sobota, 28 maja 2016

Rozdział 151.



Podnoszę głowę z torsu Harry'ego i otwieram oczy. Przecieram je lewą dłonią i schodzę z jego ciała i kładę głowę na swojej poduszce, zamykam oczy i przykrywam się mocniej kołdrą. Hazz się przerzuca na bok i wtula w moje nagie plecy, splatając swoje nogi z moimi, mruczy coś i zaraz słyszę jego ciche pochrapywanie. Uśmiecham się, czując jak jego ręka ląduje idealnie pod moim biustem, całuję jego ramię i śpię dalej... Gdy się budzę po raz kolejny, Harry już nie śpi, a podpiera głowę ręką i uśmiecha się do mnie, czuję, jak jego palce suną po skórze mojego brzuchu zataczając kółeczka. Przykrywam się wyżej kołdrą i przerzucam się na bok, tak, by wtulić się w jego tors.
-Dzień dobry...- mruczę i przysuwam się bliżej jego klatki piersiowej. Nie odpowiada, tylko chichocze i swoje palce przenosi na moje biodro i miednicę. Przełykam ślinę i mlaskam cicho.
-Mam kapcia w buzi...- mówię i cicho się śmieje.
-Nie lubię tego...- mówię cicho, a on zniża się do mojego poziomu.
Otwieram leniwie oczy i czuję, że nie palce, a dłoń zjechała na kość ogonową i przyciąga mnie bliżej, wsuwam nogę między jego nogi i chowam twarz w zagłębieniu jego szyi.
-Jesteś taka słodka, jak śpisz...- mówi cicho zachrypniętym głosem.
Chichoczę i składam mu całusa na szyi.
-A wiesz, że ty też?- pytam.- Masz tak lekko otwarte usta i chrapiesz, jak niedźwiadek...
Harry śmieje się i całuje mnie delikatnie w nos. Zaczynam zataczać kółka na jego tatuażach na torsie i z uśmiechem na twarzy obserwuję ich kształt, nic nie zmieniło w fakcie, że to jaskółki są moje ulubione...
-Wiesz co mi się dziś śniło?- mówi.
-Co?-pytam.
-Śniło mi się, że miałaś wieczór panieński i miałaś wokół siebie striptizerów, ty tańczyłaś z nimi...- mówi, a ja zaczynam się śmiać.-...ale to nie tak normalnie, ale tylko tak seksownie, ocierałaś i co najgorsze, flirtowałaś z nimi...- mówi i czuję, jak przechodzi go dreszcz.
Podnoszę głowę i opieram ją o rękę.
-Czemu ci się to śniło...- dziwię się.- Przecież ja flirtuję tylko z tobą...- uśmiecham się szeroko.
-Byłaś chyba pijana...
-To nie zmienia faktu, że ja nigdy bym tego nie zrobiła... Nigdy...- mówię i caluję go w usta.
-Nigdy?- pyta otwierając oczy po pocałunku.
-Nigdy...- upewniam go muskając jego dolną wargę. Harry lekko podnosi się i pogłębia nasz pocałunek. Otwiera usta mocniej i mocniej, aż czuję jego język w jego ustach, co sprawia, że się uśmiecham, mocniej i mocniej...
Jego duża dłoń łapie za mój pośladek i szczypie go delikatnie. Moja lewa dłoń delikatnie sunie się po jego torsie, aż do szyi, łapię go za kark i przysuwam się bliżej, czując, że Harry chce położyć mnie na plecach, jego jedna dłoń obejmuje mnie w plecach i podnosi lekko do góry i zmienia moja pozycję... Teraz leżę na plecach i czuję, jak obściskuję moją szyję... Mmm... Przygryza zębami skórę na mojej szyi i zasysa ją, dotykając mnie w najróżniejszych miejscach mojego ciała.
-Boże, rozpalasz mnie…- wzdycha ściskając prawą dłonią moją pierś.
Uśmiecham się szeroko i zaraz czuję go w sobie… Pojawia się tak niespodziewanie, tak nagle, że gdy jego tempo jest potwornie szybkie nie jestem w stanie oddychać, moje dłonie oplatają go wokół karku, a palce ciągną za jego długie włosy. Jego ręce są po zewnętrznej stronie moich ramion i patrzy mi prosto w oczy.
-Har…- staram się wypowiedzieć jego imię, a on w tym czasie nagle jest znacznie głębiej… To tak jakbym czuła i stąpała po niebie wśród chmur, czuję się wypełniona, tak bosko podniecona i szczęśliwa…
-Harry!- piszczę, a on wpija się w moje usta i znów przyspiesza.
-Boże miłosierny…- mówi.- Jedyne na co mam ochotę to uprawiać seks z tobą, do końca moich dni…- mówi biorąc oddech.
Uśmiecham się i przyciągam jego tors do siebie, tak, że stajemy się jednością…

