rodzinie...- proponuje Eleanor
-Nie mogę, tak samo o KUWTK... Przesrany temat.
-Że akurat musiała dać tobie...
-Szczęście Grace.
-Jak zawsze...- śmieje się El, a ja wychodzę z windy i podążam ku wyjściu z budynku. Przechodzę na drugą stronę pomiędzy samochodami stojącymi w korku.
-El!- bulwersuję się.
-Oj Gracie... Słuchaj, organizujecie coś z Lucy na koniec studiów?- pyta.
-Właściwie to nie wiem...
-Jak?! Musicie zorganizować dobrą popijawę!
Zaczynam się śmiać i mówię sprzedawcy jaką kawę chcę i płacę za nią.
-Ja i picie to teraz bardzo dalekie tematy...
-To, że jesteś matką, nie znaczy, że nie masz się dobrze bawić i korzystać z dóbr ziemskich.
Parskam śmiechem.
-Dobra ziemskie?!
-...a nie?- na pewno jest uśmiechnięta.
-A Silver?
-A opiekunka?
-Nie chcę jej zostawiać na noc u niej.
-A Gem?
-Przecież bez niej nie ma imprezy...- odbieram kawę i biorę łuka, po czym wychodzę z kawiarni.
-No tak. Ja i Gemma to się najlepiej bawimy z całego towarzystwa.
-Jasne, jasne...- mówię sarkastycznie.
-Masz coś zorganizować Grace!- mówi.
-Coś pomyślę...
-Musisz się streszczać, bo zakończenie macie za tydzień...
-Pamiętam...- mówię wsiadają do windy.
-W takim razie czekam na telefon...- mówi Eleanor, a ja się uśmiecham.
-Ok. Do zobaczenia...
-Ale gdzie się zobaczymy?- pyta.
-Na popijawie!
-Takie podejście mi się podoba...- mówi i wysyła całuska. Chwilkę później się rozłącza.
Siadam na moim fotelu i zaczynam oglądać materiały. Pomiędzy jedną sesją, a drugą zauważam dwa podłużne zaproszenia.
"Mamy zaszczyt zaprosić panią Grace Moore oraz jedną towarzyszącą jej osobę na kolację charytatywną organizowaną przez British Vogue z pomocą i partnerstwem topmodelki Kate Moss."
Krztuszę się kawą i aż Theresa wpada do mojego gabinetu, żeby poklepać mnie po plecach. Jeszcze długo kaszlę, ale widok tych dwóch zaproszeń jest dla mnie jak wiadro zimnej wody.
-Jezu...- szepczę i czytam po raz drugi, trzeci, czwarty i piąty to zaproszenie. Wkładam je do torby i już nie mogę się doczekać, by pokazać je Harry'emu. Póki co staram się ogarnąć myśli i ppdkreślam w artykułach rzeczy, które mogłabym uwzględnić.
Darbi wpada do mojego gabinetu podekscytowana.
-Kendall tu jedzie na sesję!- piszczy, a ja akurat w tym momencie znów połykam kawę, którą się krztuszę.
Theresa znów ratuje mi życie. W holu robi się zamieszanie, jakby witali królową, czy kogoś z rodziny królewskiej. To dziwne, dziewczyna dopiero zaczyna przygodę z modelingiem, a ludzie biegają, krzyczą, nawołują się itp. Widziałam tu wiele osób takich jak Jennifer Lawrence, Taylor Swift, Candice Swaneopel czy choćby Dakota Fanning i żadna z nich nie sprawiła, że cała ekipa biegała jak po Stoperanie. Nie mam ochoty ruszyć tyłka z fotela.
-Chodź ją zobaczyć!- piszczy Darbi.
-Nie... Dziękuję kochana. Widziałam ją o wiele razy za dużo.- odpowiadam.
Dziewczyna wzrusza ramionami, a na korytarzu wnet rozbrzmiewają oklaski.
Piszę na moim komputerze i wysyłam zaczęty plik na moją pocztę. Dziewczyny zasiadają na miejsca bez słowa, więc jak sądzę Kendall albo poszła do działu okładek, albo ludzie zobaczyli jak bardzo ma fałszywy uśmiech na ustach. Mija 15:00, a że dziś nie mam nic szczególnego do dokończenia po godzinach biorę torbę i całą teczkę zdjęć i wywiadów z Jenner. Poprawiam spodnie i nakładam warstwę czerwonej szminki na usta, po czym biorę rzeczy i żegnam się z Darbi i Theresą.
Idę ku windzie i wciskam guzik. Czekam wystukując obcasem delikatny rytm.
-To jest właśnie dziennikarka, która napisze o tobie artykuł, Kendall...- mówi Miranda słodkim głosem.
Odwracam wzrok w stronę drzwi i nasze oczy się spotykają.
-Znamy się.- mówi Kendall.
-Naprawdę?- pyta Miranda.
-Miałyśmy ze sobą doczynienia.- dodaję.
Biorę teczkę i wsiadam do windy.
Obracam w dłoni kluczyki do mojego samochodu i idę na parking. Wsiadam do samochodu i ruszam.
Kto by pomyślał, że bezwzględna, oschła, pełna goryczy Miranda okaże się dla głupiej modelki słodka, że aż mdła. Zachwiała swój autorytet u mnie. Żałosne.
Wchodzę do domu. Panuje tu cisza. Ściągam szpilki i uśmiecham się szeroko na widok śpiącego taty i córci. Na naszym dużym łóżku Silver śpi przytulona do torsu Harry'ego, a jego dłoń opatula jej plecki i asekuruje.
Harry ma na głowie maskę różowego kotka. Otwieram okno balkonowe i wdycham świeże powietrze i przeczesuję palcami włosy. Bose, zmęczone stopy odpoczywają po całym dniu. Wracam do środka i postanawiam zrobić zapiekankę, otwieram lodówkę, a tam czeka pełen półmisek tarty ze szpinakiem. Uśmiecham się i wkładam ją do piekarnika. Związuję włosy w niechlujnego koka i zrzucam z siebie ubranie. Piekarnik po jakimś czasie piszczy, a ja nakładam sobie kawałek tarty. Podkurczam nogi i zajadam się pysznym posiłkiem. Drzwi od sypialni otwierają się, a z nich wychodzi Harry ze śmiejącą się Silver.
-Mama!- piszczy wyciągając ku mnie rączki.
-Moja mała kruszynka, mama tęskniła za tobą!- całuję ją w policzek, a ona się głośno śmieje.
Daje mi całuska w usta i uśmiecha się pokazując dwa zęby i jeden wyrżnięty do połowy. Harry całuje mnie w czoło.
-Zajrzyj do mojej torebki...- mówię, a on sięga po nią i znajduje zaproszenia.
-No no...- mówi z uśmiechem.- Wreszcie to ja będę osobą towarzyszącą.- mówi.-Widzisz Gracie... Mówiłem ci, że Diabeł się do ciebie przekona...
Zaczynam się śmiać.
-Harry muszę sobie coś kupić na ślub Seana i na zakończenie roku akademickiego.
-Czyli rozumiem, że plany na wieczór to zakupy...- odbiera mi z kolan Silver.

