Otwieram leniwie
oczy i biorę głęboki wdech przez nos. Oblizuję spierzchnięte usta i przewracam
się na bok. Uśmiecham się szeroko, gdy widzę jak podpiera głowę ręką i wpatruje
się we mnie zaspanymi oczami.
-Dzień dobry…- mówi
zachrypniętym głosem.
-Dzień dobry…-
odpowiadam.
Podnoszę tułów do
góry i siadam po turecku.
-Ale się wyspałam…-
wyciągam ręce ku górze.
-Mnie też się
wyjątkowo dobrze spało…
Odgarniam włosy do
tyłu.
-Znów wygladam jak
pudel…
-I tak nigdzie nie
wychodzimy póki co…
Harry dotyka dłonią
moich pleców i składa na nich lekki pocałunek. Podnosi do góry mój croptop i
sunie językiem.
-Ten balsam jest
jakiś smakowy?- pyta.
-Na pewno
zapachowy...- mówię z uśmiechem.
-Smakuje jak
kokos... Mmmm.
Harry siada za mną
tak bym była między jego nogami.
-Może mały masażyk?-
pyta przekładając włosy na prawą stronę.
-Chętnie...- mówię z
uśmiechem.
Harry podnosi mój
croptop i ściąga mi go przez głowę. Mój tułów pozostaje nagi. Ujmuje moje włosy
i delikatnie mi je związuje w niechlujnego koka, jeżeli tak to można nazwać.
Wyskakuje z łóżka i
idzie po balsam, a ja okrywam lekko nagi biust białą kołdrą. Wraca i siada za
mną jak wcześniej. Słyszę otwierane wieczko balsamu. Nakłada na dłoń i
przykłada ją do moich barków.
-Połóż się na
brzuchu...- mówi mi do ucha.
Czuję, jak lekko
dotyka swoimi pośladkami moich pośladków, ale nie odczuwam jego ciężaru. Sposób
w jaki dotyka moje ciało, jest nieziemsko przyjemny... Jego długie palce
idealnie wbijają się w skórę. Zamykam oczy pod wpływem przyjemności i delektuję
się dotykiem.
-Mmm...- uśmiecham
się.
Harry pochyla się i
całuje mnie w skroń.
-Wyglądasz tak
pięknie...- szepcze mi do ucha. Jego palce przenoszą się na kręgosłup. Wciska
delikatnie i rozmasowuje mięśnie.
-Idealnie...- mówię
cicho.
Harry
Uśmiecham się, gdy
ona się uśmiecha, mój wzrok kieruję na jej naturalnie piękną twarz, pełne
czerwone usta, przygryza dolną wargę i marszczy delikatnie brwi.
-Harry?- pyta.
-Słucham...-
przybliżam ucho do jej ust, by usłyszeć co mówi.
-Kocham Cię...- mówi
całując płatek mojego ucha.
Uśmiecham się do
siebie.
-Od kiedy?- unoszę
brew.
-Od dziś...- mówi
ironicznie.
-Naprawdę?- udaję
smutnego.
Wywraca oczami, a ja
przewracam ją na plecy. Grace podnosi palec i dotyka nim kącika ust. Podnosi
nogę do góry i sunie po udzie, bez żadnego mrugnięcia wpatrując się w moje
oczy. Śnieżnobiałe zęby zagryzają delikatnie jej pełną wargę. Mój wzrok
przenosi się na jej kształtny biust, a ona sama sunie dalej stopą do gumki od
moich bokserek. Unoszę wzrok na jej oczy i na moich ustach rośnie uśmiech, gdy
dotyka delikatnie wypukłości.
-Grace, masz na coś
ochotę?- pytam.
-Właściwie to...
Chyba... Nie...- odpowiada.
-Nie?- unoszę brwi.
Na jej ustach pojawia
się szeroki uśmiech i kręci głową przecząc.
-A gdybym to np...-
mówię.-...ja miał...ochotę...
-Na co?- pyta kładąc
stopy na moim brzuchu.
-Wolałbym na
kogo...- uśmiecham się.
-Więc na kogo?-
pyta.
-Już ty dobrze wiesz
na kogo...
Uśmiecham się
szeroko dłońmi łapię za jej kostki i kładę je na pościele po zewnętrznej
stronie moich ud. Zniżam się i składam pojedyncze pocałunki na jej biodrach.
