-Halo?- zerwałam się.
-Matko… Obudziłem cię?
-Nie, nie, nie…
-Właśnie słyszałem…- dalej był przerażony.
-Serio…
-Dobra, nie kłam…- zaśmiał się.
-No nie kłamię.
-Yhym, jasne, w każdym razie, przepraszam, ze cię
obudziłem, Gracie.
To jest takie dziwne, a zarazem pociągające, jak
mówi na mnie Gracie (czyt. Grejsi), a nie tak jak wszyscy Grace (czyt. Grejs).
Czuję się jak mała dziewczynka, bo tata tak do mnie mówił.
-Gracie? Jesteś tam?
-Tak, jestem, przyjdziesz dziś?
-Muszę cię poinformować… iż…
-Iż…
-…iż…
-…iż…
-…Harry…
-… iż przyjdę…
-Czekam na ciebie.
-Do zobaczenia.
Pobiegłam do łazienki, wzięłam godzinną kąpiel,
wysuszyłam włosy i uczesałam je w wysokiego kucyka, ubrałam się w krótkie
spodenki z wysokim stanem, różowe skarpetki- stopki, białą koszulkę na
ramiączkach włożoną luźno do spodenek. Zabrałam się za robienie ciasta
czekoladowego. Za godzinę było gotowe, zapach roznosił się po całym domu.
Włączyłam sobie Animal Planet i oglądałam narodziny surykatek… Bleee…
Zadzwonił dzwonek do drzwi, pobiegłam i otworzyłam
je. Harry był ubrany w czarną koszulkę z logo Rolling Stones, miał zdarte na
kolanach czarne rurki i air-maxy.
-Co tak ładnie pachnie?- spytał, gdy wpuściłam go do
domu.
-Ciasto…
-Zrobiłaś ciasto?
-No… Spokojnie nie zajmuje się tylko motoryzacją…
Zaśmiał się, ściągnął buty i poszedł za mną do
kuchni.
-Czekoladowe?
-Lubisz?
-Bardzo…
Stanęłam, by ukroić mu kawałek, gdy objął mnie od
tyłu. Nie przeszkadzało mi to, o nie… Podobało mi się… Ale słowa Lucy, odbijały
mi się w głowie, gdy tylko zbliżał się do mnie na „niebezpieczną odległość”.
…on
miał wiele kobiet, naprawdę wiele i ja chciałam ci tylko powiedzieć, że jeżeli
związałabyś się z nim kiedykolwiek to przemyśl to gruntownie, bo nie chcę,
żebyś potem cierpiała…
Odłożyłam nóż i nałożyłam łopatką na talerz.
-Gotowe…- powiedziałam.
Harry westchnął i podałam mu łyżeczkę oraz ciasto.
-Oglądamy coś?- spytałam.
-Nie, dziś nie… Chcę cię lepiej poznać…- powiedział.
-Ale w sensie?- spytałam zdezorientowana.
-Opowiesz mi o swoich rodzicach?
-A ty mi opowiesz o swoich?
-Yhym.
-Ok. To ja lepiej zrobię coś do picia…
Gadaliśmy do trzeciej nad ranem, opowiedział
Harry’emu, jak zginął mój tata, uroniłam jedną łzę, ale chłopak mnie pocieszył,
opowiedziałam, jak Ben i moja mama się poznali, dlaczego nienawidzę go itd.
Potem Hazz opowiedział mi o swojej mamie, siostrze,
ojczymie i ojcu… Jak było w X-Factorze…
Słuchałam go zafascynowana, śmiałam się z tego co
chłopcy robili w programie. Harry około 3:30 poszedł do domu, a ja położyłam
się spać.
