piątek, 12 sierpnia 2016

EPILOG



Przygotowuję śniadanie, gdy słyszę krzyk moich dziewczynek, które zbiegają po schodach.
-April! Uważajcie!- mówię z kuchni kładąc na sześciu talerzach po dwa tosty i jajku sadzonym.
-Mamo!- krzyczę inny krzyk z góry.- Gdzie jest moja czarna koszulka?
-Tam, gdzie ją zostawiłaś ostatnio słonko!- odpowiadam, gdy dwie dziewczynki wbiegają do jadalni. Jedna – starsza ma kręcone kasztanowe włosy, które niesfornie plączą jej się u końcówek, jej zielone oczy błyszczą się spod wachlarza gęstych, czarnych rzęs – jest śliczna i niesamowicie podobna do babci Anne. Uwielbia kolor niebieski i wszystko co związane z astronomią – właśnie tak, zupełnie na odwrót niż jej mama i tata. Druga, młodsza – 5 letnia – ma jasne blond włosy, także piękne, francuskie loki, oliwkową skórę, którą odziedziczyła po mnie, ciemnobrązowe oczy i kocha róż, poza tym, tak jak kiedyś Silver uważa się za księżniczkę tego świata i uwielbia nosić koronę.
-Znalazłam ją!- krzyczy z góry Silver i słyszę jej ciche kroki po schodach. Moje dwie małe córki rozmawiają, a April (starsza) próbuje uciszyć Sydney (młodsza), która opowiada jej co stało się ostatnio w jej przedszkolu.  Silver poprawia długie, wyprostowane włosy i sięga po moją kawę, jak co ranek upijając mi połowę.
-Nowy eye-liner?- pytam spoglądając na nią, kiwa głową przeżuwając tosta.
- Abby mi wysłała…- mówi z pełną buzią.- A te nowe szminki, co kupiłam ostatnio są ekstra mamo…- mówi.
-Mówiłam ci, że są super, Lou mówiła mi, że Lux uzależniła się od nich…- mówię dolewając wody do kubków, na co Silver zaczyna chichotać.
-Ciekawe po kim ma smykałkę do makijażu…- mówi, na co przyznaję jej rację.
-Grace?- słyszę głos mojego mężczyzny.
-Słucham?- pytam.
-Gdzie są śpioszki dla Camden’a?
-W szafce pod pieluszkami…- mówię i wracam do przygotowywania śniadania dla mojej rodziny.
Po czym siadam do stołu i uciszam piszczącą Sydney, która zaraz się obraża. April kopie Silver w nogę i prawie wylewa swoje kakao. Podnoszę głos i nakazuję im się uspokoić, dziewczynki jeszcze przez chwilkę krzyczą, gdy na dół schodzi Harry z naszym 1,5 rocznym synkiem, który jedyny jest najgrzeczniejszy w tym domu.
-Ma-ma…- mówi i wyciąga rączki w moją stronę. Uśmiecham się szeroko i biorę go od mojego męża, całuję jego główkę i zaczynam go karmić. Harry siada obok mnie i daje mi buziaka w policzek.
-Moje drogie, dlaczego od rana są krzyki?- pyta poważnym głosem, a trzy dziewczynki uciszają się
-Teraz, nagle cisza i nikt się nie odzywa...- mówi i dziewczynki, rzeczywiście, wszystkie są cicho.
-Jesteście czasami bardziej niegrzeczne niż bliźniaki Louisa...
Sydney zaczyna się śmiać i rozładowuje sytuację. Śniadanie przebiega w miłej atmosferze, rozmawiamy ze sobą, a Sydney jak zawsze ma najwięcej do powiedzenia. Gdy kończymy posiłek wszystkie trzy księżniczki biegną na górę, gdzie myją zęby. Harry dopija herbatę.
-Jak Ci się spało? -pyta.
-Dzięki, dziś o wiele lepiej, właściwie to nie wiem czemu przez ostatnie dni, tak okropnie byłam zmęczona.
-Dużo pracy masz...- mówi Hazz, ujmując moją dłoń i składając na niej pocałunek.
-A kiedy ja nie miałam dużo pracy...- uśmiecham się do niego i on do mnie też, w wyniku czego zauważam zmarszczki pod jego oczami.
Camden uderza rączkami o swoje krzesełko i uśmiecha się ukazując kilka zębów. Jest ślicznym chłopczykiem i porównując zdjęcia z małym Harry'm będzie taki jak jego ojciec.
-Harry... - zaczynam czując lekki strach.-...muszę się z tobą skonsultować a propos jednej sprawy...- zaczynam i odchrząkuję.
-Wszystko jest ok?- pyta, na co szybko kiwam głową twierdząc. -Więc o co chodzi?
-Nie bądź zły, że wiedziałam o tym wcześniej, ale nie chciałam Cię nie potrzebnie martwić, a no i bałam się twojej wyrywności... - biorę cichy wdech.-...nasza Silver ma chłopaka...
Harry wciąga nagle powietrze, jakby mu go zabrakło.
-...od 4 miesięcy... i ona bardzo by chciała, abyśmy go poznali...- mówię, a Harry patrzy na mnie zszokowany.
-Dlaczego nie powiedziała mi wcześniej?- pyta po chwili.
-Bo nie chciała nikogo wplątywać w niepewny związek... - mówię i podaję kolejną łyżkę jedzenia dla Camdena. W mimice jego twarzy widzę, że potrzebuje chwili, aby to przetrawić. Chcę jeszcze coś dodać, ale dziewczynki zbiegają na dół.
-Dokończymy to wieczorem...- mówię i wstaję od stołu. Razem z Harry'm chowamy naczynia do zmywarki, ja idę też umyć zęby i zapakowuję dziewczynki do auta. Harry niedługo po mnie ma zawieźć Camdena do żłobka, a sam jechać to wytwórni, którą założył razem z Jeffem. Zawożę je do szkoły, a sama jadę do pracy, gdzie cały dzień sprawdzam roboczą wersję kolejnego numeru British Vogue. 

(...)
Wieczór nastaje szybko, dziewczynki wracają o różnych porach z zajęć dodatkowych. Silver przyjeżdża przywieziona przez swojego chłopaka zresztą z fortepianu, a April z baletu. Moja mała Sydney i Camden spędzają czas ze mną w domu. Siadam o salonie na kanapie i wyciągam albumy ze zdjęciami. Uśmiecham się pod nosem widząc zdjęcia mojej najstarszej córeczki, gdy była jeszcze taka mała i taka niesforna. Przypominam sobie, gdy uciekała mi na koncertach, by być koło tatusia, gdy radował serca dziesiątek tysięcy dziewczyn na świecie, albo gdy uwielbiała naleśniki z czekoladą i rączki zawsze wycierała o swoje nóżki. Albo gdy poszła do przedszkola i na drugi dzień miała chłopaka, z którym bawiła się w dom… Moja ślicznotka, dziś ma prawie 19 lat, zaraz skończy szkołę i ma zamiar iść do szkoły aktorskiej – jest świetna w parodiowaniu wszystkiego co żyje, a jednocześnie, jako jedyna w jej szkole artystycznej miała możliwość zagrania w sztuce na Broadway’u. Jest niezwykle zdolna i cholernie, ale to cholernie jestem z niej dumna. Oby tylko ten chłopak docenił to, co zostało mu dane. Dotykam opuszkiem palca zdjęcie Harry’ego z Silver, gdy poszliśmy wspólnie na kręgle, gdy byłam w zaawansowanej ciąży z April. Silver szepnęła wtedy Hazzie na ucho, że kocha go najbardziej na świecie. Ja, gdy Hazz mi to powiedział, a hormony buzowały, ryczałam jak bóbr. Na wspomnienie tej chwili w moich oczach znów zbierają się łzy, z których jedna, bardzo wyrywna wydostaje się i spływa po moim policzku. Do pokoju nagle wchodzi Harry, który skończył dziś wcześniej i kładzie się zmęczony na kanapie obok mnie.
-Co oglądasz?- pyta kładąc mi swoją głowę na kolanach.
-Zdjęcia małej Sil…- mówię z uśmiechem i pociągam lekko nosem.
-Pokaż mi…- mówi i siada obok, podaję mu fotografie, na które uśmiecha się pod nosem.
-I pomyśleć, że minęło już tyle czasu odkąd przyszła na świat…- mówi Hazz i momentalnie jego twarz robi się smutniejsza. Poprawiam się na kanapie i dotykam dłońmi jego policzków, wiedząc jaki jest powód tej zmiany.
-Wiem, że boli cię, że czas idzie do przodu… Ale słonko, musimy zaakceptować, że nie jest już maleństwem i nie wytrze brudne rączki o spodnie…- Harry uśmiecha się lekko i patrzy mi w oczy.-…jest fantastyczną, piękną, mądrą, bystrą kobietą… Zaraz odleci z gniazda… A teraz chce zapoznać nas z mężczyzną, który jest dla niej ważny… Spójrz, tak samo było z nami… Mieliśmy po 18 lat, gdy się poznaliśmy… Teraz nadszedł czas, gdy to nasze dziecko chce nam pokazać, że kocha i potrafi kochać…- daje mu buziaka w policzek.
-Ale my żyliśmy w innych czasach…- odpowiada Harry, na co wywracam oczami.
-Jakbym słyszała moją mamę, gdy byłam młodsza.- odpowiadam mu, Harry uśmiecha się lekko i spogląda na mnie.
-Zgodzisz się na tę kolację?- pytam go, obserwując strukturę jego twarzy.
Wzdycha cicho i lekko kiwa głową.
-Tak…- mówi cicho, na co daje mu buziaka w usta.
-Jesteś najlepszym tatą i mężem…- mówię mu, a on się uśmiecha i przytula się do mnie.
Chwilę później idę na górę, by położyć najmłodszego ze Styles’ów i zaraz po tym wpadam do Silver, która zdążyła wrócić, gdy byłam zajęta. Niosę małego na rękach i opieram się o framugę, podczas gdy ona przebiera się w dresy i związuje włosy, które od wilgoci zaczęły jej się kręcić – problem po mamusi J.
-Tata się zgodził…- mówię jej, a ona odwraca się szybko i patrzy na mnie z szeroko otwartymi oczami.
-Naprawdę?- niedowierza.
Kiwam głową, a ona siada na swoim przestronnym łóżku i chowa twarz w dłoniach. Chyba kamień z serca jej spadł.
-Jak tego dokonałaś mamo?- pyta po chwili.
-Porozmawiałam z nim szczerze, na początku był zły, że nic nie wiedział, ale wytłumaczyłam mu wszystko i zgodził się…- mówię.
-Tak się cieszę…- uśmiecha się szeroko ukazując głębokie dołeczki. Na ich widok także się uśmiecham, moja Sil podchodzi do mnie i mocno mnie przytula, a chwilę później daje mi buziaka w policzek.
-Kocham Cię mamusiu…- mówi i całuje mnie jeszcze raz.- Zaraz zadzwonię do Gary’ego, powiem mu…- uśmiecha się szeroko.
Kiwam głową i zamykam drzwi do jej pokoju, jako, że Camden chce iść spać kładę go do łóżeczka i włączam kołysanki. 

