Harry
-Chcę pić…- mówi Silver.
-A co dokładnie?- pytam ją poprawiając kołdrę.
-Herbatkę, taką jak robi mamusia…- mówi.
-W takim razie pójdę zrobić…- całuję ją w czoło i
wychodzę z jej łóżka.
Gdy wychodzę z pokoju widzę Grace opierającą się o
barierkę tarasu, rozmawia przez telefon i jestem w stanie usłyszeć co mówi.
-Silver
jest chora… Nie, nie przychodź, lepiej nie… Bo znów będzie kłótnia… Harry
przyjechał i nie chcę, żeby sobie pomyślał, że my coś… Kto wie, co może mu
przyjść do głowy, a ja naprawdę jestem wykończona kłótniami… Zobaczymy się, jak
wszystko wróci do normy… Baw się dobrze i do zobaczenia.
Cofam się do pokoju Silver, jakbym wychodził z niego
dopiero teraz.
-Sil chciała herbatkę…- mówię jej, a ona w
zrozumieniu kiwa głową.
Włącza czajnik i opiera się rękoma o blat, opuszcza
głowę luźno w dół. Patrzę na nią i na jej posturę. Na własne oczy widzę
zmęczenie wszystkim… Nie dość, że jest zapracowana, to jeszcze ta sytuacja
dobija nas obydwoje.
Czajnik piszczy, a Grace podnosi głowę i robi naszej
małej herbatę odwraca się do mnie przodem i dopiero wtedy zauważa, że tu stoję.
-Czemu tak tu stoisz?- pyta dolewając zimnej wody.
-Czekam na herbatę i…- mówię, ale się zatrzymuję.
Grace podnosi wzrok na mnie.-…i obserwuję cię…- mówię.
-Poobserwuj swoją nową laskę…- wzdycham głośno na
jej słowa.
-Przecież ci już wytłumaczyłem wszystko…- mówię
podchodząc do niej.
-Masz na myśli te głupstwa?- pyta unosząc brwi.
-Ale to nie są głupstwa...-
mówię.
-Aha…- mówi Grace dolewając soku malinowego do
herbaty.
-Co „aha”?- pytam.
-Twoje wytłumaczenie jest na poziomie 1 klasy szkoły
podstawowej, którą już dawno skończyłeś… Wymyśl coś lepszego.- mówi Grace i
podaje mi kubeczek z herbatą.
Wzdycham cicho i chcę już iść do Sil, gdy Grace mnie
zaczepia.
-Pojadę zrobić zakupy, ok?- mówi, na co kiwam
głową.- Masz jakieś szczególne prośby w sprawie obiadu?- pyta.
-Czekam na twoją pomysłowość…- mówię jej, a ona mija
mnie i zamyka się w sypialni. Zanim zdążam się położyć widzę jak wychodzi z
sypialni ubrana i rozpuszcza włosy, wcześniej związane w niechlujnego
koka. Wchodzi do nas i uśmiecha się do Sil.
-Czy moja księżniczka chce coś ze sklepu?- pyta ją.
-Lizaka.- mówi.
-Będzie lizak…- mówi i całuję małą w czoło. Podnosi
wzrok na mnie.
-Będę za 30 minut.- mówi.
-Ok.- odpowiadam jej i opuszcza mieszkanie.
Czytam jeszcze kilka stron Silver i zauważam, że
mała zasnęła. Odkładam książkę i całuję ją w czoło, wychodzę z jej łóżka i
dobrze ją przykrywam. Opuszczam jej pokoik i siadam na kanapie, włączam TV i
piszę sms-a do mamy, że zadzwonię, jak będę miał przyjechać, bo Silver jest
chora i jestem u niej.
Na
blacie w kuchni słyszę jakieś wibracje, odwracam się i widzę, że Grace
zapomniała telefonu. Wstaję z kanapy i podążam do kuchni. Ma prawie rozładowaną
baterię.
„Byłaś fantastyczna…”- marszczę czoło.
