piątek, 17 października 2014

Rozdział 63



Świtało, gdy się obudziłem.  Grace spała obok, miała zmarszczone brwi i trzymała mnie za rękę, miała siłę, jakby w ogóle nie chciała puścić. Uśmiechnąłem się.
-Puść mnie…- szepnąłem.
-Nie…- odezwała się.
-Czemu?
-Bo mi uciekniesz…
Uśmiechnęła się.
-Obiecuję, że nie ucieknę.
Puściła mi rękę i poczułem spływającą do niej krew.
-Silna dziewczyna z ciebie…
-Wiem…- uśmiechnęła się.
Grace przewróciła się na plecy  i wyciągnęła się.
-Która jest godzina?
-Koło czwartej.
-Musimy się zbierać. Jestem głodna.
-Ja też jestem.
Wtedy brzuch Grace wydał donośny dźwięk. Wybuchnęliśmy głośnym śmiechem.
-Jak już tak bardzo się domaga, to jedziemy.
Pozbierałem ręcznik, złożyłem go, telefon schowałem do kieszeni. Grace sprawdziła, czy ma klucze od mieszkania i oznajmiła mi, że jest gotowa.
Wyjechałem motorem, Grace wsiadła na tył i oznajmiła, że możemy jechać. Ruszyłem. Podczas jazdy Grace mocno trzymała się mnie.  Stojąc na światłach powiedziała, żebym zjadł z nią śniadanie. Pojechaliśmy prosto pod wieżowiec, gdzie kiedyś razem mieszkaliśmy.

Grace
Harry zaparkował na parkingu podziemnym  i weszliśmy do windy, która od razu zawiozła nas na 25 piętro, gdzie mieszkaliśmy. Złapałam go za rękę i podążyliśmy korytarzem do mieszkania.
Otworzyłam drzwi i westchnęłam.
-Idź wziąć prysznic, a ja zrobię śniadanie…- uśmiechnął się.
-Ok.
Poszłam do sypialni, by wziąć czystą bieliznę. Potem podążyłam do łazienki, tam weszłam pod gorący prysznic i umyłam głowę, po wytarciu się założyłam czyste majtki i stanik. Z szafki wyciągnęłam balsam o zapachu pinacolady. Zaczęłam się nim smarować. Drzwi od łazienki się otworzyły.
-Kawę, czy herbatę?
-Herbatę.
Harry uśmiechnął się na mój widok i zamknął drzwi, ja natomiast przystąpiłam do wysuszenia włosów, zajęło mi to jakieś dobre 20 minut. Potem wyszłam z łazienki. Harry stał na balkonie i chyba z kimś rozmawiał. Weszłam przez drzwi balkonowe i objęłam go od tyłu całując jego plecy.
-Ok. Dzięki.- zakończył rozmowę.
-Kto to?- spytałam.
Odwrócił się w moją stronę.
-Paul.- uśmiechnął się.
-On nie śpi o tej porze?
-Widocznie nie…
Wróciliśmy do środka. Na stoliku leżały naleśniki z bitą śmietaną i owocami.
-Chcesz, żebym przyjechał po ciebie po próbie?
-Jeśli chcesz to pewnie, ale znając życie po powrocie do domu pójdę od razu spać.
Zaczęliśmy jeść. Chwilkę porozmawialiśmy trochę o ślubie Lucy. Przed 5:00 Harry wrócił do domu, a ja ubrałam się w szare krótkie spodenki, biały t-shirt i conversy. Przed szóstą wyszłam z mieszkania i pojechałam na próbę.

4 dni później…
Wyobrażacie sobie tańczenie po 20 godzin dziennie? Tak, wiem, że to średnio możliwe. A jednak… Dałam radę. Ostatnie cztery dni wyglądały następująco: 

6:00- pobudka, śniadanie, poranny prysznic;
7:00- 14:00- próba z Beyonce;
14:30- 15:00- przerwa na obiad;
15:00- 22:00- próba z Katy Perry,
22:00- 23:00- przerwa na jakąś przekąskę;
22:30- 3:00- próba z Austinem Mahone;
3:30- 6:00- sen.