(…)
Moja Silver ma oko i to jakie. Gary to wysoki, postawny mężczyzna, z modnie ułożonymi włosami, lekką muskulaturą i do tego jest ubrany bardzo fajnie – u mnie ma dużego plusa. Przychodzi do nas z bukietem kwiatów dla mnie, a jego uśmiech jest zabójczy. Grzecznie się wita i od razu dziękuje za zaproszenie, mówi, że jest niesamowicie szczęśliwy, że może poznać mnie i Harry’ego, który dopiero teraz wynurza się z kuchni. Jest lekko zgarbiony, a uśmiech Silver staje się niepewny, tak samo Gary’ego.
-Bardzo mi miło pana poznać, Panie Styles…- mówi i wyciąga rękę, którą Harry łapie po krótkiej chwili zastanowienia.
-Ciebie też…- mówi pod nosem. Zapraszam wszystkich do stołu i mówię o tym, jak cały dzień nie mogłam dostać składników do mojej popisowej pieczeni, którą polepszyłam na każdy możliwy sposób przez te 15 lat. Zaczynamy jeść i rozmawiamy z Gary’m, natomiast mój Harry siedzi cicho i się nie odzywa, okazuje się, że chłopak Silver jeździ na motorze, więc od razu łapię z nim rozmowę.
-Gdy Silver była mała, właściwie gdy jej nie było na świecie to ja kochałam motory przez mojego tatę i brata, w dalszym ciągu czuję pociąg do motoryzacji, ale czasami chyba jestem już na to za stara…- mówię z uśmiechem.
-Pani? Stara? Wolne żarty…- mówi Gary, a Silver chichocze.- Człowiek jeżeli tylko czuje pociąg do czegokolwiek, czuje, że kocha coś to powinien się w tym spełniać, na motoryzację nigdy nie jest za późno…- mówi, a ja uśmiecham się pod nosem. To naprawdę mądry człowiek. – Mój dziadek zaczął jeździć jak miał 23 lata, ale potem gdy urodził się mój tata i jego rodzeństwo przestał, wrócił do tego mając 70 i teraz jeździ jeszcze lepiej, a jego sprawność i koncentracja przyprawia moją rodzinę w osłupienie…
-Pamiętasz Harry, jak wygrałam zawody w moim rodzinnym mieście, bo Sean złamał sobie rękę?- pytam Harry’ego z uśmiechem, na co ten kiwa głową.
-Wygrała pani wyścig?- pyta z uśmiechem Gary.
-Wygrałam, wygrałam… Ale już nie pamiętam kiedy to było, chyba jeszcze przed narodzinami Silver. Ba! Na pewno! Po tym, jak się urodziła miałam bezwzględny zakaz jazdy na motorze.- spoglądam na Harry’ego, którego kąciki ust nie unoszą się w ogóle w uśmiechu. I ja wiem, że Silver też to widzi.
Po zakończeniu jedzenia proszę Harry’ego o pomoc w posprzątaniu i przyniesieniu deseru.
-Harry, proszę uśmiechnij się, dla niej…- szepczę do niego.
Przemilcza moje słowa, wzdycha cicho i wyciąga z szuflady łyżeczki do deseru.
-Nie przejmuj się mną, Gracie…- szepcze mi do ucha i całuje w skroń.- …muszę to przetrawić sam…
Biorę w dłonie pucharki z biszkoptami namoczonymi karmelem i lodami i idę z uśmiechem do jadalni, gdzie siedzą zakochańce, Silver ma już trochę inną minę niż miała, wiem, że jest jej przykro z powodu taty, ale ja naprawdę nic nie mogę zrobić w tej sprawie. Też potrzebowałam troche czasu, by ochłonąć po tym, jak mi powiedziała  1,5 miesiąca temu, że ma kogoś. Gary znów chwali moje umiejętności kucharskie i dziękuje za zaproszenie, jako, że robi się późno, a on następnego dnia ma jechać na zjazd rodzinny do Szkocji i do tego ma prowadzić – musi już wracać do domu.
-Było nam bardzo miło poznać ciebie Gary…- mówię obejmując Harry’ego, który staje z boku.
-Państwa także, nie ukrywam, że spadł mi kamień z serca, że już miałem tę okazję…- mówi z uśmiechem, a gdy spoglądam na Silver widzę, jak ogromny jej spadł kamień z serca. Uśmiecham się widząc jej uśmiech.
-Kolacja była przepyszna i następnym razem, to moi rodzice zapraszają państwa…- mówi Gary, na co uśmiecham się i dziękuję.
Chłopak ubiera skórzaną kurtkę i z uśmiechem żegna się z nami. Silver wychodzi z nim, a Harry odsuwa się ode mnie i idzie do kuchni, ja wyglądam przez okno z boku i widzę, jak nasza córeczka przytula się do swojego chłopaka i ten potem całuje ją. Uśmiecham się pod nosem i idę do jadalni. Zbieram naczynia i całuję mojego męża w policzek, uśmiecha się lekko, ale wiem, że to robi tylko dlatego, bym się nie martwiła. Gdy jest już posprzątane idę na górę, a Harry siada w salonie i wydaje mi się, że wyciąga albumy. Słyszę, że Silver wróciła. Włączam kołysanki Camden’owi i chcę zejść na dół, by wziąć leki, ale zatrzymuję się na schodach.
Moja Silver siada obok taty i przytula się do jego boku, kładąc nogi na jego nogach. Harry obejmuje ją mocno i całuje w czoło.
***
Harry ogląda na telefonie filmik z Silver, która mając 2,5 roku zbuntowała się przeciwko mamie i chciała, żeby to tata powiedział jej: „Dobranoc”, podczas gdy on był w trasie. Ten filmik od ponad 16 lat ma na swoim telefonie i zawsze go ogląda, z powodu tego, jak szybko rosną jego dzieci. A w szczególności jego największe maleństwo. To najbardziej niesforne, niegrzeczne, a zarazem idealne. Jej francuskie loki, brązowe oczy, brzuszek, grubiutkie nóżki.
To już przeszłość… I to go najbardziej boli, że czas idzie nieubłaganie do przodu.

Silver widzi, jak bardzo go to boli i siada obok niego wtulając się w jego ciało, czuje w nim oparcie. Ale widzi, że to on teraz potrzebuje słów, które go wesprą i podniosą na duchu.
-Silver?- pyta ją tata po dłuższej chwili ciszy.
-Tak?
-Czy wiesz, że pozostaniesz na zawsze moją małą dziewczynką?- pyta ją.
-Tak, tatusiu…- mówi czując Jego zapach, który zawsze tak pozytywnie łaskotał jej nos.
-W takim razie, czy potrzebny ci jest Inny mężczyzna? Czy on obroni cię bardziej, niż zrobię to ja?- pyta mnie, a mnie szklą się oczy.
-Żaden mężczyzna nie obroni mnie, tak jak Ty to robisz całe moje życie… - mówi dziewczyna czując spływające po jej policzkach łzy.-…Ale Gary… On jest naprawdę dobrym człowiekiem, jest mądry, zaradny, wie, czego chce w życiu i traktuje mnie jak najlepszą księżniczkę…- dodaje.
-I naprawdę go kochasz?-Silver słyszy, jak trudno mu przechodzi to słowo przez usta.
-Tak, tatku…- mówi mu dziewczyna.-…ale zawsze ciebie będę kochała mocniej… W moim życiu jesteś moim pierwszym i zawsze będziesz moim największym przyjacielem, moim bohaterem…
-Kocham Cię córeczko…- mówi Harry.
-Ja ciebie też kocham tato…- odpowiada Jego córeczka.
****
A ja jako matka i żona płaczę jak bóbr. Bezdźwięcznie. Moje życie od początku nie zapowiadało się na takie, jakie chciałam mieć. Śmierć taty, toksyczny związek… Ale potem nagle dostałam człowieka, którego pokochałam ponad wszystko. Człowieka, który pokazał mi prawdziwą miłość, nie opierającą się tylko na seksie, ale miłość.
I mimo tego, że tak wiele z nim przeszłam, bo tak właśnie było i Wy wszyscy byliście tego świadkami – to nie żałuję żadnej z kłótni i żadnej z negatywnych sytuacji, bo właśnie dzięki temu wszystkiemu, jestem tu gdzie jestem. Mam już prawie 40 lat, jestem redaktor naczelną brytyjskiego Vogue’a, mam czwórkę dzieci, wspaniałych przyjaciół i najlepszego pod słońcem Męża, który jest moim ogromnym wsparciem. To jemu zawdzięczam miejsce, w którym się znajduję i jemu zawdzięczam to, jaka jestem. Ja i On tworzymy jedność.
Tworzy jedność zwaną Największą Miłością.

KONIEC.

 ************************************

Kiedy minęły te prawie cztery lata pisania niezwykłej opowieści... O miłości, prawdziwej miłości, nieograniczonym uczuciu, które  sprowadziło ich z różnych światów do siebie. Dla mnie to były niesamowite cztery lata, niezwykle wyjątkowe, pracowite i jeszcze bardziej wyjątkowe. Ta historia pochłonęła mnie całkowicie i spędzałam każdą wolną chwilkę właśnie na pisaniu "Change Me", a każdy pomysł lądował w telefonie w specjalnym dokumencie. To było niesamowite doświadczenie spotkać się z opinią ludzi, co jeszcze lepsze - przychylną. Mam nadzieję, że nie opuścicie tak Camille Montrose, a zapamiętacie ją/Mnie :)  i będziecie śledzić nowego bloga już od początku września. 

Ja dziś z tego miejsca mówię Wam ogromne dziękuję, bo nie byłoby prawie 220 tysięcy wyświetleń, gdyby nie Wy i wasze słowa otuchy. Naprawdę bardzo dziękuję i obyście mnie nie opuściły.

A teraz trochę informacji o nowym blogu:
Będzie zupełnie inny, a swoją tematyką mam wielką nadzieję, że Wam przypasuje. Start planuję na pierwsze dni września, ale wpadajcie na bloga tutaj, bo będę dodawała informacje, a gdy już stworzę bloga pojawi się link. 
Jeżeli są osoby, które chcą zostać poinformowane w e-mailu, proszę go zostawić w komentarzu lub wysłać mi wiadomość: camillemontrose94@gmail.com.

