środa, 5 sierpnia 2015

Rozdział 109.



Biorę Silver na rączki. Ma na sobie piękną białą sukieneczkę. Na jej główce poprawiam opaskę i całuję jej czółko. Wkładam ją do środka i zapinam w siedzonku.
-Mama!- piszczy i ściąga mi okulary z nosa.
-Oddaj mamusi… Jedziemy na ślub wujka…
Prezent chowam do bagażnika. Ślub ma być na obrzeżach Londynu, a dosłownie dwie ulice dalej jest wynajęta restauracja, gdzie odbędzie się wesele. Wsiadam do samochodu i na początek jadę do domu siostry Leigh, gdzie przygotowywana jest panna młoda. Zatrzymują mnie światła, które tym razem co chwilkę zmieniają się na czerwone. Odwracam się do tyłu i łapię Silver za nóżkę, ona piszczy i wymachuje misiem. Sean obiecał mi, że przy moim miejscu będzie stała kołyska, gdzie będę mogła położyć Silver w nocy. Wreszcie. Siostra Leigh mieszka niedaleko. Parkuję pod jej domem i od razu na powitanie wychodzi mi mama Leigh. Witam się z nią i prowadzi mnie do salonu, gdzie kuzynka Leigh (ta od bliźniaków) i jej siostra nie mogą dać sobie rady z zamkiem.
-Ten brzuch ci za szybko rośnie…- mówi Marielle, siostra, a Leigh zamyka jej usta.
-Dzień dobry…- mówię.
-Gracie, jak fantastycznie, że już jesteście z Silver…- Leigh całuje mnie w policzek.
-Li!- piszczy Silver.
-Tak to ciocia Leigh…- mówię całując w czółko. Sadzam Silver na krzesełku i oglądam narzeczoną brata.
-Wyglądasz obłędnie…- mówię.
-Dziękuję…
Lustruję ją wzrokiem od góry do dołu.
-Leigh, co to za brzuszek?- pytam z szerokim uśmiechem.
Dziewczyna uśmiecha się i kładzie dłonie.
-Będziemy mieli dziecko…- mówi, a ja otwieram szeroko oczy.
-Jeju, gratuluję! Dlaczego ja nie wiedziałam o tym wcześniej?
-Bo wszyscy mają się dowiedzieć na weselu… To była tajemnica…
-Który miesiąc?
-Drugi…
Spoglądam na Silver, która jakimś sposobem  zdjęła bucika.
-Będziesz miała kuzyna, albo kuzynkę!- mówię małej, a ona uśmiecha się i dalej zajmuje się ściąganiem bucika.
-Strasznie się cieszę…- mówię przytulając Leigh.
-My też… Gdybyś widziała Sean’a…
-Wyobrażam sobie jego minę…- zaczynam się śmiać.
Dopinamy sukienkę Leigh i pomagamy jej zapiąć buty. Wygląda naprawdę obłędnie.
-Kiedy będzie limuzyna?- pytam.
-Za pół godziny.- Leigh siada na krzesełku, a jej siostra poprawia jej podkręcone włosy.
-On na zawał zejdzie, jak cię zobaczy…- mówię, a one wszystkie zaczynają śmiać.
Biorę Silver na kolanka, ale ona chce chodzić. Łapię za jej rączki i chodzimy po całym pokoju. Moje włosy są wyprostowane, a końcówki podkręcone lokówką. Na powiekach zrobiłam sobie kocie kreski, a usta pomalowałam różową szminką.
-Ona już tak urosła… Pamiętam, jaka maleńka była, jak się urodziła…- mówi Leigh.
-W dłoniach się mieściła, prawda?- pytam.
-Tak, jak ją trzymałam, to się jej nie czuło.
-Ha! A teraz mamusię bolą plecki, jak ją trzyma…- mówię całując policzek Silver.
-Mama nie!- patrzę na Silver.
-Niedługo zacznie mówić, jak moje maluchy…- mówi kuzynka Leigh.- Poczekaj jak będzie miała rok i dwa- trzy miesiące. Moi tak trajkotali na swój sposób, że wieczorami, pierwsze co szłam spać.
