sobota, 26 lipca 2014

Rozdział 53.




 CZYTASZ=KOMENTUJESZ

Harry
Przez cały czas czułem na sobie jej wzrok, byłem chyba onieśmielony tym, ale sprawiało mi to przyjemność, że siedzimy w ciszy i ONA mnie obserwuje. Nie poruszyłem się na milimetr, a przez moje ciało przechodziły coraz to nowe dreszcze. Spojrzałem na swoje dłonie, gęsia skórka była bardzo na nich widoczna. Zamknąłem oczy i delektowałem się tym, jak na mnie patrzy. Minęła długa chwilka moje ciało zdrętwiało od nie poruszania się. Podniosłem głowę, a Grace wlepiła oczy w kawę.
-Nabrałeś mięśni..
-Trochę ćwiczyłem…
-To dobrze… Robią wrażenie…- Grace spaliła się rumieńcem, a ja się zaśmiałem.
Wzięła łyka kawy.
-Ty też dużo pracowałaś nad sobą…
-To prawda, ale znów muszę wrócić na siłownię i na próby.
-Będziesz teraz bardzo zajęta, prawda?
-Nie wiem… Jestem już umówiona z koleżankami z Agencji  na próby do układów.
-Jakich?
-Do Partition i Yonce Beyonce.
Spojrzałem na Grace unosząc brwi.
-Tak wiem, że Beyonce jest tam striptizerką, ale spokojnie…
-Czyli będziesz zajęta…
-A czemu się pytasz?
-Ot tak… A Justin będzie teraz gdzieś wyjeżdżał?
-Nie wiem szczerze mówiąc. Mówił, że teraz spędza czas z chłopakami.
Spojrzałem na zegarek.
-Musimy się zbierać, za 40 minut jest koncert.
Zapłaciłem i wyszliśmy ze Starbucks’a. Wsiedliśmy do samochodu i ruszyłem w stronę klubu, gdzie ma być koncert. Przed wejściem było dużo ludzi, więc wjechałem od tyłu. Ochroniarz uśmiechnął się do mnie i pomachał ręką.
-Cześć John.- powiedziałem, wysiadając z samochodu.
-Witaj Harry.
Podaliśmy sobie ręce na powitanie. John wpuścił nas do środka. Poszliśmy bocznym wejściem na salę, gdzie wchodzili ludzie. Znaleźliśmy na biletach na nasze miejsca i usiedliśmy. Czekając aż koncert się zacznie.

Grace
Ludzie zaczęli się schodzić. Lucy napisała mi, że jakby co idą do Sunrise Club. Potem popisałam chwilkę z Charity, a potem zaczęliśmy oglądać nasze zdjęcia z telefonu Hazzy. Przewijałam je.
Wybuchnęłam śmiechem, a Harry wyrwał mi telefon z ręki i spojrzał.
-Skąd ty masz to zdjęcie?
Chodziło mu o fotkę, którą mu zrobiłam którejś nocy, gdy przyszłam po próbie tanecznej i on spał rozwalony na łóżku z otwartą buzią. Nie mogłam złapać oddechu, Harry tylko mówił cicho: Przestań no! A ja śmiałam się w najlepsze… Przełożył kolejne i spojrzałam na nie.
-Kiedy zrobiłeś to zdjęcie?- wyszeptałam.
-Ja go nie zrobiłem…
Spojrzałam na niego.
-Tylko dlaczego jest na twoim telefonie?
-No… Nie wiem… Ale jest…-zaczął.
-…przepiękne…- dodałam i spojrzałam na niego.
Harry trzymał rękę na moim oparciu, podniosłam podparcie i przysunęłam się do niego kładąc głowę na jego ramieniu. Jego ręką będąca wcześniej na oparciu wylądowała na moim ramieniu i zacisnęła się kurczowo na bicepsie, pocałował mnie lekko w czoło.
-Gdy tak myślę o tym co było, Grace… Nie mogę przeboleć, że byłem tak głupi…
-Ćśśś… Nie mówmy o tym, jesteś tylko człowiekiem, zapomnijmy o tym co było…
Tak bardzo chciałam go teraz pocałować. Obejrzałam się do tyłu. Na sali byli dorośli ludzie, zajęci rozmową i to kilkanaście rzędów dalej. Dojrzałam, że pokazują sobie jakieś broszury. Poza tym nikogo nie było w tym klubie. Obróciłam głowę i musnęłam jego brodę, Harry opuścił lekko twarz w dół i musnął moje usta.
-Jesteś tym, co najlepsze w moim życiu.
Musnęłam jego usta jeszcze dwa razy, prawdopodobnie otwarto bramki, bo zaczęło się schodzić bardzo dużo ludzi. Odsunęliśmy się od siebie, byliśmy na wielkim balkonie i zebrała się masa ludzi. Koncert rozpoczął się punktualnie. Zaczęli od All I Want, wprost uwielbiam tę piosenkę. Potem wykonali High Hopes. Ta piosenka jest cudowna, a moim ulubionym momentem jest początek refrenu:

Yeah but I've got high hopes- Tak, ale mam wielkie nadzieje
It takes me back to when we started- Cofają mnie do momentu, kiedy zaczęliśmy.
High hopes, when you let it go, go out and start again - Wielkie nadzieje, kiedy odpuszczasz, wychodzisz i zaczynasz od nowa.
Gdy zaczął się mój najukochańszy moment, Harry objął mnie od tyłu i poruszaliśmy się w rytm tej piosenki. Podśpiewywałam sobie, a Styles śpiewał mi do ucha. Pocałował mnie za uchem i dmuchnął zimnym powietrzem na szyję. Kolejne piosenki, skończyło się All Comes Down, Talk, Perfect World i Pray. Podeszli do nas jacyś znajomi Hazzy, przywitali się, Harry trochę z nimi rozmawiał, a ja ciągle kołysałam się do ballad Kodaline. Way Back When, The Answer i Lose Your Mind- następne piosenki, które ubóstwiam. Koncert skończył się ok. 20:30, wyszliśmy z klubu i od razu wsiedliśmy do samochodu.
Zapięłam pas.
-Grace?
-Tak?- spojrzałam na niego. Jego delikatne palce powędrowały ku mojej kasetce. Pstryk. Mój pas był odpięty. Spojrzałam na niego.
-Może pojedziemy do hotelu…
Spojrzałam na niego.
-O czym ty mówisz?
Jego palce z kasetki powędrowały na moje uda, spojrzał na mnie wzrokiem, któremu nie potrafię odmawiać. Przygryzłam lekko wargę. Trochę nie zrozumiałam jego zmiany nastroju z romantycznego na pożądliwego.
-Tylko jedźmy do takiego, gdzie jest wygodne łóżko…
Harry uśmiechnął się szeroko i z piskiem opon wyjechał z parkingu, jechaliśmy jakieś 10 minut, wjechał do parkingu podziemnego hotelu zaparkował. Wysiedliśmy szybko. Zaczekałam w holu, podczas, gdy poszedł załatwić pokój na jedną noc. Po chwili wrócił do mnie, łapiąc mnie namiętnie w ramionach i zaprowadził do windy. Niestety nie jechaliśmy w niej sami. Towarzyszyło nam małżeństwo, które chyba też po dotarciu do pokoju zrobi ten-teges. Pokój 505… Znów… To chyba jakieś przeznaczenie… Hazz nie mógł wcelować kartą do pokoju w szczelinę, więc wyrwałam mu kartę i zręcznie otworzyłam drzwi.
-Taką cię lubię najbardziej…- wymruczał.
Zamknęłam z kopa drzwi, Harry przycisnął mnie do nich. Całowaliśmy się tak namiętnie, że myślałam, że wybuchnę. Podniósł mnie tak, abym objęła go udami wokół bioder. Jeszcze przed zdjęciem mi koszulki odpiął mi stanik. Uwielbiałam jak mruczy między pocałunkami… Postawił mnie na ziemi, ściągnęłam mu koszulkę i nie odrywając się od niego złapałam za pasek od jego spodni, zręcznie go odpięłam, guzik i zamek tak samo. Moje dłonie zsunęły dżinsy z jego pupy. Przycisnął mnie znów do ściany, przy czym wydawałam z siebie pojedyncze krzyknięcie, co mu się spodobało. Cały czas się całując odpięłam dżinsy swoje i zsunęłam je z pupy. Harry pozbył się mojej koszulki wraz ze stanikiem. Wbiłam mu paznokcie najpierw w klatkę piersiową, a potem w plecy.
-I masz jeszcze moje ulubione stringi…
To prawda, rzeczywiście je miałam. Złapał mnie za żebra i położył na łóżko. Nachylał się nade mną obściskując moją szyję. Byłam pewna, że ślady zostaną… Kontynuowaliśmy czynności przez jeszcze chwilkę, nagle Hazz wstał wyjął ze spodni portfel i poszedł do łazienki. Wyłączyłam telefon i czekałam na niego. Wyszedł z łazienki w całej okazałości nachylił się nade mną i ściągnął mi zębami majtki. Wreszcie, choć po niedługiej przerwie przeszliśmy do czynności miłosnych… Kolejna wspaniała noc… Kolejne niezapomniane przeżycie z mężczyzną mojego życia… z chłopakiem, który potrafi doprowadzić kobietę do… szaleństwa… Po jakichś dwóch godzinach zmęczeni opadliśmy na poduszki, Harry wyrzucił to co trzeba i wrócił do mnie do łóżka. Nasze oddechy były bardzo szybkie, serce kołatało jak szalone, a pożądanie malało… No chyba, że leżysz naga w łóżku z Bogiem. Przysunęłam się do niego, jego dłoń opadła na mój pośladek. Harry zjechał z poduszki w dół mocniej pod kołdrę i muskał moją klatkę piersiową i szyję. Dmuchał delikatnie na moją skórę. Co chwilkę czułam przeszywające mnie dreszcze i gęsią skórkę. Gdy wreszcie wrócił do mnie pocałował moje usta i uśmiechnął się.
-Kocham cię.- szepnął.
-Ja ciebie też.- powiedziałam.
Wtuliłam się w niego i momentalnie zasnęłam.

Lucy
Wracaliśmy z klubu, Zayn źle się czuł, więc nie pił, a Liam musi ograniczyć alkohol z powodu bólu nerki. Dziewczyny były nachlane, zresztą Niall i Lou też. Zadzwoniłam do Grace, ale odezwała się poczta głosowa. Wykręciłam do Hazzy to samo. Co jest…- myślałam. Chłopaki powiedzieli, żeby dała spokój, odezwą się.

