sobota, 5 marca 2016

Rozdział 139



Harry
-Chcę pić…- mówi Silver.
-A co dokładnie?- pytam ją poprawiając kołdrę.
-Herbatkę, taką jak robi mamusia…- mówi.
-W takim razie pójdę zrobić…- całuję ją w czoło i wychodzę z jej łóżka.
Gdy wychodzę z pokoju widzę Grace opierającą się o barierkę tarasu, rozmawia przez telefon i jestem w stanie usłyszeć co mówi.
-Silver jest chora… Nie, nie przychodź, lepiej nie… Bo znów będzie kłótnia… Harry przyjechał i nie chcę, żeby sobie pomyślał, że my coś… Kto wie, co może mu przyjść do głowy, a ja naprawdę jestem wykończona kłótniami… Zobaczymy się, jak wszystko wróci do normy… Baw się dobrze i do zobaczenia.
Cofam się do pokoju Silver, jakbym wychodził z niego dopiero teraz.
-Sil chciała herbatkę…- mówię jej, a ona w zrozumieniu kiwa głową.
Włącza czajnik i opiera się rękoma o blat, opuszcza głowę luźno w dół. Patrzę na nią i na jej posturę. Na własne oczy widzę zmęczenie wszystkim… Nie dość, że jest zapracowana, to jeszcze ta sytuacja dobija nas obydwoje.
Czajnik piszczy, a Grace podnosi głowę i robi naszej małej herbatę odwraca się do mnie przodem i dopiero wtedy zauważa, że tu stoję.
-Czemu tak tu stoisz?- pyta dolewając zimnej wody.
-Czekam na herbatę i…- mówię, ale się zatrzymuję. Grace podnosi wzrok na mnie.-…i obserwuję cię…- mówię.
-Poobserwuj swoją nową laskę…- wzdycham głośno na jej słowa.
-Przecież ci już wytłumaczyłem wszystko…- mówię podchodząc do niej.
-Masz na myśli te głupstwa?- pyta unosząc brwi.
-Ale to nie są głupstwa...- mówię.
-Aha…- mówi Grace dolewając soku malinowego do herbaty.
-Co „aha”?- pytam.
-Twoje wytłumaczenie jest na poziomie 1 klasy szkoły podstawowej, którą już dawno skończyłeś… Wymyśl coś lepszego.- mówi Grace i podaje mi kubeczek z herbatą.
Wzdycham cicho i chcę już iść do Sil, gdy Grace mnie zaczepia.
-Pojadę zrobić zakupy, ok?- mówi, na co kiwam głową.- Masz jakieś szczególne prośby w sprawie obiadu?- pyta.
-Czekam na twoją pomysłowość…- mówię jej, a ona mija mnie i zamyka się w sypialni. Zanim zdążam się położyć widzę jak wychodzi z sypialni ubrana i rozpuszcza włosy, wcześniej związane w niechlujnego koka. Wchodzi do nas i uśmiecha się do Sil.
-Czy moja księżniczka chce coś ze sklepu?- pyta ją.
-Lizaka.- mówi.
-Będzie lizak…- mówi i całuję małą w czoło. Podnosi wzrok na mnie.
-Będę za 30 minut.- mówi.
-Ok.- odpowiadam jej i opuszcza mieszkanie.
Czytam jeszcze kilka stron Silver i zauważam, że mała zasnęła. Odkładam książkę i całuję ją w czoło, wychodzę z jej łóżka i dobrze ją przykrywam. Opuszczam jej pokoik i siadam na kanapie, włączam TV i piszę sms-a do mamy, że zadzwonię, jak będę miał przyjechać, bo Silver jest chora i jestem u niej.
Na blacie w kuchni słyszę jakieś wibracje, odwracam się i widzę, że Grace zapomniała telefonu. Wstaję z kanapy i podążam do kuchni. Ma prawie rozładowaną baterię.
 Na ekranie głównym ma uśmiechniętą Silver. Odblokowuję go i serce staje mi na ułamek sekundy. Gracie ma w tle zdjęcie, jak mi się wydaje z naszej pierwszej wyprawy do Paryża. Stare zdjęcie, bo miałem krótkie włosy, a ona też była inna mniej dojrzała, jeszcze studentka. Waham się czy wchodzić w jej sms-y. Ostatnie ma z Lucy i Eleanor, kolejny od Theresy, następny od mamy, a kolejne od nieznanych mi mężczyzn: Shiloh, Alex, Ed, Eli. Marszczę czoło i wchodzę w wiadomości od Shiloh.