Uśmiecham się.
-Ja już się nie mogę doczekać.
Wkrótce limuzyna się pojawia, Leigh i jej siostra wsiadają do środka, a mama Leigh i jej kuzynka jadą samochodem kuzynki. Pakuję Silver do samochodu i jedziemy w stronę kościoła. Dojeżdżam tam o dziwo pierwsza. Chcę jeszcze zobaczyć się z Sean’em przed rozpoczęciem uroczystości. Witam się po drodze z rodziną z Newcastle. Babcia przejmuje Silver. Idę do zakrystii. Tam stoi przyjaciel Sean’a.
-Dasz nam chwilkę?- pytam Paul’a.
Ten kiwa głową i szybko wychodzi.
-Wiem, że Leigh jest w ciąży…- przytulam się do niego mocno.
-Mała, ale nie płacz tylko…
Zaczynam się śmiać i całuję go w policzek.
-Braciszku…- zaczynam.
-Mała…
Wywracam oczami, a on zaczyna się śmiać.
-…bardzo się cieszę, że będę ciocią…
-A ja ojcem…
-Planowaliście?- pytam, a Sean z uśmiechem kiwa głową.
-Więc tym razem słowa „Tylko się zabezpieczajcie” nie były brane pod uwagę…- uśmiecham się szeroko.
-Dokładnie...- chichocze.
Ujmuję jego twarz w dłonie i głaszczę dobrze znane mi rysy. Rysy taty…
-Jesteś do niego taki podobny…- mówię.
-To samo powiedziała mi dziś połowa naszej rodziny… Mama pomagała mi wybrać garnitur by był podobny do tego, który miał tata.
Uśmiecham się szeroko.
-Wyglądasz naprawdę super…
-Przestań…- macha ręką.
Przytulam się do niego.
-To może zabrzmieć dziwnie…- mówię.
-…przyzwyczaiłem się…- odzywa się, a trzepię go w ramię.
-…ja… chciałam ci podziękować za to, że zabrałeś mnie ze sobą do Londynu, że zgodziłeś się wtedy, że się mną zaopiekujesz…
-Co cię tak wzięło na wspomnienia?- pyta przytulając mnie do siebie.
-Nie wiem… Dziś jest taki ważny dzień dla ciebie… Więc doszłam do wniosku, że muszę ci to powiedzieć… Chyba dlatego…
-Nie dziękuj mi, tylko teraz się módl, żebym był w stanie wypowiedzieć przysięgę.
-Na pewno dasz radę… Będę trzymała za ciebie mocno kciuki… Ja i Silver…
-Jak wygląda Leigh?- pyta.
-Pięknie, a brzuszek prezentuje się się wspaniale…
Sean uśmiecha się szeroko. Paul wchodzi do środka.
-Musimy zaczynać…
-Tylko tego nie spieprz…- mówię i daję mu całusa w policzek.
-Ok…- zaczyna się śmiać, ale w jego oczach widzę przerażenie, które przyprawia mnie o uśmiech.
Babcia macha mi, więc idę do niej. Biorę Silver na kolanka i całuję jej ustka.
Sean wychodzi przed ołtarz, a za nim stoi Paul. Organista zaczyna grać Marsz Mendelsona. Ksiądz się pojawia w gotowości do udzielenia sakramentu. Mama zaczyna płakać, zresztą babcia też. Drzwi się otwierają, a ku ołtarzowi idzie piękna Leigh prowadzona przez swojego ojca. Z tyłu siostra. Uśmiecham się i myślę o moim braciszku, z którym dorastałam, który zawsze zabierał mi zabawki i zjadał lody. Tyle mu zawdzięczam pasję, miłość, wszystko. Był dla mnie jak drugi ojciec. A teraz… Zaraz będzie miał żonę, a wkrótce pojawi się mała wersja jego. Może trochę zmodyfikowana z genami Leigh. Jestem z niego dumna. 

