CZYTASZ=KOMENTUJESZ
Harry
Przez cały czas czułem na sobie jej wzrok, byłem
chyba onieśmielony tym, ale sprawiało mi to przyjemność, że siedzimy w ciszy i
ONA mnie obserwuje. Nie poruszyłem się na milimetr, a przez moje ciało
przechodziły coraz to nowe dreszcze. Spojrzałem na swoje dłonie, gęsia skórka
była bardzo na nich widoczna. Zamknąłem oczy i delektowałem się tym, jak na
mnie patrzy. Minęła długa chwilka moje ciało zdrętwiało od nie poruszania się.
Podniosłem głowę, a Grace wlepiła oczy w kawę.
-Nabrałeś mięśni..
-Trochę ćwiczyłem…
-To dobrze… Robią wrażenie…- Grace spaliła się
rumieńcem, a ja się zaśmiałem.
Wzięła łyka kawy.
-Ty też dużo pracowałaś nad sobą…
-To prawda, ale znów muszę wrócić na siłownię i na
próby.
-Będziesz teraz bardzo zajęta, prawda?
-Nie wiem… Jestem już umówiona z koleżankami z
Agencji na próby do układów.
-Jakich?
-Do Partition
i Yonce Beyonce.
Spojrzałem na Grace unosząc brwi.
-Tak wiem, że Beyonce jest tam striptizerką, ale
spokojnie…
-Czyli będziesz zajęta…
-A czemu się pytasz?
-Ot tak… A Justin będzie teraz gdzieś wyjeżdżał?
-Nie wiem szczerze mówiąc. Mówił, że teraz spędza
czas z chłopakami.
Spojrzałem na zegarek.
-Musimy się zbierać, za 40 minut jest koncert.
Zapłaciłem i wyszliśmy ze Starbucks’a. Wsiedliśmy do
samochodu i ruszyłem w stronę klubu, gdzie ma być koncert. Przed wejściem było
dużo ludzi, więc wjechałem od tyłu. Ochroniarz uśmiechnął się do mnie i
pomachał ręką.
-Cześć John.- powiedziałem, wysiadając z samochodu.
-Witaj Harry.
Podaliśmy sobie ręce na powitanie. John wpuścił nas
do środka. Poszliśmy bocznym wejściem na salę, gdzie wchodzili ludzie.
Znaleźliśmy na biletach na nasze miejsca i usiedliśmy. Czekając aż koncert się
zacznie.
Grace
Ludzie zaczęli się schodzić. Lucy napisała mi, że
jakby co idą do Sunrise Club. Potem popisałam chwilkę z Charity, a potem
zaczęliśmy oglądać nasze zdjęcia z telefonu Hazzy. Przewijałam je.
Wybuchnęłam śmiechem, a Harry wyrwał mi telefon z
ręki i spojrzał.
-Skąd ty masz to zdjęcie?
Chodziło mu o fotkę, którą mu zrobiłam którejś nocy,
gdy przyszłam po próbie tanecznej i on spał rozwalony na łóżku z otwartą buzią.
Nie mogłam złapać oddechu, Harry tylko mówił cicho: Przestań no! A ja śmiałam
się w najlepsze… Przełożył kolejne i spojrzałam na nie.
-Kiedy
zrobiłeś to zdjęcie?- wyszeptałam.
-Ja go nie zrobiłem…
Spojrzałam na niego.
-Tylko dlaczego jest na twoim telefonie?
-No… Nie wiem… Ale jest…-zaczął.
-…przepiękne…- dodałam i spojrzałam na niego.
Harry trzymał rękę na moim oparciu, podniosłam
podparcie i przysunęłam się do niego kładąc głowę na jego ramieniu. Jego ręką
będąca wcześniej na oparciu wylądowała na moim ramieniu i zacisnęła się
kurczowo na bicepsie, pocałował mnie lekko w czoło.