(…)
Wypluwam pastę z ust i wycieram wargi od wody. Idę do sypialni i ubieram, nakładam jeszcze bronzer na policzki i maluję usta.
-Idziemy?- pyta Harry z kuchni.
-Tak…- mówię z drugiego pokoju.
Wychodzę trzymając w dłoni torebkę. Biorąc pod uwagę, że godzinę temu doświadczyłam piekielnego orgazmu, trudno się skupić, gdy w tym samym pomieszczeniu jest mężczyzna, który ci to sprawił. I sądzę, że mój strój go tylko podsyci…
-Zrobiłaś mi na złość…- mówi lustrując mnie.
-Może…- mówię z uśmiechem.
-Masz świadomość tego, że zaraz cię przelecę na każdym centymetrze tej kuchni?- pyta unosząc brew.
-Nie zrobisz tego…- mówię i staję przed lustrem.
-Myślisz, że to dla mnie problem?- pyta, patrząc jak unoszę swoje piersi w crop topie.
-Nie, tego jestem pewna…- mówię z uśmiechem.- Ale teraz idę do pracy i mam się skupić…- mówię dosadnie.
-…chociaż wcale ci nie łatwo…- mówi Harry podchodząc do mnie bliżej.
Nie odpowiadam, ale sądzę, że dla niego to dobra odpowiedź i potwierdzająca jego tezę. Sięgam po płaszcz i narzucam go na plecy. Harry narzuca swój i wpija mi się w usta przed wyjściem z mieszkania. Wsuwa jezyk prawie natychmiast i wsuwa dłoń pod moją spódnicę.
-Nie…- odpycham go.- I tak jestem już spóźniona…- mówię i łapię go za dłoń.
Wychodzimy z mieszkania i zjeżdżamy na parking podziemny, wsiadamy i Hazz prowadzi.
-Wiesz co powiedzieli mi chłopaki?- mówi skręcając.
-Co?- pytam spoglądając na telefon.
-Że zabierają mnie do Vegas na wieczór kawalerski…- mówi.
-Ja jeszcze nie wiem, jakie plany mają moje przyjaciółki…- mówię.- Ale Vegas? Ciekawa opcja…- uśmiecham się.
Jedziemy prostą drogą i Harry zmienia pas, trąbi na niego taksówka. Jego dłoń ląduje na moim udzie i trzyma ją na nim.
-Dobrze, że do ciebie przyleciałem słonko…- mówi z uśmiechem całując mnie w policzek.
-Bardzo dobrze… Byłabym bardzo samotną kobietą, gdyby nie ty…- mówię znacząco.
-Nie martw się, samotna nie będziesz…- mówi.- Myślę, że mam ochotę na kolejną długą noc i ten zajebisty poranek…- mówi ściskając lekko moje udo.
-Te dni, gdy nie jesteśmy rodzicami bardzo mi się podobają…- mówię mu, a on podnosi na mnie wzrok.-…bo mamusia może troszkę sponiewierać tatusia, podczas gdy nie musi się bać, że mała córeczka wpadnie i powie: „Mamusiu, a co ty robisz na tatusiu?”
-Sponiewierać?- pyta Harry.
-Mhm…- przytakuję.
-Tak się składa, że mamusia dziś bardzo głośno krzyczała bardzo różne rzeczy…
-Cicho…- uciszam go wiedząc, że chce się znów nabijać.
-…o mój boże!- naśladuje mnie, a ja strzepuję jego rękę z nogi i zakładam kolano na kolano, krzyżując ręce na klatce piersiowej.-…”mocniej”, „Boże, co ty ze mną robisz!”…
-Wysiadam.- mówię.
-…”Jesteś tak wielki”…
-Ja pierdziele…- mówię pod nosem.- Zobaczymy dziś w nocy, kto będzie krzyczał…- mówię mu pewnie.
-Coś szykujesz?- pyta.
-Teraz jesteś ciekawy… A przed chwilą nieudolnie próbowałeś naśladować moje krzyki… Powinieneś być szczęśliwy i zadowolony, że to przez ciebie wyłącznie jestem w takim stanie…- mówię mu.
-Jestem przeszczęśliwy…- mówi spoglądając na mnie.
-To się nie śmiej… Bo to kiedyś się obróci przeciwko tobie…- mówię mu poważnie.
-Ja będę krzyczał?- pyta unosząc brwi.
-Być może…- mówię patrząc w szybę.
-Ja nigdy nie krzyczę…- mówi.
-Zobaczymy Styles…- stwierdzam.
Dojeżdżamy i wchodzimy do redakcji. Tam czeka mnie masa pracy, więc Harry korzysta z wolnego czasu i przesiaduje na telefonie odpisując fanom, czytając mi wszystkie wiadomości o mnie… Leży na kanapie, a gdy ktoś wchodzi patrzy na niego zszokowany. Zrobiłam mu zdjęcie, bo osobnik 183 cm nie mieści się na dwuosobowej kanapie.
-Masz gumkę do włosów?
-No mam...- mówię znad papierów.
-Podasz mi?- pyta, na co unoszę brwi i podnoszę się z fotela, wykierowuję i strzelam gumkę prosto na jego klatkę piersiową.
-Proszę, proszę...- mówi z głupim uśmieszkiem na twarzy.
Przeglądam artykuły i wybieram zdjęcia, a także piszę wstęp, rozmawiam z Theresą przez telefon i szukam kolejnych inspiracji.
Harry gra w Subwaya, albo pisze coś na TT. Jest już dawno po porze lunchu, ale wciąż mam dużo do zrobienia, więc mimo tego, że burczy mi w brzuchu, pracuję dalej i wysyłam pierwsze zdjęcia do wydruku.
Hazz wstaje, gdy wprowadzam poprawki w mojej zakładce i staje za moim fotelem, kiedy jego palce dotykają moich ramion automatycznie czas staje w miejscu. Dreszcze przyjemności i obecności mojego faceta są bardzo przyjemne, a ciepło, które jakby spływa po moich ramionach i karku jest ukojeniem po całym dniu.
-I?- pyta Hazz, chociaż ma świadomość, że mi dobrze.
-Jeszcze pytasz? Ooo...- przerywam, gdy dotyka w miejscu, gdzie boli mnie sporo czasu.
Mój ukochany chichocze i całuje mnie po szyi kilka razy. Pewnie doszedłby do ust, gdyby nie to, że ktoś zaczyna pukać do drzwi. Harry wzdycha i opiera się o mój fotel. Proszę osobę stojącą na zewnątrz i przez drzwi wchodzi jedna z dziewczyn działu okładkowego, prosi mnie o pomoc w jednej ze stylizacji do sesji Adriany Limy.
-Zaraz przyjdę...- mówię, a ona uśmiecha się i wychodzi. Wstaję z fotela i spoglądam na Hazzę, który stoi obok.
-Co misiu...- pytam go bez sensu.
-Nic... Bardzo cię kocham...- mówi i muska moje usta.
Przytulam się do niego, jak miś...
-Twój brzuch jest słyszalny na tamtej kanapie, pójdę kupię coś do jedzenia...- mówi Harry, a ja się uśmiecham i daję mu buziaka w dolną wargę.
Wychodzę z gabinetu i podążam na kilka pięter wyżej.

