poniedziałek, 24 lutego 2014

Rozdział 25.



Rankiem wstałam i zrobiłam nam śniadanie. Zrobiłam herbatę i nagle usłyszałam Antichrist’a, który prawdopodobnie leciał z mojej torebki. Był to nieznany numer. Odebrałam.
Halo?
Grace? To ty?
A kto mówi?
Tu Gemma, siostra Harry’ego.
A cześć, co tam?
Słuchaj mam do ciebie prośbę, przyjeżdżam dziś do Londynu, kupić prezenty dla mamy i Harry’ego, może poszłabyś ze mną do galerii…
Bardzo chętnie, miałam plany, żeby kupić prezenty, dla mojego brata i jego dziewczyny, no i dla chłopaków.
To świetnie… Co ty na to byśmy poszły do Selfridges’a i może na Bond Street.
Dobry pomysł, tam na pewno coś znajdziemy.
Ok., to spotkajmy się o 13:00 na Traflagar Square, pojedziemy razem metrem, bo nie ma sensu jechać samochodem i tak nie będzie miejsc.
Ok., do zobaczenia Gemma.
Do zobaczenia Grace.
Po zjedzonej owsiance poszłam na górę i umyłam zęby, Harry spał jeszcze, więc jak najciszej starałam się ubrać. Zamruczał, gdy zapinałam stanik.
-Zdejmij go, piękna…
Uniosłam brwi.
-Jest 10:30.
-Yhym. Ściągaj go.
-Nie, muszę się ogarnąć, idę przecież na zakupy.
-O ludzie…
-Co jęczysz… Ty mógłbyś wstać…
-Wstanę, jak ściągniesz te koroneczki na górze.- mówił uwodzicielsko.
-Boże, z kim ja żyję…
Harry zerwał się z łóżka, podbiegł do mnie przerzucił przez ramię i rzucił na łóżko. Stało się to w ciągu 5 sekund.
Patrzył się jak zahipnotyzowany w mój biust, na którym JESZCZE został stanik. Ujęłam jego twarz w dłonie i pocałowałam lekko, próbowałam wstać, ale trzymał mnie mocno w uścisku. Nie puszczę cię…- szeptał- Na pewno nie… No puść… mówiłam, ale on był stanowczy. Muszę się przygotować do wyjścia…- mówiłam próbując uwalniając się- Marzysz Grace…
Położył mi rękę na udzie, która zaczęła jeździć w górę i w dół. No puść mnie… Złapałam za jego rękę, która mimo mojej siły zatrzymała się na biodrze. Gdzie się spieszysz, masz dużo czasu… No właśnie nie mam, Harry. Puść mnie. Dobra, ale pod jednym warunkiem. Jakim? Chcę całusa.
Podniosłam się i dałam mu mokrego całusa w usta. Po czym Harry puścił mnie, a ja przygotowywałam się dalej.
-Wiesz, że za 2 dni jedziemy do Holmes Chapel?
-Wiem…
Harry uśmiechnął się i zszedł na dół.
Ubrałam się w kremową bluzkę, niebieskie jeansy i botki na średnim obcasie. Uczesałam się w wysokiego koka.
Mój telefon zawibrował. Dostałam wiadomość od Gemmy. Nie masz nic przeciwko, by poszły jeszcze z nami Lou i Eleanor.
Oczywiście, że nie, we czwórkę raźniej.
Pomalowała oczy tuszem i lekko pociągnęłam kreskę linerem, usta posmarowałam jedynie pomadką ochronną. Zeszłam na dół, Harry jadł swoje kanapki i popijał je kawą.
To ja jadę, Harry.