Grace
Obudziłam się rano w ramionach mojego Boga, czułam się przeszczęśliwa. Spał mocno, ale to nie przeszkadzało mi w tym, abym mogła go pocałować. Wyciągnęłam się do góry i pocałowałam jego szyję i zagłębienie obojczyka.  Zdjęłam delikatnie jego dłoń z moich bioder, trzymał mnie tak kurczowo, jakby nie chciał puścić. Wreszcie udało  mi się. Wstałam z łóżka, powędrowałam do łazienki trzymając w dłoniach bieliznę. Napuściłam wodę do wielkiej wanny, zwykle nie robię tego w hotelach, ale tu skusiłam się, bo jej ogromna wielkość rozłożyła mnie na łopatki. Obok stał płyn do wytworzenia piany. Pachniał ślicznie więc wlałam trochę. Zapach roznosił się po całej łazience. Gdy wanna nalała się do połowy weszłam do niej i czekałam, aż się zapełni. Gorąca woda rozluźniła jeszcze bardziej moje ciało. Zmoczyłam włosy. Leżałam tak przez 10 minut. Nagle drzwi łazienki się otworzyły, a do łazienki wszedł Hazz (miał na sobie spodnie). Stanął jak wryty…
-Mogę do ciebie dołączyć kotku?- spytał mnie nieśmiało.
-Po co się pytasz… Chodź…- zniknął szybko z łazienki i wrócił z telefonem.
-Co chcesz zrobić?
-Zdjęcie…
-No nie…
-Proszę…
Spojrzałam na niego po czym on uśmiechnął się szeroko.
-Ok.
-Ale zrób ładną pozę…
-Wymagania…- powiedziałam do siebie.
Pstryk.
-Dziękuję…
Odniósł telefon i wrócił do mnie. Zrzucił spodnie i bokserki i wszedł do wody. Przysunęłam się do niego oplotłam go nogami wokół pasa, a jego nogi pozostały wyprostowane. Moja ręka pokryta pianą przejechała po jego ramieniu aż do obojczyka i szyi. Przeszła na kark, a druga wykonała tę samą czynność. Jego ręce przeniosły się z pleców na biodra i pośladki, przysunęłam się jeszcze bardziej. Dotknął moje czoło swoim, nasze nosy się stykały, splotłam dłonie na karku i pocałowałam jego policzek, potem drugi, aż wreszcie dotknęłam ustami jego pełnych malinowych warg. Musnęłam je delikatnie, ale to Harry pogłębił pocałunek. Jego usta były moim uzależnieniem, gdy tylko je widziałam miałam ochotę je pocałować. Harry pocałował moją szyję i odchylałam się lekko do tyłu pod wpływem jego pocałunków. Moje dłonie wplątały się w jego gęste włosy. Gdy wróciłam do prostej pozycji pocałował moje czoło. Położyłam mu głowę na obojczyku.
Kocham Cię…- wyszeptał.
Podniosłam głowę i spojrzałam na niego. Pocałowałam go jeszcze raz uśmiechając się przy tym. Nagle Harry wstał z wody, owinął się ręcznikiem i poszedł do sypialni. Za chwilkę wrócił z całą kosmetyczką. Spojrzałam na niego zdziwiona. Uśmiechnął się do mnie.
-Zaplanowałem wczorajszy wieczór…
-O ty…
-Wiedziałem, że mi się nie oprzesz…
Cmoknął mnie w czoło i wszedł z powrotem do wanny.
-Skąd ty masz te rzeczy?
-Poszedłem do samochodu, mam nawet rzeczy dla ciebie na przebranie…
-Żartujesz…
-Nie…
Uśmiechnęłam się szeroko.
-Jesteś wspaniały.
-Daj spokój.
Harry umył mi głowę, a potem ja jemu. Zrobiłam mu brodę z piany. Potem spłukałam mu głowę i on mi. Umyliśmy się. Wyszłam pierwsza, owinęłam się ręcznikiem i poszłam do sypialni, gdzie leżała mała torba podróżnicza. Wyjęłam czystą czarną koszulkę, a dżinsy postanowiłam założyć, te co poprzednio. Obok czystej koszulki Hazzy leżała mała różowa torba z napisem VS. Czy ja dobrze sądzę… Przygryzłam wargę z ciekawości i otworzyłam ją. Szczęka mi opadła… Różowe stringi, na miarę tak skąpych jakie mu kupiłam na urodziny… Pamiętacie te złote… Do tego koronkowy różowy, koronkowy stanik.
-Założysz?
Obejrzałam się do tyłu i kiwnęłam głową.
-A nie ubierzesz się i pokażesz mi, jak wyglądasz?
Uniosłam brew.
-Chciałbyś?
-Jeszcze się pytasz…- uśmiechnął się szeroko.
Poszłam do łazienki, założyłam stanik, który był idealnie dopasowany, to samo stringi. Spojrzałam się w dużym lustrze. Nie żebym wyglądała źle, ale majtki były zdecydowanie zbyt skąpe… Wyszłam z łazienki, Harry wyciągał rzeczy z torby i zerknął na mnie, wrócił wzrokiem na torbę, a potem spojrzał się na mnie niedowierzając.
-Grace…- wyszeptał.
-Słucham…
-Jaka ty jesteś piękna…
Uśmiechnęłam się. Styles podszedł do mnie i ujął moją twarz w dłonie zaczęliśmy się całować. Nie wiem, jak ja wyjadę bez niego… Będę za nim tęsknić… Nie wytrzymam... Zbyt bardzo mnie pociąga i kocha... Zbyt bardzo ja go kocham... Czemu on nie może pojechać ze mną...
Oderwaliśmy się od siebie.
-Musimy wracać do Sydney.- powiedziałam.
-Zjemy śniadanie i pojedziemy.
Harry zadzwonił do obsługi i zamówił nam śniadanie.
 Ubrałam się i lekko umalowałam. Zawsze mam w torebce jakieś kosmetyki. Moje włosy były mokre, ale, że Harry przewidział taką sytuację, że się prześpimy pożyczył suszarkę od siostry. On miał wszystko zaplanowane… Zaczęłam suszyć włosy, a w międzyczasie przyszło śniadanie. Usiedliśmy na balkonie i zajadaliśmy naleśniki z czekoladą i owocami. Wypiliśmy kawę i zaczęliśmy się zbierać. Harry narzucił czystą koszulę w niebieską kratkę i założył bandankę. Nie zakryła mu całej grzywki, więc pomogłam mu ją założyć. Harry zarzucił torbę z przygotowanymi akcesoriami sobie na ramię, ja zamknęłam torebkę i wyszliśmy z pokoju. Harry poszedł zapłacić za nocleg, a ja poczekałam na niego w holu. Potem zeszliśmy na parking podziemny, tam wsiedliśmy do samochodu i ruszyliśmy do Sydney.
-Czyli prosto z Sydney lecisz do LA?

