sobota, 12 listopada 2016

Historia Zayn'a 3/3



-Dobrze się wczoraj bawiłeś?- pytam równocześnie z nim pytającym o to samo. Uśmiecham się pod nosem, on się autentycznie zawstydza i opuszcza lekko głowę.
-Zacznij, proszę…- podnosi na mnie wzrok i czeka na odpowiedź.
-Wczoraj było bardzo miło, już dawno nie pamiętam imprezy, na której bawiłabym się tak dobrze biorąc pod uwagę, że była to impreza „z pracy”- robię cudzysłów w powietrzu.- Była dobra muzyka, coś dla mnie, fajni ludzie… Twoi znajomi byli bardzo otwarci i to też mi się podobało. Nie było krępujących sytuacji ani siedzenia w grupce.- mówię, na co Zayn uśmiecha się szerzej. Wręcz zaczyna chichotać.
-Powiedziałam coś nie śmiesznego?- uśmiecham się nie rozumiejąc jego zachowania.
-Wiesz właściwie nie, mówisz rzeczy, których inni ludzie nie zauważyli, nawet moi najlepsi przyjaciele. Na pierwszy rzut oka widzę, że jesteś naprawdę bystra i inteligentna. Strasznie się cieszyłem, że na imprezie pojawili się ludzie, którzy pracowali na mój sukces, bo bez cienia wątpliwości mogę stwierdzić, że moja autobiografia dzięki wam stanie się naszym wspólnym sukcesem.- mówi, na co przytakuję mu.
-Bez twojej zawiłej historii nie byłoby takiego materiału na książkę…- mówię, a z jego twarzy schodzi uśmiech.
-Wolałbym, by to wszystko było prostsze… Moje życie, moja kariera. Wszystko.- mówi.
-Co masz na myśli?- pytam, ale po chwili zastanawiam się, czy w ogóle powinnam.
-Czytałaś moją książkę od początku do końca?- pyta.
-W trakcie korekty, może nie całkowicie ze zrozumieniem, ale twoje życie było naprawdę pokręcone.- mówię do niego, na co on zdecydowanie mi przytakuje.
-Wiele razy się zastanawiam, po co zdecydowałem się na X-Factor…- mówi, na co wcinam mu się.
-Jak po co? Gdyby nie to nie miałbyś czterech przyjaciół, ale i twoja kariera mogłaby się nie rozwinąć do stopnia, o którym marzyłeś…- stwierdzam.
-Ale zmarnowałem tyle czasu robiąc coś, co mnie nie kręciło… A o to chodzi w muzyce, by cię niosła, żeby znajdować kolejne inspiracje…
-Tam tego nie miałeś…- wnioskuję.
-Nie, Aimee nie miałem…- mówi.
Zapada między nami cisza, a ja wolałabym, by rozmowa odbywała się trochę w bardziej przyjaznych warunkach.
-Ale najważniejsze, że teraz jest dobrze…- mówię.
-Zdecydowanie, to co teraz robię jest dla mnie niesamowite i niezwykle inspirujące. O to chodziło mi od początku…- stwierdza z uśmiechem.
-Teraz może znalazł się czas na odetchnięcie i może znalezienie kogoś bliskiego…- mówię uśmiechając się, na co on chichocze.
-Jak na razie nikogo nie szukam. Byłem w dobrym związku, ale ja chyba nie potrafię dobrze traktować dziewczyny. Z Perrie byłem bardzo długo, ale nie potrafiłem chyba powiedzieć jej wprost, że w pewien sposób przytrzymuje mnie i nie pozwala mi rozwinąć całkowicie skrzydeł. Wiem, że ma teraz do mnie o to żal, ale z tego co widzę w gazetach to ma jakiegoś chłopaka i cieszę się, że długo nie zwlekała z odnalezieniem kogoś sobie.- mówi.
-Słuchałam jej piosenki, właściwie siostra mi ją puściła i tak sobie trochę posłuchałam słów i się zmieszałam…- mówię szczerze z uśmiechem.
-Ich ostatni singiel hm?- Zayn się uśmiecha.- Mam nadzieję, że nie uwierzyłaś we wszystko?- odpowiada zaczepnie, na co zaczynam się śmiać.
-Nie, nie…- odpowiadam. Podnoszę wzrok na widok falującej wody i słońca.
-Zauważyłaś wczoraj, że cię podrywałem?- pyta Zayn, na co podnoszę na niego wzrok i zaczynam się śmiać.
-A robiłeś to?- unoszę brwi.
-No, robiłem…- uśmiecha się.- Byłem bardzo wylewny, szczególnie pod koniec imprezy…- mówi.
-W ciągu ostatnich 2 tygodni 17 razy słyszałam, że się komuś spodobałam, więc chyba zrobiłam się odporna…- stwierdzam, na co on otwiera szeroko oczy.
-Aż tyle?- zaczyna się śmiać.
-Ostatnio faceci napalają się mega na dziewczyny, które widzą pierwszy raz… Np. u mnie w pracy ostatnio przyjęto pięciu stażystów. Czterech z nich podrywało mnie pierwszego dnia, a piąty zachował resztki godności i zrobił to drugiego.- zaczynam się śmiać.- Zaczynam wątpić w mądrość facetów.
Zayn znów się ze mnie śmieje i proponuje byśmy przeszli się trochę po parku. Rozmawiamy o mojej pracy, wypytuje mnie o nią, o moje plany, o Ashley, także o moje życie towarzyskie. Jest niezwykle miły i w pewnych momentach naprawdę szczerze czuję ochotę, by nie przerywać rozmowy. Dziwne to dla mnie uczucie, ale dziwnie pozytywne. Zayn opowiada mi o swoich latach dziecięcych, o rasizmie, o jego stosunku do religii, czy choćby tego, jak był i jest szykanowany a propos tego, w co wierzy. Robi mi się smutno na myśl o braku tolerancji w dzisiejszych czasach. Nie wiem ile siedzimy w parku i rozmawiamy, ale zdążyliśmy zjeść watę, wypić kawę i obejść Central Park dookoła, co jest nie lada wyczynem. Jedna sytuacja daje mi do myślenia o jego zachowaniu prywatności. Grupa dziewcząt w wieku licealnym szła alejką parku, a Zayn w odpowiednim momencie opuścił głowę w dół i minęliśmy je niezauważeni, tym bardziej on. Opowiadał mi o sławie i show biznesie, który nie jest tak pozytywny i kolorowy, jak te wszystkie okładki, na których występuje i pozuje. Nawet nie wiem, kiedy zapada zmrok. W parku zapalają się lampy, które świecą delikatnie rozświetlając dróżki w parku. Wciąż z nim rozmawiam i wciąż jest o czym rozmawiać. Moja siostra przerywa nam w pewnym momencie pytając czy nie zaginęłam, bo zaczęła się martwić. Wówczas zdaję sobie sprawę, że jest już późno i decyduję się wracać do domu.
-Odwiozę cię…- mówi Zayn, na co zaczynam się śmiać i dziękuję mu.
-Nie trzeba, niedaleko jest postój taksówek i nie mam daleko do domu…- mówię.
-Aimee, nie odmawiaj mi…- uśmiecha się.- Chciałbym cię odwieźć do domu…- dodaje, na co ja wzdycham cicho i zgadzam się na jego propozycję. Sprawiam mu tym wielką przyjemność. Idziemy w stronę parkingu, gdzie czeka na niego jego wypasiony SUV, jeden z najnowszych modeli. Siadam po stronie pasażera i Zayn szybko rusza. Pyta mnie jak dojechać, na co w czasie drogi mówię mu gdzie ma skręcić itp. Gdy zatrzymujemy się pod moim blokiem, odpinam pasy i przekręcam się lekko w jego stronę.
-Wiesz to był naprawdę miły dzień, znalazłeś mój telefon, oddałeś mi go, kupiłeś mi watę, kawę…- wymieniam, na co on się uśmiecha i patrzy głęboko w moje oczy.
-Dzięki, że nie uciekłaś Aimee, bałem się tego.- mówi poważnie.
-Nie ma się czego bać…- uśmiecham się.- Chyba będę leciała, siostra na mnie czeka…- mówię mu, na co lekko kiwa głową.
-Powtórzymy to prawda?- pyta, na co uśmiecham się.
-Mam nadzieję.- odpowiadam i łapię za uchwyt otwierający drzwi auta.
-Aimee…- mówi, na co odwracam się i momentalnie, naprawdę nie wiem kiedy:
Zayn przykłada usta do moich ust. Robi to w bardzo nieśmiały, niezdecydowany sposób i dziwnie się czuję, gdy to robi. Ale dziwnie i pozytywnie zarazem. Przekręcam się w jego stronę i odwzajemniam pocałunek. Impuls? Wdzięczność? Wreszcie nikt mi nie proponuje od razu łóżka, a najpierw rozmawia, a potem zwyczajnie całuje. Dawno czegoś takiego nie otrzymałam od mężczyzny. Uchylam lekko usta i przykładam dłoń do jego twarzy lekko pokrytej zarostem, a on przysuwa się bliżej, co robię i ja. Nie ma tu drapieżności, a jakby poznawanie siebie, reakcji, emocji. Nie wiem ile czasu tak tkwimy, ale to jest coś wyjątkowego… Odsuwamy się od siebie i zapominam, że Ashley na mnie czeka. Zostaję z nim w aucie i znów rozmawiamy. Czuję, że go rozumiem i naprawdę coś we mnie drgnęło. Wreszcie. 



