czwartek, 25 lutego 2016

Rozdział 138

EDIT: 
ROZDZIAŁ 139 ZOSTANIE DODANY W SOBOTĘ POPOŁUDNIU/WIECZOREM. NAJMOCNIEJ WAS PRZEPRASZAM, ALE ZNALAZŁAM W WERSJI ROBOCZEJ BŁĘDY, KTÓRE MUSZĘ POPRAWIĆ, A TERAZ NIE MAM CHWILI WOLNEJ, W PIĄTEK NIE BĘDĘ MIAŁA TYM BARDZIEJ. CAŁUJĘ! xx.



Odbieram Silver od Gemmy po pięciu dniach wakacji, dziewczyna prawie płacze, gdy mnie widzi.
-Tak mi za niego wstyd…- mówi.
-Proszę nie…- mówię kręcąc głową.- Proszę Gem… Nie chcę płakać przy niej…- dodaję.
Przytula mnie mocno.
-Zobaczymy się niedługo…- mówi mi do ucha, na co ja kiwam głową i ocieram jedną z łez.

(…)
W Nowym Jorku zrobił się Meksyk, Theresa załatwiła mi ochronę, która wyprowadziła mnie i Silver z lotniska prosto do podstawionego samochodu. Do tego już jadąc Silver się rozpłakała i nie chciała uspokoić, wszystko na nią działało, była bardzo zmęczona lotem i to zamieszanie na lotnisku.
Wkrótce jesteśmy w domu. Przebieram się w dresowe spodenki i koszulkę, a małą kąpię i kładę ją spać. Ja, gdy tylko zasypia, otwieram komputer i rzucam się wir pracy, która się mocno spiętrzyła. Oglądam zdjęcia, dużo ich wyrzucam, ale też sporo zapisuję i wysyłam do działu obróbki. Potem oglądam kolejne kreacje, a także zdjęcia mojej kreacji na galę MET.  Ma kolor burgundy i piękny głęboki dekolt. Theresa już załatwiła wszystko z Ashley i Sam, by mogły mnie uczesać i umalować.
Zabieram się za gotowanie, chcę zrobić chińszczyznę, więc kroję kurczaka i wrzucam go na patelnię i go smażę, poza tym kroję w międzyczasie warzywa. Podśpiewuję sobie Ghost Town Adama Lamberta i smażę dalej. Nagle dzwoni dzwonek do drzwi. Mieszam jeszcze raz kurczaka i wycieram palce w dłonie. Idę otworzyć drzwi, a tam osoba, która stoi po prostu przechodzi moje oczekiwania.
-Cześć Grace…- uśmiecha się mulatka.
-O Boże! Beyonce cześć…- patrzę zszokowana.
-Wiem, że miałyśmy się spotkać za kilka dni, ale to naprawdę nie może czekać…- mówi.- Mogę wejść?- pyta.
Patrzę na nią i wracam do rzeczywistości.
-Boże tak, zapraszam…- mówię i zamykam za nią drzwi.
-Ale ładnie pachnie…- mówi wchodząc do salonu.
-Gotuję obiad właśnie…- mówię i wyłączam wszystko z gazu.- Napijesz się czegoś?- pytam.
-Może herbaty…- mówi.
Mówię jej by usiadła i przepraszam za bałagan, tłumaczę się niedawnym powrotem do domu. Gdy podaję herbaty i zabieram komputer ze stolika Bey uśmiecha się szeroko widząc w ramce zdjęcie Silver.
-Ale jest do ciebie podobna…- mówi.- Gdzie jest teraz?- pyta.
-Śpi w pokoju obok…- mówię.
Kobieta bierze łyka herbaty i patrzy na mnie.
-O co chodzi?- pytam.
-Posłuchaj…- zaczyna.-… na gali AMA będę miała występ, nie taki hop siup, bo to będą moje największe hity połączone w jedno przedstawienie, jedno po drugim…
Kiwam głową w zrozumieniu i czekam na jej kontynuację.
-Wiem, że jesteś zapracowana, ale bardzo, bardzo, bardzo bym chciała, żebyś tańczyła ze mną na tym…- mówi.- Ominęłyśmy wielką sprawę jaką była moja trasa, ale ja wszystko rozumiem byłaś w ciąży, ale mamy szansę zatańczyć ze sobą jeszcze raz.
Patrzę na nią szeroko otwartymi oczami i aż zasycha mi w buzi.
-…to będzie coś wielkiego, 15 minutowe show, w którym byłabyś cały czas u mojego boku… nie zaproponowałam nikomu czegoś takiego… Ale ty jesteś zbyt dobra, żeby ci tego nie zaproponować, poza tym bardzo cię lubię.- mówi.
-Ale ja nie tańczyłam od naszego występu do Single Ladies…- mówię.- Nie robiłam tego od ponad trzech lat.
-Ja wiem, ja wszystko rozumiem, ale można wrócić do formy na ten jeden raz…- mówi.- Chciałabyś tańczyć ze mną?- pyta.
Biorę głęboki wdech.
-Sama nie wiem…- mówię.- To oznacza próby, bardzo dużo prób, a ja mam coraz to nowe przedsięwzięcia… Poza tym spędzam mało czasu z Silver, wtedy już w ogóle mogę mieć jej mało…- mówię.
-Wszystko rozumiem…- mówi Beyonce.- Mogę na próby zabierać swoją córkę i obydwie by się razem bawiły, podczas gdy my byśmy próbowały i tańczyły. Grace… Ty sobie nawet nie wyobrażasz, jak dobrze mi się z tobą współpracowało wtedy…- mówi łapiąc mnie za dłoń.- Ja jestem pewna, że po kilku treningach dasz radę i wrócisz do dawnego tempa, zaczniemy się uczyć układów już w ciągu kilku dni. Będziemy w stałym kontakcie i powiesz swojej asystentce, by wszelkie sesje umawiała z wyprzedzeniem w dni, w które nie będziemy mieć prób.
-To będzie takie dziwne, jak bym wróciła do tańca…- mówię z uśmiechem.
-Ale jakie spektakularne…- mówi Beyonce z uśmiechem.
-Może masz rację… Może powinnam spróbować…- mówię.
-O boże! Jak się cieszę!- mówi, na co ja się zaczynam śmiać.
Patrzę na nią.
-Robię to dla ciebie, za to ile ty mi kiedyś dałaś…- mówię jej.- Zgadzam się.- dodaję.
Beyonce przytula mnie mocno i mówi, że jesteśmy w stałym kontakcie.
I już jej nie ma.
Piszę moim dziewczynom co się stało i na co się zgodziłam, na co obydwie mi odpisują, że są ze mnie dumne. Uśmiecham się i wracam do kurczaka, który na mnie czeka.
Wieczorem tego samego dnia przyjeżdża Theresa i mówi, że jutro mam sesję do Flaunt, mówię jej o spotkaniu z Beyonce i razem układamy plan działania. Gdy dziewczyna idzie 2-3 godziny później idę wziąć prysznic i tam spędzam chyba z pół godziny. Idę do pokoju Silver i przykrywam moją małą. Daję jej całusa w czoło i uśmiecham się widząc jak grzecznie śpi. Podążam do sypialni i tam kładę się do łóżka. Zasypiam z myślą o jutrzejszym dniu, który mam świadomość, że będzie trudny.
(…)
Ubieram Silver w bluzeczkę z małymi ananasami oraz różowe legginsy. Mówię jej, że zrobię śniadanie, więc idę do kuchni. Silver siedzi u mnie w sypialni, więc nie wiem co się tam dzieje. Robię jej kaszkę z owocami, gdy ją wołam szczęka mi opada.
-Silver!- zaczynam się śmiać.
-Mamusia ma ładne śminki…- mówi, a ja kręcę głową.
-A czy mama maluje „śminką” po nosie, tak jak ty?- pytam.
Mała kręci głową przecząc, a ja chichoczę widząc ją.
-Och ty modelko…- mówię jej. Biorę jej z paluszków szminkę i idę umyć jej twarz. Czysta idzie jeść śniadanie, gdy już z pełnym brzuszkiem podąża za mną do łazienki by umyć zęby, z pastą w buzi mówi, co ona będzie dziś robić, podczas gdy ja będę miała sesję.
-Mogę mieć też?- pyta, a ja zaczynam się śmiać.
-Może, jak będziesz większa, co ty na to?- pytam ją.
Kiwa głową i wypluwa pianę do zlewu. Ubieram się i nakładam szpilki. Sięgam na blat w kuchni po torebkę i nakładam Silver bluzę, zawiozę ją do opiekunki Silvi'i, która mieszka na Brooklynie i już po raz kolejny ma się zająć małą. Wychodzimy z mieszkania i słucham, co moja mała ma do powiedzenia na temat porannego odcinka Dory i tego, że w nocy bolał ją trochę brzuszek. Pytam ją, czy teraz boli, ale mówi, że nie. Wychodzimy z budynku i idziemy do zaparkowanego samochodu, który mam wynajęty przez Vogue’a. Wsiadamy i ruszamy, w radiu leci Ghost Town Adama Lamberta, a że to jedna z moich ulubionych piosenek na ten moment podryguję i śpiewam z wokalistą.
-Mamusia pięknie śpiewa…- mówi z uśmiechem.
-Dziękuję księżniczko…- wysyłam jej całusa.
Jedziemy jeszcze kilka przecznic i skrzyżowań aż dojeżdżam pod budynek, gdzie mieszka opiekunka Silver. Wysiadamy i zaprowadzam małą na górę, gdy się z nią żegnam daje mi mocnego całusa i przytula mówiąc, że będzie za mną bardzo tęsknić, bo bardzo mnie kocha. Uśmiecham się szeroko i także czule ją całuję. Macham do niej i zjeżdżam windą na dół, by od razu pojechać na sesję, która odbywa się najpierw w terenie. Jadąc Theresa wydzwania do mnie z pytaniem, gdzie jestem i czy wiem jak dojechać. Poznaję dwie fotografki, które zrobią mi zdjęcia.