Ja, Sean Moore biorę ciebie Leigh za żonę.

Uśmiecham się widząc jego drgające wargi. Przygryzam wargę i czuję, jak z moich oczu wypływają łzy. Silver obraca główkę i cicho mówi: Mama…
Całuję ją mocno w ustka i obracam, by mogła oglądać dalej. 

Przyrzekam ci miłość, wierność, uczciwość małżeńską oraz że cię nie opuszczę aż do śmierci.

Nakłada jej obrączkę.
Teraz kolej Leigh. Ona jest równie zestresowana. Jej dłoń się trzęsie, a usta drgają, gdy wypowiada słowa przysięgi. Obrączka prawie wypada jej z rąk, gdy wkłada ją Sean’owi na palec.

Ogłaszam was mężem i żoną… Możecie się pocałować. 

W całym kościele rozbrzmiewają brawa, a ja sama uśmiecham się szeroko i pociągam nosem. Goście wychodzą, by na zewnątrz powitać świeżo upieczoną parę. Wychodzę zaraz Sean’em i Leigh, którzy nie szczędzą sobie przytulasków i pocałunków.
Silver piszczy szczęśliwa, chociaż nie wie, co tak naprawdę się stało… Idziemy do samochodu, a młoda para podąża tam limuzyną. Zabieram ze sobą dwie ciocie i babcię.
-Jejku, jaka ona duża…- mówi jedna ciocia.
-Cała ty Grace…- mówi druga.
Uśmiecham się, a Silver uśmiecha się szeroko. W jej policzkach pojawiają się dwa głębokie dołeczki.
-Uśmiech nie mój…- mówię, a babcia siedząca obok szeroko się uśmiecha.
-Szkoda, że go nie ma…- mówi mi.
-Wielka szkoda…- mówię.

Harry
-Za godzinę będziemy na miejscu…- mówi stewardessa.
Kiwam głową, a Lou podaje mi garnitur.
-Myślicie, że ją zaskoczę?- pytam chłopaków.
-Na pewno…- mówi Zayn.- I masz ją przeprosić za tę kłótnię.
-Wiem, na pewno to zrobię.
-Będzie bardzo szczęśliwa…- mówi Caroline.
-Mam nadzieję… Po takiej kłótni…- mówię zakładając koszulę.
-Kiedy ostatnio razem rozmawialiście?- pyta Louis.
-Cztery dni temu…
-Łooo…- mówią Liam, Zayn i Louis jednocześnie.
-Wiem… Ale nie odbierała telefonu i pisała sms-y typu: „Przepraszam, pracuję” albo „Nie mogę rozmawiać”.
-Dałeś czadu…- wnioskuje Lou.
-Taa…
Nakładam marynarkę i zapinam pasek od spodni.
Paul załatwił, by wywiad, który miał się odbyć dziś, został nakręcony wczoraj, więc mogłem wrócić wcześniej do domu. Na wesele Sean’a. Mam nadzieję, że poprawię jej humor i mi wybaczy tę kłótnię. Bo… Postanowiłem jej się oświadczyć. Wiem także w jaki sposób to zrobię… Naprawdę w wystrzałowy sposób.
Ale teraz nie o tym…

Grace
Oglądam jak powoli poruszają się w rytm piosenki Kodaline. Nagrywam wszystko, a z moich oczu lecą pojedyncze łzy. Ich czoła dotykają się, mają zamknięte oczy. Panuje tu ciepła i naprawdę pełna miłości atmosfera. Silver podskakuje na kolanach Bena. Piosenka się kończy, a oni składają sobie delikatny pocałunek. Wjeżdża tort, które wspólnie kroją. Ben porywa mamę na parkiet, a Elliot łapie Silver za rączkę i próbuje z nią tańczyć.

