Meksyk. Oczywiście
przysłowiowy - dobrze opisze to, co działo się przez ostatni miesiąc. Harry
spędził u nas nie 3 dni, a prawie 2 tygodnie, co bardzo mnie ucieszyło, bo Sil
nie musiała siedzieć z opiekunką, a z tatą. Próby już za mną, a AMA już blisko.
Lekki stresik mnie dopada i choć mam świadomość, jak dobrze jestem przygotowana
to potrafię nie spać pół nocy myśląc o występie. Harry nie ukrywał, że moje
wyjścia z tobą treningową były dziwne, no bo w końcu myślał, że dopilnowuje
szycie strojów, ale ile można, potem mówiłam o siłowni z Theresą (która wróciła
na kilka dni do Londynu :)), a potem o sesjach pilatesu z personalnym trenerem.
Chciał chodzić ze mną, ale śmiałam, że coś mu jeszcze pęknie, jak będzie się
rozciągał. Generalnie próby z Beyoncé i tak wyszkolonym tancerzami to czysta
przyjemność i radość, nie licząc kilkudniowych zakwasów, które musiała ukrywać
przed Harry'm, no bo przecież od pilnowania nie ma się zakwasów...
Mamy do
zaprezentowania sporo utworów z jej nowej płyty oraz największych przebojów.
Będzie tak fantastycznie, że nie mogę... Jestem najbardziej ciekawa jego
miny... Jak zobaczy mnie w kusym body dokładnie na podeście przed nim... Tak,
tak wszystko jest dokładnie zaplanowane, pracowałam wraz z planem sceny.
Miesiąc
później…
Harry
-Aż tak?- pyta
Nadine zatapiając usta w szklance pełnej w parującą herbatę.
-W ogóle zero
zbliżenia, jest tak uprzedzona i ciągle wytyka, że ją zdradziłem...
-Ale to
nieprawda...- mówi.
-Przecież wiem...-
mówię i podpieram głowę ręką.-To się robi chore, a ja kompletnie nie wiem co
robić...- mówię.
-Może z nią
pogadam...- mówi.- Mam chłopaka to da jej do myślenia.
-Nie będę cie w to
mieszać...- mówię jej.- To sprawą związku mojego i jej.
-Ale pomogłabym,
pogadałabym jak kobieta z kobietą.
-Nie ma takiej
potrzeby Nadine...- mówię dziewczynie.-Dam sobie radę...- mówię.
Dziewczyna wzdycha.
-Jak chcesz.- mówi.
Grace
Wracamy do domu, gdy
zmęczona każę iść Sil się pobawić, a ja chcę wziąć zimny prysznic, ogarnąć się
i pojechać do biura, by zobaczyć zdjęcia przed jutrzejszym wydaniem. Mała siada
przy domku dla lalek, a ja zrzucam ubrania i wchodzę pod strumień wody, jest
tak przyjemnie, że nie mogę się powstrzymać od cichych westchnień. Myję ciało i
głowę, mięśnie po lekkim szoku temperaturą wody odzyskują kopa i znów mam siły.
Owijam się ręcznikiem i wychodzę z łazienki, by włączyć wodę na makaron z
kurczakiem i brokułami. Podśpiewuję sobie "Crazy In Love" i próbuję
sosu. Odkładam łyżkę, gdy rozlega się pukanie do drzwi, otwieram je, a Harry
wchodzi do środka. Lustruje mnie od góry do dołu i uśmiecha się lekko.
-Przypilnujesz?-
wskazuję na garnki, a on kiwa głową. Idę do sypialni po bieliznę i wracam do
łazienki, by natrzeć ciało balsamem i wysuszyć włosy. Robię to w ciągu
kilkunastu minut i muszę się wrócić do sypialni, gdzie mam ubrania. Jestem
pewna, że przyciągnęłam jego spojrzenie stringami, które ciasno opinają moje
pośladki, bardzo dobrze je podkreślając.
Ubieram się i
upinam włosy w niechlujnego kucyka, nakładam makijaż i idę do kuchni, gdy Harry
woła nas na obiad. Jemy we trójkę i oznajmiam mojej rodzinie, że idę, ale wrócę
szybko, Harry mówi, że ułoży Sil do drzemki, na co kiwam głową.
Wychodzę i jadę do
redakcji, tam wszystkie materiały są na stole i czekają na oddanie ich z moją
akceptacją. Przeglądam wszystko tysiąc razy i stwierdzam, że wszystko jest ok.
Wstaję z fotela i poprawiam buty, przerzucam torebkę przez ramię, gdy ktoś puka
do drzwi. Krzyczę: "Proszę" i przez drzwi wchodzi Nadine. Zatyka mnie
po całej linii widząc ją.