Wizja sesji jest ciekawa i pierwszy raz w życiu mam mieć perukę i króciutkie włosy co jest dla mnie przerażające. Robią mi makijaż i przechodzą do sesji, która trwa dobre 2 godziny, zmieniamy miejsce zdjęć od otwartej przestrzeni, do ciemnego hotelu i sypialni. Model, który ze mną pozuje, Shiloh jest prześmieszny i cały czas mnie zaczepia, więc naszym wspólnym sukcesem jest to, że na zdjęciach wychodzimy poważnie, a nie po prostu płacząc ze śmiechu. Oglądając zdjęcia jestem pod wielkim wrażeniem samej siebie. Widzę wielką różnicę między moją pierwszą sesją dla Teen Vogue, a teraz, dla magazynu Flaunt. To pokazuje, jak bardzo uwierzyłam w siebie i nie patrzyłam na to, jak inni to odbierają. Walczyłam o swoje i wywalczyłam lepszą siebie, bardziej dojrzałą, pewną siebie i mimo tego, że zdradzoną, znacznie silniejszą niż 4 lata temu…

Nie mogę się doczekać, aż Harry zobaczy te zdjęcia. Czemu? By pokazać mu siłę, jaką mam, przez własne dążenie do celów, zaciekłość i jego brak akceptacji, który jeszcze bardziej mnie umocnił. 
Po całym zamieszaniu z sesją siadam na murku przed budynkiem, gdzie chwilę temu miałam zdjęcia. Theresa wychodzi ze środka i siada obok.
-Szukałam cię...- mówi.
-Musiałam się przewietrzyć...- mówię.- Trochę duszno tam było.- mówię.
-Masz rację...- odzywa się dziewczyna i wyciąga telefon z torebki.
Zamykam oczy i wsłuchuję się w cichy śpiew ptaków oraz szum wiatru w koronach drzew.
-Gracie?- pyta.
-Hm?
-Dzwoniła do mnie rzeczniczka prasowa One Direction.- mówi.
Otwieram oczy i mrugam kilka razy.
-Co chciała Kim?- pytam.
-Prosiła, abyś zdementowała plotki o waszym rozstaniu. To bardzo źle wpływa na promocję chłopaków.- mówi.
Otwiera szeroko oczy i prycham.
-To, co mam mówić ludziom, że wszystko jest w porządku? Że nic się nie stało? Że jesteśmy razem?-wstaję z miejsca.-Dlaczego mam mówić rzeczy, które są totalnym kłamstwem? Wcale nie muszę się na to zgadzać, nie muszę mówić czegoś co jest niezgodne z tym co się stało naprawdę.- mówię.
-Masz rację... Przekazuje ci tylko informację...- mówi.
-Nie rozumiem, jak oni mają czelność po wybrykach swojego podopiecznego prosić mnie jeszcze, żebym maskowała rzeczywistość. Co, może mam jeszcze mówić... "Och Harry tak, kocham go, zawsze będziemy razem, szukam sukni ślubnej i planujemy drugie dziecko..." Żałosne.
Tess kiwa głową.
-Czujesz się już lepiej?- pyta.
Wzdycham cicho i zajmuję miejsce koło Tess.
-Sama wiesz, jak się czuje zdradzona kobieta.- mówię jej, a ona kiwa lekko głową.-Myślałam, że on chce, żeby wszystko było jak dawniej, że będzie dążył do tego, by wszystko między nami było super... Wciąż go kocham. I będę długi czas. Ale teraz czuje do niego sama nie wiem dokładnie co... zranił mnie bardzo. Nie będę się z nim kontaktować, chyba, że w sprawie Silver. Ona jest moim priorytetem.
Theresa chowa telefon.
-Przykro mi, że tak się stało...- mówi.
-Możesz mi wierzyć, że mnie też.- stwierdzam.
Ściągam perukę i rozpuszczam włosy.
-Nawet bardzo...- dodaję.
Podkurczam nogi pod brodę i otulam się bardziej szlafrokiem, pod którym mam jeszcze bieliznę z sesji. Muszę zadzwonić wieczorem do Zayna, by dowiedzieć się jak sprawa się ma. Z tego co wiem, chłopaki kończą trasę za dwa dni, więc być może Harry będzie chciał się spotkać z Sil.
Theresa wyciąga notatnik.
-Przedstaw mi plan na następne sesje.- mówię asystence.
Kiwa głową i przekartkowuje zeszyt.
-Ellen cię zaprosiła do programu.- mówi.
-Nie zgadzam  się, póki co jest zbyt duże zamieszanie wokół Harry'ego... Nie wiem, powiedz, że mam bardzo dużo projektów i muszę je najpierw skończyć, by zająć się kolejnymi.
-Dobra, odwołam.- mówi.
-Co następne?- pytam.
-Musisz zrobić sesje do swojej kolekcji... To ważne, bo niedługo chcą ją wypuścić.- mówi, a ją kiwam głową.
-Powiedz im, że po gali MET, bo to teraz jest najważniejsze. Zdążymy, nastawię się na dwa dni zdjęć, załatwimy kolekcję jesienną i wiosenną.
-Przekażę...- mówi.
-Chcę trochę zluzować, bo chciałabym się skupić na występie z Beyoncé.
Tess kiwa głową i kartkuje kalendarz do wielkiego napisu "AMA" na środku.
-Do tego czasu postaram się ogarnąć tylko najważniejsze rzeczy.- nagle dziewczyna klepie się w czoło.- V Magazine, na pewno?- pyta, a ja się uśmiecham.
-To na tysiąc procent.- stwierdzam.- Nie przegapię takiej okazji.