Jeszcze raz Wam dziękuję i do września! :))


piątek, 5 sierpnia 2016

Rozdział 161



Grace


W kościele rozlega się gra skrzypiec i fortepianu, goście wstają i wszystko to, na co czekałam całe życie właśnie się rozpoczyna.
Najpierw wchodzi Lux i Silver, które sypią kwiatki, a moja mała macha do wszystkich, uśmiecham się, gdy Lux coś do niej mówi, a ona diametralnie zmienia zachowanie i sypie płatki róż na drodze prowadzącej do ołtarza. Idą powoli, a goście wydają odgłosy zachwycenia dziewczynkami. Silver na końcu posyła buziaczki do tatusia, a tatuś jej odpowiada tym samym. Szczęśliwa staje koło mojej mamy. Następna jest Sophia, która z uśmiechem trzyma w dłoni mały bukiecik i powoli kroczy ku ołtarzowi, potem Gemma, która niesie przysięgę. Sean łapie mnie za dłoń, a ja łapię go pod ramię. Theresa uśmiecha się szeroko i pokazuje zaciśnięte kciuki. Mam woalkę na oczach i ruszam krok za krokiem czując, jak moje nogi się chwieją. Eleanor i Lucy jako moje najlepsze przyjaciółki idą za mną nadzorując mój tren. Nie chcę podnosić wzroku, bo się boję, ale muszę to zrobić. Z uśmiechem idę kroczek za kroczkiem coraz bliżej  mojego Harry'ego. I to na niego się patrzę jak zaczarowana. Uśmiecha się szeroko, a jego oczy błyszczą, jak dwa małe metaliczne guziczki. Jest piękny, co tu owinąć w bawełnę. I jest mój.
Spoglądam na innych będących dziś obecnym. Miranda uśmiecha sie do mnie, zaraz po niej Simon i Kim i wiele, wiele innych.
-Ręce ci się trzęsą...- szepcze Sean, a ja uśmiecham się dalej.
-Bo zaraz się zesram z tego stresu...- odpowiadam mu szeptem, a on prawie parska śmiechem.
Zostają mi 3 metry do przejścia, gdy Harry schodzi schodek niżej i Sean zatrzymuje się przy nim.
-Oddaję ci ją, Harry...- mówi cicho.- Traktuj ją jak największe złoto i kochak całym sercem.
-Będę, przyrzekam...- mówi cicho. Sean uśmiecha się do mnie i odchodzi. Łapię za dłoń Hazzę.
-Boże, jesteś najpiękniejszą istotą na świecie, Gracie...- szepcze, na co uśmiecham się szeroko i ściskam mocniej jego dłoń. Stajemy na tym samym stopniu, a dziewczyny walczą z trenem. Ksiądz uśmiecha się i pyta nas, czy może zacząć, na co kiwamy głowami. 

"Zebraliśmy się dziś w tej wyjątkowej chwili, by połączyć węzłem małżeńskim tę piękną, dobraną, zgodną parę, Grace i Harry'ego." 

Czuję, jak ręka mi drży i wiem, że Harry też to czuje. Ściska ją by dodać mi otuchy, ale sam też ma cykora.
Ksiądz przemawia do zebranych na temat uczucia miłości, które jest ważne w związku, o dzieciach, przyszłości... Mówi tak bardzo długo posługując się fragmentami z pisma świętego.

"A teraz proszę pannę młodą o wygłoszenie swojej przysiegi..."

Lucy bierze ode mnie bukiet, a Eleanor podaje przysięgę, którą wczoraj w nocy przepisywałam. Biorę głęboko oddech czując gulę w gardle, czując, że nogi mam jak z waty. 

„Gdy cię poznałam nie wiedziałam, czym jest prawdziwa miłość, cały czas żyłam w przekonaniu, że kocham i umiem kochać, ale to nie była prawda. Dopiero wtedy, gdy po raz pierwszy mnie pocałowałeś czułam, że przeszłam nagłą transformację, zmieniłeś mnie w jednej sekundzie w człowieka, który poczuł czym jest prawdziwa miłość. Od ciebie ją dostałam i chcę ci pokazać, za każdym razem, gdy wyznaję ci, jak bardzo cię kocham, co tak naprawdę czuje moje serce i jak ogromną radością i szczęściem jest dla mnie, że ty także mnie kochasz. Kocham cię za twój brak wstydu, gdy całujesz mnie przy innych, za to, jak mnie obserwujesz, jak marszczysz nos, kiedy się śmiejesz, za to, jak jesteś wzorowym partnerem i ojcem, za twoje nocne chrapanie (goście się śmieją) za twoje ręcznie przygotowywane obiady, kupowane w restauracjach (ponownie wybuchają śmiechem)…za wieczorne śpiewanie na ucho, całonocne rozmowy, wspólne poranki w południe, za wspólne wycieczki, za twoją upartość, za emocje, które przekazujesz swoim śpiewem, za uśmiech i te dołeczki, które same sprawiają, że na mojej twarz pojawia się uśmiech… Za twoje zielone oczy, w których zawsze czuję ukojenie i zaznaję spokoju, barczyste ramiona, które są moją opoką i ochroną przed trudnym światem, za twój głos, który wg wszystkich uważany jest zbyt hardy i niski, ale to nieprawda, bo nikt nigdy nie słyszał piękniejszego głosu, pełnego miękkości, delikatności i ciepła, którym przez niego emanujesz… Nie wiem, co mam ci jeszcze powiedzieć, bo kocham cię za to, jakim jesteś Harry… Jesteś mężczyzną mojego życia i nikt, ani nic nie zmieni mojego zdania na ten temat. I chcę kontynuować to, co zaczęliśmy wspólnie, nasze uczucie, naszą rodzinę, to, co jest miłością i to, czym my jesteśmy, czyli jednością. Sam wiesz, że to, co dziś ma miejsce jest tylko formalnością, bo mamy już wszystko, mamy Silver, mamy siebie. Za to ci dziękuję i o to proszę do końca życia, bo gdy ciebie zabraknie, kiedykolwiek cię zabraknie. Zniknę także ja.”

Czytam linijka po linijce, czując jak bardzo, bardzo, bardzo kocham mojego mężczyznę i ile miłości włożyłam w napisanie tego. Jest część "widowni", która płacze, gdy czytam, co sprowadza mnie do jeszcze większego poczucia, że też chce mi się płakać. Gdy kończę uśmiecham się pod nosem, bo słyszę chlipotanie za sobą. Odwracam się, by oddać moją kartkę, a widzę zapłakane wszystkie cztery dziewczyny.
Ksiądz uśmiecha się pod nosem.

"Teraz pan młody..."

Harry odwraca się do Nialla, który podaje mu przysięgę.

„Gdy patrzę na moją Gracie, zastanawiam, jak moje życie zmieniło się właśnie przez nią. Przez jej szalony charakter i pomysły, opiekuńczość, przyjaźń, jej rewelacyjną pieczeń… (goście się śmieją), jej uśmiech, jej spojrzenie, jej sposób bycia, a przede wszystkim przez uczucie jakim mnie obdarzyła… miłością, na którą nigdy do końca nie zasłużę (oczy zachodzą mi łzami). Od dnia dzisiejszego jedyne czego chcę to poślubić cię i patrzeć w twoje oczy, ogniste oczy, najpiękniejsze, jakie w życiu widziałem, gdy twoja twarz zacznie się starzeć. Chcę zobaczyć ciebie za 50 lat od dziś i mieć świadomość tego, że poślubiłem dziewczynę, której dusza nigdy, przenigdy, nie umrze. (z oczu wypływają mi łzy) Chcę słyszeć cię, kiedy jesteś zła, chcę słyszeć twój smiech, kiedy jesteś szczęśliwa. Chcę wiedzieć, że mam kogoś, kto rozumie, że życie jest trudne, ale jest niczym, gdy ma się przy sobie osobą, taką jak ty… Nikt nigdy nie będzie cię miał, bo to mnie dziś oddajesz swoją rękę, oddajesz mi siebie i zawsze będę dziękował losowi, że to Ty… A u kresu mojego życia, chcę sobie uświadomić, że miałem kogoś, kogo pokochałem z całego serca i kto pokochał także mnie…”

Oddycham cicho cała zapłakana, a Harry oddaje przysięgę i uśmiecha się szeroko.
-Nie płacz…- szepcze.

„Po przysięgach i oświadczeniu waszego prawdziwego uczucia, którym się nawzajem darzycie, czy bierzecie siebie…- zwraca się do mnie…- Harry’ego za męża…- zwraca się do Harry’ego…- Grace za żonę?”

„Tak.”- odpowiadam z uśmiechem.

„Tak.”- odpowiada Harry.

Uśmiecha się do mnie szeroko i trzyma moją dłoń bardzo mocno. Boże, jak ja go kocham…

„Proszę o obrączki…”- mówi ksiądz, a Louis nam je podaje. 

Harry zakłada mi obrączkę, ja także, chociaż nigdy nie widziałam, żebym się trzęsła, jak dziś. Uśmiecha się szeroko.