-Mhm...
-Może zawiozę ją do Gemmy...- proponuje, a ja kiwam głową.
-W takim razie zacznę się zbierać...- mówi, a ja dokańczam jedzenie i biorę Silver, by ją przygotować do wyjścia.
Sama nakładam boyfriendy i zwykłą koszulkę.

(...)
-Myślisz, że ta będzie odpowiednia na ślub?- pytam Harry'ego obracając się dookoła w białej sukience do kostek. .
Harry jest markotny, zamyślony i na pewno nie jest myślami ze mną.
-Coś ci jest?- pytam głaszcząc go po policzku.
-Ja... Ja... Myślę, że wyglądasz w niej obłędnie...- całuje mnie delikatnie w usta.
Uśmiecham się szeroko.
-W takim razie wezmę ją, będziemy się pięknie prezentować we trójkę.
-Tak...- uśmiecha się lekko.
Harry płaci za zakupy i splata nasze palce.
-Chcesz jeszcze gdzieś pójść?- pyta cicho.
-Może do Zary...- proponuję, a on kiwa głową.
Idziemy korytarzem.
-Coś cię boli?- pytam troskliwie.
-Nie... Wszystko jest w porządku.- całuje mnie delikatnie w usta.
-Na pewno?- dopytuję się.
-Tak.- odpowiada cicho.
Oglądamy całą masę sukienek, ale to Harry znajduje mi małą czarną na zakończenie studiów.
-Wyglądasz przepięknie...- uśmiecha się lekko i kładzie głowę na moim ramieniu.
Marszczy czoło i skubie wargę. Ewidentnie go coś gryzło, ale na siłę starał się wyprzeć tego. Kupujemy sukienkę i Harry ciągnie mnie do jubilera.
-Po co tu przyszliśmy?- pytam cicho.
-Chciałem, żebyś sobie wybrała prezent na zakończenie studiów.
-Harry, ja nie chcę żadnego prezentu...- mówię całując go w szczękę.
-...bo należy ci się prezent, za to jaka jesteś, za twoją pracę i determinację...
-Harry...- zaczynam.
-Proszę... Chcę ci kupić coś ładnego.
Oglądam bransoletki i pierścionki, ale szczególnie jeden mi się podoba. Uśmiecham się szeroko, ale przechodzę dalej.
-Harry, nic szczególnego nie wpadło mi w oko...- mówię.
-Ale...- zaczyna.
-Chodź.- łapię go za rękę.
Wychodzimy ze sklepu, a ja oplatam rękoma jego szyję.
-Kawa, czy coś mocniejszego wreszcie sprawi, że powiesz mi co cię gryzie?
-Kawa...- mówi cicho, a ja delikatnie muskam jego usta.
Prowadzę go do kawiarni i zamawiam dwie kawy. Te przychodzą po 5 minutach. Fotele są bardzo miękkie, ale Harry prosi mnie, bym usiadła mu na kolanach.
-Zapowiada się poważnie...- mówię głaszcząc jego miękkie włosy.
-Obiecaj mi, że nie będziesz na mnie zła...- mówi przytulając się do mnie
-Harry, nie wiem co przede mną ukrywasz...- mówię ostrożnie.
Spoglądam w jego szmaragdowe oczy i drapię go delikatnie za uchem.
-Więc?- zachęcam go.
-Kochanie dziś zadzwonił do mnie Paul i on powiedział, że...
-...że?
-Że mamy wywiady w Europie...
-Na ile czasu musisz wyjechać?- pytam ze smutkiem.
-Na 1,5 tygodnia... Tylko, że...
Całuję go w usta.
-Jakoś wytrzymamy bez ciebie, zleci nam...- mówię z pokrzepiającym uśmiechem.
-Grace... nie będzie mnie na twoim zakończeniu i na ślubie Sean'a...-wypala.
Otwieram szeroko oczy i otwieram usta, by coś powiedzieć. Z moich ust nie jest w stanie wyjść żaden dźwięk, gula w gardle urosła do takiego stopnia, że oddychanie sprawia mi ból. Przygryzam policzki i przenoszę wzrok na szyby kawiarni.
-Gracie... Proszę, nie płacz...- mówi marszcząc czoło.-Ja naprawdę bardzo bym chciał tam być, ale...
-Rozumiem, ale jest mi smutno.- mówię, a mój głos się załamuje.
-Przepraszam cię kochanie...- mówi.- Próbowałem to jakoś przenieść, ale to są już umówione wywiady na żywo.
Kiwam głową.
-Nie bądź zła skarbie...
-Nie jestem, ale jest mi bardzo przykro...
-Jakoś ci to wynagrodzę.
-Dam sobie radę, jak zawsze...- mówię patrząc w podłogę.
Harry obniża moją brodę i wpija się w moje usta, cholera... zaczynam płakać. Czuję jak w moich ustach pojawia się słony smak łez, a Harry stara się je otrzeć kciukiem, gdy spływają po policzkach. Odrywam się pierwsza.
-Na zakończeniu miałam wygłaszać przemówienie...- mówię.-Ale jeśli cię nie będzie dam tę przemowę Lucy.
-Grace...- dotyka mojego policzka.
-Harry, może jedźmy już do Gemmy po Silver...- mówię wstając z kolan mojego chłopaka.
-Nie bądź na mnie zła. Proszę cię...- szepcze mi do ucha, a jego głos także się łamie.-Naprawdę, gdybym mógł byłbym z tobą i na ślubie i na wręczeniu dyplomów...
Podnoszę dłoń i pokazuję kelnerowi, że chcemy rachunek. Dopijam kawę.
-Grace, kocham cię i naprawdę próbowałem zrobić tyle ile mogłem.
-Nie jestem na ciebie zła...- mówię.- Ja po prostu...- szepczę.- Jest mi przykro.
Harry płaci za prawie niewypite kawy. Przed kawiarnią stoją fani, a ja przytulam się do jego boku i okrywam delikatnie twarz kominem. Harry przeprasza fanów, że nie robi sobie zdjęć, ale bardzo się spieszy.
-Daj mi kluczyki i zrób te zdjęcia...- mówię.
-Grace...- zaczyna.
-Nie.- mówię cicho.- Idź i zrób sobie z tymi ludźmi zdjęcia, dla nich to spełnienie marzeń, a ja poczekam.
Na jego twarzy maluje się przerażenie i niezdecydowanie.
Podaje mi kluczyki i podążam do wyjścia na parking. Idąc przez puste, betonowe miejsca, gdzie gdzieniegdzie postawione były samochody. Cholera. Moje oczy się szklą.
Z moich wypływają łzy bezradności. Otwieram samochód dopiero za którymś razem i wsiadam do niego. Chowam twarz w dłoniach i ocieram spływające łzy. Ślub Sean'a jakoś bym przeżyła bez Harry'ego, ale byłaby to okazja do przedstawienia reszcie rodziny. Ale wręczenie dyplomów... Nie wyobrażam sobie nieobecności mojego partnera na tak ważnym dla mnie dniu. Opieram głowę o zagłówek i biorę kilka wdechów i wydechów. Odchylam lusterko i szukam w torebce chusteczek do demakijażu. Harry wychodzi przez drzwi, więc szybko ocieram oczy zmywając przy tym także cały obecny makijaż. Zasłaniam lusterko i włączam radio. Wyciągam telefon i piszę do Gem, że już jedziemy odebrać Silver. Harry przebiega większą część parkingu i wsiada po stronie kierowcy. Spogląda na mnie, a ja wpatruję się prosto w przednią szybę. Wzdycha cicho i rusza. Podgłaśniam radio, właśnie zaczęło lecieć Sex- The 1975, jedna z naszych ulubionych piosenek.
Cała droga mija nam w ciszy, a gdy parkujemy pod kamienicą Gemmy, Harry oświadcza, że pójdzie po małą. Kiwam głową.

