niedziela, 30 marca 2014

Rozdział 33



Po paru godzinach…
Położyłam głowę na ramieniu, a mój chłopak pocałował mnie w czoło. Kreśliłam rysunki na obwodzie jego wytatuowanych ptaszków.
-To były moje najlepsze urodziny, skarbie…- szepnął.- Dziękuję ci za nie…
-Nie ma za co kotku…
Podniosłam głowę i uśmiechnęłam się do niego. Pocałował mnie lekko w usta.
-Chodźmy spać…- powiedział.
Kiwnęłam głową i przytuliłam się do niego. Zasnęliśmy. Jednakże w nocy zadzwonił telefon Hazzy. Otworzyłam oczy, mój chłopak odrzucał połączenie i wyciszał telefon.
-Kto to był?
-Numer nieznany, nie odbieram.
Przytulił mnie od tyłu i znów pogrążyliśmy się w śnie.

Harry
Rankiem obudziły mnie wibracje mojego telefonu na szafce nocnej. Sięgnąłem po niego i odebrałem, choć było to znów nieznany.
Halo?
Harry, dlaczego nie odbierałeś?
Ellis jestem w NY z Grace.
Aha z Grace…
Coś się stało?
Nie… Chciałam po prostu pogadać o naszym dziecku… Co dalej… Poza tym pamiętasz o czwartkowej wizycie u lekarza?
Oczywiście, że pamiętam, ale to dopiero za 6 dni.
Upewniam się, czy nie zapomniałeś…
Grace przewróciła się na drugi bok i przykryła się po szyję.
- Z kim rozmawiasz?
Zerknąłem na moją dziewczynę.
-Śpij dalej, to Ellis.
-Czego ona chce?
-Chce pogadać o dziecku, więc będę musiał wrócić we wtorek do Londynu, ma lekarza…
-Świetnie kochanie… Jedź nawet dziś, zabukować ci bilety?
Grace wstała z łóżka i podeszła do walizki, ubrała bieliznę.
-Ellis ja musze kończyć…
-Tak… Rozumiem… Do zobaczenia Harry.
Odłożyłem telefon na szafkę.
-O co ci chodzi?
-Ja piernicze, przecież ty nawet nie wiesz, czy to twoje dziecko…
-Grace, ona by mnie nie okłamała, ale i tak zrobię testy, bo teraz jeszcze nie mogę…
-Świetnie.
Grace zaczęła zbierać nasze porozrzucane rzeczy.
Wstałem z łóżka i założyłem bokserki.
-Oj, słonko, nie denerwuj się.
Objąłem ją od tyłu, ale się wyrwała. Złapała za ręcznik.
-Gdzie idziesz?- spytałem ją.
-Pod prysznic.- burknęła.
-A mogę z Tobą?
-Nie. Zadzwoń do Ellis.
-Nie bądź złośliwa.
Zatrzasnęła z hukiem drzwi od łazienki, a ja rzuciłem się na łóżko i zakryłem twarz poduszką. Po 20 minutach wyszła z łazienki.
-Może byś się ubrał…- powiedziała spoglądając na mnie.
-No nie złość się na mnie.
Złapałem ją za biodra i rzuciłem na łóżko, leżała pode mną.
-Ona wszystko niszczy Harry, teraz mamy najpiękniejsze chwile naszego życia.
-Kocham cię, złotko… i naprawdę nie lubię, jak jesteś na mnie zła…
Pocałowałem ją delikatnie w usta.
-Co robimy?- poruszałem zabawnie brwiami.
-Nie wiem.
Zacząłem ją łaskotać, darła się i śmiała.
-No to co robimy?- spytałem.
-Nie wiem… A na co masz ochotę?
-Oj, ty już powinnaś wiedzieć na co mam ochotę…
Ugryzłem ją w ucho, a potem pocałowałem jej szyję.
-Przestań…- mówiła z uśmiechem na twarzy.
-Oj no weź, mam jeszcze kilka…
-Harry nieeeee…
-Graceeeeee…- zaśmiała się i odepchnęła mnie.- Idź się umyj.
-Po co nie śmierdzę…
Zaśmiała się melodyjnie.
-Oj no idź… - popchnęła mnie, a ja pocałowałem ją namiętnie i ruszyłem do łazienki.
Grace
Pokręciłam głową ze zrezygnowaniem.
-Niewyżyty…
Zaśmiałam się i usłyszałam dźwięk dzwonka Harry’ego, spojrzałam na ekran. Pojawiła się na nim litera E.
Od razu podskoczyło mi ciśnienie. Odrzuciłam. Odłożyłam telefon i po jakichś 7 minutach znów zadzwonił. Przeklnęłam w myślach i znów odrzuciłam połączenie, jednakże nie zauważyłam Harry’ego, który wyszedł z łazienki.
-Co robisz?- spytał.- Kto dzwonił?
-Noooo… Louis…
-No to trzeba było odebrać…
-Nie chciałam, żeby nam przeszkadzał…
-W czym?
Podkradłam się do niego i rzuciłam go na łóżko, przy okazji zrzucając z niego ręcznik. Telefon zadzwonił po raz kolejny.
-Nie odbieraj kotku…- mówiłam między pocałunkami.
-A jeśli to coś ważnego…
-Zostaw to… Proszę…
-Poczekaj, tylko spojrzę…
Popatrzył na ekran.
Halo?
Dlaczego odrzucasz moje połączenia?
Spojrzał się na mnie, a ja odwróciłam wzrok i zeszłam z łóżka. Sięgnęłam po bluzę dresową i założyłam dżinsy. Na stopy wsunęłam trampki.
Co jest?
Kiedy przyjeżdżasz?
Prawdopodobnie w środę po południu, a coś się stało?
Bo wiesz, chciałam kupić łóżeczko i ubranka…
Aha…
Zawiązałam conversy i zrobiłam sobie niechlujną kitkę.
-Gdzie idziesz?- spytał mnie.
-Do Lucy. Pogadaj z ukochaną.
Wyszłam.
Harry
Ellis pogadamy kiedy indziej, musze kończyć.
Grace się zdenerwowała?
Nie… Po prostu idziemy na śniadanie.
No dobra…
Rozłączyłem się prędko założyłem czyste bokserki. Nałożyłem spodnie i koszulkę, wyszedłem z pokoju i stanąłem przed drzwiami Lucy, były przymknięte, więc nie pukałem.
Ja już nie mogę, Lucy… Ona dzwoni do niego kilkanaście razy dziennie, właściwie to bez przerwy… W nocy też, ale nie odebrał. Nie możemy nawet przejść do…
Zatrzymała się, usłyszałam chichot Lucy, który po sekundzie ustał. Odezwała się moja kuzynka.
Słuchaj, musisz zrozumieć, że on teraz będzie mieć dziecko, chcesz tego czy nie, Ellis…
…proszę cię nie wypowiadaj tego imienia…
… musi być pod opieką Harry’ego, w końcu to jest jego dziecko…
Boże, ale jak ja mam to znieść, ona tak przyszła i sobie powiedziała, że jest z nim w ciąży, a on skacze przy niej…
Grace przy tobie też by skakał, jakbyś była w ciąży…
Ale nie jestem… Może powinnam w nią zajść…
Tak zrób sobie z nim dziecko. W tym wieku… Pozdro z Madrytu.
Grace się zaśmiała i zapadła chwila ciszy.
W co ja się wpakowałam?
Jak w co? Kochasz Harry’ego, czy nie?
Kocham go jak cholera… Jeszcze nikogo nie darzyłam takim uczuciem jak jego. Nawet Blake’a. Jest idealny. Lucy… Co ty byś zrobiła na moim miejscu?