-Słucham, w
jakiej sprawie?- pytam podnosząc segregator.
-Musimy
porozmawiać... Ale nie teraz, chciałam cię poprosić o spotkanie w jakiejś
kawiarni.- mówi.
-Harry cię
przysłał?- pytam ją.
-Zabronił mi do
ciebie przychodzić, ale musiałam to zrobić...
-Czemu ci zabronił?-
pytam.
-Bo chce wszystko
wyjaśnić ci sam, ale tobie nie wystarczają jego słowa i chcesz dowodów, więc ja
ci je dam...- mówi.- Ale nie teraz... później... wieczorem...- mówi.
Patrzę na nią przez
kilka sekund.
-O której?- pytam.
-20:30 w Georgio's
na Brooklynie, wiesz gdzie to jest?- pyta.
Kiwam głową, a
dziewczyna od razu wychodzi.
Zanoszę segregator i
wracam do domu. Wchodząc przez drzwi prawie się przewracam o próg, bo myślami
jestem totalnie gdzieś indziej. Zastanawiam się, jakie Nadine może mieć dowody
na to, że Harry mnie z nią nie zdradził. Mała śpi, a Harry przysypia na kanapie
w salonie, ściągam buty i muszę się czymś zająć, by przestać myśleć o tym i bać
się prawdy. Robię porządek w szafie, trochę sprzątam... Harry przychodzi do
sypialni.
-Strasznie mi
zimno...- mówi.-Masz jakiś koc?- pyta.
-Tak.- mówię i
ściągam z najwyższej półki brązowy koc. Opatulam Harry'ego nim i na wszelki
wypadek sprawdzam mu temperaturę, która jest w normie. Harry mówi, że pójdzie
się położyć w salonie, ale każę mu zostać tu, w sypialni. Przykrywam go kołdrą
i wychodzę, może go coś łapie... Siadam przed telewizorem, ale wiem, że nie
mogę się skupić, więc po prostu idę do kuchni i już zaczynam robić kolację,
którą Harry i Sil zjedzą, jak ja będę na spotkaniu z Nadine. Krzątam się i nie
wiem, co mam ze sobą zrobić, wychodzę na chwilę na taras, gdzie przesiaduję
dłuższą chwilę na patrzeniu na panoramę Nowego Jorku. Moje myśli są koło tej
dziewczyny, dziewczyny, którą znienawidziłam otwarcie, która zabrała mi mojego
Harry'ego i która z nim... Wzdrygam się. Zakrywam dłonią twarz i wzdycham cicho
nie wiedząc jakie wyciągnąć wnioski z chaosu, który mam w głowie.
Ktoś dotyka mojego
ramienia.
-Coś jest nie tak?-
pyta mnie zachrypnięty głos.
-Wszystko w
porządku...- mówię uśmiechając się lekko. Harry staje obok owinięty kocem.
-Twoja mina tego nie okazuje...- mówi.- Pozwól mi sobie pomóc...- patrzy
mi głęboko w oczy.
-Nie możesz mi pomóc
Harry...- mówię.
-Dlaczego?- pyta.
-Bo z tym muszę
sobie poradzić sama...- mówię.- Ale dziękuję, że się pytasz...- dotykam dłonią
jego policzka poklepując go lekko, uśmiecham się lekko i wychodzę z tarasu, by się
przebrać.
Wchodzę do sypialni
i wybieram rzeczy chodzę w te i we w te, nie wiem kompletnie co ze sobą
zrobić. Jestem rozkojarzona i nie mogę się na niczym skupić... Silver wstaje i przychodzi do mnie, by się przytulić,
mówi, że tęskniła i że mnie kocha.
Idę z nią do salonu,
skąd widzę postawę Harry'ego, który opiera się bezradnie o barierkę. Jest tak
samo bezradny jak ja.
(...)
Ok. 19:30 wzdycham
cicho i mówię Hazzie, że muszę wyjść na spotkanie, ale będę z powrotem szybko,
on kiwa głową i gdy wychodzę mówi, żebym na siebie uważała.
Gdy wychodzę i
stawiam kroki ku windzie czuję się niepewna jak nigdy... Gdy jadę dotykając
kierownicy czuję, że się załamię, że wszystko jeszcze się pogorszy... Gdy
stawiam kroki w restauracji mam nogi, jak z waty, siadam w stoliku i czekam na
Nadine. Zjawia
się, gdy już kończę czytanie menu szósty raz, ale nie idzie sama, tylko z
chłopakiem, marszczę brwi widząc nieznaną mi twarz, Nadine uśmiecha się do mnie
lekko. Uśmiecha się do mnie na powitanie i siada obok. Wzdycha cicho i
przechodzi do sedna, by nie przedłużać.