(...)
Zgaszam światło i kładę się do łóżka. Moje nogi są zmęczone, zresztą ja też padam po pełnym wrażeń dniu. Harry krząta się po kuchni, jak sądzę robi sobie kolejnego drinka. Sięgam po telefon i nastawiam budzik na 8:30 i kładę swój telefon na szafkę. Wtulam się w poduszkę i od razu zasypiam. Po jakimś czasie wyziębione wieczornym powietrzem ciało Harry'ego kładzie się obok. Materac ugina się delikatnie pod jego ciężarem. Składa pocałunek na moim karku i kręgosłupie. Czuję wódkę. Kładzie się obok i próbuje mnie przerzucić tak, żebym przytuliła się do niego, stawiam opór, więc to on kładzie głowę na moim ramieniem i obejmuje mnie od tyłu przykrywając kołdrą.
-Kocham Cię, królewno...- szepcze mi na ucho.

(...)
Lucy od dobrych 10 minut wymawia swoje przemówienie.

 "Dziś zaczynamy prawdziwe życie, kończymy wspaniałe trzy lata, gdy harowaliśmy jak woły, by zdobyć jak najlepsze oceny do notesów studenckich. Oderwiemy się od wykładów, które sprawiły, że pojęliśmy całą etykę dziennikarską i piękno pracy pisarskiej. Czy jesteśmy szczęśliwi?"

Pyta Lucy, a wszyscy krzyczą: Tak!!!
Silvian, Aaron i Luke krzyczą głośno, a ja wybucham śmiechem. Z nimi zawsze było śmiesznie.

"Dlatego dziś właśnie stajemy się dorośli, przez doświadczenie i wiedzę, którą tu zdobyliśmy. Dziękujemy!"

Rozbrzmiewają oklaski, a moja przyjaciółka siada obok. Całuję jej policzek i przytulam mocno. Teraz podchodzi profesor Johnson i zamierza wręczyć 10 najlepszych dyplomów ukończenia studiów. Lucy jako pierwsza jest wywołana, a Tyler i Eleanor krzyczą jej imię. Widzę jak z tyłu stoi mama, Sean, Leigh i Ben. Silver leży w wózeczku. Uśmiecham się szeroko.
Lucy siada i pokazuje mi swój dyplom. Wszyscy wyglądają tak samo w togach i czapkach. Idzie Lily i Aaron, a potem jestem wywołana ja. Moja rodzina, Gemma, Tyler i El głośno piszczą, a odbierając dyplom profesor Johnson mruga do mnie oczkiem, a ja się szeroko uśmiecham. Siadam na swoim krzesełku i przytulam mocno moją przyjaciółkę. Po rozdaniu wszystkich dyplomów profesor Johnson ogłasza zakończenie studiów naszego rocznika, a wszyscy wyrzucają do góry czapki. Czuję, że bardzo duży etap w moim życiu się kończy, a rozpoczyna kolejny. Studia. Czuję się jak prawdziwa kobieta.
Mama rzuca się na mnie z gratulacjami, zresztą wszyscy tak robią i robimy jeden wielki rodzinny uścisk. Przytulam się mocno do Sean'a, a on całuje mnie w czoło.
-Jestem z ciebie taki dumny, mała.- szepcze mi do ucha.
-Dziękuję braciszku.- całuję go w policzek.
Wszyscy po kolei składają mi gratulacje, a wielkie grono znajomych prosi o niezrywanie kontaktu. El pokazuje mi, że widzimy się na imprezie u niej, a Lucy macha mi z samochodu krzycząc, że widzimy się wieczorem. Biorę Silver na rączki i macham moim znajomym. Moi chłopcy rzucają się na mnie i piszczą, jak kobiety gdy widzą moją córkę. Luke, Aaron, Silvian i James.
-Ej, ale pamiętaj o nas!- mówi James.
-O każdej porze dnia i nocy.- śmieję się, a moja mama odbiera Silver, by mogli mnie swobodnie wyściskać. Żegnają się i idą imprezować. Całą rodziną idziemy na obiad. Siadamy w jednej z restauracji, niestety siostra mojego chłopaka nam nie towarzyszy mówiąc, że wyrwała się z pracy na chwilkę, ale oczywiście wieczorem jest. Moja rodzina jest wsłuchana w szczegóły stażu, który z dniem ukończenia studiów powinien się skończyć. Opowiadam historię o Mirandzie, a każdy przyrównuje ją do tej z "Diabła...". Moja mama zostaje u nas na noc z Elliotem, natomiast Ben wraca. Rodzicielka zajmie się moją małą.
-Czemu właściwie nie ma twojego chłopaka?- pyta Sean, a mama i Leigh jednocześnie kopią go pod stołem. Nie kryje swojego oburzenia.
-Jest w Europie na 1,5 tygodnia i nie mógł być. Na waszym ślubie też będzie nieobecny...- mówię, a wszyscy podnoszą wzrok na mnie.
-Będziesz sama z Silver?- pyta Sean.
Kiwam głową.
-Nie mógł tego odwołać...- dodaję.
-Szkoda...- mówi mama dając Silver łyżeczkę z kaszką.- Miałam nadzieję z nim zatańczyć...
Zaczynamy się śmiać.
-...w tańcu najlepiej wyczuć, jaki jest partner córki...
Sean wybucha śmiechem zresztą ja też.
-Mama może już lepiej bądź cicho...- mówi Elliot
-Mama bach!- piszczy ubrudzona na twarzy Silver.
Nawijam na widelca swój makaron i gryzę go.
-Jestem taka z ciebie dumna, Gracie...- mówi mama głaszcząc mnie po policzku.
-Dziękuję.
Silver wyrywa się i wyciąga ku mnie rączki, więc biorę ją do siebie na kolana.
-Grace kiedy Silver będzie się mogła ze mną bawić?- pyta Elliot, a mama wyciera mu buzię brudną od sosu.
-Musisz poczekać, aż zacznie chodzić...- mówię do Elliota z uśmiechem.
Silver przytula się do moich piersi.
-A to jeszcze dużo czasu jej zajmie jej czasu?- pyta.
-Nie wiem ile dokładnie, ale stoi na nóżkach z moją pomocą, więc myślę, nie dużo...
-A myślisz, że ona będzie chciała bawić się ze mną samochodzikami?- pyta, a ja wzruszam ramionami.
-Biorąc pod uwagę, że zamiłowanie do motoryzacji mamy we krwi, to pewnie, że tak...- mówię i uśmiecham się do Seana.