„Drodzy zebrani! Grace! Harry! Ogłaszam was mężem i żoną! Możecie się pocałować…”- uśmiecha się ksiądz, a wtedy Cal dostaje kręćka do robienia zdjęć. Wszyscy zaczynają bić gromkie brawa.
Harry odchyla moją woalkę i uśmiecha się szeroko. Kciukiem ściera mi pozostałości po łzach.
-Na ten moment, czekałem odkąd cię poznałem…- mówi ujmując moją twarz w dłonie. Łączy nasze usta w delikatnym pocałunku, bardzo delikatnym.
-Kocham cię najmocniej na świecie…- mówi i ja wtedy rzucam mu się na szyję, a goście wybuchają śmiechem. Wpijam się w jego usta, on śmieje mi się w usta, ja mu też.
Wszyscy zaczynają bić brawa, a Harry łapie mnie pod rękę i schodzimy ze schodka i wszyscy rzucają nas ryżem. Wychodzimy z kościoła i stajemy na trawce. Nasi goście stają i jeszcze raz biją nam brawa, dostajemy multum kwiatów i życzeń. Zaraz po tym wsiadam z Harrym do białego Bentleya i jedziemy do zameczku na wesele. Wyjeżdżamy jako ostatni, by goście mogli się ogarnąć.
-To jest najpiękniejszy dzień mojego życia…- mówię Harry’emu.
-Mój także, Grace… Kocham Cię tak bardzo…- mówi i wpija się w moje usta.
Rozmawiamy jadąc i dojeżdżamy, gdy goście czekają część w namiocie, a część zachwyca się dekoracjami. Wysiadam z auta, a Eleanor i Lucy przybiegają do mnie, za nimi Ashley i Sam. Ściągają mi welon, odczepiają tren, a moja ekipa przygotowawcza w pięć sekund robi szybkie poprawki. Gdy moja sukienka już nie jest aż tak uciążliwa podchodzę do Harry’ego i łapię go pod ramię.
-Kochanie, jesteś gotowa, żeby świętować nasze małżeństwo?- pyta mnie, na co uśmiecham się i kiwam głową. Gdy wchodzimy do środka kelnerzy rozdają szampana, menadżer zameczku chce nam pogratulować ślubu. Wygłasza krótkie przemówienie, na które wszyscy upijają łyka szampana, ale ja się zatrzymuję mając go przy ustach, spoglądam na kieliszek.
-Grace, wszystko ok.?- pyta mnie.
-Tak…- mówię z uśmiechem.
Zamaczam lekko wargę i uśmiecham się szeroko. Wszyscy siadamy do stołów zgodnie ze swoimi oznaczeniami. Moje druhny siedzą w stoliku niedaleko mnie, razem ze swoimi partnerami. Mrugam okiem do Louisa, co zauważa Eleanor i patrzy na mnie, jakby chciała mi coś powiedzieć.
Nim przyjdzie jedzenie kilka osób chce wygłosić toasty… Łapię Hazzę za rękę i uśmiecham się do brata, który stuka w kieliszek.
-Proszę państwa, jestem beznadziejny w takich przemowach, ale to moja siostra i nie mogę tego nie zrobić… Grace, Harry, życzę wam, by wasze małżeństwo było zgodne, szczęśliwe… i przede wszystkim trwałe… Za wytrwałość…- mówi Sean i podnosi kieliszek.
Uśmiecham się szeroko.
Następny jest Simon, który mówi parę miłych słów o mnie i Harrym, życząc nam szczęścia i więcej dzieci, które będą do niego dzwoniły na video chacie. Uśmiecham się pod nosem i czuję, jak Hazz całuje mnie w policzek.
Kolejny jest Niall i gdy wszyscy widzą, że to on, zaczynają się śmiać.
-Naprawdę, nie wiem z czego się wszyscy śmieją…- mówi śmiejąc się sam.-…napisałem sobie dwa lata temu przemowę, ale zgubiłem ją i dziś lecę na pamięciówce…- wszyscy zaczynają się śmiać.- Chciałbym mówić troszkę dłużej niż moi przedmówcy, bo ja opowiem państwu całą historię Grace i Harry’ego, o której oficjalnie się nie wie, ale jak są przecieki, to takich się można rzeczy dowiedzieć, że hoho…- mówi, na co zaczynam się śmiać.- Zacznę od dnia, gdy my wszyscy poznaliśmy Grace, pamiętam była w takiej czerwonej sukience, a Harry to ją rozbierał wzrokiem już po pierwszej sekundzie…
-O Boże!- mówi Harry, na co zaczynam się głośno śmiać.
-…tak, Harry, tylko się nie wypieraj… potem gdy się spotykali wmawiał nam, że oni tylko tak, są przyjaciółmi itp. itd.  A potem wyszło szydło z worka już przestali być przyjaciółmi… pocałunki, wyznania miłosne… było śmiesznie, bo nigdy nie widziałem w nim takiego wariata z powodu jednej osoby…- mówi i Harry spogląda na mnie.-…rozstawali się kilka razy, ale co z tego… jak potem wracali do siebie z pompą i przeżywali wszystko, jakby dopiero byli na początku, potem wszystko się zmieniło, bo pojawiła się Silver i wtedy nasz najmłodszy z zespołu stał się najbardziej odpowiedzialnym człowiekiem, jakiego poznałem. Pamiętam, jego minę, jak się dowiedział, że Sil ma gorączkę…- Niall idealnie naśladuje Hazzę, na co wybucham śmiechem.-… Są fantastyczni… Osobno, ale razem to już combo… Grace taka studentka na początku, śmialiśmy się z chłopakami, że Harry zrezygnuje z zespołu i pójdzie na dziennikarstwo… potem cholera, jak zaczęła, cytując Harry’ego: chodzić „w tych” spódnicach! To nie dokończę…- goście się śmieją.- Kocham ich bardzo, są dla mnie jak rodzina… I dziś w ten wyjątkowy dzień bardzo się cieszę, że jestem tutaj, by patrzeć na prawdziwą miłość. Nie ukrywam, że ja też chciałbym się tak zakochać, jak to się stało z Harrym…- Hazz na mnie spogląda i delikatnie przytula.
-Jestem szczęściarzem…- mówi mi, a ja się uśmiecham.
-…ale nie będę wznosił toastu za wasze szczęście, bo jesteście szczęśliwi, ale za POŻYCIE MAŁŻEŃSKIE…- akcentuje Niall, na co wybuchamy śmiechem.-…bycie ukochanym wujkiem Niallem jest genialne…- mówi.
-Wujku!- krzyczy Silver.- Ja cię kocham...
Wszyscy robią „awww…” a ja się uśmiecham szeroko.
-Ja ciebie też kocham Silver…- mówi Niall i przesyła jej buziaka.
Niall wznosi toast i siada.
Przychodzi jedzenie, a Theresa daje mi cynk, że zaraz po zjedzeniu ma być tort. Po zjedzeniu uroczystego obiadu i z momentem wniesienia tortu, Harry i ja wstajemy, by ukroić pierwszy kawałek tortu, wszyscy się śmieją, gdy Niall komentuje jak się obijamy z krojeniem. Cal robi nam zdjęcia i chcemy, by wszystko zostało uwiecznione. Kroimy pierwszy kawałek i dajemy go do zjedzenia Silver, potem kroi już kelnerka. Harry staje obok mnie i uśmiecha się szeroko.
-Wciąż nie mogę uwierzyć, że to nasz ślub, nasze wesele, Gracie...- mówi, na co szeroko się uśmiecham.
-To lepiej uwierz kochanie, bo to wszystko właśnie ma miejsce.- Harry daje mi buziaka, a ja przytulam się do niego mocno. Cal podchodzi do nas.
-Skoro, teraz jest małe zamieszanie, to może zrobię wam zdjęcia... w ogrodzie... właśnie zaczyna zachodzić słońce.
Zgadzamy się i Hazz prowadzi mnie za rękę w dalszą część ogrodu, właściwie aż niedaleko ławki, na której pisałam przysięgę.
-Myślę, że spontaniczne zdjęcia są najlepsze...- mówi Cal.- Zróbcie coś spontanicznego...- mówi Cal, a ja wpadam na pomysł. Jako, że trenu nie mam, nie mam także ograniczeń. Zsuwam ze stóp szpilki...
-Wiesz Harry...- zaczynam znacząco.- Ja już sama nie wiem, czy ten ślub, to jest dobry pomysł... Jest tylu mężczyzn na świecie, a ja nie lubię być ograniczana...- mówię unosząc znacząco brwi.
-Co ty powiedziałaś?- pyta mnie Hazz patrząc zszokowany, na jego ustach pojawia się coraz szerszy uśmiech.
Odchodzę krok po kroku do tyłu.
-Wracaj tu...- mówi.- Przeprosisz mnie za to...- mówi uśmiechając się szeroko.
-Nie... Nie przeproszę Cię...
-Wracaj tu Grace...- wskazuje palcem.
-Pfff... Nie!- piszczę, gdy Harry zrywa się do biegu. Unoszę suknię do góry by skutecznie biec, Cal mam robi wiele zdjęć w tym momencie, ubiegam tak dwa kółka, gdy on mnie wreszcie łapie i kręci dookoła. Zdjęcia będą mega. Cicho oddychamy, by wyrównać nasze oddechu, w Tym momencie wpatrujemy się sobie w oczy.
-Grace obejmij go od tyłu...- mówi Cal, na co lewą ręką dotykam jego karku. Harry uśmiecha się i łączy nasze usta w pocałunku. Cal obiega nas z kilku stron i pozycji.
-Dobra mam to...- mówi fotograf i wtedy odsuwam swe usta od Hazzy.
-Jesteś słodka...- mówi stawiając mnie na ziemię.
-Wiem o tym, skarbie...- odpowiadam mu.
Kolejne zdjęcia są robione bardziej w szyku ustawionym, bo na przykład Harry nosi mnie na barana, albo siedzimy na ławce, a ja mam nogi na jego kolanach, albo mamy portrety kiedy się całujemy, uśmiechamy, przytulamy, wystawiamy języki, robimy zeza... Mamy też osobne zdjęcia, na których Hazz wychodzi jak model, a ja jak stwierdził mój mąż (Boże jak to brzmi) wyglądam jak supermodelka...
Ostatnie zdjęcie jest na tle zachodzącego słońca, gdzie mamy się pocałować mając twarze zacienione właśnie przez zachód. I myślę, że to będzie najpiękniejsze. Wracamy do namiotu, gdzie wszyscy już zdążyli zjeść tort. Pora chyba na tańce. A konkretnie taniec młodej pary. Ashley poprawia mi włosy, na co się z niej śmieje.
Zespół, który zamówił Harry jest zespołem typowym grającym na bardzo drogich przyjęciach. Wokalista podchodzi do mikrofonu i zapowiada nasz taniec. Na scenie pojawia się Ed Sheeran z gitarą, z uśmiechem go witamy.
-Grace, Harry znalazłem piosenkę, która nie jest moją autorską, ale idealnie pasuje do was i dzisiejszego wydarzenia. Życzę wam wszystkiego co najlepsze w Nowym lepszym życiu...- mówi.- To jest "Only Hope" zespołu Switchfoot...- mówi.
(Notka od autorki: Piosenka bardziej znana jest z wykonania jej przez Mandy Moore, grającej w "Szkole uczuć" i ja też ją tak pierwszy raz usłyszałam)
Harry uśmiecha się i wystawia dłoń, jak książę.
-Czy mogę prosić Panią do tańca?- pyta mnie, na co ja uśmiecham się i dygam.
-Oczywiście...- mówię.
Łapie mnie za dłoń i prowadzi na środek. Kładzie mi dłoń na biodrach, a ja na jego bicepsie, natomiast drugie dłonie łączymy  ze sobą. Zbliżamy się do siebie i powolutku tańczymy wsłuchując się w rytmy gitary.
-Brałem lekcje tańca od twoich druhen...- mówi mi do ucha, na co chichoczę.
-Co ty mówisz...
-Pomogły mi ogarnąć proste kroki w tańcu...- mówi.
-Złote są i absolutnie fantastyczne.
Spoglądam znad ramienia Harry'ego na moje druhny i puszczam do nich oczko. Wszyscy, dosłownie wszyscy nagrywają jak tańczymy, czym się bardzo peszę. Chowam twarz w jego zagłębieniu szyi i zamykam oczy. Harry cicho podśpiewuje piosenkę, która jest, tak jak powiedział Ed idealnym odzwierciedleniem naszych uczuć.


