Podnoszę głowę z
torsu Harry'ego i otwieram oczy. Przecieram je lewą dłonią i schodzę z jego
ciała i kładę głowę na swojej poduszce, zamykam oczy i przykrywam się mocniej
kołdrą. Hazz się przerzuca na bok i wtula w moje nagie plecy, splatając swoje
nogi z moimi, mruczy coś i zaraz słyszę jego ciche pochrapywanie. Uśmiecham
się, czując jak jego ręka ląduje idealnie pod moim biustem, całuję jego ramię i
śpię dalej... Gdy się budzę po raz kolejny, Harry już nie śpi, a podpiera głowę
ręką i uśmiecha się do mnie, czuję, jak jego palce suną po skórze mojego
brzuchu zataczając kółeczka. Przykrywam się wyżej kołdrą i przerzucam się na
bok, tak, by wtulić się w jego tors.
-Dzień dobry...-
mruczę i przysuwam się bliżej jego klatki piersiowej. Nie odpowiada, tylko
chichocze i swoje palce przenosi na moje biodro i miednicę. Przełykam ślinę i
mlaskam cicho.
-Mam kapcia w
buzi...- mówię i cicho się śmieje.
-Nie lubię tego...-
mówię cicho, a on zniża się do mojego poziomu.
Otwieram leniwie
oczy i czuję, że nie palce, a dłoń zjechała na kość ogonową i przyciąga mnie
bliżej, wsuwam nogę między jego nogi i chowam twarz w zagłębieniu jego szyi.
-Jesteś taka słodka,
jak śpisz...- mówi cicho zachrypniętym głosem.
Chichoczę i składam
mu całusa na szyi.
-A wiesz, że ty
też?- pytam.- Masz tak lekko otwarte usta i chrapiesz, jak niedźwiadek...
Harry śmieje się i
całuje mnie delikatnie w nos. Zaczynam zataczać kółka na jego tatuażach na
torsie i z uśmiechem na twarzy obserwuję ich kształt, nic nie zmieniło w
fakcie, że to jaskółki są moje ulubione...
-Wiesz co mi się
dziś śniło?- mówi.
-Co?-pytam.
-Śniło mi się, że
miałaś wieczór panieński i miałaś wokół siebie striptizerów, ty tańczyłaś z
nimi...- mówi, a ja zaczynam się śmiać.-...ale to nie tak normalnie, ale tylko
tak seksownie, ocierałaś i co najgorsze, flirtowałaś z nimi...- mówi i czuję,
jak przechodzi go dreszcz.
Podnoszę głowę i
opieram ją o rękę.
-Czemu ci się to
śniło...- dziwię się.- Przecież ja flirtuję tylko z tobą...- uśmiecham się
szeroko.
-Byłaś chyba
pijana...
-To nie zmienia
faktu, że ja nigdy bym tego nie zrobiła... Nigdy...- mówię i caluję go w usta.
-Nigdy?- pyta
otwierając oczy po pocałunku.
-Nigdy...- upewniam
go muskając jego dolną wargę. Harry lekko podnosi się i pogłębia nasz
pocałunek. Otwiera usta mocniej i mocniej, aż czuję jego język w jego ustach,
co sprawia, że się uśmiecham, mocniej i mocniej...
Jego duża dłoń łapie
za mój pośladek i szczypie go delikatnie. Moja lewa dłoń delikatnie sunie się
po jego torsie, aż do szyi, łapię go za kark i przysuwam się bliżej, czując, że
Harry chce położyć mnie na plecach, jego jedna dłoń obejmuje mnie w plecach i
podnosi lekko do góry i zmienia moja pozycję... Teraz leżę na plecach i czuję,
jak obściskuję moją szyję... Mmm... Przygryza zębami skórę na mojej szyi i
zasysa ją, dotykając mnie w najróżniejszych miejscach mojego ciała.
-Boże, rozpalasz
mnie…- wzdycha ściskając prawą dłonią moją pierś.
Uśmiecham się
szeroko i zaraz czuję go w sobie… Pojawia się tak niespodziewanie, tak nagle,
że gdy jego tempo jest potwornie szybkie nie jestem w stanie oddychać, moje
dłonie oplatają go wokół karku, a palce ciągną za jego długie włosy. Jego ręce
są po zewnętrznej stronie moich ramion i patrzy mi prosto w oczy.
-Har…- staram się
wypowiedzieć jego imię, a on w tym czasie nagle jest znacznie głębiej… To tak jakbym
czuła i stąpała po niebie wśród chmur, czuję się wypełniona, tak bosko
podniecona i szczęśliwa…
-Harry!- piszczę, a
on wpija się w moje usta i znów przyspiesza.
-Boże miłosierny…-
mówi.- Jedyne na co mam ochotę to uprawiać seks z tobą, do końca moich dni…-
mówi biorąc oddech.