Ja bym się pogodziłą z tym faktem i wspierała go jak najmocniej, bo posiadanie dziecka w tak młodym wieku, przy rozwijającej się karierze naprawdę nie jest łatwe.
I co ? Ona będzie teraz codziennie przychodzić do nas ? Nie chcę, żeby uczestniczyła w naszym życiu.
Wszedłem do środka.
-Grace…- powiedziałem cicho. Obróciła głowę i wytarła łzy.- Płaczesz przeze mnie?
-Przecież nie płaczę…- powiedziała.
-Widzę…
-To ze szczęścia… Bo cię mam.
-Grace… Ja wiem, że sytuacja jest trudna, ale mnie też nie jest łatwo… Do tej pory nie mogę się otrząsnąć, że zostanę ojcem. Gracie… - ująłem jej twarz w dłonie i klęknąłem przed nią.- Zapamiętaj do końca, kocham cię nad życie i nic, ani nikt tego nie zmieni. Moje serce należy tylko do ciebie.
-Nie mów, że tylko do mnie, bo twoje serce należy także do twojego nienarodzonego dziecka.
Opuściłem głowę, ale po chwili złapałem ją za dłoń.
-Co muszę zrobić, żeby udowodnić ci, że kocham cię najmocniej.
-Nic nie musisz robić. Wiem, że mnie kochasz, ale… ta sytuacja i Ellis… To wszystko… W naszym życiu pojawi się teraz Ellis i wasze dziecko, każde święto będzie wspólne… Będziesz jeździł na każde jej zawołanie, a ja zostanę sama…
Opuściła głowę i wstała z łóżka na którym siedziała, podeszła do okna. Ja również wstałem z klęczków i podszedłem do niej. Przytuliłem ją od tyłu i pocałowałem lekko w szyję. Po jej prawym policzku spłynęła pojedyncza łza, Lucy wyszła i zostawiła nas samych.
-Nie będziemy żyć tak samo…- mówiła.- Wszystko będzie inne, nasze kontakty się zmienią jestem tego pewna…
-Nie, nie prawda…
-… Będziesz się bardziej dzieckiem niż mną, teraz ono będzie najważniejsze. Będziemy tak od siebie odchodzić, aż dojdzie do…
Wybuchnęła płaczem i szybko wybiegła z pokoju mojej kuzynki, pobiegłem za nią, ale zdążyła się zamknąć w naszej łazience. Oparłem głowę o drzwi łazienki i zacząłem spokojnie pukać.
-Nie wiem jak będzie wyglądało nasze życie po narodzinach dziecka, ale teraz to ty jesteś dla mnie najważniejsza. Zrozum… Nikt tego nie zmieni.
Narracja trzecioosobowa
Grace oparła głowę o kabinę prysznica i płakała dalej, Harry dobrze słyszał jej szloch i to jeszcze bardziej go raniło.
-Nie płacz… Proszę…- powiedzia półgłosem.- Proszę cię.
Nagle rozległa się melodia Antichrista z telefonu Harry’ego. Spojrzał na ekran, pojawiła się na nim litera E. Sprawnie odrzucił połączenie.
-Czemu od niej nie odbierzesz? Wiem, że to Ellis…
-Gracie…
-… widzisz Harry? Nie ma cię w Londynie od dwóch dni, a ona dzwoni do ciebie co pół godziny. W przyszłości będzie jeszcze gorzej, bo dziecko będzie mieć gorączkę, albo kolkę, albo jeszcze coś innego. Nie będziemy mieć chwili dla siebie…
Grace złapała za swoje małe lusterko i rzuciła je o podłogę, roztrzaskało się kawałki…
-Grace, co się stało?- pytał zdenerwowany Harry.
Dziewczyna uklęknęła na podłodze i zaczęła zbierać kawałki, dwa niezwykle ostre pokaleczyły jej lewą dłoń. Zobaczyła spływającą po nich krew. Zrobiło jej się duszno i zemdlała.
-Grace!!! Otwórz w tej chwili!!!
Harry szarpnął mocno za drzwi. Wyrwał je z zawiasów.
-Grace, boże!!!
Harry wziął swoją ukochaną w ramiona i położył na łóżko. Zaczął wykrzykiwać imię Lucy, która przybiegła z Jade, Veronicą i Lily.
-Co się stało?!- wykrzyknęły przerażone.
-Zemdlała na widok krwi, jadę z nią do szpitala.
-Harry, nie trzeba, mam środek ocucający, przyniosę go.- powiedziała Lily i pobiegła do swojego pokoju. Po 30 sekundach wróciła z małą ampułką, którą nalała na chusteczkę i przyłożyła Grace do nosa. Dziewczyna ocknęła się po chwili kaszląc od okropnego zapachu. Lily przyniosła bandaże i wodę utlenioną, w ręce nie pozostały żadne kawałki szkła, Lucy zrobiła opatrunek.
-Nie wiem, jak wam dziękować…- powiedział Harry do dziewczyn.
Te uśmiechnęły się i wyszły. Grace leżała na łóżko i wracała do pełnej świadomości. Położyłem się koło niej, gdy Grace obraca twarz w stronę Harry’ego uśmiecha się lekko.
-Grace, wiesz jak się przestraszyłem?- powiedziałem.
Dotknęła twarzy prawą dłonią.
-Możesz mi coś obiecać?
Przysunąłem się do niej.
-Jasne.
-Obiecaj mi, że nigdy mnie nie zostawisz, bo moje życie nie ma sensu bez ciebie.
-Obiecuję, nie zostawię cię… Nigdy…
Harry pocałował ją w czoło i Grace położył głowę na miękkiej poduszce. Zasnęła w ramionach loczka. Grace spała tak przez dwie godziny, a Harry cały czas ją przytulał i obserwował. Nagle rozległo się ciche pukanie. Do środka weszła Lucy.
-Harry, a co z dzisiejszą próbą?
-Powiedz trenerowi, że Grace źle się czuje i że nie przyjdzie.
Kiwnęła głową.
-A jak ona się ma?- spytała.
-Śpi.
Lucy uśmiechnęła się lekko.
-To ja jadę, zajmiesz się nią, prawda?
-Jasne, że tak.
-To do zobaczenia wieczorem.
Lucy wyszła, a Grace się przebudziła. Spojrzała na twarz Harry’ego i podniosła się, by go pocałować. Gdy już musnęła jego usta, powiedziała:
-Muszę się przewietrzyć, pójdziemy na spacer?
-Czujesz się na siłach?
-Tak…
Harry pomógł wstać dziewczynie z łóżka. Grace się ubrała, Harry także. Wyszli z hotelu. Harry objął ją w szyi, a ona go w biodrach. Loczek co jakiś czas muskał jej czoło, albo policzek. Nie rozmawiali, upajali się wspólną, wolną chwilą. Harry i Grace doszli do Statuy Wolności. Usiedli na pobliskiej ławce, Harry założył Gracie spadający kosmyk jej kręconych włosach za ucho, przybliżył do niej twarz…
-Kocham cię i nic to nie zmieni. Zrozum…
Rozległ się dźwięk dzwonka.
-Odbierz…- powiedziała patrząc się w oczy chłopaka.
-Nie…
-No odbierz, bo zaraz znów będzie dzwonić.
Grace oparła się o tył ławki, a Harry wstał z niej i poszedł kilka metrów dalej.
-Halo?- spytał zrezygnowany.
-Wiesz Harry, tak sobie pomyślałam, może wybralibyśmy już mebelki dla dziecka po wizycie u lekarza?