„Byłaś fantastyczna…”- marszczę czoło.
„Dziękuję! Ale nie byłabym tak fantastyczna bez ciebie. ”- wysyła z emotikonem z buziaczkiem.
„To kiedy powtórka?”- pisze chłopak.
„Jak najszybciej musimy się spotkać i coś zaplanować.”- Grace pisze i dodaje emotkę z zarumienionymi policzkami.
„Będę odliczał.”- pisze chłopak, a Grace wysyła mu buziaka.
Marszczę brwi i czuję, jak bicie mojego serca zwiększa się...  
Przewijam jej wiadomości z kolejnymi mężczyznami i z tego co wnioskuję, Grace flirtuje ze wszystkimi, a wszyscy z nią. Siadam na hokerze i przeszukuję jej cały telefon, patrzę zapisane strony internetowe, e-maile... 
Zdrowo mnie ponosi i czuję to, ale te wszystkie wiadomości to... to sprawia, że sam nie wiem co myśleć. Mam jednocześnie mętlik i pustkę... Blokuję jej telefon i siadam na kanapie. Grace mogłaby flirtować z innymi? Mogłaby robić coś takiego stałe coś do mnie czując? W końcu, gdyby miała wywalone na nasz związek tak bardzo nie przeżyłaby tych zdjęć z Nadine.
Zaczynam się zastanawiać o co tu chodzi. Do czego ona dąży i co chce osiągnąć...
Zaczyna mnie boleć głowa, szukam jakichś proszków, które mógłbym zażyć, przeszukuję apteczkę i znajduję różowe pudełko od tabletek. Jakich? Antykoncepcyjnych... Ale po co do cholery są jej tutaj tabletki, przecież nie uprawiamy seksu...
Moje myślenie zatrzymuje tok na ułamek sekundy, a wtedy ciało oblewają zimne poty.
-Ona... z kimś... Jezu...- szepczę pod nosem i łapię się blatu, by złapać równowagę.
Nie przyjmuję do myśli, że Grace mogłaby się kochać z kimś innym niż ja. Moje ciało przechodzą ciarki od stóp do głów, ale to takie, których jeszcze nigdy nie miałem.
-Grace nie mogła się kochać z kimś...- mówię.-Boże...- szepczę.
Obraz, że ktoś ją dotykał, całował i widział to, co tylko ja widziałem przyprawia mnie o omdlenie. Wzdrygam się i chowam twarz w dłoniach.
Stukanie obcasów w korytarzu uświadamia mi, że Grace wraca dlatego zaczynam zbierać leki. Dziewczyna wchodzi i kładzie zakupy na blacie w kuchni, jej uwagę przykuwa  wyciągnięta apteczka.
-Czego szukałeś?- pyta poprawiając spodnie.
-Proszków na głowę.- mówię.
Grace zauważa swoje tabletki i szybko bierze je w dłoń, a potem szukając jedną dłonią tabletek dla mnie, chowa swoje w tylniej kieszeni. Podaje mi paletę, z której biorę dwie pastylki i popijam wodą.
Ona patrzy na mnie skupionym wzrokiem, ale po chwili wraca do rozkładania zakupów, pomagam jej i wkładam rzeczy, tam gdzie każe je włożyć.
-Mała śpi?- pyta.
-Tak, zasnęła jak jej czytałem...- mówię.
-Dobrze, sen to najlepsze lekarstwo...- dodaje.
-W przypadku dorosłych powiedziała byś, że to seks jest najlepszym lekarstwem.- mówię jej, patrząc na jej reakcję.
Grace lekko się uśmiecha.
-Mówiłam tak, jak jeszcze uprawiałam seks, ty możesz tak mówić, bo uprawiasz...
Patrzę na nią, a ona szuka w swoim zeszycie z przepisami potrawy, którą chce ugotować.
-Ile mam ci mówić, że nie spałem z nią...- pytam opierając się o blat koło niej.
-Aż ci uwierzę...-unosi brwi.
-To niemożliwe, żebyś nie uprawiała seksu...- mówię jej.
-Nie odwracaj kota ogonem... Poza tym... Ja nie sypiam z byle kim, tylko wyróżnieni mają ten zaszczyt.- mówi.
-To na co ci były potrzebne tabletki?- pytam.
-A to jest jakieś przesłuchanie?- pyta odwracając wzrok.
-Spałaś z kimś... Kto to jest?- pytam.
-Nie spałam z nikim prócz ciebie.- mówi chowając do lodówki warzywa.
-W takim razie po co ci tabletki?- pytam, a ona odwraca się do mnie.
-Odkąd byłam w ciąży i mój okres wrócił stał się bardziej obfity i bolesny, dlatego muszę je brać codziennie bez względu na to, czy uprawiam seks czy nie...- mówi dosadnie.
Milknę słysząc te słowa i opieram się o blat widząc, jak Grace rozkłada do różnych szafek różne produkty.
-Zrobiłaś tatuaż...- zaczynam.
-Zrobiłam...- mówi.
-To był dobry pomysł?- pytam ją, a ona odwraca się w moją stronę trzymając w dłoniach kaszę jaglaną.
-Nie mów mi czy tatuowanie siebie jest dobrym pomysłem...- mówi.- Po pierwsze to jest imię mojego dziecka.
-...naszego...- wtrącam.
-...naszego...- poprawia się.- A po drugie Harry połowa twoich tatuaży nie ma jakiejś głębszej wartości...- dodaję.
-To co... Mnie się podobały.- obruszam się.
-Mnie też się to podobało i zamierzam zrobić sobie ich więcej, jeśli tego zechcę...- mówi i poprawia koszulkę, która spadła jej z ramion i ukazała mi ramiączko od czerwonego stanika.
-Lubisz je [jego tatuaże]...- stwierdzam.
Grace puszcza to mimo uszu i wzdycha cicho chowając reklamówkę do szuflady, patrzy na zegar.
-Kurde, miałam zrobić pierś kurczaka w sosie śmietanowym, a wyciągnęłam garnek na zupę...- gada do siebie i opiera głowę na rękach i wzdycha cicho.
-Wszystko ok?- pytam po chwili, na co ona kręci głową przecząc.
-Nic nie jest ok, Harry... Nic... Od dłuższego czasu nic nie jest ok.  
Patrzę na nią pytając, by nie zapytać: To znaczy?
-Mam dużo pracy... a... poza tym... czuje się strasznie zdołowana przez tą naszą sytuację...- mówi zaczesując włosy za uszy.
-Grace mnie naprawdę nic...- mówię po raz kolejny, ale ona podnosi dłoń, więc milknę.
-Proszę, przestań, bo zwariuję.- mówi.
-Posłuchaj mnie, gdybym naprawdę cię nie kochał i by mi nie zależało na tobie, nie walczyłbym, miałbym wywalone na to z kim, co i gdzie robisz... Ale tak nie jest. Jesteś dla mnie ważna.
-Ale to nie zmienia faktu, że doszliśmy do takiego momentu w naszym związku, gdzie pojawił się brak zaufania i z jednej i z drugiej strony, Hazz...- mówi.-Gdyby nie to, że zacząłeś spędzać tyle czasu z Nadine, że tak się z nią spoufaliłeś, pewnie teraz korzystalibyśmy z uroków łóżka i tego, że Silver śpi uprawiając gorący seks.- mówi.
Opuszczam głowę, czując, jak za tym bardzo tęsknię.
-Co musiałbym zrobić, żebyś mi uwierzyła?- pytam.
-Udowodnić.- mówi Grace i wnet rozlega się nawoływanie z pokoiku obok: Mama!