-Gdy tak myślę o tym co było, Grace… Nie mogę
przeboleć, że byłem tak głupi…
-Ćśśś… Nie mówmy o tym, jesteś tylko człowiekiem,
zapomnijmy o tym co było…
Tak bardzo chciałam go teraz pocałować. Obejrzałam
się do tyłu. Na sali byli dorośli ludzie, zajęci rozmową i to kilkanaście
rzędów dalej. Dojrzałam, że pokazują sobie jakieś broszury. Poza tym nikogo nie
było w tym klubie. Obróciłam głowę i musnęłam jego brodę, Harry opuścił lekko
twarz w dół i musnął moje usta.
-Jesteś tym, co najlepsze w moim życiu.
Musnęłam jego usta jeszcze dwa razy, prawdopodobnie
otwarto bramki, bo zaczęło się schodzić bardzo dużo ludzi. Odsunęliśmy się od
siebie, byliśmy na wielkim balkonie i zebrała się masa ludzi. Koncert rozpoczął
się punktualnie. Zaczęli od All I Want, wprost uwielbiam tę piosenkę. Potem
wykonali High Hopes. Ta piosenka jest cudowna, a moim ulubionym momentem jest
początek refrenu:
Yeah but I've got high hopes- Tak, ale mam wielkie nadzieje
It takes me back to when we started- Cofają mnie do momentu, kiedy zaczęliśmy.
High hopes, when you let it go, go out and start again - Wielkie nadzieje, kiedy odpuszczasz, wychodzisz i zaczynasz od nowa.
Gdy zaczął się mój najukochańszy moment, Harry objął
mnie od tyłu i poruszaliśmy się w rytm tej piosenki. Podśpiewywałam sobie, a
Styles śpiewał mi do ucha. Pocałował mnie za uchem i dmuchnął zimnym powietrzem
na szyję. Kolejne piosenki, skończyło się All Comes Down, Talk, Perfect World i
Pray. Podeszli do nas jacyś znajomi Hazzy, przywitali się, Harry trochę z nimi
rozmawiał, a ja ciągle kołysałam się do ballad Kodaline. Way Back When, The
Answer i Lose Your Mind- następne piosenki, które ubóstwiam. Koncert skończył
się ok. 20:30, wyszliśmy z klubu i od razu wsiedliśmy do samochodu.
Zapięłam pas.
-Grace?
-Tak?- spojrzałam na niego. Jego delikatne palce
powędrowały ku mojej kasetce. Pstryk. Mój pas był odpięty. Spojrzałam na niego.
-Może pojedziemy do hotelu…
Spojrzałam na niego.
-O czym ty mówisz?
Jego palce z kasetki powędrowały na moje uda,
spojrzał na mnie wzrokiem, któremu nie potrafię odmawiać. Przygryzłam lekko
wargę. Trochę nie zrozumiałam jego zmiany nastroju z romantycznego na
pożądliwego.
-Tylko jedźmy do takiego, gdzie jest wygodne łóżko…
Harry uśmiechnął się szeroko i z piskiem opon
wyjechał z parkingu, jechaliśmy jakieś 10 minut, wjechał do parkingu
podziemnego hotelu zaparkował. Wysiedliśmy szybko. Zaczekałam w holu, podczas,
gdy poszedł załatwić pokój na jedną noc. Po chwili wrócił do mnie, łapiąc mnie
namiętnie w ramionach i zaprowadził do windy. Niestety nie jechaliśmy w niej
sami. Towarzyszyło nam małżeństwo, które chyba też po dotarciu do pokoju zrobi
ten-teges. Pokój 505… Znów… To chyba jakieś przeznaczenie… Hazz nie mógł
wcelować kartą do pokoju w szczelinę, więc wyrwałam mu kartę i zręcznie
otworzyłam drzwi.
-Taką cię lubię najbardziej…- wymruczał.
Zamknęłam z kopa drzwi, Harry przycisnął mnie do
nich. Całowaliśmy się tak namiętnie, że myślałam, że wybuchnę. Podniósł mnie
tak, abym objęła go udami wokół bioder. Jeszcze przed zdjęciem mi koszulki
odpiął mi stanik. Uwielbiałam jak mruczy między pocałunkami… Postawił mnie na
ziemi, ściągnęłam mu koszulkę i nie odrywając się od niego złapałam za pasek od
jego spodni, zręcznie go odpięłam, guzik i zamek tak samo. Moje dłonie zsunęły
dżinsy z jego pupy. Przycisnął mnie znów do ściany, przy czym wydawałam z
siebie pojedyncze krzyknięcie, co mu się spodobało. Cały czas się całując
odpięłam dżinsy swoje i zsunęłam je z pupy. Harry pozbył się mojej koszulki
wraz ze stanikiem. Wbiłam mu paznokcie najpierw w klatkę piersiową, a potem w
plecy.