Wyglądałam jak trup każdego dnia, gdy wstawałam. Ale teraz już z tym koniec. Układy z Beyonce miałam opanowany, pozostałe dwa też. Tak więc pierwszego dnia wolnego od treningów spałam do 14:00, zjadłam śniadanie, ubrałam się i spakowałam torbę z ubraniami. Od prawie dwóch miesięcy nie widziałam mojego młodszego brata, mamy, babci. Dlatego jadę wraz z Sean’em i Leigh do Newcastle. Harry był trochę zły, że nie jadę z nim do Holmes Chapel, ale zbyt bardzo stęskniłam się za moją rodziną. Oczywiście obiecałam mu, że niedługo zawitam do jego rodzinnej miejscowości.
Gdy zjechałam z przewieszoną na ramieniu torbą, Leigh przytulała się do Sean’a, stali oparci o mój samochód. Chyba się całowali… Wywróciłam oczami.
-Darujcie sobie kochani…- powiedziałam idąc w ich stronę.
Natychmiast przestali, a Sean się uśmiechnął. Leigh przytuliła mnie mocno, z nią też długo się nie widziałam. Przywitałam się z bratem i szybko wsiadłam do auta, bo paparazzi zaczęli robić zdjęcia. Sean ruszył i zaczęliśmy podróż do Newcastle.
-Co słychać u ciebie Grace?- zapytała Leigh.
-Żyję z dnia na dzień… Teraz miałam trochę słabo z czasem wolnym, szczególnie przez ostatnie kilka dni…
-Słyszałam… No, ale tańczyć z Beyonce to naprawdę wyróżnienie…
-Ogromne, dlatego nie narzekałam tylko ciężko pracowałam…
-Będę oglądała cię na Brit.
-Napisz mi po występie, jak ci się podobało…
-Nie ma sprawy.
W radiu leciała piosenka Taylor Swift I Almost Do. Sean spojrzał na mnie w lusterku i uśmiechnął się lekko. Nie wiedziałam o co mu chodzi… Po ok. godzinie drogi mój brat mówił mi o konkursie, że są drużyny tak jakby reprezentujące załóżmy dane nazwisko. Sean powiedział, że on reprezentuje nasze nazwisko, ale nie ma nikogo w drużynie.
-Czemu nie wziąłeś Grace?- zapytała przerywając mu Leigh.
-Bo nie wiedziałem do końca, czy Grace będzie na tym konkursie, a gdybym ją zapisał to musiałaby być. Poza tym byłaby jedyną dziewczyną, która brałaby udział w tym konkursie…
-Daj spokój, jak jeżdżę na motorze to nie znaczy, że dam radę w profesjonalnych zawodach. Ty się przygotowywałeś dłuższy czas, a ja nie.- oznajmiłam.
-No i dlatego też nie brałem twojego uczestnictwa pod uwagę.- dodał mój brat.
Sean dalej tłumaczył, gdzie co ma być. Po chwili oznajmił mi, że liderem klasyfikacji po ostatnim wyścigu są Lorenzowie. Wywróciłam oczami, a Sean uśmiechnął się.
Nie wiecie kim są Lorenzowie, a dokładnie syn państwa Lorenzów, Tom. W wieku 15 lat przyjechałam z Sean’em na jeden ze zjazdów motorów, którego organizatorami byli właśnie oni. Widzicie, Tom odkąd mnie zobaczył pierwszy raz, coś mu się wbiło do głowy, że będę z nim chodzić i zakochał się we mnie. Nachodził mnie z kwiatami, kupował czekoladki, drogie perfumy, nawet ciuchy… Nigdy się z nim nie umówiłam, uważałam, że jest obleśny. Ostatni raz widziałam 1,5 roku temu w sklepie, wtedy też zaproponował mi randkę, odmówiłam, bo byłam wtedy z Blake’em. Tom na motorze jeździ naprawdę świetnie, nie raz popisywał się przede mną, gdy wychodziłam ze szkoły, pytał, czy mnie podwieźć. Pamiętam sytuację, jak pod koniec roku szkolnego jak co dzień zaproponował mi podwózkę, a ja ominęłam go i wsiadłam na swój motor. Tak pamiętam to, wspaniałe uczucie, a jego mina bezcenna. Doszły mnie słuchy, że od zobaczenia moich zdjęć, na którejś z gali zakochał się jeszcze bardziej, raz nawet przyjechał do Londynu, do salonu Sean’a, ale nie było mnie i mówił mi, jaka to ja jestem piękna i w ogóle. Sean wie, że się z nim nie umówię nigdy w życiu, więc mu to powiedział szczerze.
-Zapomniałem ci powiedzieć…- zaczął Sean.- Tom dzwonił…
-O Jezu…
-Pytał się mnie, czy wciąż jesteś z Justinem…
-Ja pierdziele co za debil, nie może się odwalić… Jak go spotkam to sobie z nim pogadam…- wysyczałam.
Sean zaśmiał się.
-Chłopak cię kocha…
-Rzygam…
-Oj daj spokój, mogłabyś z nim pójść do kina…
-… i dać mu nadzieję, żeby był bardziej wkurzający? Nie. Jeszcze przyjedzie do Londynu i co wtedy?
-No nic.
-Dla ciebie nic, a ja będę musiała się ukrywać. Boże, żebym go tylko nie spotkała.
Leigh i Sean zaśmiali się.
Dostałam sms-a od Lily z zapytaniem o datę wieczoru panieńskiego. Doszłam do wniosku, że zrobimy go dzień przed ślubem.

-9 sierpnia, co ty na to?
-Super, dzięki.

Napisałam też tę datę do Lucy.
Potem znalazłam numer do Ginger Club, gdzie zadzwoniłam.

-Dzień dobry! Nazywam się Grace Moore i chciałam zarezerwować cały klub na 9 sierpnia…
-Dobrze, a na jaką okazję?
-Wieczór panieński mojej przyjaciółki.
-Czy napoje mają być serwowane?
-Tak, chciałabym, żeby było dwóch barmanów.
-Oczywiście, a czy DJ ma być nasz, klubowy, czy wynajmuje pani kogoś?
-Jeszcze nie wiem, muszę pomyśleć, ale dam państwu znać.
-Nie ma sprawy. A jakaś szczególna dekoracja?
-Nie, nie, nie, chciałabym najwyżej, żeby było po prostu wszystko dobrze posprzątane itd.
-Oczywiście, klient nasz pan.
-Świetnie, bardzo dziękuję.
-Ja także.

Rozłączyłam.
-Zapowiada się gruba biba…- powiedział Sean.
-Braciszku, ona do końca życia tego nie zapomni… Striptizerzy są zamówieni, więc właściwie już wszystko ustalone.
-A jakich bierzesz?- zapytała Leigh.
-Pokażę ci nagranie.
Włączyłam nagranie i podałam telefon Leigh.
-Ale ten ciacho…- powiedziała wskazując palcem na ekran. Miałyśmy podobny gust, spodobał jej się ten co do mnie mrugnął i próbował się umówić.
-Fajny jest…
-Wyłączcie to bo mi przeszkadzacie.- powiedział Sean marszcząc brwi.
Wybuchnęłyśmy śmiechem.
-Patrz, jaki zazdrośnik…- powiedziałam.
-Ja? Zazdrosny? Pff… Ciekawe o kogo mam być zazdrosny…
-O to ciacho…- dodała Leigh, na co zaśmiałam się głośno.
-Zaraz wysiądziesz…- zagroził Sean z uśmiechem na ustach.
Sean i Leigh dokuczali sobie, a ja słuchałam sobie muzyki konkretnie BSE. Czas leciał bardzo szybko, wkrótce Sean oznajmił, że już jesteśmy na ostatnim zakręcie do domu. Gdy mój brat zaparkował na podjeździe z ogrodu wyleciał Elliot, który rzucił się na mnie, gdy tylko wysiadłam. Zanim przybiegł Marley. Elliot przywitał się z Sean’em i Leigh. Marley skakał, bym wzięła go na ręce. Oblizał mnie całą. Z ogrodu wyszła mama, miała na głowie duży kapelusz i miała ręce brudne od ziemi. Umyła je i podeszła do nas. Ucałowała naszą trójkę. Potem przyszła babcia i Ben. Zaniosłam swoją torbę do pokoju, a po ogarnięciu się mama zawołała nas wszystkich na obiad. Wiedziałam, że zrobi moją potrawkę. Usiedliśmy przy stole i oczywiście wywiązała się rozmowa o wszystkim. Wieczorem poszłam na spacer z Marleyem na cmentarz. W ogóle dzień przeleciał bardzo przyjemnie, siedziałam z mamą w ogrodzie przy kubku herbaty do późnej nocy. Jednak kładąc się, ubrana w zieloną koszulkę i krótkie spodenki,  sen odleciał i przewracałam się z boku na bok. Coś zaczęło drapać moje drzwi, wstałam i otworzyłam je. Marley zamerdał ogonem i wbiegł do środka. Wskoczył na moje łóżko. Uśmiechnęłam się na widok psiaka, położyłam się obok i spojrzałam na ekran telefonu. Marley wszedł pod kołdrę i przytulił się do mojego brzucha. Pisałam z El, która też nie mogła zasnąć. Ale w pewnym momencie moje oczy stały się ciężkie i zasnęłam. Rankiem obudziłam się z telefon na poduszce obok, Marley spał wyżej, pysk miał położony w zagłębieniu mojej szyi. Gilgotał mnie w nią. Mama weszła do pokoju.
