Ranek jest wspaniały, bo mój mężczyzna zaskakuje
mnie fantastycznym humorem, śpiewa na cały głos, wygłupia się, tańczy i
zaskakuje mnie naleśnikami. Przysięgam, że dawno się tak nie naśmiałam...
Siadam i ocieram łzy w kącikach oczu, gdy Hazz rzuca
się na łóżko i wzdycha.
-Pamiętasz te złote stringi, które kiedyś 100 lat
temu mi kupiłaś?
-Jasne, że pamiętam...- uśmiecham się.
-Przymierzałem je ostatnio.
Z rąk wypadają mi sztućce i patrzę na niego, a on
wybucha śmiechem.
-Co?!- pytam z uśmiechem.
-Ja pierdziele, jak mi się w dupę wrzynały to sobie
nie wyobrażasz!- Hazz mówi z szeroko otwartymi oczami.
Parskam śmiechem.
-Wy mężczyźni się nie znacie.- mówię machając ręką i
pakując do ust kawałek naleśnika.
-Jak wy kobiety możecie to znosić...- mówi patrząc w
sufit.
-Dla naszych mężczyzn wszystko...- mówię
najnormalniej w świecie.
Harry zwraca głowę w moją stronę.
-A ty masz teraz stringi?- pytam unosząc brew.
Harry wstaje z łóżka i podnosi koniec kołdry by
zobaczyć jakie mam majtki.
-Przestań!- krzyczę z uśmiechem.
-Akurat dziś masz te jedyne nie-stringi.- mówi
zawiedziony.
-Trochę mi przeszkadzało noszenie stringów dzień w
dzień.- mówię pakując do buzi naleśnika.
-Oj tam, oj tam...- mówi Harry z uśmiechem i kieruje
się do walizki.
Przeszukuje ją całą i cichym: Mam; oświadcza, że
znalazł zgubę której szukał.
Staje przede mną chowając za sobą przedmioty.
-Co tam masz?- pytam odkładając pusty talerz po
naleśnikach.
Zza siebie wyciąga pończochy i komplet czarnej
bielizny.
-Harry...- parskam śmiechem.
-Tęsknię za czymś takim jak na ślubie Lucy...- mówi,
a ja przygryzam dolną wargę w uśmiechu.
Wiem, że tego chce, widzę to w jego spojrzeniu.
Wstaję z łóżka i wyciągam także opaskę do oczu.
-Ale gramy wg moich zasad Styles.- mówię podając mu
opaskę.-Masz ją mieć na oczach.
-Ale ciebie wtedy nie zobaczę.- marszczy brwi.
-Spokojnie. Zadbam o to byś był tak podniecony, jak
nigdy.- mówię patrząc w jego oczy.
Jego źrenice otwierają się bardzo mocno.
-Już na mnie działasz...- szepcze.
-Wiem.- odpowiadam i biorę z jego dłoni rzeczy.
-Pamiętaj. Ma być opaska.- mówię przed wejściem do
łazienki.
Biorę szybki prysznic i nakładam balsam na ciało.
Potem ubieram majtki i stanik. Pończochy podpinam do majtek i rozczesuję włosy
i układam je by były bardzo puszyste. Nakładam bordową szminkę, która podkreśla
nienaganny kształt ust. Otwieram lekko drzwi, a Harry stoi przy oknie i z kimś
sms-uje.
-Harry...- mówię.
-Już nakładam...
Widzę, że z szerokim uśmiechem nakłada na oczy
czarną opaskę i kładzie się na łóżku. Ubieram leżące w przedpokoju szpilki.
Powolnym krokiem podążam do niego, a z jego twarzy nie znika uśmiech. Jestem pewna, że wyczuwa w powietrzu brak
powietrza, który powoli zaczyna mi towarzyszyć. Lekko dotykam opuszkiem jego
wrażliwej skóry na nogach. Przysięgam, że mogę dostrzec lekki drganie jego
ciała. Sunę palcem, aż do wewnętrznej strony ud, dotykam oblamówki jego
bokserek. Łóżko lekko ugina się pod ciężarem mojego ciała. Na jego udach
składam pocałunki, które przyprawiają go o cichy jęk. Sunę językiem po
delikatnej skórze już teraz pokrytej gęsią skórką. Przenoszę się wyżej i
składam pocałunek nad gumką nisko położonych bokserek. Zauważam, że Harry
palcami ściska delikatnie prześcieradło dłońmi... Dmucham na jego skórę i
uśmiecham się, gdy zagryza policzki. Kolejne pocałunki idą w górę i w górę.