-Ellis, posłuchaj mnie. Jestem teraz w NY z Grace i chciałbym spędzić z nią czas, ja i ona rozumiesz? Więc proszę nie dzwoń do mnie przez kolejne trzy dni, powiesz mi wszystko o dziecku, jak wrócę niedługo do Londynu, dobra?
-Ale Harry, przecież to jest ważne, ja noszę nasze dziecko…
-Rozumiem, ale przepraszam, teraz chcę spędzić wolny czas ze swoją dziewczyną, więc pogadamy jak wrócę, tak?
-No dobra, ale ja tylko przylecisz to zadzwoń.
-Ok. Na razie.
-Pa.
Harry włożył telefon do spodni i wrócił do Grace, usiadł na ławce, położył rękę na oparciu ławki, przy okazji przytulając dziewczynę. Nagle Harry odwrócił się do tyłu, bo usłyszał odgłos fleszy za sobą, przybliżył się do Gracie. Harry przybliżył twarz do niej i pocałował ją, uśmiechał się między kolejnymi pocałunkami. Grace oderwała się na chwilkę.
-Harry, robią nam zdjęcia.
-Mam to gdzieś, cały świat powinien wiedzieć, jaki jestem z tobą szczęśliwy.
Grace się uśmiechnęła i znów się pocałowali, namiętniej. Flesze błyskały coraz mocniej.
-Harry, chodźmy stąd, proszę…
-Dobrze.
Chłopak złapał ją za zdrową rękę i przeprowadził przez wielki tłum paparazzi. Harry i Grace zaczęli uciekać przed fotografami. Podczas biegu śmiali się głośno i trzymali za ręce. Nagle Hazz zauważył ciemny zaułek, gwałtownie skręcił i zabrał tam Grace. Fotografowie biegli dalej. Grace została przyciśnięta do ściany, Hazz zbliżył twarz do niej i znów ją namiętnie pocałował. Loczek złapał ją za nogę i podniósł delikatnie kurtkę, mruczał przez pocałunki.
-No nie tutaj…- Grace zaśmiała się cicho.
Chłopak dalej robił swoje.
-Harry…
-Nie mogę, tracę kontrole…
Grace zaczęła się delikatnie śmiać, musnęła jego usta.
-Chodź skarbie, idziemy…- powiedział Harry i objął ją w biodrze niepostrzeżenie wychodząc z zaułka.
Szli chodnikiem, potem przeszli przez ulicę na drugą stronę i skręcili w kolejny ślepy zaułek. Była tam kawiarnia, właściwie pusta, ale ślicznie pachniało w niej truskawkową herbatą. Harry i Gracie usiedli gdzieś w kącie i zamówili sobie ciastka z bitą śmietaną. Grace popatrzyła na zabandażowaną rękę.
-Będę mieć teraz 7 lat nieszczęścia...
-Dlaczego?
-Bo rozbiłam lusterko.
-Nie wierz w przesądy. Są głupie…
Kelner przyniósł ciastka z wielką ilością bitej śmietany. Harry poklepał swoje kolano. A Grace spojrzała się na niego.
-Chodź, nakarmię cię ciastkiem.
Grace zaśmiała się i usiadła na kolanach chłopaka. Harry karmi Grace i przy okazji specjalnie pobrudził jej twarz.
-Jesteś tu brudna.- wskazał palcem na kącik ust.
-Gdzie?
-No tu…- pokazał po raz kolejny.
-Gdzie, tu?
Dziewczyna dotknęła policzka.
-Daj cię wytrę…
Harry zbliżyła twarz do twarzy swojej dziewczyny i pocałunkami zlizał bitą śmietanę, Grace śmiała się do rozpuku i odchyliła się lekko do tyłu. Jej bluzka odkryła lekko jej biust i dekolt. Harry brała na palec bitą śmietanę i robiła dwie kropki na mostku.  
-Ej no!- mówiła Grace śmiejąc się melodyjnie.
Harry zniżył głowę do jej dekoltu i pocałował ją tam, przy okazji zlizując bitą śmietanę.
Całował ją coraz wyżej, aż doszedł do szyi i ust. Uśmiechnięta kelnerka podała zakochanym herbatę, którą zamówili. Harry odsunął twarz od Gracie, bo wyczuł wibrację telefonu w kieszeni tylniej.
-Co się stało?- spytała.
-Ktoś do mnie dzwoni…
Grace wywróciła oczami i wstała z kolan chłopaka, usiadła na swoim miejscu biorąc łyk herbaty. Harry odebrał telefon.
Halo?
Cześć Hazz, słuchaj dowiedziałem się dziś, że mamy koncert w NY, więc przyjedziemy dziś w nocy z chłopakami, za godzinę mamy samolot.
A no to fajnie… Zatrzymacie się w tym samym hotelu co my?
Tak, tak, będziemy wszyscy razem.
Aha, no to do zobaczenia.
Pa, Liam.
-Co chciał Liam?
-Powiedział, że mamy jutro występ w MSG…
-Fajnie…
Grace uśmiechnęła się szeroko.
-Na pewno się na nim pojawię…
Z kolei teraz telefon Grace zaczął grać…
Tak?
Grace, tu Nick, wiem, że się źle czujesz, ale przyjedź proszę, zaszły zmiany zresztą bardzo poważne w układzie…
Co się stało?
Jade, gdy wychodziła z łazienki, poślizgnęła się i zwichnęła kostkę, nie mogłem się wcześniej do ciebie dodzwonić.
Jak się czuje?
Nie jest źle, jej chłopak przyleciał z Chicago.
Kiedy to się stało?
Z samego rana… Jak dziewczyny przyjechały…
Mówiłeś, że zajdą poważne zmiany w układzie…
… tak będziesz tancerką prowadzącą…
Zachłysnęłam się herbatą.
CO?!
Nie mamy innego wyjścia, jeśli chcecie się dobrze zaprezentować to musisz zastąpić Jade…
Jezu, ale ja nie dam rady…
Harry spojrzał na Grace pytająco.
Dasz, ale przyjedź proszę…
Zaraz będę.
-Co się stało?- spytał Hazz.
Grace opowiedziała mu o sytuacji.
Grace
-Pojedziemy do hotelu, weźmiesz rzeczy i pojedziesz…
-Ale…
-Gracie, nie możesz zmarnować czasu i wysiłku, a poza tym nie możesz zawieźć dziewczyn, pytanie tylko, czy czujesz się dobrze?
-Bardzo dobrze.
Harry zapłacił i zaczęliśmy się zbierać, wsiedliśmy do taksówki, która gwałtownie ruszyła. Weszliśmy szybko do hotelu, przebrałam się w dresy i związałam włosy.
-Gotowa?
-Tak.
Spakowałam butelkę wody i wrzuciłam ją do torebki. Harry powiedział, że pójdzie do centrum handlowego, jak będę mieć próbę. Nakazał mi zadzwonić, gdy się skończy, wtedy przyjedzie po mnie.
Po chwili byłam pod halą dałam Hazzie buziaka i pędem wyskoczyłam z pojazdu, wbiegłam do sali. Nick siedział i rozmawiał z innymi dziewczynami.
-Dobrze się czujesz?- spytała Lily, gdy weszłam.
-Tak, już mi lepiej.
-Co ci było?
-Lusterko mi spadło, pokaleczyłam dłoń i zemdlałam na widok krwi, ale przewietrzyłam się i już jest ok.
-To dobrze, słuchajcie, układ pozostaje taki sam…
Na sali wbiegli spóźnieni tancerze. Przywitałyśmy się ze swoimi partnerami.
-… Chris i Grace… Stajecie na miejscu Jade i Rick’a.