O 6:30 zadzwonił mi budzik, wstałam niewyspana i
ubrałam się w długie niebieskie jeansy i czarną opiętą bluzkę. Założyłam moje
ulubione conversy i nałożyłam kurtkę dżinsową, padał dziś deszcz. Wsiadłam do
samochodu, który troszkę dziwnie zaryczał. Ruszyłam i pojechał na uniwersytet,
tam w sklepiku kupiłam pączka i świeżą kawę w pobliskim Starbucksie. Zjadłam i
czekałam na rozpoczęcie zajęć. Profesor opowiadał o współpracy, więc po
godzinnym wykładzie zarządził pracę w grupach pięcioosobowych, podczas którego
przygotujemy mądre pytania, dla przybywającego do Londynu Dalajlamy. Połączył
mnie w grupie z czterema chłopakami. Lucy poruszała zabawnie brwiami. Zaśmiałam
się i dopiłam kawę. Aaron, Luke, James i Silvian. Po dwóch godzinach mieliśmy
sensowny wywiad z nawet mądrymi pytaniami. Gdy oddałam go profesorowi do oceny,
kazał naszej piątce zostać chwilę po zajęciach.
-Aż tak źle było?- szepnął mi do ucha Silvian.
Zaśmiałam się.
-Był dobry…
Zaczekaliśmy, aż studenci wyjdą.
-Czy możecie dziś przyjechać tu jeszcze raz, bo
przyjeżdża do nas ambasador Niemczech i chcielibyśmy, abyście przeprowadzili z
nim wywiad, uważam, że wasza praca jest świetna…
Zgodziliśmy się. Profesor zapowiedział, że jeśli
przeprowadzony przez nas wywiad będzie godny to zostanie opublikowany w
gazecie, a nasze oceny na nowy rok akademicki zaczną się od oceny celującej na
czerwono.
-Bądźcie gotowi na 18:00 i ubierzcie się elegancko.
Spojrzał na chłopaków, którzy byli ubranie stylowo i
fajnie, nie wiem, co miał do nich. Wzięłam torebkę i pożegnałam się z
chłopakami.
-Tylko się nie spóźnić!- powiedział profesor.
Uśmiechnęliśmy się i wyszliśmy. Mężczyzna o siwych
włosach i wąsach pokręcił głową i poprawił krawat.
Samochód stojący naprzeciwko schodów przy wejściu
głównym zatrąbił, a zza zaciemnionej szyby wyjrzał Harry.
-Hej…- powiedział.
-Cześć Harry… Nie wyspałeś się…
-Nie mogłem spać…
-Biedny…
-Plany na wieczór?
-Dziś naprawdę nie mogę nigdzie iść, mam wywiad z ambasadorem
niemieckim i muszę tu przyjechać.
Wyraźnie posmutniał.
-Ej… W środę kończę rok akademicki…- uśmiechnęłam
się.
-Pójdziemy gdzieś we dwoje…
-Romantycznie…- poruszyłam zabawnie brwiami.
-Tak… Dobra, nie będę ci zabierał czasu, jedź się
przygotuj… Powodzenia…
-Dzięki…
Nadstawił policzek.
Uniosłam brwi i musnęłam go.
-Nie wytrzymam z Tobą…
-Wiem… Na razie…
-Pa.- krzyknął i odjechał.
Wsiadłam do samochodu, wróciłam do domu, około
14:00. Zjadłam zupę i kawałek ciasta. Poszłam się przygotować.
Ubrałam się, wyprostowałam włosy
i ułożyłam gładko. Około 16:00 wyjechałam z domu. O 17:30 zjawiłam się pod
uniwersytetem, przywitałam się z chłopakami, którzy byli już we czwórkę,
profesor zaprowadził nas do środka i omówił wszystko.
Mężczyzna nie zawiódł się na nas, bo
przeprowadziliśmy naprawdę ciekawą rozmowę z ambasadorem. Po zakończeniu około
21:00 mężczyzna zaprosił nas na poczęstunek, przygotowany w auli. Odmówiliśmy,
bo każdy z nas musiał wracać do domu. Gdy wsiadałam do samochodu zobaczyłam
błysk flesza w lusterku. Przełknęłam ślinę i wsiadłam. Około 22:30 byłam w
domu, weszłam, Sean odkurzał.
-Chyba sobie to zapiszę w kalendarzu…- powiedziałam
do siebie. Ściągnęłam buty i weszłam na górę. Stanęłam przed lustrem i tak mi
cholernie się podobało jak wyglądam, więc wstawiłam swoje zdjęcie na
instagrama.
Potem poszłam wziąć szybki prysznic i około 23:30
położyłam się spać, odpisując Harry’emu Dobranoc.
Zasnęłam.