-Tak… A ty do Londynu?
-Yhym. Mam kilka spraw do załatwienia w mangamencie. A kiedy przyjedziesz do Londynu?
-Planowałam za dwa tygodnie, ale co z tego wyjdzie, to nie wiem.
-Dopiero za dwa tygodnie?- zapytał lekko podłamany.
-Niestety. Próby zajmują mi dużo czasu, w planie jest jeszcze udział na jakiejś gali, czy coś…
-Szkoda… Będę tęsknił za tobą…
Zatrzymaliśmy się na światłach.
-Ja też będę tęskniła…
Uśmiechnęliśmy się do siebie i jechaliśmy dalej.
-Ja nie wiem, czy Paul zaplanował coś dla nas… Pewnie ze dwa, trzy wywiady. Wypoczęliśmy z chłopakami…
-Będziecie mogli wrócić do takiego samego toku pracy…
-Tak…
Otworzyłam torebkę i włączyłam telefon. Miałam 7 nieodebranych od Lucy, w tym momencie pojawiło mi się jej zdjęcie na ekranie, co oznaczało, że dzwoni.
-Lucy dzwoni, co mam jej powiedzieć?
-Um… Powiedz jej, że ja się zatrułem McDonaldem co go jedliśmy, strasznie rozbolał mnie brzuch i nie mogłem prowadzić, a ty nie wzięłaś żadnych dokumentów.
-Ok.
Przesunęłam palce po ekranie.
-Halo?
-No nareszcie, gdzie ty się podziewasz Grace, czemu nie wróciłaś do nas, martwiłam się i o ciebie i o Hazzę…
-Widzisz wyniknęła taka bardzo niespodziewana sytuacja…
-Jaka sytuacja?
-Jadąc na koncert wjechaliśmy po Maka i Harry zatruł się hamburgerem. Już pod koniec koncertu bolał go brzuch. Chciał prowadzić, ale mu nie pozwoliłam, bo zwijał się z bólu. A ja nie miałam ani dowodu osobistego, ani prawa jazdy ze sobą…
-Och… A jak się czuję Harry?
Podstawiłam mu telefon do ucha, wziął go z mojej ręki i rozmawiał z kuzynką.
-Jest już ok., Grace kupiła mi w aptece jakieś tabletki i późną nocą przestał mnie boleć brzuch.
-No to dobrze, wracacie już?
-Tak, została nam jeszcze godzina drogi.
-Ok… Harry przekaż Grace, że będziemy z dziewczynami na plaży. Jutro wyjeżdżamy…
-Dobrze, przekażę, a wiesz co chłopaki robią?
-Są w waszym domu leczą kaca, Liam’a boli nerka i leży przez cały czas, a Zayn siedział na tarasie, jak wychodziłyśmy od was.
-Ok., dziękuję.
-Do zobaczenia.
-Na razie.
Harry oddał mi telefon.
-Dziewczyny będą na plaży.
-Ok., przebiorę się w apartamencie, dobrze, że mam drugie klucze.
Droga przeminęła nam bardzo szybko i przyjemnie. Dojechaliśmy w jakieś 40 minut, bo nie było korków przy wjeździe do miasta. Harry zawiózł mnie pod budynek, gdzie mieszkamy do jutra z dziewczynami.
-Dziękuję ci za ten koncert, za wspaniały czas i za tę noc…
Pocałowałam go w policzek i szepnęłam do ucha: I jeszcze, za to, że wszystko zaplanowałeś… Pocałowałam jego ucho i wyszłam z samochodu. Pomachałam mu i wjechałam windą na piętro apartamentu. Weszłam do środka i poszłam się przebrać w strój. Nałożyłam na siebie strój i wyjęłam kapelusz z walizki. Wyjęłam rzeczy z torebki, wyrzuciłam je na łóżko i spakowałam ją na nowo. Napisałam El, że już jadę do nich. Biedne dziewczyny musiały iść z buta, bo przez przypadek wzięłam dowód rejestracyjny wypożyczonego samochodu. Narzuciłam na siebie długą kwiecistą spódnicę i czarny crop top. Zaparkowałam na parkingu pod plażą i weszłam na nią. Znalazłam dziewczyny, które leżały w tym samym miejscu co zawsze. Położyłam się koło nich. Opowiedziałam im wszystko od początku do końca i dały mi spokój. Wygrzewałam się na plaży i Eleanor zrobiła mi dwa zdjęcia moim telefonem, które potem połączyłam ze sobą i wstawiłam na Instagrama oznaczając dziewczyny, dopisałam jeszcze:  
Last Day on Sydney’s Beach… :(
Po serii opalania się poszłyśmy do wody, gdzie chlapałyśmy się jak małe dzieci. Dzień na plaży upłynął bardzo spokojnie, wróciłyśmy do apartamentu ok. 19:00. Zamówiłyśmy sobie pizzę i zamierzałyśmy oglądać filmy. Siedziałyśmy umyte od piasku w pidżamach w salonie, zajadałyśmy się kupionymi przekąskami i pizzą, popijałyśmy napojami. Nie chciało mi się pić drinków, dlatego upijałam się pepsi. Ok. 2 wyłączyłyśmy telewizor, po oglądnięciu trzeciego już filmu. Poszłyśmy spać. Samolot mamy jutro o 13:30 i ja i dziewczyny. Tak się złożyło, że wylecimy o tej samej porze.
Gdy rano obudził mnie telefon była 9:00. Wstałam i zaczęłam robić dziewczynom śniadanie. Te słysząc, że chodzę po apartamencie wstały i zaczęły się pakować. Lily z racji tego, że miała porządek w walizce to zajęło jej to 10 minut, zaczęła sprzątać porozrzucane chipsy z podłogi. Myła naczynia. Ja nałożyłam jajecznicę na talerze, podpiekłam bagietkę i podałam ją do śniadania. El zrobiła kawę. Usiadłyśmy na tarasie i spokojnie wszystko zjadłyśmy. Z właścicielem apartamentu byłyśmy umówione na 12:30. W międzyczasie, gdy się spakowałam pojechałam wynajętym samochodem, tam skąd go wynajęłam, zapłaciłam za niego. Wypłaciłam pieniądze z bankomatu i wróciłam taksówką do apartamentu. Czas leciał nieubłaganie. Przebrałam się w zwykły czarny top, czarne spodnie i nałożyłam na głowę czapkę z daszkiem. Właściciel apartamentu dostał pieniądze od naszej czwórki za wynajęcie i wyszłyśmy z apartamentu z walizkami do taksówki, która czekała na nas. Poszłam jeszcze sprawdzić, czy wszystko wzięłyśmy. Uśmiechnęłam się na myśl o tym wspaniałym czasie, jaki spędziłam z przyjaciółkami i nie tylko. Zjechałam na dół i usiadłam obok Eleanor.
-Dziękuję wam za ten wyjazd…
Zrobiłyśmy grupowy uścisk.
-Tak bardzo chciałabym lecieć z wami samolotem.- zrobiłam smutną minkę.
-Daj spokój… Wracasz do pracy, a my do studiów…- powiedziała Lily.
El zapłaciła za taksówkę i kierowca pomógł nam wyjąć walizki. Nie obyło się bez zdjęć natrętnych paparazzi. Założyłam okulary przeciwsłoneczne. Głos z głośników kazał nam oddać bagaże. Udałyśmy się do różnych odpraw. Pożegnałam się z dziewczynami i weszłam do tunelu prowadzącego do mojego samolotu. Wsiadłam do niego i zajęłam miejsce. Niedługo potem samolot ruszył. Przede mną było 20 godzin lotu…

(…)
-Grace! Grace! Popatrz się!
-Grace! Co robiłaś z Harrym? Justin nie jest zazdrosny?
-Grace! Co teraz? Wrócisz do Harry’ego? Mamy wasze zdjęcia!
Takie wykrzykiwania słyszałam, gdy przechodziłam przez bramki. Ochrona wzięła mi walizkę, więc nie musiałam jej targać. Przed lotniskiem czekał na mnie samochód. Ochrona włożyła walizkę do bagażnika, a ja usadowiłam się na miejscu z tyłu. Ściągnęłam czapkę poprawiając włosy. Włożyłam słuchawki do torebki oraz apaszkę składając ją. Znów byłam w LA. Znów wracam do tańca i znów wracam do Justina… Jest moim przyjacielem, ale to panem mojego serca jest Harry. Uśmiechnęłam się na myśl o nim. Nie jechałam długo samochodem. Wkrótce zaparkowaliśmy pod domem Justina. Bieber wyszedł mi na spotkanie. Uściskał mnie mocno i że paparazzi byli niedaleko musnął mnie w kącik ust. Wyjął walizkę, podziękował kierowcy i weszliśmy do domu.
-Zmęczona po podróży?
-Troszkę…
-Ale się opaliłaś…- uśmiechnął się.
-Słońce Australii robi swoje…
-Może jesteś głodna?
-Nie, aż tak bardzo…
-A jednak zrobię ci coś.
-To ty umiesz gotować?- zapytałam z udawanym zaskoczeniem.
-Mama mnie poduczyła…
-Dała radę?
-Grace!
Posłałam mu buziaczka.
Justin przygotował prostą zapiekankę.
-Jak Scooter?- spytałam.
-Był zły na ciebie, ale ja nie jestem i trochę mu powiedziałem.
-Dlaczego był zły?
-Że pojechałaś sama z Harrym na koncert, że byliście na jachcie i piliście wino itd.
Opuściłam głowę.
-Ja na ciebie zły nie jestem, nie byłem i nie będę, jeżeli będziesz się z nim spotykać.
-Dzięki. Widzisz, ja… dobrze się z nim rozumiem.
-Domyślam się.- powiedział Justin uśmiechając się.- Byliście w końcu ze sobą trochę.
-Na koncert pojechaliśmy, bo obydwoje lubimy Kodaline.
-W pełni cię rozumiem i nie mam żadnych pretensji. Mówię ci, co Scooter mówił.
-Dużo było zdjęć?
-Bardzo dużo. Masa z plaży. Z jachtu też całkiem pokaźna ilość.
-Jak ja nienawidzę tych paparazzi.
-Nie tylko ty.
-A jak spędziłeś czas?
-No… No… Ja… Tego… No… Wywiady… Czasem jakieś imprezy… i… i tyle…
-Się nagadałeś…
-No wiem…
-A mieliście jakieś próby?
-Żadnych…
-Ale jutro jest?
-Charity ci nie pisała?
-Nie…
-Masz próbę z agencji, musicie zrobić jakiś filmik, czy coś.
-Aha…
Byłam zmęczona. Justin zaniósł mi na górę walizkę rozpakowałam ją, a rzeczy włożyłam do pralki. Wzięłam prysznic, ubrałam się w dresy i poszłam spać. Obudziłam się koło 22, włożyłam rzeczy do suszarki i kolejną serię do pralki. Zeszłam na dół, by się napić. Alfredo, Ryan i Chris siedzieli na kanapie i gadali.
-Zamierzasz jej powiedzieć?- spytał Justina Alfredo.
-Jeszcze miesiąc… Oby Scooter czegoś nie wymyślił…
 