Nick puścił podkład wykonaliśmy pierwszą próbę, która wyszła nam, jak to powiedział Nick: Jest bardzo dobrze, ale zawsze może być lepiej.
Prowadząca tancerka musi być najseksowniejsza ze wszystkich, dlatego też po dwóch godzinach powtórek, zaczęliśmy wspólnie ustalać, jak mam być ubrana. Ogólnie rzecz biorąc wszystkie dziewczyny będą mieć krótkie spodenki z wysokim stanem i albo bralety, albo bluzki. Mamy tańczyć w butach na 8 centymetrowym obcasie. Na szczęście Jade zostawiła swoje buty, mamy ten sam rozmiar, więc tańczyłam w jej. I wtedy tak naprawdę ten układ zaczął mi się podobać, noga wyglądała znacznie smuklej, gdy Chris łapał za nią i przyciągał do siebie. Nick na koniec zrobił nam ćwiczenia na szpagat. Prawie ryczałam z bólu, ale dałam radę. Chłopak bili nam brawo, nasz choreograf kazał jeszcze raz zatańczyć. Mamy być bardziej uwodzicielskie. Jutro mamy przyjechać na halę, gdzie będziemy występować. Tam zrobimy sobie próbę przez trzy godziny od 10:00, a potem będziemy mieć czas wolny. Ucieszyłam się, bo to znaczy, że pojadę wcześniej na MSG… Zadzwoniłam do Hazzy i powiedział, że już jedzie. Dziewczyny wsiadły do busa, a ja czekałam na Harry’ego. Gdy taksówka z nim w środku przyjechała wsiadłam do środka.
-I jak było?
-Świetnie, aż nie mogę się doczekać.
Wróciliśmy do hotelu, obydwoje byliśmy zmęczeni, więc po tym jak zajrzałam do Jade poszłam się wykąpać.
-Kupiłeś coś?- spytałam nakładając czystą bieliznę, a następnie satynowy szlafrok.
-Tak, nowe bokserki.
Zaśmiałam się. Harry uśmiechnął się zawadiacko.
-Mrrr…
Dochodziła 19:30, zrobiłam się głodna, więc zamówiłam kolację do pokoju. Kelner z wózeczkiem z naleśnikami wjechał do środka. Podziękowałam mu i nałożyłam porcję naleśników dla Harry’ego i dla siebie
-Będę gruba…- powiedziałam i wzięłam kawałek naleśnika do ust.
Harry uśmiechnął się.
-Wcale nie, spalisz to jutro na treningu.
-A zapomniałabym, ja o 7:00 idę na siłownię…
-Potowarzyszę ci.
LINK Florence + Machine- Never Let me Go
Uśmiechnęłam się i pocałowałam go. Harry zjadł pierwszy, odłożył talerz i walnął się na łóżko. Jęknął i przykrył się kołdrą. Po jakichś pięciu minutach pochrapywał cicho, a ja odłożyłam talerz. Zgasiłam lampę, księżyc tak świecił, że oświecał całą jego twarz, każda rysa, każdy zmarszczek na jego twarzy wydawał się tak bardzo perfekcyjny. Usiadłam na parapecie, tak by nie zasłonić blasku księżyca. Brązowe włosy zaczesane do tyłu, lekko zmarszczone czoło, uniesione brwi, wydatne usta, perfekcyjny nos i szmaragdowe oczy zasłonięte powiekami. Te oczy, w których zakochałam się… Przewrócił się na brzuch, ale jego twarz ciągle była skierowana w moją stronę. Uśmiechnęłam się, gdy odchrząknął, często to robił przez sen. Ten jego głęboki głos, jego wspaniały głos. Gdy przypominam sobie jak mnie ciary przechodziły, gdy mówił coś do mnie… Odkrył się i przewrócił na bok całkowicie. Teraz miałam wgląd na cały jego przód. Wtedy tak naprawdę, nie wiedziałam co myśleć… Wyćwiczony tułów, zgrabne nogi, boże… Nie mogłam uwierzyć, że istnieje ktoś tak przystojny, jak mój Harry… Mój Harry… Kochany Harry… Zeszłam z parapetu i weszłam pod kołdrę do niego. Obrócił się w moją stronę i złapał mnie za biodro. Otworzył oczy.
-Czemu mi się tak przyglądałaś z okna?
Nie spał. To wyjaśniało, dlaczego się tak przekręcał co rusz. Jego oczy błyszczały jak dwa zielone, metaliczne guziczki. Oddychaliśmy miarowo wpatrując się w siebie. Spoglądał na mnie z takim zaciekawieniem, wręcz hipnotyzował mnie spojrzeniem.
Przygryzłam dolną wargę i położyłam mu rękę na plecach. Uśmiechnęłam się.
-Nie wiem, jak dziękować Bogu, że cię mam…
Dotknął lewą dłonią mojego policzka.
-Myślę tak samo co wieczór o tobie…
Zbliżył swoją twarz do mojej i musnął lekko usta. Po kolejnym pocałunku, było coraz lepiej, coraz więcej namiętności, coraz więcej miłości i pragnienia siebie nawzajem… Hazz złapał za moje udo i przyciągnął je do swojego. Po jakimś czasie upajania się sobą, zwolniliśmy tempo. Muskaliśmy jedynie usta. Harry pocałował mnie w czoło, a ja przytuliłam się do jego klatki piersiowej, całując jak co noc główki wytatuowanych ptaszków.
-Dobranoc, Harry…- szepnęłam.
-Dobranoc Gracie… Niech ci się przyśni coś miłego…
-Nawzajem…
Uniosłam jeszcze głowę, by znów pocałować go w usta. Zamknęłam oczy. Harry zasnął. Czułam to. Z kolei ja upajałam się jego wspaniałym zapachem, buchało od niego gorąco. Jednakże przysunęłam się jeszcze bliżej niego.

Miłego czytania!

wtorek, 25 marca 2014

Rozdział 32.



Wstałam z łóżka, Harry leżał pod kołdrą.
-Wiesz, że jesteś piękna?
-Nie jestem piękna…
-Jesteś przepiękna skarbie…
-Nie, wcale, że nie.
-Jesteś…
Wzięłam czystą bieliznę do ręki i ręcznik.
-Idziemy wziąć prysznic?
Harry zerwał się z łóżka.
Wzięłam kosmetyczkę i sprawdziłam, czy nikogo nie ma na korytarzu. Wbiegliśmy szybko do łazienki zamykając ją na klucz. Harry klepnął mnie w tyłek.
Spojrzałam się na niego.
-Co to miało być?
Przygryzł wargę i uśmiechnął się.
-Jesteś niewyżyty.
-Nieprawda…
-Wszystko powiem twojej mamie.
-A ja twojej.
-Że co?
-No…
Położył rękę na biodrze. Wybuchnęłam śmiechem.
-Właź pod prysznic.
-Ej, a jak chcę umyć włosy, to czym mam myć?
-Polecam ci mój szampon do włosów normalnych o zapachu jabłkowym, podnosi objętość.
-Już ja mam zbyt objętościowe włosy.
Zaśmiałam się.
-Nie musisz nosić czapki…- powiedziałam.
-Obrażę się.
-No nie obrażaj się, twoje włosy są seksowne.
Uśmiechnął się.
-Właź pod prysznic.- zakomenderowałam.
Gdy byliśmy już obydwoje w kabinie zamknęłam jej drzwi. Puściłam gorącą wodę i nalałam na ciało Harry’ego mój płyn do mycia o zapachu wanilii.
-To dlatego tak ładnie pachniesz…- powiedział.