Uśmiecham się i
przyciągam jego tors do siebie, tak, że stajemy się jednością…
(…)
Wypluwam pastę z ust
i wycieram wargi od wody. Idę do sypialni i ubieram, nakładam jeszcze
bronzer na policzki i maluję usta.
-Idziemy?- pyta
Harry z kuchni.
-Tak…- mówię z
drugiego pokoju.
Wychodzę trzymając w
dłoni torebkę. Biorąc pod uwagę, że godzinę temu doświadczyłam piekielnego
orgazmu, trudno się skupić, gdy w tym samym pomieszczeniu jest mężczyzna, który
ci to sprawił. I sądzę, że mój strój go tylko podsyci…
-Zrobiłaś mi na
złość…- mówi lustrując mnie.
-Może…- mówię z
uśmiechem.
-Masz świadomość
tego, że zaraz cię przelecę na każdym centymetrze tej kuchni?- pyta unosząc
brew.
-Nie zrobisz tego…-
mówię i staję przed lustrem.
-Myślisz, że to dla
mnie problem?- pyta, patrząc jak unoszę swoje piersi w crop topie.
-Nie, tego jestem
pewna…- mówię z uśmiechem.- Ale teraz idę do pracy i mam się skupić…- mówię
dosadnie.
-…chociaż wcale ci
nie łatwo…- mówi Harry podchodząc do mnie bliżej.
Nie odpowiadam, ale
sądzę, że dla niego to dobra odpowiedź i potwierdzająca jego tezę. Sięgam po
płaszcz i narzucam go na plecy. Harry narzuca swój i wpija mi się w usta przed
wyjściem z mieszkania. Wsuwa jezyk prawie natychmiast i wsuwa dłoń pod moją spódnicę.
-Nie…- odpycham go.-
I tak jestem już spóźniona…- mówię i łapię go za dłoń.
Wychodzimy z
mieszkania i zjeżdżamy na parking podziemny, wsiadamy i Hazz prowadzi.
-Wiesz co
powiedzieli mi chłopaki?- mówi skręcając.
-Co?- pytam
spoglądając na telefon.
-Że zabierają mnie
do Vegas na wieczór kawalerski…- mówi.
-Ja jeszcze nie
wiem, jakie plany mają moje przyjaciółki…- mówię.- Ale Vegas? Ciekawa opcja…-
uśmiecham się.
Jedziemy prostą
drogą i Harry zmienia pas, trąbi na niego taksówka. Jego dłoń ląduje na moim
udzie i trzyma ją na nim.
-Dobrze, że do
ciebie przyleciałem słonko…- mówi z uśmiechem całując mnie w policzek.
-Bardzo dobrze…
Byłabym bardzo samotną kobietą, gdyby nie ty…- mówię znacząco.
-Nie martw się,
samotna nie będziesz…- mówi.- Myślę, że mam ochotę na kolejną długą noc i ten
zajebisty poranek…- mówi ściskając lekko moje udo.
-Te dni, gdy nie
jesteśmy rodzicami bardzo mi się podobają…- mówię mu, a on podnosi na mnie
wzrok.-…bo mamusia może troszkę sponiewierać tatusia, podczas gdy nie musi się
bać, że mała córeczka wpadnie i powie: „Mamusiu, a co ty robisz na tatusiu?”
-Sponiewierać?- pyta
Harry.
-Mhm…- przytakuję.
-Tak się składa, że
mamusia dziś bardzo głośno krzyczała bardzo różne rzeczy…
-Cicho…- uciszam go
wiedząc, że chce się znów nabijać.
-…o mój boże!-
naśladuje mnie, a ja strzepuję jego rękę z nogi i zakładam kolano na kolano,
krzyżując ręce na klatce piersiowej.-…”mocniej”, „Boże, co ty ze mną robisz!”…
-Wysiadam.- mówię.
-…”Jesteś tak
wielki”…
-Ja pierdziele…-
mówię pod nosem.- Zobaczymy dziś w nocy, kto będzie krzyczał…- mówię mu pewnie.
-Coś szykujesz?-
pyta.
-Teraz jesteś
ciekawy… A przed chwilą nieudolnie próbowałeś naśladować moje krzyki…
Powinieneś być szczęśliwy i zadowolony, że to przez ciebie wyłącznie jestem w
takim stanie…- mówię mu.
-Jestem
przeszczęśliwy…- mówi spoglądając na mnie.
-To się nie śmiej…
Bo to kiedyś się obróci przeciwko tobie…- mówię mu poważnie.
-Ja będę krzyczał?-
pyta unosząc brwi.
-Być może…- mówię
patrząc w szybę.
-Ja nigdy nie
krzyczę…- mówi.
