Harry
Rankiem budzę się i smyram po nosku śpiącą obok małą
dziewczynkę. Mała połyka ślinę i przytula mocniej Fluffy’ego do siebie. Składam
jej małego całusa na czole i wychodzę spod pierzyny, która pachnie dokładnie
jak płyn do kąpieli Silver. Wychodzę na balkon i opieram się o barierkę przy
okazji przecieram zaspane oczy. Wracam się po telefon i włączam Internet.
Surfuję chwilkę po różnych stronach, gdy wreszcie jak zawsze Twitter oznajmia
mi wielkie wieści.
„Grace Moore naga w obiektywie Mario Testino!”
Marszczę brwi i wchodzę na to zdjęcie. Wzdycham
cicho, bo wygląda pięknie, patrzy w dal z lekkim uśmiechem na twarzy, tak jak
mi obiecała nie ma na zdjęciu jej całej nagiej. Blokuję telefon i patrzę na
wodę.
Dlaczego znów musimy przechodzić kryzys i się
rozstawać, dlaczego nie możemy dojść do wspólnego porozumienia, dlaczego nasza
dwójka stale się kłóci i ma problemy wzajemnej akceptacji… Cholera chciałbym
się nauczyć akceptować to co ona robi, ale ta piekielna zazdrość w moim sercu
jest zbyt mocna i zbyt uciążliwa, by się jej pozbyć. Czasami mówię jej, że jest
piękna, że to widzę, staram się podnieść na duchu, ale czasami to zazdrość
przeze mnie przemawia, wiem, że inni mężczyźni z nią pracują, nawet podczas tej
sesji, ten fotograf widział ją nagą. Boję się o naszą przyszłość, bo wiem, że
czasami złość sprawia, że jestem innym człowiekiem i że jedno słowo może
wszystko zmienić. Wibracja w mojej dłoni informuje o nowej wiadomości. Mam
nadzieję, że to Grace, jednak okazuje się, że to Nadine. Dziewczyna pyta, co u
mnie, czemu się nie odzywałem, czy jestem na nią zły… Już mam pisać odpowiedź,
gdy słyszę głoś mojej małej za mną.
-Tatusiu…- mówi idąc w moją stronę.
Obracam się i uśmiecham się do niej. Telefon
odkładam na stolik na tarasie i biorę ją na ręce.
-Dzień dobry księżniczko…- mówię całując ją w ucho.
-Dlaczego tutaj stoisz, a nie przytulasz się do
mnie?- pyta.
Chichoczę, a ona wtula się w moje włosy.
-Bo chciałem pooddychać świeżym powietrzem…- mówię.
Silver oplata sobie wokół
paluszka jeden z kosmyków moich włosów.
-Tatusiu masz piękne
włosy…- mówi, na co zaczynam się śmiać. Spoglądam na jej włosy, które naprawdę
można nazwać buszem przez mocne „b”.
-Skoro mówisz mi, że
mam piękne włosy, to znaczy, że ty masz jeszcze piękniejsze…- mówię.
-Czemu?- pyta się.
-Bo masz włoski po mnie
i po mamusi…- mówię.
Silver zaczyna się
śmiać.
-Kocham mamusię…- mówi nagle
wieszając się na mojej szyi.
Uśmiecham się lekko i
całuję ją w czoło.
-Ja też ją bardzo
kocham.- mówię.

-Tatusiu chciałabym
mieć ładne włoski…- mówi.
-Zaraz ciocia Lou cię
uczesze, ok.?- mówię.
Do drzwi puka Niall i
gdy Silver go widzi biegnie w jego stronę i rzuca mu się na szyję. Biorę
telefon i wychodzimy z pokoju, moja córka rozmawia z wujkiem i przytula się
mocno do niego. Rozmawiają, a ja odpisuję wreszcie na sms-a do Nadine.
„To nie tak, że cię unikałem i zerwałem z tobą
kontakt, jesteś moją przyjaciółką i nie chcę zrywać z tobą kontaktu…”- piszę.