Grace
Po zjedzeniu obiadu mierzę Silver gorączkę i z uśmiechem stwierdzam, że jest lepiej. Mała po posiłku znów chce spać, więc kąpię ją, zmieniam pidżamy i kładę ją. Od razu zasypia, a ja postanawiam wykorzystać czas i zacząć wybierać zaległe kreacje do numeru UV. Harry siedzi na telefonie, ale ogląda Catfish.
-Jakie masz plany na kolejne dni?- pyta, a ją odrywam wzrok od komputera.
-Jakąś sesję i gala MET, a potem nie wiem, Tess wszystko monitoruje.
-Jaką sesję?- pyta.
No przecież nie powiem mu, że do V Magazine, który ma mu dać do myślenia co stracił pliiiis...
-Nie pamiętam.- mówię krótko.-Zbyt dużo tego mam by pamiętać...- dodaję.

(...)
Gdy zapada zmrok muszę budzić Silver na lekarstwo.
Podaję jej syrop i znów zmieniam pidżamę, Harry opiera się o drzwi.
-Ja będę leciał...- mówi.- Przyjdę rano.
-Gdzie Tatuś idzie?- pyta Silver wpół ogarniająca co się dzieje.
-Do hotelu...- mówi i podchodzi do nas.
-Nie!- wykrzykuje Sil, a my patrzymy na nią zszokowani.-Tatuś zostanie tu!
-Ale tata przyjdzie rano.- mówi Harry.
-Nie, Tatuś zostanie.- mówi.
-Silver, słoneczko, rano jak przyjdę będziesz jeszcze spać...- mówi, a Silver zaczyna trzeć oczka i zaczyna płakać.
-Ja nie chcę, żeby tata szedł.- mówi płacząc.
Ocieram jej łzy, jak na dwa i pół roku jest dobra w te klocki.
-W takim razie...- mówię.- Tata pojedzie po swoje rzeczy do hotelu i będzie spał tu, co ty na to?-
Pytam ją, a ona migiem przestaje płakać.
-Na pewno?- pyta.
Harry patrzy na mnie zszokowany.
-Nie będziesz spał ze mną w jednym łóżku. Kto wie jak to się skończy.- dodaję pod nosem..
Silver grzecznie się kładzie i znów zasypia, wychodzimy z jej pokoiku.
-Naprawdę?- pyta.
-Tak, ale to dla niej...- mówię.- Nie chcę, żeby była smutna, jak będziesz przy niej może szybciej wyzdrowieje.
-Ale gdzie ty będziesz spała?- pyta mnie.
-Będę spała z Sil dziś, bo muszę kontrolować jej gorączkę. A ty po prostu będziesz spał u mnie w sypialni.- mówię.- Teraz jedź po te rzeczy, a ja zrobię kolację.
Harry kiwa głową i ubiera buty, które są zresztą złotymi sztybletami. Patrzę na jego stopy, gdy to robi i unoszę brwi.
-Ktoś tu polubił buty od YSL…- mówię z przekąsem i lekkim uśmiechem.
Harry podnosi na mnie wzrok.
-Trochę…- odpowiada z uśmiechem.- Podobają ci się?- pyta, podchodzę do niego i opieram się o futrynę.
-Zawsze ubieraj do tego czarne rzeczy…- mówię podając mu marynarkę.
-Będziesz mnie stylizować?- pyta unosząc brwi.
-Jak będziesz tego potrzebować, tak…- mówię.
-A teraz tego potrzebuję?- pyta patrząc się na mnie.
-Czarna koszulka, a nie biała…- mówię.
Hazz wywraca oczami i wychodzi chowając telefon w tylniej kieszeni spodni. Wracam do kuchni i wyciągam paczkę makaronu, który zrobię z warzywami. Mój telefon zaczyna dzwonić, więc idę do ładowarki przy telewizorze i odłączam go. To Eleanor. Odbieram i idę z powrotem do kuchni.
-Halo?- pytam.
-No hej jak tam?- pyta.
-Pytasz ogólnie, czy masz coś lub kogoś konkretnego na myśli?- pytam wiedząc o co jej chodzi.
-Jak z Harrym…- mówi.
-Będzie dziś u mnie nocował…- mówię krojąc pomidora.
Eleanor się krztusi, a w tle słyszę Louisa jak się śmieje.
