piątek, 4 września 2015

Rozdział 113.



Dom. Spokojnie mogę go nazwać najpiękniejszym i urządzonym tak, jak sobie wymarzyłam. Króluje biel i czerń, na dole Harry ma studio, gdzie zresztą zakupiliśmy piękny zabytkowy fortepian.
Wszelkie sprzęty są póki co zamawiane. Naszym priorytetem było umeblowanie i skończenie salonu, kuchni, sypialni, pokoju Sil i łazienek. Inne rzeczy dokończy się w między czasie. Grudzień, znowu zima, śnieg i święta. Tym razem bardzo magiczne, bo świąteczny obiad przygotowuję ja i wszystko odbywa się u nas. Cała rodzina się zjeżdża z H.Ch, Cheshire i Newcastle. Trzymetrowa choinka jest ubrana w piękne światełka, mieniące się bombki i gwiazdę na czubku. Moja mała córeczka oficjalnie mająca roczek siedzi przy choince i ogląda interaktywnego misia na urodziny od El i Louisa. Jej impreza odbyła się w domu w gronie rodzinno- przyjacielskim. Sil była w centrum uwagi, co baaardzo jej się podobało.
Stoję w kuchni i kroję mnóstwo warzyw na sałatki na jutrzejszą kolację, Gemma obiecała, że jutro mi pomoże z puddingiem i innymi potrawami. Harry jest w Nowym Jorku i nagrywa odcinki świąteczne programów wraca w południe.
-Mama!- piszczy Silver.
Wyglądam zza wyspy i spoglądam próbuje przejść kilka kroków. Robi jeden i siada na pupie. Biję jej brawo, a ona piszczy i się śmieje.

(...)
-Naprawdę pięknie urządziliście ten dom.- mówi Lucy siadając na hokerze. Ja krzątam się po kuchni i przyprawiam mięso, a ona pije wino z kieliszka.
-Dziękuje.- uśmiecham się.
-Tak nowocześnie, a ta biel naprawdę mnie powaliła. Powinniście zrobić parapetówkę, albo coś.
-Nie mam siły na imprezy...- wzdycham.-Praca, Silver, nowy dom i teraz święta. Przyrzekłam sobie, że biorę kilka dni urlopu po świętach, aż do nowego roku.
Lucy chichocze.
-Rzeczywiście miałaś bardzo pracowitą końcówkę roku...
Przyjaciółka nalewa mi do kieliszka wina i każe usiąść.
-Weź odpocznij kobieto... Cały dzień harujesz przy garach.
-Muszę upiec to mięso, a jutro od rana pudding i sosy.
-Mam to szczęście, że moja mama robi obiad świąteczny.
-Uwierz mi... Masz. W tym roku sama musiałam pakować prezenty, ugotować wszystko, dobrze, że przyszła pani, która wysprzątała cały dom.
-Powinniście mieć gosposię...- podsumowuje Lucy.
-Żeby mi się cały dzień po domu kręciła? Nie. Obiad jem w pracy, a Silver w żłobku. Po co? Jak Harry jest w domu to co innego, ale jak jestem sama? Teraz wyjątkowo wyjechał na nagrania świąteczne do Nowego Jorku. Tak to do prawie maja jest w domu, potem mają półtora roczną trasę dookoła świata i wtedy będą nagrywać album.
-Nie będzie go 1,5 roku?- wytrzeszcza oczy Lucy, a ja kiwam głową.-To taki szmat czasu...
-Ma mieć przerwy pomiędzy, ale to będzie wyglądało jak ostatnio...- upijam łyka wina.
-Ciocia Anne przyjeżdża z Robinem?- pyta Lucy.
-Tata Harry'ego też jest zaproszony.
Lucy uśmiecha się.
-Ze swoją narzeczoną?- pyta Lucy.
-Aoife...- mówię.-Poznałam ją na urodzinach Silver. Miła kobieta...- dodaję.
-Trzecia babcia...- mówi Lucy dolewając sobie wina.
-Bez przesady, babcią to jest moja mama i mama Harry'ego, a nie narzeczona dziadka.
Wstaję, by przykryć garnkiem mięso, a Lucy idzie po Silver, która bawi się w chodziku. Bierze ją i trzyma za rączki, by mogła iść. Czując oparcie mała śmiga, a Lucy się śmieje.
-Jestem wykończona...- mówię.
-Wiem, że jesteś, może ci jakoś pomogę, co z ciastami?- pyta Lucy.
-Anne i mama robią, powiedziały, żeby mnie choć trochę odciążyć...- uśmiecham się.
-Sean i Leigh przychodzą?- pyta Lucy biorąc na ręce Sil.
-Tak...Wiesz ile w tym domu będzie ludzi?- pytam Lucy.-Anne, Robin, Gemma, mama, Ben, Elliot, babcia, Sean, Leigh, Des, Aoife, Chris z narzeczoną, Phoebe z mężem, Harry, ja, Silver.
-20 osób.- mówi Lucy.-To ja się nie dziwię, że tyle jedzenia musisz zrobić.
Macham ręką i doprawiam jeden z sosów. Dopijam kieliszek wina.
-A ty jak spędzasz święta?- pytam.
-Moi rodzice zapraszają rodzinę Tylera i spędzamy je razem.
-Przyjdżcie do nas następnego dnia, jak nie macie planów, jak chłopaki są w Londynie to napiszę do nich...
-Ekipa z Sydney Reaktywacja!- wybuchamy śmiechem.
-Pojechałabym na takie wakacje jeszcze raz, ale wtedy cały czas na jachcie... Było super.
-Tak, jak ci spadł stanik!
-Weź to było takie upokarzające...- mówię nalewając sobie wina do kieliszka.