(...)
Nakładam obcisły czarny kombinezon i słyszę, jak Silver piszczy.
-Elliot nie strasz jej!- mama upomina mojego brata. Poprawiam ramiączka i głęboki dekolt. Nakładam ulubione szpilki i narzucam złoty naszyjnik. Duże złote kolczyki i mierzwię puszyste włosy.
-Jak wyglądam?- pytam mamy.
-A ten dekolt to...- unosi brew mama.
-Mamo!- zaczynam się śmiać.
-Żartowałam, wyglądasz obłędnie... Dziś możesz się zabawić kochanie.
-Potrzebuję tego do dawna.- łapię za torebkę.
Całuję mamę w policzek, Elliota w czoło, a Silver w ustka.
-Mama!- piszczy i jeszcze jednego buziaka dostaję od niej.
Sięgam po marynarkę i wychodzę z mieszkania. W windzie nakładam czerwoną szminkę na usta i wsiadam do taksówki, która zawozi mnie do domu Eleanor. Stamtąd mamy jechać do jakiegoś klubu, ale dokładnie jeszcze nie wiemy do jakiego. Wchodzę do domu mojej przyjaciółki gdzie wszystkie moje dziewczyny są gotowe i wymodelowane jak już ich dawno nie widziałam. Gemma, Perrie, Eleanor, Danielle, Lucy.
-To gdzie idziemy?- pytam, gdy El leje wódkę do kieliszków.
-Macie może ochotę na Soho?- pyta Perrie.
-Zróbmy coś innego dziś.- mówi Lucy.
-Chodźmy na karaoke!- piszczy Danielle.
-Co?!- wybuchamy śmiechem.
-Tak!- wtóruje Danielle Perrie.- W Source Below jest dziś wieczór popu, będzie super!
-Karaoke to nie moje klimaty...- mówi El.-Ale może się przełamię.
Wszystkie bierzemy kieliszek do ust, a zaraz po tym krzywimy się.
-Jedziemy!- piszczy Lucy.
Przyjeżdża po nas taksówka bus, więc pakujemy się do środka. Kierowca puszcza głośno muzykę, a my śpiewamy na całe gardło.
-Boże wreszcie z dala od facetów!- mówi Eleanor.
Inne jej wtórują, a ja spoglądam w okno.
-Nie martw się Gracie...- mówi mi do ucha Gemma.
-Jest ok...- uśmiecham się.
Dojeżdżamy i wysiadamy z taksówki. Siadamy przy jednej loży, a Eleanor zamawia nam wszystkim Sex On The Beach. DJ zaprasza jakieś dwie laski na scenę i one tańczą i śpiewają do Flawless Beyonce. Wtórujemy jej i tańczymy. Biorę łyka drinka i uśmiecham się do Gemmy.
"I woke up like this"- śpiewa El.
Zaczynam się śmiać.
Danielle podnosi telefon i robi nam selfie.
-Jakie lasencje!!!- patrzy i publikuje.
-Grace, skąd masz ten kombinezon?- pyta Perrie upijając drinka.
-Dostałam go od Harry'ego jakiś czas temu.
-Ten, to wie co kupić...- dodaje Dani.
-Bo to w końcu mój brat.- mówi Gemma odrzucając włosy do tyłu, z czego zaczynam się śmiać.
Tamte dziewczyny kończą śpiewać, a DJ puszcza Wiggle Jasona Derulo.
-To jest moja piosenka!- piszczy Lucy i ciągnie mnie na parkiet. Zresztą wszystkie idziemy, wprowadzamy niemałe zamieszanie na parkiecie swoim głośnym śpiewem i tańcem. Wiele ludzi nas nagrywa.
Czuję, jak po zmianie piosenki ktoś łapie za moje biodra i śpiewa mi do ucha. Bierze mnie w obroty, a ja pod wpływem nie zdążam się odsunąć. Wzrokiem zdołam zobaczyć, że wszystkie dziewczyny poszły w obroty.
-Jestem Jace...- mówi mi do ucha.
-Grace.
Dobrze, że tu nie ma Harry'ego.
Gemma porusza biodrami do jakiegoś chłopaka, a ja się uśmiecham.
-Mam chłopaka...- mówię mu, a on się uśmiecha.
-Ja dziewczynę...
Uśmiecham się szeroko.
-...ale dziś skończył się rok akademicki, więc można zaszaleć, nie?
-No po to tu  jestem...- mówię.
DJ prosi na scenę trzy dziewczyny. Perrie porywa mnie i Lucy na scenę.
-Jakie chętne!- krzyczy i podaje nam mikrofony.
Dziewczyny siadają w loży i głośno krzyczą.
-Mamy dla was Bang Bang, co wy na to?
Krzyczymy i muzyka się zaczyna. Mikrofon Lucy się świeci, więc to ona zaczyna. Wszystkie tańczyny w jednym rytmie, potem kwestie Ariany Perrie, a mnie przypada cholerna Nicki Minaj. Eleanor piszczy, a ja sama ledwo co sklejam słowa. Refreny razem, a mnie po wyrapowanej części Nicki boli język. Po piosence cały klub gwiżdże i bije nam brawo, a ja czuję, że muszę wypić coś mocniejszego. Od razu idę do baru i zamawiam wódkę z colą. Siadamy, a dziewczyny wybuchają śmiechem.
-Co?- pytam z uśmiechem.
-Patrzcie, jak mamuśka się rozbrykała!- mówi El próbując zagłuszyć muzykę.
-Mamuśka bez tatuśka i córki, to wciąż ta sama ja.- zaczynam się śmiać.
-Jak sobie przypomnę, jak cię wyciągałyśmy z domu na zakupy, dzień przed urodzinami...- mówi Perrie, a potem wybucha śmiechem.
-No jasne, śmiejcie się.
-Dresy, splątane włosy, zero seksapilu...- mówi Lucy.-...a w domu masz faceta, którego pożąda kilkanaście milionów małolat na całym świecie.
-On mnie kocha w dresach!- uśmiecham się.
-...albo bez nich!- mówi Danielle.
-To też jest opcja!- mówię i dopijam drinka.
Szumi mi w uszach od alkoholu, a dziewczyny przynoszą kolejne shoty.
-Zmieniamy lokal!- krzyczy Eleanor.- Jedziemy do mnie! Mam full alkoholu i nową wieżę radiową.
Zaczynam się śmiać i dopijam ostatniego shota. Wstaję i znów siadam. Perrie wybucha śmiechem, a Danielle pomaga mi wstać. Biorę torebkę i narzucam marynarkę na ramiona. Łapię taksówkę, ale prawie wpadam pod samochód. Na szczęście Gemma w porę odciąga na chodnik. Wybucham śmiechem i rzucam jej się na szyję. Taksówka zawozi nas do domu Eleanor. Wpadamy do środka i zrzucamy szpilki. Gemma i Perrie robią drinki, a Eleanor idzie zrzucić obcisłą sukienkę. Idę za nią.
-Daj mi jakąś koszulkę i spodenki.- mówię.
Rzuca mi coś z szafy, a ja ściągam z siebie rzeczy. Ja i Calder miałyśmy najbardziej niewygodne rzeczy pod słońcem. Perrie ma eleganckie spodnie ¾ i crop top, Danielle i Gemma luźne sukienki, Lucy swoją ulubioną turkusową. Schodzę na dół i biorę w dłonie kolejnego drinka. Eleanor szuka fajnych piosenek i trafia na 7/11 Beyonce. Odkładamy z Danielle nasze drinki i ruszamy w tan.

Wave your hands side to side, put it in the air
Wave your hands side to side, put it in the air
Clap, clap, clap like you don't care
Smack that, clap, clap, clap like you don't care

Próbujemy tańczyć jak Beyonce w teledysku co nam wychodzi w jakiejś części. Założę się, że gdybyśmy nie były pijane to myliłybyśmy się.

Oh let go like alcohol, oh let go like alcohol
Oh let go like alcohol
Don't you drop that alcohol
Never drop that alcohol, never drop that alcohol
I know you thinkin' bout alcohol
I know I'm thinkin' bout that alkohol

Gdy piosenka się kończy kładę się na podłodze i naprawdę nie pamiętam co się działo dalej.

(…)
Jakiś telefon dzwoni mi nad uchem. Sięgam dłonią po niego i nie patrząc na ekran odbieram.
-Kochanie?- pyta głos, którego naprawdę nie jestem w stanie rozpoznać.
-Moja głowa…- mówię do siebie.- Nie krzycz tak do tego głośnika…- mówię zachrypniętym głosem do rozmówcy.
-Z kim ja rozmawiam? Danielle?
-Nie, Obama…- mówię.
-Grace?- zaczyna się śmiać.
-Tak, brawo Payne.
Chłopak zaczyna się śmiać i krzyczy do chłopaków: One tam umierają! Grace ma głos jak dobry pijak!
-Liam…- mówię cicho.
-Słucham cię…- odzywa się dalej się śmiejąc.
-Zadzwoń później, bo my tu śpimy.
-Ok. Miłego kaca…
-Wal się.- mówię i odkładam telefon.
Zasypiam.
Kolejny dzwonek gra mi nad uchem. Otwieram tym razem oczy, a na grającym telefonie pojawia się zdjęcie mojej mamy.
-Halo?- pytam siadając na łóżku.
-Gracie gdzie masz klucze, chciałam wyjść z Elliotem i Silver na spacer…
-Na szafce nad wieszakami.
-Rzeczywiście. Jak będziesz wracała do zadzwoń…
-Ok. Pa mamo.
Odkładam telefon i otwieram oczy. Jest po 14… Eleanor i Gemma śpią obok mnie jak zabite. Wstaję i łapię się ściany, by się nie przewrócić. W pokoju obok śpi Lucy, Perrie i Danielle. Schodzę na dół i wchodzę do kuchni. Mądra. Kupiła banany, dwie kiści. Nakładam nauszniki, w których Eleanor chodzi na zimę i włączam blender by zrobić wszystkim koktajle bananowe, te tłumią głośny odgłos blendera. Wypijam swój duszkiem i siadam na kanapie. Zamykam oczy i chyba znów zasypiam.

Harry
-Oj zakończyły studia… Z grubym kacem…- mówi Zayn.
Nie podoba mi się to.
-Jak ona mówiła?- pytam, a chłopaki przenoszą na mnie wzrok.
-Kto? Grace?- pyta Liam.
-Tak.
-Miała zachrypnięty głos, ale chyba bardzo bolała ją głowa…
-Harry nie złość się na nią.- mówi Louis.- Dziewczyna ma prawo się zabawić, a koniec studiów to jest okazja…
-Jest okazją, jeśli nie jest się matką 9-miesięcznego dziecka.- mówię.
-Nie rób z niej takiej mamuśki…- mówi Niall.
-Nie możesz jej tak ograniczać, tylko dlatego, że macie dziecko…- dodaje Zayn.
Prycham.
-Tylko?
-Ona ma 20 lat Harry…- mówi Zayn.- Daj się jeszcze jej zabawić zanim zacznie normalnie pracować.
-Dobra, może się bawić, ale tak, żeby wstać tam o godzinie 13:00?
-Może musiała opić swoje życie.- mówi Niall, a ja mimo złości zaczynam się śmiać.
-No co…- mówi Nialler, a Louis mierzwi jego włosy.

