-Gracie, budź się, zrobiłem śniadanie…- mówił cicho
Justin.- Wskakuj w strój, jemy i idziemy na plażę.
-Oj daj spokój Justin… Nie spałam w ogóle, zryła
się klima.
-Zryła się klima, a przykryta jesteś kołdrą.
-Oj czepiasz się.
-Wstawaj, blada jesteś musisz się trochę poopalać.
Podniosłam głowę.
-Jestem blada?
-Jesteś…
-Dobra, wstaję…
Justin zaśmiał się i wyszedł. Ubrałam strój i rozczesałam włosy. Poszłam
do kuchni naszego apartamentu i
rzeczywiście na stole czekały świeże naleśniki, zjedliśmy je prędko. Wzięłam
olejki, ręczniki i inne wszelkie potrzebne rzeczy. Chwilkę później wyszliśmy z
apartamentu i szliśmy prosto na plażę. Rozłożyliśmy się na niej i wygrzewaliśmy
w słońcu. W trakcie zadzwoniła do mnie El z którą długo rozmawiałam, Justin
przysnął, a że nie posmarował się wcześniej nałożyłam mu na brzuch i ramiona
warstwę olejku. Potem odpowiadałam na pytania z Twittera.
Co robisz?
Leżę na plaży
:D
Uwielbiam ciebie i Justina, para marzeń.
Dziękujemy :*
To prawda, że twoja babcia miała urodziny?
Tak przedwczoraj
Xx.
Jakie relacje łączą cię jeszcze z Harrym?
Jesteśmy
swoimi ex, prawda?
Eleanor to twoja przyjaciółka?
Definitywnie.
Xxx.
Witamy w Lizbonie.
Dzięki Xxxx.
Lucy jest zaręczona?
Spytaj jej
XD.
Widziałam gify, jak Harry się na ciebie
patrzył na VMA…
To dobrze?
Jesteś piękną dziewczyną.
I vice versa
<3
Justin przewrócił się na drugi bok i otworzył oczy.
Justin przewrócił się na drugi bok i otworzył oczy.
-Jeszcze się pytasz…
Justin wbiegł pierwszy, a ja powoli moczyłam
obydwie nogi.
-No choć do mnie…
-Idę przecież…
-Wleczesz się nie idziesz…


-Co to było?- spytał z szerokim uśmiechem.
-Poniosło nas.
Wybuchnęłam śmiechem.
-Pójdziemy po coś do picia?- spytał mnie.
Wstaliśmy z miejsc i poszliśmy do baru. Tam
kupiliśmy sobie po herbacie mrożonej i wróciliśmy na plażę. Przeleżeliśmy tam
do 17:00, potem zaczęliśmy się zbierać. Jednak gdy spojrzałam na słodką parkę z
dzieckiem, byłam pewna, że pojawiły się w nich iskierki. Uśmiechnęłam się
szeroko. Justin spojrzał w miejsce, w które patrzyłam.
-O Jezu…- powiedział.
-Idziemy do nich.- zakomenderowałam.
-Co?! Nigdzie nie idziemy.
-Idziemy Justin, musimy.
-Grace, oszalałaś? Daj im już spokój.
-Nie dam Jus, nie odpuszczę…- szeptałam.
-Grace, mówię ci daj spokój, chodź do apartamentu
coś zjemy.
-No nie…- jęknęłam.- Proszę…- spojrzałam na
Justina.
Przewrócił oczami.
-Dobra.
Zebraliśmy się i podeszliśmy do Hazzy, Ellis i ich
bachora.
-No nie wierzę…- powiedziałam, a Harry spojrzał na
mnie chyba z przerażeniem.
-Nie spodziewałam się, że was tu spotkam…-
uśmiechnęłam się fałszywie.
Justin złapał mnie za rękę, co zwróciło uwagę
Hazzy.