Zaraz przychodzi
odpowiedź zwrotna.
„To nie zmienia faktu, że nie odzywałeś się prawie
miesiąc… Coś się stało?”
Wzdycham cicho i patrzę
jak Niall bierze Silver na barana, uśmiecham się słysząc jej melodyjny śmiech.
„Trochę się pokłóciłem z Grace i ona uważa, że mnie
i ciebie coś łączyło, bądź łączy…”
„Mnie i ciebie? :o”
„Tak… Nie wiem na jakiej podstawie wyciągnęła takie
wnioski…”
Wchodzę do windy z Sil
i Niallem. Moja mała mnie zaczepia, bo jest wyższa, łapie mnie za włosy.
-Kiedy Grace
przyjeżdża?- pyta Nialler.
-Dopiero za 1,5
tygodnia…- mówię.
-Myślałem, że będzie chciała
się wyrwać ze USA żeby z tobą pobyć sam na sam…- mówi Nialler szturchając mnie
łokciem.
-Chciałbym…- uśmiecham
się. Znów dostaję wiadomość.
„Może nas widziała wtedy w studio…”- pisze Nadine, na co marszczę brwi.
„Kiedy?”
„Pamiętasz? Przyszłam ci oddać prezent od ciebie,
mogła nas usłyszeć… Minęłam się wtedy z nią. Mogła wcale nie wychodzić z windy
tylko tam stać.”
Marszczę brwi.
„Co ja ci wtedy mówiłem?”- pytam.
„Że gdy zobaczyłeś ten zegarek to od razu uznałeś,
że będzie dla mnie idealny.”
Wysiadamy z windy i
idziemy w stronę restauracji hotelowej.
-Ja pierdziele…-
szepczę pod nosem.
To może być prawda…
Tego dnia Grace była jakaś nieswoja, mimo, że jeszcze rankiem była w
wyśmienitym nastroju, kupiła bieliznę i szykowała coś dla nas, ale gdy weszła
wiedziałem, że coś jest nie tak.
„Musimy się zobaczyć, kiedy będziesz w LA…”- pisze Nadine.
„Masz rację, dzięki za podpowiedź”
„Zawsze do usług. :)”
Czyli niedość, że uważa mnie za
żadne wsparcie, to do tego ma mnie za tego, który nie dochował jej wierności.
Fajnie kurwa.
Grace
Theresa prowadzi auto, którym
zmierzamy na sesję z Giampaulo Sgurą, umówiłam się z nim tak.
-Boli cię jeszcze
tatuaż?- pyta dziewczyna skręcając na skrzyżowaniu.
-Nie… Tak jak
tatuażysta mówił od tego płynu antybakteryjnego znacznie szybko schodzi rana…-
mówię.
-Swoją drogą ciekawy
pomysł miałaś…- mówi Tess.
Uśmiecham się.
-Harry ma już tatuaż z
Silver, przyszła kolej na mnie… - dodaję.
-…i to jeszcze po
arabsku…- mówi, na co się uśmiecham.
Zarkam na swój telefon
i skroluję posty na Instagramie. Lajkuję post Harry’ego i uśmiecham się widząc busz Silver na
zdjęciu, komentuję to emotką z małpką zakrywającą oczy.
-Harry dzwonił?- pyta
Tess.
-Nie, nie dzwonił, ale
po sesji wykręcę numer, może jeszcze mała nie będzie spać…- mówię.
Dziewczyna wjeżdża na
plac, na którym stoją paparazzi. Wysiadamy szybko z auta i idę ku posiadłości
wynajętej na sesję.
-Ale chata…- mówi cicho
Theresa obracając się dookoła.
-No bardzo ładnie tu…-
mówię z uśmiechem.
Giampaulo wychodzi zza
ściany i z uśmiechem wita mnie.
-Tak bardzo się cieszę
na tę sesję…- mówię mu.
-Nawet sobie nie wyobrażasz jak
ja…- mówi podekscytowany.- Odkąd się wtedy widzieliśmy, jak byłaś w ciąży…
Uśmiecham się lekko.