-Kocham Cię tak bardzo...- mówi mi, na co się uśmiecham. -Jesteś moim życiem, nie ma mnie, jeśli nie ma Ciebie...- mówi, a ja podnoszę wzrok na jego twarz, palcem dotykam jego ust, by go uciszyć.
-Nie mówmy o przemijalności i przypadkowości podczas naszego tańca...- szepczę, a on się uśmiecha, zabiera moją dłoń i wpija się delikatnie w moje usta.
Jestem szczęśliwa. I pełna radości, że dziś wyszłam za mężczyznę swojego życia, który oddał mi swoje sercu w Paryżu 5 lat temu... Uśmiecham się pod nosem. Jestem cała jego, a co najważniejsze moje całe serce należy do niego.
-Kocham Cię...- szepczę i delikatnie całuję go w usta, gdy Ed kończy. Z uśmiechem schodzimy z parkietu i przychodzą na nas tańce z rodzicami, ale wtedy też wiele osób zajmuje miejsca na parkiecie. Harry ze swoją mamą, ja z Benem, Harry z moją mamą, a ja z Desem, a potem z Robinem... Gdy Harry porywa moją babcię z uśmiechem zgadzam się na taniec z bratem.
-Sean...- mówię mu na ucho.
-Hm?
-Pamiętasz, jak oglądaliśmy filmy ze ślubu mamy i taty?
-Jasne...- mówi.
-A pamiętasz piosenkę, do jakiej tańczyli?
-Time of my life z Dirty Dancing. Wywijali tam nieźle...
-Pamiętasz, że się uczyliśmy tego układu...- pytam.
-Uczyliśmy i nauczyliśmy się... Obydwojgu mam jeszcze wtedy świetnie szło w tańcu...
Uśmiecham się szeroko do brata, a on patrzy na mnie z szeroko otwartymi oczami.
-Żartujesz, prawda?- pyta mnie śmiejąc się i niedowierzając.
-Nie, Sean, zatańczmy chociaż trochę, dla mamy... Ona mi tyle opowiedziała wczoraj o tacie, ona tak za nim tęskni i brakuje jej tego, doprowadźmy ją do łez takim wspomnieniem...- mówię.
-Ale Grace, to jest absurd, ja zapomniałem wszystkiego...
-Najwyżej będziesz udawał, że jesteś pijany...- śmieje się.
-Proszę Cię braciszku, dla swojej młodszej siostrzyczki i kochanej mamusi...- mówię mu, a on nie potrafi mi odmówić.
-Ale jak ci krzywdę zrobie, to nie będzie moja wina...- mówi, na co chichoczę.
-Dobrze.- całuję go w policzek.
Z uśmiechem podchodzę do Anne widząc, że moja mama jest zajęta rozmową ze swoimi kuzynkami z północnej Anglii. Kobieta stoi i uśmiecha się do mnie szeroko, odstawia swój kieliszek z białym winem i mocno, mocno mnie przytula, a zaraz daje mi buziaka w policzek.
-Dziękuję Ci Gracie...- mówi mi.-...za to, że pojawiłaś się w jego życiu, że zmieniłaś go i jesteś i będziesz... Dzięki temu mogę być tak dumna z syna, bo jest zupełnie innym człowiekiem, stał się odpowiedzialny, a to wszystko za twoją sprawą...
Uśmiecham się szeroko i mocno ją przytulam.
-Ja jestem wdzięczna Pani za Harry'ego to sprawa oczywista, ale nigdy nie miałam okazji podziękować Pani, za to, że w tych gorszych chwilach zawsze dodawała mi Pani otuchy, kiedy była mi potrzebna, czułam się wtedy, jak Pani własną córka...- mówię jej na ucho.
-Kochanie, od kiedy Cię poznałam bardzo Cię polubiłam, wiedziałam, że jesteś inna lepsza, niż te wszystkie dziewczyny, które Harry przyprowadzał, wiedziałam, że wpłyniesz na niego, bo on od początku przestał widzieć świat poza tobą...- Anna dotyka kosmyków moich włosów, a na jej słowa się uśmiecham.
-Dziękuję za wszystko...- mówię i znów ją tulę, całując jej policzek.
Gdy się od niej odsuwam ona się uśmiecha szeroko.
-Mam do Ciebie prośbę kochanie...- mówi.
W tym czasie jednocześnie podchodzi do nas kelner proponując lampkę białego wina, od razu odrzucam propozycję, a Anne łapie za swoją i stwierdza, że wino jest wyśmienite.
-Nie mów już do mnie per Pani, jesteśmy dziś wielką rodziną i jedynie jak możesz mnie nazywać to mama, albo po prostu Anne.
-Dobrze, mamo...- uśmiecham się i obiecuję.

Lucy i Eleanor podchodzą do nas i uśmiechają się, rozmawiamy chwilę wspólnie, gdy dziewczyny przepraszają, ale muszą mnie wziąć na słówko.
Wychodzimy z namiotu i idziemy kawałek dalej. Dziewczyny łapią mnie za dłonie i patrzą mi w oczy.
-Grace, znalazłam twój test ciążowy...- mówi Eleanor, na co z moich ust wydostaje się ciche: Ochh...
-Jak go znalazłaś?- pytam ją.
-Wtedy jak pobiegłem po twoją przysięgę weszłam na chwilę do twojej łazienki, żeby sprawdzić, czy makijaż się rozkazał, jak płakałyśmy przed wyjściem i kolczyk mi się odpiął i wpadł do śmietnika, gdy tam zajrzałam znalazłam test ciążowy, które odwinął się z papieru i miał wynik pozytywny...- mówi znacząco Eleanor.
-Dlaczego nam nic nie powiedziałaś?- pyta Lucy.
-Bo to jest jeden test, nie mogę mieć pewności przez jeden test...
-Musisz zrobić jeszcze dwa...- mówi Lucy, dla pewności.
-Zrobię, jak będę w domu...
-...i będziesz się gryzła z myślami, czy jesteś czy nie?- pyta El.
Obracam się do tyłu, a z namiotu  wychodzi Harry w poszukiwaniu mnie.
-Teraz nie mogę, bo on będzie mnie szukał...- mówię szybko.
-My coś wykombinujemy...- mówi Eleanor.
-Co knujecie?- pyta Harry obejmując mnie w biodrach.
-Niektóre sprawy są kobiece, Harry...- odpowiada mu kuzynka.
Uśmiecham się lekko, a Eleanor znacząco na mnie patrzy, potem z lekkim uśmiechem wracamy wszyscy do namiotu.
Patrzymy jak część ze starszych tańczy na parkiecie, a ja jestem porwana do tańca przez Liama, w Tym samym czasie Hazz tańczy z Sophią. Jest bardzo miło, ale rzeczywiście zaczynam znów myśleć o ciąży i o dziecku.
-Grace przyjmujesz jedno, czy dwa nazwiska?- pyta.

-Biorę tylko nazwisko Harry'ego...
Liam obraca mnie dookoła, na co się śmieję i dalej porywa mnie w tańcu. Piosenka niedługo się kończy, a ja siadam przy stole, gdy do Hazzy podchodzi Lux, by zatańczyć z wujkiem.
-Będę miał takie zakwasy...- mówi mi przelotnie, że zaczynam się śmiać.
Siadam na swoim miejscu i spoglądam na wszystkich tańczących. To bez wątpienia jeden z najpiękniejszych dni mojego życia.
Około 22:00 zespół się zmywa, a na scenę wchodzi Tyler, który będzie nam prowadził imprezę do rana. Tańczę jeszcze dwa tańce z Robinem i jednym z kuzynów mamy, gdy wreszcie łapię Eleanor, że muszę zmienić sukienkę, bo wrzyna mi się w biodra i jest zbyt długa do tańca przy skocznej muzyce. Zbieramy wszystkie druhny, prócz Sophii, która już przebrała zaraz po ślubie. Tak więc dziewczyny łapią mnie za dłonie, a ja czuję wzrastające napięcie między nami. Bo zaraz zrobię test. Harry woła mnie, gdy wychodzę z namiotu.
-Gdzie zmykasz?- pyta.