-I masz jeszcze moje ulubione stringi…
To prawda, rzeczywiście je miałam. Złapał mnie za
żebra i położył na łóżko. Nachylał się nade mną obściskując moją szyję. Byłam pewna,
że ślady zostaną… Kontynuowaliśmy czynności przez jeszcze chwilkę, nagle Hazz
wstał wyjął ze spodni portfel i poszedł do łazienki. Wyłączyłam telefon i
czekałam na niego. Wyszedł z łazienki w całej okazałości nachylił się nade mną
i ściągnął mi zębami majtki. Wreszcie, choć po niedługiej przerwie przeszliśmy
do czynności miłosnych… Kolejna wspaniała noc… Kolejne niezapomniane przeżycie
z mężczyzną mojego życia… z chłopakiem, który potrafi doprowadzić kobietę do…
szaleństwa… Po jakichś dwóch godzinach zmęczeni opadliśmy na poduszki, Harry wyrzucił
to co trzeba i wrócił do mnie do łóżka. Nasze oddechy były bardzo szybkie,
serce kołatało jak szalone, a pożądanie malało… No chyba, że leżysz naga w
łóżku z Bogiem. Przysunęłam się do niego, jego dłoń opadła na mój pośladek.
Harry zjechał z poduszki w dół mocniej pod kołdrę i muskał moją klatkę
piersiową i szyję. Dmuchał delikatnie na moją skórę. Co chwilkę czułam
przeszywające mnie dreszcze i gęsią skórkę. Gdy wreszcie wrócił do mnie
pocałował moje usta i uśmiechnął się.
-Kocham cię.- szepnął.
-Ja ciebie też.- powiedziałam.
Wtuliłam się w niego i momentalnie zasnęłam.
Lucy
Wracaliśmy z klubu, Zayn źle się czuł, więc nie pił,
a Liam musi ograniczyć alkohol z powodu bólu nerki. Dziewczyny były nachlane,
zresztą Niall i Lou też. Zadzwoniłam do Grace, ale odezwała się poczta głosowa.
Wykręciłam do Hazzy to samo. Co jest…- myślałam. Chłopaki powiedzieli, żeby
dała spokój, odezwą się.
Grace
Obudziłam się rano w ramionach mojego Boga, czułam
się przeszczęśliwa. Spał mocno, ale to nie przeszkadzało mi w tym, abym mogła
go pocałować. Wyciągnęłam się do góry i pocałowałam jego szyję i zagłębienie
obojczyka. Zdjęłam delikatnie jego dłoń
z moich bioder, trzymał mnie tak kurczowo, jakby nie chciał puścić. Wreszcie
udało mi się. Wstałam z łóżka,
powędrowałam do łazienki trzymając w dłoniach bieliznę. Napuściłam wodę do
wielkiej wanny, zwykle nie robię tego w hotelach, ale tu skusiłam się, bo jej
ogromna wielkość rozłożyła mnie na
łopatki. Obok stał płyn do wytworzenia piany. Pachniał ślicznie więc wlałam
trochę. Zapach roznosił się po całej łazience. Gdy wanna nalała się do połowy
weszłam do niej i czekałam, aż się zapełni. Gorąca woda rozluźniła jeszcze
bardziej moje ciało. Zmoczyłam włosy. Leżałam tak przez 10 minut. Nagle drzwi
łazienki się otworzyły, a do łazienki wszedł Hazz (miał na sobie spodnie).
Stanął jak wryty…
-Mogę do ciebie dołączyć kotku?- spytał mnie
nieśmiało.
-Po
co się pytasz… Chodź…- zniknął szybko z łazienki i wrócił z telefonem.