-I dopiero teraz
spełniam daną ci obietnicę…- mówię, a on kiwa głową.
Giampaulo prowadzi nas
do pokoju, gdzie jest makijażystka, stylistka i fryzjerka. Podczas gdy siadam
na fotelu fotograf omawia mi wszystko, co do sesji. Ma się ona odbyć w jeziorku
położonym na tyłach domku, a druga będzie prostą statyczną sesją.
Kiwam głową i czuję,
jak makijażystka zaczyna robić mi smoky eye. Już nie mogę się doczekać sesji.
Theresa robi mi zdjęcie i wstawia na IG podpisując: Kolejna sesja! @gracemoore!
Skroluję TT
i zamykam oczy, gdy makijażystki mnie proszą o to. Wszystko idzie bardzo
sprawnie i naprawdę nie mogę się doczekać rozpoczęcia. Po wykonaniu makijażu i
ułożeniu włosów stylistka daje mi strój kąpielowy z głębokim dekoltem,
zawiązuję go na szyi, ale najpierw ekipa oświadcza mi, że Giampaulo chce mi
zrobić jeszcze jedno zdjęcie w przewiewnej sukience. Mam biegać po ogrodzie i
być radosna. Narzucam więc sukienkę i idę. Fotograf wszystko mi jeszcze raz
tłumaczy, a potem biorę się do roboty.
Wszyscy zaczynają się ze mnie śmiać, gdy zaczynam
skakać się i wygłupiać, a w tym czasie
Giampaulo robi mi zdjęcia i sam głośno się śmieje.
-Prawdziwe oblicze Grace!- krzyczy Theresa, na co
zaczynam się śmiać.
Harry
Siedzimy razem z Silver za kulisami sceny, właściwie
to ona siedzi z Liamem w głównej sali, gdzie jest także Lou i to ona kątem oka
patrzy na Silver, ja jestem w sali obok i oglądam plan piosenek z Zaynem i
Louisem, rozmawiamy o przeniesieniu No Control na przedostatnie miejsce,
ponieważ uważam, że najlepsze kawałki mają tylko podniecić fanów.
Lou włączyła MTV, w którym puszczają gorące kawałki
sprzed 2 lat. Nie obchodzi mnie to, ale gdy słyszę pisk Silver: "Ciociu!
Patrz mamusia!" Od razu odrywam się i idę do mojej córki, nie mogę znaleźć
pilota, by zmienić kanał, żeby nie oglądała jak Grace łasi się i całuje z
Justinem.
-Cholera, Lou gdzie jest pilot!- mówię głośno. Moja
przyjaciółka wzrusza ramionami i zaraz przeszukuje swój kącik, w którym nas
przygotowuje.
-Tatusiu, to do tego pana przytulała się mamusia i
płakała!- wskazuje paluszkiem Silver, a wszyscy patrzą na mnie oniemieli,
zapada cisza, a ja odłączam telewizor od zasilania.
-Chodź Sil...- mówię i biorę ją na ręce i idę dalej,
czując, jak bardzo jest mi trudno.
Idę z nią za scenę i biorę gitarę.
-Pograsz mi?- pyta.
-A co chciałabyś?- pytam.
-Chciałabym to co wujek Louis tak ładnie śpiewa...-
mówi świecąc oczami.
-Nie wiem o jaką...- mówię z uśmiechem wiedząc, że
mówi o No Control. Uwielbiam jak próbuje mi ją wytłumaczyć.
-No...- zaczyna ruszać głową, pewnie ma w myślach
podkład instrumentalny.-Oooo...- zaczyna śpiewać.-Oooo...- znów.
Uśmiecham się szeroko i zaczynam śpiewać pierwszą
kwestię Nialla.
Grace
-Zimna!- piszczę.

Zmaczają mi włosy i instruują co robić dalej.