-Idę zmienić sukienkę...- uśmiecham się, a on kiwa głową i wraca do środka. Idziemy na piętro i każda z nas rozchodzi się do swojego pokoju, gdzie przebieramy się w nasze zamienne sukienki. Wyciągam moją od Zuhaira Murada z pokrowca i ściągam suknię. Pod tą już zakładam stanik, który nie będzie widoczny, a bolą mnie piersi, co jeszcze bardziej zaczyna mnie przekonywać, że dziecko jest pod moim sercem. Czekam na dziewczyny, które mają przyjść za chwilę. Rozczesuję włosy i przenoszę je na prawą stronę.
-Grace to my...- słyszę kilka minut później.
Dziewczyny wchodzą do środka i uśmiechają się lekko.
-Gemma poszła na dół?
-Tak...- odpowiada Lucy.
-Przyniosłam swój test...- mówi Eleanor wręczając mi pudełeczko.-...Ale zanim zrobisz ten test... Powiedz przed samą sobą, czy chcesz tego dziecka...
Wzdycham cicho.
-Ja sama nie wiem... Boję się natłoku obowiązków, chociaż gdy zobaczyłam wynik wcześniej byłam chyba szczęśliwa... Ale czuję strach przed podwójnym obowiązkiem... chciałam zaplanować drugą ciążę... Boże sama nie wiem...- mówię.
Eleanor podaje mi test i wskazuje wzrokiem na łazienkę.
-Idę...- mówię.
-Czekamy na Ciebie...- mówi Lucy.
Idę do łazienki i robię wszystko, co mam do zrobienia i gdy już test jest w czasie sprawdzania wychodzę z łazienki i odgarniam włosy za ucho. 5 minut ciągnie się w nieskończoność i spędzamy je w grobowej ciszy. Za to w mojej głowie jest totalny mętlik i zamieszanie. Eleanor wzdycha cicho i spogląda na zegarek.
-Już powinno być...- mówi, na co wstaje z łóżka, ale zaraz siadam.
-Nie chcę widzieć, to wy mi powiedzcie.
Lucy daje znak Eleanor, by to ona poszła. Brunetka bierze w rękę test i patrzy na mnie...
-Negatywny...- mówi.
Coś przewraca mi się w brzuchu, a ciało nagle oblewają zimne dreszcze. W moim gardle powstaje gula, a oczy pokrywają się szklaną warstwą.
-Ale zbladłaś Gracie...- szepcze Lucy łapiąc mnie za dłoń.
-Negatywny?- szepczę, a z moich oczu wypływają łzy. Eleanor patrzy na mnie, Lucy też.
-To niedobrze?- pyta Lucy łapie mnie za dłoń.
-Myślałam, że będzie inaczej...- mówię pod nosem.
-Chciałaś tego dziecka?- pyta El.
-A bo ja wiem, co ja chciałam...- mówię ocierając policzek.- Czułam, że to nierozważne, teraz przed pracą jako redaktor naczelna... Jak funkcjonować z maleńkim dzieckiem i 4-letnią dziewczynką.
-...ale...- mówi Eleanor.
-...ale ja się czuję innym człowiekiem w czasie ciąży, to był dla mnie taki piękny czas, kiedy mogłam patrzeć na monitorze na moje maleństwo, dekorować pokoik, pisać wszystkim jaka płeć... mówić do niego, puszczać piosenek chłopców, czy czuć, jak silnie kopię, gdy tatuś był obok... Boże...- zaczynam chlipać, a Lucy przytula mnie do siebie.
-Czyli cieszyłaś się na tamtym teście z pozytywnego wyniku...- mówi El.
-Chyba tak... Chciałam znów poczuć się inaczej... A ten stan jest czymś wyjątkowym...
-Żałujesz, że test nie jest pozytywny?- pyta El, a ja czuję, jak łzy spływają mi po policzkach.
-Żałuję...- mówię, a Lucy całuje mnie w głowę próbując pocieszyć.
-Nie płacz, kochanie...- szepcze Lucy.
-Gracie, test jest pozytywny...- wstaje z krzesełka Eleanor i kuca przede mną.
-Co?- pytam i patrzę na nią.
-Test jest pozytywny...- uśmiecha się i podaje mi go. Przyglądam mu się i niezrozumiale patrzę.
-Ale to czemu Ty...- mówi Grace.
-Zobacz, kochanie.- mówi El, wiedząc co mam na myśli.- Wyznałaś przed samą sobą, że chcesz tego dziecka...- uśmiecha się i łapie mnie za dłoń.
-Czyli... Ja jestem w ciąży...- mówię.
-Tak, Gracie jesteś...- mówi Lucy.
Spoglądam na nie.
-Boże...- szepczę.-Jestem w ciąży...- mówię.- To jest naprawdę najpiękniejszy dzień mojego życia.
Dziewczyny zaczynają płakać i wszystkie siadamy we wspólnym uścisku... Pod moim sercem rośnie kolejny Styles...
Nie wiem, ile czasu mija, ale musimy wracać na wesele, więc szybko ubieram sukienkę, a dziewczyny poprawiają mój makijaż i fryzurę. Gdy już mamy wychodzić, Lucy się zatrzymuje w drzwiach.
-Muszę wam to wreszcie wyznać...- mówi szybko.-...ja też jestem w ciąży...- mówi, na co szeroko otwieram oczy i zaczynamy piszczeć rzucając jej się na szyję.
-Który tydzień?- pyta El.
-Szósty...- mówi Lucy.
Na wesele wracamy, dwie w ciąży i jedna zaraz zaręczona...
Wracamy na parkiet i tam tańczymy do "Shut Up And Dance". Przyznaję, że wróciła mi energia i mam ochotę skakać po suficie. Niall i Zayn porywają mnie w obroty, podczas gdy Hazz oblężony jest przez moje szkockie ciotki. Pokochały mojego loczka.
Tyler uśmiecha się do mnie i mówi przez mikrofon, że Panna młoda teraz rzuci bukiet w tłum wszystkich zebranych kobiet. Z uśmiechem biorę mój bukiecik i widzę, że Louis jest w gotowości. I że trzęsie się... uśmiecham się szeroko. Staje tyłem i zamachem się trzy razy sprawdzając, czy wszystkie są gotowe.
-Oj no rzucaj!- krzyczy Gemma, na co się śmieje. Już zamacham się mocniej, gdy odwracam się i idę ku Eleanor, która mocno zdezorientowana patrzy na mnie jak na głupią... Odwracam ją przodem do Louisa i patrzę, jak chłopak uśmiecha się do niej szeroko i wypowiada słowa: Eleanor, wyjdziesz za mnie?
Wybucham płaczem, Lucy też, wszystkie kobiety... Louis nakłada jej pierścionek, gdy ona płacząc mówi: Oczywiście, że tak!
Przytula się mocno do Louisa i całuje go namiętnie, na co wszyscy zaczynamy bić brawa. To jest nieprawdopodobne...
Mój Harry uwalnia się od ciotek, na co się uśmiecham i podchodzi, by pogratulować przyjacielowi i mnie przytulić.
-Skoro jesteśmy w tak miłosnym nastroju, to potańczmy do czegoś wolnego i miłego...- mówi Tyler do mikrofonu. Moja Lucy idzie do niego na podest i siada mu na kolanach.
-Chodźmy, słonko...- mówi mi Hazz m ucho. Harry kładzie dłoń na moich plecach i w rytmach "Take Me Home" Jess Glynne poruszamy się blisko siebie. Widzę, jak Eleanor płacze w ramionach Louisa, a ten uśmiecha się i całuje ją co chwilkę. Spoglądam na mojego chłopca i uśmiecham się.
-Nie wiem, czy będzie lepszy sposób, żeby Ci o tym powiedzieć...- mówię Harry'emu.
-O co chodzi?- pyta.
-Pamiętasz tą akcję z moim zatruciem i testami?
-Nie da się tego zapomnieć...- mówi Harry.
Podnoszę dłoń na jego policzek i dotykam kosmyka jego włosów.
-Bardzo Cię kocham...- mówię.-...i przed ślubem oraz 20 minut temu zrobiłam testy ciążowe...- mówię, na co Harry patrzy na mnie uważnie i czeka na kontynuację.
-I?- pyta.
Podnoszę wzrok z jego na twarzy na Silver tańczącą z dziadkiem Desem.
-Widzisz ją?- pytam.
-Widzę...- mówi.
Przenoszę swój wzrok na jego oczy i spoglądam w nie głęboko.
-Będzie takie drugie...- mówię cicho, czując, jak się wzruszam.
Harry patrzy na mnie kilka sekund w ciszy i staje w miejscu. Trzy razy otwiera buzię, żeby coś powiedzieć, ale wszystko mówią oczy, które zachodzą łzami.
-Drugie?- szepcze.
-Drugie...- powtarzam, a on uśmiecha się coraz szerzej.
-Będę drugi raz tatusiem?- pyta, na co czuję, że po twarzy spływają mi łzy.
-Tak, kochanie...- mówię ocierając dłonią jego łzy.
-Gracie, Ty moje kochanie...- mówi i przytula mnie mocno, aż podnosi i kręci dookoła. Gdy tak trzyma mnie wpijam się w jego usta i śmieję się z jego reakcji.
-Nie mogę się doczekać...- mówi i całuje mnie namiętnie.
Gdy stawia mnie na ziemię jego uśmiech opada, a ja marszczę brew, nie wiedząc o co chodzi.
-Słonko, tylko mi nie mów, że przez ciążę nie będziemy mieć seksu dziś i w podróży poślubnej...- mówi, jakby się modlił.
-Zawieszam tę zasadę, bo jest głupia...- śmieję się.
Harry uśmiecha się szeroko i wpija w moje usta.
-Kocham Cię mamusiu...- mówi mi w usta.
Wszystko idzie po mojej myśli dosłownie. Widzę, że moja rodzina i rodzina Hazzy to teraz jedność. Wszyscy się zapoznają, nawiązują kontakt z czego razem z Harrym bardzo się cieszymy. Siedzimy na swoich miejscach i rozmawiamy podczas, gdy niewiele już osób jest na parkiecie, wszyscy raczej odpoczywają po nocy spędzonej na tańcach, jest już prawie czwarta nad ranem. Jeszcze przed ucieczką na noc poślubną tańczę z pijanym Sean’em Dirty Dancing i wychodzi nam całkiem nieźle, bo braciszek poczuł rytmy.
Patrzę na gości, którzy już zwijają się spać. Jestem padnięta, ale wizja naszej nocy poślubnej jeszcze przede mną, więc każę zostać Harry’emu na 20 minut samemu bym mogła się przebrać. Szczypie mnie w tyłek przed tym jak odchodzę od niego i wysyłam buziaka. Idę z Eleanor i Louisem do pałacyku, gdzie rozdzielamy się, oni idą do swojego apartamentu, a ja do naszego – małżeńskiego. Gdy tylko wchodzę z uśmiechem ściągam sukienkę i nakładam przygotowany komplet bielizny oraz połyskujące szpilki. Upięte włosy, wykonane przez Ashley, by wcześniej mi nie przeszkadzały rozpuszczam i z uśmiechem zauważam, że trochę się pokręciły. Nakładam czerwoną szminkę i zamykam się w drugim pokoju, gdzie zostały przeniesione moje rzeczy. Piszę do Harry’ego sms-a, że może już przyjść i ma zająć miejsce na łóżku. Nie ruszać niczego. Sprawdzam, czy reflektor działa i czy muzyka działa. Zaraz dostaję sms-a zwrotnego.
„Idę.”
Z uśmiechem czytam to jedno słowo i czekam na przyjście mojego boya. Zamykam się w pokoju obok i słyszę po chwili ciche kroki. Odchrząka i chyba siada. Mój telefon mruga od wiadomości: „Czekam na ciebie.”
Z uśmiechem odczytuję to i blokuję go, odkładam na półkę. Nakładam na twarz białą, koronkową maskę, która będzie się pasowała idealnie do białej bielizny. Biorę głęboki oddech i włączam czerwony reflektor, który pada na dwie ustawione rury do tańca. Pilotem włączam muzykę, czyli Beyonce – Rocket [LINK]jeżeli piosenka się skończy w trakcie opisów, włącznie od nowa.

Podchodzę do miejsca, gdzie mam zacząć i słyszę rozpoczynającą się melodię. Jedyne co teraz robię, to w pełni skupiam się, by zapanować nad stresem i być bardziej zmysłową, niż jestem zazwyczaj.

