EDIT:
ROZDZIAŁ 139 ZOSTANIE DODANY W SOBOTĘ POPOŁUDNIU/WIECZOREM. NAJMOCNIEJ WAS PRZEPRASZAM, ALE ZNALAZŁAM W WERSJI ROBOCZEJ BŁĘDY, KTÓRE MUSZĘ POPRAWIĆ, A TERAZ NIE MAM CHWILI WOLNEJ, W PIĄTEK NIE BĘDĘ MIAŁA TYM BARDZIEJ. CAŁUJĘ! xx.
Odbieram Silver od Gemmy po pięciu dniach wakacji, dziewczyna prawie płacze, gdy mnie widzi.
-Tak mi za niego wstyd…- mówi.
-Proszę nie…- mówię kręcąc głową.- Proszę Gem… Nie
chcę płakać przy niej…- dodaję.
Przytula mnie mocno.
-Zobaczymy się niedługo…- mówi mi do ucha, na co ja
kiwam głową i ocieram jedną z łez.
(…)
W Nowym Jorku zrobił się Meksyk, Theresa załatwiła
mi ochronę, która wyprowadziła mnie i Silver z lotniska prosto do podstawionego
samochodu. Do tego już jadąc Silver się rozpłakała i nie chciała uspokoić,
wszystko na nią działało, była bardzo zmęczona lotem i to zamieszanie na
lotnisku.
Wkrótce jesteśmy w domu. Przebieram się w dresowe
spodenki i koszulkę, a małą kąpię i kładę ją spać. Ja, gdy tylko zasypia,
otwieram komputer i rzucam się wir pracy, która się mocno spiętrzyła. Oglądam
zdjęcia, dużo ich wyrzucam, ale też sporo zapisuję i wysyłam do działu obróbki.
Potem oglądam kolejne kreacje, a także zdjęcia mojej kreacji na galę MET. Ma kolor burgundy i piękny głęboki dekolt.
Theresa już załatwiła wszystko z Ashley i Sam, by mogły mnie uczesać i
umalować.
Zabieram się za gotowanie, chcę zrobić chińszczyznę,
więc kroję kurczaka i wrzucam go na patelnię i go smażę, poza tym kroję w
międzyczasie warzywa. Podśpiewuję sobie Ghost
Town Adama Lamberta i smażę dalej. Nagle dzwoni dzwonek do drzwi. Mieszam
jeszcze raz kurczaka i wycieram palce w dłonie. Idę otworzyć drzwi, a tam
osoba, która stoi po prostu przechodzi moje oczekiwania.
-Cześć Grace…- uśmiecha się mulatka.
-O Boże! Beyonce cześć…- patrzę zszokowana.
-Wiem, że miałyśmy się spotkać za kilka dni, ale to
naprawdę nie może czekać…- mówi.- Mogę wejść?- pyta.
Patrzę na nią i wracam do rzeczywistości.
-Boże tak, zapraszam…- mówię i zamykam za nią drzwi.
-Ale ładnie pachnie…- mówi wchodząc do salonu.
-Gotuję obiad właśnie…- mówię i wyłączam wszystko z
gazu.- Napijesz się czegoś?- pytam.
-Może herbaty…- mówi.
Mówię jej by usiadła i przepraszam za bałagan,
tłumaczę się niedawnym powrotem do domu. Gdy podaję herbaty i zabieram komputer
ze stolika Bey uśmiecha się szeroko widząc w ramce zdjęcie Silver.
-Ale jest do ciebie podobna…- mówi.- Gdzie jest
teraz?- pyta.
-Śpi w pokoju obok…- mówię.
Kobieta bierze łyka herbaty i patrzy na mnie.
-O co chodzi?- pytam.
-Posłuchaj…- zaczyna.-… na gali AMA będę miała
występ, nie taki hop siup, bo to będą moje największe hity połączone w jedno
przedstawienie, jedno po drugim…
Kiwam głową w zrozumieniu i czekam na jej
kontynuację.
-Wiem, że jesteś zapracowana, ale bardzo, bardzo,
bardzo bym chciała, żebyś tańczyła ze mną na tym…- mówi.- Ominęłyśmy wielką
sprawę jaką była moja trasa, ale ja wszystko rozumiem byłaś w ciąży, ale mamy
szansę zatańczyć ze sobą jeszcze raz.
Patrzę na nią szeroko otwartymi oczami i aż zasycha
mi w buzi.
-…to będzie coś wielkiego, 15 minutowe show, w
którym byłabyś cały czas u mojego boku… nie zaproponowałam nikomu czegoś
takiego… Ale ty jesteś zbyt dobra, żeby ci tego nie zaproponować, poza tym
bardzo cię lubię.- mówi.
-Ale ja nie tańczyłam od naszego występu do Single
Ladies…- mówię.- Nie robiłam tego od ponad trzech lat.
-Ja wiem, ja wszystko rozumiem, ale można wrócić do
formy na ten jeden raz…- mówi.- Chciałabyś tańczyć ze mną?- pyta.
Biorę głęboki wdech.
-Sama nie wiem…- mówię.- To oznacza próby, bardzo
dużo prób, a ja mam coraz to nowe przedsięwzięcia… Poza tym spędzam mało czasu
z Silver, wtedy już w ogóle mogę mieć jej mało…- mówię.
-Wszystko rozumiem…- mówi Beyonce.- Mogę na próby
zabierać swoją córkę i obydwie by się razem bawiły, podczas gdy my byśmy
próbowały i tańczyły. Grace… Ty sobie nawet nie wyobrażasz, jak dobrze mi się z
tobą współpracowało wtedy…- mówi łapiąc mnie za dłoń.- Ja jestem pewna, że po
kilku treningach dasz radę i wrócisz do dawnego tempa, zaczniemy się uczyć
układów już w ciągu kilku dni. Będziemy w stałym kontakcie i powiesz swojej
asystentce, by wszelkie sesje umawiała z wyprzedzeniem w dni, w które nie
będziemy mieć prób.
-To będzie takie dziwne, jak bym wróciła do tańca…-
mówię z uśmiechem.
-Ale jakie spektakularne…- mówi Beyonce z uśmiechem.
-Może masz rację… Może powinnam spróbować…- mówię.
-O boże! Jak się cieszę!- mówi, na co ja się
zaczynam śmiać.
Patrzę na nią.
-Robię to dla ciebie, za to ile ty mi kiedyś dałaś…-
mówię jej.- Zgadzam się.- dodaję.
Beyonce przytula mnie mocno i mówi, że jesteśmy w
stałym kontakcie.
I już jej nie ma.
Piszę moim dziewczynom co się stało i na co się
zgodziłam, na co obydwie mi odpisują, że są ze mnie dumne. Uśmiecham się i
wracam do kurczaka, który na mnie czeka.
Wieczorem tego samego dnia przyjeżdża Theresa i
mówi, że jutro mam sesję do Flaunt, mówię jej o spotkaniu z Beyonce i razem
układamy plan działania. Gdy dziewczyna idzie 2-3 godziny później idę wziąć
prysznic i tam spędzam chyba z pół godziny. Idę do pokoju Silver i przykrywam
moją małą. Daję jej całusa w czoło i uśmiecham się widząc jak grzecznie śpi.
Podążam do sypialni i tam kładę się do łóżka. Zasypiam z myślą o jutrzejszym
dniu, który mam świadomość, że będzie trudny.
(…)

-Silver!- zaczynam się śmiać.
-Mamusia ma ładne śminki…- mówi, a ja kręcę głową.
-A czy mama maluje „śminką” po nosie, tak jak ty?-
pytam.
Mała kręci głową przecząc, a ja chichoczę widząc ją.
-Och ty modelko…- mówię jej. Biorę jej z paluszków
szminkę i idę umyć jej twarz. Czysta idzie jeść śniadanie, gdy już z pełnym
brzuszkiem podąża za mną do łazienki by umyć zęby, z pastą w buzi mówi, co ona
będzie dziś robić, podczas gdy ja będę miała sesję.
-Mogę mieć też?- pyta, a ja zaczynam się śmiać.
-Może, jak będziesz większa, co ty na to?- pytam ją.
Kiwa głową i wypluwa pianę do zlewu. Ubieram się i nakładam szpilki. Sięgam na blat w kuchni po torebkę i nakładam
Silver bluzę, zawiozę ją do opiekunki Silvi'i, która mieszka na Brooklynie i już
po raz kolejny ma się zająć małą. Wychodzimy z mieszkania i słucham, co moja
mała ma do powiedzenia na temat porannego odcinka Dory i tego, że w nocy bolał
ją trochę brzuszek. Pytam ją, czy teraz boli, ale mówi, że nie. Wychodzimy z
budynku i idziemy do zaparkowanego samochodu, który mam wynajęty przez Vogue’a.
Wsiadamy i ruszamy, w radiu leci Ghost
Town Adama Lamberta, a że to jedna z moich ulubionych piosenek na ten moment
podryguję i śpiewam z wokalistą.
-Mamusia pięknie śpiewa…- mówi z uśmiechem.
-Dziękuję księżniczko…- wysyłam jej całusa.


Nie mogę się doczekać, aż Harry zobaczy te zdjęcia.
Czemu? By pokazać mu siłę, jaką mam, przez własne dążenie do celów,
zaciekłość i jego brak akceptacji, który jeszcze bardziej mnie umocnił.
Po całym zamieszaniu
z sesją siadam na murku przed budynkiem, gdzie chwilę temu miałam zdjęcia.
Theresa wychodzi ze środka i siada obok.
-Szukałam cię...-
mówi.
-Musiałam się
przewietrzyć...- mówię.- Trochę duszno tam było.- mówię.
-Masz rację...-
odzywa się dziewczyna i wyciąga telefon z torebki.
Zamykam oczy i wsłuchuję
się w cichy śpiew ptaków oraz szum wiatru w koronach drzew.
-Gracie?- pyta.
-Hm?
-Dzwoniła do mnie rzeczniczka prasowa One Direction.- mówi.
Otwieram oczy i
mrugam kilka razy.
-Co chciała Kim?- pytam.
-Prosiła, abyś
zdementowała plotki o waszym rozstaniu. To bardzo źle wpływa na promocję
chłopaków.- mówi.
Otwiera szeroko oczy
i prycham.
-To, co mam mówić
ludziom, że wszystko jest w porządku? Że nic się nie stało? Że jesteśmy
razem?-wstaję z miejsca.-Dlaczego mam mówić rzeczy, które są totalnym kłamstwem? Wcale nie muszę się na to zgadzać, nie muszę mówić czegoś co jest niezgodne
z tym co się stało naprawdę.- mówię.
-Masz rację...
Przekazuje ci tylko informację...- mówi.
-Nie rozumiem, jak
oni mają czelność po wybrykach swojego podopiecznego prosić mnie jeszcze, żebym
maskowała rzeczywistość. Co, może mam jeszcze mówić... "Och Harry tak,
kocham go, zawsze będziemy razem, szukam sukni ślubnej i planujemy drugie
dziecko..." Żałosne.
Tess kiwa głową.
-Czujesz się już
lepiej?- pyta.
Wzdycham cicho i
zajmuję miejsce koło Tess.
-Sama wiesz, jak się
czuje zdradzona kobieta.- mówię jej, a ona kiwa lekko głową.-Myślałam, że on
chce, żeby wszystko było jak dawniej, że będzie dążył do tego, by wszystko
między nami było super... Wciąż go kocham. I będę długi czas. Ale teraz czuje do niego sama nie wiem dokładnie co... zranił mnie bardzo. Nie będę się z nim kontaktować, chyba, że w sprawie Silver. Ona
jest moim priorytetem.
Theresa chowa
telefon.
-Przykro mi, że tak
się stało...- mówi.
-Możesz mi wierzyć, że mnie też.- stwierdzam.
Ściągam perukę i
rozpuszczam włosy.
-Nawet bardzo...-
dodaję.
Podkurczam nogi pod
brodę i otulam się bardziej szlafrokiem, pod którym mam jeszcze bieliznę z
sesji. Muszę zadzwonić wieczorem do Zayna, by dowiedzieć się jak sprawa się ma.
Z tego co wiem, chłopaki kończą trasę za dwa dni, więc być może Harry będzie
chciał się spotkać z Sil.
Theresa wyciąga
notatnik.
-Przedstaw mi plan
na następne sesje.- mówię asystence.
Kiwa głową i
przekartkowuje zeszyt.
-Ellen cię zaprosiła
do programu.- mówi.
-Nie zgadzam się, póki co jest zbyt duże zamieszanie wokół
Harry'ego... Nie wiem, powiedz, że mam bardzo dużo projektów i muszę je
najpierw skończyć, by zająć się kolejnymi.