Następnego dnia obudziłam się około 12:00, wstałam i
zjadłam szybki lunch, dziś nie mam zajęć więc zaraz po zjedzeniu i ubraniu się
pojechałam do warsztatu. Przebrałam się w kostium na motor i pojechałam na
przejażdżkę dookoła Londynu. Gdy wróciłam 1,5 godziny później zaczęłam
majstrować coś przy motorze, który stał w warsztacie. Sean składał zamówienia
na części do nich. Mój brat zamówił nam pizzę, zjedliśmy ją. Potem do warsztatu
przyjechali 4 mężczyźni. Bardzo bacznie oglądali motory, a ja wymieniałam im
zalety, byli zdziwieni, że tak dobrze wiem o nich. Dwóch z nich kupiło motory i
zarobiliśmy 23.000 funtów od każdego, pozostali dwaj powiedzieli, że się
zastanowią. Wróciłam do domu około 21:00, wzięłam kąpiel i położyłam się.
Kolejnego dnia ubrałam się elegancko, było bowiem
zakończenie roku akademickiego. Na 10:00 Sean odwiózł mnie. Rozdanie świadectw
trwało około 1,5 godziny.
-Idziemy balować…- ktoś krzyknął z tyłu, a wszyscy
zaczęli piszczeć i krzyczeć z radości.
-Gdzie idziemy wieczorem?- spytała mnie Lucy.
-Um… Ja idę z Harrym.
Uśmiechnęła się.
-A gdzie idziecie?
-Jeszcze nie wiem…
Uniosła brew i szepnęła mi do ucha.
-Rumienisz się Grace…
Zakryłam policzki i uśmiechnęłam się.
Wyszliśmy z uniwersytetu. Była piękna pogoda, było
około 25 stopni co aż było niemożliwe we wrześniu w Londynie. Wystawiłam twarz
do słońca i wsiadłam do zamówionej taksówki. Harry zadzwonił do mnie, gdy byłam
w połowie drogi.
-No… Studentko… Gdzie dziś idziemy świętować?
-Do żadnego klubu, muszę być trzeźwa jutro, jedynie
na drinka…
-Pasuje mi… Przyjadę o 20:00, ubierz się elegancko.
-Ale dlacz…
-Nie gadaj tylko myśl w co się ubierzesz, do
zobaczenia.
Rozłączył się.
Wróciłam do domu, zapłaciłam taksówkarzowi i
zajrzałam do lodówki zrobiłam szybkie Pesto i zjadłam je. Wzięłam prysznic,
rozczesałam włosy, które sięgały prawie do pasa. Wysuszyłam je i zrobiłam sobie
niechlujnego koka, ubrałam się. Dochodziła 18:30, Sean wrócił z
warsztatu towarzyszyła mu Leigh, zeszłam schodami na dół. Para spojrzała na
mnie.
-Matko, jak ty pięknie wyglądasz…- powiedziała
półgłosem Leigh.
-Dziękuję…- uśmiechnęłam się promiennie i
pomalowałam usta szminką. Oczy podkreślone były tuszem i linerem.
-Idziesz gdzieś z Harrym?
-Yhym.
Leigh uśmiechnęła się.
-Pasujecie do siebie.- powiedziała.
-Ale my nie jesteśmy razem.
-Może się w tobie podkochuje, a jak nie, to zakocha
się jak cię zobaczy.
-Przestań, Leigh.- zarumieniłam się.
Rozległ się dźwięk dzwonka.
-Ja otworzę…- powiedziała Leigh- stań za filarem.-
zwróciła się do mnie i zrobiłam jak chciała.
-Cześć Harry.- powiedziała.
-Cześć Leigh, jest Gracie?
-Tak. Grace?- zawołała mnie, a ja niepozornie
wyszłam zza filara.
Harry
Gdy pojawiła się w polu mojego widzenia, naprawdę
nie wiele pozostało, bym zszedł na zawał, wyglądała tak bajecznie i cudnie, że
to się w głowie nie mieści. Wiedziałem, że i Leigh, i Sean, i sama Grace się na
mnie patrzy. Ale ona wyglądała tak pięknie…
Zauważyłem, że Leigh mrugnęła okiem do Grace, a ta
zarumieniła się.
