czwartek, 20 lutego 2014

Rozdział 24.



Obudziłam się około 12:00, znów sama, ale słyszałam, że woda z prysznica lała się strumieniem. Brał prysznic. Wyszłam z łóżka i podeszłam pod drzwi. Coś podśpiewywał, otworzyłam cicho drzwi i wślizgnęłam się do środka. Umyłam twarz i rozczesałam włosy. Prysznic miał zamazane szyby… :(
-Grace?- spytał badawczo.
-Tak?
Cisza.
-Chciałeś o coś spytać?
-Jak skończę brać prysznic musze jechać do mangamentu, mają jakieś ważne sprawy do mnie.
-Aha. Ile ci to zejdzie?
-Z kilka godzin.
Kiwnęłam głową.
-Wiesz co, ja pójdę zrobić śniadanio - lunch.
-Ok.
Wyszłam uśmiechając się do siebie widząc wysportowaną sylwetkę. Mrrraśny… Mój mrrrraśny Harry.
Przygryzłam wargę i wyszłam z zaparowanej łazienki. Zeszłam na dół i zrobiłam dwa kubki herbaty oraz zaczęłam robić jajecznicę. Gdy była gotowa nałożyłam porcje na talerze. Usiadłam na wyspie i zajadałam.
Harry zszedł na dół, usiadł przy stole i zjadł.
-Muszę iść się ubrać, na 14:00 musze być w siedzibie mangamentu.
Kiwnęłam głową, Harry dopił herbatę, a kończyłam pić swoją. Po chwili Harry zszedł na dół ubrany w czarne rurki, czerwoną koszulę w kratkę, narzucił na siebie kurtkę. Dał mi całusa i wyszedł. Spojrzałam za okno, odjechał samochodem, a ja zabrałam się za sprzątanie domu. Odkurzyłam, umyłam szafki w kuchni, łazienki, okna od środka. To wszystko zajęło mi ze trzy godziny. Rozmawiałam z Lucy przez telefon i mieszałam sos grzybowy do pieczeni, którą miałam zamiar zrobić. Miałam plany przygotować romantyczną kolacje przy świecach. Przebrałam się w sukienkę i lekko umalowałam, nalałam wina do kieliszków i świeżo przygotowaną pieczeń położyłam na stole w jadalni. Poprawiłam serwetki. Zapaliłam świeczki.
Dzwonek do drzwi.
Poprawiłam się przy lustrze, podeszłam do drzwi. Otworzyłam je, a uśmiech na mojej buzi zbladł.
Niall, Zayn i Louis weszli do środka z zapasem piwa, chipsów, a Zayn nawet trzymał pizzę.
-Grace…- krzyknął Louis.- Słyszeliśmy, że kupiliście razem mieszkanie, przyszliśmy to uczcić.
Miałam ich nie wpuścić? No wpuściłam ich.
-Co tu tak ciemno…- powiedział Zayn. Zapalił światła, a Niall usiadł przy stole, nakładając na jeden z talerzy kawałek pieczeni, Louis wyjął z szafki miski i wsypał chipsy.
Niall jadł kawałek pieczeni i zagryzał pizzą. Boże… Chłopcy włączyli TV i zaczęli przewijać kanały. Ja zrezygnowana usiadłam przy stole i zaczęłam popijać wino z jednego z kieliszków. Po chwili usłyszałam stukanie kluczy w drzwiach. Byłam tak zirytowana, że nie miałam ochoty wstawać. Harry wszedł do salonu z bukietem czerwonych róż i popatrzył zdziwiony na chłopaków.
-Yo, Hazz.
-Cześć. Co wy tu robicie?
Spojrzał na mnie.
-Przyszliśmy uczcić jakoś twoje kupno nowego mieszkania.
-Ale…- zająkał.
-Styles, musimy pogadać.
Złapałam go za rękaw i wyprowadziłam do pralni.
-Czy ty do jasnej cholery, możesz mi to jakoś wytłumaczyć?- powiedziałam uspokajając się.
-Jaki jest dziś dzień?
-19 grudnia.
-Dziś Arsenal gra z Bayern’em.
Podał mi kwiaty i wrócił do chłopaków. Byłam zirytowana na całego. Weszłam do pokoju, położyłam kwiaty na wysepce, zdjęłam szpilki i zgasiłam świeczki w całym pokoju. Chłopcy obserwowali co robię, a Niall oblizując się westchnął: To było genialne. Odburknęłam, że dziękuję i poszłam na górę. Zrzuciłam z siebie sukienkę i ubrałam się w dresy. Włączyłam komputer i zadzwoniłam na Skypie do Lucy.
Przyjaciółka pokazała mi się na ekranie, siedziała u Tyler’a w salonie.
-Hejka…- powiedziała uśmiechając się.
-Cześć.
-Co ty taką minę masz?
-Chłopcy są u mnie.
-To źle?
-Wbili tak sobie, jak ja przygotowałam dla mnie i dla Hazzy kolację…
Zaśmiała się.
-Zepsuli ci plany.
-No całkowicie.
-Biedna…
W tle odezwał się głos: Z kim gadasz? Lucy spojrzała się w dal i powiedziała: Z Grace.
Pozdrów ją.
-Dzięki, nawzajem.- powiedziałam głośniej.
-Zakwasy dokuczają?- spytałam Lucy.
-Nie, już nie, wczoraj było masakrycznie, ale rozchodziłam je podczas zakupów w Ikei.
-Kupowaliście meble?
-No, właściwie to zamawialiśmy, ale mamy wybrane łóżko, prysznic, wannę, lodówkę, zmywarkę, ale najbardziej jestem zadowolona z zakupu materaca.
Lucy zaśmiała się.
-Na święta jedziesz do Harry’ego?
-Tak, a ty jak?
-Rodzice Tyler’a mnie zaprosili, właściwie to moich rodziców też. Mój tata powiedział, że może przyjedziemy w dwudziestego szóstego… A wy ile tam zostajecie?
-Nie wiem, ale jestem pewna, że chcę jeszcze pojechać do mamy i Elliota, muszę zapalić znicz na grobie taty.
Lucy kiwnęła głową.
-A Sean i Leigh, jak tam u nich?
-Nie gadałam z Sean’em od dwóch tygodni, może rzeczywiście byłoby miło zadzwonić do niego.
-Gdzie spędzają święta?
-Podejrzewam, że Sean przyjedzie z Leigh do Newcastle.
-To jest poważny związek, nie?
-No i mam nadzieję, że przetrwa jak najdłużej, tworzą świetną parę.
-Ja też tak sądzę. Fajnie by było, jakby Sean oświadczył się Leigh. Są ze sobą już 2,5 roku, prawda?
-Ta 2,5 roku, długo… Masz rację, mógłby się jej oświadczyć, cos mu wspomnę o tym.
Lucy zaśmiała się.
-A jak mały Elliot?
-Jak dzwoniłam wczoraj to powiedział mi przez telefon, że jego czapka Kapitana Haka się podarła i babcia walczy o jej życie.
Parsknęłam śmiechem, gdy przypomniałam sobie rozmowę z młodszym bratem.
-Co robisz?- spytałam po chwili ciszy.
-Siedzę u Tylera, poszedł właśnie do sklepu po pieczywo.
Lucy wzięła łyka wina z kieliszka.
-Widzę, że ty też jedziesz na winie…- powiedziałam.
Usłyszałam głośne przeklnięcie Zayna na dole, wstałam z łóżka i zamknęłam drzwi, usadowiłam się znów na łóżku.
-Wino przyjaciel kobiety…
-Szczególnie, gdy twój facet ekscytuje się grą w nogę. 
Zaśmiałyśmy się głośno.
 -Jaki jest mecz?
-Arsenal vs. Bayern.
-Nie rozumiem jak można mieć świra na punkcie piłki.
-Ja też.
Nastała krótka chwila ciszy. Nagle Lucy strzeliła sobie w głowę facepalm’a.
-Co jest?
-Zapomniałabym, jutro mamy próbę o 10:00.
Kiwnęłam głową.
-Wiesz, że nie poznałam Luke’a…- powiedziałam.
-Serio?
-Nie widziałam go ze dwa lata…
-No to długo, ja miałam z nim stały kontakt.
-Aha.
Usłyszałam znów głośne przeklnięcie, ale teraz innego i byłam na 99,9% pewna, że był to Hazz.
-Zaraz ich wywalę.
-Daj spokój…- powiedziała uśmiechnięta Lucy.
-Ja też zrobię taką balangę, ale w naszym nowym mieszkaniu.
Zaśmiałyśmy się równo.
-Aż policja przyjedzie…
-Tsaaaa… Już my sobie darujmy z tą policją… Już raz była na twojej imprezie…
-Boże… Nie zapomnę tego, wszyscy nachlani leżą na podłodze, a przez drzwi wchodzi Sierżant Simon.

Dobry wieczór, chcieliśmy uprzedzić panią, że jeśli nie ściszy pani muzyki, będziemy musieli zakończyć tę imprezę i nałożyć na panią grzywnę w wysokości 1500 funtów.

Zaczęłam się śmiać.
-Obudziłam się na ogródku na mokrej trawie.
-Pamiętam, jak byłaś wtedy przeziębiona.
-Ja też. 2 tygodnie się kurowałam.
Gadałyśmy tak ze dwie godziny. Pożegnałam się z Lucy. Usłyszałam głośny trzask i zbiegłam na dół. Pijany Niall przewrócił się na krzesło i zbił kieliszek.
Zadzwoniłam po taksówkę i powiedziałam: Pora na was.
Podałam im kurtki, Harry ledwo co trzymał się na nogach. Aż dziwne, że upili się tylko piwem… Spojrzałam do tyłu. Butelka Whisky stała otwarta i na dole pozostały resztki. Pożegnali się i wsiedli do taksówki.
-Gracie, ty moja rybciu…- jąkał się.
-Idź na górę Styles, śpisz dziś w gościnnym.
-Ale jak? Co ty mówisz? Ja muszę z tobą.
-Nie. Gościnny.
Harry opuścił głowę i poszedł na górę. Zaczęłam zbierać szkło i wycierać podłogę. Gdy w miarę ogarnęłam salon i wyrzuciłam stos pustych puszek  weszłam na górę. Harry chrapał głośno w gościnnym. Wyłączyłam komputer i wzięłam szybki prysznic, ubrałam się w piżamy i położyłam się.
Następnego dnia obudził mnie budzik, zjadłam bułkę z jogurtem, a Hazzie zrobiłam kanapki i kawę. Założyłam szare spodnie dresowe zwężane u nogawek, białą koszulkę na ramiączkach i narzuciłam na siebie bluzę, założyłam kurtkę i spakowałam do torebki conversy, teraz zaś ubrałam emu. Spakowałam butelkę wody. Sięgnęłam po kluczyki od mojego samochodu i wyszłam na dwór, wsiadłam do samochodu i puściłam sobie głośno muzykę. Jechałam kolejnymi ulicami. Miałam jeszcze trochę czasu, więc podjechałam do Starbucks’a i kupiłam sobie karmelową latte. Podjechałam pod uniwersytet. Przy schodach stało kilka dziewczyn. Wysiadłam z samochodu, a one zaczęły mnie prosić o zdjęcia. Zgodziłam się i po chwili weszłam do środka i podążyłam na drugie piętro do auli. Lily, Julie i Kate siedziały na podłodze i rozmawiały Lucy przebierała koszulkę. Przywitałam się z nimi. Punktualnie przyszedł nasz choreograf Luke, a także pozostałe dziewczyny. Zaczęłyśmy próbę, podczas tańca zaczął tarabanić mój telefon. Przeprosiłam na chwilkę i wyszłam z auli.
-Gdzie jesteś?- spytał znużonym głosem.
-Na próbie, na dole masz śniadanie, kawę i w szafce są tabletki, tylko nie popijaj ich kawą.
-Dobrze, kiedy wrócisz?
-Nie wiem, jak skończę to zadzwonię.
-Kocham cię, Gracie.
-Ja ciebie też, Harry, na razie.
Rozłączyłam się i wróciłam do ćwiczeń.
-Powiem wam, że to było jeszcze lepsze niż ostatnio, dziś nauczę was kolejnej części.
Luke ustawił nas w odpowiednich miejscach, stałam na środku, Lucy dwa metry obok mnie.
-Jeszcze raz…- mówił Luke.
Zmęczyłyśmy się trochę, ale Luke nie zamierzał kończyć czy coś…
Dał nam pięć minut przerwy, była za sześć czternasta. Luke dał nam dziś wycisk gruby. Skończyłyśmy przed piętnastą, byłam tak bardzo zmęczona… Wróciłam do domu. Spojrzałam na leżącego z okładem na głowie Hazzę. Westchnęłam i weszłam na górę wziąć prysznic. Gdy wyszłam spod gorącego strumienia poszłam zawinięta w krótki ręcznik do sypialni, by wziąć czystą bieliznę, wytarłam się i założyłam ją. Na górę założyłam przylegającą do ciała białą bluzkę z długim rękawem, na to narzuciłam czarną bluzę i założyłam szare spodnie dresowe. Położyłam się na łóżku i włączyłam sobie telewizor, leciała powtórka z wczorajszego pokazu Victoria’s Secret. Występowała Rihanna, Bruno Mars, Justin Bieber. Oglądałam kolejne stroje, gdy nagle otworzyły się drzwi od sypialni i Harry wszedł do środka.