-Zdjęcie…
-No nie…
-Proszę…
Spojrzałam na niego po czym on uśmiechnął się
szeroko.
-Ok.
-Ale zrób ładną pozę…
-Wymagania…- powiedziałam do siebie.
Pstryk.
-Dziękuję…
Odniósł telefon i wrócił do mnie. Zrzucił spodnie i bokserki
i wszedł do wody. Przysunęłam się do niego oplotłam go nogami wokół pasa, a
jego nogi pozostały wyprostowane. Moja ręka pokryta pianą przejechała po jego
ramieniu aż do obojczyka i szyi. Przeszła na kark, a druga wykonała tę samą
czynność. Jego ręce przeniosły się z pleców na biodra i pośladki, przysunęłam
się jeszcze bardziej. Dotknął moje czoło swoim, nasze nosy się stykały,
splotłam dłonie na karku i pocałowałam jego policzek, potem drugi, aż wreszcie
dotknęłam ustami jego pełnych malinowych warg. Musnęłam je delikatnie, ale to
Harry pogłębił pocałunek. Jego usta były moim uzależnieniem, gdy tylko je
widziałam miałam ochotę je pocałować. Harry pocałował moją szyję i odchylałam
się lekko do tyłu pod wpływem jego pocałunków. Moje dłonie wplątały się w jego
gęste włosy. Gdy wróciłam do prostej pozycji pocałował moje czoło. Położyłam mu
głowę na obojczyku.
Kocham Cię…- wyszeptał.
Podniosłam głowę i spojrzałam na niego. Pocałowałam
go jeszcze raz uśmiechając się przy tym. Nagle Harry wstał z wody, owinął się
ręcznikiem i poszedł do sypialni. Za chwilkę wrócił z całą kosmetyczką.
Spojrzałam na niego zdziwiona. Uśmiechnął się do mnie.
-Zaplanowałem wczorajszy wieczór…
-O ty…
-Wiedziałem, że mi się nie oprzesz…
Cmoknął mnie w czoło i wszedł z powrotem do wanny.
-Skąd ty masz te rzeczy?
-Poszedłem do samochodu, mam nawet rzeczy dla ciebie
na przebranie…
-Żartujesz…
-Nie…
Uśmiechnęłam się szeroko.
-Jesteś wspaniały.
-Daj spokój.
Harry umył mi głowę, a potem ja jemu. Zrobiłam mu
brodę z piany. Potem spłukałam mu głowę i on mi. Umyliśmy się. Wyszłam
pierwsza, owinęłam się ręcznikiem i poszłam do sypialni, gdzie leżała mała
torba podróżnicza. Wyjęłam czystą czarną koszulkę, a dżinsy postanowiłam
założyć, te co poprzednio. Obok czystej koszulki Hazzy leżała mała różowa torba
z napisem VS. Czy ja dobrze sądzę… Przygryzłam wargę z ciekawości i otworzyłam
ją. Szczęka mi opadła… Różowe stringi, na miarę tak skąpych jakie mu kupiłam na
urodziny… Pamiętacie te złote… Do tego koronkowy różowy, koronkowy stanik.
-Założysz?
Obejrzałam się do tyłu i kiwnęłam głową.
-A nie ubierzesz się i pokażesz mi, jak wyglądasz?
Uniosłam brew.
-Chciałbyś?
-Jeszcze się pytasz…- uśmiechnął się szeroko.
Poszłam do łazienki, założyłam stanik, który był
idealnie dopasowany, to samo stringi. Spojrzałam się w dużym lustrze. Nie żebym
wyglądała źle, ale majtki były zdecydowanie zbyt skąpe… Wyszłam z łazienki,
Harry wyciągał rzeczy z torby i zerknął na mnie, wrócił wzrokiem na torbę, a
potem spojrzał się na mnie niedowierzając.
-Grace…- wyszeptał.
-Słucham…
-Jaka ty jesteś piękna…
Uśmiechnęłam się. Styles podszedł do mnie i ujął
moją twarz w dłonie zaczęliśmy się całować. Nie wiem, jak ja wyjadę bez niego…
Będę za nim tęsknić… Nie wytrzymam... Zbyt bardzo mnie pociąga i kocha... Zbyt bardzo ja go kocham... Czemu on nie może pojechać ze mną...