Grace spina ciało i czuję jak jej płuca wydają
przerywane oddechy. Nosem dotykam jej policzka i delikatnie sunę ustami po jej
twarzy. Zatrzymuję się nad ustami i przygryzam delikatnie jej wargę. Otwiera
usta, jakby chciała pogłębić pocałunek. Jest zachłanna, nieświadoma i cholernie
pięknie wygląda. Muskam jej usta i gdy tylko dotykam powierzchni różowych,
pełnych ust nie mogę się powstrzymać, zresztą ona też. Wzdycha cicho, gdy nasze
usta się spotykają. Moje dłonie trzymają ją za biodra, które pod wpływem emocji
unoszą się do góry. Koniuszek jej język dotyka mojego, wuęc pocałunek, siłą
rzeczy, przekształca się w coś co lubię najbardziej. Mruczy mi wprost do ust, a
to doprowadza mnie do chorej gorączki.
-Grace...- szepczę, gdy ciągnie za moje włosy.
Odsuwam się od niej i pozbywam się jej majtek. Nie
wiem czemu, ale chyba jest lekko zawstydzona. Przecież widziałem ją nago setki
razy. Składam pocałunek na jej wystających kościach biodrowych i wytatuowanym
serduszku.
Nosem przejeżdżam po wewnętrznej stronie ud. Wygina
się do góry, a jej dłoń szuka mojej głowy.
-Harry chcę ciebie...- mówi zduszonym szeptem.
-Kogo chcesz?- pytam.
-Tylko ciebie...
Podnosze się ściągam bokserki. Spoglądam na nią
pytająco, a ona kiwa głową.
Uśmiecham się... Wolę bez prezerwatyw...
Wchodzę w nią szybko, ale poruszam się bardzo wolno
doprowadzając ją do szału. Zaciska czerwone paznokcie na śnieżnobiałej pościeli
z taką siłą, że bieleją jej kostki. Zaczynam się mocniej poruszać, a ona z
całej siły zaciska zęby i odchyla głowę do tyłu. Całuję jej szyję, a ona wbija
paznokcie w skórę mojej głowy. Doprowadzam ją do totalnego obłędu, ale to jest
coś co lubi. Z jej ust wyrywa się cichy, przeciągły jęk. Uśmiecham się i mrugam
kilka razy powiekami, by nawilżyć oczy, którymi dłuższą chwilę nie mrugałem.
Chowam twarz w zagłębieniu jej szyi i składam
delikatne pocałunki, przyspieszam gwałtownie tempa, a ona szuka dłońmi miejsca,
gdzie można wbić swoje paznokcie. Góruję nad nią, więc to moje plecy są punktem
zaczepienia. Wypina swoją klatkę piersiową tak mocno, że jej piersi dotykają
mojego torsu.
Otwiera leniwie oczy i otwiera usta, by wydobył się
z nuch kolejny krzyk. Szybko przystawiam usta do jej ust i głośne: Och Harry! jest wykrzyczane w moje usta.
Pogłębiam pocałunek i namiętnie obściskuje jej usta.
Otwiera oczy, a ja dobrze znam ten wzrok. Wychodzę z
niej, co okazuje totalnym niezadowoleniem. Siadam na pościeli z wyciągniętymi
nogami, gdy ona zręcznie siada na mój pas uśmiechając się szeroko. Jej biodra
poruszają się rytmicznie i przyznaję, że uwielbiam, gdy to ona przejmuje
kontrolę. O niebo lepiej i wygodniej... Jej łokcie są wyprostowane, a dłonie
dotykają otwarcie mojej klatki piersiowej. Urwane wdechy są znakiem, jak bardzo
jej dobrze. Mrowienie i ogień w moim podbrzuszu jest takie wielkie, że czasami
nie kontroluję drżeń kończyn. Grace łączy nasze usta w namiętnym pocałunkiem, gdy
z jej ust wywrywa się gardłowe mruknięcie. Otwieram oczy, a ona zaczyna kręcić
biodrami. Znam ją tyle lat i współżyliśmy wiele razy, ale dalej nie mogę odkryć
tego, co poza seksapilem Grace sprawia, że doprowadza mnie do szału.
