Rankiem budzi mnie dźwięk porannego programu śniadaniowego,
moja siostra siedzi na kanapie i macha mi z niej widząc, że przewracam się na
drugi bok.
-Która jest godzina?- pytam.
-Po 10:00…- żuje coś i przełącza kanał.- Zrobiłam
kawę, życzysz sobie?- pyta wstając z kanapy.
-Nalej mi… Ale jestem zmęczona…- marudzę, na co ona
uśmiecha się.
-Jak się wróciło tak późno, to co tu się dziwić…-
mówi, na co uśmiecham się pod nosem
-Dawno nie byłam na tak udanej imprezie…- mówię i
wstaję ze swojego łóżka. Narzucam na plecy szlafrok i zawiązuję go. Przeczesuję
włosy i idę do kuchni.
-A jak Zayn Malik?- pyta Ashley.
-Fajny chłopak…- mówię, na co Ashley unosi brwi na
moje słowa.
-Tego już dawno nie słyszałam czegoś takiego od
ciebie o chłopaku…- mówi, na co ja podnoszę kubek do ust i marszczę brwi na
temperaturę kawy, parzy mi język.
-Przesadzasz…- mówię i dmucham w kubek.- Spałaś jak
przyszłam?- pytam.
-Nie, rozmawiałam z Molly.- mówi siostra i znów
bierze coś do ust. Wiecznie głodna.
-O właśnie…- przypomina mi się.- Gdzie jest mój
telefon?- pytam, na co moja siostra wzrusza ramionami w niewiedzy.- Jak
wróciłaś nie używałaś go, tylko od razu toaleta i łóżko.
-Pewnie jest w torebce.- mówię i okrążam wyspę
kuchenną idąc w stronę torebki, która leży na szafce w przedpokoju. Wzdycham
cicho i zaczynam ją przeszukiwać, marszczę brwi nie znajdując jej w miejscach,
gdzie ZAWSZE jest. Szukam dalej, szukam i szukam, ale nigdzie. Zostawiam
torebkę i idę w stronę mojego łóżka, gdzie podnoszę kołdrę, materac, poduszki,
wszystko… Nie ma go.
-Ashley na pewno go nie używałam?- pytam ją.
-Na pewno.- mówi i patrzy na moją zmartwioną minę.
-Nie mogę go nigdzie znaleźć…- mówię nim zdąża mnie
zapytać.
-Może w płaszczyku?- mówi, sprawdzam go i z coraz
większym zdenerwowaniem chodzę po mieszkaniu. Ashley dzwoni ze swojego numeru, ale
żaden dźwięk nie unosi się w mieszkaniu, a tryb głośny zawsze mam włączony.
-Znasz numer do Suzy?- pyta mnie siostra na co kiwam
głową i biorę jej telefon i wykręcam go do koleżanki. Odbiera zaspana, ale i
równie przerażona, bo mój telefon to świętość i każdy w redakcji to wie. Mam
tam wszystko i nie mógł tak po prostu się zgubić, chyba, że gdzieś mi wypadł.
Suzy proponuje przejechanie się do klubu, gdzie wczoraj byłyśmy i poszukanie
gdzieś w loży, czy na górze, gdzie siedziałyśmy z gwiazdą wieczoru. Mało co
pamiętam ze wczorajszego wieczoru, na którym naprawdę zabalowałam. Ubieram się
w dżinsy i koszulkę, na plecy narzucam bluzę dresową i proszę, by Suzy
zadzwoniła na numer mojej siostry, jak będzie pod budynkiem. Czekając na
przyjazd koleżanki przeszukujemy z Ashley mieszkanie wzdłuż i wszerz. Nawet
sprawdziłam w śmietniku w łazience. Jestem zdesperowana. Telefon to wszystkie
kontakty z klientami, wszystkie pomysły, robocze wersje poprawek. 90% mojej
całej pracy jest w tym małym urządzeniu. Siostra stara się mnie uspokoić, ale
jestem prawie stuprocentowo pewna, że go nie znajdę, a to oznacza naprawdę duży
ból i więcej pracy w najbliższych tygodniach. Suzy puszcza strzałkę, więc
zjeżdżam na dół i gdy wsiadam do jej auta patrzy na mnie ze smutkiem.
-Masz świadomość, że możesz go nie znaleźć prawda?-
pyta mnie, na co ja kiwam głową i zapinam pasy. Droga zajmuje nam niecałe 20
minut w czasie których praktycznie nic nie mówimy. Dojeżdżamy i szybko
wchodzimy do klubu. Śmierdzi tu papierosami, alkoholem i dwie osoby sprzątają.
-Dzień dobry!- odzywa się Suzy, na co mężczyzna i
kobieta się odwracają, by zobaczyć, kto zawraca im głowę.
-Zamknięte.- mówi mężczyzna. Idziemy trochę do
przodu i widzimy naszą lożę, jest jeszcze brudna, więc idziemy w tamtą stronę i
wypatrujemy pod fotelami telefonu, ale nigdzie go nie ma. Siadam zrezygnowana
na fotelu, gdy otwierają się czarne drzwi i ukazuje się kobieta, która jest tu
kierownikiem, rozmawia ona z mężczyzną o śniadym kolorze skóry łudząco podobnym
do… kuzyna Zayn’a?
-W czymś mogę paniom pomóc?- pyta kobieta, na co
Suzy odpowiada.