 Pamiętajcie o nowej autobiografii Zayna - WARTO!!!

LINK:


piątek, 4 listopada 2016

Historia Zayn'a 2/3



Rankiem budzi mnie dźwięk porannego programu śniadaniowego, moja siostra siedzi na kanapie i macha mi z niej widząc, że przewracam się na drugi bok.
-Która jest godzina?- pytam.
-Po 10:00…- żuje coś i przełącza kanał.- Zrobiłam kawę, życzysz sobie?- pyta wstając z kanapy.
-Nalej mi… Ale jestem zmęczona…- marudzę, na co ona uśmiecha się.
-Jak się wróciło tak późno, to co tu się dziwić…- mówi, na co uśmiecham się pod nosem
-Dawno nie byłam na tak udanej imprezie…- mówię i wstaję ze swojego łóżka. Narzucam na plecy szlafrok i zawiązuję go. Przeczesuję włosy i idę do kuchni.
-A jak Zayn Malik?- pyta Ashley.
-Fajny chłopak…- mówię, na co Ashley unosi brwi na moje słowa.
-Tego już dawno nie słyszałam czegoś takiego od ciebie o chłopaku…- mówi, na co ja podnoszę kubek do ust i marszczę brwi na temperaturę kawy, parzy mi język.
-Przesadzasz…- mówię i dmucham w kubek.- Spałaś jak przyszłam?- pytam.
-Nie, rozmawiałam z Molly.- mówi siostra i znów bierze coś do ust. Wiecznie głodna.
-O właśnie…- przypomina mi się.- Gdzie jest mój telefon?- pytam, na co moja siostra wzrusza ramionami w niewiedzy.- Jak wróciłaś nie używałaś go, tylko od razu toaleta i łóżko.
-Pewnie jest w torebce.- mówię i okrążam wyspę kuchenną idąc w stronę torebki, która leży na szafce w przedpokoju. Wzdycham cicho i zaczynam ją przeszukiwać, marszczę brwi nie znajdując jej w miejscach, gdzie ZAWSZE jest. Szukam dalej, szukam i szukam, ale nigdzie. Zostawiam torebkę i idę w stronę mojego łóżka, gdzie podnoszę kołdrę, materac, poduszki, wszystko… Nie ma go.
-Ashley na pewno go nie używałam?- pytam ją.
-Na pewno.- mówi i patrzy na moją zmartwioną minę.
-Nie mogę go nigdzie znaleźć…- mówię nim zdąża mnie zapytać.
-Może w płaszczyku?- mówi, sprawdzam go i z coraz większym zdenerwowaniem chodzę po mieszkaniu. Ashley dzwoni ze swojego numeru, ale żaden dźwięk nie unosi się w mieszkaniu, a tryb głośny zawsze mam włączony.
-Znasz numer do Suzy?- pyta mnie siostra na co kiwam głową i biorę jej telefon i wykręcam go do koleżanki. Odbiera zaspana, ale i równie przerażona, bo mój telefon to świętość i każdy w redakcji to wie. Mam tam wszystko i nie mógł tak po prostu się zgubić, chyba, że gdzieś mi wypadł. Suzy proponuje przejechanie się do klubu, gdzie wczoraj byłyśmy i poszukanie gdzieś w loży, czy na górze, gdzie siedziałyśmy z gwiazdą wieczoru. Mało co pamiętam ze wczorajszego wieczoru, na którym naprawdę zabalowałam. Ubieram się w dżinsy i koszulkę, na plecy narzucam bluzę dresową i proszę, by Suzy zadzwoniła na numer mojej siostry, jak będzie pod budynkiem. Czekając na przyjazd koleżanki przeszukujemy z Ashley mieszkanie wzdłuż i wszerz. Nawet sprawdziłam w śmietniku w łazience. Jestem zdesperowana. Telefon to wszystkie kontakty z klientami, wszystkie pomysły, robocze wersje poprawek. 90% mojej całej pracy jest w tym małym urządzeniu. Siostra stara się mnie uspokoić, ale jestem prawie stuprocentowo pewna, że go nie znajdę, a to oznacza naprawdę duży ból i więcej pracy w najbliższych tygodniach. Suzy puszcza strzałkę, więc zjeżdżam na dół i gdy wsiadam do jej auta patrzy na mnie ze smutkiem.
-Masz świadomość, że możesz go nie znaleźć prawda?- pyta mnie, na co ja kiwam głową i zapinam pasy. Droga zajmuje nam niecałe 20 minut w czasie których praktycznie nic nie mówimy. Dojeżdżamy i szybko wchodzimy do klubu. Śmierdzi tu papierosami, alkoholem i dwie osoby sprzątają.
-Dzień dobry!- odzywa się Suzy, na co mężczyzna i kobieta się odwracają, by zobaczyć, kto zawraca im głowę.
-Zamknięte.- mówi mężczyzna. Idziemy trochę do przodu i widzimy naszą lożę, jest jeszcze brudna, więc idziemy w tamtą stronę i wypatrujemy pod fotelami telefonu, ale nigdzie go nie ma. Siadam zrezygnowana na fotelu, gdy otwierają się czarne drzwi i ukazuje się kobieta, która jest tu kierownikiem, rozmawia ona z mężczyzną o śniadym kolorze skóry łudząco podobnym do… kuzyna Zayn’a?
-W czymś mogę paniom pomóc?- pyta kobieta, na co Suzy odpowiada.
-Koleżance zgubił się wczoraj telefon i szukamy go, bo jest bardzo ważny…
-Nie znaleźliśmy tutaj nic…- mówi.
-Właściwie…- odzywa się mężczyzna.- Czy to nie był złoty I-Phone w jaskrawo różowym etui?- pyta, na co moje nadzieje zaczynają się wreszcie unosić.
-Tak, tak, tak, to właśnie ten…- mówię z przejęciem.- Widziałeś go gdzieś?
-Zgubiłaś go na górze, jeśli dobrze pamiętam i jedna osoba z ekipy przyjaciół Zayn’a znalazła go. Zastanawialiśmy się czyj może być, ale nikt go nie szukał. Miałem mówić pani…- zwraca się do stojącej obok niego kobiety.-… że znaleźliśmy telefon…
-Boże, całe szczęście, a możesz nam podać kontakt do tej osoby?- pytam, na co chłopak kiwa głową.
-Właściwie poczekajcie ja zadzwonię do tej osoby, o której myślę i umówię was, hm?- pyta, na co je bezzwłocznie kiwam głową. Wzdycham z ulgą i siadam na fotelu, podczas gdy chłopak idzie do pomieszczenia obok. Rozmowa zajmuje mu kilka minut i wychodzi z lekkim uśmiechem na twarzy.
-Załatwione…- mówi.- Umówiłem was koło Statuy Wolności, po wschodniej stronie są takie ustronne ławki. Kolega powiedział, że o 15:00, byś była, przyniesie telefon.
Uśmiecham się szeroko na słowa chłopaka i gorąco mu dziękuję. Suzy mówi, że to cud, bo takie telefony bardzo rzadko się odnajdują. Podaje mi godzinę i proszę ją, by zawiozła mnie na miejsce, a stamtąd mam niedaleko do domu, bo kilka przecznic, więc dam sobie radę bez transportu. Suzy się zgadza i jeszcze na pocieszenie kupuje mi herbatę w Starbucksie. Wysiadam na parkingu, a koleżanka pyta mnie, czy może nie powinna zostać, na co z uśmiechem przeczę jej słowom i każę jej jechać do domu. Idę przez park znaną mi trasą i mijam fontanny, na które uwielbiamy patrzeć z Ashley letnimi wieczorami. Mija mnie grupa przedszkolaków, para zakochanych i szczebioczące do siebie przyjaciółki. Ze spokojem podążam drogą chcąc jak najszybciej podziękować znalazcy i wrócić do domu z moim drugim sercem. W sensie użyteczności, a nie miłości, bo aż taka nie jestem :D. Siadam na wskazanej ławce i popijam herbatę oglądając dookoła siebie piękne widoki. Nie mogę się nadziwić. Nowy Jork miasto cywilizacji, rozwoju, mieszanki narodowej, a potrafi zachować unikatowość i nie zanika tu magia przyrody. Nie wiem, która jest godzina, a stwierdzam, że spokojnie będę siedzieć i znalazca przyjdzie. Zamyślam się nad wielkością pracy, co muszę zrobić, co i jak, z kim się muszę skontaktować. Obok mnie siada ktoś. Bardzo gwałtownie nagle. Można śmiało powiedzieć, że się przestraszam. Przenoszę wzrok na zakapturzonego mężczyznę i nie wiem co powiedzieć, gdy widzę kto jest moim wybawicielem.
-To ty znalazłeś mój telefon?- pytam upewniając się.
-Od razu wiedziałem, że to twój, bo tak kurczowo trzymałaś go na imprezie, że nie mogłem go nie znaleźć, jak go zgubiłaś…- uśmiecha się szeroko. Ma naprawdę ładny uśmiech. Zaczynam się zastanawiać nad sensem jego słów, ale szybciej mi zadaje kolejne pytanie, nim zdążam wywnioskować pewne kluczowe rzeczy.
-Zestresowałaś się jego brakiem, hm?- pyta mnie Zayn podając mi telefon.
-Nawet nie wiesz, jak bardzo, mam tam tyle dokumentów do pracy, bez nich to jak bez ręki lub nogi…- mówię i wstaję z miejsca, na co chłopak robi się zdezorientowany.
-Miałem nadzieję, że trochę pogadamy…- mówi, na co uderzają mnie jego słowa.
-Pogadaliśmy…- uśmiecham się, na co on niedowierza.
-Za znalezienie telefonu powinnaś mi poświęcić chociaż 30 minut swojego czasu…- mówi unosząc brew.
-A jak cię zobaczy jakaś fanka?- pytam, na co on wzdycha cicho.
-To trudno, zakamuflowałem się.- mówi.- Nawet jakby mnie paparazzi zobaczyli to byłoby to nieważne. Spotkałem się z fajną, ładną, błyskotliwą i inteligentną dziewczyną i nic mnie nie obchodzi… - mówi pewnie i patrzy na mnie.- Usiądź Aimee, chcę cię poznać.- mówi, na co stoję i patrzę na niego wryta. Nie wiem, kiedy ostatnio mężczyzna powiedział mi takie miłe rzeczy.
-Dobrze…- zgadzam się z uśmiechem i siadam obok.
Odwzajemnia to pięknym uśmiechem, naprawdę pięknym. 

 Pamiętajcie o nowej autobiografii Zayna- WARTO!!!
LINK:





piątek, 21 października 2016

MEGA SPRAWA + 1/3 historii Zayna!!!

Na pewno słyszałyście, że już naprawdę niedługo wychodzi autobiografia Zayna, jego spowiedź po wszystkim co się stało od pamiętnego 25 marca 2015 roku. W wydaniu jest mnóstwo wcześniej niewidzianych zdjęć.