Przejmuję pałeczkę. Chcę, żeby Harry widział mój seksapil, którym kipię, bo
czuję się piękna. Fotograf krzyczy, ale ja czuję tylko jak zmieniam pozycje,
moje myśli krążą znów koło Hazzy i tego co mogłabym z nim robić.
Wyskakuję z wody zaraz po wykonaniu zdjęć, a Theresa
okrywa mnie ręcznikiem.

-Grace
obawiam się, że nie zdążymy pojechać do Londynu po klucze, zaraz jak wylądujemy
w Paryżu w południe będziesz miała pokaz Louis Vitton…- mówi moja asystentka
przerzucając kartki w notatniku.
Otwieram
jedno oko.
-Nie damy rady?- pytam zasmucona.



-Grace bądź taka jak
zawsze...- stwierdza mężczyzna.- Kipiąca seksem...- mówi, na co czuję, że się
rumienię.
Siadam i sesja się zaczyna, od czasu do czasu
fotograf mówi co może powinnam zmienić w pozie, żeby zdjęcia były bardziej
urozmaicone i ciekawsze. Tak więc robię zamach i zarzucam włosy do tyłu.
-No, fantastycznie!-
krzyczy mężczyzna, a ja się uśmiecham.
(...)
Po sesji i powrocie
do hotelu dostaję informacje od Justina na temat imprezy urodzinowej Ryana.
Szukam czegoś w walizce i idealną opcją zawsze jest mała czarna. Prostuję włosy
i czeszę je w koka. Nakładam okrągłe kolczyki złote i zaczynam robić makijaż.
Ubieram szpilki i biorę zakupiony drobiazg, jakim jest srebrny breloczek do
kluczyków, który kupiłam u jubilera. Pukanie do drzwi wyrywa mnie z zamyśleń.
Otwieram drzwi i wpuszczam Jusa do środka.
-Nie zgadniesz co
wykrzykiwali ci debile...- mówi siadając na fotelu.
-Zaskocz mnie...-
mówię nakładając bronzer.
-Powiedzieli, że
rozbiłem związek narzeczeński i pytali, czy Silver mnie zaakceptowała.
Odwracam się od
lustra i patrzę na przyjaciela.
-Grubo mają pod
baniami.- stwierdzam sięgając po szminkę.
Justin wzdycha
niekomentując tego.
-Mówiłem ci, żebyś
nic nie kupowała...- mówi Justin zaglądając do torebki.
Wywracam oczami.
-Na urodziny nie
idzie się z pustymi rękoma...- mówię stanowczo i oglądam się w lustrze.
-Ale on będzie miał
full prezentów. Ucieszy się nie z prezentu, a twojej obecności.
-Może już chodźmy.-
mówię i narzucam kurtkę skórzaną na ramiona, sięgam po torebkę i torbę z
prezentem.
Wychodzimy z hotelu.
-Wolę cię uświadomić
wcześniej, że będzie tam ktoś kogo nie lubisz…- mówi Justin wciskając przycisk
od windy.
-Kto?- pytam
odblokowując telefon.
-Kendall…- mówi.
Wzdycham cicho.
-Wiesz co, Jus?
Chyba mi już przeszła jazda na nią, jest mi obojętna…- stwierdzam, gdy
przyjeżdża winda.
-Co za zmianaa…-
mówi Justin, a ja chichoczę.
-To wszystko dlatego,
że ludzie widzą, że się nienawidzimy, a ja tak nie lubię… Może zagadam do niej…
Nie wiem… Jak byłam jakiś czas temu na pokazie Versace to powiedziała, że
cieszy się, że będzie ją oceniała osoba, która się zna…- mówię.
-Serio?- unosi brwi.
Kiwam głową i
wysiadamy z windy. Paparazzi za szklanymi drzwiami hotelu zaczynają strzelać
zdjęcia, a ja nakładam okulary i szybko kierujemy się do samochodu Justina
zaparkowanego niedaleko. Justin miał rację, krzyczą, wyzywają i wymyślają różne
głupie historie o końcu związku mojego z Harry’m. Gdy już siedzę w środku
Justin coś do nich wykrzykuję, ale to chyba lepiej, że tego nie słyszę, po czym
siada i prawie potrąca jednego z fotografów.