-Teraz ty też będziesz tak pachniał.
Rozsmarowałam biały płyn po jego torsie i spłukałam wodą, potem Harry schylił się i umyłam mu głowę. Potem on umył mi plecy, ale nie pozwoliłam mu umyć mojej klatki piersiowej. Kłócił się ze mną, ale dałam mu soczystego buziaka i ustąpił. Wyszedł z kabiny, a ja dokończyłam mycie się. Wytarłam się ręcznikiem i nałożyłam balsam na ciało i ubrałam się w swoje rzeczy. Rozczesałam włosy, a Harry wytarł je tylko i zaczesał do tyłu. Zeszliśmy na dół. Cała rodzina siedziała i oglądała jakiś film, my zjedliśmy po kawałku ciasta czekoladowego. Potem wróciliśmy na górę i położyliśmy do łóżka. Obydwoje byliśmy dziwnie zmęczeni, choć była 21:00, przykryliśmy się kołdrą i zasnęliśmy.
Kolejnego dnia wstaliśmy około 9:00, ze względu na to, że była sobota, cała rodzina siedziała na dole. Ben czytał gazetę, babcia coś pichciła, a mama zalewała kawy.
-Harry, ty z mlekiem?
-Bez poproszę.
Usiedliśmy i zjedliśmy jajecznicę. Około 12:00 zaczęliśmy się zbierać, obydwoje musieliśmy się jeszcze spakować, a w końcu do Londynu z Newcastle nie jedzie się godzinę, a cztery. Schowałam ostatnią już koszulkę do torby. Byliśmy gotowi. Zeszliśmy na dół, babcia spakowała nam trochę ciasta, pożegnałam się z rodziną i wyszliśmy z domu. Wsiadłam do swojego samochodu, Harry do swojego jechałam pierwsza, ale na autostradzie jechaliśmy centralnie obok siebie. Dostałam sms-a od Lily: Pamiętaj kochana, 20:30 na Heathrow. Do zobaczenia :P.
Napisałam do Harry’ego sms-a, o której ma samolot: O 21:00 mam odlot, ale na lotnisku mam być wpół do.
Uśmiechnęłam się.
Jechaliśmy, Harry napisał mi, żebyśmy zjechali na stację, bo ma mało benzyny. U mnie też właściwie się kończyła.
Zjechałam i zaparkowałam.
-A ty o której masz samolot?- spytał.
-Tak samo jak ty.
Uśmiechnął się szeroko.
Wlaliśmy benzyny do baków, Harry poszedł zapłacić, po chwili wrócił. Wsiedliśmy z powrotem i ruszyliśmy prosto do Londynu. Zaparkowałam na parkingu, a Harry dwa samochody dalej. Była 16:40. Wjechaliśmy windą na górę i weszliśmy do mieszkania. Harry zrobił herbatę, a ja poszłam się pakować. Zajęło mi to kolejne 3 godziny, bo nigdzie nie mogłam znaleźć moich ulubionych dresów, w których zawsze ćwiczę. Schowałam trampki, adidasy i inne buty. Jednakże coś podpowiadało mi, żeby wziąć parę szpilek. Około 18:50 byłam gotowa. Przebrałam się w jeansy, botki i luźną koszulę w kratkę. Włosy rozczesałam i wyprostowałam, nałożyłam lekki makijaż. Około 19:30 obydwoje byliśmy gotowi do drogi. Taksówka czekała na nas pod budynkiem, razem ze swoimi torbami zjechaliśmy na dół. Harry zapomniał paszportu, więc wrócił się na górę, chwilkę później siedział już koło mnie. Wysiedliśmy z taksówki, wzięliśmy torby w ręce i weszliśmy do hali, gdzie czekały moje dziewczyny i ekipa One D. Niall podbiegł do mnie szybko i przytulił mnie mocno. Dziewczyny podeszły do mnie i także przywitały się. Czekaliśmy na swoje loty i przy okazji wszyscy ze wszystkimi rozmawiali. Gadałam z Zaynem, Lily i Lucy. Potem dołączył się Liam. Lux siedziała na kolanach Lou. Wzięłam małą na ręce, ale po chwili usłyszałam: Pasażerowie lotu do NY proszeni są o udanie się do odprawy, natomiast lot do Madrytu jest przesunięty o pół godziny, przepraszamy za problemy.
Oddałyśmy wszystkie bagaże, nadszedł czas żegnania się. Dziewczyny poszły już stanąć w kolejce do odprawy, a ja żegnałam się z Hazzą. Objął mnie kurczowo w biodrach, a ja położyłam mu ręce na szyi.
-Będę tęsknił…- powiedział.
-Ja też…
Pocałował mnie namiętnie, a ktoś za nami gwizdnął. Pokazałam faka do Nialla i Liama, którzy wybuchli śmiechem. Oderwałam się od mojego chłopaka i poprawiłam mu kołnierzyk.
-Muszę iść…- powiedziałam.
Kiwnął głową.
-Kocham cię…- powiedział i znów się pocałowaliśmy.
-Ja ciebie też.- odrzekłam, gdy w końcu oderwaliśmy się od siebie.
Poszłam w stronę odprawy, gdy ktoś krzyknął: Ej, a my?!
Odwróciłam się. Blondyn i cała trójka czekała na pożegnalnego buziaka. Dałam każdemu w policzek i pomachałam im uśmiechając się szeroko.
GRACE!!! CHODŹ TERAZ TY!!!
Krzyknęła Jade i pobiegłam, dałam kobiecie dokumenty i bilety. Uśmiechnęła się i otworzyła mi bramkę. Weszłam do tunelu długo machając Hazzie i chłopakom. Posyłałam mojemu chłopakowi masę buziaków. Lucy zawołała mnie i poszłam już do dziewczyn. Weszłyśmy do samolotu, usiadłam z Lucy. Sprawdziłam telefon, był tam sms sprzed minuty: Już tęsknię… :(
Ja też koteczku… Zobaczymy się w NY…
Kazali nam wyłączyć telefon, albo włączyć w nich tryb samolotowy. Zastosowałam się do poleceń. Lucy była zmęczona, widziałam to w jej oczach. Zasnęła kładąc głowę na moim ramieniu. Ja włożyłam sobie słuchawki do uszu i puściłam sobie Can You Feel My Heart- Bring Me To The Horizon.
Zasnęłam momentalnie. Obudziłam się około drugiej w nocy, Lucy spała dalej, poszłam do toalety, spojrzałam się w lusterko i zrobiłam sobie wysokiego kucyka. Veronica i Lily nie spały gadały o chłopakach. Lily mówiła, że zerwała ze swoim, a Veronica powiedziała, że nie popełni tego samego błędu, który popełniła rok temu. Usiadłam na swoje siedzenie i włożyłam słuchawki do uszu. Lucy otworzyła na chwilkę oczy, by znów położyć głowę na moje ramię. Zasnęłam. Obudziła mnie Lucy mówiąc, że za chwilkę lądujemy. Podeszła do mnie stewardessa.
-Grace Moore?- spytała mnie.
Kiwnęłam głową.
-Proszę pani dostałam za zadanie powiadomić panią i resztę pani koleżanek, że na pas startowy przyjedzie bus, który zawiezie od razu panie do hotelu.
-Ale… Ale… Dlaczego?
-W holu jest ponad dwa tysiące nastolatek…
Wytrzeszczyłam mocno oczy.
-ILE?!
-2 tysięcy, ochrona już nie daje rady, bagaże zostaną przywiezione prosto do hotelu.
-Skąd dostała pani takie polecenie?
-Od pana Paula Higginsa.