Moje palce wbijają się lekko w jego żebra. Harry oddycha ciężej niż zawsze i
otwiera nieświadomie usta. Zostaję trochę przy szyi, a jego dłonie suną po
moich pośladkach, sama mam dreszcze od jego dotyku. Uśmiecha się, a ja wtedy
łapię zębami za jego dolną wargę ciągnąc ją do tyłu. Biorę dłonie,
które Harry trzyma na moich
pośladkach dotykając ich i rozkładam je w jednej linii.
Jak za dawnych czasów. Całuję jego brodę i dotykam wargami jabłka Adama,
jednocześnie naciskając na jego pas. Wydaje z siebie cichy chrapliwy szept,
który prawdopodobnie był przekleństwem. Uśmiecham się i kręcąc biodrami całuję
jego obojczyki. Jest tak nieświadomy i tym bardziej cholernie przystojny.
Cieszę się, że ta cała sytuacja z wczoraj się wyjaśniła, nie chcę mieć później
żadnych nieprzyjemności…
Jego palce strzelają
gumką od moich stringów, co wywołuje u mnie większy uśmiech na twarzy.
-Uśmiechasz się,
prawda?- pyta.
Uśmiecham się
szerzej.
-Tak...-
odpowiadam.-Zbyt dobrze mnie znasz, nawet w zakrytych oczach widzisz to co
robię...
-Jesteśmy ze sobą
długo, Grace... Znam cię...
-Znasz mnie?- pytam
zalotnie.-To co teraz zrobię?- pytam.
Hazz przygryza wargę
i lekko się uśmiecha.
-Zaczniesz kręcić
biodrami...- mówi cicho, a gdy poczynam tak robić, marszczy czoło.
-Dobrze...- mówię
cicho.
-...a teraz
ściągniesz mi opaskę...- dodaje.
Chichoczę.
-Nie...- uśmiecham
się i napieram na jego pas i wpijam się w usta. Szybko doprowadzam Harry'ego do stanu
dyszenia. Oblizuję jego wargi i staję nad nim. Zrzucam szpilki na podłogę i
staję na łóżku.
-Ściągnij tę
opaskę...
Hazz uśmiecha się i ściąga ją rzucając w bok. Jego oczy lustrują moje ciało w
koronkach.
Zdecydowanie działa
to na niego bardzo dobrze.
Patrząc mu w oczy
odpinam pończochy od majtek. Harry podnosi tułów i z uwagą ściąga moje
pończochy rolując je. Odrzuca je na bok i uśmiecha się na widok moich majtek.
Składa pocałunek na moich udach i łapie mnie dłońmi za biodra. Podnosi mnie i
sprawia, że siedzę na jego pasie. Wpija się w moje usta z wielką zaciekłością i
swoimi dłońmi chwyta za odpięcie stanika. Ściąga ramiączka z moich ramion i
składa pocałunek między piersiami. Pozbawiona stanika znów wpijam się w jego
usta, ale tak, że jego tułów znów ląduje na materacu łóżka. Uśmiecham się patrząc
na jego wargi, które pod wpływem podniecenia stały się bardziej różowe.
-Kocham cię...-
szepczą te najbardziej kształtne usta świata.
Podnoszę wzrok na
niego i całuję go najlepiej jak tylko potrafię. Jego bokserki ocierają się o
moje uda, co wywołuje u mnie serię dreszczy. Hazz uśmiecha się i zsuwa dłońmi
lekko wstążki w
stringach opasające mój tyłek.
Przygryzam mu wargę
i uśmiecham się.
Wyczuwam twardość w
jego bokserkach i napieram na nie.
-Grace...-przymyka
oczy delikatnie.
-Zaraz...- uśmiecham
się.
Z jego pośladków
zsuwam bokserki, a moje stringi lecą na bok. Zatapiamy się w sobie.
Każde pchnięcie
Harry wypowiada szeptem "Kocham Cię" w moją szyję. Trzymam za jego
włosy i zagryzam wargę najmocniej jak umiem. On składa pocałunki na mojej
mokrej od potu skórze. Otwieram leniwie oczy i chociaż mówię to setny raz, albo
tysięczny, to pewnie powiem jeszcze milion. Ten człowiek, który aktualnie
sprawia, że czuję się jak nowonarodzona, jest najwspanialszym co mnie
spotkało... Jego oczy przymknięte, kącik wargi zagryziony, ciało napięte...