Oderwaliśmy się od siebie.
Oderwaliśmy się od siebie.
-Musimy wracać do Sydney.- powiedziałam.
-Zjemy śniadanie i pojedziemy.
Harry zadzwonił do obsługi i zamówił nam śniadanie.
Ubrałam się i lekko umalowałam. Zawsze mam w
torebce jakieś kosmetyki. Moje włosy były mokre, ale, że Harry przewidział taką
sytuację, że się prześpimy pożyczył suszarkę od siostry. On miał wszystko
zaplanowane… Zaczęłam suszyć włosy, a w międzyczasie przyszło śniadanie.
Usiedliśmy na balkonie i zajadaliśmy naleśniki z czekoladą i owocami. Wypiliśmy
kawę i zaczęliśmy się zbierać. Harry narzucił czystą koszulę w niebieską kratkę
i założył bandankę. Nie zakryła mu całej grzywki, więc pomogłam mu ją założyć.
Harry zarzucił torbę z przygotowanymi akcesoriami sobie na ramię, ja zamknęłam
torebkę i wyszliśmy z pokoju. Harry poszedł zapłacić za nocleg, a ja poczekałam
na niego w holu. Potem zeszliśmy na parking podziemny, tam wsiedliśmy do
samochodu i ruszyliśmy do Sydney.
-Czyli prosto z Sydney lecisz do LA?
-Tak… A ty do Londynu?
-Yhym. Mam kilka spraw do załatwienia w mangamencie.
A kiedy przyjedziesz do Londynu?
-Planowałam za dwa tygodnie, ale co z tego wyjdzie,
to nie wiem.
-Dopiero za dwa tygodnie?- zapytał lekko podłamany.
-Niestety. Próby zajmują mi dużo czasu, w planie
jest jeszcze udział na jakiejś gali, czy coś…
-Szkoda… Będę tęsknił za tobą…
Zatrzymaliśmy się na światłach.
-Ja też będę tęskniła…
Uśmiechnęliśmy się do siebie i jechaliśmy dalej.
-Ja nie wiem, czy Paul zaplanował coś dla nas…
Pewnie ze dwa, trzy wywiady. Wypoczęliśmy z chłopakami…
-Będziecie mogli wrócić do takiego samego toku
pracy…
-Tak…
Otworzyłam torebkę i włączyłam telefon. Miałam 7
nieodebranych od Lucy, w tym momencie pojawiło mi się jej zdjęcie na ekranie,
co oznaczało, że dzwoni.
-Lucy dzwoni, co mam jej powiedzieć?
-Um… Powiedz jej, że ja się zatrułem McDonaldem co
go jedliśmy, strasznie rozbolał mnie brzuch i nie mogłem prowadzić, a ty nie
wzięłaś żadnych dokumentów.
-Ok.
Przesunęłam palce po ekranie.
-Halo?
-No
nareszcie, gdzie ty się podziewasz Grace, czemu nie wróciłaś do nas, martwiłam
się i o ciebie i o Hazzę…
-Widzisz
wyniknęła taka bardzo niespodziewana sytuacja…
-Jaka
sytuacja?
-Jadąc
na koncert wjechaliśmy po Maka i Harry zatruł się hamburgerem. Już pod koniec
koncertu bolał go brzuch. Chciał prowadzić, ale mu nie pozwoliłam, bo zwijał
się z bólu. A ja nie miałam ani dowodu osobistego, ani prawa jazdy ze sobą…
-Och…
A jak się czuję Harry?
Podstawiłam mu telefon do ucha, wziął go z mojej
ręki i rozmawiał z kuzynką.
-Jest
już ok., Grace kupiła mi w aptece jakieś tabletki i późną nocą przestał mnie
boleć brzuch.
-No
to dobrze, wracacie już?
-Tak,
została nam jeszcze godzina drogi.
-Ok…
Harry przekaż Grace, że będziemy z dziewczynami na plaży. Jutro wyjeżdżamy…
-Dobrze,
przekażę, a wiesz co chłopaki robią?