Kiwnęłam głową. Wylądowałyśmy. Poczekałyśmy aż wszyscy wysiądą, bus podjechał po nas, wsiadłyśmy do niego.
-Kim jest Paul Higgins?- spytała mnie Veronica.
-Menadżerem One Direction.
Veronica uśmiechnęła się i kiwnęła głową. Pojazd ruszył, okrążyłyśmy lotnisko i ruszyłyśmy drogą po Nowym Jorku. Żadna z nas tu nigdy nie była. Ekscytowałyśmy się wszystkim dookoła. Kierowca zaparkował. Podziękowałyśmy mu i wysiadłyśmy. Lucy podeszła do recepcji.
Szłam ostatnia, więc usłyszałam koniec rozmowy mojej przyjaciółką z recepcjonistką.
-Ile pokoi?
-8. Najlepiej będzie, jeśli będą blisko siebie.
Kobieta kiwnęła głową.
Podała Lucy 8 kart i życzyła miłego wypoczynku. Lucy dała nam po jednej, a obsługa hotelu wypakowywała nasze bagaże, które zostały dowiezione. Pojechałyśmy na 17 piętro, gdzie mieściły się nasze pokoje. Weszłam do swojego i uśmiechnęłam się. Wielkie łóżko… Miałam otwarte drzwi, więc Consierge cicho zapukał i położył mi walizkę w przedpokoju. Podziękowałam i postanowiłam się rozpakować, włączyłam telefon i poszłam wziąć prysznic, po umyciu się. Ubrałam się w dżinsy i zamówiłam sobie jedzenie. Lucy wpadła powiedzieć, że o 17:30 jedziemy na pierwszą próbę. Choreograf chce nas poznać, niekoniecznie będziemy dziś tańczyć… Zadzwoniłam do Harry’ego, gadałam z nim chyba godzinę. Położyłam się i przysnęłam. Obudziłam się dopiero koło 15:00, ktoś walił w moje drzwi.
Wstałam i otworzyłam je.
-Co jest?- spytałam.
-Próbę mamy o 16:00, choreograf dzwonił.
Kiwnęłam głową, ogarnęłam pokręcone włosy, zrobiłam sobie wysokiego kucyka. Poprawiłam oczy tuszem do rzęs i ubrałam płaszcz. Zjechałyśmy wszystkie na dół i wsiadłyśmy do dużego samochodu. Jechałyśmy z 15 minut, potem wysiadłyśmy przed wielką halą. Przez szklane drzwi wyszedł facet trochę wyższy ode mnie. Miał czarne włosy i widać było, że jest młody. Uśmiechnął się.
-To wy jesteście grupą z Londynu?
-Tak, to my.- powiedziałyśmy chórem.
-Jakie zgrane…- zaśmiał się.- Miło mi was poznać, jestem Nick DeMoura.
Podał nam ręce.
-Wejdźcie do środka, przedstawicie mi się na sali i porozmawiamy na temat tych warsztatów.
Weszłyśmy przez otwarte drzwi, potem podreptałyśmy schodami na 3 piętro i skręciłyśmy w prawo. Szklane drzwi otworzyły się automatycznie, była to jakaś sala konferencyjna.
Usiedliśmy.
-Przedstawcie mi się.
Wymieniłyśmy po kolei swoje imiona.
-Ok. Słuchajcie jak to się stało, że wystąpiłyście w tym turnieju…
Lily zabrała głos, a my najwyżej coś dopowiadałyśmy.
-Jedna z naszych nauczycielek zaproponowała nam wystąpienie w nim, chciałyśmy spróbować czegoś nowego…
-A któraś z was myślała kiedykolwiek nad karierą tancerki?
Wybuchnęłyśmy śmiechem.
-My jesteśmy dziennikarki…- powiedziała Jade.
-Można być dziennikarzem i tancerzem, w wolnym czasie. Słuchajcie, a któraś z was chodziła może do jakiejś szkoły kiedykolwiek.
-Szkoła baletowa w szkole średniej się liczy?- spytała Jade.
-Jasne. Chodziłaś?
-Tak, przez 4 lata, półtora roku temu zrezygnowałam.
-Dlaczego?
-Znudziło mi się.
Nick się zaśmiał.
-Wypytuję was, bo lubię znać swoich tancerzy… Dobrze, to przejdźmy do sedna…
Będziemy się spotykać codziennie o 10:00 do 18:00, na pokaz przygotujemy dwie choreografie. Widziałem wasz występ i jak na dziennikarki *zaśmiałyśmy się* to jesteście dobre. Macie poczucie rytmu, widać było, że jesteście w to zaangażowane. Chciałem wam od razu powiedzieć, żebyście codziennie przed próbą, treningiem, nie wiem, jak to nazwać, wybierały się na krótką serię ćwiczeń rozgrzewkowych. Brzuszki, pompki, 15 minut bieżni. W każdym razie przyjeżdżajcie tu już rozgrzane i gotowe. Nasze warsztaty będą trwać 2 tygodnie, a w ostatni dzień odbędzie się prezentacja wszystkich grup, które zajęły pierwsze miejsce w swoich państwach, wyjątkiem jesteście wy, bo macie drugie miejsce. W każdym razie będzie to wielka impreza, na którą przychodzą celebryci, gwiazdy, a także wpływowi choreografowie gwiazd.
-Wiesz do jakich utworów będziemy mieć choreografię?
-Jutro to ustalę i powiem wam, chcę zobaczyć na żywo jak tańczycie swój układ.
Nick podziękował nam za przyjście i powiedział, że jutro punktualnie o 10:00 mamy się stawić w sali nr 1.
Gdy wyszłyśmy z hali była 18:00, ja Lily i Lucy nie chciałyśmy wracać do domu. Poprosiłyśmy kierowcę by zatrzymał się koło ogromnego lodowiska. Dziewczyny chciały jechać, więc my wysiadłyśmy, a reszta pojechała. Wypożyczyłyśmy łyżwy, bo nie miałyśmy swoich przy sobie i zaczęłyśmy śmigać, goniłyśmy się nawzajem. Poprosiłam jakąś nastolatkę, by zrobiła nam zdjęcie moim telefonem. PSTRYK. Gotowe.
-A zrobiłabyś sobie ze mną zdjęcie?- spytała.

-Jasne.
Gotowe. Podziękowała mi i śmigałyśmy dalej. Po jakichś 2 godzinach zmarzłyśmy i Lily powiedziała, że idziemy do Maka. Zamówiłyśmy sobie po zestawie, zjadłyśmy i wróciłyśmy na piechotę do hotelu, gubiąc się przy okazji masę razy. Dotarłyśmy i każda z nas poszła do siebie spać.

Tydzień później…
Wstałam o 7:00, ubrałam się w krótkie spodenki i sportowy stanik, wzięłam ręcznik i wodę. Poszłam do siłowni, weszłam na bieżnię, a po chwili dziewczyny zaczęły się zbierać. Zrobiłam porządną rozgrzewkę, która zajęła mi dobre pół godziny. Sięgnęłam po telefon, gdzie były 3 nieodebrane połączenia od Harry’ego, oddzwoniłam do niego. Powiedział mi, że o 12:00 ma samolot i przyleci do mnie, prawdopodobnie ma wylądować ok. 20:00. Wzięłam szybki prysznic i założyłam dresy zwężane u kostek. Dochodziła 9:30, jak co dzień stanęłyśmy na parkingu, gdzie czekał na nas bus, który zawoził nas na trening. Zwarte i gotowe po 10 minutach jazdy przed halą. Weszłyśmy przez drzwi. Nick czekał na nas.
-Jeśli już jesteście, od razu zabieramy się do roboty.