-Mam nadzieję, że Harry przekazał ci Ellis moje
gratulacje…
Spojrzałam do nosidełka. Dziecko było pulchniutkie,
miało błękitne oczy i blond włosy. Uśmiechało się. Puściłam dłoń Justina
i złapałam je za rączkę. Uśmiechnęło się do mnie.
-Śliczne macie dziecko… Same dobre geny się
skrzyżowały… Pewnie Jimmy, będzie
przystojny po tatusiu, no bo tatuś, wygląda niczego sobie…- Ellis wytrzeszczyła
oczy, a ja oblukałam Hazzę. Justin złapał mnie za rękę i szepnął: Chodź już. Ellis była zaskoczona, że
mówię tak przy moim chłopaku.- No ale mamusia, coś nie wygląda po porodzie…-
udałam zmartwioną.
-Grace, możesz przestać…- powiedział Harry.
Spojrzałam na Loczka i kontynuowałam.
-Przytyłaś mocno, nie powinnaś być w stroju w
miejscu publicznym… Odstraszysz jeszcze kogoś… Ale mam dla ciebie radę… W
centrum jest taka genialna siłownia, mogę ci wysłać adres, miałam tam trening z
prywatnym trenerem, ciacho na maxa… Od
razu siły wracają…
Harry spojrzał na Justina, a mój „chłopak”
powiedział głośniej: Grace, idziemy. Na co mu odpowiedziałam: spieszysz się
gdzieś? Justin machnął ręką i poszedł.
-…wracając…
-Grace… - zaczęła Ellis.
-Nic nie mów kochana…- powiedziałam z uśmiechem.-
Prześlę ci numer. A wiecie co…- spojrzałam na ich synka.- Jimmy wcale nie jest
podobny do was… W szczególności do ciebie Harry…
-Kurde, Grace skończ.- powiedział Harry.
-Co się unosisz, kotku… Nigdy nie byłeś taki
nerwowy… Pewnie przez to, że zerwałeś ze mną, taki się zrobiłeś, a Ellis, cię
nie zaspokaja… Biedny…
Obydwoje otworzyli szeroko oczy.
-No… Będę już szła… Miłego popołudnia…
Zabrałam się i poszłam, byłam już w połowie drogi,
gdy usłyszałam głos Harry’ego za mną.
-Zatrzymaj się!- nakazał mi.
-Pfff…- prychnęłam do siebie.
Złapał mnie za ramię i zatrzymał.
-Puść mnie debilu.- krzyknęłam.
-Po co ty to robisz?! Możesz się odgryzać, na mnie,
a nie na niej, ledwo co doszła do siebie po ciężkim porodzie, a ty już takie
chamówy walisz! Nie może dojść do siebie, że jej ciało, jest zmizerniałe przez
ciążę, cały dzień przekonywałem ją do zdjęcia koszulki, a ty ją objechałaś, jak
jakaś…
-…nie kończ. Dokończę za ciebie. Jak jakaś szmata.
Tak? Tak chciałeś mnie nazwać? Wyzwać od szmat i iść… Ja tobie powiem jedno…-
wykierowałam w Hazzę palec wskazujący.- Szmatą się nie nazywa osoby, której tak
niedawno wyznano jeszcze miłość…- nagle zaczął mi się łamać głos. Zaczesałam
grzywkę do tyłu i wzięłam głęboki oddech.- Wreszcie się na tobie odegrałam.-
powiedziałam cicho i odwróciłam się. Poszłam w stronę apartamentu. Justin
siedział na fotelu przed wejściem, otarłam jedną błąkającą się po mojej twarzy
łzę.
-Płaczesz?- spytał Justin.
-Nie, ale wreszcie się na nim odegrałam.
Poszłam do siebie, wzięłam prysznic, ubrałam
zwiewną sukienkę i zaczęłam przyrządzać
obiad. Zawołałam go na obiad i usiedliśmy na tarasie. Najpierw jedliśmy w
ciszy, ale potem odezwałam się.
