sobota, 30 stycznia 2016

Rozdział 134



Będąc w apartamencie przepakowuję walizkę w letnie, wygodne rzeczy. Gotuję sobie makaron z serem, bo to będzie jedyny posiłek zjedzony przeze mnie prócz sałatki w samolocie. Piję kawę i chowam dwa stroje kąpielowe, zresztą nie powiem całkiem seksowne... Wybieram trochę rzeczy dodatkowych i przepakowuję kosmetyczkę zabierając troszkę filtrów i parę rzeczy Sil. Zjadam i wypijam do końca, żeby zaraz znów lecieć samolotem tym razem nie 8, tylko 14 godzin. Naładowuję sobie telefon i biorę szybki prysznic, pakuję do torebki kosmetyczkę.
Suszę szybko włosy i prostuję je. Jestem właściwie gotowa do drogi. Dodaję posta na TT: Mieszkam w samolocie.
Wychodzę z apartamentu i wsiadam do windy. Ciągnę za sobą walizkę i zaraz już jestem w taksówce, która mnie zawiezie na Lotnisko JFK. Paparazzi nie dają za wygraną i niektórzy zaczynają biec za taksówką, co dla mnie jest już totalnym nieporozumieniem.

(...)

Harry
-Lepiej nie.- mówi Nadine.
-Dlaczego?- pytam.
-Bo zrobią ci zdjęcia, będziesz na pierwszych stron gazet. Pojadę sama.
-Dasz sobie radę?- pytam wsadzając do bagażnika torbę Nadine.
-Nie, Harry...-wywraca oczami.
Uśmiecham się pod nosem i chcę się z nią pożegnać.
-Fajnie spędziłem z tobą czas...- mówię.
-Ja też, miałeś rację, że będzie super, chociaż mam wrażenie, że wszyscy z twojej ekipy nie polubili mnie.- mówi.
-Bo cię nie poznali za dobrze...- mówię.
-Nie sądzę, by to był powód...- dziewczyna opuszcza wzrok.
-A jaki wg ciebie jest powód?- pytam.
-Grace...- mówi.
Ma rację.
-Jeśli cię poznają lepiej polubią, Grace znają już trochę i przyzwyczaili się do niej po prostu u mojego boku.-stwierdzam, czuję jak słońce pali.
-Mam nadzieję...- mówi.
Taksówkarz pogania Nadine.
-Chyba musimy się pożegnać...- mówi.
Kiwam głową i przytulam ją do siebie. Ona obejmuje mnie rękoma wokół żeber.
-Jedź i napisz, jak już wylądujesz...- mówię, a ona kiwa głową i wsiada do pojazdu.
Macham jej kilka razy i wracam do pokoju, gdzie na tarasie siedzi Niall z Silver.

Grace
Wysiadam z samolotu i idę ku postojowi taksówek. Tam kierowca bierze moją walizkę i pakuję ją do bagażnika. Z drugiej taksówki wysiada Nadine, która totalnie miesza się na mój widok. Odwraca wzrok i myśli, że pozostała niedostrzeżona. Ściskam pięści i oglądam się za nią. Wsiadam do środka i daję kierowcy adres. Od razu rusza.

