Grace
Rankiem otwieram oczy, a w powietrzu czuję zapach
świeżych naleśników. Podnoszę nagi tułów do góry i wyciągam ręce do przodu, by
je wyciągnąć. Pierścionek zaręczynowy mieni się w promieniach słońca, które
wpadają przez okno. Jest piękny...
Wstaję z łóżka i podnoszę leżące na podłodze nasze
rzeczy. Na moje usta ciśnie się uśmiech, gdy pomyślę o tym co robiliśmy prawie
całą noc. Nakładam majtki i koszulkę Styles '94. Wychodzę cicho z pokoju i
przygryzam wargę widząc Harry'ego tylko w białych bokserkach podrzucającego
naleśniki na patelni. Przytupuje nogą rytm piosenki The 1975- You. Stawiam
kolejne kroki ku niemu, staję za nim i obejmuję jego tors rękoma i przytulam
się do jego pleców składając delikatny pocałunek pomiędzy umięśnionymi
łopatkami.
-Dzień dobry...- mówi głosem od którego dostaje
gęsiej skórki.
-Dzień dobry...- odpowiadam pocierając nosem o jego
kręgosłup.
Kładzie talerz pełen w naleśniki z syropem klonowym
na wyspie. Sięga ręką do czajnika i zalewa dwie kawy.
-Gracie... Muszę zanieść...- mówi spoglądając do
tyłu.
-Pójdę z tobą...- mówię.
Harry uśmiecha się i zanosi kubki na stolik w
salonie, tak samo talerz. Siadamy na kanapie, ja na jego kolanach. Kładzie
talerz na moich udach i przejeżdża dłonią po moich stopach i łydkach. Przenoszę
na niego wzrok i przybliżam twarz do jego. Muskam jego usta z największą
delikatnością, potem obydwoje się uśmiechamy. Harry kroi nożem naleśniki i
nabija je. Wsuwa widelec do moich ust.
-Mmm...- delektuję się.- One są perfekcyjne.
-Ty jesteś perfekcyjna...- mówi wpatrując się we
mnie.
Teraz ja nabijam na widelec naleśnika i podaję do
ust mojemu narzeczonemu.
-Przesadziłem z cukrem...- mówi cicho, gdy zaczynam
dotykać jego włosów.
-Nie...- mówię z uśmiechem całując go od skroni po
policzek i usta.
Harry zamyka oczy i delektuje się moim dotykiem.
-Jesteś szalony, wiesz?- mówię mu.
-Tak?- otwiera oczy i uśmiecha się.
Kiwam głową.
-Tak, jesteś bardzo szalony...
-Dlaczego?- pyta.
-Bo mi się oświadczyłeś...- mówię z szerokim
uśmiechem.
-Ja nie widzę w tym nic szalonego...- muska mój
policzek.
-Ja widzę dużo szaleństwa... Poprzez oświadczyny
oświadczasz, że chcesz ze mną być na dobre i na złe, że chcesz, abyśmy byli małżeństwem,
w zdrowiu i chorobie...
-Cicho Grace...- mówi łącząc nasze usta w
pocałunku.-Wiesz co jest szalone?- pyta.
-Nie...
-To jak mocno cię kocham i jestem gotowy, jak to
powiedziałaś na życie w małżeństwie, w zdrowiu i chorobie. Jesteście razem z Silver
dla mnie najważniejsze i nigdy nie żałowałem tego, że cię poznałem, czy faktu,
że mała się urodziła.
Głaszczę jego policzek.
-Harry...- uśmiecham się i muska delikatnie jego
usta.
-Hm?
-Bardzo cię kocham... Bardzo, bardzo, bardzo...
Uśmiecha się szeroko.
-...jesteś gotowa na ślub ze mną?- pyta wsuwając do
ust kolejny kawałek naleśnika.
-Jestem gotowa, ale...- zaczynam.
Harry podnosi wzrok malujący przerażenie.
-Spokojnie kochanie... Chcę tego ślubu bardzo, ale
jeszcze nie teraz, ok?- pytam go.
Harry odetchnął.
-Nie myślałem o nim jeszcze... Ale zgadzam się z
tobą...
-Na pewno przyjdzie moment gdy obydwoje stwierdzimy,
że już czas...- mówię i daję mu buziaka w usta.
-Bardzo cię kocham...- mówię.-A to co zrobiłeś
wczoraj dalej nie mieści mi się w głowie... Chciałabym to oglądnąć z
perspektywy naszej rodziny.