-Zobaczymy Styles…-
stwierdzam.
Dojeżdżamy i
wchodzimy do redakcji. Tam czeka mnie masa pracy, więc Harry korzysta z wolnego
czasu i przesiaduje na telefonie odpisując fanom, czytając mi wszystkie
wiadomości o mnie… Leży na kanapie, a gdy ktoś wchodzi patrzy na niego
zszokowany. Zrobiłam mu zdjęcie, bo osobnik 183 cm nie mieści się na
dwuosobowej kanapie.
-Masz gumkę do włosów?
-No mam...- mówię
znad papierów.
-Podasz mi?- pyta,
na co unoszę brwi i podnoszę się z fotela, wykierowuję i strzelam gumkę prosto
na jego klatkę piersiową.
-Proszę, proszę...-
mówi z głupim uśmieszkiem na twarzy.
Przeglądam artykuły
i wybieram zdjęcia, a także piszę wstęp, rozmawiam z Theresą przez telefon i
szukam kolejnych inspiracji.
Harry gra w Subwaya,
albo pisze coś na TT. Jest już dawno po porze lunchu, ale wciąż mam dużo do
zrobienia, więc mimo tego, że burczy mi w brzuchu, pracuję dalej i wysyłam
pierwsze zdjęcia do wydruku.
Hazz wstaje, gdy
wprowadzam poprawki w mojej zakładce i staje za moim fotelem, kiedy jego palce
dotykają moich ramion automatycznie czas staje w miejscu. Dreszcze przyjemności
i obecności mojego faceta są bardzo przyjemne, a ciepło, które jakby spływa po
moich ramionach i karku jest ukojeniem po całym dniu.
-I?- pyta Hazz,
chociaż ma świadomość, że mi dobrze.
-Jeszcze pytasz?
Ooo...- przerywam, gdy dotyka w miejscu, gdzie boli mnie sporo czasu.
Mój ukochany
chichocze i całuje mnie po szyi kilka razy. Pewnie doszedłby do ust, gdyby nie
to, że ktoś zaczyna pukać do drzwi. Harry wzdycha i opiera się o mój fotel.
Proszę osobę stojącą na zewnątrz i przez drzwi wchodzi jedna z dziewczyn działu
okładkowego, prosi mnie o pomoc w jednej ze stylizacji do sesji Adriany Limy.
-Zaraz przyjdę...-
mówię, a ona uśmiecha się i wychodzi. Wstaję z fotela i spoglądam na Hazzę,
który stoi obok.
-Co misiu...- pytam
go bez sensu.
-Nic... Bardzo cię
kocham...- mówi i muska moje usta.
Przytulam się do
niego, jak miś...
-Twój brzuch jest
słyszalny na tamtej kanapie, pójdę kupię coś do jedzenia...- mówi Harry, a ja
się uśmiecham i daję mu buziaka w dolną wargę.
Wychodzę z gabinetu
i podążam na kilka pięter wyżej.
Harry
Zjeżdżam windą na na
dół i chowam do kieszeni telefon, który zresztą zaraz padnie. Gdy drzwi
otwierają się na parterze prawie wpadam na Justina...
-Harry?- pyta
zdziwiony.
-Mógłbym powiedzieć
to samo...- mówię i podajemy sobie dłonie na przywitanie.
-Gdzie idziesz?-
pyta mnie.
-Do restauracji po
obiad dla mnie i Grace... A ty?- pytam.
-Mam mieć okładkę w
magazynie i idę na spotkanie z fotografem...
-Wpadnij potem do
gabinetu Grace, na pewno się ucieszy, że przyjechałeś...- mówię mu i wychodzę z
budynku.
Przed redakcją czeka
kilka osób, z którymi robię sobie zdjęcia i daję autografy. Potem idę
chodnikiem do restauracji i biorę dla nas po grillowanym łososiu z warzywami,
zahaczam o Starbucksa i kupuję nam po kawie, uszczęśliwię moją ukochaną w ten
sposób.
Nie wiem ile czasu
mija odkąd wyszedłem, ale zdążyło się zrobić ciemno, wracam do redakcji i jadę
na górę. Sprawdzam telefon i za chwilkę wysiadam z windy.
Idę korytarzem i uśmiecham
się do Tess, która siedzi u siebie. Drzwi są uchylone i słyszę z nich głos
Grace i Justina.
-Justin...- mówi
moja narzeczona.- Nie wracajmy do tego...
-Chciałbym, ale nie
umiem...
-Mówiłam ci już
wtedy, żebyś się ze mną nie kontaktował póki ci nie przejdzie... Masz
świadomość, jak winna się czuję? Że dopuściłam do czegoś takiego? Obydwoje to
nie daje spokoju...
