czwartek, 26 marca 2015

Rozdział 89.



(…)
Skręcamy w dobrze znaną mi ulicę. Samochód Anne jest na podjeździe i widzimy, że drzwi od domu się zamykają za jakąś osobą. Harry parkuje na podjeździe i ujmuje moją twarz w dłonie. Muskam jego usta.
-Zaraz już będą wiedzieć…- mówi i się uśmiecha.
-Mhm.- delektuje się smakiem kolejnego pocałunku.
-Kocham Cię…- uśmiecham się.
-Ja ciebie też.
Muskam znów jego usta i wysiadamy z samochodu. Wchodzimy na ganek i Harry otwiera drzwi. Wpuszcza mnie pierwszą. To miejsce w ogóle się nie zmieniło. Pachnie tu kurczakiem z warzywami, co znaczy, że jesteśmy na obiad.
-Mamo!- krzyczy Harry.
Anne wychyla się z kuchni.
-No nareszcie przyjechaliście? Czemu nie zadzwoniliście? Chodźcie tu się przytulić.
-Mamo… Mamy coś do powiedzenia wam… Gdzie jest Robin i Gemma?- mówi Harry.
-Pojechali na zakupy, jestem sama. Chcecie mi powiedzieć o tej niespodziance?- pyta.
 -Tak.- stoję lekko za Harrym.
-Mam nadzieję, że będzie pani szczęśliwa.- mówię i podchodzę do Anne. Odchylam płaszcz.
Kobieta blednie i opiera się o fotel. Patrzy na nas. Raz na mnie, raz na Harry’ego. Harry obejmuje mnie od tyłu i kładzie dłonie na brzuchu.
-Jestem w ostatnim tygodniu szóstego miesiąca ciąży.- mówię, gdy oczy kobiety zachodzą łzami.
Wypływają z jej oczu jak potok. Dotyka lekko ręką brzucha i akurat wtedy Silver kopie.
-Będziesz babcią.- mówi Harry uśmiechnięty szeroko.
-O matko przenajświętsza…- szepcze.- Czy to on czy…
-…ona…- dopowiadam.- Silver…- uśmiecham się.
Anne wstaje z miejsca i przytula nas mocno.
-Będę babcią małej dziewczynki…- mówi do siebie.- Spełniliście moje marzenie.
Kobieta się odsuwa ode mnie i próbuje się ogarnąć.
-Ale numer. Jaka ona musi być już duża. Twój brzuch jest… Wow…
Śmiejemy się.
-Pójdę po walizkę…- mówi Harry i całuje mnie w czoło.
-Chodź kochanie… Pewnie zmarzłaś, zrobię ci herbatę.
Podążam za kobietą do znajomej kuchni.
-Nie wierzę Gracie… To naprawdę wspaniałe… To cud.- śmieje się sama do siebie.
Chichoczę i podpieram brodę ręką.
Kobieta włącza czajnik na herbatę i podchodzi do mnie. Przytula mnie mocno.
-Spełniliście moje marzenie.- mówi wzruszona.- Już niedługo będzie tu biegała mała ślicznotka…
Kiwam głową.
-Nie mogę się doczekać. Dbasz o siebie, prawda?
-Ja już nie muszę dbać o siebie, bo wszystko Harry za mnie robi.- mówię, gdy kobieta odsuwa się ode mnie.
Anne uśmiecha się.
-Kiedy się dowiedziałaś?
-Byłam w połowie trzeciego.
-A Harry dowiedział się?
-Kilka tygodni temu.
Anne patrzy na mnie i podaje herbatę.
-Dowiedziałam się zaraz po tym, jak wyznałam mu prawdę nt. związku z Justinem…
-Och…
-… i to nie wyglądało by dobrze, gdy po wielkiej kłótni mówię mu, że jestem w ciąży.
-Też bym tak zrobiła…- mówi Annie.
Biorę łyka herbaty.
-Zaraz będzie obiad…- zmienia temat.
-Super.- uśmiecham się.
-Wiesz Gracie… Jak się dowiedziałam, że znów jesteście razem doszłam do wniosku, że powinnam poznać twoich rodziców. Ja wiem, że jest jeszcze dużo czasu do świąt, ale co powiedziałabyś na wspólne święta.
-Mówi pani serio?
-Jasne, słonko. Wiem, że masz brata, masz mamę, ojczyma i młodszego brata, a i jest jeszcze babcia. Pomieścilibyśmy się tutaj…
-To wspaniałe co pani mówi, jeśli moja mama nie będzie miała innych planów to zobaczymy.
-…Gracie teraz jesteśmy jedną, wielką rodziną…
Uśmiecham się i słyszę śmiech Gemmy. Dziewczyna zrzuca czapkę i wchodzi do kuchni.
-Gracie!- krzyczy, ale blednie jak jej matka, gdy widzi mój brzuch.
-Co…Co…Co… Co ty… Grace… Co ty…
-Jestem w ciąży Gem… Będziesz ciocią.
-Ale… Ale… Na… Na… Na se…seriooo
Wstaję ze swojego miejsca i powoli podchodzę do Gemmy, która stoi jak wryta i mamrocze pod nosem: ...ale... ale... ale...
Biorę jej dłoń w rękę i kładę ją na moim brzuchu. Czuję, jak mała robi fikołka, co także wyczuwa Gem.
Dziewczyna odsuwa rękę, gdy wyczuwa ruch dziecka we mnie. Źrenice jej zielonych oczu otwierają się mocno, a uśmiech pojawia się na jej ustach. Do środka wchodzi Harry i Robin, mężczyzna staje jak wryty. Gemma kuca i przykłada ucho do mojego brzucha, w kuchni panuje cisza. Dziewczyna odskakuje.
-To burczenie, to... dz... dz... dzie... dziecko?- pyta się.
Kiwam głową, a Harry uśmiecha się.
-Będziesz ciocią Gem...- mówię.- Będziesz miała bratanicę. Silver.
-O matko!- wykrzykuje i rzuca się na mnie tuląc mocno.
-Annie, to będziemy teraz dziadkami?- pyta zszokowany Robin.
Harry klepie Robina po ramieniu.
-Podołasz się temu zadaniu?- pyta Harry.
-Ale numer...- mówi Gem.
Uśmiecham się.
-... Boże, jak fantastycznie, będę ciocią! Na kiedy masz termin? Jak jej dacie na drugie imię? Jak sobie dacie radę?
-...córciu, powoli...- śmieje się Anne.
-Och, tak się cieszę!!!
-Spokojnie, będziesz musiała się wykazać ciociu...
-Tak, a co mam zrobić?!
-Musisz mi pomóc wybrać wózek i łóżeczko, a także przewijak...
-Kupimy jej najpiękniejsze rzeczy.- uśmiecha się szeroko.
(...)
Idąc do kuchni i słyszę kawałek rozmowy Hazzy i Anne.
-Nie zostawię jej...
-Synku, on do mnie dzwonił co najmniej raz w tygodniu, z prośbą, żebym cię ściągnęła do domu. Wszyscy chcą się z tobą zobaczyć...
-Nie chcę żeby siedziała tu sama...
Wchodzę powoli do kuchni i patrzę na Anne i Harry'ego, którzy zwrócili uwagę na moją osobę.
Podchodzę do zlewu i włączam kran z wodą, by umyć kubek.