Podeszłam do niego i pocałowałam go w policzek. Wzięłam kluczyki i nałożyłam kurtkę. Wyszłam i z domu i wyjechałam swoim Range’m z garażu. Podczas jazdy zadzwoniłam do mamy i powiedziałam jej, że nie przyjadę na święta, bo jadę do rodziców Harry’ego, mama się zmartwiła, ale powiedziała, że w ciągu tygodnia pomiędzy świętami, a nowym rokiem mamy przyjechać. Dowiedziałam się także, że Sean i Leigh przyjeżdżają do Newcastle. Spytałam się o Elliota, a mama powiedziała, że się trochę przeziębił i leży w łóżku. Po 10 minutach zakończyłam rozmowę. Około 12:45 zaparkowałam koło Trafalgar Square. Zauważyłam, że, koło fontanny stoją trzy dziewczyny grubo ubrane. Brunetka, siwowłosa blondynka oraz ciemna blondynka. Lou zauważyła mnie pierwsza.
-Spóźniałam się?- spytałam.
-Nie, nie, jesteś na czas.- powiedziała El.
-Uff.
-To co idziemy?- powiedziała Gemma.
Kiwnęłyśmy głową i ruszyłyśmy w stronę stacji metra. Kupiłyśmy bilety i pojechałyśmy najpierw do Selfridges’a. Lou i Gemma szły trochę bardziej z przodu, a ja z tyłu z Eleanor. Rozmawiałam z nią o prezentach, potem gadałyśmy o studiach, trochę o swoich rodzinach. Brunetka opowiadała mi trochę o siostrach Louisa, jak bardzo za nim tęsknią i jak ona za nim tęskni, gdy chłopaki wyjeżdżają w trasę.
Ogólnie rzecz biorąc, bardzo polubiłam dziewczynę Louisa, wydaje się być taka normalna, nie żadna modelka, diwa itp. (takie sprawiła pierwsze wrażenie). Kupiłam Leigh czarną sukienkę, która ślicznie będzie na niej wyglądać, Sean’owi perfumy, które są jego ulubionymi. Wraz z El zajrzałam do jubilera, Gemma i Lou poszły oglądać garnitury. Po godzinie wybierania najładniejszego zegarka dla Hazzy, kupiłam srebrny, a w ciągu 30 minut na jego wewnętrznej tarczy pojawiła się litera G.
Potem zakupiłam prezenty dla chłopaków. Około 15:00 poszłyśmy we czwórkę coś zjeść, wypiłyśmy kawę ze Starbucks’a, a co się okazało… Moją i Eleanor ulubioną kawą jest karmelowe latte. Coraz bardziej ją lubię. Potem postanowiłyśmy pojechać na Bond Street, gdzie chciałyśmy poszukać ciuchów dla siebie. Weszłyśmy do Burberry, gdzie El kupiła sobie sukienkę. Przechodziłyśmy koło Gucci, Mulberry, DKNY, ale moją uwagę najbardziej przykuł różowy sklep Victoria Secret. Lou spojrzała się na nas i wszystkie weszłyśmy do środka. Ja kupiłam sobie różową pidżamę, w której po prostu się zakochałam, dziewczyny, kupowały bieliznę itp. Na koniec ciężkiego shoppingu zgodnie ustaliłyśmy, że teraz jest czas na manicure, pedicure. Ruszyłyśmy. Usiadłyśmy na fotelach, a torby leżały obok nas. Zrobiono mi paznokcie na bordowo, bo miałam koncepcję jak się ubrać na wieczerzę świąteczną. Na nogach zażyczyłam sobie taki sam kolor. Po godzinie wyszłyśmy szczęśliwe. Poszłyśmy na metro, a ludzie dziwnie się na nas patrzyli, gdy widzieli ilość toreb. Lou i Gemma pojechały samochodem Gemmy, a ja zaproponowałam El odwiezienie jej do domu.
-Może wejdziesz,  spakowałybyśmy razem prezenty, chłopaków i tak nie ma…
-Wiesz, mam część prezentów w domu, mogłabym po nie pojechać i przyjechać tu.
-Nie ma sprawy.
El wysiadła, a ja ruszyłam do domu. Harry był na wywiadzie, czy tam czymś, a ja wzięłam pozostałe prezenty, torby świąteczne i papier do owijania i pojechałam do El. Miała śliczne mieszkanie, ponoć Louis wybierał wszystko. Weszłyśmy do salonu, tam znajdowała się góra zabawek i innych dupereli.