-Grace… Wiem, że bardzo cię zabolał fakt, że ja i
Harry zaczęliśmy się dobrze dogadywać, że odsunął się od siebie, ale nigdy w
życiu nie było między mną, a nim coś więcej, a tym bardziej w życiu się z nim
nie przespałam.
-Dlaczego mam ci wierzyć?- pytam ją.
-Bo ta sprawa ze zdjęciem to cała prawda.
Prycham i zaczynam się śmiać ironicznie.
-Bo ty tak mówisz? Nie znam cię, nie wiem, jakie
miałabyś zamiary wobec pijanego Harry’ego, który robi różne rzeczy po pijaku…
Poza tym, już kiedyś jedna dziewczyna oszukiwała go, że nosi jego dziecko, by
tylko naciągnąć go na pieniądze. Dlaczego teraz miałoby być inaczej?- pytam.
Nadine szuka w torebce tableta i włącza go.
-To jest nagranie z monitoringu w tej garderobie,
Jeff przysłał mi to dziś…- odgarnia blond włosy za ucho, mówi i pokazuje mi.
Harry wchodzi i przewraca się na plecy, zaczyna się
śmiać, Nadine wchodzi za nim i wybucha śmiechem wskazuje palcem na niego.
-Nie oceniaj moich gestów i śmiechu, byłam nieźle
wstawiona.- mówi.
Harry podnosi tułów i siada w pozycji, którą miał na
zdjęciu, Nadine podaje mu dłoń, a on? On pociąga ją do siebie i ona spada na
kolana. Potem wparowuje Jeff i śmieje się z nich, podnosi Nadine, a Harry
wstaje sam.
-Mówił ci prawdę…- mówi.- Nie okłamywał…
Spoglądam na dziewczynę i potem znów na czarny ekran tabletu. Nie wiem co mam myśleć. Mam mętlik, a zarazem ogromną pustkę. Serce z kolei łomocze jak oszalałe.
-Nie wiem, co mam powiedzieć…- mówię cicho.
Dziewczyna patrzy na mnie błękitnymi oczami.
-Wróć do domu i niech już wam się ułoży… Do końca…-
mówi wstając od stolika, ale łapię ją za dłoń, by zaczekała.
-Dziękuję, że mi to pokazałaś...- mówię jej szczerze.- Naprawdę...- ona się uśmiecha i przysiada jeszcze na kilkanaście sekund.
-To jest forma podziękowania, Grace... Dzięki Harry’emu poznałam mojego
chłopaka Milesa, jesteśmy razem od 1,5 miesiąca, Harry umawiał mnie z nim, bo w
stosunku do chłopaków, którzy mi się podobają jestem bardzo nieśmiała, a Hazz
mi pomógł i jestem mu za to bardzo wdzięczna. Dlatego, jak dowiedziałam się, że
między wami nie jest za dobrze postanowiłam w ten sposób pomóc… oczywiście mam
nadzieję, że pomogłam…
Po kilku sekundach kiwam głową.
-Dziękuję, że mi to pokazałaś…- mówię jej.
-Przysługa za przysługę. Nie ma sprawy.- mówi z
uśmiechem i wstaje od stolika. Żegna się ze mną tłumacząc, że Miles na nią
czeka. Ja proszę o rachunek za kawę i w głębi duszy skaczę z radości dowiadując
się, że nie jestem zdradzona, a facet, którego kocham, bo nigdy nie przestałam.
Gdy wsiadam do samochodu i opieram się o tył fotela,
wraz z dotykiem kierownicy wraca do mnie coś, co bolało najbardziej, jeszcze
przed wyciekiem zdjęcia.
Retrospekcja
-Ale to nie zmieni twojego nastawienia do sprawy…
Mam świadomość tego, że cię zaniedbałam i wtedy pojawiła się ona. Ona poruszyła
twoje serce, tak jak ja poruszyłam twoje…
-Nie…- mówi.- Uczucie, które do ciebie żywiłem 4
lata temu jest mocniejsze milion razy bardziej.
-To czemu nie wiesz, czy to ja, czy ona powinna być
z tobą?- pytam.
-Nie umiem ci podać konkretnego argumentu, Gracie…
Tak czuję…
-Musisz się porozumieć ze swoim sercem…- mówię mu,
łapiąc go za loczki, delikatnie wplatam palce w jego włosy, a to sprawia, że
Harry jak pod wpływem hipnozy odchyla głowę do tyłu.
-Możesz się do mnie przytulić?- pytam.