Zaczynam jej trochę pomagać, za co dziękuje cichymi
jękami i szeptami. Czuję, że dojdę bardzo niedługo, zresztą sądząc po pękniętej
wardze Grace nawet nie odczuwa bólu jaki towarzyszy jej gdy przygryza poranione
usta. Wiem, że ona także odczuwa zbliżający się szczyt.
Jej głośne i przeciągłe: Harry! z akcentem na
"a" świadczy o tym, że już jest dopełniona. Wykonuję kilka pchnięć i także
ja szczytuję. Opadam na jej klatkę piersiową.
Zanim cokolwiek mówimy czekamy aż nasze oddechy
wrócą do normalnego tempa. Serca dalej biją mocno. Niemal w tym samym tempie,
bardzo szybkim. Zataczam kółeczka wokół jej pępka.
Przełykam ślinę i podnoszę głowę, by spojrzeć na
uśmiechniętą twarz Grace. Ma zamknięte oczy, a z pękniętej wargi sączy się
krew. Całuję ją i oblizuję zranione usta. Przekręcam ją tak, by mogła leżeć na
moim ciele.
-Kocham cię nad życie Harry...- mówi i przytula się
mocno. Całuje delikatnie szyję i uśmiecha się szeroko.
Całuję ją w policzek i rozplątuję koka, z którego i
tak prawie nic nie zostało.
-Masz takie piękne włosy...- mówię głaszcząc
kosmyki.
-Tak szczególnie gdy wyglądają jak dziś...- mówi
ironizując.
-Tak...- marszczę nos drocząc się z nią.
-Zaraz pozbędę się pudla z głowy.- podnosi się, a ja
przyciągam ją do siebie.
-Nie teraz... – szepczę w jej włosy.-Zjedzmy coś… A
potem poleżmy, oglądnijmy coś…
Grace uśmiecha się i całuje mnie delikatnie w usta,
po czym odrywa swój biust od mojego torsu i sięga po top, w którym spała.
Nakłada go przez głowę, a ja wstaję i klepię ją po tyłku. Unosi brew. Nakłada
majtki i rzuca mi na twarz czyste bokserki.
-Seks z rana jak śmietana…- mówię, a ona wybucha
śmiechem.
-Uważaj, jak takie rymy będziesz składał to jeszcze
Kanye zadzwoni, żebyś mu teksty pisał…- mówi, a ja zaczynam się śmiać.
-Umiem pisać…- mówię nakładając bokserki.
-Ja też…- mówi, a ja wywracam oczami.
-Serio?- pytam, ale potem pukam się w głowę.- Miałem
na myśli pisanie piosenek.
-A no to gorzej…- siada na łóżku i rozczesuje włosy.
Siadam po turecku i przyglądam jak zaciskając zęby
rozczesuje włosy.
-Może w czasie, jak będziesz tu płakać, zrobię
śniadanie…- proponuję.
Kiwa głową.
Wstaję i idę boso do kuchni. Znajduję parę jajek,
ale najpierw sprawdzam czy są świeże. Rozbełtuję i dodaję mleka, które zostało
w szafce pełne i szczelnie zamknięte. Trochę soli i pieprzu. Wszystko wylewam
na patelnię. Włączam małe radio na baterie i słucham jednej z francuskich
stacji. Zapowiadają Sugar- Maroon 5.
Sugar
Yes please
Won't you come and put it down on me
I'm right here, cause I need
Little love and little sympathy
Yeah you show me good loving
Make it alright
Need a little a sweetness in my life
Sugar
Yes please
why you come and put it down on me
Yes please
Won't you come and put it down on me
I'm right here, cause I need
Little love and little sympathy
Yeah you show me good loving
Make it alright
Need a little a sweetness in my life
Sugar
Yes please
why you come and put it down on me
Uwielbiam tę piosenkę, przestępuję
z nogi na nogę w rytmie i śpiewam pod nosem. W szybce szafki zauważam Grace,
która trzyma telefon. Odwracam się.
-Hej, hej, hej!-
odwracam się, a ona chowa telefon.
-Tak pięknie poruszasz
bioderkami, że musiałam…- uśmiecha się, a jej usta sekundkę później formują się
w „o”.
-Co jest?- pytam.
-Ale ci poharatałam
plecy…- mówi zakrywając usta dłonią.
-Naprawdę?