(...)
Kolejny dzień spędzam na planie sesji do magazynu Seventeen, Silver jest ze mną i od dnia poprzedniego widzę, że jest dziwnie nieswoja, smutna, markotna.
Na planie Theresa siedzi przy niej, podczas gdy ona śpi na jednej z kanap. Robię przerwy pomiędzy kolejnymi partiami zdjęć i wchodzę sprawdzać, czy wszystko z nią ok. Gdy mała śpi jak suseł, po tym jak zjadła przywiezioną z mieszkania przez Theresę zupę, fotograf robi przerwę na odetchnięcie, wówczas idę do Silver i dotyka jej czoła. Jest rozpalona i gdy dotykam jej drobne ciałko, mam wrażenie, że gorączka wcale jest niemała. Całuję ją w czoło i proszę fotografa o powrót do zdjęć, bo chce zabrać ją do domu.
On oczywiście się zgadza i w ciągu 30 minut sesja jest zakończona z wielkim sukcesem. Przebieram się szybko w swoje ubrania i biorę Silver do domu. Budzi się, gdy ją przebieram w pidżamkę.
-Zimno....- mówi, a ja ją całuję w czoło, czując jak bardzo jest gorące.
-Zaraz cię mocno przykryję....- mówię jej i poprawiam poduszkę.
Kładę ją i otulam kołdrą, idę po termometr i patrzę, czy mam leki na zbicie gorączki, na szczęście wszystko jest.
Wkładam jej termometr do ust i czekam, aż zacznie pikać.
Mała ledwo co na mnie patrzy i ciągle powtarza, że jej zimno. Głaszczę ją po policzku i całuję jej czoło mówiąc, że zaraz będzie jej ciepło.
Gdy termometr pika otwieramy szeroko oczy widząc wysoką liczbę 39,3 stopnia. Przykrywam ją jeszcze kocykiem i podaję misia. Idę po syrop na zbicie gorączki i podaję jej go. Mała po zażyciu od razu zasypia, a ja zostawiając otwarte drzwi od jej pokoiku siadam na kanapie w salonie. Biorę komputer i loguję się na pocztę elektroniczną. Wtedy zaczyna dzwonić mój telefon, szukam go w torbie i nie mogę znaleźć, klnę pod nosem, ale wreszcie go mam.
Na ekranie pokazuje się napis: Harry.
-Jeszcze jego dziś tu brakuje...- mruczę pod nosem i przygryzam policzki, idę do kuchni. Włączam czajnik, by zrobić wodę na herbatę, siadam na blacie i odbieram.
-Halo?- pytam.
-Um... Cześć Grace...- mówi.
-O co chodzi?- pytam nie odpowiadając na jego przywitanie.
Harry milknie na kilka sekund.
-Grace, ja...- zaczyna.- Kończę trasę i mam trochę wolnego, mógłbym przyjechać zobaczyć się z Sil?- pyta.
Wzdycham cicho z myślą o mojej kruszynce.
-Mógłbyś, ale mała ma wysoką gorączkę i aktualnie śpi.
-Gorączkę?!- Harry pyta ponownie, z przerażeniem w głosie.
-Tak, dziś ją dostała, dałam jej leki.- mówię.
-Mogę przyjechać by się z nią zobaczyć?- pyta.
-Możesz.- mówię czując, że smutek rośnie w moim sercu. Czuję rosnącą w gardle gulę...
-Będę w nocy, więc przyjdę z rana.- mówi.
-Ok.- mówię i kończę rozmowę.
Zabieram się do gotowania czegoś lekkiego, co Silver mogłaby zjeść, gotuję jej kolejny garnek zupy, tym razem rosołu wg przepisu mojej babci. Gdy gotuje, słyszę, jak mała mnie woła, że chce pić, tak więc szybko robię jej herbatę i zanoszę w kubeczku że smoczkiem, by było jej wygodnie. Gorączkuje wciąż tak samo i leki nie zdają się bardzo działać. Gdy tylko ogarniam jedzenie dla małej idę do jej pokoju i siedzę aż nie zasypiam oparta o jej łóżko. Rankiem dzwonek do drzwi oświadcza przyjście Harry'ego. Wstaję z klęczków i prawie się przewracam, gdy to robię. Nogi mi drętwieją i totalnie odmawiają posłuszeństwa. Idę otworzyć drzwi, ale jeszcze przed biorę kilka oddechów, które ocucają mnie trochę bardziej.
Otwieram drzwi i nie podnosząc nawet na niego wzroku, zostawiam go, słyszę, jak wchodzi do środka i zamyka drzwi. Siadam koło Silver i sprawdzam jej temperaturę. Spadła, ale wciąż jest gorąca i czerwona.
Harry wchodzi cicho do środka i wzdycha cicho.
-Strasznie tu gorąco u niej.- mówi szeptem.
-Było jej stale zimno wieczorem.- mówię.-Jak się obudzi nakarmię ją i wtedy tu wywietrzę.
Harry kuca przy niej dotykając kolanem mojego uda, dłonią dotyka policzka Silver i odgarnia jej włoski za ucho, potem ujmuje jej rączkę w swoją dużą dłoń i składa na niej pocałunek.
-Moja mała królewna nie może być chora...- szepcze i składa pocałunek na jej rączce jeszcze raz. Harry uśmiecha się widząc jej grymas na twarzy, ale zaraz potem jego twarz pokrywa się smutkiem. Podnosi wzrok na mnie. Patrzy mi prosto w oczy wywiercając w nich dziurę pełną bólu.
-Musimy porozmawiać...- szepcze, a mnie od razu zasklepiają się oczy. 
Zdecydowanie jestem zbyt wrażliwa na jego punkcie.
-Nie będziemy rozmawiać...- mówię.- Nie mamy o czym...
Harry patrzy na mnie i chce mnie złapać za dłoń, ale wyrywam się i opuszczam pokój Silver. Idę do kuchni robić naleśniki na śniadanie.
-Powinniśmy porozmawiać...- słyszę za sobą.
-Powinniśmy być sobie wierni.- stwierdzam i mieszam składniki.
-Właśnie o tym chciałem porozmawiać...- mówi.
-Dla mnie sprawa jest zakończona.- dodaję.
-Grace... Ja muszę ci wytłumaczyć.- podchodzi do mnie.
Wyłączam mikser.
-Harry nie chcę żadnych tłumaczeń, ok? Już zbyt dużo musiałam wysłuchiwać, zbyt dużo kłamstw.- mówię.
-Ale to nie jest tak, jak wydaje się być, Gracie…- mówi.
-Szkoda… Nie musiałabym tego wysłuchiwać…- mówię.
Harry patrzy na mnie i milknie na krótką chwilę.
-Mogę prosić o minutę?- pyta stając za mną.
Przerzucam naleśnika na drugą stronę i wzdycham cicho.
-Masz pół minuty…- mówię cicho
Odwracam się w jego stronę i unoszę brwi.
-To było tak, że razem z Jeffem, Glenne i Nadine poszliśmy do pubu, gdzie kiedyś ze mną byłaś… Tam dużo wypiłem, dlatego nie pamiętam co działo się po koncercie, ale Nadine mi powiedziała.
Wlewam ciasto na patelnię i słucham go dalej.
-Poszliśmy za kulisy garderoby Meghan Trainor i przewróciłem się o paletę wieszaków, śmiałem się z siebie, a Nadine chciała mi pomóc wstać, ale że sama była pijana upadła na mnie.
Patrzę Harry’emu prosto w oczy i kręcę głową ze zrezygnowaniem. On patrzy na mnie zdezorientowany. 
-Nie podejrzewałam, że można wymyślić tak beznadziejną wymówkę…- mówię mu i przenoszę naleśniki na blat.
-Ale tak było…- mówi.
-Jesteś pewny, że to rzeczywiście prawda?- pytam.- Jesteś pewien, że Nadine nie chce cię zrobić w bambuko jak kombinowała Ellis?
Harry patrzy na mnie tak samo zdezorientowany jak chwilę temu.
-Może to była tylko gra wstępna?- unoszę brwi.- Gorący seks w porozrzucanych ubraniach, w garderobie… Całkiem podniecające…- mówię.
-Co?- marszczy brwi.- Nawet będąc pijanym nie uprawiałem z nią seksu… Ostatnią kobietą, którą tak uszczęśliwiłem, byłaś ty ostatnim razem…- mówi.
Odkładam patelnię, a po moim ciele przebiega gęsia skórka, a w podbrzusze wbijają się kolce.
-Nawet?- pytam.- Czyli będąc w pełni świadomym robiliście to…- stwierdzam.
-Co? Nie! Nie spałem z nią…- mówi.- Nie mógłbym.
-Przestań, sprawiasz mi ból.- mówię patrząc mu w oczy.
-Ty też mi sprawiasz nie wierząc mi, tylko jakimś zdjęciom…- mówi, ale mu przerywam.
-…zdjęciom, które dają mi dużo do myślenia… to po pierwsze, a po drugie nie manipuluj mną i nie wykorzystuj tego, jak bardzo jestem wrażliwa na twoim punkcie…- mówię stanowczo.
Z pokoju obok słyszę nawoływania Silver, idę więc do niej i daję mu w dłoń łopatkę do przewracania naleśników. Moja mała siedzi cała spocona, więc przebieram ją.
-Dalej ci zimno misiu?- pytam ją związując jej włosy.
Przeczy kiwając głową.
-A jesteś głodna?- pytam ją, a ona kiwa głową.
-Tatuś zaraz zrobi naleśniki, masz ochotę?- pytam ją, a ona wyciąga ku mnie rączki.
Uśmiecham się lekko i biorę ją na ręce przykrywając ją kocem. Jej kołderkę biorę do pokoju i wietrzę jej pokoik. Silver uśmiecha się na widok taty i chce się do niego przytulić, więc ja przejmuję patelnię z powrotem. Mała wdrapuje się na kolana Harry’ego i zatapia twarz w jego włosach. Wygląda jak koala. Przygotowuję naleśniki i kroję jej dla małej. Mierzę jej temperaturę, ale wciąż wynik nie jest dobry.
-Tęskniłam za tatusiem i mamusią ze mną…- mówi karmiona przeze mnie.
Podnoszę wzrok znad talerza i patrzę na Harry’ego. On też na mnie patrzy.
-Bardzo tęskniłaś?- pyta Harry.
Kiwa głową przeżuwając naleśnika.
-Bałdzo…- mówi z pełnymi ustami, a gdy połyka dodaje.- Chciałam, by tatuś znów przytulał mamusię, a mamusia by się śmiała z tatusia, że ubrał różowe majteczki…- mała zaczyna się śmiać, co pokazuje, że czuje się lepiej.
-Co masz do moich różowych majteczek?- pyta Harry z uśmiechem.
-Są super, ja też mam takie…- piszczy Sil, a ja się uśmiecham widząc jej radość.
Całuję ją w czoło i gdy kończy jedzenie, daję jej wypić herbatę oraz podaję leki. Jest niechętna, ale widzę, że po zjedzeniu znów chce tylko do łóżka. Harry zgadza się jej poczytać bajkę, a ja sprzątam po pierwszym od dłuższego czasu śniadaniu we trójkę. Słyszę głos Harry’ego, który aksamitnie opowiada bajkę o Królu Lwie, chowam talerze do szafki i wzdycham cicho słysząc, jak mój telefon dzwoni z sypialni. Idę po niego i patrzę kto to… Marszczę lekko brwi na widok: Justin.