Zayn przybliży Wam nieco jego świat po odejściu z One Direction, o jego sukcesie z płytą "Mind Of Mine", przeczytacie o najbardziej prywatnych chwilach artysty, dowiecie się, co naprawdę sądzi o sławie, sukcesie i muzyce. 

Poznacie nowy rozdział w życiu Zayna, tym razem napisany przez niego samego. 

Z tej okazji postanowiłam napisać krótkie trzyczęściowe opowiadanie, związane z naszym idolem, które wg naszej tradycji będzie się ukazywało co piątek!



LINK ZNAJDZIECIE TUTAJ: 
http://www.empik.com/zayn-malik-autobiografia-malik-zayn,p1130382536,ksiazka-p


A TU MAMY OPOWIADANIE :)

I.




-W czwartek jest impreza organizowana przez mangament Zayn’a Malika, którego autobiografię ostatnio wydaliśmy…- mówi dyrektor, a wzdycham cicho myśląc o kolejnej dupnej, oficjalnej imprezce. – Każdy z Państwa ma się pojawić, choć na otwarcie, by mangament zwyczajnie się do nas nie przyczepił… - dodaje poprawiając okulary, na co Dylan dotyka mojej nogi swoją łydką. Podnoszę na niego wzrok i kręcę głową okazując dezaprobatę jego czynu. Znów się zaczyna kolejny głupek, który przywala się do mnie w tym tygodniu w redakcji i to jeszcze stażysta. Chyba dokładnie nie wie, jak zachowywać się wobec koleżanek z pracy. Suzy pisze mi sms-a, żebyśmy poszły dziś po pracy na zakupy, by uszczęśliwić się i kupić coś na czwartek, odpisuję jej twierdząco. Dyrektor mówi o statystykach, wynikach kupna, które są naprawdę dobre i pokazuje nam liczne recenzje wpływowych krytyków literackich. Uśmiecham się widząc, że część mojej pracy została wysoko oceniona i choć zwykle jestem niezauważalna w książkach, to tutaj dostrzeżona. Zebranie w sali konferencyjnej kończy się godzinę później, równocześnie z końcem naszej pracy. Nakładam płaszcz i wyciągam spod niego włosy, sięgam po torebkę i zamykam klapę laptopa. Na dziś wystarczy, tyle korekt, że po raz kolejny mam oczopląsy. Wychodzę ze swojego gabinetu i zamykam na klamkę szklane drzwi. Suzy wychodzi z pokoju obok i uśmiecha się widząc mnie. Idziemy korytarzem ku windzie słuchając, jak Estelle opieprza Dylana za niewykonywanie jej poleceń.
-Dziś znów dotykał mojej nogi…- mówię Suzy, która chichocze.- Normalnie nie wiem, co się dzieje z tymi stażystami, są jacyś nadpobudliwi…- stwierdzam i moja ręka nurkuje w torebce szukając telefonu. Mam dwa smsy od mamy, jeden od Roberta, który chce się ze mną umówić i jeden od siostry.
-Nie nadpobudliwi Aimee, tylko jesteś mega atrakcyjna i nie dziwię się, że takie rzeczy się z nimi dzieją…- spoglądam na Suzy i wywracam oczami z uśmiechem.
-Co ty za głupoty gadasz…- mówię jej i wciskam przycisk windy.
-Już taka skromna nie bądź, w ubiegłym tygodniu rozwaliłaś chyba z pięć męskich serc…- mówi do mnie, na co zaczynam się śmiać.
-Faceci przychodzą i odchodzą, nawet jeśli przedwcześnie to ich żegnamy…- mówię Suzy, na co ta się śmieje.
Jedziemy windą do podziemi i wsiadam w moje autko i jedziemy do centrum handlowego, gdzie całe popołudnie poszukujemy odpowiednich strojów na czwartkową imprezę. Rozmawiamy dużo o pracy i nowych zamówieniach, które zapowiadają się bardzo ciekawie, w szczególności uwielbiam sprawdzać autobiografie i biografie, są najciekawsze. O ile są prawdziwe, autentyczne i nie zawierają kłamstw, na tyle ile to możliwe. Tak jak ta Malika. Była mega ciekawa i choć sporo pracy przy niej było i długo musiałam czekać na fragmenty to było warto. Odwożę Suzy do domu i witam moją siostrę w drzwiach, otwiera mi słysząc dźwięk moich szpilek na korytarzu.
-Dodzwonić się do ciebie…- oczywiście marudzi. Jak zawsze.
-Byłam kupić ciuszek na imprezę…- unoszę torbę do góry pokazując siostrze.
-Jaka imprezka?- pyta i zamyka za mną drzwi. Bez pytania zabiera torbę i niesie ją do pokoju, by zobaczyć co znalazłam.
-Taka jak ostatnio, autobiografia i świętowanie…- mówię i ściągam buty widząc, że na kuchence gotuje się jedzenie.
-Czemu nie weźmiesz mnie ze sobą?- pyta siostra, na co wywracam oczami i od razu związuję włosy.
-Po pierwsze to impreza służbowa, po drugie jesteś za młoda, po trzecie bo tak.- mówię, na co ona się naburmusza i siada w fotelu.- Nie obrażaj się, tylko oddzwoń do mamy, chce cię chyba skontrolować co robisz w wielkim Nowym Jorku…- mówię ironicznie, na co się uśmiecha. 