Retrospekcja
Wpadłam do wody, zanurkowałam dość głęboko, wypływając zauważyłam poruszającego w miejscu nogami Hazzę, podpłynęłam do niego i połaskotałam mu stopę, po czym wypłynęłam na powierzchnię obok niego, wynurzając tylko głowę i kawałek szyi.
Chłopcy się zaczęli śmiać.
-Co się stało?- spytałam.
Louis wskazał palcem wskazującym mój dryfujący stanik, krzyknęłam z przerażenia i zakryłam piersi dłońmi. Podpłynęłam do niego i odwróciłam się tyłem do chłopaków, zapięłam stanik, policzki piekły mnie od rumieńców.
Dziewczyny na jachcie, aż krztusiły się od śmiechu. Wróciłam do chłopaków, co ciekawe, Louis odpłynął, a został jedynie Harry, który czekał na mnie.
-Przepraszam, że się śmiałem…- powiedział ze skruchą.
Spojrzałam na niego i machnęłam ręką.
-Jest ok.
Hazz złapał mnie pod wodą za rękę.
-Nie jesteś na mnie zła?
-Nie jestem…- odpowiedziałam z uśmiechem.
-Na pewno, Grace?
-Na pewno.
Styles uśmiechnął się szeroko. Puściłam jego dłoń i zaczęłam płynąć w stronę drabinki, weszłam stopień po stopniu na pokład. Poprawiłam jeszcze stanik i usiadłam na leżaku.
*****
-Ja myślałam, że razem z Eleanor wyplujemy płuca.- mówi Lucy zanosząc się śmiechem.
-Boże to było okropne.
Silver piszczy.