(…)
Na parkiecie pojawiają się kolejne pary, a ja rozmawiam z rodziną z północnej Anglii, której nie widziałam od pogrzebu taty.
Ciocia Milly ściska mnie mocno i siada obok.
-Boże, tak wydoroślałaś...- mówi siadając obok, głaszcze mnie po policzku.
Uśmiecham się.
-Mam 20 lat...- mówię, a ona kręci głową.
-Nieprawdopodobne... A jeszcze nie tak dawno temu biegaliście z Sean'em po ogrodzie w waszym domu. Teraz ma żonę... A ty dziecko... A gdzie jest twój chłopak? Harry?
-Tak, Harry... On... Nie mógł się pojawić, jest wokalistą i miał wywiady w Europie.
-Szkoda...- mówi ciocia.-Bardzo chętnie bym go poznała.
Wujek Dereck podchodzi i porywa ciocię na parkiet.
-Gracie?- zaczyna Elli.
-Hm?
-Zatańczysz ze mną?- pyta, a zaczynam się śmiać.
-Jasne...
Moja mama wraca i bierze Silver ode mnie. Elliot bierze mnie za rękę i tańczymy.
-Tak naprawdę, to powinienem jakieś koturny ubrać, jesteś za wysoka.
-Poczekaj.
Ściągam szpilki.
-Teraz jest lepiej.- uśmiecha się.
Obracam mojego brata dookoła, a wszyscy się śmieją.

(...)
Po zjedzeniu kolacji i kilku toastach Leigh i Sean ogłosili, że będą mieli dziecko, co naprawdę było fantastyczną wiadomością.
Karmię Silver, a kelner przynosi mi dla małej łóżeczko. Jest śpiąca.
-Chodź...- wystawia rękę Sean.
-Ja dokończę...- mówi mama.
Podaję jej moją córeczkę i łapię za dłoń brata.
Ten kładzie dłonie na biodrach, a ja na jego szyi.
-Jesteśmy już tacy starzy...- mówi.
-Mów tak dalej, to będziesz tańczył sam.
Chichocze.
-No, ale zobacz mam 26 lat...
-...ty jesteś stary!- zaczynam się śmiać.
-Dobra...- uśmiecha się.
-Ja jestem w kwiecie wieku...
-Tak... Pamiętam jaka małolata byłaś jak ja miałem 20 lat.
-Halo, byłam w collegu...
Zaczyna się śmiać i przytulam się do niego.
Mama razem z Silver na rękach wychodzi na parkiet i buja się.
-Jak tak patrzę na twoją małą to widzę, jak bardzo leci ten czas... Tak sobie myślę, jak nam urodzi się dziecko będziemy się tylko starzeć.
-Fajnie to słyszeć, nie ma co...
-Wiem... Ale naprawdę... Sil jest już taka duża, zaraz zacznie chodzić.
-Nie mogę się doczekać...- mówię.- Będzie dreptała sobie po domu. To będzie super.

Harry
Na lotnisko przyjeżdża samochód i od razu zawozi mnie na wesele.
Poprawiam garnitur, w którym wg. Lou i Caroline wyglądam w porządku. Zaczesuję grzywkę do tyłu i proszę kierowcę, żeby trochę przyspieszył.
Zayn wysyła mi sms-a: Nie zapomnij przeprosić za kłótnię...
Uśmiecham się i odpisuję: Nie zapomnę.
Gdy parkuje wchodzę do restauracji, a mama Gracie widząc mnie uśmiecha się szeroko. Elliot macha jak szalony. Sean uśmiecha się i dopiero teraz zauważam, że jest w trakcie tańca z moją dziewczyną. Podchodzę niepozornie.