-Idziemy?- spytała mnie.
Kiwnąłem głową i puściłem przodem.
Krótka sukienka podkreślała jej atuty, a były nimi
długie i zgrabne nogi. Szła przodem wsiadła do samochodu, musiałem przełknąć
ślinę, bo aż zaschło mi w gardle.
-To gdzie?- spytała.
-Na kolację…- powiedziałem dalej zszokowany.
-Romantyczną?- spytała z nutką zabawności w głosie.
-Tak…- zaśmiałem się.
W radiu grały piosenki od wesołych po smętne i
romantyczne. Podśpiewywała sobie.
-Jak świadectwo?- spytałem.
-Celujące.
-Tata byłby z ciebie dumny.
-Tak, byłby…
Uśmiechnęła się i spojrzała na telefon. Uśmiechnęła
się i wyciszyła go.
Dojechaliśmy. Wychodzący trzej mężczyźni obrócili
się za Grace, ale dziś ona jest tylko moja. Bez względu na to, czy jest moją
przyjaciółką, czy znam ją tydzień, czy ją… ją… kocham…
Usiedliśmy przy stoliku. Kelner nalał jej białego
wina, ja poprosiłem o sok pomarańczowy, bo prowadzę.
-Dlaczego nie poznaliśmy się wcześniej…- powiedziała
i założyła nogę na nogę.
-Nie wiem… Ale wiem, że nie żałuję tego, że cię
poznałem.
-Nawzajem.
Zamówiliśmy sobie po sałatce krabowej, która
przyszła za chwilkę. Zjedliśmy i do zamknięcia, a była to godzina 1 w nocy
rozmawialiśmy, Grace wyglądała tak pięknie, mimo że rozpuściła włosy, po głowa
ją bolała od wsuwek. Wypiła dużo kieliszków wina, dużo się śmiała. Gdy
wychodziliśmy objęła mnie w biodrach i wyjęła mi telefon z tylniej kieszeni.
Zaśmiałem się.
-Matko, jaka ty jesteś pijana…- powiedziałem.
-To… ty mnie upiłeś…
-Oczywiście.
-Tak, Harry, właśnie.
Usiadła na fotelu i zaczęła ściągać buty,
podciągnęła stopy pod pupę i zapięła pasy. Podgłośniła muzykę i głośno
śpiewała. Co chwilkę śmiałem się z niej. Bo co jak co, ale śpiewała czysto.
Dojechaliśmy do jej domu.
-Dziękuję za wszystko…- powiedziała.
-Przestań… To była dla mnie przyjemność…
-Dla mnie też.
Byłem pewny, że pocałuje mnie w policzek jak zawsze,
ale nie trafiła pocałowała mnie prosto w usta, usadowiła mi się na kolanach.
Nie wiem jak, ale zrobiła to… Nie przerywaliśmy pocałunków, tyle że czułam w
jej oddechu alkohol. To nie był prawdziwy pocałunek jakiego pragnąłem.
Oderwałem się.
-Możesz się ze mną całować jak będziesz trzeźwa…
-Jutro to zrobię…- szepnęła i musnęła moje usta
jeszcze raz. Przesiadła się na swój fotel, wzięła w rękę sandałki i torebkę.
Wyszła.
Pomachała mi i uśmiechnęła się.
Obróciła głowę i w świetle latarni zobaczyłem jak
puszcza mi oko.
Ach świetny ! Nie mogę się już poczekać, jak potoczy się dalsza ich historia <3 Kocham ten blog !
OdpowiedzUsuńSuper rozdzial! Czytalam Twojeho czesniejszego bloga I byl on wspanialy, ale ten jest jeszcze lepszy!! Lena xx
OdpowiedzUsuńDuzo lepiej by bylo jak bys dodawala czesciej rozdzialy... a co do opowiadania jest meeega meega mega *__* koocham ;*
OdpowiedzUsuńJest dobrze, jak zwykle. Ale mała uwaga, piszę się surykatek, a nie surokatek.
OdpowiedzUsuńHahhaa ostro poszła Grace. Dobrze, że napisałaś jak to się wymawia, bo nie wiedziałam :P Boskie *_*
OdpowiedzUsuńCzekam na next <3