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

CZYTASZ=KOMENTUJESZ

 Na początku muszę was przeprosić, że nie dodałam wczoraj. Mam nadzieję, że się wam podoba :) Komentujcie dla mnie. Poza tym mam ważne ogłoszenie: Mianowicie w poniedziałek tj. 28 lipca wyjeżdżam. Wracam 12 sierpnia. Nie będę miała internetu, więc nie będę mogła dodać rozdziałów. Gdy tylko wrócę wstawię :))) Nie bądźcie na mnie złe. Kocham was!



 

piątek, 18 lipca 2014

Rozdział 52.

CZYTASZ=KOMENTUJESZ


Zaparkowałam pod willą chłopaków, oczywiście, nie obyło się bez zdjęć porąbanych fotografów. Wykrzykiwali moje imię i dziewczyn, w szczególności Eleanor. Weszłyśmy bez pukania, a potem przeprosiłam za to Nialla, który wyszedł z kuchni i stanął jak wryty gdy nas zobaczył. Wytłumaczyłam, a chłopak zaśmiał się i powiedział, że przecież nic się nie stało. Harry zbiegł na dół zapinał pasek w spodniach i gdy nas ujrzał uśmiechnął się szeroko, nie wiem, czy uśmiechnął się konkretnie do Lily, czy Eleanor, czy nawet do Lucy. Podniosłam okulary z oczu i uśmiechnęłam się. Przywitał się z Lily, Lucy i El, a na końcu ze mną, dziewczyny poszły do salonu. Staliśmy w holu i namiętnie się całowaliśmy, dobrze, że zrezygnowałam z malowania ust na czerwono.
-Coś się stało?- spytał zatroskany zakładając kosmyk moich wyprostowanych włosów za ucho.
-Nie, nic…
-A paparazzi na zewnątrz?
Spojrzałam mu w oczy i dotknęłam jego policzka dłonią.
-Zdążyłam się przyzwyczaić do tego.
Uśmiechnęłam się.
-Na pewno? A nie obrażali cię?
-Nie, nie obrażali…
-Nie okłamujesz mnie?
-No nie…- uśmiechnęłam się.
Harry przytulił mnie mocno, co mnie bardzo zaskoczyło. Lucy zaglądnęła do holu.
-Jeszcze się witacie?- zapytała z uśmiechem.
-Rozmawiamy…- powiedziałam.
-Ahaaaa…- Lucy uśmiechnęła się.- Jakbyście skończyli „rozmawiać”, to jesteśmy na tarasie.
-Ok.
Harry zaśmiał się i odkleił się ode mnie.
-Ślicznie dziś wyglądasz…- powiedział po chwili.
-Przestań już mi słodzić, mówiłeś to dziś…
-Nie mogę się nadziwić, że tak piękna kobieta może istnieć na świecie.- ujął moją twarz w dłonie i pogłaskał mnie po policzku.
Wpatrywał się we mnie jak w obrazek, a ja czułam, że moje policzki coraz bardziej mnie pieką. Mrugnęłam oczami, które zaczęły mnie piec od wpatrywania się w te oszałamiająco piękne oczy.
Musnął moje usta.
-Może chodźmy na taras…- zaproponował.
Kiwnęłam głową.
Przeszliśmy przez hol do końca, korytarza, koło kuchni, aż do salonu, gdzie były drzwi balkonowe na taras.
-Gdzie wy byliście?- spytał Niall kładąc udka z kurczaka na ruszt.
-Rozmawialiśmy…- powiedzieliśmy idealnie równo.
Wszyscy spojrzeli się na nas i uśmiechnęli się szeroko. Usiadłam koło Louisa, który spojrzał na mnie. Liam włączył muzykę i Zayn zaczął temat rozmowy. Ja usiadłam na ławce, z której widziałam cały ocean. Zaczęłam myśleć o tym co się stało podczas całego tego wyjazdu, pomijając fantastycznie spędzony czas z przyjaciółkami. Chodziło mi o Harry’ego. Znów się przespaliśmy… Nie żebym czuła się z tym źle, bo czuję się fantastycznie… ale… tak sobie myślę, co by się stało, gdybyśmy do siebie wrócili… czy wszystko byłoby jak kiedyś? Czy zapomnielibyśmy o tym co nas złego spotkało i zaczęli wszystko od nowa? Wiem, że na pewno byłabym z nim szczęśliwa. Ale teraz jestem z Justinem… „Chodzę” z nim do przyszłego miesiąca, ale boję się, że Scooter będzie chciał przedłużyć kontrakt… Wtedy będę musiała odmówić. Tylko co pomyśli Justin, a jeśli będzie mu przykro, że go zostawię i wrócę do Londynu (bo jak kończę ze związkiem, kończę z tańcem, moja przygoda z nim musi się zakończyć). 
Odwróciłam głowę, bo Lucy szturchnęła mnie w ramię.
-Tak?
-Będziesz chętna jeść sałatkę z krabem?- spytała mnie przyjaciółka obserwując mnie badawczo.
-Tak, jasne…
-Ok.
Lucy wstała z fotela.
-Ja ci pomogę…- zaoferowałam.
-No to chodź.
Weszłyśmy do kuchni chłopaków.
-Jesteś jakaś nieswoja…- zaczęła moja przyjaciółka wyciągając deskę do krojenia z szafki.
-Tak?- spytałam z uśmiechem.
-Harry ci coś powiedział, jak rozmawialiście?
-Nie…
-Na pewno?
-Tak, Lucy.
Wyjęłam drugą deskę i zaczęłam kroić warzywa, a moja przyjaciółka wzięła się za kraba.
-Co u Tylera?
-Nudzi mu się beze mnie…
-Bardzo ciekawe…- zaśmiałam się i dostałam kuksańca od Lucy.
Po chwili ciszy zaczęłam temat ślubu, a gdy spytałam o suknię moja przyjaciółka poleciała po telefon. Przewijała zdjęcia w dół, aż znalazła.
-Moja faworytka…- powiedziała.
Pokazała mi zdjęcie zwiewnej sukienki z odkrytymi plecami bez ramiączek.
-Piękna…- szepnęłam z zachwytem. Spojrzałam na moją przyjaciółkę, a ona spojrzała na mnie.
-Nie mogę uwierzyć, że będziesz brała ślub niedługo…- powiedziałam przytulając ją.
-Ja po części też.- dodała Lucy obejmując mnie mocno.
Chyba się wzruszyłam, ona też.
-Moja przyjaciółka będzie miała męża…- mówiłam.
Zayn wszedł do kuchni.
-A wam co się stało?- zapytał.
Zaraz do kuchni wparował Niall. Zaraz za nim Zayn.
-Co się stało?- spytał.
-Oj nic chłopaki…- machnęłam ręką szybko ocierając oczy, Lucy zrobiła tak samo i zabrałyśmy się do pracy.
-Ale na pewno?- spytał mulat.
-No tak…- dodała Lucy.
Chłopcy patrzeli na nas przez jeszcze jakieś minutę i poszli. Dokończyłyśmy robienie sałatki. Rozmawiałyśmy o terminie ślubu, Lucy i Tyler ustalili go na pierwszego sierpnia. Zaczęłam się martwić, że nie mam jeszcze sukni. Lucy pocieszyła mnie, że ona też jeszcze nie ma. Ale dodała, że mają wybrane miejsce na ślub, ma być to dworek na południu Londynu. Jakaś godzina drogi od centrum. Powiedziała, że będzie zaproszonych około 70 osób, nie chcą wyprawiać hucznego weseliska, tylko takie na którym każdy będzie się bawił świetnie nie martwiąc się brakiem miejsca do tańca.
-Mogłabyś przyjechać do mnie do LA, poszukałybyśmy sukienki i jednocześnie bym ci w tym pomogła…
-Choćbym chciała to nie mogę… Muszę wracać na zajęcia… Jak wrócę mam egzaminy.
-No to jak ja przyjadę do Londynu, to razem z Gemmą pójdziemy na zakupy… Bo ona też ma problem, jak my dwie.
-Świetnie.
Chłopaki zawołali nas na kurczaki. Wniosłyśmy miskę z sałatką na stół. Wszyscy stanęli przy grillu, prócz mnie i Hazzy, bo rozkładaliśmy talerze.
-Dlaczego płakałaś?- spytał mnie.
-Nie płakałam…
-Jesteś rozmazana, Grace, coś się stało?
-Nic, Harry.- uśmiechnęłam się do niego.
-Nie okłamujesz mnie?
-Nie…
Usiadłam na fotelu.
-Przynieść ci kurczaka?- spytał mnie.
-Nie, sama pójdę…- po czym Harry wziął mój talerz i nałożył mi dwa skrzydełka, dosypał jakiejś przyprawy. Na fotelu po mojej prawej usiadł Niall, a po lewej usiadła Lily.
-Umm…- zaczęłam.- Lily zamień się miejscem…- spojrzałam na dziewczynę, która uśmiechnęła się szeroko, Niall także pokazał ząbki. Po zmianie miejsca usiadłam koło Eleanor. Wszyscy o czymś rozmawiali, panował lekki gwar, co chwilkę ktoś wybuchał śmiechem. Po zjedzeniu posiłku Niall rzucił na ruszt kiełbaski. Musiałam mu zrobić zdjęcie. Wstawiłam je na instagrama z podpisem: BBQboy @niallhoran.