-Gracie, ja to zrobię.- mówi Harry,
-Harry, ja nie jestem kaleką.
Chłopak wzdycha.
-Zrobisz, jak chcesz ale uważam że powinieneś iść...- mówi mama Harry'ego i wychodzi z plikiem dokumentów z kuchni.
Harry podchodzi do mnie.
Wycieram dłonie w mały ręcznik i uśmiecham się do niego.
-Co tam tato?- pytam kładąc mu ręce na szyi.
-Nic mamo... Jak się czujecie?
-Dobrze...
Harry zbliża swoją twarz do mojej i łączymy nasze usta w pocałunku. Potem chłopak dotyka swoim czołem mojego.
-O czym mówiła twoja mama?- pytam odgarniając jego bujne włosy za ucho.
-Mój stary przyjaciel z czasów szkoły podstawowej organizuje imprezę i wszyscy starzy absolwenci mojej szkoły zjeżdżają się na takie spotkanie.
-I w czym problem tkwi?- pytam nawijając na palca kosmyk jego włosów.
-Właściwie to w niczym... Po prostu nie idę.
-Czemu?- spoglądam w jego oczy.
-Bo nie chcę cię tu zostawić samej.
-Samej? Jest Gemma, twoja mama, Robin i Silver...- uśmiecham się.
-Ale nie chcę jakoś, wolę być tu z tobą...
-Nie żebym chciała się ciebie pozbyć...-mówię z szerokim uśmiechem na ustach, a Harry unosi brew.-...ale też uważam, że spotkanie ze starą zgrają znajomych jest super pomysłem... Poza tym dziś wieczorem na dwa komputery, będę szukać z Gem artykułów i mam z nią do pogadania na pewne tematy, nudziłbyś się...
-To brzmi jak byś chciała się mnie pozbyć...- mruczy i całuje mnie.
-Nie... Ciebie nigdy...
Gemma wchodzi do kuchni.
-O boże wy tutaj?
-No i przeszkadzasz nam...- mówi Harry.
Bije go w ramię.
-Jak ty się do siostry odzywasz...- karcę go.
-Właśnie Styles! - śmieje się Gemma.
Gemma bierze jabłko i wraca do salonu.
-Myślisz, że powinienem iść?
-Mhm...- mruczę wspinając się na palcach, by dosięgnąć jego ust. -Nasza córka musi mieć usta po tobie...- mówię i całuję go namiętnie. Harry sadza mnie na wyspie kuchennej.
Gemma znów wchodzi.
-Boże, ale jak przyjdę to nie chcę was widzieć nagich... Plis... Będę miała koszmary!
Zaczynam się głośno śmiać.
-Weź idź stąd! - śmieje się Harry.
Gemma wybucha melodyjnym śmiechem.
Łączę usta z Harrym i pieszcze jego język swoim. Jego ręka wędruje pod mój sweter i wpija palce w moje plecy. Z kolei moje podciągają koszulkę do góry. Moje dłonie błądzą po jego umięśnionym ciele.
-Mmm...- mruczę, gdy przechyla mnie lekko do tyłu.
Gemma wchodzi.
-Wy serio skończycie w łóżku!- śmieje się.
-Z tobą kobieto nie da się no!- krzyczy Harry.
Obniżam swój sweterek.
Schodzę z wyspy i idę do sypialni Harry'ego, gdzie zostawiłam swój telefon. Moja mama dzwoni do mnie na video czacie, więc akceptuje jej zaproszenie i razem z Elliotem pojawia się na ekranie.
-GRACIE!- krzyczy mój młodszy brat, gdy wreszcie mnie widzi.
-Hej przystojniaku!- śmieję się
-Co u ciebie córciu?- pyta mama ucieszona moim widokiem.- Jak się czujecie?
-Mała mi dokazuje, kopie, a lekarka powiedziała, że będzie jeszcze gorzej.
Na ustach mamy pojawia piękny szczery uśmiech, który ma także Elliot.
-Dokładnie jak u mnie...
Moja mama ma zaszklone oczy, a ja widząc choć trochę jej wzruszenia płakałam, czasami nie wiedząc czemu.
-Mamusiu nie płacz...- mówię.
Elliot przenosi wzrok na mamę i ją przytula.
-Gracie, a jak ja już zostanę wujkiem to nie zapomnicie o mnie?
Zaczynam się śmiać.
-Elliot o tobie nie da się zapomnieć, poza tym ja, mama, Sean, babcia bardzo cię kochamy... Nawet jeśli już zostaniesz wujkiem to i tak pozostaniesz moim malutkim braciszkiem.
-...ale ja już taki malutki nie jestem...
-...jesteś... dla mnie zawsze będziesz...- mówi mama i przytula go mocno.
-Gdzie jesteś słonko?- pyta mama.
-U rodziców Harry'ego, musieliśmy im powiedzieć...
-...jaka reakcja była?- pyta mama, a na twarzy Elliota maluje się niezadowolenie
-Byli bardzo szczęśliwi, a Harry po dzisiejszym USG nie daje mi nic do zrobienia. Najlepiej żebym leżała i się zdrowo odżywiała...
-...to znaczy, że będzie dobrze o was dbał.
-A ja go wciąż nie lubię.-wcina się Elliot.
-Czemu?- pytam. - Zobacz, on teraz będzie tatą Silver, a jej mamą, bardzo mi pomaga, wspaniale się zachowuje. Elli ja go kocham...
-To czemu przez niego płakałaś? Przecież ja pamiętam i nie jestem głupi.
-Nikt tak nie powiedział...
-Ja go po prostu nie lubię.
Mama jest wołana przez babcię.
-Zaraz wrócę.-mówi mama, a ja kiwam głową.
-Pamiętasz, jak dobrze się z nim dogadywałeś?
Niebieskie oczy mojego brata, zupełnie inne niż moje, czy Sean'a. On ma tylko 7 lat, a widzi rzeczy, których nie widzi połowa dorosłego społeczeństwa.
Mój brat kiwa głową. Widzę na półce w jego pokoju zdalnie sterowany helikopter, który Harry mu kupił na gwiazdkę.
-Ale to co... Nie lubię go.
-Sprawiasz mi przykrość braciszku.
Podnosi wzrok na kamerkę i coś czuję, że się rozpłacze.
-Nie płacz żołnierzu!- mówię.
-Nie chcę, żebyś płakała przez niego.
-Nie będę.
-A jeśli?
-To wtedy go obydwoje znielubimy. Co ty na to?
Na jego ustach zaczyna się malować uśmiech.
Kiwa głową.
-Ale chcę mu dać do zrozumienia, że nie lubię go aż tak bardzo jak wtedy, gdy byłem z wami w aquaparku.
Zaczynam się śmiać.
-Czyli lubisz go trochę?
-Tak.
Harry wchodzi do pokoju.
-Co robisz?- pyta mnie.
-Rozmawiam z Elliotem.
-Aha...
Harry macha do Elliota, gdy podchodzi do mnie i całuje moją skroń.
-Harry już trochę cię lubię...- uśmiecha się nieśmiało, a Harry otwiera usta z wrażenia. Chichoczę.