-Wiem, że jest tego dużo, ale we dwie spakujemy prezenty moje i twoje. Ale przedtem zrobię nam herbaty, co ty na to?
-Bardzo chętnie, na dworze jest okropny ziąb.
-To prawda.
Podeszłam do góry zabawek, były tam też ubrania, torebki. El wróciła do salonu z dwoma białymi kubkami wypełnionymi parującą herbatą, położyła je na półce.
-Bierzmy się do roboty.
-Racja.
Spakowałyśmy najpierw zabawki, potem torebki, niektóre prezenty wkładałyśmy do toreb świątecznych i spinałyśmy dwa brzegi zszywką. Potem zajęłyśmy ładnym opakowywaniem moich prezentów od jubilera. Przyczepiałyśmy ozdobne kokardy, do których przyczepione były etykietki z życzeniami. Po trzech i pół godzinie i trzech wypitych herbatach, a także dwóch paczkach zjedzonych wafelków skończyłyśmy. Usłyszałyśmy stukanie w drzwiach. Wychyliłam się tak, by widzieć kto to. Louis był zaskoczony widząc mnie tu.
-Grace?
-Cześć Louis.
-Co ty tu robisz?
-Pakowałam z El prezenty.
-O jak miło…- uśmiechnął się i odłożył kurtkę na wieszak.
-Będę się zbierała.- powiedziałam do Eleanor.
-Nie zostaniesz jeszcze trochę?
-Chyba powinnam wracać do domu.
-Jak sądzisz.
-Dziękuję za miły dzień.
-Ja również.
Wymieniłyśmy się numerami. Lou pomógł mi spakować prezenty do samochodu, pożegnałam się i pojechałam do domu. Po 1,5 godzinie zaparkowałam pod domem w sypialni paliło się światło, w kuchni zapalona była lampka. Wzięłam część prezentów i zaniosłam je do domu, potem wróciłam po kolejną część i zamknęłam samochód. Schowałam prezenty do schowka w pralni. Ściągnęłam z siebie bluzkę, spodnie i skarpetki. Wrzuciłam je do pralki i dorzuciłam inne rzeczy z kosza, włączyłam urządzenie i poszłam na górę. Moja głowa pulsowała, za mocno upięłam koka. Rozpuściłam włosy, które gładko opadły na moje plecy, słyszałam z łazienki szum prysznica. Wzięłam swoją nową pidżamę i rozpakowałam ją z torby. Była na ramiączkach, a do tego były spodnie do kostek. Miała kolor jasnoróżowy, a po bokach były przyszywki czarne. Oderwałam metkę i złożyłam ją do szafy. Włączyłam radio i zaczęła grać piosenka LM- Stand Down, do której tańczymy, aż mnie korciło, żeby zatańczyć to. Puściłam ją od początku, moje włosy wirowały w rytm piosenki, a ciało poddało się muzyce. Zrobiłam gwiazdę i stanęłam na rękach, miałam taką łatwość w tańcu, czułam, że chcę kontynuować. Tańczyłam pod wpływem chwili, to co weszło mi do głowy. Zaczęłam śpiewać piosenkę. Porwała mnie tak mocno, ze nie słyszałam, że Harry wyszedł z łazienki.
Miał otwarte usta i patrzył się ze zdumieniem, zdziwieniem i jeszcze nie wiem czym. Próbowałam złapać oddech, przerzuciłam włosy na lewy bok.
-Długo tu stoisz?- spytałam lekko zawstydzona.
-Wystarczająco…- powiedział.- To było świetne.
-Dziękuję. Mogę już do łazienki?
-Myślisz, że cię tak po prostu puszczę do łazienki?- zaśmiał się.
-A nie?
Pokręcił głowę przecząc.
-Możemy spędzić trochę czasu w przyjemnościach, jak wezmę prysznic.- powiedziałam podchodząc do Hazzy.
-Niech będzie…- westchnął.
Przeszłam koło niego.
-Będę czekał.