-Nie śpisz już?
-Właśnie się obudziłam.- uśmiechnęłam się do niej.
-Szukam Marleya…
-Tu jest…
Piesek wstał i otworzył oczka. Na widok mamy zeskoczył z łóżka i merdał ogonem. Spojrzałam na telefon miałam wiadomość sprzed dwóch godzin z napisem: Bardzo tęsknię.
Uśmiechnęłam się, mój piękny już tęskni.
Podniosłam głowę z poduszki i uśmiechnęłam się widząc swoją fryzurę w lustrze. Znów rzuciłam się na łóżko. Wzięłam telefon i naszło mnie, bym nagrała filmik.  Zaraz wstawiłam go na Instagrama. Po chwili dostałam sms-a.
-Wiesz, kiedy najładniej wyglądasz?
-Nie wiem…
-Rankiem, gdy się obudzisz…
Uśmiechnęłam się widząc wiadomość od niego. Mój kochany Harry…
-Niedługo się zobaczymy…
-Już nie mogę się doczekać.
-Ja też.
Po jakimś czasie wstałam. Okazało się, że jest już koło 11:00. Ben w pracy, mama poszła na zakupy i pojechała gdzieś z babcią, a Sean’a i Leigh nie było. Była dziś przepiękna pogoda. Elliot siedział na dole i oglądał bajki.
-Idziemy na plażę?- zapytałam młodszego brata po zjedzeniu śniadania.
-Pewnie, że tak.- Elliot podskoczył na kanapie.
-To idź się przebieraj szybko. – pogoniłam małego.
Poleciał na górę, a ja w tym czasie poszłam do siebie, przebrałam się w strój i ubrałam się. Wzięliśmy Marleya na smycz. Wsiedliśmy do autobusu. Elliot usiadł na krześle i trzymał na kolanach Marleya. Dojechaliśmy na plażę, która mieściła się kilka kilometrów od naszego domu. Rozłożyłam koc, a Marley biegał za Elliotem w wodzie. Mój brat cały mokry machał mi. Ja natomiast leżałam na kocu i pisałam z Eleanor. Postanowiłam zrobić sobie zdjęcie. Poprawiłam włosy i uśmiechnęłam się lekko. Pstryk i jest. Zawołałam Elliota, by trochę posiedział na kocu. Owinęłam chłopca ręcznikiem i kazałam mu się położyć.
-Mogę pograć na twoim telefonie?- zapytał mnie młodszy brat.
-Tak, proszę…- wręczyłam mu mój telefon.
Marley podskakiwał i chyba chciał się bawić, wzięłam piłkę i rzucałam mu, piesek łapał ją i przybiegał.
-Dlaczego masz zdjęcie Harry’ego w tle?- zapytał mnie odwracając głowę.
-Ummm… No… Ja… Ten telefon sam ustawia zdjęcia…- wypaliłam.
-W takim razie musisz mieć zdjęcia Harry’ego na telefonie, jeśli ustawia.
Mądry chłopiec z Elliota…
-Tak jakoś mam…- odpowiedziałam i kolejny raz rzuciłam Marley’owi piłeczkę.
-Ty się znowu z nim umawiasz?
-Nie, on jest moim kolegą.
-Grace, ja mam aż 7 lat i ja widzę trochę…
Mądry jak cholera…
-Elli, on jest tylko moim kolegą… Przyjaźnię się z nim…
-Ja go nie lubię…
Mój brat usiadł, a ja przysiadłam koło niego.
-Dlaczego?
-Bo wcześniej przez niego płakałaś.
-Bo się z nim kłóciłam, ale teraz już jest ok.
-I tak go nie lubię…
Westchnęłam.
-Mogę ci powiedzieć, że Harry jest wspaniały, bardzo go lubię. Bardzo dobrze się z nim dogaduję i w ogóle.
-Bardzo się cieszę, ale ja go nie lubię…