***
Opuszczam wzrok na kierownicę i fakt, że jednak mnie nie zdradzono znika, pozostaje to, że wahał się, nie wiedział kogo wybrać miał z tym problem, czy woli mieć narzeczoną, czy być singlem i mieć przyjaciółkę od serca. W środku to wywierca mi dziurę. W sercu.
Wracam do mieszkania, gdzie panuje cisza, ściągam
buty i zaglądam do Silver, która śpi. Na dworze zrobiło się ciemno, zauważam
postać stojącą przy barierkach, której włosy rozwiewa lekko sierpniowy,
nowojorski wiatr.
Stawiam bose kroki na kafelkach tarasu i podchodzę
do niego, pomiędzy kosmykami moich włosów dochodzi do tego samego. Opieram się
koło niego o barierkę.
-Nie słyszałem, jak wchodziłaś…- mówi Harry, gdy już
mnie zauważa.
Kiwam lekko głową i przenoszę wzrok na niego,
dokładnie obserwuję każdy centymetr jego skóry wraz z oczami.
-Harry…- mówię.
-Hm?
-Kogo byś wybrał? Mnie czy Nadine?- pytam go.
Przenosi wzrok na mnie i patrzy badawczo. Jest zaskoczony.
-Ciebie…- mówi.
Nie przestaję patrzeć mu w oczy, a on kontynuuje.
-Wybrałbym ciebie, bo ciebie kocham i jesteś
miłością mojego życia, owocem tego, jest Silver, jesteś najwspanialszą kobietą,
jaką kiedykolwiek poznałem i nigdy nie poznam lepszej od ciebie…- mówi.
-To czemu się wahałeś?- pytam.
-Bo… bo… brakowało mi ciebie… ona swoimi rozmowami
ze mną w pewien sposób załatała dziurę, gdy potrzebowałem rozmów z tobą… Gdy ty
wyjeżdżałaś, czy pracowałaś nie mieliśmy czasu na rozmowy i zaczęliśmy się
kłócić… Spędzaliśmy czas na rozmowach czysto przyjacielskich, czysto, ale wiem,
jak to wyglądało, wszyscy mieli ją za tą, z którą zdradzam ciebie, chociaż tak
nie było. Zawsze w moim sercu byłaś, jesteś i będziesz ty…- mówi cicho.
Opuszczam wzrok na barierkę tarasu i skubię odchodzącą farbę.
-Widziałam się z Nadine…- mówię po chwili przenosząc wzrok na panoramę miasta.
Harry od razu przenosi na mnie wzrok i patrzy z
szeroko otwartymi oczami.
-Mówiłem, żeby się w to nie mieszała…- mówi pod
nosem.
-I dobrze, że tak zrobiła…- mówię.- Teraz wiem
wszystko…- mówię i łapię Harry’ego za rękę i przyciągam do siebie, jego dłoń
ląduje na moich lędźwiach. Staję
na palcach i najpierw dotykam jego nos ustami, muskając je, a potem całuję po
kolei policzki, oczodoły i usta. Dłońmi dotykam jego policzków i otwiera
znaczniej usta. Harry ściska mnie mocno i wtedy, gdy jego język spotyka mój już
wiem, że… jestem w domu…
Jego usta zostały
tak zapomniane, że rozkoszuję się ich smakiem z taką delikatnością i czułością,
jak nigdy. Jego dłonie błądzą po moim ciele i za każdym razem, gdy jego palce
dotykają choćby najmniejszej partii skóry czuję wewnętrzne dreszcze stale
przebiegające wzdłuż i wszerz mnie. Gdy się uśmiecham, on znów wpija się w moje
usta, czuję, że tęsknił, bo ja też tęskniłam...
-Gracie...- szepcze
mi w usta.
-Hm?- pytam.
-Kocham Cię...-
wyznaje mi, a ja składam mu kolejny, pojedynczy pocałunek na ustach.
-Ja ciebie też...-
mówię.
Jego usta przenoszą
się na moje czoło i składa na nim mocny pocałunek, a chwilę potem obejmuje mnie
barczystymi ramionami, których siła już od dawna była mi nieznana, zapomniana.
Jego zapach, mieszanka perfum, płynu do golenia i mięty wraz z jego własnym,
unikalnym zapachem, który jest ambrozją dla moich nozdrzy. Obejmuje mnie i
przytula mocno... Moje dłonie owijają się wokół jego żeber i twarz jest
zatopiona w Harrym.
Nie wiem ile czasu spędzamy w takiej pozycji,
przytuleni i wsłuchani w szumiący wiatr, własne oddechy i odgłosy trąbiących
samochodów od czasu do czasu, budzę się jakby z głębokiego snu, gdy temperatura
spada co najmniej o kilka stopni.