„Dziękuję! Ale nie byłabym tak fantastyczna bez
ciebie. ”- wysyła z emotikonem z buziaczkiem.
„To kiedy powtórka?”- pisze chłopak.
„Jak najszybciej musimy się spotkać i coś
zaplanować.”- Grace pisze i dodaje emotkę z zarumienionymi policzkami.
„Będę odliczał.”- pisze chłopak, a Grace wysyła mu
buziaka.
Marszczę brwi i czuję, jak bicie mojego serca zwiększa się...
Przewijam jej wiadomości z kolejnymi mężczyznami i z tego co wnioskuję, Grace flirtuje ze wszystkimi, a wszyscy z nią. Siadam na hokerze i przeszukuję jej cały telefon, patrzę zapisane strony internetowe, e-maile...
Zdrowo mnie ponosi i czuję to, ale te wszystkie wiadomości to... to sprawia, że sam nie wiem co myśleć. Mam jednocześnie mętlik i pustkę... Blokuję jej telefon i siadam na kanapie. Grace mogłaby flirtować z innymi? Mogłaby robić coś takiego stałe coś do mnie czując? W końcu, gdyby miała wywalone na nasz związek tak bardzo nie przeżyłaby tych zdjęć z Nadine.
Przewijam jej wiadomości z kolejnymi mężczyznami i z tego co wnioskuję, Grace flirtuje ze wszystkimi, a wszyscy z nią. Siadam na hokerze i przeszukuję jej cały telefon, patrzę zapisane strony internetowe, e-maile...
Zdrowo mnie ponosi i czuję to, ale te wszystkie wiadomości to... to sprawia, że sam nie wiem co myśleć. Mam jednocześnie mętlik i pustkę... Blokuję jej telefon i siadam na kanapie. Grace mogłaby flirtować z innymi? Mogłaby robić coś takiego stałe coś do mnie czując? W końcu, gdyby miała wywalone na nasz związek tak bardzo nie przeżyłaby tych zdjęć z Nadine.
Zaczynam się
zastanawiać o co tu chodzi. Do czego ona dąży i co chce osiągnąć...
Zaczyna mnie boleć
głowa, szukam jakichś proszków, które mógłbym zażyć, przeszukuję apteczkę i
znajduję różowe pudełko od tabletek. Jakich? Antykoncepcyjnych... Ale po co do
cholery są jej tutaj tabletki, przecież nie uprawiamy seksu...
Moje myślenie
zatrzymuje tok na ułamek sekundy, a wtedy ciało oblewają zimne poty.
-Ona... z kimś...
Jezu...- szepczę pod nosem i łapię się blatu, by złapać równowagę.
Nie przyjmuję do
myśli, że Grace mogłaby się kochać z kimś innym niż ja. Moje ciało przechodzą
ciarki od stóp do głów, ale to takie, których jeszcze nigdy nie miałem.
-Grace nie mogła się
kochać z kimś...- mówię.-Boże...- szepczę.
Obraz, że ktoś ją
dotykał, całował i widział to, co tylko ja widziałem przyprawia mnie o
omdlenie. Wzdrygam się i chowam twarz w dłoniach.
Stukanie obcasów w
korytarzu uświadamia mi, że Grace wraca dlatego zaczynam zbierać leki. Dziewczyna wchodzi i kładzie zakupy na blacie w kuchni,
jej uwagę przykuwa wyciągnięta apteczka.
-Czego szukałeś?-
pyta poprawiając spodnie.
-Proszków na głowę.-
mówię.
Grace zauważa swoje
tabletki i szybko bierze je w dłoń, a potem szukając jedną dłonią tabletek dla
mnie, chowa swoje w tylniej kieszeni. Podaje mi paletę, z której biorę dwie
pastylki i popijam wodą.
Ona patrzy na mnie
skupionym wzrokiem, ale po chwili wraca do rozkładania zakupów, pomagam jej i
wkładam rzeczy, tam gdzie każe je włożyć.
-Mała śpi?- pyta.
-Tak, zasnęła jak
jej czytałem...- mówię.
-Dobrze, sen to
najlepsze lekarstwo...- dodaje.