Harry
Idę do walizki, by przebrać koszulkę. Ktoś puka do pokoju, Niall czyta Silver książkę, a ja trzymając w dłoni czysty T-Shirt podchodzę do drzwi i je otwieram.
Grace stoi przede mną LINK i z okularami na czole. Wygląda pięknie, ale nie umiem wyczytać tego, co przekazuje jej twarz. Zapraszam ją do środka i chcę przytulić. Coś jest nie tak. Nawet nie podnosi dłoni by dotknąć moich pleców w geście przywitania. Stoi jak słup soli. Daję jej buziaka w czoło i czuję, jak się trzęsie.
-Coś nie tak?- pytam.
Nie odpowiada mi tylko wchodzi do pokoju. Silver widząc mamę zrywa się z miejsca i biegnie w jej stronę. Obserwuję Grace, u której dopiero mając w uścisku córkę pojawia się uśmiech z ulgą.
-Tęskniłam.- mówi do Silver całując ją w główkę.
-Mamusiu, ja ci muszę tyle powiedzieć…- mówi Silver.
-O czym?- pyta Grace.
-O tym, jak grałam z wujkiem Louisem w piłkę, wujek Niall czytał mi książeczkę i ja wiem, jak robi krowa „Muuu”, jak byłam z tatusiem w wesołym miasteczku…- mówi Silver z ekscytacją, a moje serce zatrzymuje się na ułamek sekundy.
-I jak było w tym wesołym miasteczku?- pyta Grace.
-Fajnie, jeździłam w wagoniku z Pluto z Nadine…- mówi Silver.
Staję w miejscu, a Grace odwraca się w moją stronę.
-Z Nadine…- mówi cicho.
Staram się znaleźć słowo, które mógłbym wydusić ze ściśniętych płuc, ale… Jest ciężko.
Niall wchodzi do środka.
-Słuchajcie, porozmawiajcie sobie, a ja ją wezmę do siebie.- mówi blondyn, na co Grace mu dziękuje.
Drzwi chwilkę później się zamykają, a ja czuję, jak bardzo w tym pokoju jest napięta sytuacja.
-Nadine?- pyta Grace.
Opuszczam głowę.
-Przywiozłeś tu Nadine? Do naszej córki?- pyta.
-To nie tak…- mówię.
-A jak?- pyta.
-Ona miała tu sesję i zaproponowała spotkanie…- mówię.
-A ty oczywiście się zgodziłeś.- mówi dosadnie Grace.
Opuszczam głowę znów.
-Nalegała.- mówię podnosząc wzrok na moją narzeczoną.
Grace prycha i kręci głową.
-Jasne.- mruży oczy.- A ty nie masz języka, żeby odmówić?- pyta.
-Bardzo chciała ze mną porozmawiać…- mówię szukając argumentów.
-I mieliście tyle tematów, że została na 3 dni?- pyta odkładając torebkę.
-Grace…- zaczynam.
-Nie rozumiem tego…- mówi moja narzeczona.- Nie rozumiem cię, Harry… Czy tobie w ogóle na mnie zależy?- pyta.
-Oczywiście… Kocham Cię…- mówię szybko.
-…to czemu stale robisz coś, co doprowadza do coraz większej przerwy między nami…- wtrąca siadając na brzegu łóżka.
Opuszczam głowę.
-Wiesz, że ciągle mam podejrzenia co do ciebie, a ty zapraszasz ją i ona zostaje tu 3 dni, dodatkowo bawi się z naszą córką…-mówi.
-Ale Gracie, mnie naprawdę…- mówię próbując usprawiedliwić się, ale Grace podnosi dłoń bym zamilknął.
-Przestań.- mówi patrząc w podłogę.
-Musisz dojrzeć do tego, na czym naprawdę ci zależy… Czy na naszej rodzinie, czy na nowej miłości…
-Grace, ja…- mówię.
Moja narzeczona podnosi wzrok i wpatruje się w moje oczy. W pokoju zapada cisza i jedyne co słyszę to świst wiatru, który wkrada się do pokoju.
-Widziałam, jak na nią patrzysz…- mówi cicho.- To nie jest dla ciebie tylko przyjaciółka…- dodaje, a jej głos się załamuje.- Wtedy, jak was zobaczyłam mój świat legł w gruzach i nie chcę dłużej po prostu myśleć, zadręczać się. Musisz dojść do tego, co tak naprawdę czujesz do niej i do mnie.- mówi, a ja właściwie nie wiem co mam powiedzieć.
Siadam na łóżku i patrzę w podłogę, Grace podnosi się i łapie za rączkę walizki, idzie do pokoju obok w moim apartamencie, tam zamyka drzwi.
Zamykam oczy i nie wiem sam, co powinienem robić, jak powinienem się zachować. Grace to moja miłość, której zresztą owocem jest Silver, kocham ją nad życie, ale widzę, że nie tylko ja zauważyłem jak bardzo się oddaliliśmy… Nie wiem, czy to sprawa kariery i pracy, ale myślę, że nigdy nie było tak źle jak jest. Dłońmi dotykam mojej kości nosowej w zastanowieniu nad tym co mam robić. Pewnie się zastanawiacie, dlaczego właściwie się zastanawiam… Mówicie, bym biegł do niej, wyznał miłość i wszystko byłoby w porządku… Ale… Pamiętajcie, że każdy ma prawo do szczęścia, a ja niestety szczęśliwy teraz nie jestem. Byłem, ale nie jestem… Gdy wszystko się zaczęło psuć, poznałem Nadine i miałem wrażenie, że to ona rozumie mnie lepiej niż moja własna, zapracowana narzeczona. Mam z nią bardzo dobry kontakt i dziewczyna bardzo dobrze mnie rozumie, mogę z nią rozmawiać o czym mi się żywnie podoba nawet całą noc… Tak miałem z Grace, jeszcze przed jej otrzymaniem pracy w BV, miała zawsze czas dla mnie, ale teraz to Nadine jest tą, która mnie wysłucha.
Nagle do pokoju wpadają chłopaki i krzyczą: Witaj Gracie!
Gdy widzą mnie samego są zaskoczeni i patrzą na siebie.
-Kurde, nie wyszło nam…- mówi Louis.
-Gdzie twoja laska?- pyta Liam, a ja wskazuje ręką drzwi drugiego pokoju.
-Już się pokłóciliście?- pyta Louis.
Opuszczam pokój bez odpowiedzi i kieruję się na balkon, tam opieram się o barierkę.

Grace
Siadam na łóżko, gdy widzę przez okno zakłopotanego Harry’ego opierającego się o barierkę. Moje drzwi nagle się otwierają i wpadają przez nie Louis, Liam i Zayn i rzucają się na mnie z uściskami. Uśmiecham się i mocno tulę każdego z nich.
-Grace powiem ci, że zrobiłaś się jakaś mniejsza…- mówi Liam.
-Co jak to?- pytam.
-Albo ja urosłem…- mówi z dumą.- Albo ty malejesz…- mówi, a ja go uderzam w ramię.
-Super, że jesteś!- mówi Louis wciąż mnie przytulając.
-Też za wami tęskniłam…- mówię cicho, podnoszę wzrok na Zayna, który uśmiecha się do mnie lekko i patrzy znacząco. Na chwilkę mój wzrok się odrywa na jego postać. Od razu czuję, jak bardzo jest mi przykro i jestem pewna, że to widać.
-Moja kolej...- mówi Zayn i bierze mnie w ramiona, Louis i Liam mówią, że pójdą na chwilę do Hazzy, a potem zabierają mnie całą ekipą na kolację.
Drzwi się zamykają.
-Jak tam?- pyta z troską w oczach, a ją nie mogę wtedy powstrzymać łez. Zayn marszczy brwi ze współczuciem i przytula mnie mocno dodając otuchy.
-Wszystko się ułoży Gracie, zbyt bardzo się kochacie, by mogło być inaczej...
-Dałam mu czas na przemyśle nie, czy chce mnie, czy chce ją.- mówię cicho głosem.
Zayn patrzy na mnie zszokowany.
-Naprawdę?- pyta.
Kiwam głową.
-Tak... Nie chcę przepłakiwać godzin przy dziecku, chcę się w końcu przestać martwić... Chcę, żeby wybrał tak, jak podpowiada mi serce.
Zayn milknie i nic nie mówi.
-Dobrze zrobiłam?- pytam.
Mulat podnosi głowę i lekko nią kiwa.
-Nie chcę tego kończyć...- mówię ocierając oko.-Ale też nie chcę trzymać przy sobie kogoś, komu jest ze mną źle.
Chłopaki wchodzą do środka.
-Co macie takie ponure miny?- pyta Liam, ale nie oczekuje na odpowiedź. Zwraca się do mnie.- Grace przebieraj się i idziemy ekipą do restauracji na kolację.
Kiwam głową i automatycznie wszyscy wychodzą z pokoju. Ubieram się i nakładem sandałki, głos Silver roznosi się w pokoju obok, więc wybiegam i porywam moją małą księżniczkę. Biorę ją na ręce, a ona piszczy i się śmieje. Harry mówi, że zostaje w hotelu, a Zayn stwierdza, że dołączył do nas za jakiś czas, restauracja jest dwie przecznice dalej i wie, gdzie to jest.
Wychodzimy ja, Silver, Louis, Liam, Niall, Lou, Josh, Caroline...