-A mam szansę zyskać u ciebie stuprocentowy poziom lubienia?- pyta mój chłopak.
-Pomyślę... Ale ten helikopter na gwiazdkę od ciebie jest super...
Zaczynam się śmiać i przenoszę wzrok na Hazzę.
-Chyba powinieneś czytać między wierszami...- mówię do mojego chłopaka całując go w szczękę.
-Zacznę szukać fajnych prezentów...- mówi Harry i puszcza oko do Elliota.
Mój mały brat zaczyna się śmiać jak Sean, gdy byliśmy mali.
-Elliot, a Sean jest w Londynie?
Mały kiwa głową i pożera ciastko.
-Ciągle mówi o tym, że zostanie wujkiem...- mówi zirytowany.- a przecież też nim będę...
Chichoczę, a Harry usadawia się koło mnie.
-Naprawdę?- nie dowierzam, a mały kiwa głową.
-Leigh ma dosyć go...- mówi Elli i zaczyna się sam śmiać.
Mama wraca na miejsce koło Elliota i uśmiecha się szeroko, gdy widzi Harry'ego.
-Przepraszam babcia miała problem z nowym robotem kuchennym...- mówi.
W ciągu kolejnych 15 minut rozmowy widzę, jak bardzo Harry jest lubiany przez mamę. Ciągle się śmieją z siebie mają tematy do rozmowy. Idealnie... Ale został jeszcze Sean... Pod koniec rozmowy wpada do pokoju mama Harry'ego, przysiada się i zaczyna rozmawiać z mamą, co jest wspaniałe bo od razu łapią wspólny kontakt, co lepsze wymieniają się numerem telefonu, ale najlepsze... moja mama powiedziała, że zaprasza całą rodzinę Harry'ego do Newcastle jak najszybciej, by mogły się lepiej poznać. A święta w Holmes Chapel są zaplanowane razem z moją rodziną. Nie odzywałam się ani słowem, gdy nasze mamy rozmawiały na wszelkie tematy. Ale co zapadło mi w pamięć to zdanie wypowiedziane przez mamę Harry'ego: ...bo w końcu jesteśmy teraz jedną wielką rodziną...
Spojrzałam wtedy na Harry'ego i wymieniliśmy uśmiechami.
Wczesnym wieczorem gdy Harry wyszedł na imprezę usiadłyśmy z Gemmą w salonie na kanapie, leżałyśmy pod jednym kocem szukałyśmy akcesoriów dla małej, a także pobieżnie oglądałyśmy powtórki z VMA na MTV.
-A taki wózek?- pytam Gemmę. Dziewczyna patrzy na mój ekran.
-Za ciemny...- mówi przyszła ciocia.
-Szlag mnie już trafia...- mówię głośno, a Gemma się śmieje.- Za nic nie znajdę odpowiedniego wózka.
Odkładam komputer na stolik i wyłączam go.
Spoglądam na okno.
-Zimno jest na dworze?- pytam.
-Mama mówiła, że znośnie jak na jesień...
-Masz ochotę na spacer?- pytam ją.
Gemma na mnie patrzy zdziwiona i zaraz zaczyna się śmiać.
-Ale ty na serio?
-No tak, trochę mi duszno, ale lepiej się śpi po pobycie na świeżym powietrzu.
-Rzeczywiście. Masz rację...- uśmiecham się i zakładam buty. Gemma leci po bluzę na górę i zmienia spodnie na dłuższe.

-Harry mnie zabije, że idę z tobą na spacer o tej porze roku...