-W przypadku
dorosłych powiedziała byś, że to seks jest najlepszym lekarstwem.- mówię jej,
patrząc na jej reakcję.
Grace lekko się
uśmiecha.
-Mówiłam tak, jak
jeszcze uprawiałam seks, ty możesz tak mówić, bo uprawiasz...
Patrzę na nią, a ona
szuka w swoim zeszycie z przepisami potrawy, którą chce ugotować.
-Ile mam ci mówić,
że nie spałem z nią...- pytam opierając się o blat koło niej.
-Aż ci uwierzę...-unosi brwi.
-To niemożliwe,
żebyś nie uprawiała seksu...- mówię jej.
-Nie odwracaj kota ogonem... Poza tym... Ja nie sypiam z
byle kim, tylko wyróżnieni mają ten zaszczyt.- mówi.
-To na co ci były
potrzebne tabletki?- pytam.
-A to jest jakieś
przesłuchanie?- pyta odwracając wzrok.
-Spałaś z kimś...
Kto to jest?- pytam.
-Nie spałam z nikim
prócz ciebie.- mówi chowając do lodówki warzywa.
-W takim razie po co
ci tabletki?- pytam, a ona odwraca się do mnie.
-Odkąd byłam w ciąży i mój okres wrócił stał się bardziej obfity i bolesny, dlatego muszę je brać codziennie bez względu na to, czy uprawiam seks czy nie...- mówi dosadnie.
Milknę słysząc te
słowa i opieram się o blat widząc, jak Grace rozkłada do
różnych szafek różne produkty.
-Zrobiłaś tatuaż...-
zaczynam.
-Zrobiłam...- mówi.
-To był dobry
pomysł?- pytam ją, a ona odwraca się w moją stronę trzymając w dłoniach kaszę
jaglaną.
-Nie mów mi czy
tatuowanie siebie jest dobrym pomysłem...- mówi.- Po pierwsze to
jest imię mojego dziecka.
-...naszego...-
wtrącam.
-...naszego...-
poprawia się.- A po drugie Harry połowa twoich tatuaży nie ma jakiejś głębszej
wartości...- dodaję.
-To co... Mnie się podobały.- obruszam
się.
-Mnie też się to podobało i zamierzam zrobić sobie ich więcej, jeśli tego zechcę...- mówi i poprawia koszulkę, która spadła jej z ramion i ukazała mi ramiączko
od czerwonego stanika.
-Lubisz je [jego tatuaże]...-
stwierdzam.
Grace puszcza to
mimo uszu i wzdycha cicho chowając reklamówkę do szuflady, patrzy na zegar.
-Kurde, miałam zrobić pierś kurczaka w sosie śmietanowym, a wyciągnęłam garnek na zupę...- gada do siebie i opiera głowę na rękach i wzdycha cicho.-Wszystko ok?- pytam po chwili, na co ona kręci głową przecząc.
-Nic nie jest ok, Harry... Nic... Od dłuższego czasu nic nie jest ok.
Patrzę na nią
pytając, by nie zapytać: To znaczy?
-Mam dużo pracy... a... poza tym... czuje się strasznie zdołowana przez tą naszą sytuację...- mówi
zaczesując włosy za uszy.
-Grace mnie naprawdę
nic...- mówię po raz kolejny, ale ona podnosi
dłoń, więc milknę.
-Proszę, przestań,
bo zwariuję.- mówi.
-Posłuchaj mnie,
gdybym naprawdę cię nie kochał i by mi nie zależało na tobie, nie walczyłbym,
miałbym wywalone na to z kim, co i gdzie robisz... Ale tak nie jest. Jesteś dla
mnie ważna.
-Ale to nie zmienia
faktu, że doszliśmy do takiego momentu w naszym związku, gdzie pojawił się brak zaufania i z jednej i z drugiej strony, Hazz...- mówi.-Gdyby nie to, że zacząłeś spędzać
tyle czasu z Nadine, że tak się z nią spoufaliłeś, pewnie teraz korzystalibyśmy
z uroków łóżka i tego, że Silver śpi uprawiając gorący seks.- mówi.