-Co?!- pyta, a ja zaczynam się śmiać.
-Ale to nie po to, żebym mogła się z nim przespać, czy coś, ale Silver jest chora i płakała, jak się dowiedziała, że Harry ma iść do hotelu… Więc mu pozwoliłam.
-Widzisz jaką aktorkę wychowałaś?- El chichocze.
-Tak, będę musiała nad tym popracować…- mówię z uśmiechem.
-A jak między wami?- pyta.
-Jak przyszedł myślałam, że pójdę kupię broń i go zabiję…- mówię, a Louis w tle zaczyna się śmiać.- Czy twój facet słyszy co ja mówię?- pytam z uśmiechem.
-Tak, bo maluję paznokcie…- mówi.- Może, prawda?- pyta.
-Tak, jasne! Hej Louis!- witam się.
-Hej Gracie!- odpowiada.
-Dobra opowiadaj…- pogania mnie El.
-A potem był natrętny i cały czas coś do mnie mówił, wytłumaczył to w ten sposób, że po tym, jak upili się w klubie poszli za kulisy koncertu Meghan Trainor i tam Harry przewrócił się o ubrania, a Nadine chciała go podnieść, ale że też była pijana to spadła na niego.- mówię.
-To nie jest dobra wymówka.- stwierdza Louis.
-Mi to mówisz?- pytam.- Nie uwierzyłam mu.- mówię.
El i Louis zgadzają się ze mną i biorę kolejnego pomidora w dłoń.
-Zaczął mi mówić, że to najprawdziwsza prawda, bo to Nadine mu to powiedziała, a on sam tego nie pamięta.- mówię kręcąc głową.
-No nie…- mówi El.
-No tak… Dokładnie tak.- mówię.
-Gdzie jest teraz?- pyta El.
-Pojechał do hotelu po rzeczy… Mam nadzieję, że jego obecność tu wspomoże powrót do zdrowia Sil.
-A co dokładnie jest małej?- pyta Lou.
-Ma gorączkę, więc jakaś grypa, albo przeziębienie. Daję jej leki i powinna w ciągu kilku dni dojść do siebie.
-A co z Harrym teraz?- pyta El.
-Nie wiem, jakoś będzie, noc minie i czas będzie leciał dalej…- mówię.- El…Pamiętasz o czym rozmawiałyśmy na naszym wyjeździe?- pytam.
-No jasne…- śmieje się El.
-Niedługo mam sesję i dużo spotkań…- mówię z uśmiechem.
-Masz tą sesję?- pyta podekscytowana.
-Jaką sesję?- pyta Louis.
-Ty się nie interesuj!- strofuje go Eleanor, a ja zaczynam się śmiać.- Babskie sprawy.- podsumowuje.
-Mam ją i będzie zarąbista. Poza tym robiłam już tą w peruce, wysłałam ci zdjęcie…- mówię.
-Jezu… Nie skomentuję jej, bo jest tu mój facet, ale Gracie Wow!- mówi.
-Poczekaj, aż zobaczysz zdjęcia paparazzich!- zaczynam się śmiać.
-Nie!- śmieje się.
-Tak!- mówię.
-Aaaaa!- piszczy El.
-Do restauracji... Ma się ze mną kontaktować.- mówię.
-Ja piernicze ty masz umiejętności…- mówi.
-No jasne, że mam…- śmieję się.
-O czym wy rozmawiacie?- pytam Louis.
Ja milknę, a Eleanor puszcza pytanie swojego faceta pomimo uszu.
-Jak się ubierzesz?- pyta.
-Mam taki kombinezon od Givenchy, spróbuję ten.- mówię.
-Czekaj, wyłączę głośnomówiący.- mówi El.- Dobra możesz mówić.
-Ma taki głęboki dekolt i generalnie jest zarąbisty i super seksowny.
-A jak to się stało, że wy?- pyta.
-Po sesji, na której bardzo się polubiliśmy on poprosił mnie o numer telefonu i stwierdził, że musimy razem uczcić tak fantstyczną sesję i powiedziałam, że będziemy w kontakcie. Napisał do mnie, czekaj przeczytam ci.
Robię rozmowę w tle i wchodzę w wiadomości i czytam, co do siebie pisaliśmy, na dole jest wiadomość, której nie widziałam, a powiadomienie nie przyszło.