(…)
-Nie sądziłam, że można wyglądać lepiej w tym kombinezonie, niż jak on sam się prezentuje, ale się grubo myliłam…- mówi Suzy, gdy wysiadamy z taksówki, która musiała nas wysadzić przecznicę wcześniej, ze względu na ogromny mętlik przy wejściu do lokalu, gdzie organizowana jest impreza.
-Przestań Suzy…- mówię i opatulam się płaszczem.
-Ale no naprawdę, dziewczyno, jak ty to robisz…- mówi, na co ją zatrzymuję.
-Cicho…- grożę jej palcem, a ona się zaczyna śmiać. Idziemy rozmawiając, a z taksówki, która podjeżdża wysiada Dylan, Robert, Andrew i Cameron. Stażyści i każdy z nich mnie podrywał.
-Twoi lovelasi…- mówi cicho Suzy, na co ją szturcham łokciem.
-Daj mi spokój…- uśmiecham się szeroko i mijamy ich bez słowa. Wchodzimy do lokalu na specjalne wejściówki i widzimy naszych znajomych siedzących w loży i machających do nas. Odkładamy płaszcze do szatni i idziemy w ich stronę. W lokalu gra głośna muzyka klubowa, a na wyższym piętrze mienią się światła i stamtąd słychać śmiechy, piski, krzyki jak sądzę zaproszonych gości gwiazdy. Siadamy obok siebie z Suzy i zamawiamy po słabym drinku. Stażyści patrzą w naszą stronę, ale (na szczęście) się nie dosiadają.
-Wiecie, że ten gwiazdor jest na górze?- pyta Riley.
-Nie mów tak na niego…- mówi Ella.
-Czemu?- pyta Suzy sącząc drinka.
-Nie jest pusty, jak inni z którymi pracowałam. Powiem wam, że było mi go szkoda, gdy z nim rozmawiałam, bo chłopak robił coś czego nie lubił, muzykowanie muzykowaniem, ale to, co tworzył z kolegami z zespołu było przeciwne jego osobowości i upodobaniu muzycznemu.- mówi Ella. Część osób chichocze patrząc na jej zaangażowanie, a ja skupiam się na tym, co dziewczyna mówi.
-Czemu się śmiejecie?- pytam ich.- Ella go poznała i stworzyła z nim naprawdę niezły utwór. Czytaliście to?- pytam, na co Suzy chichocze.
-Dziękuję Aimee.- uśmiecha się do mnie.
-Opowiedz jeszcze o nim… Jak robiłam korekty to zastanawiałam się nad niespełnieniem tego człowieka, naprawdę bo on się czuł jak ktoś, kto robi kompletnie odwrotne rzeczy, niż podpowiada mu serce. Było mi go szkoda.- mówię, na co Ella przytakuje mi.
-To czemu w takim razie nie zostawił zespołu wcześniej?- pyta jedna z dziewczyn.
-Jak to dlaczego?- unosi brwi Ella.- To byli jego bracia, razem przeszli przez X-Factor, który jest testem na wytrzymanie psychiczne, a oni z dnia na dzień stali się jednością. Narzucono im, jacy mają być i to stłamsiło ich wszystkich. Jedyny Zayn miał odwagę powiedzieć temu: Nie.- mówi.
-I to dzięki niemu chłopaki z One Direction zaczynają iść w swoją stronę, Zayn był impulsem.- stwierdzam, na co Ella się uśmiecha.
-Dokładnie tak!- mówi. Podchodzi do naszego stolika kobieta. Wydaje mi się, że gdzieś już ją kiedyś widziałam, chyba w telewizji.
-Proszę państwa, Zayn chce was poznać i osobiście Wam podziękować…- mówi kobieta, na co wszyscy wstajemy i idziemy za nią rzędem. Ella pierwsza, jako współautorka i przeprowadzająca rozmowy. Potem ci, którzy na niego marudzili, Suzy i ja. Wielu celebrytów mija mnie w drodze do „podestu króla wieczoru”, a on sam macha z daleka do Elli. Obok niego siedzą bardzo podobni mężczyźni, chyba rodzina. Zayn wstaje z fotela i przytula Ellę, następnie marudzących, ściska dłoń Suzy i podchodzi do mnie. Bardzo przystojny z niego mężczyzna, o naprawdę ładnej ciemnej oprawie, oczach, długich rzęsach, śnieżnobiałych zębach i uśmiechu, który mnie powalił. Staje w miejscu z ręką zaciśniętą z moją i patrzy się w moje oczy zahipnotyzowany. Wreszcie ciche odchrząknięcie kogoś z obecnych dookoła pozwala mu się ocucić z tego dziwnego amoku. Uśmiecha się. Znów. Odchodzi i staje zawstydzony, co wygląda uroczo i uśmiecham się na ten widok. Jego znajomi, rodzina etc. Zapraszają nas do dołączenia do nich, najpierw nie chcemy zawracać głowy, ale Ella zachęca nas i idziemy za nią. Siadam najbliżej niego, bo to jedyne miejsce, wydaje mi się specjalnie ustawione przez Suzy. Tak więc siadam chyba pierwszy raz od dłuższego czasu zawstydzona obecnością faceta. Halo ziemia do Aimee! Nie może tak być! :)
Zamawiamy wszyscy drinki i zaczynamy rozmawiać ze sobą. Ella i znajomi Zayn’a wspominają proces twórczy książki i jakie to wydarzenia miały miejsce. Zayn siedzi cicho popija drinki i uśmiecha się na wspomnienia. Wreszcie się do mnie odzywa.
-A Pani czym zajmuje się w redakcji?- pyta nieśmiało. Upijam łyka drinka, przełykam go i uśmiecham się do niego.
-Właściwie niczym ważnym…- mówię.- Dokonuję korekt. Nie miałam dużego wkładu w książkę…- Zayn wywraca oczami, co jest fantastyczne. To znaczy… Śmieszne.
-Każdy, kto włożył choćby mały pierwiastek swojej pracy dla tej książki, dla mnie jest bohaterem. Nie umiem osobiście pisać, dlatego szukałem kogoś kto dobrze pokaże mnie przed fanami. Ella zrobiła to wprost niemożliwie fantastycznie, a pani zadbała o poprawność i to jest bardzo ważne.- mówi dobitnie na co się uśmiecham.
-Nie Pani… Jestem Aimee…- wyciągam dłoń w jego stronę, na co uśmiecha się.
-Bardzo ładne imię…- mówi.- Zayn…- ściska moją dłoń i kontynuujemy rozmowę, którą myślałam, że skończymy na tym.
Ciągnie się ona długo…
I nie sądziłam, że będzie kontynuowana nawet następnego dnia…

 

piątek, 2 września 2016

UWAGA!!!


UWAGA NOWE OPOWIADANIE AUTORSTWA CAMILLE MONTROSE:
 
"JUST A FRIEND"

Znajdziecie je pod linkiem: http://justafriendcamillemontrose.blogspot.com/ 
lub na Wattpadzie na moim profilu: Camille Montrose

Serdecznie zapraszam do zapoznania się trochę zupełnie inną historią. O wszystkim przeczytacie w zakładce: W rolach głównych.

A żeby zachęcić was to krótki opis, który będzie główną myślą tego bloga:
"Pamiętaj dziewczyno! Kieruj się swoimi marzeniami. One są najważniejsze. A faceci? Są tylko do seksu..."