***
Wstawiam dziś, bo jutro będę nagrywała w studio nagraniowym do późna. Jestem ciekawa waszych komentarzy. Dziękuję za ostatnie! Buziaki xx.

PS. Gdzie jest Sindi?!
 

piątek, 19 lutego 2016

Rozdział 137



Przebieram się w domu i rozpuszczam włosy. Zamierzam jeszcze szybko pojechać do redakcji BV, bo ani Nolan, ani Darbi mi tego nie wybaczą, Tak więc jadę i parkuję przed redakcją. Nie wiem czemu, ale paparazzi stoją przed i zaczynają robić zdjęcia, ze środka wychodzi jeden ochroniarz, który wprowadza mnie do środka. Uśmiecham się do Samanthy, która siedzi przy stoliku w recepcji, ja idę do windy i wciskam klawisz piętra, na które chcę jechać.


 Wjeżdżam na górę i podążam do swojego dawnego biura, słyszę tam rozmowę Nolana, otwieram lekko drzwi, a on akurat wtedy odkłada słuchawkę.
-Grace!- wykrzykuje i rzuca mi się na szyję. Zaczynam się śmiać i przytulam chłopaka bardzo mocno.
-Nie wierzę, że zawitałaś. Co tu robisz?-pyta. -Chcesz kawy?- dopytuje.
Kiwam głową i siadam na krześle przy jego biurku.
-Przyjechałam z Silver, bo ma teraz kilka dni u babci, a ja dziś wyjeżdżam.
-Do Nowego Jorku?- pyta.
-Nie, na Dominikanę z przyjaciółkami... Muszę zrobić kilka dni przerwy.- mówię.
-Widziałem te skupisko sesji, które miałaś robione. Masa, ale jakie...- mówi.
Uśmiecham się.
-A jak wrócisz to jakie plany?
-Wiesz, szczerze mówiąc nie pamiętam, bo tego jest tyle, że nie ogarniam co się dzieje.