-Ach...- z moich ust
wyrywa się jęk, który jest przypieczętowany pocałunkiem pełnym namiętności.
... o czym to ja...
aha... więc... włosy zmierzwione przez moje palce idealnie padają mu na oczy.
Zakładam je mu za ucho i wpijam się w usta wsuwając do środka język. Łaskoczę
jego podniebienie, a on jest głębiej. Odchylam szyję do tyłu, a mój przerwany
oddech wypełnia salonik. Hazz zwiększa tempo, więc wbijam paznokcie w jego
napięte bicepsy.
-Ał...- szepcze.
Otwieram oczy i
puszczam jego ramiona.
-Przepraszam...-
mówię. Jego usta znów spoczywają na moich i namiętnie przygryzają je.
-Boże, co ty ze mną
robisz...- mówi patrząc mi w oczy.
-To działa w dwie
strony...- dodaję i delektuję się kolejnym pchnięciem.
Uśmiecha się szeroko, a moje nogi zaczynają się trząść, zbliżam się do szczytu, a
już za może 10 sekund równocześnie wykrzykujemy nasze imiona. On opada na moją
klatkę piersiową na na mostku czuję jego gorący oddech. Przykrywa nas kołdrą i zamyka
oczy.
Gładzę jego plecy, a on dotyka opuszkiem mojego wytatuowanego serduszka. Nasze
nogi są złączone, a ciała przylegają do siebie.
-Nigdy nie będę miał cię dosyć.- mówi opierając
głowę dłonią.
-Ja też… Nigdy, przenigdy…- dodaję.
Uśmiecha się i muska moje usta.
-Nie żałowałeś kiedyś, że to ja jestem u twojego
boku?- pytam, a on przenosi wzrok na moje usta. Jego źrenice ulegają lekkiemu
rozszerzeniu.
-Nigdy.- mówi pewnym siebie głosem.
-Na pewno?- unoszę brew, a on się uśmiecha szeroko.
-Na pewno, kochanie…
Układa się, tak bym to ja położyła się na jego
ciele. Gdy już tak czynimy, zamykam oczy i zasypiam. Cały dzień spędzamy w łóżku, ale wieczorem
postanawiamy iść na koncert Shani Twain. To jest absolutna idolka czasów mojego
dzieciństwa. Dwie godziny przed rozpoczęciem koncertu, leżę jeszcze w łóżku,
więc zaczynam się szykować. Harry pisze coś na telefonie, ale kątem oka
przygląda mi się.
Biorę białą koszulkę
i dżinsy. Rozczesuję włosy i nakładam makijaż.
-Harry, wstawaj, bo
się spóźnimy.- mówię poprawiając policzki różem.
-Tak, tylko...
Zaraz...
Wywracam oczami i
dodaję tuszu na oczy.
-Ja już jestem
gotowa...- mówię.
-Tak, ja prawie...-
mówi i blokuje telefon. Wstaje z łóżka i bierze koszulę, która zostawia do
połowy rozpiętą, do tego czarne dżinsy.
Mierzwi włosy i jest
gotowy.
-Idziemy?- pyta
łapiąc mnie za biodro.
-Tak...- mówię.
Składa pocałunek na
moim czole i uśmiecha się szeroko.
Wkrótce jesteśmy już
na koncercie. Śpiewam każdą piosenkę Shani, którą tylko jej usta niosą. Hazz
trzyma mnie za rękę, a ja się kręcę w kółko robiąc piruety.
LINK Shania Twain- From This Moment
Nagle po gromkich
brawach Shania zwalnia tempa, a na scenie pojawia się dym. Zaczyna śpiewać From
This Moment. Harry uśmiecha się i przyciąga do siebie. Obejmuje mnie od tyłu.
Moje ręce skrzyżowane do tej pory na piersiach są ujęte i splecione z rękoma
Harry'ego. Harry opiera brodę na mojej głowie i bardzo delikatnie się poruszamy
do rytmu piosenki. Znam każde słowo, więc śpiewam razem z tą wspaniałą
piosenkarką. Kobieta ma na sobie piękną białą sukienkę, a ja na samą myśl o
ślubie dostaję gęsiej skórki. Harry pociera kciukiem o moje knykcie. Odchylam
głowę lekko do tyłu i nasze oczy się spotykają.