-Są
w waszym domu leczą kaca, Liam’a boli nerka i leży przez cały czas, a Zayn
siedział na tarasie, jak wychodziłyśmy od was.
-Ok.,
dziękuję.
-Do
zobaczenia.
-Na
razie.
Harry oddał mi telefon.
-Dziewczyny będą na plaży.
-Ok., przebiorę się w apartamencie, dobrze, że mam drugie
klucze.
Droga przeminęła nam bardzo szybko i przyjemnie.
Dojechaliśmy w jakieś 40 minut, bo nie było korków przy wjeździe do miasta.
Harry zawiózł mnie pod budynek, gdzie mieszkamy do jutra z dziewczynami.
-Dziękuję ci za ten koncert, za wspaniały czas i za
tę noc…
Pocałowałam go w policzek i szepnęłam do ucha: I
jeszcze, za to, że wszystko zaplanowałeś… Pocałowałam jego ucho i wyszłam z
samochodu. Pomachałam mu i wjechałam windą na piętro apartamentu. Weszłam do
środka i poszłam się przebrać w strój. Nałożyłam na siebie strój i wyjęłam
kapelusz z walizki. Wyjęłam rzeczy z torebki, wyrzuciłam je na łóżko i
spakowałam ją na nowo. Napisałam El, że już jadę do nich. Biedne dziewczyny
musiały iść z buta, bo przez przypadek wzięłam dowód rejestracyjny wypożyczonego
samochodu. Narzuciłam na siebie długą kwiecistą spódnicę i czarny crop top.
Zaparkowałam na parkingu pod plażą i weszłam na nią. Znalazłam dziewczyny,
które leżały w tym samym miejscu co zawsze. Położyłam się koło nich.
Opowiedziałam im wszystko od początku do końca i dały mi spokój. Wygrzewałam
się na plaży i Eleanor zrobiła mi dwa zdjęcia moim telefonem, które potem
połączyłam ze sobą i wstawiłam na Instagrama oznaczając dziewczyny, dopisałam
jeszcze:
Last Day on Sydney’s Beach… :(
Last Day on Sydney’s Beach… :(

Gdy rano obudził mnie telefon była 9:00. Wstałam i
zaczęłam robić dziewczynom śniadanie. Te słysząc, że chodzę po apartamencie
wstały i zaczęły się pakować. Lily z racji tego, że miała porządek w walizce to
zajęło jej to 10 minut, zaczęła sprzątać porozrzucane chipsy z podłogi. Myła
naczynia. Ja nałożyłam jajecznicę na talerze, podpiekłam bagietkę i podałam ją
do śniadania. El zrobiła kawę. Usiadłyśmy na tarasie i spokojnie wszystko
zjadłyśmy. Z właścicielem apartamentu byłyśmy umówione na 12:30. W
międzyczasie, gdy się spakowałam pojechałam wynajętym samochodem, tam skąd go
wynajęłam, zapłaciłam za niego. Wypłaciłam pieniądze z bankomatu i wróciłam
taksówką do apartamentu. Czas leciał nieubłaganie. Przebrałam się w zwykły
czarny top, czarne spodnie i nałożyłam na głowę czapkę z daszkiem. Właściciel
apartamentu dostał pieniądze od naszej czwórki za wynajęcie i wyszłyśmy z
apartamentu z walizkami do taksówki, która czekała na nas. Poszłam jeszcze
sprawdzić, czy wszystko wzięłyśmy. Uśmiechnęłam się na myśl o tym wspaniałym
czasie, jaki spędziłam z przyjaciółkami i nie tylko. Zjechałam na dół i
usiadłam obok Eleanor.
Zrobiłyśmy grupowy uścisk.
-Tak bardzo chciałabym lecieć z wami samolotem.-
zrobiłam smutną minkę.
-Daj spokój… Wracasz do pracy, a my do studiów…-
powiedziała Lily.