Liam puścił muzykę, a kolejne godziny przemijały we wcinaniu nowych grillowanych dań oraz rozmawianiu ze sobą. Chłopcy około dwudziestej zaczęli podawać drinki, ale jakoś nie miałam ochoty, poza tym jakby co miałam prowadzić. Lucy leciała grubo i wkrótce była pijana i zasnęła na kanapie w salonie. El i Lily piły spokojnie, chłopcy też byli lekko wcięci. Gdy nadeszła dwudziesta druga Lily zaproponowała, żebyśmy już szły. Wszystkie byłyśmy zmęczone, a Lucy… Ech… Bez komentarza. Postanowiłyśmy, że za godzinę się zwiniemy. Muzykę ściszyliśmy i siedzieliśmy na tarasie. Harry patrzył coś na telefonie uśmiechnął się szeroko, coś go bardzo ucieszyło.
-Co jest?- spytałam go.
-A nic, taki jeden zespół ma jutro koncert w Canberze…
-Jaki?
-Nie znasz, jest nowy…- powiedział.
-The 1975 też nie jest sławne aż tak bardzo…- powiedziałam uśmiechając się.
Hazz uśmiechnął się szeroko.
-Kodaline…- oznajmił.
Spojrzałam na niego.
-Moją ulubioną piosenką jest High Hopes…- odrzekłam poprawiając się na fotelu.
Spojrzał na mnie jakby niedowierzał.
-Wy to jednak macie dużo wspólnego ze sobą…-  powiedział Louis.
El dała mu kuksańca.
-Jutro jest ten koncert?- spytałam.
-Yhym.
-Może wybralibyśmy się wszyscy…- zaproponowałam.
-Nie znam tego zespołu…- powiedziała Lily, a El jej przytaknęła.
-Jedźcie sami…- dodała Lily kładąc głowę na ramieniu Nialla (siedzieli na dwuosobowej kanapie).
-Sami?- spytałam.
-Nikt nie zna tego zespołu prócz was, jak ich lubicie to jedźcie.- dodał Liam.
-Jedziemy?- spytał Harry.
-Jedziemy…- odpowiedziałam uśmiechając się szeroko.
Kolejna nadeszła bardzo szybko, zebrałyśmy się, a Lucy budziłam jakieś 20 minut. Na szczęście przed domem chłopaków nie było żadnych fotografów. Wpakowałyśmy blondynkę do samochodu i ruszyłam.
Dojechałyśmy do apartamentu, wypakowałyśmy Lucy i wjechałyśmy windą na nasze piętro. Od razu położyłyśmy ją spać, same po kolei zajęłyśmy łazienkę i położyłyśmy się.
Rano obudził mnie dzwonek do drzwi, dzwonił długo. Usłyszałam głos Eleanor.
-No niech ktoś otworzy…- powiedziała.
-No właśnie…- Lucy.
Znów zadzwonił. Zerwałam się z łóżka poprawiając spodenki, w których spałam.
-Żadnej się nie chce dupy ruszyć…- powiedziałam.