Harry
Zjeżdżam windą na na dół i chowam do kieszeni telefon, który zresztą zaraz padnie. Gdy drzwi otwierają się na parterze prawie wpadam na Justina...
-Harry?- pyta zdziwiony.
-Mógłbym powiedzieć to samo...- mówię i podajemy sobie dłonie na przywitanie.
-Gdzie idziesz?- pyta mnie.
-Do restauracji po obiad dla mnie i Grace... A ty?- pytam.
-Mam mieć okładkę w magazynie i idę na spotkanie z fotografem...
-Wpadnij potem do gabinetu Grace, na pewno się ucieszy, że przyjechałeś...- mówię mu i wychodzę z budynku.
Przed redakcją czeka kilka osób, z którymi robię sobie zdjęcia i daję autografy. Potem idę chodnikiem do restauracji i biorę dla nas po grillowanym łososiu z warzywami, zahaczam o Starbucksa i kupuję nam po kawie, uszczęśliwię moją ukochaną w ten sposób.
Nie wiem ile czasu mija odkąd wyszedłem, ale zdążyło się zrobić ciemno, wracam do redakcji i jadę na górę. Sprawdzam telefon i za chwilkę wysiadam z windy.
Idę korytarzem i uśmiecham się do Tess, która siedzi u siebie. Drzwi są uchylone i słyszę z nich głos Grace i Justina.
-Justin...- mówi moja narzeczona.- Nie wracajmy do tego...
-Chciałbym, ale nie umiem...
-Mówiłam ci już wtedy, żebyś się ze mną nie kontaktował póki ci nie przejdzie... Masz świadomość, jak winna się czuję? Że dopuściłam do czegoś takiego? Obydwoje to nie daje spokoju...
-Ale ty masz łatwiej, masz narzeczonego, dziecko i to oni przejmują twoją uwagę, a ja? Co noc myślę o tobie...- mówi, a ja unoszę brwi i spinam twarz.
-Po co ty w ogóle mówisz mi takie rzeczy... Nic ci to nie da...
-Czuję się lepiej mówiąc ci o tym...- mówi Justin.
-Zostaw mnie.- mówi Grace i nagle słyszę jej obcasy, które stukają w całym biurze.
-Daj mi radę, która mi pomoże się pozbyć ciebie z myśli i mojego serca...
-Znajdź inną bratnią duszę...- mówi dosadnie Grace.
Justin wzdycha i zapada między nimi cisza.
-Byłabyś ze mną, gdyby nie on?- pyta ją.
-Nie pytaj mnie o takie rzeczy, bo Harry jest... I to on jest w moim sercu...
Uśmiecham się pod nosem i stukam w drzwi, obcasy stukają aż do wejścia i drzwi się otwierają, Grace patrzy na mnie z ulgą i odbiera mi kubki z kawą.
Justin uśmiecha się i wstaje z jej biurka.
-Będę leciał...- mówi i bez słowa wychodzi.
Oglądam się za nim.
Grace staje przy szybie okna dotyka palcami kości nosa. Kładę jedzenie na biurku i podchodzę do niej.
-Hej skarbie... Coś nie tak?- pytam ją wiedząc co jest nie tak.
-Tak...- mówi.- Ale nie chcę o tym mówić, bo jestem tak piekielnie glodna, że nie wytrzymam...- mówi i przytula się do mnie wtulając się.
-Kocham cię...- mówię jej.
-Ja ciebie mocniej...- dodaje Grace i muska moje usta, łapie mnie za dłoń i sadza na swoim fotelu, po czym siada na moich kolanach, zjadamy i rozmawiamy do wieczora...
Grace ogarnęła wszystko jednego dnia, więc jutro mamy wolne, a póki co wracamy do mieszkania. Chichoczę, gdy widzę ją szczęśliwą ściągając szpilki. Bosymi stopami przemierza do sypialni, gdzie widzę, że zaraz paraduje w majtkach. Odkładam telefon na stolik do kawy i odpinam oasek od spodni, żeby przebrać się w dresy. Grace plączę na głowie niechlujnego koka i poprawia ubranie.
-Upiekę ciasto...- mówi nagle.
-Chce ci się?- pytam z sypialni.
-A co tam...- mówi i wyciąga składniki z lodówki, ja się przebieram i idę do salonu. Grace włącza głośno radio i tańczy przygotowując już nie ciasto, a ciastka.
-Tęsknie za Sil...- mówi.
-Oj ja też... Dziś dzwoniłem do niej i powiedziała, że zrobiła nam prezenty...
-O moje maleństwo...- mówi Grace z szerokim uśmiechem.
W radiu leci "L$D" Asapa Rocky'ego i nuta trafia w ucho mojej narzeczonej i mieszając dodatki w wielkiej misie podchodzi do mnie i specjalnie zasłaniając mi TV kręci pupą cholernie zmysłowo, a jeszcze więcej seksapilu dają jej kapcie króliczki.
-Wolisz mnie w kapciach czy szpilkach?- pyta z kuchni.
-I tak i tak wyglądasz zabójczo...- mówię jej, nie ukrywając prawdy.
-To inaczej... W czym wolałbyś mnie zobaczyć, tylko w szpilkach, czy tylko w kapciach?
Uśmiecham się.
-Szpilki...- mówię, a ona coś mówi pod nosem tańcząc do New Americana Halsey.
Rozgrzewa piekarnik i układa ciastka na blasze, wsuwa je do środka i słyszę, jak zmywa brudne naczynia.
Ziewam cicho, gdy mój wzrok od TV odciąga Grace, która rzuca się na kanapę. Kładzie mi stopy na udach i porusza palcami dając mi do zrozumienia czego chce. Dotykam dłonią jej stóp i masuje jej je. Grace z uśmiechem zamyka oczy i mam wrażenie, że odpływa w ciągu kilku minut. Z uśmiechem zanoszę ją do sypialni i ściągam ubrania, narzucam koszulkę do spania i przykrywam mocno. Wyciągam upieczone ciastka 15 minut później i oczywiście parzę sobie język z powodu mojego nieokrzesanego pragnienia spróbowania jej wypieku. Biorę prysznic i kładę się koło Grace, która zdążyła się rozwalić na całym łóżku. Z uśmiechem daję jej całusa w czoło i szepczę do ucha: Dobrej nocy...