-Nie martw się Cal robił nam zdjęcia, a dookoła
stadionu były rozstawione kamery, jak tylko fotograf się upora z nagraniami
dostaniemy płytę...
-Fantastycznie.- uśmiecham się.
(...)
Spoglądam na Harry'ego, który ubiera obwisły czarny
sweter i podwija lekko rękawy.
-Ubieraj się...- mówi, a ja jęcząc rzucam się na
łóżko.
Chichocze.
-Pojedziemy w fantastyczne miejsce...
-Gdzie?- pytam.
-Nie powiem.- uśmiecha się szeroko ukazując głębokie
dołeczki.
Wywracam oczami.
-Jak mam się ubrać?- pytam.
-Normalnie, ale ubierz ciepłą bluzę.
Idę do garderoby i zakładam dżinsy. Patrzę na półki
zapchane ubraniami. Odwracam do się do półek należących do mojego chłopaka i
uśmiecham się szeroko.
Sięgam po jego ulubioną bluzę z nazwą jego ulubionej
drużyny footballu amerykańskiego Packers.
Wkładam ją przez głowę i wyciągam spod niej włosy.
Harry ubrany w kurtkę wchodzi do sypialni.
-Grace...- zaczyna unosząc brwi, wiem, że nie lubi,
jak biorę tę bluzę.
-Harry, ja ją ubóstwiam...- mówię robiąc słodkie
oczka.
Ten wywraca oczami i podaje mi kurtkę.
-Kocham Cię...- mówię uśmiechając się z tzw.
wyszczerzem.
-Ja ciebie też...- wzdycha z uśmiechem.
Sięgam po torebkę.
-Nie będzie ci potrzebna...- mówi.- Telefon też
zostaw...
Wychodzimy z mieszkania. Jadąc windą na dół
zachowujemy się jak para nastolatków. Hazz całuje mnie delikatnie, gdy drzwi na
parkingu się otwierają. Łapię mnie za rękę i prowadzi. Przechodzimy koło
naszych samochodów, więc jestem zdezorientowana.
-Um... Harry?- pytam, wskazując kciukiem do tyłu.
-Nie jedziemy autem.
W rogu parkingu stoi mój George. Biorę głęboki wdech
i piszczę krótko podskakując w miejscu puszczam jego rękę i podbiegam do
starego motoru.
-Już chyba wiem, gdzie jedziemy...- mówię z uśmiechem.
Na rączkach są dwa kaski. Jeden zakładam ja, drugi
Harry. Siadam za moim narzeczonym.
-Trzymasz się kochanie?- pyta.
-Tak!- śmieję się.
Harry odpala silnik, a ja aż przygryzam wargę,
słysząc dźwięk nastoletniej pasji. Wyjeżdżamy z parkingu i Harry rusza rusza
ulicami Londynu. Ludzie siedzący w samochodach obok robili nam zdjęcia. Zresztą
raz obok nas zatrzymał się bus paparazzich i wtedy flesze poszły w ruch. Harry
ruszył gwałtownie i na szczęście ich zgubiliśmy. Jechaliśmy daleko za obrzeża
Londynu, już z daleka widziałam wzniesienie, które było celem naszej wycieczki.
Po jakimś czasie stanęliśmy przy wielkiej wierzbie i odgarniając gałęzie i
żółte liście przeszliśmy na drugą stronę. Klapnęłam na trawie i odgarnęłam
grzywkę do tyłu.
-Jeju, uwielbiam to miejsce...- mówię.- Jest tak
spokojnie i pięknie.
-Tak jest wspaniałe.
Nałożyłam kaptur od bluzy na głowę i położyłam się
na trawie całkowicie. Harry usiadł obok. Zamknęłam oczy i słuchałam jedynie
wody, która spływała po skałach wodospadu. Och... Gdy moje myśli wracają do
tego, co robiliśmy na tych skałach rumienię się.
-A może to tutaj zaszłam w ciążę...- mówię nagle
podnosząc tułów.
Harry spogląda na mnie i marszczy czoło w
zastanowieniu.
-Ale przecież zabezpieczaliśmy się za każdym
razem...- mówi.
Przenoszę się i siadam pomiędzy jego nogami. Mój
tułów opieram o jego.
-Pewnie prezerwatywa była uszkodzona...- mówi.