Otworzyłam drzwi.
-Dzień dobry poczta kwiatowa. Do Pani Lily Caldridge.– mężczyzna przeczytał nazwisko i spojrzał na mnie.- Czy to pani?
-Moja przyjaciółka.
-Proszę pokwitować…- wskazał miejsce, gdzie mam się podpisać.
Wzięłam wielki bukiet róż i zamknęłam drzwi. Przeszłam korytarzem i zapukałam do sypialni Lily.
-Lily dostałaś coś…- powiedziałam cicho.
-Co?- spytała głosem przytłoczonym przez poduszkę.
-Kwiaty.
Podniosła głowę z poduszki i spojrzała na mnie. Poprawiła się na łóżku i przetarła oczy.
-Jaki śliczny bukiet…- uśmiechnęła się.
Podałam jej go.
Eleanor weszła do pokoju. Lily wzięła karteczkę, która była w bukiecie i przeczytała:
Dla mojej najpiękniejszej. N.
-Jeju… Jaki on jest kochany…- powiedziała Lily wąchając róże.
Eleanor zrobiła jej zdjęcie i wysłała Niall’owi. Zostawiłyśmy Lily w samą. Poszłam robić śniadanie. Zrobiłam gofry z owocami, skruszyłam gorzką czekoladą, roztopiłam ją i polałam nią gofry. Do tego zrobiłam karmelowe latte dla każdej.
Kończąc przyrządzanie posiłku i oblizując przy okazji palce pobiegłam do pokoju, bo słyszałam dzwonek mojego telefonu. Spojrzałam na ekran, na którym pojawiło się nasze zdjęcie z Paryża. Uśmiechnęłam się szeroko widząc je. Przesunęłam szybko czystym palcem po ekranie odbierając.
-Haaalo?- zapytałam przeciągle.
-Hej Gracie…
-Cześć Harry…
-Na którą się umawiamy na koncert?
-To zależy od tego o której się zaczyna?
Przytrzymywałam ramieniem telefon przy uchu. Wróciłam do kuchni i kończyłam polewanie gofrów czekoladą.
-Koncert zaczyna się o 19:00, a do Canberry jedzie się ze dwie godziny, więc może gdzieś koło 15:30… Co ty na to?
-Świetnie.- uśmiechnęłam się.
-Już nie mogę się doczekać…- powiedzieliśmy jednocześnie.
Wybuchnęłam śmiechem przez co telefon wpadł mi do garnka z czekoladą. Przeklnęłam głośno i szybko go wyjęłam. Powiedziałam do telefonu, że zaraz oddzwonię. Umyłam ręce w zlewie wytarłam je szybko i zaczęłam wycierać telefon szmatką. Ekran zgasł i mój kochany I-Phone nie chciał się włączyć. Otworzyłam klapkę i wytarłam pozostałości czekolady, wyjęłam baterię i choć czekolada tam nie dotarła przetarłam miejsce. Zamknęłam klapkę telefonu wkładając wcześniej baterię. Znów próbowałam włączyć… Nic z tego. Załamałam się. Miałam tam tyle zdjęć, pamiątek… Wyłączyłam gaz i usiadłam na podłodze. Wszystkie zdjęcia z Paryża, wszystkie filmiki z prób tanecznych… Wszystko. Rozpłakałam się i usiłowałam włączyć telefon. Eleanor weszła do kuchni i przestraszyła widząc mnie płaczącą.
-Co się stało?- spytała przerażona.
-Telefon mi wpadł do garnka i nie chce się włączyć.
El odetchnęła.
-Myślałam, że coś gorszego.
-To jest straszne! Miałam tam tyle zdjęć, filmików, pamiątek…
-Pojedź do Apple Store i tam ci powinni odzyskać zdjęcia. Ale telefon… Już po nim…
-Tak myślisz? Prześlą?
-Jasne…
Otarłam łzy i postanowiłam pojechać po zjedzeniu śniadania. Ubrałam się [LINK]  i lekko umalowałam. Związałam włosy w niechlujnego koka i wyszłam z apartamentu. Zjechałam windą na dół, wyszłam na parking i wsiadłam do samochodu. Pojechałam do centrum handlowego i od razu poszłam do Apple Store. Podeszłam do biura obsługi klienta. Powiedziałam pracownikowi jak sprawa wygląda, mężczyzna powiedział, że zajmie mu to około godziny, więc póki miałam czas na wybranie telefonu. Długo nie myślałam, wzięłam ten sam model co poprzednio. Zakupiłam go i od razu dałam mężczyźnie, żeby przesłał wszystko z tamtego telefonu na ten. Mogłam jeszcze pochodzić po sklepach.  Kupiłam sobie bluzkę o kolorze biało-żółtym i nowe boyfriendy. Zdążyłam kupić sobie jeszcze zieloną herbatę w Starbucksie. Wróciłam do Apple Store. Nowy telefon był już napakowany tym wszystkim, czym był napakowany poprzedni. Byłam przeszczęśliwa. Nałożyłam etui pokryte diamencikami i wróciłam na parking. Wsiadłam do samochodu i pojechałam do apartamentu. Dziewczyny obgadywały co robić wieczorem. Wtem zadzwonił Niall by zaproponować im imprezę. Przystały na to. Spojrzałam na zegarek była już 14:50. Przeraziłam się. Wzięłam szybki prysznic, wyprostowałam włosy, ubrałam zakupione dziś rzeczy, ubrałam sandałki na wysokim obcasie, spakowałam kilka rzeczy do torebki. Pomalowałam się i nałożyłam na nos okulary. Wyszłam z łazienki.
-Jak wyglądam?- spytałam dziewczyny, które szykowały się do oglądnięcia jakiegoś filmu.
Spojrzały na mnie, potem na ekran, a potem znów na mnie.
-Ty jedziesz na koncert?- spytała Lucy z szerokim uśmiechem.
-No tak…
-Weź pod uwagę, że z Harrym…- dodała Eleanor.
Wzięłam poduszkę  z fotela i rzuciłam nią w dziewczynę.
-Dobra… Już…
-Fajnie wyglądasz…- dodała Lucy.
-No i świetnie… I nie ubrałam się tak dla niego, tylko dla siebie…- powiedziałam.
-Ty wiesz swoje, my swoje.
Machnęłam na nie ręką, ale przed wyjściem krzyknęłam: Dziś Lucy za was odpowiada.
Zamknęłam drzwi i zjechałam na dół windą. Stanęłam przed wejściem i czekałam na przyjazd Hazzy. Miał być za 5 minut. Spojrzałam się w szybę drzwi i wyjęłam moją ulubioną brzoskwiniową szminkę. Zaczęłam malować usta. Poprawiałam i poprawiałam, a chwileczkę później usłyszałam za sobą.