Opuszczam głowę, czując, jak za tym bardzo tęsknię.
-Co musiałbym
zrobić, żebyś mi uwierzyła?- pytam.
-Udowodnić.- mówi
Grace i wnet rozlega się nawoływanie z pokoiku obok: Mama!
Grace
Po zjedzeniu obiadu
mierzę Silver gorączkę i z uśmiechem stwierdzam, że jest lepiej. Mała po
posiłku znów chce spać, więc kąpię ją, zmieniam pidżamy i kładę ją. Od razu
zasypia, a ja postanawiam wykorzystać czas i zacząć wybierać zaległe kreacje do
numeru UV. Harry siedzi na telefonie, ale ogląda Catfish.
-Jakie masz plany na
kolejne dni?- pyta, a ją odrywam wzrok od komputera.
-Jakąś sesję i gala
MET, a potem nie wiem, Tess wszystko monitoruje.
-Jaką sesję?- pyta.
No przecież nie
powiem mu, że do V Magazine, który ma mu dać do myślenia co stracił pliiiis...
-Nie pamiętam.-
mówię krótko.-Zbyt dużo tego mam by pamiętać...- dodaję.
(...)
Gdy zapada zmrok
muszę budzić Silver na lekarstwo.
Podaję jej syrop i
znów zmieniam pidżamę, Harry opiera się o drzwi.
-Ja będę leciał...-
mówi.- Przyjdę rano.
-Gdzie Tatuś idzie?-
pyta Silver wpół ogarniająca co się dzieje.
-Do hotelu...- mówi
i podchodzi do nas.
-Nie!- wykrzykuje
Sil, a my patrzymy na nią zszokowani.-Tatuś zostanie tu!
-Ale tata przyjdzie
rano.- mówi Harry.
-Nie, Tatuś
zostanie.- mówi.
-Silver, słoneczko,
rano jak przyjdę będziesz jeszcze spać...- mówi, a Silver zaczyna trzeć oczka i
zaczyna płakać.
-Ja nie chcę, żeby
tata szedł.- mówi płacząc.
Ocieram jej łzy, jak
na dwa i pół roku jest dobra w te klocki.
-W takim razie...-
mówię.- Tata pojedzie po swoje rzeczy do hotelu i będzie spał tu, co ty na to?-
Pytam ją, a ona
migiem przestaje płakać.
-Na pewno?- pyta.
Harry patrzy na mnie
zszokowany.
-Nie będziesz spał
ze mną w jednym łóżku. Kto wie jak to się skończy.- dodaję pod nosem..
Silver grzecznie się
kładzie i znów zasypia, wychodzimy z jej pokoiku.
-Naprawdę?- pyta.
-Tak, ale to dla
niej...- mówię.- Nie chcę, żeby była smutna, jak będziesz przy niej może
szybciej wyzdrowieje.
-Ale gdzie ty
będziesz spała?- pyta mnie.
-Będę spała z Sil
dziś, bo muszę kontrolować jej gorączkę. A ty po prostu będziesz spał u mnie w
sypialni.- mówię.- Teraz jedź po te rzeczy, a ja zrobię kolację.
Harry kiwa głową i ubiera buty, które są zresztą
złotymi sztybletami. Patrzę na jego stopy, gdy to robi i unoszę brwi.
-Ktoś tu polubił buty od YSL…- mówię z przekąsem i lekkim uśmiechem.
Harry podnosi na mnie wzrok.
-Trochę…- odpowiada z uśmiechem.- Podobają ci się?-
pyta, podchodzę do niego i opieram się o futrynę.
-Zawsze ubieraj do tego czarne rzeczy…- mówię
podając mu marynarkę.
-Będziesz mnie stylizować?- pyta unosząc brwi.
-Jak będziesz tego potrzebować, tak…- mówię.
-A teraz tego potrzebuję?- pyta patrząc się na mnie.
-Czarna koszulka, a nie biała…- mówię.