-Nie zabezpieczaliśmy się tutaj...- mówię patrząc na
skałkę, na której wtedy mnie posadził i namiętnie obściskiwał.
-Nie?- pyta.
-Powiedziałeś, że w wodzie nie da się zajść w
ciążę...- oznajmiam.
-Ja tak powiedziałem? Przecież to jest bzdura...
Parskam śmiechem.
-Nie wytrzymam...- mówię śmiejąc się.
-Przeze mnie zaszłaś w ciążę?- pyta.
-Wina jest 50:50. Ty nie powinieneś gadać głupstw, a ja
nie powinnam była cię słuchać.- zaczynam się głośno śmiać, a Harry mi
wtóruje.-Ale... To dobrze, że robiliśmy to w takim miejscu, bez żadnych
zabezpieczeń...- dodaję.
-Hm?- mruczy, a ja odchylam głowę do tyłu.
-Zobacz...- zaczynam.- Ciąża sprawiła, że znów
jesteśmy razem...
-...ale ja nie wróciłem do ciebie ze względu na
ciążę...
-...no tak, ale spójrz, mała zawsze leczy między
nami spory głupim parsknięciem, czy tym jak czasami się śmieje.
-To prawda...
-To dobrze...- mówię.- Ktoś nas będzie godził, jak
już będziemy starzy i będziesz siedział z brzuchem na fotelu z kapciami przed
tv.
-Ej!- Harry zaczyna się śmiać i dźga mnie w bok
palcem.
-...a ja będę tylko sprzątała i gotowała... w
różowym fartuszku...
-Nie wierzę, że to mówisz... Całe życie przed nami!-
mówi Harry.
-Całe życie, razem.
Hazz przysuwa mnie bliżej siebie i całuje w czoło.
-Kocham Cię...- mówi mi do ucha.
-Ja też cię kocham, kędziorku...- mówię z uśmiechem.
Podnoszę dłoń i słońce, które akurat wynurza się
znad czarnych chmur rzuca promień na mój pierścionek.
-Jest niewymownie piękny...- mówię.
-Ten był najładniejszy z tych, które oglądałem, ale
i tak uważam, że nie jest wystarczająco piękny i wyjątkowy dla ciebie.
Uśmiecham się szeroko i odchylam głowę do tyłu.
Harry całuje moje usta z największą delikatnością,
trącam jego nos swoim i zamykam oczy.
(...)
-Jestem głodny...- mówi Harry, gdy leżymy wtuleni w
siebie na trawie.
-Ja też...- mówię głosem stłumionym przez jego tors.
-Jedziemy?- pyta.
-Zaraz. Jesteś taki wygodny...
Chichocze, podnoszę głowę i zaspanymi oczami
wpatruję się w niego.
-Ile spałam?- pytam siadając mu na pasie.
-Nie wiem, ale sam też przysnąłem. Bardzo wygodnie
mi się śpi z tobą na mnie.
Uśmiecham się szeroko.
-Do usług panie Styles...- mówię.
-Dziękuję pani Styles.
Uśmiecham się szeroko.
-Kto pierwszy przy motorze...- muskam jego się
zrywam.
Jestem pierwsza.
Wsiadam i odpalam silnik. Harry przybiega.
-Chciałaś jechać beze mnie?- pyta.
-Oszalałeś?- uśmiecham się szeroko.
Nakładamy kaski.
-Ja chcę prowadzić...- mówię, a on się krzywi.
-Ale masz jechać wolno... Nasza córka jest do
odebrania wieczorem...
-Ok.
Wsiadamy i od razu czuję się jak nowonarodzona.
Półtora roku bez wiatru we włosach, bez adrenaliny, zapachu benzyny i
prędkości. Do tego na własnym motorze. Idealnie.
-Gdzie mam jechać?- pytam Harry'ego.
-Do Strady.
Ruszam gwałtownie i czuję, jak duże dłonie mojego
narzeczonego trzymają mnie w pasie.
Jedna z nielicznych włoskich (ale tych normalnych,
tanich) knajpek jest dziś pusta, może to ze względu na godziny pracy? Parkuję
przed restauracją, razem ściągamy kaski i trzymając się za ręce wchodzimy do
środka. Zamawiamy sobie po talerzu pesto. Siedzimy przy stole i rozmawiamy.
-Myślałem trochę o nowym domu...- mówi.- Ostatnio
razem z Louisem oglądaliśmy katalogi, bo jego siostra chce się tu przeprowadzić
do collegu i widziałem kilka ciekawych ofert...- mówi nawijając na widelec
makaron.