-Już i tak wyglądasz przepięknie…
Odwróciłam się i uśmiechnęłam do niego. Miał nałożoną czarną koszulkę, rurki i sztyblety, które zauważyłam dopiero, gdy wsiadłam. Daliśmy sobie buziaczka w policzek. Harry ruszył. Zdziwił mnie fakt, że kierownica w tym samochodzie jest tak jak w Wlk. Brytanii, ale przypomniało mi się, że Hazzie wygodniej się tak jeździ.
-Miałaś oddzwonić…- powiedział po chwili.
-Tak, ale miałam małe kłopoty techniczne.
Ruszył.
-Jakie?
-Telefon wpadł mi do garnka z czekoladą i się zepsuł. Musiałam jechać do Apple Store kupić nowy.
-Czemu miałaś czekoladę w garnku?
-Robiłam śniadanie…
-Zgaduję, że gofry…
-Tak…
-Zawsze polewasz gofry czekoladą…- Harry uśmiechnął się szeroko.
Spojrzałam się na niego.
-Teraz już ograniczam spożywanie słodkich śniadań…
-A to dlaczego?
-Muszę dbać o linię…
-O Jezu…- jęknął.
-Co?
-Masz śliczną figurę przecież…
-Tak, tylko przez 1,5 tygodnia przytyłam…- zatrzymałam się.- Nie powiem ci ile.
-Nie muszę wiedzieć, żeby ci powiedzieć, że jesteś bardzo szczupła. Ja to dopiero przytyłem…
-No widziałam…- przygryzłam dolną wargę.
-EJ!
-Takie boczki… mmmmm… bardzo Harruś przytył…
-GRACE!!!
Wybuchnęłam śmiechem.
-I tak mnie kochasz…- powiedziałam.
Pokręcił głową ze zrezygnowaniem.
Zapadła krótka cisza, a w międzyczasie odezwał się mój brzuch.
Obydwoje wybuchnęliśmy śmiechem. Harry zjechał do McDrive’a.  Zamówił mi dwa cheeseburgery i duże frytki, a sobie chickenburgera i małe frytki.
-Chcesz coś do picia?
-Tak, kubek Pepsi.
Podjechaliśmy do drugiego okienka, tam wydano nam jedzenie, Harry zapłacił, a ja wyjęłam portfel z torebki. Harry spojrzał na mnie krzywo.
-Weź go schowaj…
-Ale…
-Schowaj.
Posłusznie schowałam do torebki z powrotem.
-Grace, spędzasz dziś ze mną dzień, więc czuj się całkowicie odciążona od płacenia za cokolwiek.
-Ale…
-Grace…
-Oj no dobra…- skrzyżowałam ręce na klatce piersiowej.
Jechaliśmy dalej.
-Gdzie wracasz po wakacjach?- spytał.
-Do LA. Muszę wrócić do formy, znów zacząć treningi.
-A co z trasą Justina?
-Mój kontrakt na nią niedługo się kończy i tak szczerze, nie wiem, czy nie zrezygnuję…
Harry spojrzał na mnie.
-Dlaczego?
-Coraz bardziej myślę o powrocie na studia…
-Naprawdę?- Harry się uśmiechnął.
-Yhym. Chciałabym się odsunąć od show-biznesu. Całkowicie. Chciałabym dokończyć studia i znaleźć sobie przyzwoitą pracę w jakiejś gazecie.
-A co z tańcem?
-To była dla mnie odskocznia, tylko dlatego się zgodziłam, żeby zacząć pracować jako tancerka…- powiedziałam cicho.
-Odsko…- Harry zaczął po czym szybko przerwał.
Opuściłam głowę.
-W każdym razie, jak przyjadę do Londynu biorę materiały Lucy i zabieram je ze sobą. – odpowiedziałam po chwili.
Zabrałam się za jedzenie, rozmawiałam z Harrym tym razem to on mi odpowiadał na pytania, pytałam go o śpiewanie. Wiadomo.
Prawie dojechaliśmy do Canberry, właściwie wjeżdżaliśmy już do miasta. Odłożyłam pusty kubek  po napoju.
-Masz ochotę na kawę?- spytał.
-Yhym.
Hazz zaparkował pod Starbucksem, wysiedliśmy z samochodu, weszliśmy do środka i usiedliśmy w rogu. Harry poszedł zamówić nam picie. Po chwili przyszedł z karmelowym latte dla mnie, a dla siebie waniliową moccą. Usiadł.
-Pamiętasz, jak będąc w NY uciekaliśmy przed paparazzi? Śniło mi się to dziś…
-Tak? A śniło ci się to, co się działo w tej bocznej uliczce?
Harry uśmiechnął się.
-Śniło mi się to, czego tam nie zrobiliśmy.
Uśmiechnęłam się szeroko. Wzięłam łyka kawy i oparłam się o tył oliwkowego, skórzanego fotela skrupulatnie obserwowałam Hazzę. Położyłam nogę na nogę, lekko szturchając jego kolano. Podniósł od razu wzrok znad kawy. Opuściłam głowę rumieniąc się.
-Przepraszam…
-Nic się nie stało…
Znów opuścił głowę i mieszał łyżeczką swój napój. Ja wróciłam do obserwowania go. Dopiero teraz zauważyłam jak długą ma już grzywkę, jego pokręcone kosmyki spoczywały spokojnie. Spojrzałam na jego twarz, marszczył czoło jakby nad czymś myślał. Zawsze zazdrościłam mu nosa, wiem, że to facet, ale ja naprawdę tak kształtnego nosa dawno nie widziałam. Uwielbiałam całować go w nos… Zauważyłam też, że jego kości policzkowe są takie… bardziej wystające. Nie zauważyłam tego wcześniej… Nabrał mięśni. Jego szyja… kształtna, zawsze gorąca… Harry ma tam łaskotki :) Poszłam wyżej do linii jego uszu, to za nimi uwielbiał, jak go całowałam, mówił, że to go doprowadza do szaaału… Ma tam takie jakby czułe miejsce i proszę bez skojarzeń. Chodzi o to, że czuje się spełniony, gdy jest tam całowany. Bardzo często, gdy on nie miał ochoty na wiecie co, wystarczyły trzy pocałunki za jego kształtnymi uszkami, żeby… Noo…

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

 CZYTASZ=KOMENTUJESZ
I jak rozdział? Mam nadzieję, że się wam podoba. Bo wg mnie jest taki normalny, bez rewelacji. Miłego czytania, jak zwykle proszę o komentarze i dziękuję za te ostatnie :) Miłego dnia i do piątku! :)