***
Miłego czytania!😊

piątek, 20 maja 2016

Rozdział 150



Tydzień po urodzinach Silver wylatuję na kilka dni do NY, by oddać materiały do styczniowego wydania. Theresa siedzi obok i rozmawia ze mną o przerwie świątecznej, w międzyczasie mówię jej, o ślubie moim i Harry'ego, oczywiście zaczyna piszczeć, a ja śmiejąc się ją uciszam, bo nie chcę, by ktoś usłyszał i podał to do mediów. Rozmawiamy przez bite dwie godziny, aż do wylądowania o tym wydarzeniu, jestem piekielnie szczęśliwa i nie mogę się doczekać przygotowań, przymiarek sukni itp.
Kiedy jesteśmy w moim apartamencie dziewczyna nie daje mi spokoju i oglądamy suknie ślubne projektantów, wszystkie są piękne, ale... Moja suknia musi być dziełem sztuki... Nie żebym była jakaś rozpustna, czy rozpieszczona, ale ślub ma się raz w życiu i wydarzenie, które zaplanowałam sobie mając 8 lat musi być najpiękniejszy... Nie ważne, co powiedzą ludzie, suknia ma się podobać mnie i mojemu przyszłemu mężowi...
Telefon Theresy zaczyna dzwonić, a ona podnosi go i od razu włącza długopis... Zauważyłam, że ma teraz taki tik...
Rozmawia, a ja wstaję by zalać nam kubki wrzątkiem.
-Jasne...- mówi.- Będziemy... Do zobaczenia.
-Co tam?- pytam niosąc nasze herbaty.
-Dzwonili z Fashion Police, mamy być jutro na 9, nagranie będzie o 13, a skończy się o 17... Potem jedziemy do Ashley i Sam i przygotowujemy się na imprezę Vanity Fair.
Kiwam głową z uśmiechem. Tess siedzi u mnie do wieczora, póki nie dzwoni jej nowa miłość, którym czeka pod moim budynkiem. Dziewczyna wreszcie ogarnęła się po licznych zdradach swojego byłego chłopaka i próbuje tu zacząć tu wszystko od nowa. Poprawia usta i żegna się ze mną. Siadam do komputera i oglądam zdjęcia, które zapisuję do folderu do przesłania, wtedy też, gdy włączam sobie kojące rytmy Nory Jones dzwoni mój telefon. Z uśmiechem odbieram…
-Halo?- pytam z uśmiechem.
-Hej…- słyszę po drugiej stronie.
-Hej…- odpowiadam idąc boso do łazienki.
-Jak lot?- pyta.
-Udany, jestem trochę zmęczona, ale zaraz się wykąpię i będzie w porządku…- mówię napuszczając wody do wanny. Szukam w szafce olejków zapachowych i wlewam kilka kropel.
-Wykąpałbym się z tobą…- mówi.
-A ja z tobą… Znów byś mnie wymasował jak przedwczoraj…
-A ja za masaż dostałbym to co dostałem…- mówi, na co się uśmiecham się przygryzając dolną wargę.
-To było takie przyjemne…- mówię sprawdzając temperaturę wody.
-Co masz na myśli? Masaż, czy seks?
-Wszystko się pięknie złożyło w idealną całość…- mówię ściągając spodnie.
Pomiędzy nami zapada krótka cisza, którą wykorzystuję, by ściągnąć bluzkę. Idę zamknąć drzwi na klucz, wracam i biorę telefon do ucha.
-Tęsknię…- mówi cicho, ściągam bieliznę i rozpuszczam włosy.
Wchodzę do wanny i układam się wzdychając cicho.
-Ja też bardzo tęsknię…- mówię mu cicho zamykając oczy.
-Leżysz w wannie?- pyta.
-Mhm…- mruczę.- Skąd wiedziałeś?- pytam.
-Zawsze robisz to samo, gdy wchodzisz do gorącej wody…- mówi z uśmiechem.
-To samo, czyli?
-Wzdychasz cicho…- mówi.- Bardzo charakterystycznie…
Uśmiecham się.
-Jak ty mnie dobrze znasz Harry…- mówię.
-Najlepiej na świecie…- mówi.- Zrobiłaś sobie kąpiel z pianą i olejkami...
-Mhm…- mówię i uśmiecham się.
-Kurcze, mogłem pojechać jednak z tobą…- mówi cicho.
Nie przeczę, mówiłam, żeby pojechał ze mną, ale powiedział, że zostanie z Sil, by mogła się trochę widzieć z Lux, która złamała nogę akurat na święta.
-Mogliśmy skorzystać z propozycji Gemmy…- mówię.
-Mogliśmy… Właściwie stale możemy…- mówi z uśmiechem.
Uśmiecham się szeroko.
-Przylecisz?- pytam dotykając opuszkiem palca bańki, która oderwała się od wielkiej piany, którą mam w wannie.
-A chciałabyś?- pyta.
-Bardzo bym chciała…- mówię.
-W takim razie będę niedługo…- mówi.
-Jutro rano…- mówię.
-Nie, kochanie…- mówi z uśmiechem.- Za jakieś dwie godziny…- mówi.
Uśmiecham się.
-Jak to za dwie godziny…- pytam.
-A tak to, że zdałem sobie sprawę, jak bardzo tęsknię za tobą, gdy tylko wyleciałaś, więc zapytałem mojej siostry, czy zajęłaby się małą na te kilka dni… Spakowałem jej rzeczy, spakowałem swoje i wsiadłem w pierwszy lepszy samolot… I za 1,5 godziny dokładnie ląduję.
-Możesz rozmawiać przez telefon?- pytam podekscytowana.
-Myślałem, że powiesz coś innego…- mówi zawiedziony.- Ale odpowiadając na twoje pytanie to tak…
-W takim razie nie pójdę spać, dopóki nie przyjdziesz i nie zaśniesz ze mną w łóżku…- mówię.
-No ja myślę…- mówi.