-Dobra, odwołam.-
mówi.
-Co następne?-
pytam.
-Musisz zrobić sesje
do swojej kolekcji... To ważne, bo niedługo chcą ją wypuścić.- mówi, a ją kiwam
głową.
-Powiedz im, że po
gali MET, bo to teraz jest najważniejsze. Zdążymy, nastawię się na dwa dni
zdjęć, załatwimy kolekcję jesienną i wiosenną.
-Przekażę...- mówi.
-Chcę trochę
zluzować, bo chciałabym się skupić na występie z Beyoncé.
Tess kiwa głową i
kartkuje kalendarz do wielkiego napisu "AMA" na środku.
-Do tego czasu
postaram się ogarnąć tylko najważniejsze rzeczy.- nagle dziewczyna klepie się w
czoło.- V Magazine, na pewno?- pyta, a ja się uśmiecham.
-To na tysiąc
procent.- stwierdzam.- Nie przegapię takiej okazji.
(...)
Kolejny dzień spędzam na planie sesji do
magazynu Seventeen, Silver jest ze mną i od dnia poprzedniego widzę, że jest
dziwnie nieswoja, smutna, markotna.


-Zimno....- mówi, a
ja ją całuję w czoło, czując jak bardzo jest gorące.
-Zaraz cię mocno
przykryję....- mówię jej i poprawiam poduszkę.
Kładę ją i otulam
kołdrą, idę po termometr i patrzę, czy mam leki na zbicie gorączki, na
szczęście wszystko jest.
Wkładam jej
termometr do ust i czekam, aż zacznie pikać.
Mała ledwo co na
mnie patrzy i ciągle powtarza, że jej zimno. Głaszczę ją po policzku i całuję
jej czoło mówiąc, że zaraz będzie jej ciepło.
Gdy termometr pika
otwieramy szeroko oczy widząc wysoką liczbę 39,3 stopnia. Przykrywam ją jeszcze
kocykiem i podaję misia. Idę po syrop na zbicie gorączki i podaję jej go. Mała
po zażyciu od razu zasypia, a ja zostawiając otwarte drzwi od jej pokoiku
siadam na kanapie w salonie. Biorę komputer i loguję się na pocztę
elektroniczną. Wtedy zaczyna dzwonić mój telefon, szukam go w torbie i nie mogę
znaleźć, klnę pod nosem, ale wreszcie go mam.
Na ekranie pokazuje
się napis: Harry.
-Jeszcze jego dziś tu brakuje...- mruczę pod nosem i przygryzam policzki, idę do kuchni. Włączam czajnik, by zrobić wodę na herbatę, siadam na blacie i odbieram.
-Jeszcze jego dziś tu brakuje...- mruczę pod nosem i przygryzam policzki, idę do kuchni. Włączam czajnik, by zrobić wodę na herbatę, siadam na blacie i odbieram.
-Halo?- pytam.
-Um... Cześć
Grace...- mówi.
-O co chodzi?- pytam
nie odpowiadając na jego przywitanie.
Harry milknie na
kilka sekund.
-Grace, ja...-
zaczyna.- Kończę trasę i mam trochę wolnego, mógłbym przyjechać zobaczyć się z
Sil?- pyta.
Wzdycham cicho z
myślą o mojej kruszynce.
-Mógłbyś, ale mała
ma wysoką gorączkę i aktualnie śpi.
-Gorączkę?!- Harry
pyta ponownie, z przerażeniem w głosie.
-Tak, dziś ją
dostała, dałam jej leki.- mówię.
-Mogę przyjechać by
się z nią zobaczyć?- pyta.
-Możesz.- mówię
czując, że smutek rośnie w moim sercu. Czuję rosnącą w gardle gulę...
-Będę w nocy, więc
przyjdę z rana.- mówi.
-Ok.- mówię i kończę
rozmowę.