-Chodźmy do środka…- mówię Harry’emu, on opuszcza
wzrok na mnie i składa pocałunek na moim czole, po czym szepcze ciche: Ok.
Ciągle przytuleni wchodzimy do środka, Hazz jedną
ręką zamyka drzwi i zasuwa kotarę. Mój ukochany cicho syczy.
-Co jest?- pytam go.
-Muszę się siku…- mówi, na co zaczynać chichotać.
-Nie mam ochoty cię puścić…- mówię wpatrując mu się
w oczy.
-W takim razie idziesz ze mną…- mówi z uśmiechem, a
ja od razu go puszczam.
-Takich rarytasów sobie odpuszczę.- mówię marszcząc
nos, na co on chichocze.
Poprawiam Silver kołderkę i całuję ją w czoło,
zakładam kosmyki za ucho i z uśmiechem opuszczam jej pokoik. Włączam czajnik na
herbatę i wyciągam kubki, które chcę zalać wrzątkiem. Długie palce kilka sekund
później dotykają moich bioder i barczyste ramiona obejmują mnie wokół nich.
-Tęskniłem tak bardzo za możliwością dotykania
ciebie w ten sposób, wiesz?- mówi podnosząc palcami moją sukienkę do góry.
-Harry…- mówię.- Ten tydzień mamy z głowy…
-Żartujesz…- odzywa się już nie szeptem.
-Mam miesiączkę, niestety…- mówię, chociaż cieszę
się, że ją mam. Wyobrażacie sobie taką noc po moim w pewien sposób ordynarnym
występie z Beyonce… Oooo… To może być bardzo ciekawe…
Klnie pod nosem, na co chichoczę.
-Spokojnie, myślę, że po tym tygodniu, będzie ok…-
mówię zagryzając nieświadomie wargę.
-Ok?- pyta Harry.- Ok?- powtarza się.- To musi być
bomba, bo nie uprawiałem seksu od trzech miesięcy.
-Ja też…- mówię z uśmiechem.
Zalewam herbaty i siadamy na kanapie, włączamy film.
Dokładnie za tym tęskniłam, za sposobem w jaki
spędzaliśmy wolny czas, gdy go mieliśmy, oglądając filmy, gotując, rozmawiając…
Tęskniłam za robieniem normalnych rzeczy w naszym mało normalnym życiu.
-Kocham cię…- szepczę mu do ucha.
(…)
-Jesteś gotowy?- pytam Harry’ego.
-Prawie…- odpowiada z łazienki.
-Gorzej niż baba…- mówię do siebie schylając się po
buty, które zamierzam ubrać.
-Słyszałem…- mówi wchodząc przez drzwi do moj…
naszej sypialni.
(…)
Harry ma na sobie czarną koszulę od (tu każdy może
sobie sam odpowiedzieć) i narzuconą czarną marynarkę, czarne spodnie i
sztyblety. Wygląda pociągająco… To na pewno.
-Pociągasz mnie w tym kombinezonie…- mówi łapiąc
mnie za biodra.
-To dobrze…- mówię z uśmiechem poruszając biodrami w
lewo i prawo.- Ale teraz musimy wychodzić, bo Theresa czeka na nas od 20 minut,
a jej limit czekania na mnie to 25 minut, więc zaraz się wścieknie.- oświadczam
Harry’emu.
-Tylko ze względu na Theresę, gdyby nie ona i twoje
problemy techniczne już nie miałabyś tego kombinezonu.
Uśmiecham się i siadam na łóżku, żeby nałożyć buty.
Łapię za kopertówkę i ciągnę Harry’ego do drzwi.
-A jak z Silver? Zostaje na całą noc u opiekunki?-
pyta Harry, na co kiwam głową.
-Gdy wychodzę na nocne wyjścia, Silvia bierze ją do
swojego mieszkania i ma płacone podwójnie.- mówię.
-Na wszystko masz odpowiedź…- mówi Harry.
-Stałam się bardzo zorganizowana odkąd się tu
przeprowadziłam…- mówię.
-Zorganizowana?- pyta unosząc brwi.
-Matko, jaki ty jesteś napalony, aż nie wierzę…-
śmieję się i wypycham go za drzwi mieszkania. Zamykam je.
-Trzy miesiące…- przypomina.
-Moja wina, że się pogodziliśmy, akurat jak mam
okres?- pytam, na co obydwoje zaczynamy się śmiać.
-Wytrzymam jeszcze te dwa dni…- mówi.- Ale przygotuj
się na nieprzespaną noc…
-Podoba mi się to…- uśmiecham się.
Wchodzimy do windy, w której to poprawiam usta, a
Harry próbuje mnie rozśmieszyć.