-Strasznie, prawie do
krwi.
-Dziwne, nic mnie boli.
Grace robi zdjęcie
moich pleców i nieśmiało pokazuje mi fotkę. Przestaję na chwilkę mieszać jajka
i patrzę z otwartymi ustami. Rana na ranie, niektóre rzeczywiście prawie do
krwi.
-Boże, ja cię tak
bardzo przepraszam...- mówi z zakłopotaniem.
-Przestań...-
uśmiecham się.- Przynajmniej mam znak, że ani nie udawałaś orgazmu i że ci
sprawiłem przyjemność.
Uśmiecha się i
całuje moje ramię.
-Cholerne
paznokcie...- mówi pod nosem i wstawia wodę na herbatę.
Nakładam
przygotowaną jajecznicę i kładę ja na stoliku razem ze świeżo upieczonym
chlebem tostowym.
-Powinniśmy
podziękować Sean'owi, że zrobił zapasy...- mówię, gdy Grace smaruje swojego
tosta masłem.
Moja narzeczona kiwa
głową i uśmiecha się. Grace coś publikuje na TT.
-Napisałaś jakąś
odpowiedź na tweeta?- pytam, a ona uśmiecha się szeroko wbijając wzrok w stół.
Zabieram jej telefon i patrzę co wypisała.
"@Harry_Styles:
Seks z rana jak śmietana..."
Podnoszę wzrok na
nią, a ona stopą przemierza po moim udzie.
"Dodano
zdjęcie" i link do Instagrama.
Marszczę brwi i
wchodzę na link. Szramy na plecach są widoczne bardzo mocno, zdjęcie zrobiła z
zaskoczenia. Jak robiłem śniadanie...
"Mamę trochę
poniosło, przepraszam kochanie..."
Uśmiecha się
szeroko.
Biorę łyka
przygotowanej przez Grace kawy, a ona podpiera brodę dłonią i obserwuje mnie.
Patrzę na nią
pytająco. Uśmiecha się i podnosi dłonie do góry, dając mi do zrozumienia, że
nic.
-Twoje fanki zabiją
mnie za to.- mówi z uśmiechem.
-Nie patrz na nie
nigdy... Nie czytaj, co piszą, bo kto wie, mogą cię tam mocno obrażać.
-Mam po dziurki w
nosie to co o mnie piszą, kiedyś to robiło na mnie wrażenie, ale teraz nie...
Grace odkłada pusty
talerzyk i wstaje od stołu, by umyć naczynia. Dokańczam swój posiłek i obejmuję
ją od tyłu.
-Kocham Cię...-
mówię jej na ucho, a ona uśmiecha się.
-Ja ciebie też
kochanie...- mówi i całuję jej obojczyk.
Idę do saloniku, gdzie
wyciągam filmy z zakurzonej szafki. Znajduję jakiś melodramat i dwie komedie
romantyczne.
-Może pójdę do
sklepiku po jakieś owoce?- mówię.-...i kupię kilka tabliczek czekolady...
Grace wyciera
talerzyki i z uśmiechem kiwa głową.
Narzucam na nogi
dresy i bluzę. Biorę okulary, by nikt mnie rozpoznał. Zakupuję winogrona,
truskawki, banana, brzoskwinię w puszce i kilka wielkich tabliczek czekolady
gorzkiej, mlecznej i białej. Ten dzień zdecydowanie będzie bardzo leniwy. Jedna
dziewczyna na ulicy prosi mnie o zdjęcie, więc lekki uśmiech i pstryk. Wracam
do mieszkania i uśmiecham się widząc Grace, która wciąż paraduje w swojej
pidżamie. Widzę, że w garnku roztopiła już masło, więc łamię czekoladę i
czekam, aż pod wpływem ciepła się rozpuści. Przelewam do miseczki. Grace włącza
film i robi pauzę. Kroi banana.
(...)
Oglądając 500 dni
miłości zajmujemy się sobą, karmiąc się nawzajem zamoczonymi owocami. Grace
wyjada czekoladę palcami, za co ją besztam, że jak tak będzie to na owoce nie
starczy.
Po godzinie, może
półtorej puste miseczki lądują na podłodze, a my wsłuchujemy się w dialogi i
oglądamy film.