Zabieram się do
gotowania czegoś lekkiego, co Silver mogłaby zjeść, gotuję jej kolejny garnek
zupy, tym razem rosołu wg przepisu mojej babci. Gdy gotuje, słyszę, jak mała
mnie woła, że chce pić, tak więc szybko robię jej herbatę i zanoszę w kubeczku
że smoczkiem, by było jej wygodnie. Gorączkuje wciąż tak samo i leki nie zdają
się bardzo działać. Gdy tylko ogarniam jedzenie dla małej idę do jej pokoju i
siedzę aż nie zasypiam oparta o jej łóżko. Rankiem dzwonek do drzwi oświadcza
przyjście Harry'ego. Wstaję z klęczków i prawie się przewracam, gdy to robię.
Nogi mi drętwieją i totalnie odmawiają posłuszeństwa. Idę otworzyć drzwi, ale
jeszcze przed biorę kilka oddechów, które ocucają mnie trochę bardziej.
Otwieram drzwi i nie podnosząc nawet na niego wzroku, zostawiam go, słyszę, jak wchodzi do środka i zamyka drzwi. Siadam
koło Silver i sprawdzam jej temperaturę. Spadła, ale wciąż jest gorąca i
czerwona.
Harry wchodzi cicho
do środka i wzdycha cicho.
-Strasznie tu gorąco
u niej.- mówi szeptem.
-Było jej stale
zimno wieczorem.- mówię.-Jak się obudzi nakarmię ją i wtedy tu wywietrzę.
Harry kuca przy niej
dotykając kolanem mojego uda, dłonią dotyka policzka Silver i odgarnia jej
włoski za ucho, potem ujmuje jej rączkę w swoją dużą dłoń i składa na niej
pocałunek.
-Moja mała królewna
nie może być chora...- szepcze i składa pocałunek na jej rączce jeszcze raz.
Harry uśmiecha się widząc jej grymas na twarzy, ale zaraz potem jego twarz
pokrywa się smutkiem. Podnosi wzrok na mnie. Patrzy mi prosto w oczy
wywiercając w nich dziurę pełną bólu.
-Musimy
porozmawiać...- szepcze, a mnie od razu zasklepiają się oczy.
Zdecydowanie jestem zbyt wrażliwa na jego punkcie.
Zdecydowanie jestem zbyt wrażliwa na jego punkcie.
-Nie będziemy
rozmawiać...- mówię.- Nie mamy o czym...
Harry patrzy na mnie
i chce mnie złapać za dłoń, ale wyrywam się i opuszczam pokój Silver. Idę do
kuchni robić naleśniki na śniadanie.
-Powinniśmy
porozmawiać...- słyszę za sobą.
-Powinniśmy być
sobie wierni.- stwierdzam i mieszam składniki.
-Właśnie o tym
chciałem porozmawiać...- mówi.
-Dla mnie sprawa
jest zakończona.- dodaję.
-Grace... Ja muszę
ci wytłumaczyć.- podchodzi do mnie.
Wyłączam mikser.
-Harry nie chcę
żadnych tłumaczeń, ok? Już zbyt dużo musiałam wysłuchiwać, zbyt dużo kłamstw.-
mówię.
-Ale to nie jest
tak, jak wydaje się być, Gracie…- mówi.
-Szkoda… Nie
musiałabym tego wysłuchiwać…- mówię.
Harry patrzy na mnie
i milknie na krótką chwilę.
-Mogę prosić o
minutę?- pyta stając za mną.
Przerzucam naleśnika
na drugą stronę i wzdycham cicho.
-Masz pół minuty…-
mówię cicho
Odwracam się w jego stronę i unoszę brwi.
-To było tak, że razem z Jeffem, Glenne i Nadine
poszliśmy do pubu, gdzie kiedyś ze mną byłaś… Tam dużo wypiłem, dlatego nie
pamiętam co działo się po koncercie, ale Nadine mi powiedziała.
Wlewam ciasto na patelnię i słucham go dalej.
-Poszliśmy za kulisy garderoby Meghan Trainor i
przewróciłem się o paletę wieszaków, śmiałem się z siebie, a Nadine chciała mi
pomóc wstać, ale że sama była pijana upadła na mnie.
Patrzę Harry’emu prosto w oczy i kręcę głową ze zrezygnowaniem. On patrzy na mnie zdezorientowany.
-Nie podejrzewałam, że można wymyślić tak
beznadziejną wymówkę…- mówię mu i przenoszę naleśniki na blat.
-Ale tak było…- mówi.
-Jesteś pewny, że to rzeczywiście prawda?- pytam.-
Jesteś pewien, że Nadine nie chce cię zrobić w bambuko jak kombinowała Ellis?