-Kocham Cię...-
mówi, tak bym tylko ja go usłyszała.
-Ja ciebie też...-
odpowiadam.
Odchylam szyję
mocniej i Hazz muska moje usta delikatnie.
I
give my hand to you with all my heart /
Daję Ci moją dłoń wraz z całym sercem
Can't wait to live my life with you / Nie mogę czekać do dzielenia życia z Tobą
Can't wait to start/ Nie mogę czekać do początku
You and I will never be apart/ Ty i ja, nigdy nie będziemy rozdzieleni
My dreams came true because of you / Moje sny się spełniają dzięki Tobie
Can't wait to live my life with you / Nie mogę czekać do dzielenia życia z Tobą
Can't wait to start/ Nie mogę czekać do początku
You and I will never be apart/ Ty i ja, nigdy nie będziemy rozdzieleni
My dreams came true because of you / Moje sny się spełniają dzięki Tobie
Zamykam oczy i
czuję, jak moje ciało poddaje się rytmowi tej spokojnej piosenki. Tak piękne
słowa mówiąca o potędze ludzkiej miłości. Miłości, której doświadczyłam, którą
miałam zaszczyt poczuć na własnej skórze. Moja miłość właśnie śpiewa razem z
Shanią słowa, które są najpiękniejsze w tej piosence.
From this moment as long as I live / Od tej chwili tak
długo jak żyję
I will love you, I promise you this / Będę Cię kochać, obiecuję Ci to
There is nothing I wouldn't give / Nie ma czegoś, czego nie mogę Ci dać
From this moment on / Od tej chwili
I will love you, I promise you this / Będę Cię kochać, obiecuję Ci to
There is nothing I wouldn't give / Nie ma czegoś, czego nie mogę Ci dać
From this moment on / Od tej chwili
You're the reason I believe in love / Jesteś powodem dla
którego uwierzyłam w miłość
And you're the answer to my prayers from up above / I Ty jesteś odpowiedzią na wszystkie moje modlitwy do góry
All we need is just the two of us / Wszystko czego potrzebujemy to my we dwoje
My dreams came true because of you / Moje sny się spełniają dzięki Tobie
And you're the answer to my prayers from up above / I Ty jesteś odpowiedzią na wszystkie moje modlitwy do góry
All we need is just the two of us / Wszystko czego potrzebujemy to my we dwoje
My dreams came true because of you / Moje sny się spełniają dzięki Tobie
...i wyznaje mi
miłość do ucha...
Mówi się o tej
prawdziwej miłości, która nie istnieje. Nie istnieje?
Widzicie tego, który
sprawił, że jestem najszczęśliwsza na świecie?
Widzicie?
To jest żywy dowód,
że prawdziwa miłość istnieje... To Harry jest moją prawdziwą miłością...
-Dlaczego płaczesz?-
pyta Harry z troską ścierając z moich policzków nieświadome łzy.
-To ta piosenka...-
uśmiecham się do niego.
-Nie płacz...- mówi
i całuje mnie w policzek.
Kiwam głową.
Otwieram oczy i
spoglądam w jego szmaragdowe oczy.
-Sprawiasz, że
jestem najszczęśliwszą kobietą na świecie...- uśmiecham się i moje usta
spotykają się z jego. Harry uśmiecha się i przyciąga do siebie mocniej.
Pogłębiam pocałunek i dotykam opuszkami jego szyi.
-Kocham Cię...-
mówimy równocześnie sobie w usta.
Muskamy sobie wargi
i bijemy brawo po występie.
(...)
-Myślisz, że nas
wpuszczą?- pytam, gdy Harry idzie ze mną za kulisy.
-Grałem tu, znają
mnie...
Harry wita się z
barczystym mężczyzną, a ten bez problemu wpuszcza nas. Prosi o chwilkę, by móc
zawołać Shanię.
Kobieta wychodzi z
złotym stroju jeszcze po występie finałowym.
-Chcieliśmy
pogratulować pani występu...- mówi Hazz po przywitaniu się z nią.
-Dziękuję Wam
bardzo, to miłe wrócić na scenę po czasie przerwy...