-Przepraszam Jus, za tę sytuację, musiałam…-
opuściłam głowę.
-Nie masz za co przepraszać, udało ci się na pewno…
Uśmiechnął się. Po zjedzeniu Justin odłożył brudne
talerze do kuchni i przyniósł gitarę.
-Pomożesz mi?- spytał.
-W czym?
-Chce dokończyć piosenkę, którą mam jutro nagrywać…
-Chyba nie jestem odpowiednią osobą do tego…
-Jesteś…- zapewnił mnie.- Ale najpierw zaśpiewam ci
tyle ile mam…
-Dobrze…
-Lepiej grałoby się ją na pianinie, ale nie mam go
tu…
-Dobra, dobra… zaczynaj…
Justin zaczął. Piękna zapowiadała się na piękną balladę.
Girl, I’m
ready, if you’re ready, now - Dziewczyno, jestem gotowy, jeśli ty jesteś gotowa
teraz
Ooh, is it ever gonna be? - Czy kiedykolwiek tak będzie?
If you’re with it, then I’m with it, now - Jeśli z tym jesteś, wtedy ja z tym jestem teraz.
To accept all responsability - Aby zaakceptować całą odpowiedzialność.
I’d go out of my way - Zszedłbym z drogi
To live by the words that you say - Aby żyć słowami, które mówisz
Ooh, is it ever gonna be? - Czy kiedykolwiek tak będzie?
If you’re with it, then I’m with it, now - Jeśli z tym jesteś, wtedy ja z tym jestem teraz.
To accept all responsability - Aby zaakceptować całą odpowiedzialność.
I’d go out of my way - Zszedłbym z drogi
To live by the words that you say - Aby żyć słowami, które mówisz
I don’t wanna be the same - Nie chce być taki sam
Maybe you could change me – Może mogłabyś mnie zmienić
Maybe you could be the light - Może mogłabyś być światłem
That opens up my eyes - Które otwiera moje oczy
Make all my wrongs right - Sprawić aby wszystkie moje błędy były poprawne
Change me, change me - Zmień mnie, zmień mnie
Justin skończył, a mnie poleciały łzy z oczu, nie wiem jakie emocje kryły się w jego sercu, ale bardzo przeżywał tę piosenkę.
-Masz pomysł na tytuł?
-Jeszcze nie…
-A ja mam…
-Jaki?
-Po prostu Change
me.
-Dobry
pomysł, ale musimy pisać dalej…
Don’t fight fire with fire…
Rzuciłam. Justin uśmiechnął się i zapisał to w notatniku.
Zaśpiewał, a potem dodał: If I’m screaming, talk quiter, understanding and patience…
Nad kolejnym wersem myśleliśmy około godziny i
będąc w toalecie wpadłam na niego. Wbiegłam na taras.
Feel the pain
that I’m facing…
Justin dopisał.
-Jesteś
genialna.
Po chwili Justin zagrał to co ułożyliśmy i wymyślił
kolejny wers:
Be like Serenity, help me position my mind…
Przemyślałam to co napisał i dodałam:
Take a chance
Make a difference in my life…
-Masz ochotę na nocne nagrywanie?- spytał mnie poruszając brwiami.
-Z tobą zawsze…
Przebrałam się, a Justin wykonał szybki telefon. Złapał mnie za rękę
i wyszliśmy z apartamentu. Justin miał nagrywać jutro, ale że w studiu byli
wszyscy producenci itp. To pojechaliśmy. Przywitałam się z każdym i usiadłam na
kanapie. Justin wszedł do komórki, gdzie był mikrofon. Nagrywał przez długie
godziny, a ja prawie nie żyłam. Wkrótce zasnęłam z myślą, że obudzę się w
studiu z rana.
Justin
Robiłem coraz bardziej zmęczony, Grace chłopcy
przykryli kocem i spała w najlepsze.