-O matko…- wzdycham.
-No matko, matko…-
dopowiada mój przyjaciel.
Justin zatrzymuje
się na skrzyżowaniu i stuka palcami o gałkę skrzyni biegów.
-Co jutro robisz?-
pyta.
-Nie wiem, a co?-
odwracam wzrok od drogi i patrzę na niego.
-Przyjedź do mnie,
zobaczysz się z Alfredo… Powiększyłem basen na zewnątrz…- mówi.
Zaczynam się śmiać.
-Przyjadę…- mówię z
uśmiechem.
Parkujemy pod klubem
Nice Guy, w którym Ryan robi urodziny i wchodzimy do środka. Justin mówi, że
nie będzie pił, bo musi być na chodzie jutro, z rana bowiem nagrywa, a ja mogę
dziś się zabawić.
Nareszcie.
Gdy Ryan mnie widzi
patrzy zszokowany i szybko biegnie, by mnie porwać w ramiona.
-Grace! Moja
ulubiona Brytyjka jest!- mówi próbując przekrzyczeć muzykę.
-Jestem! Dla
ciebie!- mówię i zaczynam mu składać życzenia, Ryan mówi, że wcale nie musiałam
mu kupować cokolwiek, na co Justin mu przytakuję.
Ryan musi witać
kolejnych gości, a ja z Justinem witam się z ludźmi i przyjaciółmi Justina, z
którym chociaż raz miałam doczynienia. Nie kryję zdziwienia, gdy Kendall sama
do mnie podchodzi, siedzi bowiem z jakimś mulatem i mam wrażenie, że coś ich
łączy, alee…
Justin wita się z
Jenner, a gdy przychodzi pora, by przywitać się ze mną dziewczyna patrzy an
mnie chwilkę.
-Ja zakopałam topór
wojenny…- mówi nagle.
Uśmiecham się.
-Ja też…- mówię i
witamy się uściskiem. Dziewczyna zaprasza nas do loży, gdzie siedzi z chłopakiem
i kilkoma znajomymi. Loża jest ogromna, a na środku stołu leżą przekąski.
Dziewczyna Ryana dosiada się po 15 minutach. Justin rozmawia ze mną o wspólnych
imprezach, gdy „byliśmy razem”. Śmieję się niemiłosiernie, ale to właśnie z
Kendall gadam najwięcej tego wieczoru. Zamieniła się ze swoim kolegą miejscami
i zaczęłyśmy rozmawiać o wszystkim, chwaliłam jej postęp w modzie i fakt, że
jest muzą Karla Lagerfelda… Pyta mnie o plany i różne inne rzeczy. Opowiadam
jej, co aktualnie się u mnie dzieje, jak mi idzie itd.
Ok. północy i po 2-3
drinkach czuję, że bawię się wspaniale, a z Kendall, która także jest po
drinkach chcemy zaśpiewać karaoke. Justin ma ze mnie polewkę i stwierdza, że
zbyt długo nic nie piłam, bo skoro jestem po takiej ilości drinków pijana, to
jest niedobrze. Oczywiście zaczęłam się śmiać i wmawiać mu, że nie jestem
pijana. Gdy zbieramy się do zaśpiewania wjeżdża tort i wszyscy odchodzą, by
Ryan mógł zdmuchnąć świeczki oraz byśmy mogli zaśpiewać mu Happy Birthday.
(…)
Siadam z Kendall w
loży i wręcz dusząc się od śmiechu po zaśpiewaniu Crazy In Love Beyonce czuję, że jestem pijana, ale to mi się
podoba, bo odrywam się od wszystkiego i jestem wolna. Nagrywam filmik, gdzie
śpiewamy kawałek innej piosenki, tym razem Roar
Katy Perry.
-Wiesz co…- mówi
Kendall, a w tym samym czasie odbieram swojego ulubionego drinka z rąk Justina.