Harry
Spojrzałem na chłopaków siedzących na kanapie w studiu, strasznie bolało mnie gardło, więc szczerze powiedziawszy nie wiedziałem, jak nagramy dziś jedną z nowych piosenek. Wstałem z fotela i zostawiłem swój telefon na stoliku, poszedłem do pomieszczenia obok, by sprawdzić, czy moja herbata wreszcie się zaparzyła jak trzeba. Usłyszałem gwizdnięcie, ale nie przejmowałem się. Gardło paliło… Z pomieszczenia obok usłyszałem kolejne gwizdnięcie, a potem szepty.
-Co wy robicie?- zapytałem z trudem.
-Patrzymy sobie twoje zdjęcia…
-Moje?
-… i Grace…
Wyleciałem z pomieszczenia, a Louis który przed chwilką trzymał mój telefon rzucił go do Zayna, który stał po drugiej stronie.
-Czemu wy oglądacie zdjęcia z mojego telefonu?- spytałem zbulwersowany, próbowałem złapać telefon, który teraz poleciał do Niall’a.
-Oj daj spokój masz jakieś tajemnice?- zaśmiał się Liam.
-Nie mam, ale nie oglądajcie moich prywatnych zdjęć z Grace…
-Skąd ty masz ich aż tyle?- zapytał Niall.
Blondyn podał mi telefon.
-Jeszcze jak byliśmy razem, to robiliśmy sobie nawzajem…
-One nie wyglądają, jakby były robione pół roku temu…- powiedział Zayn siadając na szafce.
-Jak nie wyglądają…- zdziwiłem się.- Oczywiście, że wyglądają, przecież były robione jak jeszcze chodziliśmy.
-Wy nie spotykacie się znów?- zapytał Louis.
-Nie… Po prostu dobrze się nam ze sobą spędza czas…
-Na wiadomo czym…- powiedział Zayn, a reszta wybuchnęła gromkim śmiechem.
-Ja pierdziele…- westchnąłem i poszedłem po herbatę.
-Niektóre są bardzo ładne… To w wannie na przykład…- oznajmił Liam.
-Nie wiem, czy Grace by chciała wiedzieć, że widzieliście ją tak…- oznajmiłem siadając na fotelu koło Louisa.