(...)
-Już na dworze czuć piękne zapachy...- mówi Gemma odwieszając kurtkę na wieszak.
Wywracam oczami, a ona się uśmiecha.
-Mam już po dziurki w nosie tych zapachów. A obiad zjem, bo cholera cały wczorajszy dzień spędziłam w kuchni.
-Czemu nie zadzwoniłaś?- pyta.
-Bo jestem dziś gospodynią...- mówię.
Gemma kręci głową.
-Nie powiedziałabym nikomu.- mruga oczkiem, a ja zaczynam się śmiać.
Silver zaczyna dzwonić cymbałkami, gdy widzi Gemmę, a ta od razu porywa bratanicę w ramiona.
-Em!- piszczy Silver.
-Tak twoja Em jest już przy tobie...- mówi, a ja zaczynam się śmiać.
Daje jej całuska w czółko i sadza do chodzika i zaczyna mi pomagać... Włączam telewizor, by coś grało, ale akurat pojawia się informacja na ITV2. 
Wszystkie loty z Chicago, Nowego Jorku oraz Bostonu są odwołane. Część Stanów Zjednoczonych napadła sroga zima, minusowe temperatury dają się we znaki, a śnieg paraliżuje życie mieszkańców. Meteorolodzy mówią, że do Nowego Jorku zbliża się burza śnieżna i zaleca się pozostanie w domach. 
Mój telefon zaczyna dzwonić, a ja wycieram brudne ręce o ścierkę. Odbieram połączenie, a na widok imienia mojego narzeczonego na ekranie uśmiecham się szeroko.
-Haloo?- odbieram przeciągle.
-Hej słonko...- mówi.
-Heej...
-Radzisz sobie jakoś?- pyta.
-Wczoraj było ciężko, ale dziś pomaga mi twoja siostra...
-Dobrze, że nie jesteś z tym sama...
-Tak, bardzo się cieszę, że jest dziś ze mną.
-A Silver?
-Żyje prezentami z urodzin.
-Mogłem się domyślić...
Na linii zapada chwila ciszy.
-Grace...
-Hm?
-Wszystkie loty są odwołane z powodu śnieżycy.- mówi cicho.- Ja... nie dam rady przylecieć.
Siadam na kanpie.
-Proszę?- pytam.
-Jestem załamany tym faktem, bo święta spędza się w rodzinnym gronie, a do tego przecież mamy obiad świąteczny w naszym domu… Przepraszam, że mnie nie ma z Wami.
-To nie jest twoja wina…- mówię cicho.
-Jest Grace… Mogłem nie jechać, chłopaki plują sobie w brodę, że pojechali. Liam przecież też kupił nowy dom i Danielle dokładnie tak jak ty haruje razem z siostrą i mamą.
-Nie da się nic zrobić?- pytam.
-Nic. Za oknem jedyne co widzę to nic. Śnieżyca jest taka cholerna, że czasami światło wyłącza się na chwilkę. Nawet nie wiesz jak cholernie mi jest przykro… Nie jesteś na mnie zła?
-Nie jestem…- mówię głaszcząc Silver po główce.
-Bardzo cię kocham i wycałuję was tylko, jak poprawi się pogoda i przylecę do Londynu.
-My też cię kochamy, do zobaczenia.
-Papa.
Odkładam telefon i wracam do kuchni.
-Co jest?- pyta Gemma.
-Wyloty z Nowego Jorku są odwołane, Harry’ego nie będzie…
-Jak to go nie będzie?- pyta Gem unosząc brwi.
-W NY jest śnieżyca, nie da rady.
Gem od razu smutnieje na twarzy.
-Szkoda…- mówi.
-Tak… Pierwsze święta w nowym domu, których nie mógł się doczekać właśnie przez to poszły się…
-Taa…- przytakuje mi Gem.
-Będzie mi brakowało jego beznadziejnych żartów przy stole…- mówię, a Gem uśmiecha się lekko.
-To już tradycja…- mówi Gem, a ja zaczynam się śmiać.

(…)
Wszystko jest gotowe. Gemma pojechała na chwilę do siebie, przy się przebrać. Nakrywam stół i spoglądam na Silver, która bawi się misiami na podłodze w salonie. Jadalnia jest połączona z salonem. Wycieram blaty w kuchni i wkładam mięso do piekarnika.
-Silver?- mówię, a ona odwraca główkę.
-Mama!- piszczy.
-Idziemy się ubrać, tak bardzo ładnie… Wszystkim szczęka opadnie, jak cię zobaczą.- mówię, a ona klaszcze w dłonie, jakby rozumiała, co rzeczywiście jej powiedziałam.
Biorę ją na ręce i biegnę na górę, a ona piszczy. Wchodzimy do jej małego królestwa. Szukam jej stroju aniołka.
Gdy go znajduję przewijam małą, nakładam jej ubranko i zapinam spineczkę na czubku jej włosków.
-Ale laska z ciebie…- mówię.
Ona przytula się do mnie mocno.
-Tata…- mówi cicho.
-Tata cię bardzo kocha i za tobą tęskni…- mówię jej do uszka i całuje ją w ustka.
-Mama kocham…- mówi, a ja uśmiecham się szeroko.
-Mamusia cię kocha najmocniej na świecie…
Nakładam jej na plecki skrzydełka.
-A teraz mama musi się ubrać…- mówię biorąc ją na ręce.
Podążam do mojej sypialni i wchodzę do garderoby. Ubieram się w czarną spódniczkę, srebrną bluzkę oraz szpilki. Jako biżuterię ubieram długie diamentowe kolczyki. Mój pierścionek zaręczynowy, który nie nosiłam przez ostatnie dwa dni ze względu na gotowanie i sprzątanie nakładam na palec. Zaczesuję włosy do tyłu i robię sobie makijaż. Rodzina ma być za godzinę. Biorę Silver na dół i podkręcam ogrzewanie. Mała bawi się pod choinką i dzwoni cymbałkami.
Otwieram drzwi z domu do garażu i włączam światełka na zewnątrz. Z tym też było dużo roboty biorąc pod uwagę, że jedne się zepsuły, a drugie były czerwone, podczas gdy chcieliśmy białe. Wyglądam przez okno na ośnieżony ogród.
Mimo, że wszystko jest piękne… te święta nie będą idealne…