-No co…- pytam ją.
-Po co my się
kłóciłyśmy! Zbyt dobrze się dogadujemy! Faceci są niewarci kłótni!- mówi, na co
ja parskam śmiechem.
-Masz rację!-
wybucham, a ona stuka swoją szklankę o moją.
-Za nas Grace!- mówi
z uśmiechem.
-Za nas!- zaczynam
się śmiać.
(…)
Przyjeżdżam do
Justina taksówką i gdy wysiadam znów moja głowa zaczyna pulsować. Chłopak ma
otwarte drzwi od domu, więc wchodzę do środka. Ochroniarz Justina patrzy na
mnie.
-Kim jesteś, że tu
wchodzisz?- pyta groźnie.
-Ja… Jestem
przyjaciółką Justina…- mówię szybko.
-Imię i nazwisko!-
wykrzykuje.
-Grace Moore.-
odpowiadam szybko.
Ochroniarz się
uśmiecha i zaprasza bym weszła do środka.
-Przepraszam, że na
ciebie nakrzyczałem, po prostu nie poznałem.
-Gdzie jest Justin?-
pytam.
-Bierze prysznic,
mówił, żebyś coś porobiła, możesz iść do ogrodu, ale włączyć sobie TV w
salonie, bo chwilkę mu to zajmie.
Kiwam głową w
zrozumieniu i idę do ogrodu.
(…)
Wyciągam telefon z
kieszeni i wybieram numer do Harry’ego, obliczyłam strefy czasowe i u nich
będzie koło 21, więc to nie jest późna pora do rozmów.
-Halo?- odzywa się po kilku sygnałach.
-Hej…- mówię cicho podkurczając kolana pod brodę.- Co u was?- pytam.
-W porządku…- mówi.- Myślałem, że będzie za
tobą mocno płakała, ale dobrze mi idzie uspokajanie jej…- mówi.
Uśmiecham się.
-To dlatego, że jesteś dobrym ojcem…- mówię.
-Dzięki…- uśmiecha się.
-Jak koncerty?- pytam.
Harry wzdycha cicho.
-Tak jak zawsze, na każdej trasie… Może
ciekawiej, bo zmieniliśmy miejsca na bardziej egzotyczne…
Zapada cisza między
nami, obydwoje zaczynamy znów mówić w tym samym czasie.
-A co u ciebie?- pytamy równocześnie.
Uśmiecham się
delikatnie.
-Kto pierwszy odpowiada?- pyta.
-Ty mi odpowiedz…- mówię.
-Cóż, żyję z dnia na dzień Gracie… Tęsknię za
domem, czuję, że każda trasa jest coraz gorsza dla mnie…
-Nie mów tak… Przecież widzę, jak wielką
radość ci to sprawia…- mówię.
-Wiesz fani, śpiewanie, a rodzina, Silver,
ty…- mówi cicho.
Opuszczam wzrok na
podłogę .
-…to wszystko sprawia, że sam nie wiem co mam
robić.- mówi.
-Rozumiem…- odpowiadam.
Harry odchrząkuje
cicho.
-Teraz twoja kolej…- mówi.
-Emm…- zaczynam.- Jestem teraz w LA,
spotkałam się z Justinem, byłam z nim na urodzinach wspólnego znajomego, miałam
tu 3 sesje…- mówię.
-I jak poszło?- pyta cicho.
-Chyba dobrze, nie powinnam sama siebie
oceniać na zdjęciach, inni to zrobią…- mówię.
-Na pewno wyszłaś pięknie jak zawsze…
-Zobaczymy…- mówię.
-A jakie plany na dziś masz?- pyta.
-Nie mam planów właściwie… Jestem tu jeszcze
jeden dzień, ponieważ Theresa zarezerwowała samolot na jutro wieczorem…- mówię.
-I gdzie potem?- pyta Hazz.
-Do Paryża…- mówię.
-Potem do NY, żeby przepakować rzeczy, a
potem… do was…-
mówię.
-Już się nie mogę się doczekać… Tydzień cię
nie widziałem…- mówi.
Uśmiecham się.
-Biorąc pod uwagę nasze położenie i fakt, że
nie widywaliśmy po miesiąc, albo półtora miesiąca to twój rekord…- mówię.
Harry chichocze.
-Zacząłem o tobie myśleć już w momencie, gdy
wsiadłaś do innej taksówki.- mówi.- A to była kwestia mniej niż minuty…- mówi.
Zapada cisza między
nami.
-Czy… czy Silver śpi?- pytam.
-Tak, śpi…- mówi.- Chciałaś z nią
porozmawiać?- pyta.
-Tak… Ale to zadzwońcie do mnie z rana, ok.?
Jak zjecie śniadanie, będę czekała na telefon.
-Ok…- mówi Hazz.
-W takim razie dobranoc Harry…- mówię.
-A tobie miłego dnia…- mówi.
-Dziękuję i do usłyszenia…- mówię.
-Papa…
Justin wchodzi na
ogród i wita mnie całusem w głowę.
-Jak tam kac?- pyta,
na co unoszę brwi. Głowa mi pulsuje.
-Nie mam kaca…-
odwracam głowę w drugą stronę.
-Popatrz mi w oczy!-
mówi podchodząc do mnie.
-Nie mam kaca!-
mówię.
-Masz i tak ci
pulsuje głowa, że ledwo wytrzymujesz…- wybucha śmiechem, a ja lekko się krzywię
od hałasu.
-Nieprawdaaa…- mówię
przeciągając.
-Ja i tak wiem swoje
Grace Moore.- oświadcza.
Alfredo wchodzi
drzwiami balkonowymi i przytula mnie mocno na powitanie.
-Stęskniłem się za
tobą!- mówi.
-Ja za tobą też! W
ogóle za tym miejscem się stęskniłam… Za ludźmi tu.- mówię.
Alfredo
siada na fotelu ogrodowym i uśmiecha się do mnie.
-Ej, pojeździmy dziś na Segwaya’ch?- pyta Justin.-
Mam w garażu.
-Masz
Segway’e?- pytam zszokowana.
-No ba!- śmieje się Justin.
-Dobra! Chcę na Segwaya!- piszczę.
Alfredo zaczyna się śmiać.
-Ale nic się nie zmieniła!- mówi wytykając mi.
-Bo to wciąż stara ja…- mówię pokazując mu język.

-Nie lubię was!- krzyczę i słyszę, jak wybuchają
śmiechem.
***
Życzę miłego czytania dziewczynki! Yayy!!!
***
Życzę miłego czytania dziewczynki! Yayy!!!
Ooo widzę że stoimy w miejscu/robimy małe kroczki w celu pogodzenia naszej pary! (Czy tylko ja tak bardzo jestem zadowolona z tej dramy... hmmm ciągła sielanka jest nudna?) :D tak czy siak! Jak zawsze rozdział bardzo fajny :* :* :*/Dominika
OdpowiedzUsuńNajlepszy czekam na next ❤️😘👍🏻
OdpowiedzUsuńSuperrrr
OdpowiedzUsuńCzyżby pomału zbliżał się koniec dramy ? Byłabym bardzo, bardzo szczęśliwa <3 Rozdział jak zwykle genialny <3 Kocham :*
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Dreamer
OdpowiedzUsuńCześć! Nominowałam Cię do Liebster Blog Award w ramach uznania, za dobry blog. Twoim zadaniem jest odpowiedzieć na 11 pytań i nominowanie kolejnych osób. Zapraszam po pytania - http://probablyloveyou.blogspot.com/2016/01/liebster-blog.html
Gratuluję i powodzenia w dalszym blogowaniu!
Cudowny rozdział... z resztą jak wszystkie! Czekam z niecierpliwością na nastepny!:D
OdpowiedzUsuńNajlepszy! Jak ja uwielbiam jak są z Juinem, ale oczywiście jako friends :D
OdpowiedzUsuń