-Złamię ci palca obcasem…- mówię grożąc mu szminką.
-Podniecające…- mówi lustrując moje ciało, gdy
maluję usta. Biorę pofalowane włosy do przodu i uśmiecham się do lustra.
-Chodź tu gwiazdo…- przyciąga mnie do siebie, całuje
mnie delikatnie po szyi i jeździ nosem za uchem.
-Cholera, czemu ty jesteś taka wysoka?- pyta.
-12 centymetrówki…- mówię z dumą.- Teraz niższe nie
wchodzą w rachubę.- dodaję.
-Będą musiały, bo mi niewygodnie cię całować.
-Upsss…- mówię i łapię go za rękę, gdy wychodzimy z
windy.
-Jak ty w nich zasuwasz…- mówi.
-Praktyka czyni mistrza…- mówię.
-Mamy
trochę praktyki w tym i owym…
-Nie wierzę…- burczę pod nosem.

Gracie! Spójrz
tutaj!
Grace! Grace!
Ostatnie ujęcia!
(Notka od autorki: Nie wiem, jak wy, ale ja kocham taką Selenę :) )
Nie zważając na słowa paparazzich
schodzę z czerwonego dywanu, Harry rozmawia z Theresą, która mu coś objaśnia.
-Jestem...- mówię.
-Lubią cię tam...- mówi mój ukochany.
-Harry, Harry, Harry...- wzdycha Theresa.- Mało powiedziane, że ją lubią, ją obiektywy uwielbiają.- podkreśla każde wypowiedziane słowo.
Chichoczę.
-Jesteś kochana.- mówię jej, na co się uśmiecha.
-To tego, ja lecę, zgodnie z tym, jak się umawiałyśmy...- mówi, na co kiwam głową.
-Baw się dobrze.- mówię jej i żegnamy się buziakiem w policzek. Moja asystentka zaraz znika, a my zostajemy w
ogrodach, gdzie prezentowane są samochody partnera nowej akcji Vogue'a.
-Ten mi się podoba...- mówi Harry wskazując na sportowy
samochód w dużej mierze podobny do Ferrari.
-Na pewno go nie
kupisz...- mówię.
-Co? Czemu?- pyta.
-Bo znam cię, w dużej mierze jesteś do mnie podobny.
Jak poczujesz wiatr we włosach, to nie patrzysz na radary i mandaty, po
prostu jedziesz, tak samo ja mam z motorami, na których mi nie pozwalasz jeździć.- mówię akcentując ostatnie cztery słowa.
-Ale samochód i
motor, to dwie różne rzeczy.
-Pozornie Harry...-
mówię i przechodzimy do kolejnego samochodu.
-Poza tym, po co nam
auta, skoro każdy ma swoje.- mówię.
-No tak, ale
wiesz...
-Mężczyźni...- burczę pod nosem.
Harry chichocze i całuje mnie w czoło, ja przytulam się do jego torsu i czuję jego dużą dłoń na moich pośladkach, nie ściska, ale ją trzyma na nich i aż mu ręka drży, żeby pójść o krok
dalej. Specjalnie zaczynam gładzić dłonią skórę na odkrytej części koszuli i wsuwam delikatnie dłoń, któtą zaraz przenoszę na szyję.
-Cholera, nie graj
tak, bo nie będę patrzył, na twoje problemy.- syczy.
-Zrobiłam to nieświadomie kochanie...- mówię mu do ucha, gdy mijamy kolejne auto.
-Dobrze, wiem, że nie...- mówi, dając do zrozumienia mężczyźnie, który zaprasza do obejrzenia, że nie jesteśmy zainteresowani.
-Naprawdę...- mruczę mu do ucha, a potem składam mały pocałunek na jego policzku.
-Grace Moore,
przestań.- mówi.
-Jesteś pewien?- pytam go.
-Nie...- mówi
cicho.- Jesteś taka sexi wtedy.- mówi, na co zaczynam się śmiać.
-Ok, już nie będę.- muskam jego
policzek i podchodzimy do innego samochodu, gdzie reporter z imprezy, chce mi
zrobić zdjęcie na tle jednego z prezentowanych aut.
Pstryk i wracam do
Hazzy.
-AMA za dwa dni...-
mówi Harry, gdy podążamy do baru.
-Mhm...- mówię starając się nie wyglądać na podekscytowaną, bo serio... Buzuję...
-Zostałaś zaproszona?- pyta Harry, gdy barman robi nam
po drinku: whiskey z wódką i mojito.
Kiwam głową.
-Mam siedzieć koło Taylor Swift.- mówię.
-Czemu nie koło mnie?- pyta zbulwersowany.