-Możemy iść pooglądać te nowe domy…- mówię z lekkim
uśmiechem.
-Masz dziś ochotę?
-Jasne…- mówię i wsuwam do ust makaron.
(…)
Oglądamy już trzeci dom
i ten nie ukrywam, że szczególnie mi się podoba. Ma dużą przestrzeń, wielki
salon, w którym można by było urządzić jadalnię i piękną kuchnię.
Przedstawiciel, który pojawił się na jeden telefon Harry’ego, omawia zalety
domu. Jest na zamkniętym osiedlu z dużym ogrodem, ma idealne miejsce na placyk
zabaw dla dziecka, piaskownicę, huśtawkę, na dole są pomieszczenia, które Harry
mógłby wykorzystać na studio do nagrywania oraz miejsce, gdzie postawi
instrumenty. Małą, domową siłownię. Trzymam go za rękę, gdy wchodzimy po
schodkach na górę. Wprowadza nas do sypialni, połączonej z drugim
pomieszczeniem i mam na myśli garderobę. Na piętrze jest wiele innych pokoi,
wyobrażam sobie pokój dla małej, a pozostałe byłyby gościnne. Duża łazienka.
Jest super…
-Jak ci się podoba?-
pyta mnie Harry.
-Jest bardzo ładny…
-…jak dla państwa
myślę, że będzie idealny… dużo przestrzeni… jest już dużo chętnych na ten dom…-
mówi mężczyzna.
-Naprawdę?- pytam.
-Tak. Wczoraj
oprowadzałem po nim cztery rodziny. Wszyscy byli zachwyceni.
Spoglądam Harry’ego, a
on w tym samym czasie spogląda na mnie.
-Bierzemy go?- pyta
unosząc brew.
Uśmiecham się szeroko,
a Hazz uśmiecha się szerzej.
-Weźmiemy go…- mówi
Harry do mężczyzny.- Zapłatę otrzyma pan dziś wieczorem.
-Tak, a na co czekać.
Zaręczyliśmy się i musimy znaleźć nowy kącik dla nas i dla córki.- Harry
przyciąga mnie do siebie i całuje w czoło.
-Gratulacje…- mówi
przedstawiciel.- W takim razie zapraszam wypełnić dokumenty…
-Ja pójdę…- mówi Harry.
Muskam go w policzek i chodzę po
domu. Dotykam ścian i zamykam oczy by wyobrazić sobie kolory na nich, dywany,
półki, komody.
Siadam na murowanym
parapecie i podkurczam nogi. Z okna widzę ogród, który już teraz ma zasadzonych
sporo krzewów i roślin. Stukam paznokciami w okno i wstaję. Wkładam ręce do
kieszeni bluzy i krążę po piętrze, zamykam oczy sunąc dłonią po ścianach,
wyobrażam sobie kolor wszystkich pokoi, meble. Wszystko będzie takie piękne.
Wchodzę do pokoju,
gdzie do tej pory mnie nie było i nawet nie wiem kiedy krążę wyobrażeniami o
pokoiku dla dziecka. Ale nie Silver... Drugiego... Kolejnego...
Uśmiecham się
szeroko.
Absolutnie nie
teraz, ale czas szybko leci... Zamykam oczy i siadam pod ścianą, krzyżując
nogi.
Żółta ściana z
półeczkami pełnymi zabawek, książeczek, a przede mną leży kołyska, z której
jest wyciągnięta rączka. W mojej wizji wstaję i podchodzę bliżej by zobaczyć
zielonooką dziewczynkę z kędziorkami.
Uśmiecha się bez
ząbków. Jest taka śliczna, ma rysy jak Silver, ale jej oczy zdecydowanie różnią
się od mojej małej córeczki. Sil ma ciemne, prawie czarne duże oczy, a ta
wyobrażona zielone błyszczące jak metaliczne guziczki.
-Grace?- słyszę głos
Harry'ego otwieram oczy i uśmiecham się na jego widok stojącego w progu pokoju.
-Słucham cię...-
pytam.
-Dom jest oficjalnie
nasz.
Wstaje z podłogi i
otrzepuję pupę z pyłu. Przytulam się do Harry'ego.
-To co zrobiliśmy
jest totalnie szalone...- mówię trącając nos swój o jego.