-Dobra tam... Olej go...- marszczę nos i zaczynam się śmiać.
Wychodzimy z domu, chowam w kieszenie płaszcza swój telefon, a Gemma prowadzi mnie ku lasowi, w którym z tego co pamiętam jest piękne jezioro. Uroki Holmes Chapel są naprawdę zachwycające.
Idąc rozmawiamy o wszystkim i o niczym, dowiedziałam się, że Gemma póki co odpuszcza sobie szukanie innej pracy niż tej w Bleach. Tam ma Lou, Sam i inne koleżanki.
-A co z Ashtonem?- pytam ją ciągnąc za sobą gałąź.
Gemma macha ręką.
-Nie jest wart moich starań...
-Czemu?
-Bo to facet powinien się starać, a nie kobieta w dodatku starsza od niego. I to jest drugi powód: jest 3 lata młodszy... Wiem, że się mówi, że wiek nie ma znaczenia, ale czułabym się lepiej z kimś kto ma tyle lat co ja...
-Rozumiem...
-Jest jeszcze jeden powód dla którego zostawiłam Ashtona...- mówi cicho Gemma grzebiąc swoim patykiem w ziemi.
-Hm?
-Spotkałam się z nim jakiś czas temu i poszłam z nim coś zjeść wieczorem, potem zaprosił mnie na krótki spacer po Hyde Parku wieczorem... Cały czas śmialiśmy, żartowaliśmy, w pewnym momencie złapał mnie za rękę...
Spoglądam na Gem, dziewczynie jest przykro rozmawiać o nim, ale nie chcę jej przerwać, bo wydaje mi się, że jestem pierwszą osobą, która słyszy tę historię.
-...czułam się szczęśliwa, bo tym razem to on zrobił ten jeden krok do przodu... tyle, że ja odebrałam go źle...
-Jak?
-...splotłam nasze palce, a on wziął swoją rękę... powiedział mi: Gemma to, że cię złapałem za rękę, nie znaczy, że cię lubię bardziej... Nic z tego nie będzie, bo nie jesteś w moim typie... Widziałaś z jakimi dziewczynami się umawiam? Ty jesteś zupełnie inna...
Otwieram usta z wrażenia.
-Nie mówisz poważnie...
-Jak najpoważniej... Ryczałam całą noc, bo ja się w nim naprawdę zakochałam, Gracie... Mieliśmy bardzo podobne poczucie humoru, przecież gdy byłam w trasie z Harrym, nie spędzałam czasu z własnym bratem tylko z nim. Żałuję...
Łapię Gemmę za rękę.
-Znajdziesz sobie milion razy lepszego faceta od tego sukinsyna.
Uśmiecha się lekko i mnie przytula.
-Dobrze, że poszłyśmy na ten spacer... Musiałam się komuś wygadać.
Zmieniamy temat na mniej bolesny. Dziecko...
Gemma jest niesamowicie podekscytowana, że będzie ciocią. Mówi jak nie może się doczekać, że mała będzie biegać w pieluszce po domu w Holmes Chapel. Wychodząc z lasku mamy już późną wieczorną godzinę, mijamy średniej wielkości dom, od którego otwierają się drzwi. Staję w miejscu, gdy widzę kto z niego wychodzi.
-...Mamo kurtka Jimmy'ego jest na parapecie...
Jej kolor włosów zrobił się jaśniejszy. Ma na twarzy uśmiech, a zaraz za nią wychodzi mężczyzna z czapką na głowie. Dziewczyna wychodzi przez bramkę i także staje w miejscu.
Gemma łapie mnie za rękę i chce żebym szła do przodu. Ani myślę...
-Tatuś się znalazł?- pytam.
Mężczyzna chyba mnie rozpoznaje, a Ellis opuszcza głowę.
-Gracie, chodź nie możesz się denerwować...- mówi cicho Gem.
Ellis zwraca uwagę na mój opięty na brzuchu płaszcz. A jej oczy otwierają się szeroko. Uśmiecham się szeroko.
Z domu wychodzi babcia z Jimmy'm na rękach. Chłopiec jak wykapany ojciec, ale ten prawdziwy ojciec. Kobieta wita się z Gemmą.
-Przyjechała koleżanka do ciebie?- pyta kobieta Gem.
-To moja przyjaciółka, ale i dziewczyna Harry'ego...
Kobieta spogląda na mój brzuch.
-Czyli Harry będzie tatą?- pyta z uśmiechem szerokim.
Kiwam głową.
-Wielkie gratulacje dla was...- mówi mi kobieta i ściska, co jest bardzo miłe z jej strony.
-Pozdrówcie Harry'ego ode mnie...- dodaje i wraca do domu.
Gemma łapie mnie za rękę i idziemy przed siebie.
-Widziałaś jej wzrok?- pytam Gemmę, gdy idziemy już ulicą prowadzącą do domu.
-Mało jej oczy z orbit nie wyleciały...- mówi Gemma i zaczynam się śmiać.
-Ale ma bardzo miłą mamę...
-Właściwie to my ją nawet nazywaliśmy ciocią, jak byliśmy młodsi...
-... a jej córka to dziewczyna, z którą był, go okłamała i wykorzystała.- podsumowuje.
Wchodzimy do środka.
-Jesteście głodne?- pyta Anne z kuchni.- Zrobiłam zapiekankę ze szpinakiem.
-Ja jestem chętna!- podnoszę rękę.

 (...)
Po zjedzeniu, Anne radzi mi, bym wzięła kąpiel, by się rozgrzać. Przystaję na jej pomysł. Idę na górę, by znaleźć swoje ubranie do spania.W tym czasie Anne puszcza mi wodę do wanny i nalewa waniliowy płyn, by wytworzyć pianę. Dziękuję jej i zamykam się w łazience. Gdy wchodzę do wnętrza wanny moje ciało oblewa miły dreszczyk, a mała daje mi mocnego kopniaka. Relaksuję się leżąc i surfując po internecie. Odpowiadam na parę pytań z TT i oglądam zaktualizowane zdjęcia na IG. Jest wspaniale, co najlepsze, mam chwilkę dla siebie i mogę pobyć sama ze sobą. Po jakimś czasie myję się, a potem wytarte ciało smaruję balsamem. Nakładam koszulkę STYLES '94 oraz długie szare spodnie. Bluzka niegdyś zbyt duża, wręcz męskiego rozmiaru jest opięta na brzuchu. Wchodzę do pokoju Hazzy i biorę tabletki przepisane przez lekarkę i kładę się spać. Zasypiam w mgnieniu oka, odkąd tylko moja twarz zetknęła się z poduszką.
Późną nocą, poczułam zimne nogi pomiędzy moimi.
-Przepraszam kochanie...-szepcze Harry.
-Czemu jesteś aż tak zimny?- pytam.
-Bo na dworze jest masakra...
-Mhm...- odpowiadam i przytulam się do niego.
-Ale jesteś cieplutka...- mówi i uśmiecham.
Mała kopie akurat, gdzie brzuch dotyka biodra.
-Poczułem to…- całuje mnie w głowę.
-Cicho…- mówię.
Chichocze i zamyka oczy. Ja zasypiam słuchając cichego bicia serca mojego chłopaka.