Odwróciłam głowę i oblukałam go od góry do dołu uśmiechając się. Wzięłam prysznic i umyłam włosy. Wytarłam je i zrobiłam warkocza. Założyłam czystą bielizną i wyszłam z łazienki. W sypialni światło było zgaszone, pewnie dla nastroju. Spojrzałam na siebie w lustrze na korytarzu i weszłam do sypialni… Kotku… Powiedziałam półgłosem, a odezwało się chrapnięcie. Włączyłam lampkę i zobaczyłam śpiącego Hazzę, był opatulony kołdrą i spał w najlepsze.
Romantyk, cholera jasna…
Powiedziałam do siebie i położyłam się do łóżka, musiałam jeszcze się z nim szarpać o kołdrę. Odwróciłam się plecami do Hazzy i zasnęłam.

Harry
Rankiem obudziłem się pierwszy obróciłem się w drugą stronę, Gracie spała słodko, pogłaskałem ją po policzku i złapałem za ją za udo, przyciągnąłem ją do siebie, a ona wtuliła się w moją klatkę piersiową, położyła prawą dłoń na moim biodrze, zaczęła strzelać gumką od moich bokserek. Uśmiechnąłem się. Jej brązowe włosy były wszędzie. Na mojej poduszce, na jej, na twarzy także leżały spokojnie pokręcone kosmyki. Zmarszczyła brwi i przysunęła się bardziej do mnie.
Zimno mi.- powiedziała.
Przykryłem ją bardziej kołdrą i przyciągnąłem jeszcze mocniej do siebie. Teraz czułem ją całą. Nasze nogi stykały się. Pocałowałem ją w czoło i zamknąłem oczy. Nie spałem, ale wyobrażałem sobie jak będą wyglądać święta. Moja mama, Gemma, Robin, ja i Gracie. To będzie takie… takie… wspaniałe, bo nigdy moja mama nie zaprosiła żadnej mojej dziewczyny na święta. Pewnie Gemma naopowiadała jej różne historie o Grace. 
Moja ukochana przerwała moje rozmyślenia.
-Chyba powinniśmy wstać, musimy jechać po choinkę.
Otworzyłem oczy i opuściłem wzrok na wpatrujące się we mnie brązowe oczy Grace. Właściwie to nie jestem do końca pewien, czy one są brązowe… Czasami mają odcień bardzo ciemnej zieleni, a czasami są czarne jak węgle. Ale dziś mają kolor brązowy.
-Racja.- powiedziałem jej i musnąłem jej spierzchnięte usta, gdy oderwałem się od niej przejechała po nich językiem i wstała z łóżka, narzuciła szlafrok i kapcie. Zeszła na dół. Ubrałem spodnie dresowe i zaszedłem na dół. Gracie włączyła radio i zabrała się za robienie jajecznicy.
-Ja dziś zrobię, kochanie.- powiedziałem i wziąłem od niej produkty.
-Ale ja mogę…
-Dziś ja.
-No dobrze.
Usiadła na krześle po turecku i podśpiewywała. Zrobiłem jej kawę i podałem kubek. Delektowała się smakiem.
-Robisz najlepszą kawę pod słońcem.
-Dziękuję.
Dokończyłem przyrządzanie jajecznicy, którą chwilkę potem zjedliśmy. Spojrzałem na zegarek, była za czternaście dwunasta. Poszliśmy na górę i pierwsze co Grace zrobiła to walnęła się na łóżko i wtuliła się w moją poduszkę. Przypomniało mi się, że muszę jechać po bransoletkę dla niej.
-Słonko muszę coś załatwić.- powiedziałem kucając przy łóżku.- Wrócę niedługo.
-Dobrze, uważaj na siebie.
Ubrałem się i wyszedłem z domu. Wsiadłem do samochodu i pojechałem.