-Jest pani wspaniałą wokalistką, byłam pani
fanką od czasów dzieciństwa...-mówię z uśmiechem, a ona się uśmiecha.-A From
This Moment po prostu perfekcja...
-Bardzo się cieszę,
że się Wam podobało.
-Grywa pani na
prywatnych ślubach?- pyta Harry, a ja od razu spoglądam na niego.
-Raczej nie, no
chyba, że to wyjątkowe osoby...
Hazz uśmiecha się.
-Zróbmy sobie
zdjęcie...- proponuje Shania.
Pstryk.
-Porozmawiałabym z
Wami, ale niestety czrka mnie wywiad wieczorem i chcę jeszcze chwilkę odsapnąć.
Dziękuję, że byliście na moim koncercie.
Wychodzimy zza kulis
i idziemy w stronę wyjścia.
-Jesteś głodna?-
pyta Hazz.
-Nie bardzo...-
mówię łapiąc go za rękę.
-To co wracamy?-
pyta.
-Nie... Chodźmy
jeszcze gdzieś...- uśmiecham się szeroko.
-Na przykład?- pyta unosząc brew.
-Chodźmy pod łuk
triumfalny...- rzucam pomysłem.
-Ale to tak daleko.-
śmieje się Harry.
Na myśl przychodzi
mi jedna z piosenek Nicki Minaj.
Staję w miejscu i
Harry patrzy na mnie.
-The Night is still
young!- wyśpiewuję, a on chichocze i całuje mnie w usta.
Splatamy nasze palce
i patrzymy na GPS w moim telefonie. Łapię go za rękę i prowadzę nas. Rozmawiamy
od nadchodzącej trasie mojego narzeczonego. Znów wyjedzie na dłuższy okres
czasu. Harry rzuca temat mojej pracy, a ja pod wpływem chwili mówię mu o
propozycji z Nowego Jorku.
-Naprawdę?- pyta
marszcząc lekko czoło.
Kiwam głową i
uśmiecham się szeroko.
-Ale spokojnie
nigdzie się nie wybieram przystojniaku...- mówię zalotnie.
Łapię go lekko za
koszulę i przyciągam do siebie. Całuje mnie namiętnie i ściska mi pośladki, gdy
łaskoczę jego podniebienie językiem.
-Może zmieńmy punkt
lokalizacji na mieszkanie...- mówi mi w usta.
-Niee... Łuk
Triumfalny!- śmieję się i prowadzę go dalej.
-Co dokładnie ci
zaproponowali?- pyta.
-Własną zakładkę w
US Vogue...- odpowiadam z uśmiechem.
-Och...- mówi cicho
pod nosem Hazz.
Zapada krótka chwila
ciszy.
-Nie dość, że masz
natłok wszystkiego, to jeszcze chcą ci dowalić trudniejsze zadania...
-Na tym polega
kształcenie się całe życie.- mówię.
Jesteśmy już
naprawdę niedaleko.
-...poza tym lubię
swoją pracę, bardzo, jest dla mnie spełnieniem wszelkich marzeń... praca w tym
magazynie dała mi możliwość rozwoju...
Harry mruczy coś pod
nosem. Dźwięk mojego telefonu rozdzwania się, a ja patrząc na ekran widzę imię
Theresy. Przepraszam chłopaka na chwilkę i odbieram telefon.
-Przepraszam, że zawracam ci głowę Grace, ale
musisz mi powiedzieć kto idzie na pokaz Versace za dwa tygodnie, Miranda musi
przekazać Donatelli.
-Ja idę!- mówię ucieszona wizją kolejnego
wspaniałego pokazu wielkiej projektantki.
Theresa się śmieje.
Harry puszcza mnie w uścisku.
-A co ty myślałaś...- mówię.-Lecę do Nowego Jorku... Nie przegapię pokazu
tej wyjątkowej kolekcji, a i zamów dla mnie rozmiar S sukienki numer 056.
-Robi się... Gracie dzwonili z tej sesji...
-Hm?
-Tak i prosili cię o kontakt...
-Zadzwonię do nich, jak wrócę...
-Kiedy to będzie?- pyta.
-Myślę, że jutro albo pojutrze...
Harry fuka i
przygryza policzki.
-Dobrze, powiadomię ich i potem będą się z
tobą bezpośrednio kontaktować.
-Dzięki Tess. Buziaki.
-Papa.
