sobota, 11 stycznia 2014

Rozdział 11



-Halo?- zerwałam się.
-Matko… Obudziłem cię?
-Nie, nie, nie…
-Właśnie słyszałem…- dalej był przerażony.
-Serio…
-Dobra, nie kłam…- zaśmiał się.
-No nie kłamię.
-Yhym, jasne, w każdym razie, przepraszam, ze cię obudziłem, Gracie.
To jest takie dziwne, a zarazem pociągające, jak mówi na mnie Gracie (czyt. Grejsi), a nie tak jak wszyscy Grace (czyt. Grejs). Czuję się jak mała dziewczynka, bo tata tak do mnie mówił.
-Gracie? Jesteś tam?
-Tak, jestem, przyjdziesz dziś?
-Muszę cię poinformować… iż…
-Iż…
-…iż…
-…iż…
-…Harry…
-… iż przyjdę…
-Czekam na ciebie.
-Do zobaczenia.
Pobiegłam do łazienki, wzięłam godzinną kąpiel, wysuszyłam włosy i uczesałam je w wysokiego kucyka, ubrałam się w krótkie spodenki z wysokim stanem, różowe skarpetki- stopki, białą koszulkę na ramiączkach włożoną luźno do spodenek. Zabrałam się za robienie ciasta czekoladowego. Za godzinę było gotowe, zapach roznosił się po całym domu. Włączyłam sobie Animal Planet i oglądałam narodziny surykatek… Bleee…
Zadzwonił dzwonek do drzwi, pobiegłam i otworzyłam je. Harry był ubrany w czarną koszulkę z logo Rolling Stones, miał zdarte na kolanach czarne rurki i air-maxy.
-Co tak ładnie pachnie?- spytał, gdy wpuściłam go do domu.
-Ciasto…
-Zrobiłaś ciasto?
-No… Spokojnie nie zajmuje się tylko motoryzacją…
Zaśmiał się, ściągnął buty i poszedł za mną do kuchni.
-Czekoladowe?
-Lubisz?
-Bardzo…
Stanęłam, by ukroić mu kawałek, gdy objął mnie od tyłu. Nie przeszkadzało mi to, o nie… Podobało mi się… Ale słowa Lucy, odbijały mi się w głowie, gdy tylko zbliżał się do mnie na „niebezpieczną odległość”.
…on miał wiele kobiet, naprawdę wiele i ja chciałam ci tylko powiedzieć, że jeżeli związałabyś się z nim kiedykolwiek to przemyśl to gruntownie, bo nie chcę, żebyś potem cierpiała…
Odłożyłam nóż i nałożyłam łopatką na talerz.
-Gotowe…- powiedziałam.
Harry westchnął i podałam mu łyżeczkę oraz ciasto.
-Oglądamy coś?- spytałam.
-Nie, dziś nie… Chcę cię lepiej poznać…- powiedział.
-Ale w sensie?- spytałam zdezorientowana.
-Opowiesz mi o swoich rodzicach?
-A ty mi opowiesz o swoich?
-Yhym.
-Ok. To ja lepiej zrobię coś do picia…
Gadaliśmy do trzeciej nad ranem, opowiedział Harry’emu, jak zginął mój tata, uroniłam jedną łzę, ale chłopak mnie pocieszył, opowiedziałam, jak Ben i moja mama się poznali, dlaczego nienawidzę go itd.
Potem Hazz opowiedział mi o swojej mamie, siostrze, ojczymie i ojcu… Jak było w X-Factorze…
Słuchałam go zafascynowana, śmiałam się z tego co chłopcy robili w programie. Harry około 3:30 poszedł do domu, a ja położyłam się spać.