Zaczęłyśmy ćwiczyć na pierwszy układ do Gorilla- Bruno Marsa. Mamy go już całego zrobionego. Nick wpadł dwa dni temu na pomysł, by zrobić ten układ z tancerzami. Będzie to seksowny układ, każda z nas ma swojego partnera. Jade jest tancerką prowadzącą, ja stoję w drugim rzędzie. Drugi układ do Beauty And A Beat- Justin Bieber’a mamy zrobiony cały prócz końcówki. Ogólnie rzecz biorąc te próby są tak świetne, że czasami bywa, że nie chcemy wychodzić z sali. Nick ma taki charakter, że przyciąga do ludzi. Po dwóch godzinach Nick dał nam 15 minut przerwy, żebyśmy odpoczęły.
-Słuchajcie mam dla was niespodziankę… Ktoś przyszedł oglądnąć waszą próbę dziś…
Drzwi się otworzyły, a Jade aż się oparła o ścianę.
-Justin był bardzo ciekawy, jak sobie radzicie…
Usiadłam na krześle i nie mogłam wydusić z siebie słowa.
JUSTIN?!
Kuźwa, przecież to jest gość, któremu otworzyłam drzwi będąc w LA w samym ręczniku. To jest gość, z którym tańczyłam całą noc, gdy byłam z Perrie w klubie. O ja pierd**e…- pomyślałam. Rozpuściłam włosy i zakryłam twarz.
-Cześć dziewczyny…- powiedział wesoło.- Nick was bardzo chwalił, może zatańczyłybyście i pokazały mi swój układ.
Moja ekipa zgodnie się zgodziła.
-A ty Grace? Chcesz zatańczyć?- spytał Nick.
Musiałam podnieść głowę.
Spojrzałam na wszystkich.
-Pewnie, że tak.
Bieber znieruchomiał, ale uśmiechnął się szeroko pokazując ząbki. Oblałam się rumieńcem, co zauważyła większość dziewczyn. Zaprezentowałyśmy się… Justin długo bił nam brawo. Nagle zaczął dzwonić mój telefon. Przeprosiłam i wyszłam na chwilkę z sali.
Była to mama, ale nie mogłam z nią długo gadać. Nagle dziewczyny poszły w rządku gdzieś za Nickiem, a ja weszłam do sali by włożyć telefon do torby.
-Nigdy bym nie pomyślał, że akurat ty tu będziesz… Grace…
-Tak szczerze? Ja się nie spodziewałam, że ty tu będziesz… Justin…
-Dopiero teraz poznałem twoje imię…
-I vice versa…
Zaśmiał się.
-Jak sobie przypomnę ciebie, jak mnie podrywałaś w tym ręczniku…
-Ja ciebie podrywałam?! To ty mnie zagadywałeś…
-Nieprawda, ty!
-Nie, bo ty…
-Chciałem się z Tobą umówić, ale drzwi od twojego pokoju otworzył Harry z One Direction.
-Mój chłopak…
-Ty z nim chodzisz?
Kiwnęłam głową.
-Grubo, myślałem, że jesteś singielką.
-Mówiłam ci na imprezie, że mam chłopaka...
-Szkoda...
Uniosłam brew.
-Dałabyś się wyciągnąć na drinka? Dziś wieczorem.
-Niestety nie mogę.
-Czemu?
-Harry do mnie przyjeżdża.
-Um… Aha.
Dziewczyny weszły z powrotem na salę.
Justin szepnął coś na ucho Nick’owi i wziął do ręki kurtkę.
-Miło było was poznać.
-Nawzajem.- powiedziałyśmy chórem.
-A Grace…- spojrzał na mnie.
Podniosłam wzrok na chłopaka.
-Jestem dziś na imprezie w klubie De Santa, przyjdź, jeśli będziesz mieć ochotę.
Moje oczy otworzyły się szeroko. A dziewczynom to normalnie mało co z orbit nie wyszły…
-Mówiłam ci, że będę zajęta, więc…
-Mówię, jakby co…
Pomachał nam i wyszedł, Nick zagonił nas do roboty. Ćwiczyłyśmy przez całe godziny, byłam już zmęczona pragnęłam jedynie zobaczyć się z Harrym. Około 14:00 przyszli tancerze, by przećwiczyć z nami układ do Gorilla. Mnie się trafił najprzystojniejszy… Nick powiedział, że byłyśmy świetne i puścił nas godzinę wcześniej. Zabrałyśmy rzeczy i wsiadłyśmy do busa, pojazd zawiózł nas pod hotel skąd dosłownie pobiegłam na górę. Wzięłam długą kąpiel, wysuszyłam włosy i zrobiłam sobie warkocza z kitki. Ubrałam się w dżinsy i czarny top. Założyłam ulubioną beenie i botki na wysokim obcasie. Zapakowałam mój mały prezencik dla Hazzy i położyłam go na łóżku. Dowiecie się później co mu kupiłam… Nałożyłam płaszczyk i sięgnęłam po torebkę. Zjechałam windą na dół i poszłam na postój taksówek. Wsiadłam do pojazdu i kazałam jechać na lotnisko. Po jakimś czasie kierowca zaparkował i zapłaciłam mu za usługę. Weszłam do środka i spojrzałam na tablicę przylotów. Samolot, w którym leciał mój chłopak miał wylądować za 10 minut. Spojrzałam na telefon i wyczekiwałam przylotu mojego chłopaka. Odpisałam Lily na sms-a, z wyjaśnieniami o co chodziło z Bieberem. Boże… Czub z niego… Musiał mi powiedzieć o tym klubie przy koleżankach… Oglądałam zdjęcia na moim telefonie, te z Paryża. Uśmiechałam się do siebie, usłyszałam głos w głośniku, że lot z Londynu wyląduje dopiero za kolejne dwadzieścia minut. Westchnęłam głośno i oparłam się o plastikowe oparcie krzesła. Poprawiłam usta pomadką. Ja pierdziele… Weszłam na Twittera. Popatrzyłam na najnowsze wiadomości, ale oglądanie Tweetów po chwili mi się znudziło. Włączyłam Subwaya i grałam w niego. Usłyszałam z głośników: Pasażerowie Lotu z Londynu proszeni są o odebranie bagaży. Spojrzałam na tunel, z którego mieli wychodzić pasażerowie. Wstałam z miejsca i wypatrywałam Hazzy. Wyszedł jako ostatni, także mnie wypatrywał. Uśmiechnął się szeroko, gdy mnie zobaczył. Moje serce zaczęło bić strasznie szybko. Stęskniłam się za nim po tym tygodniu. Odebrał bagaże i podał rękę na przywitanie czarnoskóremu ochroniarzowi, który uśmiechnął się i skinął do mnie głową. Podbiegliśmy do siebie i Harry wziął mnie na ręce i zaczął robić koła. Gdy w końcu się zatrzymał wpiłam się w jego usta.
-Tak bardzo za tobą tęskniłam…
-Ja chciałem przyjechać, jak dotarłem do Madrytu, chłopaki mieli ze mnie bekę bo tak marudziłem.
Postawił mnie na ziemi. Ujęłam jego twarz w dłonie.
-Wszystkiego najlepszego dziewiętnastolatku…
Uśmiechnął się szeroko.
-Dziękuję, dziewiętnastolatko…
-Nie wypominaj mi, że jestem starsza…
Zaśmiał się.
-Moja staruszka…
Pocałował mnie namiętnie.
-Jedźmy do hotelu się przebrać, idziemy na kolację.
-Gdzie?
-Do restauracji mojego znajomego, na pewno go polubisz. Sprawia wrażenie buca i kozaka, ale to świetny gość.