(...)
Taksówka wiezie mnie na lotnisko, paparazzi robią mi zdjęcia, a ja próbuję im uciec przyspieszając tempa. Eleanor macha do mnie, więc idę do nich, a tam fotografowie już za mną nie podążają. Witam się z dziewczynami buziakiem. Odpisuje na szybkiego sms-a od Tess.
-Gotowa na odwyk?- pyta Lucy, a ja się uśmiecham.
-Z wami zawsze i wszędzie.- mówię.
-Ostrzegłam Louisa, że jeżeli powie coś Hazzie to się wyprowadza...- zaczynam się śmiać.
-Powiedziałaś mu?- pytam.
-Tylko, że idziemy się tam bawić, a szczególnie jedziemy, żeby rozerwać ciebie.- mówi.
-A on co?
-Stwierdził, że masz się tam bawić i masz się nie ograniczać. Ja muszę uważać i raczej nie bawić się z facetami...- zaczynamy się śmiać.
-A to dobre...- stwierdza Lucy.- Tyler powiedział mi to samo, ale wiecie do laski z obrączką to mało kto podejdzie.
-Gdyby widzieli mój pierścionek to byłoby podobnie, ale że ma go Harry to high life.- uśmiecham się.
Wywołują nas na samolot, więc idziemy odnieść bagaże i prosto do odprawy. Gdy już siedzimy na swoich fotelach czuję, że przygoda się rozpoczyna i adrenalina buzuje mi w żyłach.

Harry
Siedzimy w garderobie przed kolejnym z koncertów, smsuję z Nadine o tym, że dziewczyna ma sesję w Londynie, akurat wtedy, jak wrócę, czuję, że jestem podekscytowany tą wizytą i umawiam się z nią.
-Co u Grace?- pyta mnie Niall.
Podnoszę głowę znad telefonu i patrzę na nich, wzruszam ramionami.
-Nie wiesz co u twojej narzeczonej?- pyta Liam unosząc brwi.
-Zawiozła Silver do twojej mamy i poleciała z dziewczynami na Dominikanę.- mówi Louis.
Unoszę brwi patrząc na przyjaciela.
-Na Dominikanę?- pytam.- Po co?
-Gdybyś się z nią kontaktował to byś wiedział...- mówi Zayn.
-Poleciała z Lucy i Eleanor, dziewczyny chcą jej pomóc odpocząć od problemów.- mówi Louis.
Niall kręci głową.
-Harry ty w ogóle nie jesteś świadom, tego co robisz...- mówi Liam.
-Jezu, ciągle się mnie czepiacie!- mówię.
-Bo nie widzisz co odpierdzielasz!- podnosi głos Zayn, a Liam daje mu do zrozumienia, by mówił spokojniej.
-Zobaczysz, ta nową cię wykołuje, a Grace nie będzie już dla ciebie.- mówi Liam.
-Dobra walcie się.- mówię i wychodzę.

Grace
Po prawie 10 godzinach lotu lądujemy i jedziemy do domku Lucy i Tylera. Jest 4 nad ranem, więc od razu idziemy spać, by nie marnować dnia i spędzić go na plaży. Budzimy się przed dziewiątą dziwnie wypoczęte, ubieramy w stroje i wychodzimy z domku schodami w dół na plażę. Rozmawiamy o wszystkim i o niczym łącznię z tym, że Eleanor planuje razem ze swoim przyjacielem Maxem otworzyć nowego bloga modowego.
-Masz u mnie darmową promocję!- mówię, a ona się uśmiecha.  Kładę się na kocu i wygrzewam się w słońcu.
-Louis mi napisał, że Harry się wkurzył, że ciągle go kontrolują…- mówi Eleanor.
Podnoszę głowę i patrzę na przyjaciółkę marszcząc czoło.
-No co ty…- mówi Lucy.
-No i napisał mi, że wyszedł jak chłopaki zaczęli mu znów wypominać Nadine…- mówi El.
-Żałosne…- mówię kładąc głowę na kocu.
-Nie podejrzewałam, że do tego dojdzie…- mówi Lucy.
-A myślicie, że ja podejrzewałam? Oczywiście, że nie…- mówię.
Zapada cisza, a właściwie odłączam się od wszystkiego wsłuchuję się w odgłos morza, które szumi dźwięcznie, a fale rozbryzgują się w tle. Nad naszym głowami leci mewa, która skrzeczy.
-Jeszcze zesra się na głowę…- mówi Eleanor patrząc na ptaka.
Zaczynam się śmiać.
Dziewczyny zaczynają rozmawiać o jakichś duperelach, a ja zasypiam. 
-Harry?- pytam wychodząc z sypialni naszego starego mieszkania, owinięta jedynie kołdrą.
-Tak?- chłopak stoi na balkonie i odwraca się do mnie przodem, gdy słyszy mój głos.
-Chciałam cię zaprosić…- mówię z szerokim uśmiechem.
Harry opuszcza głowę i patrzy na mnie.
-Gdzie chciałabyś mnie zaprosić?- pyta z szerokim uśmiechem.
-Jest coś takiego, bardzo wygodnego super fajnego do seksu…- mówię, a on uśmiecha się szerzej.
-Masz na myśli łóżko?- unosi brwi i wykonuję dwa kroki w moją stronę.
-Może…- uśmiecham się, a on łapie za końce kołdry i karze mi ją puścić. Odchyla ją lekko i lustruje mnie od góry do dołu.
-To co łóżko?- pytam.
-Jasne, że łóżko…- mówi i całuje mnie delikatnie w usta.
Wychodzę i odchylam kawałek pośladka.
-Czekam…- mówię.
***
-Generalnie, jak on jest w domu, to nie wychodzimy z łóżka…- mówi Eleanor.- Cały czas chce próbować czegoś nowego, ale ja jestem raczej przy standardach.
-O czym gadacie?- mruczę odklejając twarz od koca.
-O seksie.- mówi Lucy.
-Super…- mruczę.
-A lecicie na gumkach, czy pigułkach?- pyta Lucy.
-Przeszłam na pigułki, ale miałam takiego pietra po pierwszym razie i do tego wtedy się zatrułam hamburgerem i myślałam, że jestem w ciąży…- mówi El.-… ale jak zrobiłam test i wyszedł negatywny to doszłam do wniosku, że będzie ok. Ogólnie rzecz biorąc na pigułkach o wiele fajniej…- dodaje.
-Ja też tak miałam…- mówi Lucy.- Po pierwszym razie, razem z Tylerem chodziliśmy jak struci, ale potem kochana… Nie wychodziliśmy z łóżka. Tabletki, a gumki to kurde dwa różne doznania.
-A wy macie jakieś ulubione pozycje?- pyta Eleanor.
-Nie, jesteśmy raczej staroświeccy i pozostajemy w tych najbardziej popularnych.
-No ja tak samo, a ten mój kurcze książkę chciał kupić, to go wyśmiałam…- mówi El, a Lucy zaczyna się śmiać.- Co by było, jakby nasi rodzice zobaczyli…- mówi.- Tęsknię za nim, jak go nie ma, ale jak już przyjedzie, boże musimy mieć dwa dni wolnego dla siebie… Jest niewyżyty…- mówi.
-Mam to szczęście, że Tyler pracuje w Londynie, a jak wyjeżdża to na dwa dni, może trzy, więc mam go zawsze.
Podnoszę głowę.
-Proszę was nie uprawiałam seksu od prawie dwóch miesięcy…- jęczę.
-Aż tak długo?- pyta Lucy.
-Odkąd zaczęła się akcja z Nadine.
Dziewczyny milkną.
-Nawet seksu na zgodę?- pyta El.
-Nie było, nie pozwoliłam mu, gdybym się zgodziła to wiedziałby, że łatwo mnie tylko zaciągnąć do łóżka, bym mu wybaczyła winy, ale nie… Ja nie jestem taka…
Lucy się uśmiecha.
-I bardzo dobrze, pewnie mu teraz ciebie brakuje.
-O ile inna mu nie zrobiła dobrze…- mówi Eleanor.
-Wyjęłaś mi to z ust…- mówię przyjaciółce.
Nagle coś spada mi na nogi.
Odwracam głowę i zasłaniam oczy przez słońce. Podbiega do nas chłopak w kapeluszu z blond włosami krótszymi od Harry’ego.
-Przepraszam, mój kolega bardzo chciał was poznać i wymyślił głupi sposób na zrobienie tego.- mówi z wyraźnym kalifornijskim akcentem.
Zaczynamy się śmiać. Podnoszę się i podaję mu gąbkę, którą zapewne czyścił swoją deskę surfingową.
-Dzięki…- uśmiecha się i zasłania mi słońce.
-Jak ten twój kolega był taki chętny do poznania nas, czemu teraz nie podejdzie?- pyta El.
-Bo to boidupa…- mówi, a my zaczynamy się śmiać.
-Skąd jesteście?- pyta nas.
-Londyn…- mówimy.
-My z LA.- mówi chłopak i mam wrażenie, że znam jego głos.
Między nami zapada chwila ciszy i chłopak patrzy się na nas.
-Cody chodź tu!- krzyczy znad brzegu morza jego kolega.
-Cody?- pyta Lucy.-Cody Simpson?- pyta znów z uśmiechem.
-Tak, miło mi, skąd wiedziałaś?- pyta.
-Obracam się w towarzystwie show biznesu…- mówi moja przyjaciółka, a El prawie wybucha śmiechem.
-A wy jak się nazywacie?- pyta.
Wstajemy z koca i podajemy mu rękę.
-Eleanor Calder…
-Lucy Cox Hampton.
-Grace Moore…- mówię z uśmiechem.
Chłopak potrząsa moją dłonią.
-To ty? Jezu nie poznałem cię, byłaś z Justinem Bieberem i teraz jesteś z Harrym Stylesem.- mówi, a na ostatnie imię i nazwisko kątem oka patrzę na dziewczyny.
-Dokładnie. Dziennikarka Vogue’a…- mówię.
-Ale fajnie, niezły zbieg okoliczności. Gdzie się zatrzymałyście?- pyta Cody.
-W moim domu…- mówi Lucy.
-Ale wypas mieć tutaj dom…- mówi chłopak.
-Prezent ślubny.- mówi Lucy z uśmiechem.
-Wow jedna mężatka… Gratulacje.- mówi.
Przyjaciel Cody’ego woła po raz kolejny.
-Może chcecie się do nas dołączyć?- pyta.- Mamy miejscówkę tam…- mówi i wskazuje palcem rozłożone leżaki pod palmą.
-Dziękujemy za zaproszenie, ale poleżymy tu…- uśmiecham się.
-Jakby co to wiecie, chętnie przyjmiemy nowe koleżanki.- mówi, po czym odchodzi.
Kładę się na plecach podpierając ciało łokciami.
-Czemu się nie zgodziłaś?- szturcha mnie Lucy.
-Tak jakoś, jest spoko, ale wiecie trzeba mieć rozum, nie znamy go na tyle, by koło niego leżeć.- mówię, a one wywracają oczami.