-Szaleństwo w naszym
związku jest rzeczą normalną...- łączy nasze usta w pocałunku.
Otwieram lekko usta
i przywieram bardziej do Harry'ego. Ten sunie dłońmi po moich pośladkach i
plecach. Delikatnie wplatam palce w jego włosy, na co Harry wzdycha i przygryza
moją wargę. Chichoczę i łaskoczę jego podniebienie językiem. On wsuwa dłoń pod
moje majtki i zaciska pośladki.
-Ej...- mruczę.
Okazuje się być to
Gemma, pyta o której mniej więcej się zjawimy. Harry wyciąga klucze z kieszeni
i bierze mnie na ręce "na pannę młodą". Znosi mnie na dół i całuje w
usta, gdy otwiera drzwi i wychodzimy z domu. Stawia mnie i zamyka dom. Jedziemy
po Silver.
W mieszkaniu Gemz
zastajemy ją na jedzeniu spaghetti z Silver.
Mała się śmieje i
jest cała brudna.
Gdy zjada i trzymam
na rękach owoc naszej miłości wizja drugiej księżniczki, albo księcia
przyprawia mnie o uśmiech.
-Mama domu?
-Tak kochanie,
idziemy do domu...- mówię całując ją.
-Mama kocham.- mówi
i przytula się mocno.
-Ja ciebie też
bardzo kocham.
Ubieram ją i
wychodzimy od Gemmy, u której jest Niall z Lou. Nie szczędzą nam sprośnych
tekstów, szczególnie blondyn. Gdy informujemy ich o kupnie domu są pozytywnie
zszokowani i gratulują nam.
Nasze gniazdko jest
dla mnie najpiękniejszym miejscem na ziemi. Gdy siedzę na kanapie, a Harry
gotuje dla naszej dwójki kurczaka z warzywami, Silver podchodzi do mnie i fuka
noskiem.
-Tata!- krzyczę po
chwili, a ona zaczyna się śmiać i wyciąga rączki ku mnie.
-Słucham?- Harry
odwraca się.
-Ona chyba nie lubi
twoich wynalazków kuchennych.
Silver zaczyna fukać
znów, a ja sama wybucham śmiechem.
-No zobaczymy jak
spróbuje.- mówi Harry.
Podkurczam kolana i
sadzam sobie Silver na brzuchu, mając dalej ugięte kolana. Zaczynam ją
łaskotać, a ona piszczy wniebogłosy.
-Mama!- piszczy znów
i odpycha się rączkami. Zaczynam jej dmuchać w szyjkę i udawać, że ją gryzę.
Łapie za moje włosy i stara się mnie odciągnąć, ale ja nie daję za wygraną.
-Mama!- głos zmienia
się na pretensjonalny.
Podnoszę wzrok, a
ona sprawia wrażenie zirytowanej. Patrzę na nią spod byka, a ona w mgnieniu oka
zaczyna się śmiać. Gdybym miała milion facetów, z tym milionem przespałabym
się, jednym z nuch byłby Harry i zaszłabym w ciążę, to na 100% byłabym pewna,
że to jego dziecko.
-Kochasz mamę?-
pytam ją.
-Mama kocham.
-A tatę?
-Tata kocham!- mówi
z uśmiechem.
Znów zaczynam
wycałowywać moją małą.
-Mama i tata cię też
bardzo kochają.

Wycieram szmatką dłonie i idę do sypialni.
Harry robi jej zdjęcie. Pstryk. Podchodzi do mnie.
-Czy mama Styles
jest zmęczona?- pyta Harry podchodząc do mnie.
-Jeszcze nie
Styles...- dodaję, a Hazz przyciska mnie do ściany swoim ciałem.
-Spokojnie... Już
niedługo.- dopowiada i wpija się w moje usta namiętnie. Unosi moją nogi tak,
bym oplotła go wokół bioder. Harry wykonuje delikatne pchnięcia mimo, że mamy
ubrania. Nie odrywam ust od niego, a przy oddechach wyrywają się krótkie jęki.
-Zauważyłaś, że
obydwoje po zaręczynach mamy większą ochotę na seks?- pyta wsuwając dłonie pod
bluzę i ściskając jedną z moich piersi.
-Dziś już będzie
trzeci raz.- szepczę z uśmiechem.
-Prysznic?- unosi
brew mój narzeczony.
-Prysznic, a potem
łóżko?- przesuwam palcem po jego ustach.