****************
Jak Wam się podoba rozdział? Słodki, prawda? 
Nie będę pisała więcej o sobie, bo fantastyczny tydzień rozwaliła informacja o odejściu Zayna. Płakałyśmy z Alice, jak histeryczki sobie do telefonu i rozważałyśmy dlaczego tak zrobił, co było przyczyną, czy Perrie, czy rzeczywiście, jego stan zdrowia. Nie ważne czemu...

On zawsze będzie w moim sercu, jako ten z niezwykłą skalą głosową i tylko ten, który potrafi wyciągnąć wysokie noty, jak w You&I. Kocham Zayna całym sercem i obiecuję, że tutaj Zayn nie odejdzie, ani w żadnym przyszłym fanfiction, które może będę pisała. 
Zawsze będzie członkiem mojego ukochanego zespołu, który nauczył mnie i popchnął do tego, by walczyć o marzenia i przede wszystkim w nie wierzyć. 

Jest mi trudno, że nie zobaczę go na koncercie, na który (co jest bardzo prawdopodobne) udam się z Alice. Ale tam są też ci, którzy przyczynili się do sukcesu zespołu i pokazaniu mi, jak można spełnić marzenia.

Moim celem nie było absolutnie uśmiercenie, jak to nazwałyście w poprzednim poście, ale w pewnym sensie czuję śmierć One Direction i bardzo was proszę o niepodważanie mojego zdania

Tak jak Sindi napisała w poprzednim komentarzu czuję, że to może być (tfu, tfu) ostatnia płyta i trasa chłopców.
Takie mam odczucia i tyle.

Zayn "I'm half a heart without you"... xxx.


środa, 25 marca 2015

Zayn :(



Na zawsze w moim sercu, jako członek One Direction. 

piątek, 20 marca 2015

Rozdział 88.



-...a jak już się urodzisz to będziesz najszczęśliwszą dziewczynką na ziemi...
-Mamusia i tatuś bardzo cię kochają, Silver.
-A wiesz co... I będziesz miała najlepsze na świecie babcie... Jak cię zobaczą taką malutką i słodziutką no i oczywiście tak śliczną jak mama to nie dostaniemy cię z powrotem w ręce, bo będą chciały opiekować się tylko tobą, słoneczko...
Jego szepty są bardzo słyszalne. Czuję oddech na brzuchu, co świadczy, że nachyla się nad nim. Nie chcę zdradzić, że nie śpię, więc staram się taką samą minę jak miałam.
-Będziesz miała najlepsze ciocie i wujków i poznasz Lux. Na pewno będzie pomagała mamusi opiekować się tobą.
-A najlepsze fryzury zrobi ci ciocia Lou...
-...a najwspanialszą kobietą będzie dla ciebie mamusia, bo ona cię kocha bardzo, bardzo mocno.
Mała kopie mnie w górną część brzucha. Harry kładzie rękę na moim brzuchu i gładzi go delikatnie.
-Ja postaram się być najlepszym tatą... Więc pójdę zrobić mamie coś pysznego do jedzenia, tak żeby tobie też smakowało... Jak ci zasmakuje to możesz trochę pokopać mamę.
Harry wstaje z łóżka i zamyka drzwi do sypialni. Przekładam się na bok i podnoszę koszulkę i odzywam się do małej: Ten facet co do ciebie mówił to tata i on będzie najlepszym tatą pod słońcem...
Mała kopie teraz w dolną część podbrzusza.
-Spokojnie skarbie...- mówię uśmiechając się. Podnoszę się lekko do góry i sięgam po katalogi z akcesoriami dziecięcymi. Przeglądam je i dochodzę do wniosku, że nic nie ma w nich ciekawego.
Leżący na etażerce telefon Hazzy zaczyna wibrować. Słyszę dźwięk blendera, więc nawet gdybym wołała to mój chłopak mnie nie usłyszy. Odbieram.
-Halo?- pytam.
-Harry to ty?
-Nie, kto mówi?
-No mama...

-Dzień dobry...- mówię.
-Gracie to ty?!
-Tak, Harry jest w kuchni, zawołać go?
-Nie, absolutnie nie... On mi nic nie powie. Nie określi się.
-Ale o czym?
-Kiedy wreszcie zawitacie do mnie do domu? Stęskniłyśmy się za tobą...

-... oj no za Harrym też...- zaczyna się śmiać.
-Właściwie to ja myślałam, żeby przyjechać do was, bo już tydzień jesteśmy w Londynie i przydałoby się zobaczyć, pogadać, mam rację?
-Och całkowitą kochanie...- mówi Anne.
-Dobrze, ja porozmawiam z Harrym i powiadomię was.
-Ok, a Gracie?
-Tak?

-Bo Harry powiedział mi przez telefon, że stało się coś cudownego i nigdy w świecie sobie by tego lepiej nie wymarzył... Powiedział też, że jak przyjedziecie dopiero nam powie.
-...prędzej to zobaczycie...- mówię.
-Oświadczył ci się?
-Niee!- zaczynam się śmiać.- Ale nie powiem pani co to jest...
-...jeju, ja tak nie lubię niespodzianek...
-... jak każda kobieta... ale to trzeba pokazać na żywo.
-Och... Zmówiliście się, czy co?
-Nie... Po prostu to nie jest sprawa na telefon...