(…)
Korzystając z czasu, że muszę, a właściwie chcę czekać na Harry’ego oglądam nowe kolekcje projektantów, a także wstępne zdjęcia do nowej kolekcji Cary Delevigne, do której dobierałam stylizację. Mieszam herbatę, którą właśnie sobie zrobiłam i odpowiadam na e-maile, jestem właśnie w połowie odpisywania na wiadomość od Nolana… Gdy rozlega się pukanie do drzwi, uśmiecham się do siebie i wstaję z kanapy obciągając koszulkę, w której śpię niżej… Patrzę przez wizjer i otwieram drzwi. Stoi w płaszczu i musztardowych sztybletach. Uśmiecha się i dotyka palcami swojej dolnej wargi.
-Nie widziałam cię nawet nie jedną dobę… A już czuję, jak bardzo tęskniłam…- mówię otwierając szerzej drzwi.
Harry wchodzi do środka i czekam, aż przywita się ze mną w należyty sposób. Ściąga płaszcz patrząc na mnie prawie cały czas. Łapię za jego torbę i niosę ją do sypialni.
-Specjalnie założyłaś stringi?- pyta po raz pierwszy, odkąd tu wszedł. Uśmiecham się odkładając torbę na słomiany fotel. Wracam do niego i widzę, że rozsiadł się na kanapie i czyta mój list do Nolana. Siadam mu na kolanach i biorę komputer na swoje kolana.
-Dokończę tylko…- mówię.
-Mhmm…- mruczy i gładzi moje świeżo nabalsamowane nogi, stukam paznokciami w klawiaturę i wysyłam wiadomość. Wylogowuję się z poczty i już chcę wyłączyć strony z sukniami ślubnymi w tle, gdy…
-Stój!- mówi Harry łapiąc za moją dłoń dotykającą touch pada.
-Czemu?- pytam.
Harry uśmiecha się i przesuwa w dół.
-Ta jest śliczna…- mówi wskazując palcem na luźną, zwiewną sukienkę z koronkowym przodem.
-Rzeczywiście, jest ładna…- mówię.
-To może ta?- pyta mnie.
Przenoszę wzrok na mojego ukochanego.
-Po pierwsze skarbie, nie zobaczysz tej sukni wcześniej niż jak na naszym ślubie, a po drugie, sukienka jest ładna, ale mnie moja suknia musi oślepić pięknem…- mówię całując go w czoło.
Uśmiecha się szeroko i wyłącza komputer. Odkłada go na stolik i patrzy na mnie uważnie.
-Kocham Cię…- szepcze i wpija się w moje usta.
Układa mnie na kanapie i nie odrywa naszych ust od siebie, zatracamy się w sobie, całkowicie… Jego dłonie błądzą po moim prawie nagim ciele, a ja upajam się dotykiem i coraz większym pragnieniem posiadania go. Jego oddech jest słodki i ma przyjemny zapach mięty, uśmiecham się, gdy jego palce oplatają się wokół moich bioder, biorę oddech i mruczę cicho wsuwając język do jego ust. Czuję się kochana, taka w centrum, on zawsze sprawia, że czuję się piękna w sposobie w jaki mnie dotyka, całuje i jak wdzięczy moje zalety, ubóstwia je wszystkie… Nie chcę, by ktokolwiek to czytający wziął to jako, że mam wysokie mniemanie o sobie… Tak się czuję… On potrafi pokazać wszystko, co we mnie piękne, czego ja nie widzę, a co widzi on… Uśmiecham się, gdy jego usta schodzą na moją szyję, całuje ją, przygryza lekko skórę i zwilża ją językiem, podczas, gdy jedna z jego dłoni wędruje do mojej kobiecości, wtedy wszystko przechodzi na inny poziom, inaczej oddycham, czuję i…
-Harry…- szepczę.
-Mmm?- wraca do moich ust.
-Chodźmy już do łóżka…- mówię pomiędzy jego pocałunkami.
Uśmiecha się i całuje moją dolną wargę, po czym bierze mnie na ręce i zanosi do pokoju obok. Wiadomo co dzieje się potem…