(…)
Wieczorem postanawiamy iść na imprezę do klubu przy plaży, wieczorem zrobiło się znacznie chłodniej, więc nie szalałyśmy jeżeli chodzi o ciuchy. Ubrałam obcisły top z głębokim dekoltem i wyprostowane włosy zaczesałam do tyłu. Dziewczyny ubrały kombinezony i wysokie szpilki.  Usiadłam na stole w kuchni i wzięłam łyka mojego Redbulla. Lucy stanęła po drugiej stronie i poprawiała makijaż.

-Muszę ci zrobić zdjęcie…- mówi.- Wstawisz je na TT i co tam jeszcze chcesz…- mówi. Odrzucam włosy do tyłu i przyjaciółka robi mi zdjęcie.
Wychodzimy z domku i chodnikiem podążamy ku klubowi, gdzie ma się odbyć impreza. Wchodzą do niego jacyś ludzie, kilku facetów i dwie pary trzymające się za ręce.
-Będzie fajnie, wiecie?- mówię z uśmiechem.
-Zabawimy się…- mówi Eleanor.
Wchodzimy do środka i od razu moje nozdrza uderza zapach alkoholu, widzimy wolną lożę nad którą zastanawia się kilku mężczyzn, szkoda, że zajmujemy ją pierwsze.
-Co chcemy pić?- pyta El.
-Wszystkiego po trochu i to ja stawiam dziś wszystkie drinki dziewczyny…- mówię.
-Aż tak dobrze chcesz się bawić?- pyta Lucy.
-Chcę nie pamiętać kompletnie nic z dzisiejszej nocy.- mówię.
-Aż tak?- śmieje się Eleanor.
-Aż tak.- mówię.
Lucy zamawia każdej po szklance wódki z colą i cytryną, zaraz barman, który jest uroczym, czarnoskórym chłopakiem przynosi nam napoje i z uśmiechem je podaje.
Nie ukrywam, że zaczynamy ostro, drink za drinkiem, shoty i kolejne drinki, dużo tańca. Ja osobiście szaleję na parkiecie najbardziej, bo dziewczyny po 1,5 godzinie bolą stopy. Gdy tak kręcę biodrami na parkiecie, czuję, jak czyjeś dłonie dotykają mojego brzucha i suną się po żebrach.
Nieświadoma tego co robię, jeszcze bardziej przylegam do mężczyzny, który śpiewa mi do ucha kolejne wersy piosenki, która jest puszczana przez DJ. Odwraca mnie do siebie i uśmiecha się szeroko.
-Wiesz, że mam faceta?- pytam głupio się uśmiechając.
-Wiem, ale skoro go tu nie ma z tobą to już po nim...- mówi wciąż sunąc po moim ciele.
-Skądś cię znam...- mówię wplątując palce w jego włosy.-Czy to ty mój Harry?- pytam.
-Jestem Cody...
-Jak ten z "Nie ma to jak hotel"?- pyta i zaczyna się śmiać.
-Simpson..- mówię z lekkim uśmiechem.
Patrzę na niego uważnie i mam świadomość tego, jak bardzo jest pijana.
-Na pewno? Nie jesteś do niego podobny...- stwierdzam.
-Nie? A już myślałem, że mi się uda...- mówi, a na moich ustach pojawia się szeroki uśmiech.
-Ej, bo ja cię już rozpoznałam.- mówię.
-Cieszę się...- mówi z uśmiechem.
-Dlaczego dotykam cię w taki sposób?- pytam głupowato, sunąc do góry dłonią po jego torsie
-Bo to lubisz?- pyta.
-Bingo.- mówię i uśmiecham się.-Ale wiesz, ja mam faceta...- mówi.- Który oświadczył mi się na Wembley...- mówię.- I mam z nim córkę ogarniasz?- pytam.
-Silver?- pyta, na co się uśmiecham.
Ludzie przeciskają się w klubie, dzięki czemu staję bliżej niego, różnica naszych twarzy to ok. kilku centymetrów.
-Skąd wiedziałeś?- pytam.