Zayn
Wychodzę na balkon do Harry'ego.
-Nad czym tak rozmyślasz?- pytam.
-Po co mnie pytasz, skoro i tak wiesz...- mówi cicho.
Wzdycham cicho.
-Wiem, że jesteście blisko, ale nie sądziłem, że w takim stopniu, byś to ty użyczał jej rękawa do płaczu.- mówi sarkastycznie.
-Nie bądź ironiczny.- mówię.- Nie ma tutaj dziewczyn, to ma nas... Ja będę ją wspierał, tak jak wspieram ciebie... Obydwoje jesteście moimi przyjaciółmi.
Harry milknie i chowa twarz w dłoniach.
-I co wymysliłeś?- pytam.
-Jeszcze nic.- mówi.- Nie wiem co mam robić.
Patrzę na niego ze zszokowaniem.
-Ty jeszcze rozmyślasz?- pytam z niedowierzaniem.
Harry podnosi wzrok i patrzy na mnie.
-Nie rozumiem.- mówi.
-Wahasz się między Grace, a tą Nadine?- pytam.
Harry opuszcza głowę.
-Nie wierzę Hazz...- mówię.- Nie wierzę, że ty sie zastanawiasz... Gdzie jest ten facet, dla.którego Grace była całym światem...
-Zniknął wraz z uczuciem szczęścia...- mówi.
-Jesteś świadomy tego co mówisz?- pytam.-Szczęście wciąż na ciebie czeka, musisz tylko wybrać Grace.
-Ale ją nie czuje się dobrze w tym związku...- oznajmia mi.
-To po co go zaczynałeś?- pytam.
Harry burczy coś pod nosem, czego dokładnie nie rozumiem.
-Nadine mnie rozumie, rozmawia ze mną godzinami i nie kończą nam się tematy, a u mnie i Grace wszystko kręci się wokół Silver, nie ma nas...
-Obydwoje jesteście zapracowani...- mówię.- Ale to nie zmienia faktu, że nie powinieneś się wahać... kurde, sam mówiłeś, że jest twoim życiem, miłością, wszystkim, że bez niej nie byłoby ciebie...
-Bo tak było...- mówi.
Kręcę głową.
-Nie koge uwierzyć, że jakąś laska tak cię omamiła, a nie widzisz szczęścia chodzącego przed tobą.
-Nie omamiła mnie...- broni się, na co wywracam oczami.
-Jasne.- stwierdzam.-Gdybyś nie był pod czyimś urokiem, wszystko wyglądało by zupełnie inaczej.
Harry wplata palce w swoje włosy.
-Nie będę się wtrącał, bo to rzeczywiście nie dotyczy to mnie, ale pamiętaj, że to dla Grace wynająłeś stadion Wembley i cały wyłożyłeś płatkami róż, dla niej zaśpiewałeś i to jej obiecałeś miłość do niej na dobre i na złe.- mówię i klepię go po ramieniu.
Wychodzę z balkonu.

(...)
Grace
Zbliża się noc, zdążyłam umyć Silver i sama siebie też. Ubieram top i bawełniane szorty, wchodzę do łóżka i tam czytam jej bajkę o siedmiu koźlątkach i wilku. Czytam do momentu, aż nie słyszę cichego oddechu mojej księżniczki. Odkładam książeczkę i przy okazji odkładam telefon. Wyłączam lampkę i zamykam oczy. Wszystko byłoby w porządku, gdyby nie fakt, jak bardzo moje myśli są zaprzątnięte Harrym. Otwieram je z powrotem i wpatruję się w ścianę, czując, że wcale nie jest tak łatwo, jak chciałabym żeby było. Podnoszę tułów i siadam na skraju łóżka.
Nie mam siły walczyć, chociaż go kocham… Nie mam siły dręczyć go, skoro być może on woli kogoś innego. Nie wiem kiedy stopy same prowadzą mnie na balkon, przez pokój Harry’ego. Otwieram drzwi i wychodzę na zewnątrz. Siadam na fotelu w rogu, na dworze jest ciemno, a jedyną świetlną poświatę tworzą gwiazdy i jasny księżyc. Nie ukrywam, że jest zimno, ale widzę na fotelu bluzę Hazzy. Waham się. Patrzę na nią, ale w końcu decyduję się i narzucam ją na plecy. Zapach Harry’ego oraz jego perfum napełnia moje nozdrza wspaniałą mieszanką. Podkurczam nogi pod brodę i zaciągam się zapachem. Wtedy też lekki powiew wiatru łaskocze moje nagie nogi. Zamykam oczy.

Retrospekcja
Łapię za moją dłoń i pomaga mi wstać. Dookoła jak zdążyłam zauważyć, stadionu zapalają się reflektory, a ja sama staję w miejscu widząc, że chodzę po płatkach róż na całym stadionie Wembley. Stajemy na środku, a Harry odwraca się w moją stronę i wyśpiewuje ostatnie minuty ujmując mój policzek. Nie wiem, co szykuje. Czuję, że moje oczy zachodzą łzami, a gdy jedna wypływa z oka. Ociera ją z szerokim uśmiechem.

When I see your face/  Kiedy widzę twoją twarz
There’s not a thing that I would change/  nie ma rzeczy którą bym zmienił
Cause you’re amazing/  bo jesteś fantastyczna
Just the way you are/  taka jaka jesteś
And when you smile,/  a kiedy się uśmiechasz cały
The whole world stops and stares for a while/ świat zatrzymuje się i wpatruje przez chwilę
Cause Grace you’re amazing/ 
Grace, bo jesteś fantastyczna
Just the way you are/  Po prostu taka jaka jesteś

Rzucam się mu na szyję. On całuje mnie w czoło.
-Chcę ci coś pokazać…- mówi do mikrofonu, a wtedy trybuny po kolei oślepiającym blaskiem. Mrużę oczy, by dojrzeć co jest napisane.
Pierwsze: WILL
Drugie: YOU
Trzecie: MARRY
Czwarte: ME?