(…)
Dzwonek do drzwi oświadcza, że rodzina zjechała się. Do domu wchodzi mama Harry’ego z blachami pełnymi ciast, Robin trzyma prezenty. Gdy tylko ściągają płaszcze witają się ze mną, a Anne szepcze mi do ucha: Nie martw się kochanie, jestem pewna, że próbował wszystkiego, byle się znaleźć w domu…
-Wiem…- uśmiecham się lekko i biorę blaszki z jedzeniem od mamy H.
Idę do kuchni, za Robinem wchodzą jego syn i córka. Witam się z nimi i odbieram pakunki, które potem kładę pod choinką. Gemma dojeżdża taksówką.
Anne, gdy widzi Silver jako aniołka zaczyna płakać.
-Moja najpiękniejsza pod słońcem wnusia.- całuje ją w policzek i tuli mocno.- Mój aniołeczek.
-Ba!- piszczy i przytula się tak samo.
Wszyscy śmieją się głośno, gdy do drzwi dzwoni moja rodzina. Wchodzą do środka, Elliot podskakuje, że chce zrobić bałwana, ale mama go uspokaja. Są wszyscy. Leigh przy pomocy Sean’a ściąga swój płaszcz i siada. Wygląda absolutnie obłędnie. Razem z Anne podajemy na stół potrawy. Składamy sobie wszyscy życzenia i siadamy, a Sean cicho się pyta mnie: Dlaczego nie ma Harry’ego?
-Utknął w Nowym Jorku, wszystkie loty odwołany z powodu śnieżycy w całym stanie.
Gemma przywołuje do siebie mojego młodszego brata...
-Elliot, pamiętasz jak w ubiegłym roku byłeś fantastycznym pomocnikiem Mikołaja i roznosiłeś prezenty?- pyta go, gdy zabieramy się za jedzenie puddingu.
Mały ochoczo kiwa głową.
-W tym roku to także twoja robota…- dodaję.
Elliot biegnie pod choinkę. Daje każdemu upominek, ale to właśnie on i Silver dostają najwięcej. Mała to ma dobrze, nie dość, że full upominków na urodzinki, to też full na gwiazdkę.
-Ten jest dla Harry’ego…- mówi podnosząc paczkę spod choinki.
-Połóż go z boku…- mówię.- Otworzy jak wróci…

(…)
Późny wieczór, właściwie środek nocy. Wszyscy się zmyli ok. 21:00, moja rodzina wróciła do Newcastle, mimo, że Elliot bardzo prosił i ja też, by zostali na noc. Rodzina Harry’ego wróciła do Cheshire, Robin następnego dnia miał iść do pracy, Anne chciała zostać, ale w rezultacie wróciła do domu.

Siedzę przykryta kocem w salonie i piję już drugi kieliszek wina. Zrzucam szpilki i chowam stopy. Opieram głowę o oparcie. Silver śpi obok mnie pod kołderką. Spoglądam na szafkę z albumami i biorę jeden z nich w dłonie. Otwieram i uśmiecham się widząc całe strony zdjęć naszych i naszej małej. Każde z nich jest z podpisem pod fotką. Pismem Harry’ego.
Wstawiam kilka z nich w formie kolażu na IG z podpisem: Świąteczny powrót.
Szczególnie jedno mnie wzrusza. Nasze dłonie, Harry’ego i moja, a w środku malutka rączka naszej wówczas trzydniowej dziewczynki.
-Jesteś już taka duża…- mówię spoglądając na córkę, która śpi na kanapie.- Ale dla mnie jesteś wciąż tą samą dziewczynką, którą dostałam pierwszy raz na ręce.
Gadam sama do siebie i kładę się obok mojej małej. Całuję jej uszko i przykrywam się kocem. Zasypiam.
Nad ranem potworny ból w szyi ocuca mnie ze snu. Silver śpi wtulona w moją klatkę piersiową. Wstaję z kanapy i wyglądam przez okno. Śnieg pruszy. Ciągle jestem w ubraniach, w których byłam na obiedzie świątecznym. Biorę Silver na górę i kładę ją do mojego łóżka. Sama ubieram się w onesie, które dostałam od Sean’a i Leigh. Zasypiam.