-Dobijemy do
czwórki...- oblizuje usta.
Harry zaniósł Sil do
łóżeczka.
A co do nas...
Dobiliśmy do
siódemki :).
(…)
Lou modeluje mi
włosy i upina je w koka, z którego wychodzą niesforne kosmyki. Spryskuje mi je
lakierem i robi makijaż. Po 30 minutach jestem gotowa i poprawiam usta szminką.
Nakładam swoją białą sukienkę z trójkątnymi wycięciami na żebrach i dość
głębokim dekoltem. Harry zakłada białą koszulę z żabotem i czarny garnitur.
Zapina sztyblety i rozczesuje włosy, a Lou je lekko poprawia. Potem chowa swoje
akcesoria, do drzwi puka opiekunka i wpuszczam kobietę do środka. Narzucam
białe futerko na plecy i sięgam po torebkę.
-Pięknie państwo
wyglądają...- mówi pani Reneè.
-Dziękujemy.-
odpowiada Harry.
-Wykąpałam ją już i
dałam jej kaszkę na kolację.- mówię.
Reneè kiwa głową i
ściąga kurtkę.
-Ma pani mój numer,
jakby co proszę natychmiast dzwonić...- dodaje Harry, a ona uśmiecha się.
Silver jest śpiąca, więc kobieta od razu przejmuje opiekę nad naszą córką, a my
wychodzimy z domu. Samochód załatwiony przez redakcję okazuje się być limuzyną,
wsiadamy do niego.
-Bardzo się cieszę z
twojego sukcesu.- mówi Harry całując mnie w czoło.
-Z jakiego sukcesu?
-W ciągu kilku
miesięcy stałaś się najbardziej lubianą dziennikarką BV.
Opuszczam głowę.
-Tak wyszło...-
uśmiecham się.
-Jestem z ciebie
bardzo dumny.- mówi i całuje mój policzek.
Jedziemy ok. 20
minut i limuzyna się zatrzymuje. Harry wysiada z samochodu i podaje mi dłoń,
którą od razu splata z moją. Wysiadam i schylam głowę, by nie zostać oślepioną
przez flesze.
-Niezły zamęt...-
mówię.
Wchodzimy do środka
wielkiej restauracji i słyszę głos Mirandy, która uśmiecha się szeroko widząc
mnie.
-Grace, jak pięknie
wyglądasz!- piszczy z odległości 10 metrów.
Do uszu dochodzi mi
szept.
-Diabeł?- pyta, a ja
uśmiecham się szeroko i kiwam głową.
Kobieta ściska mnie,
a Harry podaje jej dłoń i serdecznie ją ściska.
-Mirando, to jest
mój narzeczony Harry... Harry to redaktor naczelna BV.
-Bardzo mi miło cię
poznać. Jesteś fantastycznym wokalistą i gratuluję sukcesów zespołu.
Hazz uśmiecha się
szeroko.
Miranda macha do
kobiety za nami, odwracamy się, sama Kate Moss zmierza w naszą stronę uśmiecha
się szeroko.
-Kate to jest
właśnie twoja ulubiona dziennikarka, Grace Moore we własnej osobie.
Zasycha mi w gardle.
-To dla mnie
niezwykła przyjemność cię poznać, chętnie bym udzieliła wywiadu takiej
błyskotliwej osobie jak ty. Byłam pod wrażeniem wszystkich twoich artykułów.-
mówi Kate.
Harry lekko mnie
szturcha.
-Nawet pani nie wie,
ile to dla mnie znaczy, usłyszeć takie słowa od topmodelki to naprawdę
zaszczyt.
Kate i Miranda
zaczynają się śmiać.

Ucieka, a także
Miranda wita kolejnych gości. Kelner podaje nam szampany, a Harry bierze dwie
lampki.
-Tak...- chichocze.
-Kate Moss chce, bym
siedziała obok. Muszę usiąść.- mówię.
Harry i ja siadamy
na jednym z kanap. Okazuje się, że Kelly Osbourne i Nick Grimshaw są także
tutaj. Rozmawiamy z nimi.
Wypijam swoją lampkę
szampana, a Harry odbiera ode mnie pusty kieliszek i oddaje ją kelnerowi.
-Bardzo ładnie jest
w tej restauracji...- mówię z uśmiechem rozglądając się po całym wielkim
pomieszczeniu, zdobione meble, antyki...
-Co?- pytam, a on
uśmiecha się szeroko.