Wrzucam telefon do
torebki i wzdycham z uśmiechem.
-Skończyłaś już?-
pyta Hazz.
-Tak... Sesja do
Elle już bardzo blisko, zabiegają o kontakt ze mną...- piszczę.
-Fantastycznie...-
mówi ponuro.
Dochodzimy do łuku
triumfalnego.
-Coś nie tak?- pytam
Harry'ego.
-Prosiłem cię o coś,
prawda?- pyta.
-Ale o co...-
zaczynam.
-Prosiłem, żebyś nie
odbierała tych pierdolonych telefonów.- mówi marszcząc brwi.
-Gdybym nie odebrała
to cały czas by dzwoniła...- mówię.
Harry przeczesuje
włosy palcami.
-Skoro tak to, to
jedno: Przepraszam, jestem zajęta.-wystarczyłoby.
-Nie mogę jej tak
powiedzieć. Miała ważne wiadomości dla mnie.- marszczę brwi.
-Ważne wiadomości...-
fuka.-...to są błahostki, którymi się cały czas interesujesz.
-Może dla ciebie
błahostki, dla mnie priorytety.- dodaję.
Harry siada na
jednej z kamiennych ławeczek i dotyka palcami kości nosowej.
-Priorytety?!-
wybucha.
-Tak, nie mogę
odrzucam połączeń dziewczyn, skoro mają dla mnie ważne sprawy...
-...możesz! Zawsze
możesz! Tylko nie chcesz! Prosiłem cię, już gdy byłaś w ciąży, by spędzając ze
mną czas nie myślała o pracy! Tutaj też pokłóciliśmy się o to! Nie daje ci to
do myślenia, że to co robisz jest niepojęte?!
-O co ci chodzi do
jasnej cholery?!- mówię podniesionym głosem.
-Stawiasz pracę
ponad wszystko!
-Nieprawda!
-Prawda! Ale ty tego
nie widzisz! Nic nie widzisz oprócz tego pierdolonego Vogue'a!
Patrzę na jego
spięte rysy twarzy, szeroko otwarte oczy, spięte mięśnie i podniesione ręce.
-Wiesz co?! Wszystko
co mówisz jest oszczerstwem! Mówisz tak o mnie, a sam patrzysz na siebie?!
Widzisz tylko wszystkich dookoła! Dbam o Was jak mogę, a to że się rozwijam nie
jest zbrodnią!
-Rozwijasz...- Harry
prycha.-To nie jest rozwijanie to pracoholizm!
-Ja jestem
pracoholiczką?!- wykrzykuję.
-Żebyś wiedziała i
masz w dupie mnie i Silver. Masz w dupie wszystkich, byleby tylko pięknie wyjść
na ściance, czy na jakimś pierdolonym papierze! Zrobiłaś się pierdoloną
celebrytką, jak Kim Kardashian, która nic nie osiągnęła!
Patrzę na niego.
Jego twarz spięta, a jedna z żył na skroni mocno pulsuje. Oczy ma szeroko
otwarte i nierówny oddech.
Przygryzam policzki
od wewnątrz i ściskam pięści. Czy on tak naprawdę o mnie myśli? Jego słowa...
Nie sądziłam, że ktokolwiek kiedykolwiek powie do mnie w taki sposób.
Odwracam się na
pięcie i idę ku postojowi taksówek.
-I tak po prostu
idziesz?!- prycha.
Nie odwracam się,
ale podążam równym tempem. Wsiadam do jednego z samochodów i mówię adres
mieszkania. Kierowca rusza, a ja nawet nie patrzę w stronę, gdzie stał Harry.
Widzę w lusterku, że już go tam nie ma. Opieram głowę o szybę. Mijają mnie
samochody, a ja wciąż zastanawiam się nad tym co powiedział mi Harry. Przecież
pracoholizm, to stan, gdy nie można żyć bez pracy, a ja potrafię oderwać się od
wszystkiego. Tylko to do mnie dzwonią telefony i to mnie wszyscy potrzebują na
wczoraj. Stałam się w tej redakcji osobą, bez której zgody nic nie jest
ustalane, jestem tylko poniżej samej Mirandy. To jest prestiż, który wypracowałam
sobie ciężką pracą. Ale dlaczego mój własny narzeczony nie może zaakceptować
tego? To
jest dla mnie rzecz absolutnie niezrozumiała.