(...)

Eleanor
Grace siada na kanapie, po kolejnej godzinie tańca, gdzie wyrwała kolejnych facetów, zresztą hmm... nie byle jakich... i wypija shota.
-Ej, czuję się zarąbiście i dawno nie byłam tak upita, jak tutaj.- mówi wołając o kolejnego Jacka Danielsa.
-Grace, a czy ty widziałaś co robiłaś Cody?- pyta Lucy.
-Nie, a co robił?- pyta.
-Dotykał cię.- mówi blondynka.
-No to co.- mówi popijając drinka i biorąc do ust chipsa.
-Nie przeszkadza ci to?- pyta.
-Miałam się bawić to się bawię.- mówi z pełnymi ustami.
Patrzę na Lucy, która wytrzeźwiała po zdjęciu Harry'ego, które zobaczyła. Zdjęciu, które na pewno bardzo źle wpłynie na Grace.
-Grace powinnyśmy wracać.- mówię.
-Co?- mówi.-Ja nie skończyłam...- mówi.
-Ale myślę, że na dziś wystarczy...- dodaję Lucy, a ja jej przytakuję.
-Nie skończyłam jeszcze, gdzie wam się spieszy.- mówi Grace.
-Grace, lepiej wracajmy, jutro nam podziękujesz...- mówię.
-Matkooo...- marudzi, ale wstaje i chce wyjść.

Idziemy prosto do domu i słuchamy Grace, jak to dobrze się czuje i jak dużo mogłaby jeszcze wypić.
Wchodzimy do  środka. Grace marudzi jeszcze chwilę, ale posłusznie kładzie się spać.
Następny dzień mam nadzieję, że jej nie załamie, a tym bardziej to co jej pokażemy.

Grace
Gdy się budzę wciąż jest ciemno, sięgam po telefon, który leży na etażerce i sprawdzam godzinę. Jest przed trzecią, siadam na łóżku, kręci mi się lekko w głowie. Zapalam latarkę w telefonie i idę do kuchni, upijam pół litra wody.
Wracam do pokoju i mam jedną nie odebraną wiadomość od Zayn'a. Mrużę oczy przed światłem i śledzę oczami litery.
"Chciałbym, żeby to była nieprawda..."

W załączniku wiadomości jest zdjęcie i muszę przetrzeć kilka razy oczy, by widzieć wszystko co jest na owym zdjęciu. Idę na  dwór, bo zaczyna mnie boleć głowa siadam na trawi, która jest przyjemnie zimna. Otwieram jeszcze raz zdjęcie i patrzę na spodenki dziewczyny.
-Po co Zayn mi wysłał to zdję...- mówię do siebie, ale urywam głos.
Patrzę na przedramiona chłopaka "Things I can" dobrze znam te tatuaże, nie raz całowałam każdą literę, nie raz ten tatuaż dotykał mojej skóry. Chłopak ma także buty, za które na niego krzyczałam, bo były podarte, znam tę koszulkę, którą sama mu kupiłam. Podnoszę dłoń na usta i czuję, jak łzy spływają mi po policzkach. Czuję, jak wszystko co myślałam, że jest prawdziwe stało się dla mnie prawdziwe. W głębi duszy modliłam się, bym stosowała wobec niego jedynie głupie oszczerstwa, za które go potem przeproszę. Ale gdy wiem, że wszystko czego się wypierał jest prawdą, nie wiem co mam zrobić. Mój umysł nie jest w stanie przyjąć tyłu myśli w jednym momencie. Zaczynam płakać tak mocno, że prawie się duszę łzami, serce bije tak, jakby miało zaraz rozłupać żebra i klatkę piersiową i na moich oczach połamać się na pół.
Nawet nie wiem kiedy mój telefon wybiera numer do Zayna.
-Halo?- pyta.
-Zayn...- szepczę.
-Kochana nie płacz.- mówi.
-On naprawdę mnie zdradził...- szepczę.- On naprawdę poczuł coś do niej...- mówię.
Wzdycham i zmuszony płacz wyrywa się z mojego gardła.
-Dlaczego?- pytam.-Dlaczego tak bardzo chciał mnie zranić?- pytam.
Po drugiej stronie zapada cisza.
-Przecież ja go kocham...- mówię.- Przecież mamy Silver. Jesteśmy sobie przeznaczeni.- szepczę i ocieram łzy.
-Zayn, ja sobie tego nie wybaczę, jak on ode mnie odejdzie, rozumiesz?- szepczę płacząc.-Ją sobie nie wyobrażasz życia bez niego...- mówię.

Zayn
-Ja nie wytrzymam...- szepczę płacząc tak bardzo, że do moich oczu cisną się łzy.
-Nie mów tak...- mówię jej.
-To tak jakbyś ty miał stracić Perrie, Zayn... [Notka od autorki: Kiedy to pisałam jeszcze ze sobą byli... A teraz Gigi... :( ] 
Mówisz o niej jako najważniejszej kobiecie dla ciebie, a on jest moim najważniejszym mężczyzną, ogniwem mojego życia, część mnie, mojego serca...- mówi i wybucha płaczem.
Łka przez dłuższą chwilę.
Harry wchodzi do garderoby i patrzy na mnie. Jestem pewien, że słyszy, jak głośno osoba po drugiej stronie płacze.
-Daj mi ten telefon.- mówi, na co ja nie zgadzam się.
-Czy on tam jest?- pyta Gracie szeptem.
-Jest.
-Daj mi ten telefon Zayn.- mówi Harry.
Grace nie odzywa się przez chwilę.
-Daj mu go.- mówi cicho.
-Na pewno?- pytam.
-Tak...- mówię.
Podaje telefon Harry'emu i ten przykłada go do ucha.

Grace
-Halo? Grace? Ja ci wszystko wytłumaczę! To nie tak, jak...- mówi, ale ja mu przerywam.
-Chciałam ci powiedzieć coś, wiesz?- wtrącam się w zdanie mojemu ex.- Do końca żywiłam nadzieję, że to wszystko, że nic cię z nią nie łączy to wszystko prawda. Może i rzeczywiście miałeś jakąś lepszą niż inne koleżanki... Ale...- mój głos się łamie, więc biorę kilka oddechów.-...ale żeby okłamać mnie w taki sposób? Czym ja ci zawiniłam, czym sobie tak bardzo za pracowałam, żeby potraktować mnie w taki sposób. Jeżeli miałeś inną na boku to wolałam się tego dowiedzieć, nie że zdjęcia, które obiegło internet, ale z twoich ust.- zaczynam płakać.- Że już mnie nie kochasz, że jest inna do której poczułeś coś więcej... Czy nie zasługiwałam na szczerość? Tak się traktuje kobietę, której tyle tysięcy razy wyznawałeś miłość, z którą tworzyłeś miłość, której owocem jest nasze dziecko? Złamałeś mi serce...- szepczę i wyłączam się.
Wyłączam telefon i kładę całe ciało na trawie, z policzków spływają mi łzy, które skapują na ziemie. Zamykam oczy i zakrywam je dłońmi, a mój szloch jest tak rozpaczliwy, że nie wiem czy kiedykolwiek płakałam mocniej.  