(…)
Nakładam sukienkę i Harry mi ją zapina, Ashley i Sam każą mi usiąść na fotelu, więc posłusznie to robię, poprawiają mi usta i rozczesują włosy, które spinają mi w wąskiego kucyka.
Reżyser przychodzi, żeby powiedzieć, że za chwilę mamy być gotowe do wyjścia. Dziewczyny stwierdzają, że jestem już gotowa, obracam się na fotelu.
-Tylko żadnego całowania...- mówi Ashley chowając szminkę.
Uśmiecham się do Harry'ego, a on do mnie. Dotykam jego kolana czubkiem buta i uśmiecham się szerzej...
-Chodźmy już...- mówi Tess.
Wstaję z fotela i łapię Harry'ego za rękę. Powiedział, że będzie oglądać program zza kulis, z uśmiechem rozmawiam z nim, a przed wyjściem przed kamery, daje mi małego buziaka w policzek. Trzy... Dwa... Jeden... Wychodzę zza kulis machając publiczności i witając się z Giulianą, Kathy, Kelly i Bradem. Siadam na jednym z foteli.
-Grace jesteśmy przeszczęśliwi, że jesteś naszym gościem specjalnym w odcinku przedświątecznym...- mówi Kathy.
-Ja także jestem bardzo szczęśliwa z tego powodu, bardzo dziękuję za zaproszenie...- mówię.
-Robisz dokładnie co my tutaj, ale w UV.- mówi Brad.
-Dokładnie...- mówię.
-W jaki sposób znajdujesz te wszystkie kreacje i stylizacje, przecież nie na wszystkich stronach internetowych są zdjęcia wszystkich celebrytów?
-Vogue ma podpisane umowy z fotografami którzy robią zdjęcia na imprezach i to stamtąd pochodzi większa część, ale także, co się okazuje portale też są pomocne... Facebook, TT, wszelkie portale plotkarskie...
-A zdarzają ci się takie sytuacje jak przeglądanie stron, gdzie o czymś pisze: beznadziejna kreacja itp, a potem ty to u siebie umieszczasz?- pyta Kelly.
-Jasne... To normalne... Podchodzę do tego głębiej, niż to, czy mi się podoba... Analizuję, wybieram, sortuję... Nie wydaje się to takie trudne, ale w rzeczywistości jest inaczej...- mówię.
Giuliana przejmuje głos...
-Grace, czy to prawda, że Harry jest za kulisami?- pyta kobieta.
-Tak, przyleciał ze mną...- mówię.
-Jak wam się układa?- pyta.
-Jest bardzo dobrze, jesteśmy szczęśliwi...- mówię, na co widownia klaszcze.
Przechodzimy do oceniania.
Wybiórcze kreacje, które już widziałam, komentują w sposób zabawny, śmieszny, ale także chwalą i podziwiają klasę i styl. Na sam koniec jest zdjęcie chłopaków, na którejś z ostatnich gali.
-Który z nich jest ubrany najlepiej?- pytają mnie.
-Wiecie co? Oni wszyscy wyglądają wspaniale, bo ubierają się tak jak lubią, Caroline... stylistka chłopaków zawsze dobiera im stroje byleby się czuli komfortowo, pomagają jej, dają wskazówki...
-...a wg ciebie których z nich jest najbardziej stylowy?- pyta Kelly.
-Ostatnimi czasy oglądając zdjęcia Liama, mam ochotę zacząć bić brawo, ale wiesz muszę powiedzieć co mówiłam wcześniej, oni wszyscy mają styl i ubierają się tak jak czują...