Grace przekręca się
tak, by leżeć mi na brzuchu, nawet nie wiem, kiedy zasypia. Jej oddech jest
jednostajny i ledwo słyszalny. Wyłączam film i obniżam się z deka na poduszce.
Grace śpiąc podsuwa się lekko do góry i obydwoje zasypiamy.
Grace
Otwieram lekko oczy
i biorę wdech nosem. Ręce Harry’ego otaczają moje plecy i trzymają mocno przy
ciele chłopaka. Przysuwam się tak, by nosem dotknąć jego brody. Moja dłoń łapie
lekko za za zakręcony loczek, który spoczywa za uchem. Uśmiecham się szeroko.
Kciukiem smyram płatek ucha Harry’ego i całuję jego jabłko Adama.
Zamykam oczy, gdy
zdarzenia z tego mieszkania uderzają mi do głowy…
Retrospekcja
Poruszał
ustami w tekst piosenki, jakby mówił to… do mnie…
Jesteśmy
przyjaciółmi, czy kimś więcej?
To utkwiło
mi w pamięci.
Nie jestem pewien… Lecz,
jeśli powiesz żebym został, zmienię swoje zdanie.
Bo nie chcę wiedzieć… że odchodzę- zatrzymałam się i spojrzałam na niego.- jeśli będziesz mój…
-Zostań…-
dodałam.- Nie zostawiaj mnie…
-Grace…-
podszedł do mnie.
Uciszyłam.
-Ćśśś… Nic
nie mów, to ja ci muszę powiedzieć… że…
Kocham cię, Grace…
Oznajmił mi,
ujął moją twarz w dłonie.
Kocham cię odkąd cię poznałem…
Kocham cię całym sercem… Nie mogę bez ciebie wytrzymać… To jest silniejsze ode
mnie… Ale jeśli mnie nie chcesz, powiedz, a nigdy mnie na oczy nie zoba…
Nie
dokończył, złączyłam nasze usta w namiętnym pocałunku. Objęłam Harry’ego rękoma
wokół szyi, a on położył jedną dłoń nisko na biodrze.
-Jesteś
pewna?- spytał, gdy oderwaliśmy się od siebie.
-A ty?
-Na 100%.
-A ja na
tysiąc pięćset sto dziewięćset procent.
Uśmiechnął
się i musnął moje usta.
****
Jesteśmy
teraz o cztery lata starsi, bardziej doświadczeni, mamy dziecko, rozstania i
załamania związku, ale… Czy tylko ja uważam, że kochamy się tak samo mocno?
Kocham go mocniej, kocham go nad życie, jest drugą i nieodłączną częścią mojej
duszy i ciała. Paryż jest miejsce, gdzie
się połączyliśmy, gdzie spędzamy bardzo przyjemnie czas. Przesunięcie się dłoni
Harry’ego na moich plecach świadczy, że już nie śpi.
-To jest
życie…- mruczy.
Uśmiecham
się.
-…mógłbym
tak całe życie…
-Uwierz mi, że ja
też...- mówię całując jego brodę.
Uśmiecham się i
podnoszę lekko głowę, by spojrzeć na jego zamknięte oczy.
-Musimy wykonać
telefon...- mówię przejeżdżając kciukiem po jego dolnej wardze.
-Masz rację...- mówi
po chwili ciszy i sięga po swojego I-Phone'a.
Robi na głośnik.
-Tatusiu!- piszczy
Silver.
-Cześć kochanie...-
mówi Hazz.- Jak się masz?- pyta.
-Bawiłam się się z
Elliotem na ogródku, a Marley skakał przez płotki i Elliot nauczył go sztuczek,
wiesz? I babcia mi pokazała misia mamusi, z którym spała, tak jak ja teraz z
Teddym od wujka Zayna i Fluffy'm od cioci Sophii. Co robicie?
-Obudziliśmy się
właśnie...- mówi Harry.
Chichot małej jest
tak piękny i melodyjny, że obydwoje szeroko się uśmiechamy.
-Ja też, Marley ze
mną spał i obudził mnie, bo kichnął.- mała się śmieje.-Tatusiu?
-Tak, skarbie?
-A Myszka Mickey jest
w Paryżu?- pyta.
-Nie kochanie... Tak
jak ci mówiłem Myszka wyjechała do chorych dzieci...