Głaszczę brzuch, gdy mała kopie w podbrzusze.
-No dobrze. W takim razie, nie mogę się doczekać, co to za niespodzianka...
-...mam nadzieję, że się wam spodoba ta niespodzianka.
-Zobaczymy... Dobrze teraz ci nie zwracam głowy, całuję was mocno i do zobaczenia.
-Papa.
Odkładam telefon i próbuję wstać z łóżka. Nakładam puszysty szlafrok i spoglądam przez okno, pogoda naprawdę nie rozpieszcza nas. Deszcz leje jak z cebra i te chmury. Aż chce się spać.
Otwieram drzwi od kuchni i widzę Harry'ego, który podryguje sobie do piosenki Pharella Williamsa Happy. Podchodzę cicho i dotykam dłońmi jego nagich bioder i sunę dłońmi po jego umięśnionym brzuchu. Staram się przytulić jak najbliżej, ale brzuch mnie ogranicza.
-Moje księżniczki już nie śpią?- pyta nakładając omleta z owocami na talerz.
-Już nie, a książe?
-Już dawno...
Po nałożeniu jedzenia na talerze Harry łapie mnie za ręce i odwraca się. Nie wiem jak ale zaraz siedzę na wyspie kuchennej. Harry odgarnia moje włosy do tyłu i ujmuje moją twarz w dłoń, druga ręka odwiązuje pasek od mojego szlafroka. Kładzie rękę na moim udzie i sunie w górę i dół. Wplatam palce w jego włosy i ciągnę lekko za nie.
-Oj Gracie… Chyba wezmę pod uwagę, że podczas ciąży można…- mówi Harry mrucząc, a jego lewa dłoń kieruje się przez moje biodro na moją pupę.
-…nieee…- mówię całowana po szyi przez loczka.
-…ale jeśli można…- mówi przechylając mnie do tyłu.
-Nie… Harry. Nie.- oprzytomniam i się śmieję.
Całuję go w policzek.
-Musimy się szykować.- mówię przesuwając palcami po jego torsie.
-Gdzie?- pyta z szarmanckim uśmiechem.
-Zobaczyć, jak się ma nasza córka…- mówię mrucząc, gdy przysuwa się znów bliżej mnie całuje mnie po szyi, a ja mam usta przy jego uchu.
-Hm?- pyta lekko zamroczony.
-USG.- mówię przygryzając płatek.
Przysuwam się bliżej niego i czuję jak jego ciało jest gorące.
-Gdybyś nie była w ciąży, to co bym z tobą robił?- pyta mnie szeptem, gdy wsuwam dłonie pod jego bokserki i dotykam jego pośladki.
-Źle skonstruowałeś to pytanie Harry…- chichoczę zalotnie.- Co Ja bym z Tobą robiła…- dopowiadam i schodzę z wyspy.
Idę się ubrać. Harry stoi oparty o wyspę i uśmiecha się szeroko. Odpycha się od niej i dokańcza nakładanie owoców na omlety.
Ubieram się i idę do kuchni.
-Harry… Proszę cię ubierz spodnie…- czerwienię się.
-Co? Czemu? Nie lubisz jak chodzę w bokserkach?
-Ba! Uwielbiam! Ale chowaj to co ci się podnosi, jak ci się podnosi…- mówię śmiejąc się.
Harry spogląda na mnie i kręci głową.
-Nie dość, że to przez ciebie, to jeszcze jesteś taka złośliwa.- podaje mi talerz.
-Przeze mnie?- patrzę na niego roześmiana.
-Przestań się nade mną znęcać, to nie będzie widziała tego co mi się podnosi!- słodzi herbatę.
-Jak ja się na tobie znęcam?- pytam prawie krztusząc się ze śmiechu.
-A to co było chwilę temu, to była zwykła sytuacja?
-No bardzo zwykła…- mówię.-Pary ze sobą flirtują, kochają się, całują itp.
-Właśnie kochają się…- burczy.
-Harry… Co ci się stało, że nagle zmieniłeś zdanie na temat seksu z kobietą w ciąży?
-Bo nie wiedziałem, że można…
-…serio?...
-…tak i myślałem, że to mogłoby zaszkodzić dziecku…
Uśmiecham się.
-Oj tatuśku…- wstaje z hokera i droczę się z nim.- Chyba nie jesteś zły?- pytam.
-Nie jestem, ale brakuje mi tej bliskości z tobą…- odwraca się w moją stronę i opuszcza głowę.
Czy on musi być aż tak przystojny?
-Bliskości takiej bardzo bliskiej?- pytam mrużąc oczy.
Staram się go trochę podnieść na duchu, wiem, że kobiety potrzebują tego, nie tak bardzo jak faceci, ale siłą rzeczy, musi rozumieć, że ja osobiście nie chcę robić tego z nim, gdy nasze dziecko jest w brzuchu.
-Mhm…- mruczy.
Wspinam się na palcach i obejmuje go wokół szyi rękoma.
-Obiecam ci coś teraz…- mówię mu do ucha. Mruczy i czeka na to co powiem.
-Jak urodzę i moje ciało zregeneruje się po porodzie to obiecuję ci, że nie będziesz się spodziewał kiedy, o której godzinie, w jaki sposób, a nawet gdzie…
Harry chichocze zawadiacko.
-…zapamiętasz to na długo, będziesz tak zadowolony, jak nigdy przedtem nie byłeś, będziesz czuł się spełniony…
-Ok. Trzymam cię za słowo.- mówi całując mnie w kość policzkową.
Harry uśmiecha się.
-Przebić to co zrobiłaś na ślubie Lucy będzie trudno… Postawiłaś sobie poprzeczkę bardzo wysoko.
-I postawię wyżej…- mówię i całuję go w usta.
-Tato, musisz iść się ubrać, bo znów coś ci staje i możemy się spóźnić na badanie.
-Ok, mamo…- mówi z szerokim uśmiechem.
Harry mnie mija i wchodzi do sypialni, ja siadam na hokerze i dokańczam jedzenie śniadania.
-Wiesz o czym marzę?- pytam go.
-Nie, o czym?- pyta z drugiego pokoju.
-Żeby Silver miała taki sam uśmiech jak ty… Najpiękniejszy jaki widziałam.- mówię uśmiechając się do siebie.
Gdy spoglądam na drzwi widzę w lustrze, jak ubiera się z szerokim uśmiechem na ustach.
Wychodzi z sypialni i podchodzi do mnie.
-Kocham Cię…- mówi, gdy podchodzi do mnie.
-Też cię kocham skarbie…- mówię zaczesując jego grzywkę do góry.
Dajemy sobie kilkanaście całusów w usta i dokańczamy jedzenie.
Harry pomaga mi ubrać mój karmelowy płaszcz i czarne botki na średnim obcasie. Zapinam płaszcz, który jest już lekko opięty na brzuchu.
-Chcesz coś innego?- pyta, gdy stoję niezdecydowana.
-Mogę ubrać twoją bluzę?- pytam, a on się uśmiecha.
-Będziesz w niej super wyglądać.
W rezultacie wychodzę z mieszkania w za dużej bluzie dresowej, zjeżdżamy na sam dół na parking podziemny i tam wsiadamy do samochodu.
-Dzwoniła twoja mama…- mówię.
-Tak? Kiedy?
-Dziś rano, właściwie to dzwoniła do ciebie, ale wołałam cię i mnie nie słyszałeś, bo używałeś blendera i odebrałam…
-Co chciała?- pyta Harry, gdy wyjeżdżamy na drogę.