El zapłaciła za taksówkę i kierowca pomógł nam wyjąć
walizki. Nie obyło się bez zdjęć natrętnych paparazzi. Założyłam okulary
przeciwsłoneczne. Głos z głośników kazał nam oddać bagaże. Udałyśmy się
do
różnych odpraw. Pożegnałam się z dziewczynami i weszłam do tunelu prowadzącego
do mojego samolotu. Wsiadłam do niego i zajęłam miejsce. Niedługo potem samolot
ruszył. Przede mną było 20 godzin lotu…
(…)
-Grace!
Grace! Popatrz się!
-Grace! Co robiłaś z Harrym? Justin nie jest
zazdrosny?
-Grace! Co teraz? Wrócisz do Harry’ego? Mamy wasze zdjęcia!

-Zmęczona po podróży?
-Troszkę…
-Ale się opaliłaś…- uśmiechnął się.
-Słońce Australii robi swoje…
-Może jesteś głodna?
-Nie, aż tak bardzo…
-A jednak zrobię ci coś.
-To ty umiesz gotować?- zapytałam z udawanym
zaskoczeniem.
-Mama mnie poduczyła…
-Dała radę?
-Grace!
Posłałam mu buziaczka.
Justin przygotował prostą zapiekankę.
-Jak Scooter?- spytałam.
-Był zły na ciebie, ale ja nie jestem i trochę mu
powiedziałem.
-Dlaczego był zły?
-Że pojechałaś sama z Harrym na koncert, że byliście
na jachcie i piliście wino itd.
Opuściłam głowę.
-Ja na ciebie zły nie jestem, nie byłem i nie będę,
jeżeli będziesz się z nim spotykać.
-Dzięki. Widzisz, ja… dobrze się z nim rozumiem.
-Domyślam się.- powiedział Justin uśmiechając się.-
Byliście w końcu ze sobą trochę.
-Na koncert pojechaliśmy, bo obydwoje lubimy
Kodaline.
-W pełni cię rozumiem i nie mam żadnych pretensji.
Mówię ci, co Scooter mówił.
-Dużo było zdjęć?
-Bardzo dużo. Masa z plaży. Z jachtu też całkiem
pokaźna ilość.
-Jak ja nienawidzę tych paparazzi.
-Nie tylko ty.
-A jak spędziłeś czas?
-No… No… Ja… Tego… No… Wywiady… Czasem jakieś
imprezy… i… i tyle…
-Się nagadałeś…
-No wiem…
-A mieliście jakieś próby?
-Żadnych…
-Ale jutro jest?
-Charity ci nie pisała?
-Nie…
-Masz próbę z agencji, musicie zrobić jakiś filmik,
czy coś.
-Aha…
Byłam zmęczona. Justin zaniósł mi na górę walizkę
rozpakowałam ją, a rzeczy włożyłam do pralki. Wzięłam prysznic, ubrałam się w
dresy i poszłam spać. Obudziłam się koło 22, włożyłam rzeczy do suszarki i
kolejną serię do pralki. Zeszłam na dół, by się napić. Alfredo, Ryan i Chris
siedzieli na kanapie i gadali.
-Zamierzasz jej powiedzieć?- spytał Justina Alfredo.
-Jeszcze miesiąc… Oby Scooter czegoś nie wymyślił…
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
CZYTASZ=KOMENTUJESZ
Na początku muszę was przeprosić, że nie dodałam wczoraj. Mam nadzieję, że się wam podoba :) Komentujcie dla mnie. Poza tym mam ważne ogłoszenie: Mianowicie w poniedziałek tj. 28 lipca wyjeżdżam. Wracam 12 sierpnia. Nie będę miała internetu, więc nie będę mogła dodać rozdziałów. Gdy tylko wrócę wstawię :))) Nie bądźcie na mnie złe. Kocham was!
Na początku muszę was przeprosić, że nie dodałam wczoraj. Mam nadzieję, że się wam podoba :) Komentujcie dla mnie. Poza tym mam ważne ogłoszenie: Mianowicie w poniedziałek tj. 28 lipca wyjeżdżam. Wracam 12 sierpnia. Nie będę miała internetu, więc nie będę mogła dodać rozdziałów. Gdy tylko wrócę wstawię :))) Nie bądźcie na mnie złe. Kocham was!