-Ach no tak...- mówi
pod nosem, a ja chichoczę.-Wiesz, że babcia Annie przyjedzie do babci Mindy na
noc?- mówi ucieszona.
-No to nie będziesz
miała spokoju... Dwie babcie wycałują cię za wszystkie czasy.
-Babcia Mindy ciągle
mnie tuli i mówi jak mnie kocha. Ja też ją bardzo kocham.
Mała zaczyna się
śmiać.
-Wiesz, tatusiu co
zrobił dziadek Ben?- pyta.
-Nie wiem kochanie,
opowiedz...
-Babcia powiedziała,
że będzie spać ze mną, a dziadek Ben się obraził i zabrał Marleya do siebie i
spał z Marleyem.
Mała zanosi się
śmiechem, tak samo my słysząc jej rechotanie.
-Mamusia śpi?- pyta
przyciszonym głosem.
-Nie śpię,
kochanie...- mówię.
-Cześć mamusiu...-
mówi.
-Cześć Silver...
-Mamusiu, a czy ja
też będę mieć takie ładne włosy jak ty, gdy byłaś mała?- pyta.
-Nie wiem kochanie,
liczę, że będziesz miała włosy jak tatuś.
-Takie krótkie?-
pyta zawiedziona.
-Nie...- uśmiecham
się.- Takie spiralkowate...
Silver uśmiecha się
i słyszymy, że coś przeżuwa.
-Co tam jesz?- pyta
Harry.
-Tfuskawki z
ciekoladą...- mówi z pełną buźką.
Spoglądamy na
siebie.
-Naprawdę?- pytam.-
Nie za dużo tej czekolady?
Silver się śmieje.
-Nie-e...- mówi.-Ja
kooocham czekoladę.
-Wiemy to bardzo
dobrze.
Zapada chwilka ciszy
po drugiej stronie. Słyszy spadającą łyżeczkę i szczeknięcie Marleya.
-Tęsknię za wami...-
mówi.
-Kochanie, my też
bardzo tęsknimy...- mówi Harry, a moje oczy zachodzą łzami.
-Nie tak bardzo jak
ja...- dodaje cicho.
-Przyjedziemy już
bardzo niedługo i wtedy zabierzemy cię do domu, zrobimy ciastka... Hm?
-Jakie? Czekoladowe?
-Tak...- słyszymy
klaśnięcie rączkami.-Babcia powiedziała, że jestem najpiękniejszym muchomorkiem
na świecie...- mówi Silver.
-A nie mówiłem?-
dodaje Hazz.- Miałem rację.
Silver chichocze.
-Muszę kończyć...-
mówi szybko.- Babcia kroi ciasto czekoladowe.
-Za dużo
czekolady...- mówię, a ona głośno się śmieje.
-Kocham cię
tatusiu...- mówi.
-Ja ciebie też
kocham słonko...
-Kocham cię
mamusiu...- mówi.
-Ja ciebie też,
maniaczko czekolady.
-Kocham Was.
-My ciebie też.
-Papaaaa...
-Papaaa...
Harry spogląda na
mnie.
-Ona jest
niesamowita...- mówi cicho.
Całuję go w usta.
-W końcu to nasza
córka.- oświadczam.
(...)
-Chodźmy gdzieś na
miasto...- mówię ciągnąc Harry'ego za rękę.-W blasku księżyca...
-Niebo jest
pochmurne...- mówi Harry.
-...ale z ciebie
romantyk...
-...jestem
realistą...
-No chodź...- robię
słodką minkę.-...ploseeee...- trzepoczę rzęsami.
-A nie możemy po
prostu zamówić coś? Chińszczyzna, pizza?
-Nie... Nie będziemy
leżeć ja pięćdziesięcioletnie pierniki.- mówi.
-Grace, ale tak mi
się wygodnie leży.- jego głowa opada na poduszkę.
-Cały dzień leżymy
ile można...
-Zostańmy trochę cię po uszczęśliwiam...- mówi z uśmiechem.
Ekhm... Czuję
mrowienie w brzuchu, a to nie jest dobre, skoro chcę go wyciągnąć do
restauracji. Zauważyłam, że gdy mi czegoś odmawia, a ja go usilnie próbuję
przekonać zawsze pojawia się wątek seksualny.