Zakrywam usta dłonią, nie mogę złapać oddechu, chcę spoglądnąć na Harry’ego, ale ten klęka przede mną i otwiera małe pudełeczko, gdzie znajduje się piękny pierścionek.
-Gracie, wyjdziesz za mnie?- pyta z szerokim uśmiechem.
Patrzę na niego, a z moich oczu płyną łzy.
-Tak…- szepczę, a potem kiwam głową.- Oczywiście, że za ciebie wyjdę.- mówię.
Harry wstaje z klęczków i wyciąga pierścionek, by założyć mi go na palca. Gdy już to robi uśmiecha się i sam zaczyna płakać.
-Miałaś nie płakać…- mówi mi do ucha.
-Nie dałam rady nie płakać…- szepczę. Odrywam się od niego i całuję namiętnie. Wtedy fajerwerki rozbłyskują się na niebie.
-Kocham Cię…- mówi mi pomiędzy pocałunkami.
-Nawet sobie nie wyobrażasz jak ja cię cholernie kocham…- mówię odgarniając włosy z jego czoła.
Łączymy usta w pełnym miłości pocałunku, wplątuję palce w jego włosy i przytulam mocniej.
-Jesteś moim całym światem…- mówię dotykając czołem jego czoła.

***
Wiatr znów kołysze mnie, a ja wraz z rytmem piosenki, która krąży mi w myślach staram się myśleć racjonalnie. 

Remem­ber those walls I built?/ Pamiętasz te mury, które zbudowałam?
Well, baby they’re tum­bling down/ Kochanie, teraz one się walą.
And they didn’t even put up a fight/ I nawet nie stawiały żadnego oporu,
They didn’t even make a sound/ Nawet nie wydały żadnego dźwięku.

Zaczynam się poważnie zastanawiać nad wizją mojego istnienia bez drugiej części mojego serca.
Jak będzie wyglądało moje życie, gdy te ściany rzeczywiście zostaną zburzone, zostanę sama, jak palec. Nie będę miała do kogo się przytulić wieczorami i powiedzieć magicznego "Kocham Cię..." Nie zdawałam sobie sprawy z możliwości takiej straty do teraz... Nie chcę zostać sama.
Dłońmi zakrywam oczy i staram się nie płakać. Staram się… No właśnie, staram się… Cóż… Nie wychodzi. Z moich oczu wypływają łzy, które gładko spływają po policzkach, aż do brody, skapując na bluzkę.
Nie chcę zostać sama… Ale nie chcę także być cały czas w niepewności, czy jemu przeszło, czy dalej mnie kocha… Będąc w NY, gdy przyjechał po Silver miałam wrażenie, że wciąż mu zależy, ale może starał się stwarzać pozory, chciał ukryć…
Zaraz zwariuję. Odwracam wzrok w stronę pokoju Hazzy, nie śpi, jak wcześniej. Siedzi na brzegu łóżka chowając twarz w dłoniach, plecami do mnie. Prostuję kark i zaraz opieram głowę o tył fotela, zamykając oczy.
Cichy chrzęst balkonu świadczy, że ktoś właśnie tu wszedł.

***
Sorry, że dopiero dziś, ale wczoraj trochę zabalowałam xd 
Miłego czytania i ferii dla tych, u których się zaczęły!

piątek, 22 stycznia 2016

Rozdział 133



Gdy lądujemy w Paryżu wiedziałam, że będzie taki moloch, bo zawsze na tygodniach mody paparazzi są przy każdej możliwej przy restauracji, a co dopiero na lotnisku.
Tess pobiegła po walizkę, bo istniało prawdopodobieństwo, że jej się zagubiła, mi kazała jechać do hotelu. Nie chciałam, ale zdecydowanie odpowiedziała, że jej zadaniem jest także chronić mnie od paparazzich, więc mam jechać do hotelu. Więc pojechałam… Theresa wróciła w skowronkach, bo odzyskała bagaż.
Tego samego wieczoru ekipa, która przylatuje późniejszym samolotem przygotowuje mnie do kolacji z projektantami. Ashley (fryzjerka) i Sam (makijażystka) ogarniają mnie do wyjścia siłą rzeczy bardzo ważnego. Rozmawiamy o nowej linii kosmetyków Estee Lauder, którą reklamuje Kendall, gdy dzwoni mój telefon.

-Halo?- odbieram.
-Mamusia!- piszczy Sil.
-Cześć słoneczko! Jeju, jak się za tobą stęskniłam.
-Mamusia tęsknię…- mówi.
-Ja mocniej tęsknię…
-Nie, mamusiaa jaaaa!- piszczy.
-Co robisz?- pytam.
-Tatuś i ja byliśmy w wesołym miasteczku i było mi bardzo gorąco i potem poszłam na basen i potem skakałam z wujkiem Liamem do wody.
-Ojej to byłaś dziś bardzo zajęta…- mówię.

Silver się śmieje, a na moje usta ciśnie się uśmiech. Bardzo za nią tęsknię.

-A fajnie było w wesołym miasteczku?- pytam biorąc do ust szklankę wody.
-Taaak! Byłam na kolejce z pluto i zjeżdżałam z Nadine ze ślizgawki…- zaczynam się krztusić i dziewczyny ratują mi życie klepiąc mnie po plecach.
-Z kim zjeżdżałaś?- pytam, czując jak szybko bije mi serce.
-Z tatusia koleżanką, Nadine, ona była też na koncercie i siedziałam jej na kolankach…- mówi.

Zaciskam pięści.

-Gdzie jest tata?- pytam ją.
-W łazience kąpie się…- mówi Sil.
-Lubisz tą panią?- pytam.
-Nie, ale tatuś ją lubi. Dużo się śmiał z nią.

Proszę dziewczyny o zostawienie mnie samej na chwilkę. Idą do innego pokoju w apartamencie i tam rozmawiają z Theresą, ja zostaję przy zamkniętych drzwiach.

-Tata ją przytulał?- pytam.
-Mhm…- mówi Sil.

Zsiadam z krzesła i przenoszę się na łóżko. Moja broda zaczyna drgać, a łzy pod powiekami zbierają się szybko. Postanawiam zmienić temat.

-A jak wujkowie?- pytam.
-Wujek Niall mnie bardzo kocha…- mówi uśmiechając się. 

I chodź to jest słodkie i normalnie przyprawiło by mnie o śmiech, to teraz nie dam rady.

-Wiem kochanie…- mówię.- Opowiesz mi wszystko, jak przyjadę po ciebie, ok.?- pytam.
-Ok., a mamusiu kiedy przyjedziesz do mnie?- pytam.
-Bardzo niedługo…- mówię.
-Dobrze, bo ja bardzo tęsknię…- mówi.
-Ja też. Kocham Cię Bardzooo…- dodaję.
-Ja ciebie mocniej.- odpowiada Sil.
-Papaa…- mówię.