„Let me sit this ass/ Pozwól mi usiąść tą pupą
On you/ Na Ciebie
Show you how I feel/ Pokazać Tobie jak się czuję
Let me take this off/ Pozwól mi to zdjąć
Will you watch me/ Będziesz patrzył na mnie?”


Z uśmiechem ocieram się pupą o przedmiot mojego tańca, czując zimno metalu na nagiej skórze. Dotykam dłońmi swojego ciała, kusząc i zwracając sobą uwagę. Od początku piosenki stoję do niego tyłem dobrze wykorzystując to, co On kocha najbardziej we mnie (w sensie fizycznym), czyli pupę. Eksponuję ją jak najlepiej tylko potrafię, dotykając dłońmi bioder i sunąc nimi ku górze wykonując przy okazji zmysłowe ruchy biodrami zgodnie z rytmem. 

„Don't take your eyes/ Nie odwracaj oczu
Don't take your eyes off it/ Nie odwracaj oczu od tego”

„Watch it, babe/ Patrz na to, kochanie
If you like/ Jeśli chcesz
You can touch me baby/ Możesz mnie dotknąć kochanie
Do you/ Chcesz?
Do you wanna touch me baby/ Chcesz mnie dotknąć kochanie?”

„Grab ahold, don't let go/ Chwyć potrzymaj, nie puszczaj tego
Let me know/ Daj mi znać
That you/ Że jesteś
Ready/ Gotowy”

W pierwszym wersie kiwam paluszkiem, żeby rzeczywiście nie odrywał aby oczu ode mnie, chcę, by mnie dotknął, pragnę tego, a moje ciało, wyraża swoje błagania czyniąc coraz odważniejsze i bardziej zmysłowe ruchy. Chcę go. Kocham go. Chcę go. Poczuć jego dotyk, pożądanie, namiętność. Zaraz czy mi się robi duszno? W trzeciej zwrotce ujmuję w dłonie swoje pośladki i delikatnie je ściskam, tak jak Jemu zdarza się robić. Heh… Uwielbiam, gdy to robi. Sunę dłonią po metalowej rurze idąc ku dołowi, wykonuję odrzut włosów do tyłu, a trzy metry ode mnie słyszę cichy, ale głęboki oddech wciągany przez nos.

„I just wanna show you now/ Chcę tylko pokazać Tobie teraz
Slow it down/ Zwolnić
Go around/ Okrążyć
You rock hard/ Ty p**przysz ostro
I rock steady/ Ja p**eprzę równomiernie”

„So rock right up to/ Więc p**eprz aż
The side of my mountain/ Dojdziesz mego wzniesienia
Climb until you reach my peak babe, my peak, the peak/ Wspinaj się aż odkryjesz mój szczyt kochanie, mój szczyt, szczyt”

Wplątuję dłonie w swoje włosy dotykając i pieszcząc własne ciało delikatnym dotykiem opuszek, ukazuję mu siebie. Może nie prawdziwą, trochę bardziej niegrzeczniejszą. Łapię dłońmi za dwie rury, które są od siebie w takim odstępie, bym mogła je złapać równocześnie na wyciągnięcie ramion. I moja biodra idą w dół, w dół i dół.

„And reach right into the bottom of my fountain/ I dotrzyj aż do samego dna mej fontanny
I wanna play in your deep end, your deep end, the deep/ Chcę się bawić w twej głębi, w twej głębi, głębi
Then dip me under / Potem zanurz się we mnie tam”

„Where you can feel my river flowing flow/ gdzie będziesz mógł poczuć mą rzekę płynącą strumieniem
Hold me 'til I scream for air to breathe/ Trzymaj mnie aż zacznę krzyczeć o powietrze do oddychania
Don't wash me over until my well runs dry/ Nie obmywaj mnie dopóki dobrze nie wyschnę
Send all your sins all over me babe, over me/ Wyślij wszystkie swoje grzechy na mnie kochanie, na mnie”

Czuję się bajecznie będąc adorowana przez mężczyznę mojego życia. Na swoim ciele czuję jego wzrok i ten wzrok to dla mnie niekończąca się gęsia skórka. Żaden inny mężczyzna nie potrafił robić ze mną czegoś takiego samym wzrokiem. A tak a propos do tej pory nie było kontaktu wzrokowego. Przyciskam się plecami do rury i kucam i wznoszę się ponownie. Odwracam się przodem do niego.

„I do it like it's my profession/ Robię to tak jakby było to mą profesją
I gotta make a confession/ Muszę się wyspowiadać
I'm proud of all this bass/ Jestem dumna z tych wszystkich basów
Lemme put it in your face/ Pozwól mi to położyć to na twej twarzy”

„By the way/ Przy okazji
If you need a personal trainer or a therapist/ Jeśli potrzebujesz profesjonalnego trenera lub terapeuty
I can be a piece of sunshine, inner peace, entertainer/ Mogę być kawałkiem słońca, wewnętrznym spokojem, artystą
Anything else that you may read between the lines/ I wszystkim co mógłbyś wyczytać między wersami
You and I create/ Ty i ja tworzymy”

Łapię z nim kontakt wzrokowy i nie chcę się uśmiechać widząc jego otwarte z wrażenia usta, cały czas jestem skupiona na tym co robię, na tym, by pokazać mu jeszcze seksualności. Przenoszę ciężar kucając na jedną nogę i drugą wyciągam, tak by była prosta sunąc dłonią po niej, potem po biodrach, żebrach, zatrzymując się na piersiach. 

„So rock right up to/ Więc p**eprz aż
The side of my mountain/ Dojdziesz mego wzniesienia
Climb until you reach my peak babe, my peak, the peak/ Wspinaj się aż odkryjesz mój szczyt kochanie, mój szczyt, szczyt”

“And reach right into the bottom of my fountain/ I dotrzyj aż do samego dna mej fontanny
I wanna play in your deep end, your deep end, the deep/ Chcę się bawić w twej głębi, w twej głębi, głębi
Then dip me under / Potem zanurz się we mnie tam”

“Where you can feel my river flowing flow/ gdzie będziesz mógł poczuć mą rzekę płynącą strumieniem
Hold me 'til I scream for air to breathe/ Trzymaj mnie aż zacznę krzyczeć o powietrze do oddychania
Don't wash me over until my well runs dry/ Nie obmywaj mnie dopóki dobrze nie wyschnę
Send all your sins all over me babe, over me/ Wyślij wszystkie swoje grzechy na mnie kochanie, na mnie”

Puszczam dwie rury i wskazuję mu palcem, żeby posunął się w głąb łóżka i ściągnął buty. Nie odrywając wzroku od moich oczu to czyni i zahipnotyzowany siada na środku satynowej pościeli. Zsuwam buty i na kolanach wchodzę na łóżko. Siedzący Harry jest już w połowie leżący i podpiera ciało na łokciach, ma minę jakby był przerażony, ale wątpię, żeby to było to… Zwyczajnie jest tak podekscytowany i podniecony, przestaje kontrolować sam siebie, co mnie cieszy. Do tego w końcu chciałam doprowadzić. Docieram swoim powolnymi ruchami na jego uda i spoglądam niewinnie na jego przyrodzenie, z kolei, gdy podnoszę wzrok na niego on ogląda moje ciało w koronkowej bieliźnie. Podnosi wzrok i przygląda się uważnie, moje kolana suną się wyżej, siadam na jego pasie, na co on lekko przymyka oczy i zaraz je otwiera, lekko się nachylam nad nim i ciągle nie odrywając wzroku od niego łapię za pierwszy guzik w koszuli i jeden za drugim odpinam, aż dochodzę do miejsca, gdzie koszula jest lekko schowana w spodniach, wyszarpuję ją ze środka, na co jego usta unoszą się w uśmiechu. Odkrywam tors mojego mężczyzny i delikatnie sunę dłońmi po nim czując, jak ma dreszcze. Odsuwam pupę nieco dalej na uda, by mieć dostęp do paska i rozporka. Odpinam go pewnie na co Harry świdruje mnie wzrokiem znacznie pewniej, niż robił to na początku. Unosi biodra do góry i zsuwam je z jego bioder i pośladków. Schodzę z jego nóg i ściągam mu je. Hazz chyba myśli, że to już czas na przejście do meritum sprawy, ale hoho… Bardzo się myli. Siadam na jego udach i pocieram nosem skórę nad gumką od jego nisko położonych bokserek, słyszę jego oddech i dmucham, czując jeszcze większe dreszcze, które go dopadają. Jego dłoń chyba chce mnie pospieszyć, bo zaczyna dotykać moich włosów, ale podnoszę wzrok na niego i szybko rozkładam jego dłonie w prostej linii, jak miałam w zwyczaju robić kiedyś (chyba na początku naszego związku). Posłusznie trzyma dłonie wpatrując się na moje piersi ukryte pod cienką koronką, pożąda ich, pożąda mnie i podziękuje mi za to, co dla niego przygotowałam - w należyty sposób. Wracam na poprzednie miejsce i składam pocałunki na jego umięśnionym brzuchu, na wytatuowanym motylu, na moich ulubionych jaskółkach, na datach narodzin jego rodziców, całuję jego obojczyki, jego dłonie, a następnie jego szyję, na którą poświęcam mnóstwo czasu, dochodząc do miejsc, które doprowadzają go do białej gorączki. Dotykam językiem skóry i czuję, jak oddycha ciężko i dotyka moich ud dłońmi. Sunie ku górze rozpalając we mnie coraz większe pożądanie. Łapie za moje pośladki i delikatnie je ściska. Obdarzam pocałunkami jego jabłko Adama, brodę i dochodzę do ust. Zatrzymuję się na nich i obserwuję, jak kształtne i piękne usta mogę całować do końca moich dni. Jego usta. Najpiękniejsze na świecie. Kocham Je. Kocham Jego. Całego. Siadam na jego kroczu i ściągam ze swojej twarzy koronkową maskę. Po czym opuszczam się nisko na jego klatkę piersiową i umieszczam usta nad jego ustami. Jeden mały centymetr od nich i patrząc się w jego oczy dotykam ich, by poczuć smak mojego Harry’ego. Z dotykiem ust znajduję się w innym, lepszym świecie. Pełnym smaku i wyrazistości. Delikatny pocałunek przekształca się w coraz drapieżniejszy, pełen seksapilu i miłości. Z uśmiechem przygryzam jego wargę, podczas, gdy jego dłoń majstruje przy moim staniku, trochę innym niż zazwyczaj, bo zapinanym na zamek, sunie nim w dół i czuję na piersiach brak ucisku. Ściąga z ramion ramiączka, a gdy już pozbawia mnie góry bielizny zwija ją w kulkę i odrzuca w głąb pokoju. Wsuwam język do jego ust, on także i pieści moje podniebienie, na co ja jeszcze bardziej się w nim zatapiam. Uzależniam. Moja dłoń sunie po jego torsie w dół i łapię nią przez bokserki przyrodzenia mojego mężczyzny. Ten oddaje mi prosto w usta przekleństwo, które tylko działa na mnie bardziej. Pocieram dłonią i jednocześnie namiętne całuję się z nim wzdychając pod wpływem jego dotyku. Opadam na jego klatkę po kilku dobrych minutach ekscytacji i podniecenia. I to jest chyba odpowiedni moment, by… Harry zsuwa mi majtki i ściąga swoje. Siadam na jego nagim kroczu i zamykam oczy, wykonując delikatne ruchy biodrami. On już nie wytrzymuje i ja to widzę. Podnoszę biodra i nachylam się nad jego twarzą, gdzie muskam delikatnie jego dolną wargę, łapię za przyrodzenie i wsuwam je w siebie. Wtedy obydwoje wzdychamy cicho. Usadawiam się wygodnie i opierając się dłońmi o jego tors, wykonuję kilka ruchów, by wyczuć wzrastające wewnętrzne ciepło. Zagryzam krwistoczerwone usta w skupieniu chcąc poczuć wszystko. Ekscytację, pożądanie, a przede wszystkim tego, który sprawia, że świat staje się piękniejszy. Pochylam się do przodu, gdy to Harry zaczyna pracować biodrami szybciej i szybciej – rozpoczynając u mnie stan nie do ogarnięcia. Otwieram delikatnie usta i mruczę z każdym głębokim czuciem. Jego dłonie dotykają moich piersi, za co prosto do ucha dziękuję mu cichymi jękami i westchnieniami. Gdy już jest znacznie szybszy, chyba zaczyna się męczyć, więc to ja przejmuję pałeczkę i znów wykonuję ruchy biodrami, kręcę trochę pośladkami. Mój Harry wtedy odgarnia mi włosy i obserwuje mnie, bardzo dokładnie, w jaki sposób doznaję przyjemności i jak ją przeżywam. Zatrzymuje mnie i przekłada tak, bym była na plecach.
-Mam okazję, żeby trochę popatrzeć…- uśmiecha się i zatapia twarz w moim biuście, który obdarza milionem pocałunków i dotykiem pełnym seksualizmu i namiętności. Zaraz po tym wsuwa się we mnie ponownie i wtedy to nie ma mnie, staję się bezbronna przed własnymi emocjami. Staję się niewolnicą własnej słabości do Stylesa, który poruszając biodrami otwiera drzwi do nowego, lepszego świata. Zabawia się moim biustem, co chyba stanowi dla niego formę dodatkowego podniecenia, bo wówczas przyspiesza i przyspiesza, sprawiając, że wbijam mu paznokcie tak mocno, że aż jęczy. Otwieram usta, by móc oddychać, a właściwie łapczywie łapać powietrze. Harry zwalnia i zwalnia, ale za to czuję go całego w pełnej krasie.
-Coś ci powiem…- mówi na ucho.