Kiwnęłam głową.
Harry wziął do ręki torbę i wyszliśmy z lotniska i wsiedliśmy do taksówki. Ta zawiozła nas pod hotel, gdy weszliśmy do pokoju Harry poszedł wziąć szybki prysznic, a ja w tym czasie ubrałam skórzaną spódniczkę i siatkowaną szarą bluzkę, weszłam do łazienki i zaczęłam prostować włosy, Harry owinął się wokół pasa ręcznikiem i rozczesał włosy. Ewidentnie patrzył się na mój dekolt.
-Nie będę ci nic mówić, ale te oczka to kieruj wyżej…
Poprawiłam usta szminką i zrobiłam sobie kreski linerem. Harry uśmiechnął się szeroko i przekręcił mnie w swoją stronę. Pocałował moją szyję i wyszedł z łazienki. Wyjął marynarkę z torby podróżnej i założył czarny podkoszulek, na nogach jak zwykle były jego „sławenne” rurki. Założyłam szpilki i poprawiłam spódniczkę. Sięgnął po swój płaszcz i zaczesał grzywkę do tyłu.
-Gotowa?
-Tak.
Pomógł mi założyć płaszcz. Nagle Hazz zauważył pudełeczko na łóżku. Spojrzał na mnie, a ja opuściłam głowę.
-Co ty mi kupiłaś?
-Taki drobiazg…
-Mam nadzieję, że mnie zaskoczysz…- powiedział powoli.
Usiadłam na fotelu i zaczęłam się śmiać. Mój chłopak otworzył wieczko.
-No nie wierzę, przecież nawet ty nie masz takich skąpych stringów…
-Skąd wiesz, może kupiłam sobie takie same specjalnie na dzisiejszą okazję… A poza tym kupiłam ci je, bo… masz bardzo seksowny tyłek…
-Będziesz mi tak słodzić, to cię zaraz rozbiorę…
Zaśmiałam się.
-Złote dodają ero…- nie dokończyłam.
 -Naprawdę, jestem zdolny rozerwać te twoją spódniczkę…
Przygryzłam wargę.
-A perfumy?
-Moje ulubione, dziękuję ci…
Pocałował mnie namiętnie.
-Chodź, bo przepadnie nam rezerwacja.- powiedziałam.
Poszłam przodem.
-Kto tu ma seksowny tyłek…- powiedział cicho.
-Ty…
-Nie, ty…
Zaśmiałam się i złapałam go za rękę. Wyszliśmy z pokoju i poszliśmy w stronę windy, zjechaliśmy na dół i wsiedliśmy do taksówki. Po 30 minutach zatrzymaliśmy się pod Hell’s Kitchen Gordona Ramsey’a.
-Gordon Ramsey jest twoim znajomym?
-Tak, jego córka jest naszą fanką, mamy specjalny stolik w samym rogu sali.
Harry podał nazwisko ochroniarzowi i ten wpuścił nas do środka. Gordon przywitał się z Harrym i ze mną, zaprowadził nas do stolika i zaproponował wykwintne kraby nadziewane truflami. Zgodziliśmy się. Podszedł do nas kelner i nalał nam czerwonego wina do kieliszków. Było tak romantycznie, świeczki paliły się na stole i dodawały uroku. Po chwili na stół weszły kraby ogromnej wielkości. Harry podrapał się w głowę.
-Jak my mamy to zjeść?
Pokazałam Hazzie jak zdjąć pancerz zwierzęcia i dorwać się do prawdziwego kunsztu. Po jakichś 45 minutach nasze półmiski, powtarzam półmiski, były puste. Upiłam łyk wina, które bardzo mi posmakowało. Potem na stole pojawił się deser. Tiramisu. Moje ulubione ciasto. Boże… Jak to smakowało… Harry śmiał się ze mnie. Dochodziła 22:30, goście powoli się zbierali. Gordon podszedł do nas.
-I jak smakowało?
-Tiramisu pierwsza klasa…- odezwałam się.
-Żebyś widział, jak jej smakowało…
-Bardzo mi miło… Zapraszam następnym razem…
-Na pewno tu wrócimy.- powiedziałam.
Kelner przyniósł nasze płaszcze. Wyszliśmy z restauracji i wsiedliśmy do taksówki. Kierowca zatrzymał się 20 metrów od wejścia, bo był straszny korek, wysiedliśmy i zapłaciliśmy mu. Szliśmy chodnikiem, przeszliśmy koło klubu De Santa.
-Grace!!!- usłyszałam za sobą.
Odwróciliśmy się.
Pijany Justin stał ledwo co na nogach i uśmiechał się jak debil.
-Chodź Harry…- złapałam chłopaka za rękę i ruszyłam do przodu.
-Grace! Czemu uciekasz, przecież jak byłaś w ręczniczku, to jakoś nie zamykałaś mi drzwi przed nosem.
O Cholera!- pomyślałam.
-Ten ręczniczek to teraz ci Harry zdejmuje, co?
Harry spojrzał się na mnie.
-On jest pijany…- powiedziałam szybko.
-Skąd ty go znasz?
-Był dziś na próbie i tańczymy do jego piosenki, no i trenuje nas jego choreograf.
-Harry zazdroszczę ci laski, naprawdę!!!- krzyknął.
Ruszyłam szybko do przodu, a Harry nie ustępował mi kroku. Wjechaliśmy windą na piętro do naszego pokoju .
-Grace, Jaki ręcznik? O czym on mówił?
-Nie przejmuj się… Wszystkiego najlepszego kotku…- powiedziałam cicho.
-Nie odwracaj kota ogonem…
-Grace…
Westchnęłam ciężko i opowiedziałam mu całą historię. Miałam dziwnie dobry humor.
-… i myślałam, że to byłeś ty tam w drzwiach…
-Grace, jeśli zrobisz coś takiego to spotka cię surowa kara…
Uśmiechnęłam się i odgarnęłam włosy do tyłu.
-Co ty na to, że może ja bym znów założyła ten ręczniczek…- uniosłam brew, złapałam za jego marynarkę i przyciągnęłam do siebie.
-Ja nie żartuje…- powiedział.
-Wyluzuj kotku… Mam dla ciebie niespodziankę…
Popchnęłam go na łóżko, a sama rozpięłam powoli spódnicę, zrzuciłam ją, a pod spodem miałam super skąpe czerwone stringi z kolekcji Victoria Secret. Otworzył szeroko oczy, bluzka wylądowała zaraz obok spódnicy, moje czarne wysokie szpilki, dalej widniały na moich stopach. Stałam przed nim w skąpej czerwonej bieliźnie i butach na obcasie. Powoli skradałam się do niego i usiadłam mu okrakiem na biodrach. Zniżyłam twarz i pocałowałam go namiętnie.
Poddawał mi się, ale coś bełkotał.
-Jeśli… jeszcze raz otworzysz komuś… drzwi… w… - mówił pomiędzy pocałunkami.
-Zamknij się już.
 Harry zaśmiał się i znów połączyliśmy nasze usta w pocałunku. Ściągnęłam z niego koszulkę i złapałam za guzik od spodni, buty rzuciłam w kąt i przeszliśmy do wiecie czego.



Kamienie na szaniec to był chyba najlepszy film Eveeeer... Na żadnym się tak nie zanosiłam jak na ty, a Rudy... o boziu... szkoda, że ma 24 lata :( No, ale wracając do One Direction... Kolejny rozdział w niedzielę, bo w sobotę śpię w szkole YAYAY!!! Idę się uczyć chemii. Miłego czytania i PROSZĘ o komentarze :*