-Żebyśmy do niej pojechali… i ja uważam, że to jest dobry pomysł… czas powiedzieć twojej rodzinie… nie chcę, żeby dowiedziała się o takiej ważnej rzeczy z gazety, po tym jak prasa i TV dowie się o ciąży. To będzie bardzo nie w porządku…
-…dlatego zdecydowałaś się na moją bluzę?- śmieje się Harry.
-Tak, ale to nie jedyny powód…
-Nie jedyny?
-Ślicznie pachnie.
Podnoszę kołnierz i wącham go. Harry zaczyna się śmiać.
-Więc jak z tym wyjazdem?- pytam otumaniona zapachem mięty i jego perfum. Ulubiona mieszanka.
-Nie wiem…
-Zróbmy jej niespodziankę i pojedźmy dziś wieczorem…- proponuję.- Nawet nie wiesz jak była zdeterminowana, żeby nas ściągnąć do H.Ch. Bardzo za tobą tęskni.
Hazz uśmiecha się.
-Może masz rację…- przytakuje.- Pojedźmy jeszcze dziś.
-Super.- uśmiecham się.
Harry spogląda na mnie i znów się uśmiecha.
-Co jest?- pytam.
-Jesteś taka piękna, jak się cieszysz z czegoś…
  -Jeju przestań...
-Ale o co ci chodzi słońce?
-Nie lubię się rumienić.
-Ale problem...
-Harry...
-Dla mnie i tak jesteś najpiękniejsza...
Kręcę głową i chichoczę.
Mój chłopak parkuje pod kliniką ginekologiczną. Na zewnątrz zaczyna padać deszcz i wieje wiatr.
-Chodźmy zobaczyć, jak miewa się nasza księżniczka...- mówi.
To będzie pierwszy raz, gdy Harry zobaczy małą na USG. Wcześniej byliśmy na Dominikanie i tam bardzo trudno było się dostać do lekarza, a skoro mała kopała niemiłosiernie wiedziałam, że ciągle jest ze mną. Z kolei kiedy wróciliśmy do Londynu od razu pojechałam do lekarza, ale że prowadzącej moją ciążę lekarki nie było, postanowiłam, że pójdę dziś. Gdy weszliśmy oczy wszystkich będących tu par zwróciły uwagę na nas. Obejmował mnie ramieniem i niósł w drugiej dłoni teczkę do dokumentacją.
-Słonko, jest ok?- pyta, a ja się uśmiecham.
-Nasza córka musi się mieć dobrze, bo daje czadu kopniakami...- mówię, Harry się uśmiecha.
Siadamy przed gabinetem, ja rozmawiam z jakąś kobietą, w trochę mniej zaawansowanej ciąży, natomiast on robi coś z telefonem. Drzwi się otwierają: Pani Grace Moore, proszę.
Harry patrzy na mnie.
-Czy tata może wejść?- pytam lekarki, a ona się śmieje.
-Jasne, zapraszam.
Harry wchodzi zaraz za mną.
-Wreszcie się pan pojawił panie Styles...- mówi lekarka.
Kobieta ogląda dokumentację.
-Ostatnio badanie miała pani półtora miesiąca temu... Trochę długo. Czy mała kopie?
-Czasami powiedziałabym za mocno.
-To dobrze, karateka będzie z niej. Ale proszę wziąć pod uwagę, że to jest końcówka szóstego miesiąca i będzie gorzej znacznie. Da pani popalić.
-Już się boję...- mówię z uśmiechem.
-Czy bierze pani witaminy, które przepisałam?
Kiwam głową.
-Dobrze, to dziś zrobimy pani badania i oczywiście USG, żeby sprawdzić, czy wasza córeczka ma się dobrze, chociaż sądzę, że w brzuchu mamy jest najlepiej.
Spoglądam na stojącego nade mną Hazzę i uśmiechamy się do siebie.
-To co?- pyta Lekarka.- Kładziemy się i podnosimy bluzeczkę do góry.
Harry pomaga mi się położyć i siada na krzesłku po mojej prawej stronie.
-Nie mogę się doczekać…- mówię.
-Już, już…- uśmiecha się lekarka.
Harry łapie moją dłoń i splata nasze palce. Mocno mu je ściskam. Kobieta nakłada rękawiczki i nalewa żel na mój brzuch.
Przykłada do brzucha ultrasonograf i włącza ekran.
Moja mała się porusza, a w głośnikach słyszę tylko szybkie bicie jej serduszka.
-Jaka ona jest duża…- mówi Harry szeptem.
-Urosła i rośnie jak na drożdżach.
Harry pociąga nosem i całuje nasze złączone dłonie.
-Nie płacz Harry…- mówię wzruszona.
-Zobaczcie…- wskazuje palcem lekarka.- Ssie kciuk i mruga oczkami.
-O boże…- mówię, gdy lecą mi łzy z oczu.
-Jaka ona jest do ciebie podobna…- mówi Harry.
Zaczynam się śmiać.
-Ale włosy ma twoje.- stwierdzam.
-Włosy to ona ma póki co mokre od wód płodowych.- śmieje się lekarka.
-Jest bardzo dobrze, ale Grace naprawdę teraz zaczyna się okres, gdy odpoczywasz, nie nosisz żadnych ciężkich rzeczy, nie przemęczasz się, chodzisz dużo na spacery, ale ubieraj się ciepło, bo to nie będzie dobrze, jeśli się przeziębisz…- kobieta podaje mi ręcznik i wycieram brzuch.-… dużo leż, nie denerwuj się i przede wszystkim, mówię po raz kolejny: nie przemęczaj się.
-Już ja o to zadbam…- mówi Harry, gdy siadam.
-Bardzo dobrze, będzie pan musiał naprawdę poświęcać jej dużo czasu, będzie pana potrzebowała. A teraz proszę…
Kobieta wręcza mi skierowanie na badania, karteczkę z wizytą na za 3 tygodnie oraz recepty na leki.
-Panie Styles…Proszę…- podała mojemu chłopakowi skierowanie.- Chciałabym sprawdzić, czy nie ma zagrożenia konfliktem serologicznym. To będzie tylko pobranie krwi.
Harry kiwa głową.
-…jak dostanę badania i byłoby coś nie tak… będę się z państwem kontaktować. I na następnej wizycie ustalimy termin porodu.- mówi lekarka podając mi rękę.
-Dziękujemy bardzo…- mówi Harry.
-Do zobaczenia.- mówi lekarka i wychodzimy.
-Idziemy korytarzem ku punktowi pobrania krwi.
Słyszymy wołanie z tyłu: Grace Moore?- woła lekarka i wręcza mi płytkę z nagraniem.
Po czym uśmiecha się i wraca do gabinetu, a my idziemy do punktu pobrania krwi.
(…)
-Lekarstwa schowałaś?- pyta mnie Harry zapinając walizkę.
-Tak, pytałeś już 4 razy…- śmieję się.- Pójdę spakować kosmetyczkę…- wstaję z fotela.
-Nie, ja ją spakuję…- mówi Harry idąc do łazienki.
-Ale Harry, bez przesady, już mnie spakowałeś, daj mi chociaż spakować kosmetyczkę.
-Nie, ty włącz sobie telewizor. Masz koc.- mówi i przykrywa mnie.
-Jeju Harry…
-Nie marudź Grace.
Wzdycham głośno i sprawdzam aktualności na IG. Nagle zdjęcie Lucy pojawia się na ekranie.
-Cześć Kochana!- mówi.
-No hej…
-A co ty taka nie w humorze… Coś się stało?
-Nie, nic, ale byłam dziś z Harrym na USG i lekarka powiedziała, że ma się mną opiekować i ma wszystko za mnie robić…
-…tatuś się przestraszył…
-…powiedziałabym, że przyjął swoją rolę aż za bardzo…