-Napisał do mnie dziś…- mówię marszcząc czoło.- „W takim razie kiedy będę mógł cię zobaczyć?”… Kurde nie dostałam powiadomienia, że mam wiadomość… Chyba mi się telefon psuje.- mówię.
-Odpisz mu.- mówi El.
-Zaraz to zrobię…- mówię.- Tobie też się często robi coś takiego?- pytam.
-Mi nie, ale może rzeczywiście coś ci szwankuje w telefonie. Nie spadł ci ostatnio?- pyta.
-Spadał wiele razy, ale cały czas się trzymał.
-W każdym razie musisz mu odpisać…- mówi El.
-Napiszę ci, jak rezultaty, bo teraz muszę robić kolację, Harry zaraz wróci.- mówię.
-Będę czekała.- uśmiecha się.
-Buziaki!- mówię i kończę rozmowę.
Odkładam telefon i rzucam pokrojone warzywa na patelnię, na której rozmawiając przysmażyłam kurczaka. Włączam sobie radio i akurat Summertime Sadness Lany Del Ray. Wyciskam sok z pomarańczy brudząc się przy tym niesamowicie, nakłada jedzenie na talerze i wtedy Harry wchodzi do mieszkania, uśmiecha się lekko.
-Połóż torbę u mnie w sypialni i chodź na jedzenie.
-Ale pięknie pachnie…- mówi.- Coś nowego…
-Muszę eksperymentować…- mówię.- Mam nadzieję, że cię nie otruję, chociaż mam na to ochotę.
Harry zanosi torbę i widzę, że zmienił koszulkę, uśmiecham się pod nosem. Siada na hokerze i przysuwa sobie talerz.
-To jest jakieś dietetyczne?- pyta.
-To, że jest dużo zielonego, nie znaczy, że dietetyczne…- stwierdzam.
-Jesteś na jakiejś diecie?- pyta.
-Nie, po co?- pytam.- Jestem gruba?- pytam podnosząc koszulkę, by zobaczyć swój umięśniony brzuch.
-Jezu nie!- szybko się poprawia.- Po prostu stereotypy mówią, że jak kobieta je dużo zielonego to jest na diecie, która tobie w ogóle nie jest potrzebna.
-Jem, bo lubię, a tobie mogę zaraz zrobić rybę z frytkami.- unoszę brew.
-Ja też bardzo lubię zielone.
-To dobrze…- podsumowuję i siadam koło niego.
Sięgam po swój telefon.
-Mój telefon chyba się zepsuł…- mówię.
-Czemu?- pyta przełykając kurczaka.
-Bo dostałam sms-a i dopiero jak otworzyłam okienko z wiadomościami mi się pokazało, a powiadomienia żadnego nie miałam. Wiesz jak to naprawić?- pyta, a Harry milknie na kilka sekund.
Odwracam wzrok z telefonu na niego.
-Tak, czasami się zdarza, mój też tak ma czasami i odpisuję na wiadomości kilka dni później.- mówi odwracając wzrok i grzebie widelcem w warzywach.
Po 15 minutach jedzenie znika z talerzy, a resztki wstawiam do lodówki.
-To było przepyszne…- mówi upijając łyka soku.
Uśmiecham się w podziękowaniu.
-Jesteś tu brudny…- mówię mu pokazując na sobie kącik ust, Harry wyciera się, ale wciąż jest brudny.
-Już?- pyta.
-Nie, tutaj…- wskazuję po raz drugi, ale on wciąż robi to w złym miejscu.
-Czekaj.- mówię i wstaję z hokera sięgając po chusteczkę. Wycieram jego kąciki ust i nawet nie zauważam, jak blisko do niego podeszłam, ścieram zabrudzoną część ust i podnoszę wzrok na jego oczy, które wręcz są we mnie wlepione. Patrzy się na mnie tak hipnotyzująco, że zielone tęczówki, w których się zakochałam wydają mi się tak bardzo zajmujące i tak proszą o uwagę, że nie mogę od nich oderwać wzroku.  Są jak dwa szmaragdowe guziczki, które tryskają zielenią, pełne nadziei, zastanowienia i niepewności… Gdy tak patrzę nie czuję nawet, gdy jego usta dotykają moich…