-Jeżeli w tej chwili
Harry Styles'ie nie powstaniesz z tego śmierdzącego łoża przyrzekam, że nie
będzie żadnego seksu do końca wyjazdu.
-Ale...- w jego
nagle zaczyna malować się zakłopotanie i wyraz twarzy przekształca się tak jak
zaplanowałam.
-Ok.- mówi cicho i
zwleka się z łóżka.
Podskakuję i
wyciągam mu rzeczy.
-Proszę seksoholiku...- podaję mu koszulę i dżinsy.
Wywraca oczami i
kładzie rzeczy na łóżku, po czym załatwia swoje potrzeby w toalecie. Ubieram
czarny top i wzorzyste luźne spodnie. Włosy prostuję i zaczesuję do tyłu w
koka. Nakładam trochę makijażu i zakładam szpilki, które spakował mi narzeczony.
Harry nakłada
koszulę i zapina ją wysoko.
Unoszę brew i
krzyżuję dłonie na piersiach.
-Nie...- mówię cicho
i podchodzę, by rozpiąć dwa guziki niżej dzięki czemu widzę kawałek
wytatuowanego motyla.
-Czy ty chcesz, aby
inne kobiety patrzyły na mnie w inny sposób?-pyta z uśmieszkiem.
-Niech się patrzą, a ja im wtedy pokażę fucka
i pierścionek zaręczynowy.-odpowiadam pewnie.
Harry kręci głową i
chichocze. Całuje mnie w czoło i nakłada kapelusz na głowę.

Zaczynam się śmiać.
Harry prosi o butelkę wina i zamawiamy nasze posiłki.
Łapię mojego
mężczyznę za rękę i splatam nasze palce.
-Jestem z tobą taka
szczęśliwa...- mówię.
-Ja z tobą także...-
mówi z uśmiechem.-Ale byłbym bardziej, gdybyśmy wreszcie wzięli ślub...- dodaje
marszcząc lekko czoło.
-Ślub?- pytam trochę
zszokowana.
-Po to ci się
oświadczyłem, żeby wziąć z tobą ślub.
Wbijam wzrok w
stolik i przypominam sobie
rozmowę z mamą i
babcią.
-Nie myślałam o tym
Harry...- mówię szczerze.- To znaczy wiedziałam, że to nadejdzie, ale
zastanawiam się, czy to odpowiedni moment. Pracujemy...
-Pracuję od sześciu
lat...- mówi Harry.-A ślub nie jest przeszkodą... Grace... Ja cholernie chciałbym
cię zobaczyć w białej sukni, chciałbym żebyś oddała mi się do końca, żebyś była
tylko moja...
-...jestem tylko
twoja...- mówię.
Kelner przynosi
jedzenie.
-...zawsze byłam,
jestem i będę Harry...- dodaję.
-Wiem, ale bardzo
chciałbym się z tobą ożenić...- muska ustami moje knykcie.
Uśmiecham się
szeroko. W tym właśnie momencie kilkanaście milionów dziewczyn oddałoby życie
za takie słowa, a ja? Ja nie wiem czym zasłużyłam sobie na takie szczęście, na
miłość, którą jestem obdarowywana przez tego chłopaka. Z uśmiechem wracam do
tego, co było kiedy się poznaliśmy, potem do ciąży Silver. Przy Harrym w ogóle
nie przybywa mi lat, tak czuję, kocham go tak jak wtedy, gdy zaczęliśmy być w
związku, czyli jak miałam 18 lat. Wiele rzeczy się zdarzyło, przede wszystkim jestem
szczęśliwą matkę małego czekoladowego potworka. Nie żałuję niczego, co zdarzyło
się między nami. Te wszystkie wzloty i upadki doprowadziły mnie do miejsca,
gdzie jestem z nim teraz i właśnie mówi, że chce jak najszybciej się ze mną
ożenić.
-Weźmy ten ślub...-
mówię.-...to zmieni tylko moje nazwisko, a wszystko będzie takie samo...
Harry uśmiecha się
tak pięknie, że z moich ust wymyka się cichy wydech zachwytu.
-Mam szczęście...-
myślę i uśmiecham się szeroko.
Atmosfera posiłku
jest wspaniała, ciepła i pełna zachwytu na wizję zbliżającego się ślubu.
***
Już jest! Miłego xx.
***
Już jest! Miłego xx.