-Co mi powiesz?- pytam cicho.
-Że ślub był piękny, ale to, co przygotowałaś jest dla mnie nie do opisania.
Uśmiecham się i wpijam w jego usta, które całuję bardzo namiętnie – wtedy też Harry znacznie przyspiesza, więc nasze języki jedynie tylko się muskają delikatnie.
I tak jeszcze długo… bardzo długo…

(…)
Nie wiem, która jest godzina, ani to, czy jest już ranek. Grube kotary przysłaniają ewentualne słońce. Ale nie mam zamiaru wstawać. Poprawiam się jedynie lekko, bo noga będąca pod nogą Harry’ego trochę zdrętwiała. Nie chcący drapię go paznokciem, na co mruczy i chowa twarz w mojej szyi. Jego dłonie ściskają moje piersi, które mnie bolą, ale nie zabiorę mu tej przyjemności (XD). Obracam się do niego przodem, żeby wtulić się w jego tors. Hazz znów mruczy i przełyka ślinę. Składam delikatny pocałunek na jednej jaskółce i nogą lekko trącam jego przyrodzenie. Mruczy ponownie i przysuwa mnie bliżej siebie.
-Nie śpisz już?- pyta cicho, mając bardzo zachrypnięty głos.
-Przebudziłam się…- mówię cicho.- Ale ty śpij… Ciało mi trochę zdrętwiało, musiałam zmienić pozycję.
-Pozycję?- uśmiecha się głupowato mając wciąż zamknięte oczy.
-Jaaa… Ty zawsze masz jakieś skojarzenia…- mruczę, na co on otwiera oczy i przerzuca mnie na plecy, a on sam nade mną góruje.
-Po takim pokazie umiejętności będę miał jeszcze długo takie skojarzenia słoneczko…- uśmiecha się i całuje mnie w usta.
-O to mi chodziło…- mówię z uśmiechem trącając nosem jego nos.
-Ile czasu takie coś przygotowywałaś?- pyta mnie zakładając kosmyk pokręconych włosów za ucho.
-2 tygodnie…- uśmiecham się.
-I wszystko dla mnie…- unosi brew i znów składa całusa na moich ustach.
-Oczywiście, kotku… Zawsze…- odwzajemniam pocałunek.
Telefon Harry’ego brzęczy na przyjście wiadomości, on sam zaczyna mruczeć z niezadowolenia.
-Już nam zawracają głowę…- marudzi.
-Pomyśl, że w naszej podróży poślubnej będziemy niezależni… Teraz musimy jeszcze pożegnać i podziękować gościom, kochanie…- mówię, na co on się lekko uśmiecha.
-Masz rację, nasza podróż poślubna będzie oderwaniem od rzeczywistości…- uśmiecha się znacząco.
Sięga po telefon.
-To mama…- mówi.-…”Nie chcę Wam przeszkadzać dzieci, ale na dole już są prawie wszyscy i wiele osób chce niedługo wyjeżdżać”.
-Chyba, naprawdę musimy wstawać…- mówi, na co uśmiecham się i daję mu szybkiego całusa.
Hazz wstaje ze mnie, a ja wychodzę z łóżka. Rzucam mu czyste bokserki, a sama podążam ku mojej walizce, w drugim pokoju. Tam znajduję bieliznę i ją nakładam, a zaraz po niej sukienkę (No.128). Zmazuję pozostałości makijażu ze wczoraj, a właściwie sprzed kilku godzin. Nakładam nowy, delikatny, ale przypieczętowuję go ciemną szminką. Rozczesuję włosy i lekko prostuję końcówki. Harry nakłada białą koszulę i czarne spodnie, podwija rękawy i siada na łóżku czeka na mnie, aż będę gotowa. Przygląda się obrączce i uśmiecha się pod nosem. Gdy zapinam szpilki i narzucam na czoło okulary przeciwsłoneczne, zaraz siadam mu na kolana i otaczam moimi ramionami jego kark.
-Kocham Cię, panie Styles…- mówię mu mając 1 cm od jego ust.
-To ja kocham panią mocniej…- mówi i uśmiecha się szeroko.- Pani Styles…- odwzajemniam uśmiech i łączę nasze usta w gorącym pocałunku. Łączę nasze języki i gdy czuję, że Harry zaczyna majstrować przy moich majtkach zaczynam się śmiać i mówię mu, że musimy iść. Wycieram mu usta od mojej szminki i łapię za dłoń. Splatamy palce naszych dłoni i zamykamy nasz apartament. Schodzimy na dół i przechodzimy przez hol, aż w stronę namiotu, gdzie słychać gwar rozmów. Kelnerzy chodzą od stolika do stolika. Gdy goście nas widzą zaczynają się śmiać i bić brawa. Zaczynamy się z Hazzą śmiać i siadamy na swoim miejscu. Mój mąż (jak to brzmi xd) dotyka dłonią mojego uda i jedną dłonią nalewa mi herbaty. Z uśmiechem cały czas na mnie patrzy i gdy kończy odstawia czajniczek, nadstawia się, bym dała mu buziaka. Trącam jego nos moim nosem i muskam jego usta.
-Gracie…- mówi żując grzanki z jajecznicą.
-Hm?- spoglądam na niego znad mojego talerza pokrytego w sałatkę.
-Ile możesz sobie wziąć wolnego od pracy?- pyta mnie.
-Trzy tygodnie na pewno.- mówię.
-Fantastycznie…- uśmiecha się.
-Pytasz w kontekście podróży poślubnej?- pytam, na co on kiwa głową.-Kiedy jedziemy?
-Wrócimy do domu, spakujemy się i lecimy.- uśmiecha się.
-A nie dowiem się gdzie, prawda?- pytam go, na co on kiwa głową.
-To musi być niespodzianka…- mówi i daje mi buziaka w policzek.
Widzimy Silver, która uczesana w koka i ubrana w sukienkę biegnie do nas. Hazz bierze ją na kolana i całuje delikatne, tak, jakby zaczął ją gilgotać. Rozmawia z nami, trochę podjada i uśmiecha się cały czas.
-Mamusiu, a wiesz, że ciocia Lucy będzie miała dzidziusia?- pyta mnie, a Harry otwiera szeroko oczy, na co ja uśmiecham się ukazując zęby.
-Wiem, słoneczko, wiem…- mówię jej.
-Ale fajnie, będę miała z kim się bawić…- mówi Silver obkręcając wokół paluszków moje włosy.
Uśmiecham się i biorę jej rączkę w dłoń. Przyglądam się pomalowanym paznokietkom i całuję ją delikatnie.
-Myszko, a powiedz mi, czy fajnie by było mieć brata, albo siostrę? Chciałabyś?- pytam ją, a Harry uśmiecha się do mnie.
Kiwa głową.
-Ale wolałabym siostrę…- mówi.-…bo bawiłybyśmy się lalkami…- uśmiecha się, a ja ją całuję w główkę.
-Myślę, że da się zrobić…- mruga do mnie okiem Hazz.
Cal podchodzi i mówi, że chce nam zrobić zdjęcie we trójkę. Tak więc Silver siada na kolankach taty, a ja przybliżam się do nich. Uśmiechamy się i pamiątka na całe życie pozostaje. 

Do końca będę pamiętała ten dzień. Kiedy to poślubiłam mężczyznę mojego życia i rozpoczęłam nowe – stare życie u Jego boku, z myślą, że na zawsze będziemy obok siebie i… co najważniejsze… będziemy szczęśliwi…We czwórkę :) Albo piątkę? :) Albo szóstkę? :)

****
Jeszcze jeden do końca :)