-Ty.- szepcze mi do
ucha.
Daję mu całusa w
usta i wplatam palce w jego dłonie.
-Wyglądasz dziś
absolutnie zniewalająco.- szepcze mi do ucha znów.
Okręcam wokół
palców kosmyki jego włosów.
-Tak sobie myślę, że
chyba zaczynam się do nich przekonywać.- mówię zaczesując jego włosy do tyłu.
-Nareszcie...-
wzdycha wywracając oczami. Uśmiecha się szeroko pokazując dołeczki.
-Uwielbiam je u
ciebie, są takie głębokie, Silver ma takie same.
Całuje mnie w czoło,
a Miranda zaprasza do stołu. Wszyscy idziemy, a wg prośby siadam koło Kate
Moss. Harry siedzi obok. Zaczyna się kolacja podczas której rozmawiamy razem z
Kate i Mirandą. Kobiety śmieją się z żartów Harry'ego i jego niektórych
dygresji. Upijam łyka wina, gdy fotograf chodzący po restauracji prosi nas o
kilka ujęć, które będą opublikowane na stronie Vogue. Pstryk, pstryk.
Przyznaje, że
bankiet Vogue przeszedł bardzo szybko w doborowym towarzystwie. Kate pytała
nawet o naszą córeczkę. Gdy zobaczyła jej zdjęcia uśmiechnęła się i zapytała:
-Jesteście
szczęśliwi w gronie rodziny, prawda?
Obydwoje
spojrzeliśmy się na siebie i zgodnie kiwnęliśmy głową.
-Ślicznie razem
wyglądacie, a wasza mała jest po prostu przyszłą modelką.
Zaczęliśmy się
śmiać.
-Tak na poważnie, to
nigdy nie pozwalajcie córce iść do modelingu. Trudny świat.
Wracamy ok. 3 nad
ranem do domu, Reneè wraca taksówką do domu, a ja ściągam kombinezon. Bierzemy
prysznic i kładziemy się spać.
Przytulam się do
Harry'ego i uśmiecham się, gdy mnie obejmuje mocno w biodrach.
-Dziś będziemy mieć
ciężki dzień.- mówi.
-Ach tak...
Spotkanie z projektantem wnętrz. Góry katalogów...- wzdycham zamykając oczy.
-Chciałbym już
spędzić tam święta, co sądzisz?- pyta.
-Byłoby
fantastycznie. Zaprosilibyśmy nasze rodziny, byłoby ekstra.
Harry całuje mnie w
głowę.
-Jestem zmęczony.-
dodaje ziewając.
-Śpimy.
(...)
Siadam na kanapie
podgryzając usmażony bekon, Silver trzyma się kanapy i gada sama do siebie.
Zaczyna lecieć E! News i pierwsze słowa, jakie zostają wypowiedziane,
sprawiają, że moje serce bije jak szalone.
Harry Styles i Grace Moore zaręczyli się, od
blisko tygodnia chodzą plotki o oświadczynach Stylesa, przyszli małżonkowie
byli razem na bankiecie BV, w którym to Grace jest dziennikarką, Moore miała
piękny pierścień, a sama para wyglądała na bardzo zakochaną. Dziś dostaliśmy
potwierdzenie od anonimowej osoby, która była jedną z 50 osób, która
przygotowywała zaręczyny. Harry totalnie zaskoczył swoją ukochaną, wypełniając
stadion na Wembley tonami płatków róż, sceną, na której dla niej śpiewał, a
także propozycją małżeństwa wyświetloną na trybunach.
Przeczesuję włosy
dłonią i loguję się na Twittera i mam mnóstwo powiadomień, a także zauważam, że
w trendach króluje hasło: #HarraceEngagment.
Harry wchodzi do
kuchni, gdy na TV pokazany jest mój pierścionek.
-Wiedzą...- mówię
cicho.
-To była kwestia
czasu. Zapłacili jakiemuś pracownikowi podwójnie i mają.
Reporter przechodzi
do kolejnego tematu, a my zagłębiamy się w rozmowie o meblach w nowym domu.
***
Ostatni wakacyjny rozdział! Dziękuję za ostatnie komentarze, mam nadzieję, że ten się wam podoba :) Miłego czytania! xx.
***
Ostatni wakacyjny rozdział! Dziękuję za ostatnie komentarze, mam nadzieję, że ten się wam podoba :) Miłego czytania! xx.