***
Przepraszam za spóźnienie! Mam nadzieję, że wam się podoba i ten dzień spędziłyście dobrze... Ja średnio, bo miałam do czynienia z profesorami i doktorami habilitowanymi, którzy starali się pokazać mi, jaką kretynką jestem, zamiast pomóc mi się rozwijać... Jestem zdegustowana i czuję się poniżona. Dosłownie. Bo pracowałam na to od 1 września do 5 marca (dziś)

Życzę, byście nie trafili na takich ludziChociaż mam świadomość, że świat jest pełen nadmuchanych debili, którzy myślą, że są bogami tego świata...

Całuję! xx. 

8 komentarzy:

  1. Zapraszam Cię serdecznie na mój blog:
    http://to-ty-mnie-zmienilas-na-lepsze.blogspot.com/
    Twoje rozdziały postaram się przeczytać jak najszybciej :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja chcę żeby było jak w końcówce rozdziału ❤ Świetny rozdział aż mi się chce płakać ze szczęścia �� Uwielbiam ten rozdział ♥ Kocham ��
    Dreamer

    OdpowiedzUsuń
  3. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jestem licealistką :) Camille xx.

      Usuń
  4. Cami, mi się wydaje czy Grace przez udowodnienie jej ma na myśli to żeby Haz przestał kontaktować się z głupią Nadine ?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie! By Harry udowodnił Grace, że rzeczywiście nic go nie łączyło z Nadine xx.

      Usuń
  5. Cudowny jak zawsze, mam nadzieję, że wkrótce wszystko wróci do normy i Grace i Harry będą tworzyć szczęśliwą rodzinę.
    pozdrawiam xoxo

    OdpowiedzUsuń
  6. Jejku jejku jejku kiedy oni się chociaż zaczną całować ?? Rozdział świetny <3 nie przejmuj się tymi ludźmi zawsze muszą dowalić

    OdpowiedzUsuń