(...)
-Nie chce mi się tam iść...- mówię, gdy dziewczyny nakładają mi drugi już makijaż.
Harry się uśmiecha i rozczesuje poplątane włosy.
-Zrobię ci ładną falę...- mówi Sam rozczesując moje włosy.
Zgadzam się na wszystko, byleby odbębnić Vanity Fair Party i wrócić do apartamentu.
-Na pewno nie chcesz ze mną wyjść na dywan?- pytam Harry'ego, podczas, gdy Ash nakłada mi cień na oczy.
Nie słonko...- mówi.- To ty masz świecić i cala uwaga ma być skupiona na tobie...- mówi.
Uśmiecham się na co, Ash mówi, bym tego nie robiła. Theresa rozmawia przez telefon, a ja nucę jedną z piosenek Christiny Aguilery.
Otwieram oczy, gdy makijaż mam zrobiony i uśmiecham się na widok Harry'ego, który ma na sobie marynarkę i czarną koszulę bez żadnych wzorków. Poprawia koszulę i widzi, że go obserwuję.
-Ale super wyglądasz...- mówię lustrując go od góry do dołu.
-Przestań...- uśmiecha się.-Normalnie...
-Nie zgodzę się...- mówię.- Masz koszulę bez wzorków.
Harry chichocze i zaczesuje włosy do tyłu.
Theresa wyciąga suknię z pokrowca, a Harry lustruje jej strukturę.
-Złota...- mówi.
-Mhm...- uśmiecham się.- Podoba ci się?- pytam.
-Będziemy do siebie pasować idealnie...- stwierdza.
Sam kończy moją fryzurę, więc idę ubrać suknię, zapinam ją i poprawiam jej dół, wychodzę, a wszyscy się uśmiechają szeroko. Mój narzeczony promienieje uśmiechem.
-Silver jest księżniczką, a ty jesteś królową...- mówi i całuje mnie w czoło.
Biorę kopertówkę i z uśmiechem opuszczamy pracownię Ashley i Sam. Wsiadamy do samochodu i kierowca nas zawozi pod budynek, gdzie odbywa się Vanity Fair Party. Rozmawiam z Harrym o prezentach na święta, a także o tym, że nie pozwolę mu nigdzie wylecieć przed świętami. On się śmieje obiecując, że nie dojdzie do takiej sytuacji, jak dwa lata temu. 15 minut później dojeżdżamy na miejsce i z uśmiechem wychodzę, Harry pojedzie z kierowcą i wejdzie tylnim wejściem. Idę na czerwony dywan, macham do ludzi stojących przy barierkach i potem pewnym krokiem staję na ściance.


„Grace czy to prawda, że chcecie wziąć ślub?”


„Od kogo będzie suknia?”


„Plotki mówią, że chcecie ślubu, bo jesteś w ciąży!”


„Grace!”

Przesuwam się dalej i uśmiecham się do zdjęć. Po chwili schodzę i z uśmiechem witam mojego narzeczonego. Daje mi buziaka w usta i prowadzi. Organizatorzy wskazują nam salę, gdzie są nasze miejsca, siadamy obok siebie i jesteśmy przy stole z Heidi Klum, Adrianą Limą oraz Tomem Fordem. Jest super.

(…)
-Tak się zastanawiam…- mówi Harry.
-Nad czym?- pyta.
-Pójdziemy do kina?- pyta Harry.
-Do kina?- pytam unosząc brwi.
-No tak...- uśmiecha się Harry.- Nie jest późno, a widziałem, że weszło kilka ciekawych filmów do kin...- mówi.
-W porządku...- mówię. Odkładam kubek z herbatą i podążam do sypialni, gdzie muszę się przebrać, nakładam body i spodnie. Robię sobie niechlujnego koka i z uśmiechem maluję się. Harry wychodzi z łazienki i uśmiecha się na widok głębokiego dekoltu.
-Zboczuch...- mówię mu sięgając po tusz do rzęs.
-Nie musisz tego powtarzać, tak często...- mówi mi, sięgając po koszulę.
-Nie dociera to do ciebie...- uśmiecham się.
-Dotarło po pierwszym razie, a po piętnastym przyjąłem to do wiadomości.- uśmiecha się.
Maluję dolne rzęsy i zamykam tusz. Nakładam bronzer i narzucam płaszczyk.
-Jedziesz ze mną jutro do redakcji?- pytam.
-Z jednej strony nudzę się tam, ale z drugiej jak mam cię oglądać w ciasnych spódnicach to oczywiście...- mówi, na co kręcę głową.
-Powtarzać się nie będę...- mówię, a on zrzuca koszulkę, nakłada koszulę i poprawia pasek od spodni.
Stoję i czekam na niego, podczas, gdy on oglada się w lustrze i poprawia włosy. Wychodzimy z mieszkania i zjeżdżamy na dół na parking. Wsiadamy do auta i jedziemy do jednego z kin na Manhattanie. Parkujemy i wysiadamy... Hazz łapie mnie za rękę i całuje w czoło, podążamy ku wejściu i tam otwieramy drzwi i wchodzimy do środka. Na ścianach jest pełno plakatów z nowymi premierami, a gdy widzę jeden z nich automatycznie się odłączam od narzeczonego i idę bliżej by się przyjrzeć. Wzdycham cicho widząc umięśnione plecy i barki bohaterów Magic Mike XXL... Jezuu uwielbiam ten film, pierwszą część oglądałam kilkanaście razy i nigdy mi się nie znudzi oglądanie piękna męskiego ciała... O nie... Harry podchodzi do mnie...
-Żartujesz...- mówi stojąc obok.
-Harry...- mówię z uśmiechem.- Musimy na to iść...- mówię lustrując tors Channinga.
Harry zaczyna się śmiać.
-Żartowałaś tak?- pyta mnie.- Żartowałaś?- pyta po raz kolejny z poważniejszym wyrazem twarzy.
-Nie, nie żartowałam...- mówię z uśmiechem nie odrywając oczu od plakatu.
-Nie pójdziemy na film o striptizerach...- mówi dosadnie.
-Dlaczego, to jest arcydzieło, nie zwykły film...
-Nie pójdziemy...- mówi i chce odejść, ale łapie go za rękę.
-Dlaczego...- pytam przygryzając wargę na Joe.
-Bo zaczniesz się ślinić na ich widok...- mówi.
Odrywam wzrok od plakatu i skierowuję go na Harry'ego. Przybliżam się do niego, tak bym swoje usta miała milimetry od jego.
-Pomyśl logicznie... Takie filmy nakręcają kobiety, bardzo mocno nakręcają...- mówię.- Baaardzo...- dodaję zmysłowo.- A gdy ja jestem nakręcona... To czy ty jesteś nieszczęśliwy, gdy jesteś u mego boku?- pytam.
-Nie...- odpowiada cicho.
-Tak myślałam...- mówię i daję mu buziaka.
Tak więc kobieta wie, jak przekonać faceta, na pójście na striptizerskie show dla kobiet... :)
Kasjerka jest mocno skrępowana naszą obecnością, uśmiecha się słysząc jaki film wybieramy.
-W rogu...- mówię.- Na samej górze.
Harry płaci i widzę, że znów wróciła mu aura niezadowolenia.
-Mogliśmy iść na 50 twarzy Greya... Razem...- mówię idąc w stronę baru.
-Jedno i drugie prawie jak porno, więc bez różnicy...- mówi, na co chichoczę i całuję go w policzek. Kupujemy popcorn i picie i idziemy na salę. Siadamy i czekamy na rozpoczęcie seansu... Który bardzo wpłynie na wydarzenia za następne kilka miesięcy :).
Gdy światła gasną na mojej twarzy pojawia się uśmiech... A po chwili przychodzi moment, gdy Mike zaczyna tańczyć w swojej pracowni do Ginuwine- Pony... Kątem oka czuję wzrok Harry'ego na sobie, ale nie daję rady, by przestać się uśmiechać... Nie da rady... Banan na mojej twarzy jest tak szeroki, że nie mogę zmienić wyrazu twarzy... To jest silniejsze ode mnie... 