Odkładam słuchawkę i zaciskam palce na kości nosowej. Mam jedynie uświadomienie, że Harry nawet po tym jak oddałam mu pierścionek nie zmądrzał... I z jakiej paki ona się tam zjawiła…
Theresa wchodzi do środka.
-Grace, wszystko ok.?- pyta
-Tak, jak najbardziej. Dokończmy przygotowanie.- mówię i niepostrzeżenie wycieram łzę z policzka.
Nakładam sukienkę, a Sam poprawia mi włosy, spryskuję się perfumami i nakładam szpilki.
-Tess musimy się wybrać na porządne zakupy jak znajdziemy chwilę...- mówię.
-Nie ma sprawy, ja + zakupy = szczęśliwa ja.- mówi.
Może jakoś zakupami poprawię sobie humor. Jest mi przykro, ba jest mi bardzo przykro znów wróciło do mnie to, czego bałam się w Londynie, bałam się uczucia pozostawienia mnie samej. Świadomość tego, że Harry jest i że to ja jestem w jego sercu, wspierała mnie i umacniała w postanowieniu, że Harry się musi zmienić. Ale teraz? Ona jest z nim w południowej Afryce i chodzi z nim i Moją córką do wesołego miasteczka. Nadzieja była mocna, ale teraz nie wiem co myśleć.
 Narzucam skórzany płaszczyk z wykończeniem z futerka i sięgam po torebkę.
-Możemy iść...- stwierdzam.
Theresa kiwa głową i wychodzimy z apartamentu. Wybijam głośne kroki obcasami, winda wiezie nas kilka pięter na dół i zaraz wsiadamy do samochodu załatwionego przez francuskiego Vogue'a. Jedziemy.
-Gracie, na pewno się nic nie stało? Wyglądasz jakbyś nagle straciła całą energię...- mówi Tess.
-Wiesz... Lot, jeszcze dzisiejsza kolacja... Zmęczenie mnie dopadło.- mówię.
-Rozumiem...- mówi moja asystentka i patrzy w okno.
Przejeżdżamy koło wieży Eiffla i zamykam oczy, by się nie rozpłakać, tak niedawno byłam tu z moim narzeczonym na naszym wyjeździe, z którego jak zawsze, wróciliśmy pokłóceni... Wysiadam z samochodu i z uśmiechem na ustach przemierzam drogę do drzwi ekskluzywnej restauracji, gdzie odbywa się bankiet i kolacja.
Witam się ze wszystkimi, każda osoba mnie przytula i mówi, że jest przeszczęśliwa, że jestem, że dałam radę przybyć. Szkoda tylko, że ja nie jestem taka happy.


Siadam koło Mario Testino i rozmawiam z nim o sesji, którą wspólnie zrobiliśmy, pochwalił mój profesjonalizm i podziękował za chęć współpracy. Vera Wang rozmawiała ze mną o kreacjach na czerwony dywan i oświadczyłam jej, że biała suknia z jej nowej kolekcji mnie poraziła i absolutnie zaszokowała. Kobieta dziękuje mi za miłe słowa i mówi, że czeka na mnie w ich salonie w Paryżu.
Donna Karan znajduje ze mną wspólny język, wypytuję ją o sesje z Ritą Orą i Carą Delevingne...
Mijają godziny zanim czuję, że naprawdę jestem zmęczona, Gigi Hadid- modelka i prywatnie przyjaciółka Kendall dobrze się ze mną dogaduje i to głównie ona rozmawia ze mną i projektantami. Oliver Rousteig zachwyca się jedną z moich stylizacji z żakietem i sukienką Balmain, osobiście jestem wielką fanką nowego, młodego Balmain i będę nosiła ich rzeczy częściej.
Wymieniam się z Gigi numerami i obiecujemy sobie, że jakoś się zgramy.
Ok. 1 jestem w hotelu i biorę gorący prysznic, by odprężyć ciało od stresu i sytuacji z Hazzą. Myję oczy i kładę się do łóżka życząc Tess ogarniającej się w drugim pokoju, dobranoc.
Wcześnie rano zamawiamy z Tess śniadanie i zaczynamy znów się ogarniać, bo Ashley i Sam zaraz wpadną mnie czesać i malować. Wyciągam z ochraniacza na ubrania, rzeczy, w których będę dziś pozowała przed pokazem Louis Vuitton.


Dziewczyny przychodzą i skrolując posty na IG czuję, jak mnie czeszą i nakładają makijaż.
Harry wstawił zdjęcie Silver jak śpi, cała spocona. Zapisuję sobie to zdjęcie i uśmiecham się lekko widząc mojego misiaczka.
Rozmawiam jednocześnie z dziewczynami o duperelach.
Będąc gotowa nakładam bluzkę i spódniczkę oraz buty. Wszystko projekt jednego projektanta. Samochód znów czeka na dole, a my szybko, by zdążyć na czas musimy się zbierać.
Dostaję sms-a od Lucy: Miałam jechać do Paryża... :(
"A nie jedziesz? :("
"Jakaś jedna mnie wykołowała i poknociła co jej powiedziałam..."
"Jeju, tak strasznie szkoda, myślałam, że wreszcie z tobą posiedzę... Bardzo mi was brakuje za oceanem."
"Nawet sobie nie wyobrażasz jak nam ciebie brakuje tutaj... Z Eleanor rozważałyśmy przyjazd do ciebie, a'la niespodzianka, ale jak ja zobaczyłam, że jednego dnia jesteś w NY, drugiego w LA, a trzeciego w Paryżu to odwiodłyśmy się od niespodzianki..."
Uśmiecham się.