-Co robisz?- spytał cicho.
-Oglądam pokaz.
-Jesteś na mnie zła?
-Za co miałabym być zła…- powiedziałam oglądając dalej pokaz.
-Widzę kotku…
Położył się obok i położył rękę na moim kolanie.
-Harry nie jestem na ciebie zła.
-Jesteś, za wczoraj.
-No nie…
-Nie okłamuj mnie, wiem, że tak. Przepraszam, że ci nic nie powiedziałem, ale było takie zamieszanie z tym mieszkaniem, zapomniałem.
-Ale po co mi to mówisz? Powiedziałam, że nie jestem zła. Jestem tylko zmęczona po próbie. Luke dał nam wycisk. Chcę odpocząć.
-Ale na pewno nie jesteś zła za wczoraj?
-Nie…
Harry spojrzał na mnie.
-Czemu się nie uśmiechasz?
-Bo jestem zmęczona.
-Jeden uśmiech dla mnie…
Uśmiechnęłam się lekko.
-No. To ci nie przeszkadzam.
Wstał i poszedł na dół.
W połowie pokazu zasnęłam. Śniło mi się, że brałam udział w takim pokazie i że mieszkałam w NY i znałam wszystkie ważne osobistości, a z Obamą mówiłam sobie na ty.
Obudziłam się późnym popołudniem, zeszłam na dół, by coś przekąsić. Harry spał na kanapie i pochrapywał cichutko. Zrobiłam gulasz, który po godzinie był gotowy. Harry wstał zaspany i usiadł ze mną do stołu.
-Na pewno nie jesteś na mnie zła?
-Jeszcze raz się o to spytasz o będę.
-Przepraszam, ale pamiętam twoją minę, jak wszedłem i zaprowadziłaś mnie do pralni.
-Nie jestem, ani nie byłam zła, byłam lekko zirytowana, bo przygotowałam kolację, a oni wbili z chipsami, piwem i pizzą, a Niall zjadł nawet moją pieczeń.
-Przepraszam za nich. I za to, że ci nie powiedziałem Grace.
Kiwnęłam głową.
-Ok.
Nagle zadzwonił telefon Harry’ego. Przeprosił mnie i poszedł odebrać.
Wrócił trochę zakłopotany.
-Przyszedł materac do naszego łóżka. Firma czeka pod budynkiem, aż go odbierzemy.
-O kurde.
Dokończyliśmy szybko jedzenie i zaczęliśmy się ubierać. Wsiedliśmy do mojego samochodu, ja prowadziłam. 45 minut jazdy 90 km/h zimą? Hardcore. Wysiedliśmy, a zmarznięty pracownik firmy dostawczej, westchnął z ulgą.
-Przepraszamy najmocniej.- powiedziałam.
-Nie ma za co.
Wyładował nasz wielki materac. Zamknął drzwi od busa i pojechał pozostawiając nas samych sobie.
-Jak my mamy wnieść to na górę?- zadałam sobie pytanie.
-Poczekaj, zaraz ktoś nam to wniesie.
Harry wykonał telefon, a za kilka minut dwóch mięśniaków wysiadło z samochodu, złapali materac i weszliśmy do środka. Harry wyciągnął klucz od mieszkania i otworzył drzwi, mięśniaki położyli materac na podłodze w sypialni. Ten materac był ogromny… Harry podziękował im i wyszli.
-Gracie, jutro mamy świąteczny wywiad z BBC Radio, więc do wieczora mi zejdzie.
Kiwnęłam głową.
-Pojadę do centrum handlowego, muszę kupić prezenty chłopakom, Sean’owi i Leigh.
-Aha. Ok.
Złapałam go za rękę i wyszliśmy z mieszkania zamykając je. Pojechaliśmy do domu i od razu poszliśmy spać.

5 komentarzy:

  1. Fiu Fiu :D Ja bym się mega wkurwiła za przeproszeniem, gdybym przygotowała kolacje a tu bum...
    Ale i tak rozdział The Best <3 Czekam na kolejny :)

    OdpowiedzUsuń
  2. zajebisty czekam na nn kocham :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetny XDD Kiedy dodasz następny?? Już nie mogę się doczekać <33

    OdpowiedzUsuń