Eleanor
Otwieram oczy i wyciągam się na łóżku, patrzę na śpiącą Lucy i orientuję się, że w łóżku jesteśmy tylko my dwie. Drzwi od łazienki są otwarte, więc wstaję i idę do kuchni, tam też nie ma Grace. Staję w sypialni z powrotem i zastanawiam się, gdzie mogła pójść. Spoglądam na taras i zauważam, że drzwi balkonowe są uchylone. Wychodzę na dwór i gdy przechodzę przez próg widzę na trawie leżącą Grace. Podbiegam do niej i zaczynam trząść.
-Grace! Grace! Obudź się!- mówię potrząsając jej ramionami.
Dziewczyna otwiera oczy i patrzy na mnie.
-Co ty robisz na trawie w ogrodzie?- pytam, a ona patrzy na mnie kilka chwil bez słowa.
-Musiałam wyjść na powietrze, jak się dowiedziałam…- mówi cicho, krzywiąc się od bólu ciała i podnosi tułów, siada, a ja zajmuję miejsce koło niej.
-Wiesz?- pytam cicho, a ona kiwa głową.
-A ty też wiesz?- pyta unosząc brwi.
Kiwam głową.
-Skąd? Czemu mi nie powiedziałaś?- pyta.
-Wczoraj, jak już byłaś mocno wstawiona sprawdzałam wpisy na Twitterze i znalazłam to zdjęcie w trendach. Nie było sensu ci mówić, byłaś zbyt pijana.- mówi.
Grace opuszcza głowę.
-Co teraz?- pytam.
-Nie wiem…- mówi.- Muszę poukładać sobie wszystkie sprawy od początku, dosłownie. Ostatnie 4 lata, wydarzenia i wszystko co było związane z Nim muszę zacząć przyswajać i układać po swojemu.
Dziewczyna dotyka źdźbła trawy i je skubie przygryzając policzki.
-Eleanor, co ja mam zrobić?- pyta mnie cicho patrząc mi w oczy zasklepionymi oczami.
Nie odpowiadam, bo sama nie wiem. Po prostu ją przytulam i dodaję otuchy.
-Musisz dać sobie radę sama… Skoro on zmarnował taką szansę, to ty musisz być jeszcze silniejsza dla Silver…- mówię jej i przytulam mocno.
-Nie sądziłam, że dojdzie do tego, że znów jestem singielką i nie mam się do kogo przytulić i zwrócić z prośbą o pomoc.- jej głos znów się łamie.- Myślałam, że przeproszę go za wszystkie oszczerstwa, bo okażą się nieprawdą, ale nie brałam pod uwagę tego, że on naprawdę mnie zdradził.- mówi, a z jej oczu kapią łzy.
Wtula się we mnie, a ja całuję ją w czoło, mocno obejmując i pocieszając.

Harry
Chodzę w te i we w te. Chłopaki patrzą na mnie spod byka.
-Zobacz co zrobiłeś!- wybucha Zayn, a wszyscy patrzą na niego zszokowani.
-Ja tego nawet nie pamiętam!- mówię.
-Ale to ty!- mówi Zayn.- I zobacz kogo pozbawiło cię jedno głupie zdjęcie, jedna głupia laska! Ona ci tego nie wybaczy!- dodaje.
Siadam.
-Ja tu nie wytrzymam.- mówię pod nosem.
-Zamierzasz uciekać od problemów?- mówi za mną Niall.
-Muszę uciec od niego!-wskazuję na Zayna.
-Wiesz co?! Tak bardzo, tak cholernie bardzo chciałem ci pomóc, zresztą wszyscy chcieliśmy, byś przez jeden wybryk nie stracił wszystkiego!- otwieram szerzej oczy.- Wszystkiego, bo Grace jest dla ciebie wszystkim i ty dobrze wiesz! Ale teraz ona tego nie przyjmie, wiesz? Ona cierpi bardziej niż kiedykolwiek cierpiała. I to za twoją sprawą. Nie szanowałeś w ogóle, co masz i do tej pory nie zdajesz sobie z tego sprawy…- mówi spokojniej. -Ale uświadomisz sobie to, jak będzie za późno. Tak jak ci mówiłem.- mówi Zayn i wychodzi z pokoju.
Siadam na fotelu.
-Harry czego ty w ogóle chcesz?- pyta Louis spokojnie.
-Nie wiem…- odpowiadam.- A tego zdjęcia nawet nie pamiętam…- mówię.
-Jak możesz nie pamiętać tego zdjęcia…- pyta Liam.
-Naprawdę… Pamiętałbym.- mówię.
-To nie zmienia faktu, że to ty…- mówi Niall.
Zapada cisza między nami i wtrąca się Lou.
-Może powinieneś zadzwonić do Nadine i zapytać jej…- mówi dziewczyna, a my wszyscy patrzymy się na nią.-Jak ja czegoś nie pamiętam to wracam do źródeł…- dodaje unosząc brwi.
-Lou ma rację…- mówi Louis.- Zadzwoń do niej.- mówi.
Patrzę na wszystkich i biorę telefon w dłoń. Podążam na balkon, gdzie wybieram numer.
-Halo?- pyta.
-Cześć Nadine…- mówię.
-O hej Harry, co tam?- pyta.
-Ogólnie nienajlepiej, powiedz mi wchodziłaś dziś na jakieś media społecznościowe?- pytam.
-Nie, właściwie to spałam.- mówi.
-W takim razie, zrób to teraz, jeśli możesz…- mówię.
-Ale po co?- pyta.
-Proszę…- mówię.
-Już, poczekaj.
Słyszę jak dziewczyna stuka paznokciami o klawiaturę komputera.
-Co dokładnie powinno mnie zainteresować?- pyta.
-Zdjęcie, które jest na stronie głównej Dailymail.com.
Zapada chwila ciszy.
-O Jezu…- mówi pod nosem.
-Widzisz je?- pytam.
-Widzę, jak ono dostało się do Internetu?- pyta.
-Nie mam pojęcia. Ja nie wiem co to jest za zdjęcie, nie pamiętam, kiedy zostało zrobione, kiedy my…- mówię.
-Harry to było jakiś czas temu pamiętasz?- mówię.- Po pijaku z klubu poszliśmy za kulisy koncertu Meghan Trainor, bo ona zadzwoniła po Jeffa. Przewróciłeś się, a ja chciałam ci pomóc i pociągnąłeś mnie za rękę i spadłam na ciebie.
-Nie pamiętam tego…- drapię się po głowie.
-W pewnym sensie się nie dziwię, byłeś porządnie wstawiony.- mówi.
-Boże, co ja zrobiłem…- mówię.
-Coś się stało?- pyta.
-Tak, Grace i ja… Nie ważne.- mówię.- Dziękuję.

(…)

Grace
-Wiecie, odechciało mi się imprezować.- mówię podkurczając nogi pod brodę.
-Nie dziwię się…- mówi Lucy.
Mój telefon dzwoni po raz kolejny, zerkam na jego ekran i to Harry, ale chyba jest nienormalny, że odbiorę.
-Nie mam siły…- mówię.

***
Miłego! :D