-Koleżance zgubił się wczoraj telefon i szukamy go,
bo jest bardzo ważny…
-Nie znaleźliśmy tutaj nic…- mówi.
-Właściwie…- odzywa się mężczyzna.- Czy to nie był
złoty I-Phone w jaskrawo różowym etui?- pyta, na co moje nadzieje zaczynają się
wreszcie unosić.
-Tak, tak, tak, to właśnie ten…- mówię z
przejęciem.- Widziałeś go gdzieś?
-Zgubiłaś go na górze, jeśli dobrze pamiętam i jedna
osoba z ekipy przyjaciół Zayn’a znalazła go. Zastanawialiśmy się czyj może być,
ale nikt go nie szukał. Miałem mówić pani…- zwraca się do stojącej obok niego
kobiety.-… że znaleźliśmy telefon…
-Boże, całe szczęście, a możesz nam podać kontakt do
tej osoby?- pytam, na co chłopak kiwa głową.
-Właściwie poczekajcie ja zadzwonię do tej osoby, o
której myślę i umówię was, hm?- pyta, na co je bezzwłocznie kiwam głową.
Wzdycham z ulgą i siadam na fotelu, podczas gdy chłopak idzie do pomieszczenia
obok. Rozmowa zajmuje mu kilka minut i wychodzi z lekkim uśmiechem na twarzy.
-Załatwione…- mówi.- Umówiłem was koło Statuy
Wolności, po wschodniej stronie są takie ustronne ławki. Kolega powiedział, że
o 15:00, byś była, przyniesie telefon.
Uśmiecham się szeroko na słowa chłopaka i gorąco mu
dziękuję. Suzy mówi, że to cud, bo takie telefony bardzo rzadko się odnajdują.
Podaje mi godzinę i proszę ją, by zawiozła mnie na miejsce, a stamtąd mam
niedaleko do domu, bo kilka przecznic, więc dam sobie radę bez transportu. Suzy
się zgadza i jeszcze na pocieszenie kupuje mi herbatę w Starbucksie. Wysiadam
na parkingu, a koleżanka pyta mnie, czy może nie powinna zostać, na co z
uśmiechem przeczę jej słowom i każę jej jechać do domu. Idę przez park znaną mi
trasą i mijam fontanny, na które uwielbiamy patrzeć z Ashley letnimi wieczorami.
Mija mnie grupa przedszkolaków, para zakochanych i szczebioczące do siebie
przyjaciółki. Ze spokojem podążam drogą chcąc jak najszybciej podziękować
znalazcy i wrócić do domu z moim drugim sercem. W sensie użyteczności, a nie
miłości, bo aż taka nie jestem :D. Siadam na wskazanej ławce i popijam herbatę
oglądając dookoła siebie piękne widoki. Nie mogę się nadziwić. Nowy Jork miasto
cywilizacji, rozwoju, mieszanki narodowej, a potrafi zachować unikatowość i nie
zanika tu magia przyrody. Nie wiem, która jest godzina, a stwierdzam, że
spokojnie będę siedzieć i znalazca przyjdzie. Zamyślam się nad wielkością
pracy, co muszę zrobić, co i jak, z kim się muszę skontaktować. Obok mnie siada
ktoś. Bardzo gwałtownie nagle. Można śmiało powiedzieć, że się przestraszam.
Przenoszę wzrok na zakapturzonego mężczyznę i nie wiem co powiedzieć, gdy widzę
kto jest moim wybawicielem.
-To ty znalazłeś mój telefon?- pytam upewniając się.
-Od razu wiedziałem, że to twój, bo tak kurczowo
trzymałaś go na imprezie, że nie mogłem go nie znaleźć, jak go zgubiłaś…-
uśmiecha się szeroko. Ma naprawdę ładny uśmiech. Zaczynam się zastanawiać nad
sensem jego słów, ale szybciej mi zadaje kolejne pytanie, nim zdążam wywnioskować
pewne kluczowe rzeczy.
-Zestresowałaś się jego brakiem, hm?- pyta mnie Zayn
podając mi telefon.
-Nawet nie wiesz, jak bardzo, mam tam tyle
dokumentów do pracy, bez nich to jak bez ręki lub nogi…- mówię i wstaję z
miejsca, na co chłopak robi się zdezorientowany.
-Miałem nadzieję, że trochę pogadamy…- mówi, na co
uderzają mnie jego słowa.
-Pogadaliśmy…- uśmiecham się, na co on niedowierza.
-Za znalezienie telefonu powinnaś mi poświęcić
chociaż 30 minut swojego czasu…- mówi unosząc brew.
-A jak cię zobaczy jakaś fanka?- pytam, na co on
wzdycha cicho.
-To trudno, zakamuflowałem się.- mówi.- Nawet jakby
mnie paparazzi zobaczyli to byłoby to nieważne. Spotkałem się z fajną, ładną,
błyskotliwą i inteligentną dziewczyną i nic mnie nie obchodzi… - mówi pewnie i
patrzy na mnie.- Usiądź Aimee, chcę cię poznać.- mówi, na co stoję i patrzę na
niego wryta. Nie wiem, kiedy ostatnio mężczyzna powiedział mi takie miłe
rzeczy.
-Dobrze…- zgadzam się z uśmiechem i siadam obok.
Odwzajemnia to pięknym uśmiechem, naprawdę pięknym.
Pamiętajcie o nowej autobiografii Zayna- WARTO!!!
LINK:
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz