piątek, 11 grudnia 2015

Rozdział 127.



Siadam na krzesełku mojej toaletki i poprawiam makijaż. Odkąd wróciłam z pracy czuję się dziwnie w towarzystwie mojego narzeczonego. Dziwnie, to może niedobre słowo, by określić moje uczucia, ale czuję się niepewna, poza tym ciągle myśli zaprząta mi ta kobieta, która wtedy dotykała policzków Harry’ego. Potrząsam głową, by znów nie popaść w doła, który zabija mnie od wczoraj. Nakładam przezroczystą bluzkę na bralet i wyciągam włosy na wierzch. Poprawiam rzęsy kolejną warstwą tuszu i nakładam róż na policzki. Delikatna szminka. Opieram brodę o nadgarstek i spoglądam na mieniący się na moim palcu pierścionek.



Retrospekcja
Łapię za moją dłoń i pomaga mi wstać. Dookoła jak zdążyłam zauważyć, stadionu zapalają się reflektory, a ja sama staję w miejscu widząc, że chodzę po płatkach róż na całym stadionie Wembley. Stajemy na środku, a Harry odwraca się w moją stronę i wyśpiewuje ostatnie minuty ujmując mój policzek. Nie wiem, co szykuje. Czuję, że moje oczy zachodzą łzami, a gdy jedna wypływa z oka. Ociera ją z szerokim uśmiechem.

When I see your face/  Kiedy widzę twoją twarz
There’s not a thing that I would change/  nie ma rzeczy którą bym zmienił
Cause you’re amazing/  bo jesteś fantastyczna
Just the way you are/  taka jaka jesteś
And when you smile,/  a kiedy się uśmiechasz cały
The whole world stops and stares for a while/ świat zatrzymuje się i wpatruje przez chwilę
Cause Grace you’re amazing/ 
Grace, bo jesteś fantastyczna
Just the way you are/  Po prostu taka jaka jesteś

Rzucam się mu na szyję. On całuje mnie w czoło.
-Chcę ci coś pokazać…- mówi do mikrofonu, a wtedy trybuny po kolei oślepiającym blaskiem. Mrużę oczy, by dojrzeć co jest napisane.
Pierwsze: WILL
Drugie: YOU
Trzecie: MARRY
Czwarte: ME?
Zakrywam usta dłonią, nie mogę złapać oddechu, chcę spoglądnąć na Harry’ego, ale ten klęka przede mną i otwiera małe pudełeczko, gdzie znajduje się piękny pierścionek.
-Gracie, wyjdziesz za mnie?- pyta z szerokim uśmiechem.
Patrzę na niego, a z moich oczu płyną łzy.
-Tak…- szepczę, a potem kiwam głową.- Oczywiście, że za ciebie wyjdę.- mówię.
Harry wstaje z klęczków i wyciąga pierścionek, by założyć mi go na palca. Gdy już to robi uśmiecha się i sam zaczyna płakać.
-Miałaś nie płakać…- mówi mi do ucha.
-Nie dałam rady nie płakać…- szepczę. Odrywam się od niego i całuję namiętnie. Wtedy fajerwerki rozbłyskują się na niebie.
-Kocham Cię…- mówi mi pomiędzy pocałunkami.
-Nawet sobie nie wyobrażasz jak ja cię cholernie kocham…- mówię odgarniając włosy z jego czoła.
Łączymy usta w pełnym miłości pocałunku, wplątuję palce w jego włosy i przytulam mocniej.
-Jesteś moim całym światem…- mówię dotykając czołem jego czoła.
*****

Mieni się w delikatnym świetle lampek nocnych na naszych etażerkach i wciąż sądzę, że pięknie wygląda na moim palcu, nie chcę, by zniknął. Zamykam oczy czując gulę w gardle. Biorę kilka wdechów i wydechów, bym wróciła do siebie. Wstaję z pufy i idę do garderoby znaleźć spodenki i buty. Harry wchodzi do garderoby owinięty ręcznikiem dookoła bioder. Jego wzrok przemierza moje ciało i uśmiecha się lekko. Odwzajemniam uśmiech i szukam spodenek, gdy je mam mijam go i nakładam na pupę. W lustrze widzę, że Harry mnie obserwuje, więc specjalnie obracam się dookoła lekko wypinając pupę. Włosy postanawiam związać w niechlujnego koka. Nakładam buty i sięgam po skórzaną kurtkę. Harry nakłada lekko prześwitującą czarną koszulę i rurki. Wyciąga czarne sztyblety. Podchodzi do mnie, by móc się obejrzeć w lustrze. Przeczesuje palcami włosy.
-Mogę tak iść?- pyta.
Uśmiecham się i kiwam głową.
-Bardzo ci ładnie w tej koszuli.- mówię cicho, poprawiam jego kołnierzyk i przygładzam go delikatnie.
-Coś się stało?- pyta przyciągając mnie bliżej siebie.
-Nie, wszystko w porządku…- mówię z lekkim uśmiechem.
Jego dłonie przesuwają się z bioder na pośladki i łapią je, a usta dotykają mojej szyi i muskają. Przymykam oczy i staram się opanować emocje. Przez myśli przebiegają mi setki scenariuszy, jeśli to ją tak całował, tak dotykał, jak miał w nawyku mnie dotykać… Otwieram oczy i składam mu lekki pocałunek na pchnących świeżością włosach.
-Spóźnimy się…- mówię cicho i odsuwam się od niego, by pożegnać się z Silver. Wchodzę do jej pokoiku, mała pyta kiedy wrócimy, a Harry zapewnia ją, że jak będą jej się śnić księżniczki. Schodzimy na dół i otwieramy drzwi Renee po czym wychodzimy. W czasie drogi taksówką Harry próbuje mnie jakoś zaabsorbować sobą, ale z uśmiechem go odpycham, żeby potraktował to jako żarty.
-Denerwujesz mnie dziś…- mówi mi na ucho.
-Czemu?- pytam, gdy wysiadamy pod pubem, który mieści się w piwnicy bloku mieszkalnego.
-Bo nie dajesz mi się całować.- mówi wkładając otwartą dłoń do tylniej kieszeni moich spodenek.
-Jak zaczniesz mnie całować, to skończymy w łóżku…- mówię udając rozbawioną.
Z jednej strony bardzo chcę poczuć Harry’ego, ale… ból sprawia, że jedynie o czym marzę to łóżko i butelka wina dla mnie. Przełykam ślinę i wsłuchuję się w niegrzeczne teksty Harry’ego na temat mojego stroju.
-Kochanie, jak wrócimy obiecuję ci, że będziesz miała mnie całego.- mówi cicho do ucha, gdy idziemy brzydkim białym, można powiedzieć przypominającym sterylne pomieszczenie, korytarzem, przechodzimy przez drzwi i wchodzimy do pubu. Dwójka ludzi macha do nas, a Harry im odmachuje.
-W sobie…- dodaje mi do ucha, po czym składa na moim policzku pocałunek. Harry łapie mnie za dłoń, a ja splatam nasze palce i uśmiecham się najpiękniej jak mogę.
-Grace to moi przyjaciele, Jeff i Glenne…- mówi Harry.
-Bardzo mi miło was poznać…- mówię podając im dłoń.
-Nam też jest bardzo miło…- mówi mężczyzna. Siedziemy w rogu pubu na narożnikowej kanapie. Siadam obok Harry’ego i Glenne. Dziewczyna jest bardzo ładna i widać gołym okiem, że to kalifornijska uroda. Uśmiecha się do mnie, więc zagaduję ją pierwsza.
-Jak wam się podoba w Londynie?- pytam.
-Zbyt dużo deszczu…- akcentuje Glenne każde słowo. Chichoczę.
-To piękne miasto, ale zdecydowanie nie widzę siebie w społeczności angielskiej, nie wiem jak można sześć na siedem dni w tygodniu wytrzymać z deszczem… Sama pogoda wspomaga nastrój depresyjny…- zaczynam się śmiać.
-Nie jest aż tak źle…- mówię.- Da się do tego przyzwyczaić…- dodaję.
-Jesteś rdzenną londynką?- pyta, na co przeczę.
Harry wtrąca się z pytaniem co chcę do picia. Jego oddech otula moją szyję, gdy szepcze mi do ucha pytanie.
-Martini proszę…- mówię cicho.
Harry uśmiecha się  i idzie z Jeffem po drinki.
-Ślicznie razem wyglądacie…- mówi dziewczyna.
Uśmiecham się szeroko.
-Chyba powinnam ci podziękować.- mówię.
Glenne także się uśmiecha.
-Więc…- zaczyna dziewczyna.- Jesteś stąd?
-Nie, nie, pochodzę z Newcastle to takie średniej wielkości miasteczko ok. 450 km stąd.
-Całkiem sporo…- mówi.
-Do rodziny jeżdżę dość rzadko, tyle o ile, chyba, że moja córka maltretuje mnie, że chce do babci.- uśmiecham się szeroko.
-Silver, tak?- pyta.
Kiwam głową.
-Śliczna mała, naprawdę, jest jak mieszanka was, a te włosy to bajka…- mówi.
-Teraz to bajka, ale zobaczymy jak w przyszłości będzie miała z nimi problemy to nie raz nam wytknie, jaką krzywdę zrobiliśmy jej tymi włosami.
Glenne zaczyna się śmiać, a ja się uśmiecham. Chłopaki się zbliżają z drinkami.
-Powiem ci, że ona będzie w przyszłości niezła laska…- mówi, na co uśmiecham się szeroko.
-Skoro ma geny Stylesa, to na pewno nie…- mówię.
-Miałam na myśli twoje geny…- mówi Glenne, a Harry siada obok i całując mnie w ramię podsuwa mojego drinka.
Chichoczę.
-Jakie geny?- pyta Harry.
-Nasze geny pieknie skumulowały się w Silver…- mówię patrząc na niego, on zaczesuje włosy do tyłu.
-Jest śliczna…- mówi.- Ale żadnych facetów przed czterdziestką.- dodaje szybko.
Wywracam oczami, a nasi znajomi zaczynają się śmiać.

(…)
Spędzam naprawdę miły czas do momentu, gdy Glenne nie wspomina o Nadine. Obydwoje z Harrym się spinamy, a jego prośbę o zakończenie tematu widzę w jego oczach. Wówczas odsuwa się ode mnie i nie obdarowuje mnie pocałunkami tak często, jak robił to kilka minut temu. Jego telefon miga od wiadomości i zauważam to, w pewnym momencie chowa telefon, bo Jeff i Glenne zwracają uwagę na jego I-Phone’a.
-Chcesz coś jeszcze, Gracie?- pyta mnie.
Jestem jedną połową pochłonięta rozmową z Glenne, ale z drugiej mój umysł aż paruje myśląc o Harrym. Chłopak nie wyciąga telefonu, chociaż widzę w jego kieszeni, że blask się przebija.
-Może jak wrócę…- mówię mu.-Przewietrzyłabym się, co ty na to Glenne?- pytam dziewczynę.
Ta z szerokim uśmiechem się zgadza i mężczyźni nas puszczają. Biorę kurtkę.
Idziemy tym sterylnym korytarzem i wychodzimy na dwór. Glenne pyta, czy może zapalić przy mnie na co oczywiście się zgadzam.
-Długo znacie się z Nadine?- pytam siadając na zimnym murku, chcę wykorzystać, że Glenne jest trochę podpita.
-Rok…- wydmuchuje dym.- Poznaliśmy ją na jednym z bankietów. Jeff zna ją dłużej.
-A Harry?
-Nie więcej niż rok…- mówi.
-Jak się poznali?- pytam.
-Harry ci nie mówił?- pyta siadając obok.
-Nie…- mówię.
-Harry był z Jeffem na jakiejś imprezie, mnie wtedy tam nie było i poznał ich ze sobą i jakoś automatycznie doszła do naszej paczki…- zaciąga się dymem i wypuszcza go przez nos.
-Dobrze się dogadują?- pytam.
-Zazdrosna jesteś?- pyta, na co zaczynam się śmiać.
-Nie… Przestań, nie mam o kogo… Czysta ciekawość, znam mało przyjaciółek Hazzy.- mówię dalej się śmiejąc.
Prawie się krztuszę ponowną gulą w gardle.
-Dobrze, co mam cię okłamywać, bardzo dobrze… Zwykle mają wspólne tematy i gadają przez cały czas między sobą. Nadine chwaliła mi się, że piszą też dużo.
-Chwaliła ci się, że piszą?- pytam akcentując każde słowo.
-Tak, mówiła mi, że go złamała, bo Harry był bardzo ostrożny do kobiet z twojego względu…
W duszy się uśmiecham, ale słowo „był” mnie niepokoi.
-Co to znaczy?- pytam, a Glenne przykłada papierosa do ust.
-Bał się, że możesz być zła, ale odkąd zaczęłaś pracować zaczął spotykać się z innymi znajomymi, byleby tylko jakoś wypełnić wolny czas… To jego słowa Grace…
Patrzę na nią i nie wiem co powiedzieć.
-Mówił wam o mojej pracy?- pytam, a ona patrzy na mnie ostrożnie.
-Chyba nie powinnam była ci tego mówić…- mówi cicho.
-Nie martw się, słyszę to codziennie…- macham ręką i szczelnie okrywam się kurtką.-Chętnie bym ją poznała...- mówię.- Właściwie dlaczego dziś nie mogła?
-Miała mieć dziś jakąś sesję w plenerze.-mówi odgarniając włosy do tyłu.
-Jest modelką?- pytam dobita.
-No tak, nie wiedziałaś? Chodzi na wybiegu VS...
-Proszę?- odwracam niepozornie głowę i zamykam oczy.
Dlaczego ja się w ogóle dziwię, Hazz zawsze leciał na blondynki, a poza tym może teraz mu wróciła natura taka, jaką miał, przed tym, jak mnie poznał.
-Idziemy do środka?- pyta Glenne wyrzucając niedopałek.
Kiwam głową i idę z nią do naszego stolika, Jeff stoi przy barze, a Harry pisze coś na telefonie z szerokim uśmiechem. Gdy zauważa nas próbuje niepozornie schować telefon, ale kładzie go na blacie stolika.
-Zamówisz mi coś, Harry?- pytam, a on kiwa głową.
-Co sobie życzysz?- pyta.
-Ze spritem i limonką.- mówię siadając, a on idzie do baru. Glenne znika mi z pola widzenia i prawdopodobnie poszła do toalety, Jeff stoi przy barze i czeka na drinki. Korzystając z okazji widząc, że mam szansę klikam klawisz odblokowania, ale jedynie co mogę zobaczyć to 9 wiadomości nieodczytanych od Nadine. Harry ma ustawiony pin na telefonie, więc nawet nie próbuję, ale od razu blokuję ekran. Opieram się o tył kanapy narożnikowej i nie wiem co mam myśleć... Czy ta dziewczyna rzeczywiście chce mi odebrać Harry'ego? Czy on jest w stanie zostawić mnie i Sil? Czy...
Moje oczy zasklepiają się i przygryzam dolną wargę, aby tylko się nie rozpłakać, jedna z łez wypływa z oka i delikatnie zwilża policzek. Ocieram ją i uśmiecham się lekko do chlopaków, którzy wracają do stolika. Harry podsuwa mi drinka.
-Dzięki...- mówię cicho.

(...)
-Harry, chcę wracać do domu...- mówię.
Mój narzeczony patrzy na mnie zdziwiony.
-Kochanie, noc jest jeszcze młoda.- bełkocze.
-Harry...- mówię.-Nie chcę, żeby Renee siedziała tyle z Silver...- mówię.
-Przecież za to jej płacimy.- mówi.
Wzdycham cicho pod nosem.
-Ja jadę, ty jak chcesz to zostań.
-Co ty się tak napięłaś dziś, masz okres czy co?- bulwersuje się mój narzeczony.
Patrzę na niego z niedowierzaniem. Biorę kurtkę i żegnam się z Jeffem i Glenne, mówię, że bardzo było mi miło ich poznać itd. Ale to co powiedział Harry rozbiło mnie jeszcze bardziej.
Gdy tylko wychodzę z moich oczu wypływają zbierane cały wieczór łzy. Idę tym brzydkim, sterylnie wyglądającym korytarzem i sama nie wiem co już mam robić, jestem bezsilna i jest mi bardzo przykro, szykuje się kolejna bezsenna noc. Ocieram łzy, gdy nagle wpadam na kogoś. Okazuje się to być dziewczyna i niefortunnie mój łokieć wytrąca jej z dłoni telefon.
-Najmocniej przepraszam...- mówię podnosząc go.
Moje oczy szybko wyłapują kontakt "Hazza" na górze pola wiadomości. Jego wiadomości są jednoznaczne:
-Dawaj, czekam na ciebie.
-Nudzę się, kiedy będziesz?
-Wreszcie się zabawimy! Noc jest nasza!
-Nadi kochanie gdzie jesteś?
-Dziewczyno, z tobą pije mi się najlepiej! Dawaj szybko!
Podnoszę wzrok na nią i przez kilka sekund wpatruję się w nią, ona we mnie także. Podaję jej telefon i mijam ją szybkim krokiem. Zakrywam usta dłonią, by nie wybuchnąć płaczem na całe pomieszczenie. Tłumię łzy i gdy tylko wybiegam na zewnątrz biorę głęboki oddech. Widzę zajeżdżającą taksówkę, więc macham na nią i wsiadam. Kierowca patrzy lekko przerażony na mnie, podaję mu adres i opieram głowę o szybę. Staram się ścierać łzy, ale gdybym to robiła wyglądałabym jak potwór. Na dłoniach mam tusz zmieszany z łzami. Zamykam oczy i staram się uspokoić myśli.
Gdy mężczyzna parkuje przed bramą podaję mu pieniądze i nie żądam reszty. Każę mu zaczekać. Wchodzę do domu i zastaję tam śpiącą na fotelu Renee, gdy mnie słyszy budzi się.
-Przepraszam, zasnęłam.- mówi.
Uśmiecham się do niej i zapewniam ją, że nic się nie stało.
-Pani taksówka czeka przed bramą i jest opłacona, dobrej nocy…- mówię.
Kobieta obserwuje mnie i wychodzi, po tym jak ubiera się. Idę na górę i zaglądam do Silver. Śpi słodko i oddycha bardzo spokojnie, całuję ją w policzek i przykrywam pod szyjkę. Idę do siebie i ściągam przezroczystą bluzkę, pozostaję tylko w staniku i rozpuszczam włosy. Podchodzę do toaletki, by się przyjrzeć sobie. Z góry patrzę na blat na którym leży zegarek Harry’ego, który kupiłam mu na pierwsze wspólne święta. Wtedy czułam się kochana, a teraz sama nie wiem co czuję.
Czuję pustkę, bo połowa mojego serca została zabrana wraz z zaufaniem.

(…)
Rankiem budzi mnie Silver, która szepta mi do ucha. Otwieram oczy i patrzę na nią zdziwiona.
-Mamusiu…- mówi.
-Słucham Cię…- pytam.
-Pójdziemy dziś gdzieś razem?- pyta z uśmiechem.
Uśmiecham się szeroko.
-Pewnie kochanie, dla ciebie wszystko… Jesteś głodna?- pytam, a ona kiwa głową.
-Dobrze to idź po szlafroczek i kapcie, a ja zaraz wstanę, ok.?- pytam i całuję ją w policzek.
Odwracam się na drugi bok i patrzę na śpiącego Harry’ego. Wygląda dosłownie jak Silver, spokojny, niewinny, śliczny, jak aniołek. Zamykam oczy i wychodzę spod kołdry. Piszę do Gemmy sms-a, czy ma ochotę na przejażdżkę na hulajnogach ze mną i Silver, na co ona odpisuje, że oczywiście. Mamy sobotę, dzień wolny.  Ubieram się  i zaglądam do Silver, która zdążyła już włączyć bajki. Robię jej szybkie tosty i herbatkę.
-Sil?- zaczynam.
-Tak?- pyta.
-Jedziemy na hulajnogi z ciocią Gemmą?- pytam, a ona uśmiecha się szeroko i klaszcze w dłonie. Wiedziałam, że jej się to spodoba.
Z Gemmą umawiamy się w Richmond Park naprzeciwko Starbucksa. Wyciągam z bagażnika nasze hulajnogi i zamykam klapę, siostra Harry'ego i chyba ulubiona ciocia Silver jedzie na hulajnodze po ścieżce. Silver skacze uradowana i gdy Gem odkłada swój "pojazd" mała biegnie w jej stronę z wyciągniętymi rączkami. Ta porywa ją w ramiona i mocno przytula przy okazji całując ją.
Potem dziewczyna podchodzi do mnie i mocno mnie ściska także dając całusa w policzek. Uśmiecham się widząc kanarkowy płaszczyk Gemmy, wygląda stylowo i zdecydowanie bardzo oryginalnie. Silver mówi, że chce się z nami ścigać, wiec ustawiamy się i... Start!

(...)
Bolą mnie nogi i zdecydowanie mam już dosyć. Siadam i patrzę na Gemma ma jeszcze siły by jeździć za małą. Siadam na ławce i podkurczam nogi pod brodę, wyciągam telefon i wykonuję parę fotek dziewczynom. Mam kilka nieodebranych połączeń od Harry'ego, marszczę brwi i gdy chcę zablokować telefon na ekranie pojawia się "połączenie przychodzące od Harry". Odbieram.
-Tak?- pytam machając do Sil, która piszczy, bo Gemma już ją dogania.
-Gdzie jesteś?- pyta.
-W parku z Silver i twoją siostrą...- mówię dotykając palcem rysy na moich butach.
-Czemu nie powiedziałaś mi, że idziecie, chętnie poszedłbym z Wami...- mówi.
Unoszę brwi w zdziwieniu i zaczesuję włosy do tyłu.
-Harry... Po pierwsze była to decyzja ot tak, po drugie mamy 2 hulajnogi- dla jednej osoby dorosłej i druga- Silver....
-...przecież nie musiałem wcale jeździć...
Wzdycham cicho.
-...i po trzecie- spałeś i nie wyglądałeś, jakbyś miał sie zaraz budzić, a my już jesteśmy tu od dwóch godzin.
-Mogłaś mnie obudzić...- mówi Harry, a ja wywracam oczami.
-Nie mogłam, wiedziałam, że wróciłeś niedawno i chciałam, żebyś się wyspał.
Harry wzdycha cicho.
-Kiedy wrócicie?- pyta.
-Silver chciała pójść na plac zabaw jeszcze, więc może za godzinę, póltorej.
-No dobrze... Na razie.- mówi.
Odkładam telefon do torby, gdy dziewczyny podjeżdżają, a Gemma trzyma dwie waty w dłoni. Jedną dużą i drugą mniejszą.
-Jedna jest dla mnie!- piszczy Sil i wystawia rączkę po watę.
-A druga dla nas...- mówi Gemma.
Idziemy trzymając hulajnogi na pobliski plac zabaw, tam moja mała zjada w mgnieniu oka watę i idzie się bawić, z kolei my siadamy na ławce i gadamy o duperelach jedząc watę.

(...)
Zapinam Silver w jej foteliku i jeszcze raz proponuję Gemmie odwiezienie jej do domu, ale odmawia i mówi, że wróci na hulajnodze, uśmiecham się szeroko. Ruszam samochodem z miejsca parkingowego i zmierzam do domu. Moje myśli zaprząta wcześniejsza rozmowa z Mirandą na temat pracy w Nowym Jorku i nie wiem, co mam zrobić. Silver śpiewa piosenki, które lecą z płyty dla dzieci.
Zamyślona przemierzam kolejne skrzyżowania, gdy dopiero później zwracam uwagę na fakt, że jestem już pod domem. Odpinam Silver pas i każę jej iść do domu, ja z kolei otwieram pilotem garaż i wjeżdżam do środka. Wysiadam i idę bocznym drzwiami z garażu do domu. Silver rozmawia z Harrym w salonie, mała siedzi na jego kolanach i przytula się mocno. Rzucam torbę na podłogę, ściągam conversy ze stóp i podnoszę torebkę z powrotem. Harry odwraca się i lekko się uśmiecha do mnie, na co ja mu także odpowiadam lekkim uśmiechem. Silver opowiada tacie o tym jak ścigała się ze mną i Gemmą oraz jak to wygrywała przez cały czas. Harry chichocze słysząc przejęcie małej i odgarnia jej włosy do tyłu. Daje jej całusa. Myję ręce w zlewie i wstawiam wodę na herbatę, zastanawiam się co ugotować na obiad. Otwieram jedną z książek kucharskich, które leżą na małym regale w salonie.
-Silver umyłaś ręce jak wróciłaś do domu?- pyta Harry, a ona się miesza i kręci głową.
-Szybko, krokodyl z mydłem woła cię!- mówi Hazz i odkłada małą na równe nóżki, po czym ta biegnie szybko do łazienki. Stoję tyłem do salonu, a książka leży na jednym z blatów. Przeglądam przepisy biorąc pod uwagę to co mam w lodówce. Decyduję się na naleśniki ze słodkim twarożkiem. Czytam przepis, gdy duże dłonie łapią mnie za biodra, a głowa jest położona na moim ramieniu.
-Pięknie dziś wyglądasz…- mówi cicho.
Mój wzrok tkwi w kartce i staram się niczego nie pokazywać. Pewnie chodzi mu o to, żeby mnie udobruchać za wczoraj, chociaż jeśli nie, to pewnie ma na myśli seks… Wtedy też się nie zdziwię.
-Gracie…- mówi mi do ucha, a jego palce muskają mojej skóry na brzuchu.
-Słucham, masz jakąś sprawę?- pytam odsuwając się od niego i podchodzę do lodówki po składniki.
Harry wzdycha cicho.
-Czemu nie możemy pogadać…- mówi.-… jak normalna, szczęśliwa para…
Biorę kilka cichych oddechów nim cokolwiek odpowiem, bo słysząc te słowa znów zbiera mi się na płacz.
-Czy narzeczony mówi swojej narzeczonej przy znajomych: „Co się tak napięłaś, masz okres, czy co?”? Nie, nie mówi… Więc nie mów mi, że to co nas łączy jest normalne i szczęśliwe, bo ja wcale się tak nie czuję…- mówię cicho.
Zapada krótka cisza, którą przerywa wejście Silver.
-Słoneczko, pójdź się na chwilkę pobaw do swojego pokoiku…- mówi Harry.
-Ale ja jestem głodna tatusiu…- mówi cicho.
-Mama zaraz zrobi naleśniki…- mówię jej, a ona uśmiecha się i posłusznie idzie na górę.
Harry podchodzi do mnie i odwraca mnie przodem do siebie, a dłonią unosi moją brodę do góry, bym spojrzała mu w oczy.
-Nie jesteś szczęśliwa?- pyta z głosem przepełnionym takim bólem, że sam ten ton wyzwala u mnie skrywane uczucia, a z oczu wylatują łzy. Sadza mnie na wyspie, bym była jego wzrostu. Patrzę w jego oczy, które także mam wrażenie są szklane.
Opuszczam wzrok na swoje uda i przygryzam policzki.
-Co takiego zrobiłem, że czujesz się nieszczęśliwa?- pyta łapiąc mnie za dłoń.
-Nie akceptujesz mnie…- mówię szeptem.
Harry unosi brwi i jedną dłonią ujmuje mój policzek.
-Kochanie, jesteś najwspanialsza, taka jaka jesteś, zawsze cię akceptowałem, nigdy nie próbowałem zmienić, kocham cię Grace, w tobie się zakochałem i czuję, że kocham cię z dnia na dzień coraz mocniej.- mówi całując knykcie drugiej dłoni.
-To dlaczego nie akceptujesz tego, co jest częścią mnie? Dlaczego tyle razy musimy się kłócić, przez to co robię? Dlaczego nie możesz pojąć, jak ważne jest to dla mnie?- pytam, a jego oczy wpatrzone są w moje.
-To nie jest tak, słonko…- mówi.
-Harry jest dokładnie tak…- mówię z załamującym się głosem.- Ograniczasz mnie, nie akceptujesz tego co robię, masz do mnie stałe pretensje o byle gówno, a szczególnie o pracę...- zaczynam płakać.- Ja zawsze jestem za tobą, nawet jeśli coś mi się nie podoba, wiem, że kochasz to co robisz, ja cię nie ograniczam, akceptuję to mimo, że moje serce się kraje gdy cię nie ma przez wiele miesięcy. Zawsze cię wspieram, przynajmniej się staram najlepiej jak mogę… Dlaczego nie mogę otrzymać trochę zrozumienia zwrotnego?- pociągam nosem, a jego kciuk ociera wypływające z moich oczu łzy.
Harry przełyka ślinę.
-Ja…- zaczyna.- Jestem trochę… zazdrosny o… zazdrosny o to co robisz…- mówi cicho.
Patrzę na niego niezrozumiale.
-Mam na myśli…- mówi znów.-… czas… Gdy myślę… myślę o tym, jak wspaniale moglibyśmy spędzić wspólny czas w ciągu tych kilkunastu godzin, gdy tam jesteś…
-Harry…- zaczynam, ale przerywa mi.
-…wracając do domu z trasy cieszę się, że zobaczę Silver oczywiście, ale ty jesteś tak samo wyczekiwana… Śnisz mi się, jakieś niestworzone historie o tobie i o mnie rodzą się w mojej głowie z powodu tej tęsknoty… Wariuję.- mówi.- …i gdy wracam, mam jakby wbite, że tak jak kiedyś będziesz tylko ty i ja, nikt, ani nic mi ciebie nie zabierze…
Patrzę w jego zakłopotane oczy pełne łez. Patrzę, patrzę, patrzę, patrzę… Zaczynam się zastanawiać, czy ja rzeczywiście miałam rację stawiając zarzuty zbrodni chłopakowi, który teraz opisuje swoje uczucia, gdy mnie nie ma przy nim, jest mężczyzną, a tej płci przychodzi to nadzwyczaj trudno, otwarcie mówi mi to, jak bardzo wykańcza go tęsknota. Te piękne szmaragdowe oczy, loki opadające na uszy, piękne rysy twarzy, to w nich się zakochałam.
Harry dalej mówi co czuje, gdy mnie nie ma, ja wpijam się w jego usta i całuje tak jak dawno nie miałam możliwości, jego ręce zatrzaskują mnie w żelaznym uścisku, a moje nogi przyciągają go bliżej mnie.
-Kocham Cię, Harry, kocham cię nad życie, jesteś moim słońcem na niebie…- szepczę i wtulam się w jego szyję.-… ale bardzo cię proszę nie ograniczaj mnie, daj mi poczuć, że inni mogą mnie docenić, nie tylko ty…- mówią, a on całuje mnie w czoło.
-Obiecuję, Grace…- mówi cicho i całuje mnie w czoło. 
***
Sylwia jestem przeszczęśliwa, że nadrobiłaś, ale na wszystkie twoje komentarze odpowiem jutro, bo jestem na telefonie. Mam nadzieję, że spodoba się wam ten rozdział. Buziaki.
PS.
Jutro wstawię wam linka do wattpadowego Change Me.

CHANGE ME NA WATTPADZIE: LINK

5 komentarzy:

  1. Change me na wattpadzie!? Ekstraaaaa! ♥♥ ciekawe czy Grace przyjmie ofertę pracy i co ostatecznie Hazz na to powie / Dominika :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Niech nie przyjmuje tej pracy a nawet jesli niech Harry jedzie z nią na te kilka miesięcy .. Niech wyjaśni jej wszystko i niech zaczną planować swój idealny ślub 😍

    OdpowiedzUsuń
  3. Cam ja cię kocham. Po prostu cię kocham. Cholera w końcu sobie to wyjaśnili. Skacze ze szczęścia ale :
    1. Niech Nadin sie nie wtrąca w ich relacje
    2. Niech Grace i Hazza pojadą sobie na wakacje, które pogłębią ich miłość
    3. Grace nie wyjedzie do NY
    4. WEZMĄ WRESZCIE ŚLUB
    Co ci chciałam jeescze powiedzieć ? Rządzisz kobieto. Rozdział genialny i chce już piątek i następny rozdział
    Pozdrawiam,
    LittleThings<3

    OdpowiedzUsuń
  4. Wczytując się w początek jak i trochę dalszą część rozdziału miałam wrażenie, że wszystko się spierniczy i pójdzie się jebać. Tak bardzl nie chcę, żeby Harry ją zdradzić i to wszystko okazało się wymysłem jej wyobraźni. Czytając dalej byłam coraz bardziej zła, ale potem jak doszło do tej rozmowy od razu mi się humor poprawił. Szczera rozmowa zawsze pomaga, Grace popełniła błąd, że wcześniej tego nie zrobili. Nie mogę się doczekać co be dzień dalej xx

    Ja bym nie nadrobiła? Jak zaczęłam czytać to wiesz naprawdę się wciągnęłam, więc nie było opcji przerwać:p
    Wreszcie wersja wattpad'owa ❤
    Ps. ZDRADY SĄ NIE MODNE I SĄ W KAŻDYM OPWIADNIU (tak chcę cię zniechęcić na wszelki wypadek, bo mam nadzieję, że nie napiszesz żadnego wątku z tą pierdoloną zdradą)!!!!!!!!!!!

    OdpowiedzUsuń
  5. A pro po Sylvia xx ma rację. Zdrady są nie modne, po za tym, mieli już tyle kryzysów, że w jeden dzień nie zliczysz + jeszcze sytuacja z byłą .. Jak dla mnie to byłoby już za dużo, ale decyzja należy do ciebie.

    OdpowiedzUsuń