-Wszystko słyszę!- mówi Harry.
-Też cię kocham!

-…będzie ok.
-Wiem… Pakujemy się do Holmes Chapel…
-O no to ciocia świra dostanie!- śmieje się Lucy.
-Czemu?
-Jak byłam u niej kilka dni temu, to jej przyjaciółki córka urodziła synka i uwierz mi, trzymała go cały czas na rękach, pieściła, przytulała, ona ubóstwia małe dzieci… A jak się dowie, że dostanie babcią, to zemdleję.
-Oj lepiej nie!
-…żartuję, ale ucieszy się.
-To dobrze, trochę bałam się  jej reakcji.
-Oj Gracie, naprawdę nie masz czego… Jak już urodzisz to przyrzekam ci! Zamieszka u was i ciągle będzie się opiekowała Silver. Będziesz miała luzik.
Zaczynam się śmiać.
-…i jest jeszcze Gemma…- mówi Lucy.
-Co z nią?
-Ona jest jak druga Anne.
-To dobrze…- wzdycham.
(…)
Wsiadam do samochodu i zapinam pas, gdy Harry pakuje torby. Czekam na niego, mój chłopak wsiada do samochodu i spogląda na mnie. Zbliża swoją twarz do mojej i łapie palcami za podbródek. Całuje mnie namiętnie, a jego język drażni moje podniebienie.
-Harry…- mruczę.
Muska moje usta.
-Jedziemy?- pyta unosząc brew.
Kiwam głową.
Włącza silnik i automatycznie ładuje się jakaś płyta w radiu. Nirvana.
-Włączę coś spokojniejszego…
-Nie… Zostaw to. Małej chyba się podoba…
Czuję jak w moim wnętrzu mała porusza się.
-Taka muzyka jej się podoba…
-Kopie mocno…- uśmiecham się.
-No dobra.- całuje mnie w policzek.
Wyjeżdżamy na ulicę. W drodze spinam włosy w kucyka i podśpiewuję sobie Smells Like Teen Spirit.
-Oglądałaś jakieś katalogi z wózkami? Albo łóżeczkami?
-Tak, ale nic mi się nie spodobało…
-Mam w bagażniku jakieś, możemy potem na nie spojrzeć.
-Gemma nam pomoże wybrać.
-Tak…- uśmiecha się.
Harry kładzie dłoń na brzuchu i nagle mała kopie go dokładnie w miejsce.
-Czułeś?- pytam.
-Jasne… Może zapiszemy ją na karate, albo jak tak dobrze kopie na piłkę nożną…
Zaczynam się śmiać.
-Kochanie, ona się jeszcze nie urodziła, a ty już myślisz o tym na jakie zajęcia ją zapisać.
-…no tak… ale już się nie mogę doczekać.
-Widzę po tobie… ale ja nie chciałabym żeby chodziła na takie zajęcia…- mówię głaszcząc brzuch.
-Czemu?
-Bo dziewczynki są delikatne i nie mogłabym oglądać, jak ktoś ją kopie, czy coś.
-Miała by najlepszych kibiców w postaci wujków.
Śmieję się.
-…a taniec? Albo zajęcia teatralne…- mówię.
-Będzie grała najpiękniejszą księżniczkę.
Uśmiecham się.
-Będziesz grała najpiękniejszą księżniczkę?
Mała kopie mnie z podwójną siłą, aż wstrzymuje oddech.
-Coś nie tak?- pyta Harry.
-Chyba będzie grała najpiękniejszą księżniczkę...- mówię z uśmiechem.
***
I jak podoba się rozdział? Moim skromnym zdaniem należy do jednych z moich ulubionych :) Proszę o komentarze i zachęcam do pisania kolejnych, pamiętajcie im ich więcej tym szansa na dodanie rozdziału wcześniej wzrasta. 
Trzymajcie się mocno xx.