-Nie wiem...- mówię.
-Mogę zadzwonić do organizatora, to zmieni...- chce dokończyć zdanie, ale szybko, by uniknąć
odpowiedzi daje mu soczystego buziaka.
Barman podaje nasze
napoje, a Harry patrzy na mnie zdziwiony.
-Em... Co to było?- pyta Harry.
-Buziak...- sięgam po drinka i ssę go przez słomkę.
-Ot tak?- pyta
zdziwiony.
-Nie mogę cię tak całować?- pytam znając odpowiedź.
-Jasne, że możesz, ty wszystko możesz...- mówi.- Pobić, katować, sponiewierać, a ja i tak będę twój.
-To było...- mówię.-...seksownie, trochę, jakbym była twoim Christanem Greyem, a ty moją Aną...- mówię.
Harry porusza
brwiami, na co się śmieję.
Do domu wracamy
przed drugą i pierwsze co, prysznic, zmycie makijażu i spać.
-A tak serio to
czemu zostałaś zaproszon na AMA?
No bo ty nie jesteś w branży muzycznej.- mówi
podpity, trochę bełkocząc.
-Bo tak.- mówię.- Kardashianki też są zaproszone.- mówię.-Jak one mogą, to ja też.
-No tak.- mówi, a
potem rzuca się na łóżko.
-Chcę spać...- mówi z twarzą wbitą w poduszkę, co nadaje mu śmiesznego dźwięku.
-Rozbierz się i idź.- mówię.
-Możesz mnie rozebrać?- pyta.
Przeczę.
-Czemu?- pyta
bulwersując się, jak dzieciak.
-Bo będziesz miał fantazje, Bóg wie o czym.
-O tobie...- mówi
otwarcie.
-Właśnie dlatego nie będę cię rozbierać.- mówię mu.
-No rozbierz mnie.-
marudzi.
Wywracam oczami.
-A spróbuj jeszcze
mi dać mi jakąś docinkę o tym, jak wyglądam to nie będzie seksu 2 tygodnie.- mówię mu.
Harry milknie, a ja ściągam mu spodnie, zagryza usta, gdy to robię, a gdy rozpinam mu koszulę zamyka oczy. Nie
odzywa się ani słowem. Uśmiecham się i wrzucam jego rzeczy do pralki. Rozczesuję włosy i kładę się obok niego.
-Rano, za to, że przyjmuję cię nieumytego w łóżku, oczekuję śniadania do łóżka.- mówię.
-Dobra...- mruczy
wtulony w poduszkę.
Uśmiecham się pod nosem i kładę się koło niego.
-Dobranoc...- mruczy
pod nosem.
-Dobranoc.- odpowiadam
mu przykrywając się kołdrą.
Kiedy przychodzi
ranek, naprawdę nie ogarniam co się dzieje. W salonie gra muzyka, jestem odkryta, zarazem spocona i włosy, które wczoraj wyjątkowo dobrze zostały ułożone przez Ashley
zrobiły się jak wielki pudel i mam je nawet w ustach.
Podnoszę twarz, ale słońce zaczyna mnie tak razić, że opuszczam twarz i wbijam ją w poduszkę. Rozlega się dzwonek do drzwi,
ale że Harry pewnie jest w salonie to nawet przez myśl mi nie przechodzi, by wstać.
-Boże, co się dzieje...- mówię do siebie.
Głowa mnie boli... Zamykam oczy i śpię, mając wszystko głęboko w
dupie.
Kilka minut później drzwi o sypialni się otwierają i czuję, jak łóżko się ugina po jednej stronie, na nagich ramionach,
czuję lekki oddech i delikatne pocałunki, które idą, idą, idą ku górze, aż do szyi. Chłopak delikatnie mnie całuje w policzek.
-Królewno...-
szepcze mi do ucha.- Śniadanie podano...- oświadcza i soczyście mnie całuje.
Uśmiecham się i przekręcam się na bok. Składa mi jeden pocałunek na ustach i wychodzi po tackę.
Podwyższam sobie poduszkę i włączam tv
wiszące na ścianie, Harry wchodzi do środka z tacką pełną w miseczkę z twarożkiem, dżemem, świeżymi i jeszcze ciepłymi bagietkami i kubkiem parującej kawy, do tego na
dokładkę mały bukiecik róż widnieje w wazoniku. Uśmiecham się szeroko i zacieram ręce. Harry kładzie mi tackę na kolanach i mówi: Smacznego.
-Nie przyłączysz się?- pytam.
-Niestety słonko, tam w kuchni siedzi taka mała dziewczynka, która
powiedziała opiekunce, że nie zje bułki z dżemem, tylko naleśniki z czekoladą taty...- mówi, na co chichoczę.