Kenny powiedział, że na dziś wystarczy, muszę mieć przecież siły na jutrzejszy koncert. Zrobiłem zdjęcie mojej „dziewczynie” nie dlatego, bo tak każe Scooter, ale dlatego, że wyglądała uroczo. Jak mała dziewczynka, której śnią się różowe chmury, niebieskie konie i fioletowe łąki… Kurde, chyba już rzeczywiście jest ze mną źle. Kenny przeniósł śpiącą Grace do samochodu, przyjechaliśmy do apartamentu. Wysiadłem z samochodu i otworzyłem cicho jej drzwi. Odpiąłem ją z pasów i wziąłem na ręce. Spała jak zabita. Położyłem ją do łóżka i poszedłem do siebie.
Kenny powiedział, że na dziś wystarczy, muszę mieć przecież siły na jutrzejszy koncert. Zrobiłem zdjęcie mojej „dziewczynie” nie dlatego, bo tak każe Scooter, ale dlatego, że wyglądała uroczo. Jak mała dziewczynka, której śnią się różowe chmury, niebieskie konie i fioletowe łąki… Kurde, chyba już rzeczywiście jest ze mną źle. Kenny przeniósł śpiącą Grace do samochodu, przyjechaliśmy do apartamentu. Wysiadłem z samochodu i otworzyłem cicho jej drzwi. Odpiąłem ją z pasów i wziąłem na ręce. Spała jak zabita. Położyłem ją do łóżka i poszedłem do siebie.
Grace
Obudziłam
się rankiem, w naszym apartamencie panowała cisza. Justin w jakiś sposób musiał
mnie przenieść. Przeciągnęłam się na łóżku i wstałam z łóżka, wzięłam szybki
prysznic, owinęłam się ręcznikiem i usiadłam na tarasie przeglądałam zdjęcia.
Postanowiłam, że zrobię przeróbkę zdjęć Lucy i El, z tych, które miałam na
telefonie. Wstawiłam je z podpisem: Tęsknię
za wami Xxx.
Wróciłam do pokoju i ubrałam się w krótkie spodenki, crop top i
poszłam do kuchni robić śniadanie. Gdy gofry były gotowe obudziłam Justina, bo
mieliśmy dziś kolejny dzień spędzić na plaży. Justin poprosił, bym dała mu
chwilkę. Gdy się ogarnął, przyszedł do kuchni zjadł i poszliśmy się przebrać w
stroje kąpielowe. Spięłam włosy w kitkę i spakowałam potrzebne rzeczy.
Poszliśmy na plażę i położyliśmy się na leżakach.
Dołączył do nas Alfredo z Ryanem. Siedzieliśmy wszyscy na plaży i grzaliśmy się w słońcu. Justin poszedł z chłopakami do wody, a ja zaczęłam czytać książkę. Doszłam do nastej strony, gdy chłopaki wrócili, Justin usiadł obok wytarł ręcznikiem głowę i położył się na leżaku. Czytałam książkę, trochę rozmawiałam z Alfredo. Justin coś mruknął, gdy Alfredo powiedział, że niedługo zaczynają kręcić Lolly.
Dołączył do nas Alfredo z Ryanem. Siedzieliśmy wszyscy na plaży i grzaliśmy się w słońcu. Justin poszedł z chłopakami do wody, a ja zaczęłam czytać książkę. Doszłam do nastej strony, gdy chłopaki wrócili, Justin usiadł obok wytarł ręcznikiem głowę i położył się na leżaku. Czytałam książkę, trochę rozmawiałam z Alfredo. Justin coś mruknął, gdy Alfredo powiedział, że niedługo zaczynają kręcić Lolly.
-Co mówiłeś?- spytałam.
-Nic…- Jus uśmiechnął się.
Książka wkrótce mi się znudziła, ale Alfredo zaproponował mi inną,
podał mi ją i zaczęłam ją czytać. Na plaży zebrało się już trochę ludzi. Justin
zakrył głowę swoją koszulką, żeby nikt go nie poznał w miarę możliwości chciał
odespać noc.