Grace
Wzięłam do ręki telefon i wpisałam w wyszukiwarkę: Anne Styles. Pojawiła mi się masa zdjęć brunetki z dość długimi włosami. Były tam zdjęcia Gemmy i Anne, Hazzy i jego mamy, były też różne inne zdjęcia. Zauważyłam niewyobrażalnie wielką podobiznę uśmiechu Gemmy, Anne i Harry’ego. Potem wpisałam: Harry Styles and his girlfriend.
Pojawiło się bardzo dużo wyników, najczęściej były to zdjęcia z blondynkami. Było takie jedno, które zapadło mi w pamięć. Harry miał jeszcze takie śmieszne włosy, prawdopodobnie było to chwilę przed pójściem do X-Factora. Usta jego i tej tajemniczej blondynki praktycznie się dotykały. Poczułam niewyobrażalną zazdrość. Zablokowałam ekran i wstałam z łóżka. Zaczęłam się pakować. W sensie do Holmes Chapel. Zajęło mi to jakąś godzinę może półtorej. Harry wrócił za kolejne pół. Uczesałam się i ubrałam.
-Nie musimy jechać po choinkę, już ją kupiłem.
Przebrałam się w dresy i zeszłam na dół, Harry postawił ją na stojaku w rogu salonu koło regału ze zdjęciami. Poszłam na górę i weszłam na strych zdjęłam kartony z bombkami, łańcuchami, lampkami itp. Zniosłam je na dół i zaczęliśmy z Harrym dekorować choinkę. Najpierw nałożyliśmy lampki, które od razu zapaliliśmy. Potem nałożyliśmy bombki i łańcuchy. Zgasiłam światło i spojrzałam na choinkę, która promieniała od lampek. Harry objął mnie od tyłu.
-Kocham cię Gracie. Strasznie cię kocham. Kocham cię najmocniej na świecie. Najmocniej.
Uśmiechnęłam się do siebie i obróciłam się obejmując go rękoma wokół szyi.
-Ja ciebie też bardzo kocham. Bardzo, bardzo, bardzo…
Usta Harry’ego zbliżały się do moich, a po chwili połączyliśmy je w magicznym pocałunku. Ujęłam jego twarz w dłonie. Był delikatny, praktycznie nie otwieraliśmy ust muskaliśmy się tylko. Po chwili jednak to ja stałam się bardziej zachłanna. Wsunęłam język do jego ust, Harry złapał za moje udo i podniósł je lekko do góry.  Objęłam go prawą nogą wokół pasa, a palce mojej lewej dłoni zatonęły we włosach Hazzy. Chłopak podniósł moją drugą nogę i teraz obydwie oplatały go w pasie. Usiedliśmy na fotelu i nie przestawaliśmy się całować. Harry odpiął bluzę, którą miałam na sobie. Zaczęłam muskać jego twarz całą od oczu, nos, czoło aż po usta. Po chwili znów byliśmy delikatni, znów muskaliśmy sobie usta.
-Muszę się spakować.- powiedział Harry z przymkniętymi oczami.
Kiwnęłam głową.
-Mam ochotę na pizzę.- powiedziałam.
-Ja też.
-To zaraz zamówię, a ty idź się pakuj.
Zeszłam z kolan Harry’ego i poszłam po telefon.
Zamówiłam giganta z serem i pieczarkami. Harry coś podśpiewywał na górze, a ja włączyłam sobie telewizor. Właśnie skończył się odcinek Keeping Up With The Kardashians. Zadzwonił dzwonek do drzwi, poszłam otworzyć, zapłaciłam za pizzę i położyłam ją w kuchni na stole. Zjedliśmy całą i popijając przygotowanego przez Harry’ego drinka oglądałam z nim film, który akurat leciał.

4 komentarze:

  1. Harry jaki romantiko :D hahah. Najlepszy moment :D
    Ale fajnie, że poznała El i Lou <3 Jeszcze dziewczyna Liam'a chyba :D bo wiem, że Perrie zna <3 Nie no taki magiczny ten rozdział.. Czekam na kolejny :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Eeejjj nic sie nie,dzieje why ???

    OdpowiedzUsuń
  3. boski i niesamowity jak zawsze kocham ala:)

    OdpowiedzUsuń