Hazz wywraca oczami i wychodzi chowając telefon w
tylniej kieszeni spodni. Wracam do kuchni i wyciągam paczkę makaronu, który
zrobię z warzywami. Mój telefon zaczyna dzwonić, więc idę do ładowarki przy
telewizorze i odłączam go. To Eleanor. Odbieram i idę z powrotem do kuchni.
-Halo?-
pytam.
-No
hej jak tam?- pyta.
-Pytasz
ogólnie, czy masz coś lub kogoś konkretnego na myśli?-
pytam wiedząc o co jej chodzi.
-Jak
z Harrym…- mówi.
-Będzie
dziś u mnie nocował…- mówię krojąc pomidora.
Eleanor się krztusi, a w tle słyszę Louisa jak się
śmieje.
-Co?!-
pyta, a ja zaczynam się śmiać.
-Ale
to nie po to, żebym mogła się z nim przespać, czy coś, ale Silver jest chora i
płakała, jak się dowiedziała, że Harry ma iść do hotelu… Więc mu pozwoliłam.
-Widzisz
jaką aktorkę wychowałaś?- El chichocze.
-Tak,
będę musiała nad tym popracować…- mówię z uśmiechem.
-A
jak między wami?- pyta.
-Jak
przyszedł myślałam, że pójdę kupię broń i go zabiję…-
mówię, a Louis w tle zaczyna się śmiać.-
Czy twój facet słyszy co ja mówię?- pytam z uśmiechem.
-Tak,
bo maluję paznokcie…- mówi.- Może, prawda?- pyta.
-Tak,
jasne! Hej Louis!- witam się.
-Hej
Gracie!- odpowiada.
-Dobra
opowiadaj…- pogania mnie El.
-A
potem był natrętny i cały czas coś do mnie mówił, wytłumaczył to w ten sposób,
że po tym, jak upili się w klubie poszli za kulisy koncertu Meghan Trainor i
tam Harry przewrócił się o ubrania, a Nadine chciała go podnieść, ale że też
była pijana to spadła na niego.- mówię.
-To
nie jest dobra wymówka.- stwierdza Louis.
-Mi
to mówisz?- pytam.- Nie uwierzyłam mu.- mówię.
El i Louis zgadzają się ze mną i
biorę kolejnego pomidora w dłoń.
-Zaczął
mi mówić, że to najprawdziwsza prawda, bo to Nadine mu to powiedziała, a on sam
tego nie pamięta.- mówię kręcąc głową.
-No
nie…- mówi El.
-No
tak… Dokładnie tak.- mówię.
-Gdzie
jest teraz?- pyta El.
-Pojechał
do hotelu po rzeczy… Mam nadzieję, że jego obecność tu wspomoże powrót do
zdrowia Sil.
-A
co dokładnie jest małej?- pyta Lou.
-Ma
gorączkę, więc jakaś grypa, albo przeziębienie. Daję jej leki i powinna w ciągu
kilku dni dojść do siebie.
-A
co z Harrym teraz?- pyta El.
-Nie
wiem, jakoś będzie, noc minie i czas będzie leciał dalej…- mówię.- El…Pamiętasz
o czym rozmawiałyśmy na naszym wyjeździe?- pytam.
-No
jasne…- śmieje się El.
-Niedługo
mam sesję i dużo spotkań…- mówię z uśmiechem.
-Masz
tą sesję?- pyta podekscytowana.
-Jaką
sesję?- pyta Louis.
-Ty
się nie interesuj!- strofuje go Eleanor, a ja zaczynam się
śmiać.- Babskie sprawy.- podsumowuje.
-Mam
ją i będzie zarąbista. Poza tym robiłam już tą w peruce, wysłałam ci zdjęcie…-
mówię.
-Jezu…
Nie skomentuję jej, bo jest tu mój facet, ale Gracie Wow!-
mówi.
-Poczekaj,
aż zobaczysz zdjęcia paparazzich!- zaczynam się śmiać.
-Nie!-
śmieje się.
-Tak!-
mówię.