Grace
-Muszę wracać do domu…- mówię.- Moja mama specjalnie została w Londynie, by opiekować się Silver, nie chcę, żeby wracała na noc samochodem. Pójdę się przebrać…- dodaję.
-Jedź w tym…- mówi zachrypniętym głosem Eleanor.- Oddasz mi najwyżej jak się zobaczymy… Nie będziesz się cisnąć w tym kombinezonie.
-Dzięki…- uśmiecham się i pakuję rzeczy.
-Było super…- mówię przed wyjściem.
Dziewczyny się uśmiechają.
-Z nami zawsze jest…- mówi Perrie.- A wam należała się taka popijawa…
Uśmiecham się.
-Tak… Szczególnie, gdy twojego faceta nie ma na twoim rozdaniu dyplomów…- mówię cicho.
-Nie przejmuj się…- mówi Danielle obejmując mnie od tyłu.
-Nie przejmuję…- uśmiecham się, ale moje oczy się zaszkliły.
-…Gracie nie płacz…- wstaje z krzesła Lucy. -Szkoda łez na coś takiego…- mówi i przytula mnie mocno.
-Tylko, że twój mąż był…- mówię spoglądając na podkrążone oczy mojej przyjaciółki.
Gemma wstaje z miejsca i też mnie przytula.
-Wiem, że to jego praca, ale…- mówię, a one mnie przytulają poraz kolejny mocniej.
-Kochana… Wszystkie przeżywamy coś takiego…- mówi Perrie.- Zayn nie był na moim koncercie na London O2.
-U mnie na rozdaniu dyplomów Louis też nie był…- mówi Eleanor.- Był wtedy w Kolumbii. Była cała rodzina i nie było jego… Wiem co czujesz…- dodaje.
Kiwam głową i pociągam nosem.
-Zabiorę się z tobą, co ty na to?- pyta Gemma.
-Pewnie.- uśmiecham się lekko i żegnamy się z dziewczynami. Taksówka już czeka, więc wsiadamy do niej.
-Nie chcę mieć do niego żalu…- mówię.
-Wiem Gracie, ale to nie jest proste…- obejmuje mnie Gem.
-Ale tak bardzo pragnęłam odkąd poznałam Harry’ego, żeby był w tym dniu ze mną… W te studia włożyłam bardzo dużo serca, a w czasie ich trwania wiele poświęciłam, wiele osiągnęłam… Kurde…- czuję, że moje oczy znów są mokre od łez.
Gemma dostaje sms-a i mi go pokazuje. Jest od Lucy: Big Girls Don’t Cry…
Uśmiecham się.
Uwielbiam je za to, że są, a El, Gemmie i Lucy mogę powiedzieć wszystko. Są jak siostry… Dojeżdżamy pod budynek, płacę za taksówkę i jedziemy na górę windą. Moja mama karmi właśnie Silver, a Elliot biega po domu z samolotem.
-Jesteś już…- mówi mama.
-Tak… - uśmiecham się i łapie Elliota.
-Dokończę ją karmić i będę wracała do domu…
-Ok…
-Płakałaś?- pyta Elliot obejmując mnie mocno za szyję, gdyż kucam.
-Nie, strasznie mnie oczy bolą…- mówię i całuję go w czoło.
-Mama kazała pani przekazać, że wkrótce zadzwoni, bo musi się z panią zobaczyć…- mówi Gemma.
-Och jak miło…- uśmiecha się mama.- Dawno się nie widziałyśmy z Anne.
Uśmiecham się szeroko. Relacja pomiędzy mamą, a Anne jest super. Jak stare znajome. Silver jest nakarmiona i Gemma ją przejmuje. Żegnam się z mamą i Elliotem i obiecuję, że niedługo zawitamy do Newcastle.