piątek, 12 sierpnia 2016

EPILOG



Przygotowuję śniadanie, gdy słyszę krzyk moich dziewczynek, które zbiegają po schodach.
-April! Uważajcie!- mówię z kuchni kładąc na sześciu talerzach po dwa tosty i jajku sadzonym.
-Mamo!- krzyczę inny krzyk z góry.- Gdzie jest moja czarna koszulka?
-Tam, gdzie ją zostawiłaś ostatnio słonko!- odpowiadam, gdy dwie dziewczynki wbiegają do jadalni. Jedna – starsza ma kręcone kasztanowe włosy, które niesfornie plączą jej się u końcówek, jej zielone oczy błyszczą się spod wachlarza gęstych, czarnych rzęs – jest śliczna i niesamowicie podobna do babci Anne. Uwielbia kolor niebieski i wszystko co związane z astronomią – właśnie tak, zupełnie na odwrót niż jej mama i tata. Druga, młodsza – 5 letnia – ma jasne blond włosy, także piękne, francuskie loki, oliwkową skórę, którą odziedziczyła po mnie, ciemnobrązowe oczy i kocha róż, poza tym, tak jak kiedyś Silver uważa się za księżniczkę tego świata i uwielbia nosić koronę.
-Znalazłam ją!- krzyczy z góry Silver i słyszę jej ciche kroki po schodach. Moje dwie małe córki rozmawiają, a April (starsza) próbuje uciszyć Sydney (młodsza), która opowiada jej co stało się ostatnio w jej przedszkolu.  Silver poprawia długie, wyprostowane włosy i sięga po moją kawę, jak co ranek upijając mi połowę.
-Nowy eye-liner?- pytam spoglądając na nią, kiwa głową przeżuwając tosta.
- Abby mi wysłała…- mówi z pełną buzią.- A te nowe szminki, co kupiłam ostatnio są ekstra mamo…- mówi.
-Mówiłam ci, że są super, Lou mówiła mi, że Lux uzależniła się od nich…- mówię dolewając wody do kubków, na co Silver zaczyna chichotać.
-Ciekawe po kim ma smykałkę do makijażu…- mówi, na co przyznaję jej rację.
-Grace?- słyszę głos mojego mężczyzny.
-Słucham?- pytam.
-Gdzie są śpioszki dla Camden’a?
-W szafce pod pieluszkami…- mówię i wracam do przygotowywania śniadania dla mojej rodziny.
Po czym siadam do stołu i uciszam piszczącą Sydney, która zaraz się obraża. April kopie Silver w nogę i prawie wylewa swoje kakao. Podnoszę głos i nakazuję im się uspokoić, dziewczynki jeszcze przez chwilkę krzyczą, gdy na dół schodzi Harry z naszym 1,5 rocznym synkiem, który jedyny jest najgrzeczniejszy w tym domu.
-Ma-ma…- mówi i wyciąga rączki w moją stronę. Uśmiecham się szeroko i biorę go od mojego męża, całuję jego główkę i zaczynam go karmić. Harry siada obok mnie i daje mi buziaka w policzek.
-Moje drogie, dlaczego od rana są krzyki?- pyta poważnym głosem, a trzy dziewczynki uciszają się
-Teraz, nagle cisza i nikt się nie odzywa...- mówi i dziewczynki, rzeczywiście, wszystkie są cicho.
-Jesteście czasami bardziej niegrzeczne niż bliźniaki Louisa...
Sydney zaczyna się śmiać i rozładowuje sytuację. Śniadanie przebiega w miłej atmosferze, rozmawiamy ze sobą, a Sydney jak zawsze ma najwięcej do powiedzenia. Gdy kończymy posiłek wszystkie trzy księżniczki biegną na górę, gdzie myją zęby. Harry dopija herbatę.
-Jak Ci się spało? -pyta.
-Dzięki, dziś o wiele lepiej, właściwie to nie wiem czemu przez ostatnie dni, tak okropnie byłam zmęczona.
-Dużo pracy masz...- mówi Hazz, ujmując moją dłoń i składając na niej pocałunek.
-A kiedy ja nie miałam dużo pracy...- uśmiecham się do niego i on do mnie też, w wyniku czego zauważam zmarszczki pod jego oczami.
Camden uderza rączkami o swoje krzesełko i uśmiecha się ukazując kilka zębów. Jest ślicznym chłopczykiem i porównując zdjęcia z małym Harry'm będzie taki jak jego ojciec.
-Harry... - zaczynam czując lekki strach.-...muszę się z tobą skonsultować a propos jednej sprawy...- zaczynam i odchrząkuję.
-Wszystko jest ok?- pyta, na co szybko kiwam głową twierdząc. -Więc o co chodzi?
-Nie bądź zły, że wiedziałam o tym wcześniej, ale nie chciałam Cię nie potrzebnie martwić, a no i bałam się twojej wyrywności... - biorę cichy wdech.-...nasza Silver ma chłopaka...
Harry wciąga nagle powietrze, jakby mu go zabrakło.
-...od 4 miesięcy... i ona bardzo by chciała, abyśmy go poznali...- mówię, a Harry patrzy na mnie zszokowany.
-Dlaczego nie powiedziała mi wcześniej?- pyta po chwili.
-Bo nie chciała nikogo wplątywać w niepewny związek... - mówię i podaję kolejną łyżkę jedzenia dla Camdena. W mimice jego twarzy widzę, że potrzebuje chwili, aby to przetrawić. Chcę jeszcze coś dodać, ale dziewczynki zbiegają na dół.
-Dokończymy to wieczorem...- mówię i wstaję od stołu. Razem z Harry'm chowamy naczynia do zmywarki, ja idę też umyć zęby i zapakowuję dziewczynki do auta. Harry niedługo po mnie ma zawieźć Camdena do żłobka, a sam jechać to wytwórni, którą założył razem z Jeffem. Zawożę je do szkoły, a sama jadę do pracy, gdzie cały dzień sprawdzam roboczą wersję kolejnego numeru British Vogue. 