Harry patrzy na mnie tak samo zdezorientowany jak
chwilę temu.
-Może to była tylko gra wstępna?- unoszę brwi.-
Gorący seks w porozrzucanych ubraniach, w garderobie… Całkiem podniecające…-
mówię.
-Co?- marszczy brwi.- Nawet będąc pijanym nie
uprawiałem z nią seksu… Ostatnią kobietą, którą tak uszczęśliwiłem, byłaś ty
ostatnim razem…- mówi.
Odkładam patelnię, a po moim ciele przebiega gęsia skórka, a w podbrzusze wbijają się
kolce.
-Nawet?- pytam.- Czyli będąc w pełni świadomym
robiliście to…- stwierdzam.
-Co? Nie! Nie spałem z nią…- mówi.- Nie mógłbym.
-Przestań, sprawiasz mi ból.- mówię patrząc mu w
oczy.
-Ty też mi sprawiasz nie wierząc mi, tylko jakimś
zdjęciom…- mówi, ale mu przerywam.
-…zdjęciom, które dają mi dużo do myślenia… to po
pierwsze, a po drugie nie manipuluj mną i nie wykorzystuj tego, jak bardzo
jestem wrażliwa na twoim punkcie…- mówię stanowczo.
Z pokoju obok słyszę nawoływania Silver, idę więc do
niej i daję mu w dłoń łopatkę do przewracania naleśników. Moja mała siedzi cała
spocona, więc przebieram ją.
-Dalej ci zimno misiu?- pytam ją związując jej
włosy.
Przeczy kiwając głową.
-A jesteś głodna?- pytam ją, a ona kiwa głową.
-Tatuś zaraz zrobi naleśniki, masz ochotę?- pytam
ją, a ona wyciąga ku mnie rączki.
Uśmiecham się lekko i biorę ją na ręce przykrywając
ją kocem. Jej kołderkę biorę do pokoju i wietrzę jej pokoik. Silver uśmiecha
się na widok taty i chce się do niego przytulić, więc ja przejmuję patelnię z
powrotem. Mała wdrapuje się na kolana Harry’ego i zatapia twarz w jego włosach.
Wygląda jak koala. Przygotowuję naleśniki i kroję jej dla małej. Mierzę jej
temperaturę, ale wciąż wynik nie jest dobry.
-Tęskniłam za tatusiem i mamusią ze mną…- mówi
karmiona przeze mnie.
Podnoszę wzrok znad talerza i patrzę na Harry’ego.
On też na mnie patrzy.
-Bardzo tęskniłaś?- pyta Harry.
Kiwa głową przeżuwając naleśnika.
-Bałdzo…- mówi z pełnymi ustami, a gdy połyka
dodaje.- Chciałam, by tatuś znów przytulał mamusię, a mamusia by się śmiała z
tatusia, że ubrał różowe majteczki…- mała zaczyna się śmiać, co pokazuje, że
czuje się lepiej.
-Co masz do moich różowych majteczek?- pyta Harry z
uśmiechem.
-Są super, ja też mam takie…- piszczy Sil, a ja
się uśmiecham widząc jej radość.
Całuję ją w czoło i gdy kończy jedzenie, daję jej
wypić herbatę oraz podaję leki. Jest niechętna, ale widzę, że po zjedzeniu znów
chce tylko do łóżka. Harry zgadza się jej poczytać bajkę, a ja sprzątam po
pierwszym od dłuższego czasu śniadaniu we trójkę. Słyszę głos Harry’ego, który
aksamitnie opowiada bajkę o Królu Lwie, chowam talerze do szafki i wzdycham
cicho słysząc, jak mój telefon dzwoni z sypialni. Idę po niego i patrzę kto to…
Marszczę lekko brwi na widok: Justin.
***
Wstawiam dziś, bo jutro będę nagrywała w studio nagraniowym do późna. Jestem ciekawa waszych komentarzy. Dziękuję za ostatnie! Buziaki xx.
PS. Gdzie jest Sindi?!
***
Wstawiam dziś, bo jutro będę nagrywała w studio nagraniowym do późna. Jestem ciekawa waszych komentarzy. Dziękuję za ostatnie! Buziaki xx.
PS. Gdzie jest Sindi?!