-Nie…
-Dziś w T-Club jest impreza na ostatnim piętrze.
Ponoć ma przyjechać sam David Guetta jako DJ.
-Fajnie, może wybierzemy się wszyscy…
-Tak też myślałem.- dodał Ryan.
Zaczęłam myśleć nad strojem, wkrótce zasnęłam
głęboko. Spałam dopóki nie obudził mnie Justin grubo po południu. Dowiedziałam
się, że podczas mojej nieobecności mentalnej na plaży byli Louis, Niall i Zayn.
Chłopaki mają pojutrze koncert tu. My mamy jutro. Oni też mają zamiar iść na tę
imprezę. Wróciliśmy do apartamentu. Wzięłam długą relaksacyjną kąpiel, umyłam
włosy, wysuszyłam je, wyprostowałam je, a końcówki lekko podkręciłam lokówką.
Zaczęłam się malować. Wyszłam w satynowym szlafroczku z łazienki i usiadłam na
tarasie. Tam pomalowałam sobie paznokcie, Justin przygotowywał się do wyjścia.
Dochodziła 20:00, aż dziwne, że tak szybko zleciał ten dzień. Ubrałam się w komplet, który wymyśliłam już na plaży. Poprawiłam włosy i makijaż
i wyszłam z pokoju trzymając w dłoni kopertówkę. Justin uśmiechnął się na mój
widok.
-Ślicznie wyglądasz…- powiedział.
-Dziękuję, z ciebie z kolei jest niezły
przystojniak…
Justin machnął ręką. Podeszłam do niego i objął
mnie w biodrach. Wyszliśmy z apartamentu i wsiedliśmy do podstawionego
samochodu. Jechaliśmy około 30 minut. Wreszcie samochód się zatrzymał,
wysiadłam pierwsza, a zaraz za mną Justin. Złapaliśmy się za rękę i podążyliśmy
drogą do wejścia głównego budynku. Wjechaliśmy windą na górę, ochroniarz
poszukał naszych nazwisk na liście i wpuścił nas do środka. Tam było już bardzo
dużo ludzi. Prawie nikogo nie znałam, ale Justin zapoznał mnie ze swoimi
znajomymi. Zaczęła się zabawa. Bieber poinformował mnie, że jeśli chcę coś do
picia lżejszego to dwa piętra niżej jest bar z sokami. Poza tym, tam też
znajduje się toaleta. Potańczyłam chyba ze dwie godziny, pogadałam trochę z
Liamem i Louisem, którzy pojawili się na imprezie. Niall został w hotelu, bo
miał ból brzucha, a Zayn był zmęczony. Zachciało mi się pić, powiedziałam
Justinowi, że idę po sok, na co chłopak przystał. Poszłam prosto i wsiadłam do
windy. Zjechałam dwa piętra niżej. Podeszłam do baru, tutaj też było dużo osób,
ale tu się raczej rozmawiało. Zakupiłam sobie sok pomarańczowo-grejpfrutowy,
postanowiłam, że wracam na górę. Gdy drzwi windy się otworzyły stanęłam jak
wryta, on też stał jak wryty, mało mu oczy nie wyszły na mój widok. Jego źrenice obejrzały każdy centymetr mojego ciała w tym ekstra komplecie... Weszłam do
środka i winda ruszyła. Przejechaliśmy jedno piętro. Ale w pewnym momencie
winda się zatrzymała na ekraniku pokazała się informacja DAMAGE.
Co znaczy Awaria…
Hihihihi xd I jak się wam podoba? Komentujcie, bo z rozdziału na rozdział, jest coraz mniej komentarzy. Kolejna część w następny wtorek. Buziaczki :)
Hihihihi xd I jak się wam podoba? Komentujcie, bo z rozdziału na rozdział, jest coraz mniej komentarzy. Kolejna część w następny wtorek. Buziaczki :)