(...)
Wieczór nastaje szybko, dziewczynki wracają o różnych porach z zajęć dodatkowych. Silver przyjeżdża przywieziona przez swojego chłopaka zresztą z fortepianu, a April z baletu. Moja mała Sydney i Camden spędzają czas ze mną w domu. Siadam o salonie na kanapie i wyciągam albumy ze zdjęciami. Uśmiecham się pod nosem widząc zdjęcia mojej najstarszej córeczki, gdy była jeszcze taka mała i taka niesforna. Przypominam sobie, gdy uciekała mi na koncertach, by być koło tatusia, gdy radował serca dziesiątek tysięcy dziewczyn na świecie, albo gdy uwielbiała naleśniki z czekoladą i rączki zawsze wycierała o swoje nóżki. Albo gdy poszła do przedszkola i na drugi dzień miała chłopaka, z którym bawiła się w dom… Moja ślicznotka, dziś ma prawie 19 lat, zaraz skończy szkołę i ma zamiar iść do szkoły aktorskiej – jest świetna w parodiowaniu wszystkiego co żyje, a jednocześnie, jako jedyna w jej szkole artystycznej miała możliwość zagrania w sztuce na Broadway’u. Jest niezwykle zdolna i cholernie, ale to cholernie jestem z niej dumna. Oby tylko ten chłopak docenił to, co zostało mu dane. Dotykam opuszkiem palca zdjęcie Harry’ego z Silver, gdy poszliśmy wspólnie na kręgle, gdy byłam w zaawansowanej ciąży z April. Silver szepnęła wtedy Hazzie na ucho, że kocha go najbardziej na świecie. Ja, gdy Hazz mi to powiedział, a hormony buzowały, ryczałam jak bóbr. Na wspomnienie tej chwili w moich oczach znów zbierają się łzy, z których jedna, bardzo wyrywna wydostaje się i spływa po moim policzku. Do pokoju nagle wchodzi Harry, który skończył dziś wcześniej i kładzie się zmęczony na kanapie obok mnie.
-Co oglądasz?- pyta kładąc mi swoją głowę na kolanach.
-Zdjęcia małej Sil…- mówię z uśmiechem i pociągam lekko nosem.
-Pokaż mi…- mówi i siada obok, podaję mu fotografie, na które uśmiecha się pod nosem.
-I pomyśleć, że minęło już tyle czasu odkąd przyszła na świat…- mówi Hazz i momentalnie jego twarz robi się smutniejsza. Poprawiam się na kanapie i dotykam dłońmi jego policzków, wiedząc jaki jest powód tej zmiany.
-Wiem, że boli cię, że czas idzie do przodu… Ale słonko, musimy zaakceptować, że nie jest już maleństwem i nie wytrze brudne rączki o spodnie…- Harry uśmiecha się lekko i patrzy mi w oczy.-…jest fantastyczną, piękną, mądrą, bystrą kobietą… Zaraz odleci z gniazda… A teraz chce zapoznać nas z mężczyzną, który jest dla niej ważny… Spójrz, tak samo było z nami… Mieliśmy po 18 lat, gdy się poznaliśmy… Teraz nadszedł czas, gdy to nasze dziecko chce nam pokazać, że kocha i potrafi kochać…- daje mu buziaka w policzek.
-Ale my żyliśmy w innych czasach…- odpowiada Harry, na co wywracam oczami.
-Jakbym słyszała moją mamę, gdy byłam młodsza.- odpowiadam mu, Harry uśmiecha się lekko i spogląda na mnie.
-Zgodzisz się na tę kolację?- pytam go, obserwując strukturę jego twarzy.
Wzdycha cicho i lekko kiwa głową.
-Tak…- mówi cicho, na co daje mu buziaka w usta.
-Jesteś najlepszym tatą i mężem…- mówię mu, a on się uśmiecha i przytula się do mnie.
Chwilę później idę na górę, by położyć najmłodszego ze Styles’ów i zaraz po tym wpadam do Silver, która zdążyła wrócić, gdy byłam zajęta. Niosę małego na rękach i opieram się o framugę, podczas gdy ona przebiera się w dresy i związuje włosy, które od wilgoci zaczęły jej się kręcić – problem po mamusi J.
-Tata się zgodził…- mówię jej, a ona odwraca się szybko i patrzy na mnie z szeroko otwartymi oczami.
-Naprawdę?- niedowierza.
Kiwam głową, a ona siada na swoim przestronnym łóżku i chowa twarz w dłoniach. Chyba kamień z serca jej spadł.
-Jak tego dokonałaś mamo?- pyta po chwili.
-Porozmawiałam z nim szczerze, na początku był zły, że nic nie wiedział, ale wytłumaczyłam mu wszystko i zgodził się…- mówię.
-Tak się cieszę…- uśmiecha się szeroko ukazując głębokie dołeczki. Na ich widok także się uśmiecham, moja Sil podchodzi do mnie i mocno mnie przytula, a chwilę później daje mi buziaka w policzek.
-Kocham Cię mamusiu…- mówi i całuje mnie jeszcze raz.- Zaraz zadzwonię do Gary’ego, powiem mu…- uśmiecha się szeroko.
Kiwam głową i zamykam drzwi do jej pokoju, jako, że Camden chce iść spać kładę go do łóżeczka i włączam kołysanki. 

(…)
Moja Silver ma oko i to jakie. Gary to wysoki, postawny mężczyzna, z modnie ułożonymi włosami, lekką muskulaturą i do tego jest ubrany bardzo fajnie – u mnie ma dużego plusa. Przychodzi do nas z bukietem kwiatów dla mnie, a jego uśmiech jest zabójczy. Grzecznie się wita i od razu dziękuje za zaproszenie, mówi, że jest niesamowicie szczęśliwy, że może poznać mnie i Harry’ego, który dopiero teraz wynurza się z kuchni. Jest lekko zgarbiony, a uśmiech Silver staje się niepewny, tak samo Gary’ego.