O 6:30 zadzwonił mi budzik, wstałam niewyspana i ubrałam się w długie niebieskie jeansy i czarną opiętą bluzkę. Założyłam moje ulubione conversy i nałożyłam kurtkę dżinsową, padał dziś deszcz. Wsiadłam do samochodu, który troszkę dziwnie zaryczał. Ruszyłam i pojechał na uniwersytet, tam w sklepiku kupiłam pączka i świeżą kawę w pobliskim Starbucksie. Zjadłam i czekałam na rozpoczęcie zajęć. Profesor opowiadał o współpracy, więc po godzinnym wykładzie zarządził pracę w grupach pięcioosobowych, podczas którego przygotujemy mądre pytania, dla przybywającego do Londynu Dalajlamy. Połączył mnie w grupie z czterema chłopakami. Lucy poruszała zabawnie brwiami. Zaśmiałam się i dopiłam kawę. Aaron, Luke, James i Silvian. Po dwóch godzinach mieliśmy sensowny wywiad z nawet mądrymi pytaniami. Gdy oddałam go profesorowi do oceny, kazał naszej piątce zostać chwilę po zajęciach.
-Aż tak źle było?- szepnął mi do ucha Silvian.
Zaśmiałam się.
-Był dobry…
Zaczekaliśmy, aż studenci wyjdą.
-Czy możecie dziś przyjechać tu jeszcze raz, bo przyjeżdża do nas ambasador Niemczech i chcielibyśmy, abyście przeprowadzili z nim wywiad, uważam, że wasza praca jest świetna…
Zgodziliśmy się. Profesor zapowiedział, że jeśli przeprowadzony przez nas wywiad będzie godny to zostanie opublikowany w gazecie, a nasze oceny na nowy rok akademicki zaczną się od oceny celującej na czerwono.
-Bądźcie gotowi na 18:00 i ubierzcie się elegancko.
Spojrzał na chłopaków, którzy byli ubranie stylowo i fajnie, nie wiem, co miał do nich. Wzięłam torebkę i pożegnałam się z chłopakami.
-Tylko się nie spóźnić!- powiedział profesor.
Uśmiechnęliśmy się i wyszliśmy. Mężczyzna o siwych włosach i wąsach pokręcił głową i poprawił krawat.
Samochód stojący naprzeciwko schodów przy wejściu głównym zatrąbił, a zza zaciemnionej szyby wyjrzał Harry.
-Hej…- powiedział.
-Cześć Harry… Nie wyspałeś się…
-Nie mogłem spać…
-Biedny…
-Plany na wieczór?
-Dziś naprawdę nie mogę nigdzie iść, mam wywiad z ambasadorem niemieckim i muszę tu przyjechać.
Wyraźnie posmutniał.
-Ej… W środę kończę rok akademicki…- uśmiechnęłam się.
-Pójdziemy gdzieś we dwoje…
-Romantycznie…- poruszyłam zabawnie brwiami.
-Tak… Dobra, nie będę ci zabierał czasu, jedź się przygotuj… Powodzenia…
-Dzięki…
Nadstawił policzek.
Uniosłam brwi i musnęłam go.
-Nie wytrzymam z Tobą…
-Wiem… Na razie…
-Pa.- krzyknął i odjechał.
Wsiadłam do samochodu, wróciłam do domu, około 14:00. Zjadłam zupę i kawałek ciasta. Poszłam się przygotować.
Ubrałam się, wyprostowałam włosy i ułożyłam gładko. Około 16:00 wyjechałam z domu. O 17:30 zjawiłam się pod uniwersytetem, przywitałam się z chłopakami, którzy byli już we czwórkę, profesor zaprowadził nas do środka i omówił wszystko.
Mężczyzna nie zawiódł się na nas, bo przeprowadziliśmy naprawdę ciekawą rozmowę z ambasadorem. Po zakończeniu około 21:00 mężczyzna zaprosił nas na poczęstunek, przygotowany w auli. Odmówiliśmy, bo każdy z nas musiał wracać do domu. Gdy wsiadałam do samochodu zobaczyłam błysk flesza w lusterku. Przełknęłam ślinę i wsiadłam. Około 22:30 byłam w domu, weszłam, Sean odkurzał.
-Chyba sobie to zapiszę w kalendarzu…- powiedziałam do siebie. Ściągnęłam buty i weszłam na górę. Stanęłam przed lustrem i tak mi cholernie się podobało jak wyglądam, więc wstawiłam swoje zdjęcie na instagrama.