"Wiem, że teraz jest szalenie... Mam nadzieję, że później się uspokoi..."
"Wątpię. Coraz więcej stacji mówi o tobie i jak to nazwało BBC " Fenomen roku""
"Wymyślają, jakieś dziwne tytuły."
"Wiesz ile osób mnie ostatnio poprosiło o zdjęcie, ze względu na ciebie nie na Harry'ego. Szczęka leżała na podłodze."
"Haha fejm z ciebie Lucy!"
"Pierwszy!"
Chichoczę.
"Co do przyjazdu to wiesz dam wam znać zrobimy sobie babski wypad... Ja za 1-2 dni lecę do NY, potem do Cape Town do Sil zabieram ją, spędzę z nią chwilę, a potem babcia Anne ją przejmuje na 1,5 tygodnia. Więc np. wtedy..."
"O proszę super! Jesteśmy w kontakcie"
Chowam telefon do torebki i wysiadam z samochodu.
Jedna z agentek Louis Vuitton, której zadaniem jest mnie zaprowadzić na miejsce. Pyta mnie, czy lot był miły, czy wszystko jest w porządku w hotelu. Odpowiadam jej twierdząco. Paparazzi czyhają na mnie i gdy mnie widzą zaczynają strzelać fleszami. O dziwo mnie nie oślepiają, ponieważ jest dzień… Widzę Theresę, która wchodzi bocznym wejściem i wiem, że mam spotkać się z nią w środku, ona siedzi za mną 2-3 rzędy. Agentka prowadzi mnie do miejsca, gdzie mam zacząć pozować. Staję więc do zdjęć na krótką chwilę i z lekkim uśmiechem na ustach patrzę się w obiektyw. Podczas robienia zdjęć mój telefon zaczyna wibrować i dopiero, gdy schodzę widzę, że mam nieodebrane połączenie od Zayna. Przełykam cicho ślinę i patrzę się w ekran telefonu.
Piszę mu sms-a:
”Przepraszam nie mogłam odebrać, coś się stało?”- piszę
”Ogólnie rzecz biorąc muszę ci coś powiedzieć, bo prosiłaś mnie bym cię o wszystkim informował…”
”Zadzwonię po pokazie, ok?”
”Masz teraz pokaz?”
”Mam, zadzwoniłeś, jak byłam na ściance haha”


”Zawsze mam takie szczęście do dzwonienia”
Wchodzę do środka, gdzie panuje totalna ciemność, a agentka pokazuje mi miejsce w pierwszym rzędzie. Ludzie bardzo szybko się zbierają i siadają obok, nie znam ich, ale ich poznaję, bo każdy mi się przedstawia. Pokaz rozpoczyna się pół godziny później i oczywiście jak zawsze jest wspaniale. Każdy dodatek jest idealnie dopasowany, a stroje oryginalne i takie, jak tylko Louis Vitton potrafi zrobić. Głośne owacje na stojąco rozbrzmiewają w całej sali, a gdy wchodzi projektant piski i gwizdy rozlegają się jednogłośnie.
Zaraz ma się odbyć bankiet z lampką szampana. Fotografowie proszą jeszcze o zdjęcie z Mirandą Kerr i Stellą Campbell. Oczywiście z wielką radością się zgadzam. Pstryk…
Łapię Theresę i mówię jej, że po pokazie pójdziemy na lunch z Eli Mizrahi, ponieważ zadzwonił wieczorem i zaproponował spotkanie, a potem wybierzemy się na zakupy.
Ona z uśmiechem się zgadza i przeszczęśliwa bierze kieliszek szampana.
Wychodząc z pokazu wiele osób mnie łapie i gratuluję sukcesów, oczywiście marzą, żeby ze mną porozmawiać na dzisiejszej gali Maserati, która jest organizowana co roku, są na niej wszyscy projektanci. Jadę z Tess do hotelu i rozplątuję włosy i robię z nich koka. Przebieram buty i ubieram sukienkę. Theresa jest w łazience, więc korzystam z chwili samotności i wychodzę na balkon. Dzwonię do Zayna, który odbiera po kilku sygnałach.
-Halo?- pyta.
-To ja…- mówię opierając łokieć o barierkę.
-Wiem, że to ty… - wzdycha cicho.- Nie wiem jak ci to powiedzieć…- mówi.
-To o nią chodzi?- pytam.
-Skąd wiedziałaś?
-Silver mi powiedziała, że była z nimi w wesołym miasteczku.
-To prawda… -zamykam oczy czując, że mnie pieką.
-Ile czasu jest tam?- pytam.
-Już ze 2-3 dni. Harry w ciągu jednego dnia pojechał do niej na sesję, a Silver zostawił Niall’owi, a potem notorycznie była na naszych koncertach, spędza z nim czas. Mówiłem mu, że to jest bardzo nie w porządku wobec ciebie. Ale powiedział, że ciebie tu nie ma…
-Czyli za każdym razem jak mnie nie ma to ma inną?- pytam.
-Ja także w ten sposób zrozumiałem jego przekaz…
-Nie mogę uwierzyć, że ona tam jest…- mówię cicho.
-Z tego co wiem jutro wyjeżdża do LA…- mówi Zayn starając mnie wesprzeć.
-A ja chyba wiem czemu…- mówię.
-Czemu?
-Bo ja przyjeżdżam.- mówię.- I zrobię Hazzie taką awanturę, że się nie pozbiera. Jak on do cholery może?! Silver jeszcze zobaczy, jak…- zaczynam płakać.
Siadam na fotelu na tarasie i ocieram łzy wraz z maskarą.
-Grace, postaram się jeszcze dziś z nim porozmawiać.
-Zayn, ale zdajesz sobie sprawę, że to nic nie da… Dałam mu ultimatum i myślałam, że choć trochę mu to przemówi do rozumu…
-Ultimatum?- pyta Zayn, a ja już wiem, że się zagalopowałam.
-Wytłumaczę ci jak przyjadę… Nie mam naprawdę siły, żeby opowiedzieć ci to przez telefon.
-Dobrze…
-Zayn… A jak on się zachowywał w jej towarzystwie?- pytam.
Zapada krótka chwila ciszy po drugiej stronie.
-Tylko mnie nie okłamuj… Proszę… Muszę wiedzieć jak bardzo jest źle i czy to wszystko ma sens.- pociągam nosem i wycieram palcem spływającą łzę. Zayn cicho wzdycha.
-Cały czas się śmiał, słyszałem, że w pokoju hotelowym zaczęli tańczyć do muzyki z jakiegoś programu co chwilkę wybuchając śmiechem.
Zamykam oczy i podkurczam kolana.
-…czyli jest źle…- stwierdzam.
-Musicie sobie wszystko wytłumaczyć, porozmawiać…- proponuje Zayn.
-Potrafię sobie już teraz wyobrazić, jak ta rozmowa będzie wyglądać…- mówię.
-Przykro mi, że tak to wygląda…- mówi Zayn.
-Mnie też… No cóż, wszystko się okaże jak przyjadę.- mówię.- Tak czy inaczej dziękuję ci…
-Przestań, wypełniam rolę przyjaciela.
-Pozdrów chłopaków, ok.?- proszę.
-Pozdrowię. 
-Do zobaczenia.
-Do zobaczenia.