-Żartujesz...- mówię.
-Obraziła się i powiedziała, że chce do taty.
-Musimy ją odzwyczaić.- mówię.
-Mnie to mówisz?-
pyta i wysyła mi buziaczka, po czym wychodzi z pokoju.
Jem śniadanie, popijam kawą, gdy dostaję telefon od Beyoncé,
a właściwie wiadomość: Grace,
dziś o 12:00 cały dzień próby w arenie. Będziesz?- pisze.
-Jasne, że będę...- odpisuję.
Przewijam TT i
odpisuję kilku fankom. Gdy kończę posiłek wstaję z łóżka i wychodzę z pokoju, Silver rozmawia z tatą i je naleśniki, podczas, gdy Harry robi jej jeszcze jednego.
Mała jest cała ufajdana w czekoladzie i sepleni.
-Cześć słoneczko...- mówię jej, gdy wchodzę do pokoju. Całuję ją w czółko i wycieram jej twarz ręcznikiem papierowym.
-Smakowało?- pyta mnie Harry obracając naleśnika.
-No pewnie, było wspaniałe...- uśmiecham się szeroko i całuję go w policzek.
Harry się uśmiecha.
-Mało mi...- formuje z ust dzióbek, wywracam oczami i cmokam go.
-Tęskniłam za mamusią i tatusiem razem.-
mówi Silver, a my odwracamy głowy i patrzymy na nią zdziwieni. Mała ma ufajdane całe dłonie i właśnie zlizuje z
nadgarstka resztki czekolady, uśmiecha się do nas z brudnymi ząbkami i sięga po kakao, upija kilka łyków przez słomkę, po czym w
skupieniu dalej je naleśnika.
-Czy to ona
powiedziała?- pyta mnie Harry, na co kiwam głową.
-Widzi rzeczy, które
myśleliśmy, że nie widzi...- mówię.
-Jest już taka duża, taka rozumna...- dodaję cicho, podczas gdy Harry wyłącza gaz.
-Nasza mała dziewczynka, robi się coraz większa i ja naprawdę nie wiem, jak to będzie...- wzdycha cicho.
-Zaraz będzie mieć chłopaka, wyjdzie za mąż...- mówię, a Harry mi przerywa.
-Grace, przestań!-
mówi, na co chichoczę.
-Jestem ciekawa
twojej miny, jak przyprowadzi nam chłopaka.- mówię z uśmiechem, patrząc na moją małą- dużą
dziewczynkę.
-Może niedożyję tego dnia...- mówi
opierając się o blat, ja robię tak samo koło niego i patrzymy się na Sil.
-Weź tak nie mów...- karcę go.
Harry chichocze, ale
zaraz jego wyraz twarzy staje się poważniejszy.
-Chyba zabiję gnoja, który będzie chciał tknąć moją księżniczkę...- syczy, łapię go za biceps i czuję, że napiął go.
-Ten gnój,
pewnie teraz dłubie w nosie.- mówię poważnie, a Harry parska śmiechem.
-Wiem, że to wybiega daleko w przyszłość, ale gdy mama mi opowiadała, jak szybko z
niemowlaka stałem się mężczyzną i teraz po własnym dziecku widzę czas, który leci bardzo szybko, boję momentu, gdy ona
wyleci z gniazda...- mówi i nagle ścisza głos.
Patrzę na niego.
-Misiu, ty się wzruszyłeś?- pytam go i mocno
się do niego przytulam. To rzeczywiście jest przerażające. Bardzo. Wizja dorosłego życia, naszego małego dziecka, jest
straszna... Szkoła, potem liceum, studia, rodzina i dla nas to
czas, kiedy już nie jesteśmy tylko mamą i tatą, jesteśmy dziadkiem i babcią.
-Musimy cieszyć się chwilą...- mówię.
Silver nagle
oblizuje resztki pozostałe na jej nadgarstkach.
-Już masz takie czyste rączki?- pytam z uśmiechem.
-Wytarłam je.- mówi z uśmiechem.
-O co?- pytam.
-O spodenki...-
mówi, a Harry wybucha śmiechem, mnie opada szczęka.
Podchodzę do niej i dwie czarne, odciśnięte ręce na małych, drobnych udach
sprawiają, że nie wiem co powiedzieć. Harry się śmieje, że aż łapie za brzuch, a ja
wzdycham pod nosem.
-To już czwarte spodenki w tym tygodniu.
Łapię
Silver za rączkę i kroczę z nią do łazienki... Nie ma się co zamartwiać, jeszcze trochę będzie nasz "małą".***
I nadszedł koniec dramy! Mam nadzieję, że się podoba! Xxx.