Potem poszłam wziąć szybki prysznic i około 23:30 położyłam się spać, odpisując Harry’emu Dobranoc.
Zasnęłam.
Następnego dnia obudziłam się około 12:00, wstałam i zjadłam szybki lunch, dziś nie mam zajęć więc zaraz po zjedzeniu i ubraniu się pojechałam do warsztatu. Przebrałam się w kostium na motor i pojechałam na przejażdżkę dookoła Londynu. Gdy wróciłam 1,5 godziny później zaczęłam majstrować coś przy motorze, który stał w warsztacie. Sean składał zamówienia na części do nich. Mój brat zamówił nam pizzę, zjedliśmy ją. Potem do warsztatu przyjechali 4 mężczyźni. Bardzo bacznie oglądali motory, a ja wymieniałam im zalety, byli zdziwieni, że tak dobrze wiem o nich. Dwóch z nich kupiło motory i zarobiliśmy 23.000 funtów od każdego, pozostali dwaj powiedzieli, że się zastanowią. Wróciłam do domu około 21:00, wzięłam kąpiel i położyłam się.
Kolejnego dnia ubrałam się elegancko, było bowiem zakończenie roku akademickiego. Na 10:00 Sean odwiózł mnie. Rozdanie świadectw trwało około 1,5 godziny.
-Idziemy balować…- ktoś krzyknął z tyłu, a wszyscy zaczęli piszczeć i krzyczeć z radości.
-Gdzie idziemy wieczorem?- spytała mnie Lucy.
-Um… Ja idę z Harrym.
Uśmiechnęła się.
-A gdzie idziecie?
-Jeszcze nie wiem…
Uniosła brew i szepnęła mi do ucha.
-Rumienisz się Grace…
Zakryłam policzki i uśmiechnęłam się.
Wyszliśmy z uniwersytetu. Była piękna pogoda, było około 25 stopni co aż było niemożliwe we wrześniu w Londynie. Wystawiłam twarz do słońca i wsiadłam do zamówionej taksówki. Harry zadzwonił do mnie, gdy byłam w połowie drogi.
-No… Studentko… Gdzie dziś idziemy świętować?
-Do żadnego klubu, muszę być trzeźwa jutro, jedynie na drinka…
-Pasuje mi… Przyjadę o 20:00, ubierz się elegancko.
-Ale dlacz…
-Nie gadaj tylko myśl w co się ubierzesz, do zobaczenia.
Rozłączył się.
Wróciłam do domu, zapłaciłam taksówkarzowi i zajrzałam do lodówki zrobiłam szybkie Pesto i zjadłam je. Wzięłam prysznic, rozczesałam włosy, które sięgały prawie do pasa. Wysuszyłam je i zrobiłam sobie niechlujnego koka, ubrałam się. Dochodziła 18:30, Sean wrócił z warsztatu towarzyszyła mu Leigh, zeszłam schodami na dół. Para spojrzała na mnie.
-Matko, jak ty pięknie wyglądasz…- powiedziała półgłosem Leigh.
-Dziękuję…- uśmiechnęłam się promiennie i pomalowałam usta szminką. Oczy podkreślone były tuszem i linerem.
-Idziesz gdzieś z Harrym?
-Yhym.
Leigh uśmiechnęła się.
-Pasujecie do siebie.- powiedziała.
-Ale my nie jesteśmy razem.
-Może się w tobie podkochuje, a jak nie, to zakocha się jak cię zobaczy.
-Przestań, Leigh.- zarumieniłam się.
Rozległ się dźwięk dzwonka.
-Ja otworzę…- powiedziała Leigh- stań za filarem.- zwróciła się do mnie i zrobiłam jak chciała.
-Cześć Harry.- powiedziała.
-Cześć Leigh, jest Gracie?
-Tak. Grace?- zawołała mnie, a ja niepozornie wyszłam zza filara.