-Aaaaa!-
piszczy El.
-Do
restauracji... Ma się ze mną kontaktować.- mówię.
-Ja
piernicze ty masz umiejętności…- mówi.
-No
jasne, że mam…- śmieję się.
-O
czym wy rozmawiacie?- pytam Louis.
Ja milknę, a Eleanor puszcza pytanie swojego faceta
pomimo uszu.
-Jak
się ubierzesz?- pyta.
-Mam
taki kombinezon od Givenchy, spróbuję ten.- mówię.
-Czekaj,
wyłączę głośnomówiący.- mówi El.- Dobra możesz mówić.
-Ma
taki głęboki dekolt i generalnie jest zarąbisty i super seksowny.
-A
jak to się stało, że wy?- pyta.
-Po
sesji, na której bardzo się polubiliśmy on poprosił mnie o numer telefonu i
stwierdził, że musimy razem uczcić tak fantstyczną sesję i powiedziałam, że
będziemy w kontakcie. Napisał do mnie, czekaj przeczytam ci.
Robię rozmowę w tle i wchodzę w wiadomości i czytam,
co do siebie pisaliśmy, na dole jest wiadomość, której nie widziałam, a
powiadomienie nie przyszło.
-Napisał
do mnie dziś…- mówię marszcząc czoło.- „W takim razie kiedy będę mógł cię
zobaczyć?”… Kurde nie dostałam powiadomienia, że mam wiadomość… Chyba mi się
telefon psuje.- mówię.
-Odpisz
mu.-
mówi El.
-Zaraz
to zrobię…- mówię.- Tobie
też się często robi coś takiego?- pytam.
-Mi
nie, ale może rzeczywiście coś ci szwankuje w telefonie. Nie spadł ci ostatnio?-
pyta.
-Spadał
wiele razy, ale cały czas się trzymał.
-W
każdym razie musisz mu odpisać…- mówi El.
-Napiszę
ci, jak rezultaty, bo teraz muszę robić kolację, Harry zaraz wróci.-
mówię.
-Będę
czekała.- uśmiecha się.
-Buziaki!-
mówię i kończę rozmowę.
Odkładam telefon i rzucam pokrojone warzywa na
patelnię, na której rozmawiając przysmażyłam kurczaka. Włączam sobie radio i
akurat Summertime Sadness Lany Del
Ray. Wyciskam sok z pomarańczy brudząc się przy tym niesamowicie, nakłada
jedzenie na talerze i wtedy Harry wchodzi do mieszkania, uśmiecha się lekko.
-Połóż torbę u mnie w sypialni i chodź na jedzenie.
-Ale pięknie pachnie…- mówi.- Coś nowego…
-Muszę eksperymentować…- mówię.- Mam nadzieję, że
cię nie otruję, chociaż mam na to ochotę.
Harry zanosi torbę i widzę, że zmienił koszulkę,
uśmiecham się pod nosem. Siada na hokerze i przysuwa sobie talerz.
-To jest jakieś dietetyczne?- pyta.
-To, że jest dużo zielonego, nie znaczy, że
dietetyczne…- stwierdzam.
-Jesteś na jakiejś diecie?- pyta.
-Nie, po co?- pytam.- Jestem gruba?- pytam podnosząc
koszulkę, by zobaczyć swój umięśniony brzuch.
-Jezu nie!- szybko się poprawia.- Po prostu
stereotypy mówią, że jak kobieta je dużo zielonego to jest na diecie, która
tobie w ogóle nie jest potrzebna.
-Jem, bo lubię, a tobie mogę zaraz zrobić rybę z
frytkami.- unoszę brew.
-Ja też bardzo lubię zielone.
-To dobrze…- podsumowuję i siadam koło niego.
Sięgam po swój telefon.
-Mój telefon chyba się zepsuł…- mówię.
-Czemu?- pyta przełykając kurczaka.
-Bo dostałam sms-a i dopiero jak otworzyłam okienko
z wiadomościami mi się pokazało, a powiadomienia żadnego nie miałam. Wiesz jak
to naprawić?- pyta, a Harry milknie na kilka sekund.