Mam to szczęście, że
kierowca taksówki mówi po angielsku. Proszę go o zmianę trasę do domu mody
Oscara De La Renty, bym mogła wziąć kilka katalogów z sukniami.
Mężczyzna zawraca i
podąża ku paryskiej ulicy mody. Poprawiam włosy i psikam się perfumami. Nakładam okulary
przeciwsłoneczne i wchodzę do środka. Uśmiecham się do jednej z pracujących tam
kobiet.
-Jestem Grace Moore
i chciałabym zobaczyć państwa katalogi ślubne...
Kobieta patrzy na
mnie kilka sekund i zaraz znika za drzwiami. Obracam się dookoła i oglądam
kreacje zaprojektowane przez nieżyjącego już projektanta.
-Witam panią!-
uśmiecha się czarnoskóry jak sądzę projektant lub krawiec.-Nasze katalogi
ślubne są jeszcze niekompletne, ale mogę pokazać kilka z nich.
-Bardzo chętnie.-
mówię.
Szczególnie jedna mi
się spodobała, ale to raczej byłaby sukienka druga. Była przed kolano, cała w
ręcznie wykonanych koronkach, zdobiona perłami i brylancikami. Jej dekolt był
głęboki, kwadratowy, pięknie podkreślała figurę i nogi. Frances, jak się
dowiedziałam, jeden z pomocniczych projektantów, mówił mi, jakim szczęściarzem
musi być mój przyszły mąż.
Ściągając sukienkę
sprawdziłam telefon, miałam kilka nieodebranych połączeń, a czas jaki spędziłam
szukając sukienek przekroczył już 3 godziny. Dostałam kilka katalogów z ofertą
tego domu modu, a także zapisałam sobie numer identyfikacyjny tej sukienki.
Szczęśliwa wyszłam i jako, że do mieszkania było jak rzut beretem, postanowiłam
iść pieszo.
Kolejne połączenie
od loczka, które po prostu odrzucam. Już widzę kamienicę, a w oknie widać jasną
poświatę lampki przy tv. Wchodzę do środka i kieruję się do mieszkania.
Harry siedzi na
łóżku z telefonem i obraca go nerwowo między kciukiem, a palcem wskazującym.
Gdy tylko widzi mnie w korytarzu wstaje i patrzy na mnie, jak rzucam katalogi
ślubne na kredens.
-Gdzie byłaś?- pyta
spoglądając raz na mnie, raz na katalogi.
-Szukałam sukienek
ślubnych.
-Och...- mówi cicho.
W łazience myję
ręcę, a potem zaparzam sobie herbatę.
-Zabukuj bilety na
jutro powrót.- mówię.- No chyba, że nie możesz...- dopowiadam sarkastycznie.
Harry spina szczękę
i kiwa głową.
-Mam już dość
Paryża.- mówię pod nosem.
Wymieniam kilka
smsów z Lucy i kilka z Eleanor, a potem idę wziąć prysznic.
Pierwszy raz od
dłuższego czasu, nie myję się z Nim w jednej kabinie. Jeżeli chodzi o spanie,
to nie mam zamiaru przytulać się do niego. Podążam do pokoju splątując wilgotne
włosy w warkocza i kładę się do łóżka. Harry obserwuje mnie kątem oka, chociaż
zdaje się być zainteresowanym jedynie telefonem.
-Jutro o 15:40, mamy
wylot.
-Świetnie.- kończę.
Odwracam się do
niego plecami i nawet nie wiem, kiedy zasypiam.
***
Miłego wieczoru! Buziaki xx.
***
Miłego wieczoru! Buziaki xx.
Jak zwykle genialny :D ... Mam nadzieje że skończy się happy end'em ... Pozdrowienia :*
OdpowiedzUsuńMini drama może być , ale wesela niech nie odwołują ...proszę o to twoją wyobraźnie :)
OdpowiedzUsuńO... Kłótnia ? No ja nie moge. Tego sie nie spodziewałam :)
OdpowiedzUsuńZ pracoholizmem tak samo jak z alkoholem. Zaprzeczarz, że nie jesteś uzależniona chociaż coraz bardziej wpadasz w nałóg. Nie potrafisz zobaczyć wad w tym co robisz, bo dla ciebie do rzecz normalna. Nie umiesz, także przyjąć krytyki :)
OdpowiedzUsuńTeam Styles'a!