Harry
Gdy pojawiła się w polu mojego widzenia, naprawdę nie wiele pozostało, bym zszedł na zawał, wyglądała tak bajecznie i cudnie, że to się w głowie nie mieści. Wiedziałem, że i Leigh, i Sean, i sama Grace się na mnie patrzy. Ale ona wyglądała tak pięknie…
Zauważyłem, że Leigh mrugnęła okiem do Grace, a ta zarumieniła się.
-Idziemy?- spytała mnie.
Kiwnąłem głową i puściłem przodem.
Krótka sukienka podkreślała jej atuty, a były nimi długie i zgrabne nogi. Szła przodem wsiadła do samochodu, musiałem przełknąć ślinę, bo aż zaschło mi w gardle.
-To gdzie?- spytała.
-Na kolację…- powiedziałem dalej zszokowany.
-Romantyczną?- spytała z nutką zabawności w głosie.
-Tak…- zaśmiałem się.
W radiu grały piosenki od wesołych po smętne i romantyczne. Podśpiewywała sobie.
-Jak świadectwo?- spytałem.
-Celujące.
-Tata byłby z ciebie dumny.
-Tak, byłby…
Uśmiechnęła się i spojrzała na telefon. Uśmiechnęła się i wyciszyła go.
Dojechaliśmy. Wychodzący trzej mężczyźni obrócili się za Grace, ale dziś ona jest tylko moja. Bez względu na to, czy jest moją przyjaciółką, czy znam ją tydzień, czy ją… ją… kocham…
Usiedliśmy przy stoliku. Kelner nalał jej białego wina, ja poprosiłem o sok pomarańczowy, bo prowadzę.
-Dlaczego nie poznaliśmy się wcześniej…- powiedziała i założyła nogę na nogę.
-Nie wiem… Ale wiem, że nie żałuję tego, że cię poznałem.
-Nawzajem.
Zamówiliśmy sobie po sałatce krabowej, która przyszła za chwilkę. Zjedliśmy i do zamknięcia, a była to godzina 1 w nocy rozmawialiśmy, Grace wyglądała tak pięknie, mimo że rozpuściła włosy, po głowa ją bolała od wsuwek. Wypiła dużo kieliszków wina, dużo się śmiała. Gdy wychodziliśmy objęła mnie w biodrach i wyjęła mi telefon z tylniej kieszeni.
Zaśmiałem się.
-Matko, jaka ty jesteś pijana…- powiedziałem.
-To… ty mnie upiłeś…
-Oczywiście.
-Tak, Harry, właśnie.
Usiadła na fotelu i zaczęła ściągać buty, podciągnęła stopy pod pupę i zapięła pasy. Podgłośniła muzykę i głośno śpiewała. Co chwilkę śmiałem się z niej. Bo co jak co, ale śpiewała czysto.
Dojechaliśmy do jej domu.
-Dziękuję za wszystko…- powiedziała.
-Przestań… To była dla mnie przyjemność…
-Dla mnie też.
Byłem pewny, że pocałuje mnie w policzek jak zawsze, ale nie trafiła pocałowała mnie prosto w usta, usadowiła mi się na kolanach. Nie wiem jak, ale zrobiła to… Nie przerywaliśmy pocałunków, tyle że czułam w jej oddechu alkohol. To nie był prawdziwy pocałunek jakiego pragnąłem.
Oderwałem się.
-Możesz się ze mną całować jak będziesz trzeźwa…
-Jutro to zrobię…- szepnęła i musnęła moje usta jeszcze raz. Przesiadła się na swój fotel, wzięła w rękę sandałki i torebkę. Wyszła.
Pomachała mi i uśmiechnęła się.
Obróciła głowę i w świetle latarni zobaczyłem jak puszcza mi oko.

5 komentarzy:

  1. Ach świetny ! Nie mogę się już poczekać, jak potoczy się dalsza ich historia <3 Kocham ten blog !

    OdpowiedzUsuń
  2. Super rozdzial! Czytalam Twojeho czesniejszego bloga I byl on wspanialy, ale ten jest jeszcze lepszy!! Lena xx

    OdpowiedzUsuń
  3. Duzo lepiej by bylo jak bys dodawala czesciej rozdzialy... a co do opowiadania jest meeega meega mega *__* koocham ;*

    OdpowiedzUsuń
  4. Jest dobrze, jak zwykle. Ale mała uwaga, piszę się surykatek, a nie surokatek.

    OdpowiedzUsuń
  5. Hahhaa ostro poszła Grace. Dobrze, że napisałaś jak to się wymawia, bo nie wiedziałam :P Boskie *_*
    Czekam na next <3

    OdpowiedzUsuń