-Ale ty masz
łatwiej, masz narzeczonego, dziecko i to oni przejmują twoją uwagę, a ja? Co
noc myślę o tobie...- mówi, a ja unoszę brwi i spinam twarz.
-Po co ty w ogóle
mówisz mi takie rzeczy... Nic ci to nie da...
-Czuję się lepiej
mówiąc ci o tym...- mówi Justin.
-Zostaw mnie.- mówi
Grace i nagle słyszę jej obcasy, które stukają w całym biurze.
-Daj mi radę, która
mi pomoże się pozbyć ciebie z myśli i mojego serca...
-Znajdź inną bratnią
duszę...- mówi dosadnie Grace.
Justin wzdycha i
zapada między nimi cisza.
-Byłabyś ze mną,
gdyby nie on?- pyta ją.
-Nie pytaj mnie o
takie rzeczy, bo Harry jest... I to on jest w moim sercu...
Uśmiecham się pod
nosem i stukam w drzwi, obcasy stukają aż do wejścia i drzwi się otwierają,
Grace patrzy na mnie z ulgą i odbiera mi kubki z kawą.
Justin uśmiecha się
i wstaje z jej biurka.
-Będę leciał...-
mówi i bez słowa wychodzi.
Oglądam się za nim.
Grace staje przy
szybie okna dotyka palcami kości nosa. Kładę jedzenie na biurku i podchodzę do
niej.
-Hej skarbie... Coś
nie tak?- pytam ją wiedząc co jest nie tak.
-Tak...- mówi.- Ale
nie chcę o tym mówić, bo jestem tak piekielnie glodna, że nie wytrzymam...-
mówi i przytula się do mnie wtulając się.
-Kocham cię...-
mówię jej.
-Ja ciebie
mocniej...- dodaje Grace i muska moje usta, łapie mnie za dłoń i sadza na swoim
fotelu, po czym siada na moich kolanach, zjadamy i rozmawiamy do wieczora...
Grace ogarnęła
wszystko jednego dnia, więc jutro mamy wolne, a póki co wracamy do mieszkania.
Chichoczę, gdy widzę ją szczęśliwą ściągając szpilki. Bosymi stopami przemierza
do sypialni, gdzie widzę, że zaraz paraduje w majtkach. Odkładam telefon na
stolik do kawy i odpinam oasek od spodni, żeby przebrać się w dresy. Grace
plączę na głowie niechlujnego koka i poprawia ubranie.
-Upiekę ciasto...-
mówi nagle.
-Chce ci się?- pytam
z sypialni.
-A co tam...- mówi i
wyciąga składniki z lodówki, ja się przebieram i idę do salonu. Grace włącza
głośno radio i tańczy przygotowując już nie ciasto, a ciastka.
-Tęsknie za Sil...-
mówi.
-Oj ja też... Dziś
dzwoniłem do niej i powiedziała, że zrobiła nam prezenty...
-O moje
maleństwo...- mówi Grace z szerokim uśmiechem.
W radiu leci
"L$D" Asapa Rocky'ego i nuta trafia w ucho mojej narzeczonej i
mieszając dodatki w wielkiej misie podchodzi do mnie i specjalnie zasłaniając
mi TV kręci pupą cholernie zmysłowo, a jeszcze więcej seksapilu dają jej kapcie
króliczki.
-Wolisz mnie w
kapciach czy szpilkach?- pyta z kuchni.
-I tak i tak
wyglądasz zabójczo...- mówię jej, nie ukrywając prawdy.
-To inaczej... W
czym wolałbyś mnie zobaczyć, tylko w szpilkach, czy tylko w kapciach?
Uśmiecham się.
-Szpilki...- mówię,
a ona coś mówi pod nosem tańcząc do New Americana Halsey.
Rozgrzewa piekarnik
i układa ciastka na blasze, wsuwa je do środka i słyszę, jak zmywa brudne
naczynia.
Ziewam cicho, gdy
mój wzrok od TV odciąga Grace, która rzuca się na kanapę. Kładzie mi stopy na
udach i porusza palcami dając mi do zrozumienia czego chce. Dotykam dłonią jej
stóp i masuje jej je. Grace z uśmiechem zamyka oczy i mam wrażenie, że odpływa
w ciągu kilku minut. Z uśmiechem zanoszę ją do sypialni i ściągam ubrania,
narzucam koszulkę do spania i przykrywam mocno. Wyciągam upieczone ciastka 15
minut później i oczywiście parzę sobie język z powodu mojego nieokrzesanego
pragnienia spróbowania jej wypieku. Biorę prysznic i kładę się koło Grace,
która zdążyła się rozwalić na całym łóżku. Z uśmiechem daję jej całusa w czoło
i szepczę do ucha: Dobrej nocy...
***
Miłego czytania!😊
***
Miłego czytania!😊