(...)
Gdy kończy się film, wstaję z Harry'ego, bo w połowie trwania seansu zaczęłam mieć poczucie winy, że go namówiłam, dlatego, by jakoś mu to wynagrodzić przysunęłam się do niego i oglądaliśmy film do końca w takiej pozycji, od czasu do czasu dawałam mu całusa i miałam wrażenie, że na chwilkę się rozchmurzał.siadam na swoim krześle i daję mu buziaka w usta. W głębi duszy jestem tak podekscytowana, chyba, jak każda kobieta, która Magic Mike oglądała (od autorki: Ojj autorka też oglądała i uwielbiaaaaa!), te ciała, tańce, mięśnie, trudno tego nie kochać u mężczyzn, ale widząc minę mojego przyszłego męża, muszę mu zapewnić rozrywkę... Jako, że kino jest w centrum handlowym z uśmiechem prowadzę Harry'ego pod pretekstem pójścia do toalety. Wielki sklep Victoria's Secret świeci na różowo.
Zamiast skręcić w prawo do toalety idę prosto tam.
-Grace, ale tam jest toaleta...- mówi wskazując palcem.
-Toaleta później...- mówię ciągnąc go za dłoń.
Wchodzimy do środka, a ja już widzę co mnie interesuje. Na samym środku na manekinie widzę komplet, który miała na sobie Candice Swaneopel... Z uśmiechem spoglądam na Harry'ego, przysuwam usta do jego ucha.
-Możesz sobie wybrać, co tylko chcesz...- mówię mu, a na jego twarzy rośnie uśmiech.-Założę to, czego będziesz chciał...
-Tak?- pyta, na co kiwam głową.
-Ja chciałbym cię zobaczyć we wszystkim...- mówi.
-Całego sklepu nie wykupimy, ale chętnie zobaczę, co ci się podoba...- mówię mu.
Harry łapie mnie w biodrze i podchodzimy do półek i wieszaczków, tak jak podejrzewałam pozostaje w kolorystyce czarnej i czerwonej... Wybiera super skąpe stringy, koronkowe staniki, pończochy... Zauważamy, że jest także dostępna linia VS x 50 twarzy Grey'a, a tam to po prostu Harry szaleje, bo wybiera mnóstwo majtek, parskam śmiechem widząc, jak ogromną mu to sprawia przyjemność.
-Harry, ale ty tu wybrałeś tylko czerń i czerwień... Na nocy poślubnej będę miała biały komplet.- mówię.
Podnosi na mnie wzrok.
-Raz mogę się zgodzić, ale innymi razami nie... Zbyt dobrze wyglądasz w tych kolorach...- mówi i całuje mnie w usta.
Wraca wzrokiem na bieliznę, część odkłada na bok, część zostawia.
-Czyli noc poślubna nie będzie spontaniczną nocą?- pyta, na co na mojej twarzy rośnie uśmiech.
-Nie będzie...- mówię.
Idziemy do kasy i płacimy, jak na bieliznę dużo pieniędzy. Wychodzimy ze sklepu, a przed nim stoi mnóstwo nastolatek, Harry macha do nich, ale się nie zatrzymuje mówiąc, że się spieszymy. Łapie mnie za dłoń i prowadzi do samochodu...
-Zgadnij co będziesz musiała zrobić, gdy tylko wrócimy do mieszkania...- mówi.
-Pójść spać?- pytam sarkastycznie.
-Nie...- śmieje się.- Wszystko przymierzysz i stwierdzę, w którym wyglądasz bardziej sexi.
Chichocze i kiwam głową.
-No jasne...- mówię, a ona całuje mnie w głowę i z uśmiechem puszcza moją dłoń i wsiadamy do samochodu.


****
Dziś miałam dzień koncertowy i jednoczesne rozpoczęcie trasy :) Miłego czytania! :)