(…)
Zayn
Siadam na kanapie w jednej z garderób i gram z Sil w zbieranie jabłek do koszyka na tablecie. Niall jest czesany przez Lou, a Harry rozmawia z Nadine przed garderobą, Louis i Liam grają w FIFĘ.
-Macie pozdrowienia od Grace…- mówię, wiedząc, że Hazz to usłyszy.
-O dzięki!- krzyczy Niall i Louis.
-Wzajemnie…- uśmiecha się Liam.
-Kiedy przyjedzie?- pyta Lou wyłączając suszarkę.
-Za 2-3 dni, teraz jest w Paryżu.
-Tęsknię za mamusią…- mówi Sil, uśmiecham się do niej i całuję ją w czoło.
-My też tęsknimy za mamusią, prawda?- pytam.
-Tak!- odpowiadają chórem chłopaki.
Podnoszę wzrok na Harry’ego, a on patrzy na mnie właściwie nie wiem jaki to wzrok. Zły, wkurzony? Tak czy inaczej mnie to nie obchodzi. Obiecałem Grace, że będę ją powiadamiał o wszystkim… A Harry powinien ogarnąć dupę i wreszcie spojrzeć prawdzie w oczy, która dziewczyna jest lepsza… Czy jego miłość, z którą ma dziecko, oświadczył się jej, planują ślub, albo planowali, czy dziewczyna poznana w restauracji w Los Angeles…
Silver się denerwuje, że znów przeoczyła jabłuszko i mówi, że nie lubi tej gry już, zaczynam się śmiać i proponuję jej, żeby włączyć coś innego, na co oczywiście przystaje. Harry i Nadine idą gdzieś, bo znikają mi z pola widzenia.
-Gdzie jest tatuś?- pyta.
-Poszedł gdzieś…- mówię.
-Ja chcę do tatusia…- mówi szybko.
-A nie możemy tutaj posiedzieć, kochanie?- pytam.
-Nie…- kręci głową zarzucając loczkami w te i we w te.
-No dobra, to chodźmy go poszukać…- mówi.
Silver łapie mnie za rączkę i prowadzi gdzieś. Słyszymy fragment rozmowy Hazzy i dziewczyny, ale totalnie mnie zatyka, gdy widzę, że Hazz ją przytula i to nie tak przyjacielsko. Ona ma głowę w zagłębieniu jego szyi i on także. Zabieram Silver stamtąd i wracam do garderoby.
-Dlaczego tatuś przytulał się do Nadine?- pyta, a wszyscy patrzą na mnie.
-Nie wiem, słonko…- odpowiadam.

Grace
Wybucham śmiechem od anegdoty powiedzianej przez Eli i razem z Theresą śmiejemy się jeszcze trochę. Wypytuję mężczyznę o pracę, jak mu idzie w zawodzie, czy się spełnia, gdzie robi zdjęcia i czego… Proponuje mi sesję, ale ja teraz robię sobie chwilę odpoczynku i nie mam siły, wszystko wali mi się na głowę i jest źle.
Gdy myślę o tym, kręci mi się w głowie i staram się odpędzić złe wyobrażenia, coś co totalnie sprawia, że w głębi duszy się załamuję. Wizja Harry'ego z inną kobietą i mnie, samotnej dziewczyny z dzieckiem oraz nim jako "weekendowym tatusiem" jest dla mnie okropna. Boję się bardzo takiej wizji... I ja wiem, że stanę się innym człowiekiem, stanę się inną kobietą i matką. Tęskni się, wspomina, chce powrotu, ale co jeśli powrotu nie ma? Tak od razu przestać myśleć o osobie, która jest ważna, ba… cholernie ważna, nie da się.
-Grace?- macha mi przed oczami Eli. Podnoszę wzrok na Tess i Eli’ego, nie wiedząc co powiedzieć.
-Przepraszam, zamyśliłam się…- mówię biorąc w dłoń szklankę z wodą z cytryną. Słomką pociągam płyn, a potem mieszam nią w środku.
-Coś się stało? Jesteś dziś totalnie nieobecna.- mówi Eli.
Kiwam głową.
-Masz rację…- mówię.- Zbyt dużo się dzieje w zbyt krótkim czasie. Śpię po kilka godzin. Mózg nie ogarnia.- stwierdzam.
-Powinnaś zrobić sobie wakacje…- mówi Tess.
-Kiedy… powiedz mi…- mówię.- Zbyt dużo projektów się skumulowało, cieszę się, że chociaż pojadę teraz po Silver, więc chociaż chwilkę nad basenem w słońcu poleżę…- mówię.- Potem na trochę do domu…
-Muszę bardziej odkładać twoje projekty…- mówi Tess mieszając słomką swój sok.
-Nie, nie, nie…- mówię szybko mając w myśli próbę udowodnienia Harry’emu swojego potencjału i siły.- Tylko raz na jakiś czas mały relaksik…- mówię.
-Albo mi się wydaje Grace, albo co drugi dzień jesteś na sesji…- mówi Eli.
-Ostatnio tak…- chichoczę.- Szalone no nie?- pytam.
Fotograf kiwa głową, na co unoszę brwi i spoglądam na stolik.
-Wszędzie ją gdzieś zapraszają.- mówi Tess.- To się robi szalone…- dodaje.
-To już jest szalone.- stwierdzam.

(…)
Ubieram kombinezon i poprawiam biust.
-Jak Harry zobaczy twoje zdjęcia to oniemieje…- mówi Tess podając mi kolczyki.