Grace
Późnym wieczorem pojechałam z Sean’em na stadion, gdzie następnego dnia miał się odbyć wyścig. Ubrałam się. Mój brat pokazał mi całe zaplecze motorów, które czekały na jutrzejsze uruchomienie. Sean miał osobny boks, gdzie stał jego ulubiony ścigacz. Usiadłam na skórzanym fotelu i założyłam nogę na nogę. Rozpuszczone włosy przełożyłam na bok.
-Wszystko zacznie się ok. 14:00, przedstawienie uczestników itp. Potem ok. 15:00 ma się zacząć wyścig.
Mój brat opowiadał mi o innych uczestnikach, zapowiada się naprawdę trudny wyścig, połowa kierowców to laureaci 1 i 2 miejsca.
-A co jeśli nie wygrasz…- powiedziałam.
-Wystąpię w kolejnym wyścigu za rok, ale wtedy będę się do niego przygotowywał 2 razy mocniej. No i zainwestuję w lepszy motor. Chociaż ten moim zdaniem jest niezastąpiony…
Ktoś zapukał do drzwi naszego boksu.
-Cześć Sean, mam sprawę…- powiedział Tom Lorenz.
Zrobił krok do przodu i już był w boksie, gdzie ja siedziałam.
Spojrzał na mnie i uśmiechnął się szeroko.
-Grace, jak wspaniale cię tu widzieć…- w dalszym ciągu na jego widok przypominało mi się śniadanie.
-Ciebie też Tom…- oznajmiłam szybko i dość oschle.
-Będziesz kibicować bratu jutro?- zapytał podchodząc do mnie.
-Tak, oczywiście.
-Bardzo się cieszę… Zobaczymy się…- uśmiechnął się szeroko.
-Świetnie.- odpowiedziałam szybko.
-A no właśnie, nie wiem, czy Sean ci przekazywał...
-Wszystko mi przekazał.- odpowiedziałam oschle patrząc mu się w oczy.
-I co? Byłabyś chętna?
-Nie.- odrzekłam.
Trochę mu zrzedła mina.
-Dlaczego?
-Pierwsza rzecz- mam chłopaka, druga rzecz- jutro wyjeżdżam, trzecia rzecz- nie mam ochoty…- wyliczałam na placach.
Sean odwrócił głowę w stronę sąsiedniej ściany i zakrył buzię, myślałam, że zaraz wybuchnie śmiechem.
-Nawet na kawę, albo do kina?
-Nie, Tom, niestety.
-Może następnym razem…
-Obawiam się, że go nie będzie…- oznajmiłam wstając z fotela.
Zmarszczył czoło, jakby miał… płakać…
-Nie rób mi tego, umów się chociaż raz… Tyle czasu się o to staram.- myślałam, że zaraz uklęknie przede mną.
-Tom, zakochałeś się w nieodpowiedniej dla siebie dziewczynie i wybrałeś zupełnie nieodpowiedni moment do zapraszania mnie gdziekolwiek.- wytknęłam mu.
-Ale co ja poradzę, że jesteś taka ładna…
-Miej pretensje do mojej mamy.- odparłam i skierowałam się w stronę drzwi.
-Grace, poczekaj…- złapał mnie za rękę.
-Puść mnie.- powiedziałam.
-Tom pora na ciebie.- oznajmił Sean.
-Idę… Ale mam nadzieję, że jednak się zgodzisz…- oznajmił mi i poszedł. Westchnęłam.
-Co za pierdoła…- powiedziałam cicho.
Wyszliśmy z boksu i poszliśmy ku samochodowi. Tam Sean spotkał kolegów z liceum, wszyscy ślinili się na mój widok. Wsiadłam do samochodu. Czekałam aż mój brat przyjdzie, otworzył drzwi ale krzyczał jeszcze coś do nich, nagle ni stąd ni zowąd przytrzasnął sobie rękę drzwiami. Wydarł się strasznie, a ja się mega przestraszyłam. Otworzył drzwi i wyciągnął rękę, która wyglądała naprawdę niedobrze.
-Jezu jak boli…- mówił, kiedy wracaliśmy do domu. 
Siedział na fotelu pasażera i trzymał się za nadgarstek.
Zaparkowałam pod domem. Poleciał do środka i kazał Leigh przynieść lodu. Gdy weszłam do środka siedział przy stole z ręką na nim, obłożoną lodem i mrożonymi warzywami. Jęczał z bólu. Po jakiejś godzinie i 3 zjedzonych tabletkach przeciwbólowych dłoń spuchła, a w szczególności środkowy palec.
-Z tym trzeba do szpitala…- powiedziała babcia.
-Ale ja nie mogę do szpitala… Mam wyścig…
-Sean, najważniejsze jest, żeby sprawdzić, czy nie jest złamane…- powiedziała stanowczo Leigh.
-Leigh ma rację, Sean… Jedziemy do szpitala.- oznajmiłam.
Do szpitala pojechałam ja, Leigh i Sean. Przyjęli go na izbę przyjęć  i okazało się, że ma złamany środkowy palec.  Załamał się tym faktem. Kiedy założono mu szynę i owinięto bandażem zapytał się, czy będzie mógł prowadzić motor. Na początku doktor myślał, że to w celach rekreacyjnych, ale wytłumaczyłam mu wszystko i powiedział, że w ostateczności może. Dla Sean’a wyścig był ostatecznością.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Hej, hej, hej!!! Jak się macie kochane? Cieszycie się na weekend? Bo ja bardzo :) Mam nadzieję, że rozdział się podoba, dlatego też BARDZO PROSZĘ O KOMENTARZE!!!