Odwracam wzrok z telefonu na niego.
-Tak, czasami się zdarza, mój też tak ma czasami i
odpisuję na wiadomości kilka dni później.- mówi odwracając wzrok i grzebie
widelcem w warzywach.
Po 15 minutach jedzenie znika z talerzy, a resztki
wstawiam do lodówki.
-To było przepyszne…- mówi upijając łyka soku.
Uśmiecham się w podziękowaniu.
-Jesteś tu brudny…- mówię mu pokazując na sobie
kącik ust, Harry wyciera się, ale wciąż jest brudny.
-Już?- pyta.
-Nie, tutaj…- wskazuję po raz drugi, ale on wciąż
robi to w złym miejscu.
-Czekaj.- mówię i wstaję z hokera sięgając po
chusteczkę. Wycieram jego kąciki ust i nawet nie zauważam, jak blisko do niego
podeszłam, ścieram zabrudzoną część ust i podnoszę wzrok na jego oczy, które
wręcz są we mnie wlepione. Patrzy się na mnie tak hipnotyzująco, że zielone tęczówki,
w których się zakochałam wydają mi się tak bardzo zajmujące i tak proszą o
uwagę, że nie mogę od nich oderwać wzroku.
Są jak dwa szmaragdowe guziczki, które tryskają zielenią, pełne nadziei,
zastanowienia i niepewności… Gdy tak patrzę nie czuję nawet, gdy jego usta
dotykają moich…
***
Przepraszam za spóźnienie! Mam nadzieję, że wam się podoba i ten dzień spędziłyście dobrze... Ja średnio, bo miałam do czynienia z profesorami i doktorami habilitowanymi, którzy starali się pokazać mi, jaką kretynką jestem, zamiast pomóc mi się rozwijać... Jestem zdegustowana i czuję się poniżona. Dosłownie. Bo pracowałam na to od 1 września do 5 marca (dziś).
Życzę, byście nie trafili na takich ludzi! Chociaż mam świadomość, że świat jest pełen nadmuchanych debili, którzy myślą, że są bogami tego świata...
Całuję! xx.
***
Przepraszam za spóźnienie! Mam nadzieję, że wam się podoba i ten dzień spędziłyście dobrze... Ja średnio, bo miałam do czynienia z profesorami i doktorami habilitowanymi, którzy starali się pokazać mi, jaką kretynką jestem, zamiast pomóc mi się rozwijać... Jestem zdegustowana i czuję się poniżona. Dosłownie. Bo pracowałam na to od 1 września do 5 marca (dziś).
Życzę, byście nie trafili na takich ludzi! Chociaż mam świadomość, że świat jest pełen nadmuchanych debili, którzy myślą, że są bogami tego świata...
Całuję! xx.
Zapraszam Cię serdecznie na mój blog:
OdpowiedzUsuńhttp://to-ty-mnie-zmienilas-na-lepsze.blogspot.com/
Twoje rozdziały postaram się przeczytać jak najszybciej :*
Ja chcę żeby było jak w końcówce rozdziału ❤ Świetny rozdział aż mi się chce płakać ze szczęścia �� Uwielbiam ten rozdział ♥ Kocham ��
OdpowiedzUsuńDreamer
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńJestem licealistką :) Camille xx.
UsuńCami, mi się wydaje czy Grace przez udowodnienie jej ma na myśli to żeby Haz przestał kontaktować się z głupią Nadine ?
OdpowiedzUsuńNie! By Harry udowodnił Grace, że rzeczywiście nic go nie łączyło z Nadine xx.
UsuńCudowny jak zawsze, mam nadzieję, że wkrótce wszystko wróci do normy i Grace i Harry będą tworzyć szczęśliwą rodzinę.
OdpowiedzUsuńpozdrawiam xoxo
Jejku jejku jejku kiedy oni się chociaż zaczną całować ?? Rozdział świetny <3 nie przejmuj się tymi ludźmi zawsze muszą dowalić
OdpowiedzUsuń