-Bardzo mi miło pana poznać, Panie Styles…- mówi i wyciąga rękę, którą Harry łapie po krótkiej chwili zastanowienia.
-Ciebie też…- mówi pod nosem. Zapraszam wszystkich do stołu i mówię o tym, jak cały dzień nie mogłam dostać składników do mojej popisowej pieczeni, którą polepszyłam na każdy możliwy sposób przez te 15 lat. Zaczynamy jeść i rozmawiamy z Gary’m, natomiast mój Harry siedzi cicho i się nie odzywa, okazuje się, że chłopak Silver jeździ na motorze, więc od razu łapię z nim rozmowę.
-Gdy Silver była mała, właściwie gdy jej nie było na świecie to ja kochałam motory przez mojego tatę i brata, w dalszym ciągu czuję pociąg do motoryzacji, ale czasami chyba jestem już na to za stara…- mówię z uśmiechem.
-Pani? Stara? Wolne żarty…- mówi Gary, a Silver chichocze.- Człowiek jeżeli tylko czuje pociąg do czegokolwiek, czuje, że kocha coś to powinien się w tym spełniać, na motoryzację nigdy nie jest za późno…- mówi, a ja uśmiecham się pod nosem. To naprawdę mądry człowiek. – Mój dziadek zaczął jeździć jak miał 23 lata, ale potem gdy urodził się mój tata i jego rodzeństwo przestał, wrócił do tego mając 70 i teraz jeździ jeszcze lepiej, a jego sprawność i koncentracja przyprawia moją rodzinę w osłupienie…
-Pamiętasz Harry, jak wygrałam zawody w moim rodzinnym mieście, bo Sean złamał sobie rękę?- pytam Harry’ego z uśmiechem, na co ten kiwa głową.
-Wygrała pani wyścig?- pyta z uśmiechem Gary.
-Wygrałam, wygrałam… Ale już nie pamiętam kiedy to było, chyba jeszcze przed narodzinami Silver. Ba! Na pewno! Po tym, jak się urodziła miałam bezwzględny zakaz jazdy na motorze.- spoglądam na Harry’ego, którego kąciki ust nie unoszą się w ogóle w uśmiechu. I ja wiem, że Silver też to widzi.
Po zakończeniu jedzenia proszę Harry’ego o pomoc w posprzątaniu i przyniesieniu deseru.
-Harry, proszę uśmiechnij się, dla niej…- szepczę do niego.
Przemilcza moje słowa, wzdycha cicho i wyciąga z szuflady łyżeczki do deseru.
-Nie przejmuj się mną, Gracie…- szepcze mi do ucha i całuje w skroń.- …muszę to przetrawić sam…
Biorę w dłonie pucharki z biszkoptami namoczonymi karmelem i lodami i idę z uśmiechem do jadalni, gdzie siedzą zakochańce, Silver ma już trochę inną minę niż miała, wiem, że jest jej przykro z powodu taty, ale ja naprawdę nic nie mogę zrobić w tej sprawie. Też potrzebowałam troche czasu, by ochłonąć po tym, jak mi powiedziała  1,5 miesiąca temu, że ma kogoś. Gary znów chwali moje umiejętności kucharskie i dziękuje za zaproszenie, jako, że robi się późno, a on następnego dnia ma jechać na zjazd rodzinny do Szkocji i do tego ma prowadzić – musi już wracać do domu.
-Było nam bardzo miło poznać ciebie Gary…- mówię obejmując Harry’ego, który staje z boku.
-Państwa także, nie ukrywam, że spadł mi kamień z serca, że już miałem tę okazję…- mówi z uśmiechem, a gdy spoglądam na Silver widzę, jak ogromny jej spadł kamień z serca. Uśmiecham się widząc jej uśmiech.
-Kolacja była przepyszna i następnym razem, to moi rodzice zapraszają państwa…- mówi Gary, na co uśmiecham się i dziękuję.
Chłopak ubiera skórzaną kurtkę i z uśmiechem żegna się z nami. Silver wychodzi z nim, a Harry odsuwa się ode mnie i idzie do kuchni, ja wyglądam przez okno z boku i widzę, jak nasza córeczka przytula się do swojego chłopaka i ten potem całuje ją. Uśmiecham się pod nosem i idę do jadalni. Zbieram naczynia i całuję mojego męża w policzek, uśmiecha się lekko, ale wiem, że to robi tylko dlatego, bym się nie martwiła. Gdy jest już posprzątane idę na górę, a Harry siada w salonie i wydaje mi się, że wyciąga albumy. Słyszę, że Silver wróciła. Włączam kołysanki Camden’owi i chcę zejść na dół, by wziąć leki, ale zatrzymuję się na schodach.
Moja Silver siada obok taty i przytula się do jego boku, kładąc nogi na jego nogach. Harry obejmuje ją mocno i całuje w czoło.
***
Harry ogląda na telefonie filmik z Silver, która mając 2,5 roku zbuntowała się przeciwko mamie i chciała, żeby to tata powiedział jej: „Dobranoc”, podczas gdy on był w trasie. Ten filmik od ponad 16 lat ma na swoim telefonie i zawsze go ogląda, z powodu tego, jak szybko rosną jego dzieci. A w szczególności jego największe maleństwo. To najbardziej niesforne, niegrzeczne, a zarazem idealne. Jej francuskie loki, brązowe oczy, brzuszek, grubiutkie nóżki.
To już przeszłość… I to go najbardziej boli, że czas idzie nieubłaganie do przodu.