Harry
To absolutny cud. Wieczorem dowiedzieliśmy się, że pogoda zaczyna się uspokajać i loty mają zostać wznowione. Byliśmy gotowi, by choćby za 10 minut wylecieć. Grace wstawiła zdjęcia i sprawiły one, że kurde rozczuliłem się. Po 7,5 godzinnym locie do Londynu wchodzę do domu i jedynie co słyszę to cisza. Na stole są jeszcze powystawiane niektóre sałatki. Na podłodze roi się od prezentów dla Silver. Przy kanapie leży zmiętolony koc i kołderka Silver, a na podłodze szpilki Gracie. Zostawiam torbę na dole i po cichu podążam na wyższe piętro. Pokoik Silver jest pusty, więc idę ku naszej sypialni. Grace zostawiła włączoną lampkę. Tak słodko śpią. Uśmiecham się szeroko i biorę Silver na rączki, by przysunąć ją bliżej. Idę wziąć prysznic, bo jestem bardzo zimny. Ubieram czystą bieliznę i spoglądam na swoje podkrążone oczy. Wracam do sypialni i kładę się obok Silver daję jej całuska w usta, a Grace całuję w czoło. Przytula się bliżej Silver, a ja kładę głowę na poduszce i momentalnie odpływam.
Ktoś łapie mnie za nos i mocno nim trzęsie. Mruczę, a ona parska śmiechem. Na moich ustach pojawia się uśmiech.
-Tata!- piszczy, a ja otwieram oczy. Grace podpiera twarz dłonią i uśmiecha się lekko. Silver sięga po moje włosy, ale szybko unikam jej śmiertelnego chwytu. Kładę ją sobie na klatce piersiowej i przybliżam się do mojej narzeczonej, która wygląda na śpiącą i jej oczy są bardzo malutkie, czym po prostu mnie rozczula. Przybliża twarz do mojej i lekko mnie całuje.
-Spóźnialski…- mówi, a ja uśmiecham się. Składa kolejny pocałunek na moich ustach.
-Troszkę…- mówię.- Jakoś ci to wynagrodzę…
-Mam nadzieję.- uśmiecha się i kładzie głowę na moim ramieniu. Silver łapie za jej nos i tarmosi go, jak wcześniej robiła z moim.
-Kocham Was…- mówię cicho.

***
Wiecie co? Jestem znużona tym blogiem... Zbyt dużo czasu już mu poświęciłam i chociaż właściwie zostały mi ostatnie rozdziały do napisania (które powinny mocno podsumować wszystko), to kompletnie nie mam już na to ochoty...  Zmęczona i "przejadło" mi się pisanie tego... To tak chciałam powiedzieć :) Uprzedzając wszystkie pytania bloga skończę epilogiem, który nie nadejdzie tak szybko don't worry... jeszcze dużo przed wami... duuużoooo xx. Miłego czytania!

9 komentarzy:

  1. Szkoda , że Harry nie mógł być na rodzinnym spotkaniu ,ale dobrze ,że juz jest :)

    Pozdrawiam .

    OdpowiedzUsuń
  2. Super opowiadane :) czekam na kolejna część

    OdpowiedzUsuń
  3. Ale super �� świetny rozdział.
    A co do twojego znudzenia to proponuje zwrot akcji. Porwanie, zdrada , ucieczka , zabijstwo , nękanie. Tyle możliwości. Zawsze możesz wpleść jakieś fragmenty jak z filmu akcji. Ze spokojnego życia w niebezpieczną grę na przykład.
    Zresztą zostawiam te kwestie tobie. Uwielbiam ten blog i nie chce żeby sie skończył. Amen

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak się składa, że wy zbliżacie się do poważnego załamania akcji, a ja jako autor jestem już za tym dawno... Zostało mi parę ważnych rozdziałów do zakończenia tego bloga w wersji roboczej, przed wami jeszcze sporo xx. Poza tym blog kiedyś się skończy... Dziękuję za miłe słowa! Amen! xx.

      Usuń
  4. Mysle że jeszcze będziemy płakać wszystkie pod koniec... Weny!

    OdpowiedzUsuń
  5. Prooosze więcej chłopaków! <33 cudny rozdział jak zawssze1

    OdpowiedzUsuń
  6. Może jesteś znużona, dlatego że to bardzo długo się ciągnie? Według mnie twoje blogi są długie, co jest fajne bo zawsze co tydzień w piątek jest co robić. Ale jedank czasami mogłoby nie być niektórych rozdziałów lub pominięcie jakiegoś wątka. Przepraszam, że tak napisałam, ale to tylko i wyłącznie moje odczucia.
    Rozdział cudowny, choć tak dziwnie bez Harry'ego na świętach. Btw święta w Anglii czadmai nie są obchodzone 25 grudnia rano? :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Doobra cicho! Polskie święta są lepsze! Bardziej nastrojowe!

      Usuń