Grace
Sean przystawia głowę do mojego ucha.
-Dobrze ci się ze mną tańczy?- pyta.
-Znośnie...- uśmiecham się.
-Bo chyba jest tutaj ktoś kto bardzo chętnie ukradłby mi ciebie.
Sean obraca mnie, a ja wpadam w ramiona Harry'ego.
-Harry!- piszczę, a on mocno mnie przytula.
-Cześć kochanie...- mówi i całuję mnie delikatnie w głowę.
Wpijam się w jego usta, a on delikatnie przechyla mnie do tyłu.
-Ale tęskniłam...- mówię, gdy się odrywamy.
-Ja też.
Uśmiecham się i muskam jego usta jeszcze raz.
-Słonko...- mówi cicho opierając swoje czoło o moje.
-Hm?- pytam mając zamknięte oczy. Moje palce wplatają się w pokręcone kosmyki jego pięknych, kędzierzawych loków.
-Przepraszam za wszystko...- mówi, a ja otwieram oczy.-Powinien być na twoim rozdaniu i nie miałem prawa na ciebie krzyczeć. Miałaś rację... Przepraszam.
Uśmiecham się delikatnie.
-Już jest ok... Jesteś dziś tutaj ze mną... Jakoś dałeś radę przylecieć z Włoch, a to dla mnie dużo znaczy. Prawie każdy z obecnych tutaj osób pytał o ciebie... Chcę wszystkim przedstawić ciebie.
Harry pokazuje dołeczki w szerokim uśmiechu, a ja głaszczę jego policzek.
-Wiesz... Nie zawsze będzie idealnie... Kłótnie to rzecz normalna...- mówię.
-Ale ja nie chcę, żebyśmy się kłócili, bo uważam, że zbyt bardzo się kochamy by marnować czas na kłótnie...
Muskam jego usta.
-Kocham cię...- mówię z uśmiechem.
Odwzajemnia uśmiech.
Piosenka się kończy i wracamy do stołu, Harry wita się z babcią i mamą, a z Elliotem przybijają żółwika. Silver zaczyna piszczeć i wyrywać się do taty.
-Dada!- piszczy i przytula się.
Hazz daje jej całuska w policzek i ustka, a ona klaszcze zachwycona.
Ja, widząc córkę i mężczyznę mojego serca czuję, że szczęście mi dopisuje. Jestem kobietą spełnioną i po prostu szczęśliwą.

***
Dodaję dziś, bo ani jutro, ani w pt nie będę miała głowy do tego. Wyjeżdżam na dwa tygodnie i jeżeli tylko będę miała Wi-Fi to rozdziały będą. Buziaki xx.

5 komentarzy:

  1. To takie ...urocze. Popłaczę się :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Aaaaaaaaa ryczałam razem z Grace i rodzinom Seana ! Boziuuu nie moge sie doczekać oswiadczyn ! Pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Boziuuuuu ,potrzebuje więcej chusteczek :) Ciesze się , że Harry jednak przyjechał ;)

    http://lukehemmingsija.blogspot.com/?m=1

    OdpowiedzUsuń
  4. Śwoetny rozdział :) Tak jak napisałaś w następnym poście ( w sensie, że next w środę ) czekam do środy: )
    Oświadczy jej się! Nareszcie! Przyznam szczerze, że czekałam na to, aż zacznie o tym myśleć. Silver już taka duża, A dopiero się słonko urodziło. Dobra, bo się rozkleję.

    Do następnego
    Panna Domka

    PS: JAK byś miała czas to mogłabyś zajrzeć:
    http://the-manageress.blogspot.com/?m=1
    Historia Poli Romms,- typowej zwariowanej już Nie małolaty, a studentki. Przed nią spore wyzwanie , ale czy podoła ze studiami i jeszcze prowadzeniem firmy?
    life-uphill.blogspot.com
    Allencia Meghan Green.21 letnia sławna chyba na całym świecie youtuberka.Obecnie mieszka i studiuje w Los Angeles - jej rodzinnym mieście.Jej rodzice chcą dla niej lepszego życia niż oni sami mieli. Aby jej dzieci miały lepsze dzieciństwo od niej.Aby była szczęśliwa.Ale życie , z pozoru łatwe , wcale takie nie jest. Codziennie na swojej drodze spotykamy nieszczęścia.Ludzka krzywda nie rusza nas do czasu gdy sami jej nie przeżyjemy.A jej życie chyba najlepiej nam to pokarze.

    OdpowiedzUsuń
  5. Już wracam i biorę się za czytanie, mam trochę zaległości ;c Mam nadzieję, że nadrobie to bardzo szybko.
    Rozdział jest taki uroczy i słodki, a Leigh wygląda na tyn zdjęciu tak ślicznie - cudowna sukienka. Jescze ta niespodzianka Harry'ego to było kochane i dobrze, że już się pogodzili.

    OdpowiedzUsuń