Mój telefon się rozdzwania. Biorę właśnie prysznic, więc ignoruję kolejne połączenia. Ubieram się w dresy i suszę włosy. Pożyczam Gemmie jakieś swoje rzeczy. Siostra mojego chłopaka trzyma Silver i pomaga jej stać na nóżkach. Oddzwaniam do Harry’ego.
-Dlaczego nie odbierasz?- pyta po pierwszym sygnale.
-Brałam prysznic.
Harry wzdycha.
-Dopiero co wróciłaś do domu?- pyta.
-Dlaczego mnie tak wypytujesz?- pytam wkładając rzeczy do pralki.
-Bo nie mogę sobie wyobrazić, jak mogłaś zostawić na prawie dobę swoją córkę.
Jego głos jest pretensjonalny.
-Była z moją mamą… Nic jej nie groziło…
-Ale to ty jesteś jej matką, nie powinnaś się wysługiwać swoją mamą, tylko sama odgrywać rolę matki.
-Czekaj, czy ty masz do mnie jakieś pretensje, że poszłam z przyjaciółkami na miasto?
-Tak, Grace, mam! Powinnaś być w domu, albo chociaż…
-…albo chociaż co?! Zrób ze mnie tylko kurę domową! Cały rok w dresach, może najlepiej, żebym ze wszystkiego zrezygnowała i siedziała tylko z dzieckiem  domu! Co ty sobie wyobrażasz do cholery?!
-Nie krzycz na mnie!
-Będę! Mam 20 lat i mam prawo raz na ruski rok wyjść z przyjaciółkami! Nie jestem tylko matką, jestem kobietą, mam przyjaciółki i wyjść z nimi mi nie zabronisz…
-Tak właśnie mają wyglądać nasze rozmowy?- pyta Harry.
-Gdybyś nie czepiał się i nie psuł mi całego dnia to na pewno nie… Ale kłótnie to zawsze twoja robota.- mówię .
Po drugiej stronie słuchawki słyszę jedynie ciszę. Siadam na podłodze w łazience i opieram tył głowy o ścianę.
-Nie powinieneś w ogóle do mnie dzwonić i drzeć się. A wiesz dlaczego? Bo cię nie było w dniu kiedy potrzebowałam słów: „Grace, odwaliłaś kawał dobrej roboty. Jestem dumny…”
-Przecież wiesz, że nie mogłem…
-Na tym pokazie tanecznym w Nowym Jorku też cię nie było… - przypominam sobie.- Wiesz co… Sądzę, że ta rozmowa powinna się na tym zakończyć.
Rozłączam się, a Gemma cicho wchodzi do środka.
-Nie przejmuj się nim…- mówi.- Czasami jest głupi…- dodaje, a ja mimo złości się uśmiecham.
-Czasami tak…- przyznaję jej rację.

****
Zanim będę wam życzyła "Miłego Czytania!" to muszę poruszyć ważny i powoli mocno wkurzający mnie aspekt...
Ostatnio jeden z anonimów napisał mi coś takiego: "Kiedy w końcu zacznie się coś dziać????" Szczerze? Jak to zobaczyłam to szlag jasny mnie trafił. Pytacie się kiedy zacznie się coś wreszcie dziać... Wciąż się pytacie... Wątek, który spowoduje załamanie akcji pojawi się za kilkanaście rozdziałów i będzie trwał trochę. Nie pytajcie więcej i powstrzymajcie się w ogóle od komentowania, jeżeli chcecie mnie wnerwiać czymś takim jak "Kiedy coś się będzie działo?"... Jeżeli jesteście fankami Grace i Harry'ego to uszanujcie ich wspólne, szczęśliwe chwile.
Generalnie chciałam jeszcze dodać, że po głębokim przemyśleniu pewnych rzeczy i priorytetów, które zmienią się od września, doszłam do wniosku, by skrócić Change Me o jeden wątek.

Miłego czytania xx.