Wzdycham cicho i zostawiam to bez komentarza. Ashley poprawia mi policzki, a Sam układa włosy, żeby ładnie się prezentowały spryskując je lakierem.
Zapinam buty i nakładam na palce pierścionek.
-A gdzie twój pierścionek zaręczynowy, ładnie będzie się komponował…- pyta Tess rozglądając się dookoła.
-Emm… Ja… Zostawiłam go w Nowym Jorku…- odpowiadam szybko.
Tess kiwa głową w zrozumieniu.
-Myślę, że możemy iść…- mówi moja asystentka.
Kiwam głową i  po raz kolejny dziękuję dziewczynom. Zobaczę się z nimi, jak wrócę do NY przed kolejnymi sesjami. Wychodzimy z apartamentu, wyciszam telefon. Theresa wciska przycisk od windy.
-Grace…- zaczyna.
-Hm?- podnoszę wzrok znad butów na nią.
-Posłuchaj mam pytanie…- mówi poprawiając ramiączko torby. Kiwam głową dając jej do zrozumienia, że zamieniam się w słuch.
-Moja przyjaciółka i kilkoro innych znajomych robią wyjazd na tydzień na Karaiby i bardzo bym chciała z nimi pojechać, bo bardzo dawno nigdzie się nie wybraliśmy starą ekipą, rozumiesz…- mówi. Wsiadamy do środka.
Uśmiecham się.
-Tess oczywiście, jedź, baw się dobrze… Kiedy wyjeżdżasz?- pytam.
-Jutro lecę do Londynu, bo stamtąd wspólnie lecimy wynajętym samolotem.
-Czyli wylecimy o tej samej porze?- pytam.
-Myślę, że będziesz jeszcze odsypiała po tej imprezie, podczas, gdy ja będę wsiadała do samolotu…- mówi.
-Naprawdę? Tak wcześnie?- pytam.

Dziewczyna kiwa głową, wysiadamy z windy i idziemy ku drzwiom, gdzie czeka na nas samochód. Pisk, krzyk towarzyszy nam, gdy wsiadamy do środka.
-Czyli musisz wyjść wcześniej z imprezy?- pytam, na co kiwa głową.
-Wrócę taksówką koło 1, muszę być przytomna.- oznajmia.
Kiwam głową i wyciągam telefon z torebki na chwilkę. Sprawdzam godzinę oraz czy nie mam żadnej wiadomości.
Chowam go z powrotem i dosłownie kilka przecznic dalej samochód parkuje przed czerwonym dywanem. Theresa jak zwykle wchodzi tylnim wyjściem, a ja kieruję się w stronę fotografów.
Krzyk i pisk jest niesamowity, krzyczą do mnie raz po angielsku, a raz po francusku, nie wiem, chyba nie ogarniąją, że kompletnie ich nie rozumiem, to Harry zawsze rozmawiał z francuzami i zawsze mi tłumaczył, co mówią do nas.
Kilka zdjęć, podnoszę rękę na biodro i kolejne. Idę, chodź oni chcą bardzo bym została, ale mam to gdzieś, od razu witają mnie organizatorzy, rozmawiam z jedną z agentek z francuskiego Vogue i proponuje nam lepszą współpracę. Rozmawiam z nią jeszcze chwilkę, kelner częstuje mnie szampanem i uśmiecha się lekko. Widzę Stellę McCartney i idę się przywitać, ta wita mnie ciepło i prowadzi gadkę przez ileś  czasu.
Siadam przy stoliku, gdzie jest wyznaczone moje miejsce, dokładnie obok Donatelii i Mirandy Kerr, no lepiej być nie mogło.
Ok. 3 wychodzę już bez kolczyków, które zdjęłam i wracam do hotelu.

(...)
Rankiem czuję się wypoczęta, mam jeszcze ponad 5h do lotu, więc postanawiam wykorzystać okazję i pójść do siłowni hotelowej. Pokój Tess jest ogarnięty, znaczy, że musi już być w drodze do Londynu.
Ubieram stanik sportowy, szorty i adidasy, zjeżdżam na dół i idę na bieżnię. Tam spędzam trochę czasu chcąc wymęczyć się na zabój i jedyne co robić w samolocie i po powrocie do NY- spać.
Biegnę słuchając w uszach nuty: Zary Larsson- She's not like me.
O dziwo piosenka, która właściwie nie wiem skąd się wzięła na moim telefonie nagle uderza mnie słowami:

She doesn't love you - like I do/ Ona nie kocha cię tak, jak ja
She doesn't have my name/ Ona nie ma mojego imienia
However she tries to act like it/ Chociaż stara się zachowywać, jak ja
She'll never be the same/ Nigdy nie będzie taka sama
But she's new and she's beautiful/ Ale ona jest nowa i piękna
You've never been in a fight/ Nigdy nie walczyłeś

Yeah, it's awfully perfect now/ Teraz jest strasznie idealnie,
But you just know deep inside/ Ale wiesz w duszy, że
She is not me/ Ona nie jest mną
She is not me/ Ona nie jest mną
She is not me/ Ona nie jest mną
Baby/ Kochanie
She is not me/ Ona nie jest mną
Does she?/ Czy ona 


Make you feel wanted - like I did?/ sprawia, że czujesz się pożądany – jak ja to robiłam?
Make you feel like you're the one/ Sprawia, że czujesz, jakbyś był najważniejszy?
thing that matters?/ Pozwalasz, by jej głowa odpoczywała
You let her head rest on your chest/ Na twojej piersi
But when you close your eyes/ Ale gdy zamkniesz oczy
You'll be seeing my face Again/ Znów będziesz widział moją twarz
I'll be crossing your mind/ Będziesz o mnie myślał
You'll be dreaming of places we went/ Będziesz śnił o miejscach, w których byliśmy
And then you'll wake up to find/ A potem obudzisz się wiedząc, że
That she is not me/ Ona nie jest mną

Prawie się przewracam słysząc te słowa, zwalniam bieżnię i idę wolnym tempem, by złapać oddech i ogarnąć myśli.
Upijam kilka łyków wody i znów włączam bieżnię na swoje wcześniejsze tempo.
Po godzinnym biegu wracam do pokoju i biorę prysznic, nie nakładam makijażu, jedynie kremuję skórę. Ubieram się i nakładam na czoło okulary. Pakuję moje rzeczy do walizki, a dokumenty i wydrukowany bilet biorę do torebki.
Schodzę na dół i wymeldowuję się, płacić nie muszę, bo wszystkie koszty wyjazdów pokrywa US Vogue. Jadę taksówką na lotnisko, tam nie wiem czemu, ale jest ochroniarz, który bierze moją walizkę i oznajmia, że jest przysłany przez jej asystentkę. Idę prosto do odprawy, a walizka zostaje odłożona przez mężczyznę na taśmę.
Idę w tunelu i wyciągam słuchawki z torebki. Stewardessa zaprasza mnie do środka i siadam na swoim miejscu, przy oknie. Zamykam oczy i jedynie co chcę, to szybko wystartować.

***
W tym tygodniu stałam się starsza o jedną cyferkę i czuję, że nabieram coraz większej odpowiedzialności w życiu... Miłego czytania! :)