Silver widzi, jak bardzo go to boli i siada obok niego wtulając się w jego ciało, czuje w nim oparcie. Ale widzi, że to on teraz potrzebuje słów, które go wesprą i podniosą na duchu.
-Silver?- pyta ją tata po dłuższej chwili ciszy.
-Tak?
-Czy wiesz, że pozostaniesz na zawsze moją małą dziewczynką?- pyta ją.
-Tak, tatusiu…- mówi czując Jego zapach, który zawsze tak pozytywnie łaskotał jej nos.
-W takim razie, czy potrzebny ci jest Inny mężczyzna? Czy on obroni cię bardziej, niż zrobię to ja?- pyta mnie, a mnie szklą się oczy.
-Żaden mężczyzna nie obroni mnie, tak jak Ty to robisz całe moje życie… - mówi dziewczyna czując spływające po jej policzkach łzy.-…Ale Gary… On jest naprawdę dobrym człowiekiem, jest mądry, zaradny, wie, czego chce w życiu i traktuje mnie jak najlepszą księżniczkę…- dodaje.
-I naprawdę go kochasz?-Silver słyszy, jak trudno mu przechodzi to słowo przez usta.
-Tak, tatku…- mówi mu dziewczyna.-…ale zawsze ciebie będę kochała mocniej… W moim życiu jesteś moim pierwszym i zawsze będziesz moim największym przyjacielem, moim bohaterem…
-Kocham Cię córeczko…- mówi Harry.
-Ja ciebie też kocham tato…- odpowiada Jego córeczka.
****
A ja jako matka i żona płaczę jak bóbr. Bezdźwięcznie. Moje życie od początku nie zapowiadało się na takie, jakie chciałam mieć. Śmierć taty, toksyczny związek… Ale potem nagle dostałam człowieka, którego pokochałam ponad wszystko. Człowieka, który pokazał mi prawdziwą miłość, nie opierającą się tylko na seksie, ale miłość.
I mimo tego, że tak wiele z nim przeszłam, bo tak właśnie było i Wy wszyscy byliście tego świadkami – to nie żałuję żadnej z kłótni i żadnej z negatywnych sytuacji, bo właśnie dzięki temu wszystkiemu, jestem tu gdzie jestem. Mam już prawie 40 lat, jestem redaktor naczelną brytyjskiego Vogue’a, mam czwórkę dzieci, wspaniałych przyjaciół i najlepszego pod słońcem Męża, który jest moim ogromnym wsparciem. To jemu zawdzięczam miejsce, w którym się znajduję i jemu zawdzięczam to, jaka jestem. Ja i On tworzymy jedność.
Tworzy jedność zwaną Największą Miłością.

KONIEC.

 ************************************

Kiedy minęły te prawie cztery lata pisania niezwykłej opowieści... O miłości, prawdziwej miłości, nieograniczonym uczuciu, które  sprowadziło ich z różnych światów do siebie. Dla mnie to były niesamowite cztery lata, niezwykle wyjątkowe, pracowite i jeszcze bardziej wyjątkowe. Ta historia pochłonęła mnie całkowicie i spędzałam każdą wolną chwilkę właśnie na pisaniu "Change Me", a każdy pomysł lądował w telefonie w specjalnym dokumencie. To było niesamowite doświadczenie spotkać się z opinią ludzi, co jeszcze lepsze - przychylną. Mam nadzieję, że nie opuścicie tak Camille Montrose, a zapamiętacie ją/Mnie :)  i będziecie śledzić nowego bloga już od początku września. 

Ja dziś z tego miejsca mówię Wam ogromne dziękuję, bo nie byłoby prawie 220 tysięcy wyświetleń, gdyby nie Wy i wasze słowa otuchy. Naprawdę bardzo dziękuję i obyście mnie nie opuściły.

A teraz trochę informacji o nowym blogu:
Będzie zupełnie inny, a swoją tematyką mam wielką nadzieję, że Wam przypasuje. Start planuję na pierwsze dni września, ale wpadajcie na bloga tutaj, bo będę dodawała informacje, a gdy już stworzę bloga pojawi się link. 
Jeżeli są osoby, które chcą zostać poinformowane w e-mailu, proszę go zostawić w komentarzu lub wysłać mi wiadomość: camillemontrose94@gmail.com.

Jeszcze raz Wam dziękuję i do września! :))