11 komentarzy:

  1. Rozdział boski! Jak każdy wcześniejszy ;) mam pytanie. Gdzie robiłaś tło/szablon i na jakim programie robiłaś wcześniejsze zdjęcie Grace i Hazzy?
    Sorry za spam :((

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cześć kochana! Dziękuję!
      1.Więc najpierw sprostowanie... Zdjęcie z rozdziału 62 NIE są robione przeze mnie, znalazłam je na Tumblrze.
      2.Z kolei zdjęcia z rozdziału 61 SĄ robione przeze mnie. Robiłam je w Photoshopie tym najnowszym... Nie pamiętam jakim dokładnie. Ale nie bawię się już w robienie przeróbek.
      3.Tło zrobiła jedna z moich czytelniczek Sindi Cherry (info po lewej stronie bloga).
      Buziaki!

      Usuń
  2. Dodawaj te części częściej !!! One są zajebiste i nie mogę się doczekać kolejnej części <3

    OdpowiedzUsuń
  3. No właśnie ! Jak komentarz wyżej błagamy proszeee ! Dodawaj rozdziały zawsze w piątki i poniedziałki ! Proszee! Już nie możemy się doczekać jak skończy się kontrakt ! PS. Super rozdzial i proszę cie przemyśl to :) / @Nikolakotlowska

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie tylko w poniedziałki i piątki ale i nawet częściej <3 Te rozdziały są boskie. Mam nadzieje że dziś że dzis ten dodasz jakąś część :)

      Usuń
    2. No właśnie! Proszę dodawaj rozdziały częściej!!!!!!! Aaa rozdzial ????? Jest boski!!!!!!

      Usuń
  4. Desperacja w waszych słowach jest widoczna... Czekam na więcej... Kocham i całuje. Camille :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Camille ale prosimy ! Nie widzisz jak wszystkim zalezy na częstszych rozdziałach?

    OdpowiedzUsuń
  6. Hej kochana ! Rozdział jak rozdział jest boski :* Mam do ciebie prośbę . Wspomnisz o tym blogu przy następnym rozdziale i jak byś mogla zrobisz zakładkę z blogami widzów ? :) Z góry dziękuję :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. http://one-direction-never-say-never.blogspot.com/ to ten blog :)

      Usuń