niedziela, 16 lutego 2014

Rozdział 22 i 23.



Miesiąc później…
Obudziłam się rankiem w moim pokoju, Harry spał smacznie obok. Wstałam i nałożyłam na siebie szlafrok. Zamknęłam drzwi do naszej sypialni i zeszłam na dół, zaczęłam robić kawę oraz omleta na śniadanie. Spojrzałam przez okno, już drugi dzień z rzędu prószył śnieg, na naszych samochodach znajdowała się może z trzy centymetrowa pokrywa puchu. Mamy w końcu grudzień.
Pod stołem w kuchni leżał ostatni karton z książkami i zdjęciami ze starego domu Harry’ego. Sprawdziłam, czy omlet się nie przypala. Zalałam kubki z kawą. Mój chłopak mieszka ze mną od jakichś 2 tygodni, Sean wyprowadził się na stałe do Leigh, ale mam to szczęście, że opłaca mi rachunki… Nałożyłam gotowy omlet na talerze, gdy od tyłu ktoś objął mnie w biodrach i złapał za pasek od szlafroka, skutecznie go odwiązując. Harry pocałował moją szyję, a mnie przeszedł dreszcz. Podniosłam wolną dłoń i podrapałam go po szyi.
-Wyspałaś się?
-Tak, zawsze się z Tobą wysypiam kotku.
Uśmiechnął się i oderwał się ode mnie, wziął do ręki kubek z kawą. Upił łyka. Skrzywił się.
-Nie słodziłam…
-Czuć.
Harry posłodził nam kawy i usiadł na hokerze.
-Może pójdziemy zrobić jakieś świąteczne zakupy? Co ty na to?
-Czemu nie, właściwie już dawno się do nich zbierałam.
-Ok.
Podałam Hazzie talerz i zajadaliśmy omleta.
-A i Gracie, posłuchaj…
-Tak?
-Znalazłem mieszkanie, które mi się spodobało… Pojechalibyśmy po śniadaniu zobaczyć je?
-Aż tak źle ci u mnie?- uśmiechnęłam się lekko.
-Nie, nie, nie o to chodzi… Wiesz, chciałbym mieć swój kąt, a czuję jakbym był na twoim rachunku.
-Nie myśl tak…- powiedziałam.- To ja ci zaproponowałam zamieszkanie ze mną.
-Wiem, ale…
-Żadnego ale. Pojedziemy zobaczyć to mieszkanie.
Harry uśmiechnął się lekko, gdy skończyłam poszłam na górę wziąć prysznic i ubrać się. Rozczesałam włosy i zrobiłam sobie wysokiego kucyka. Harry czekał na dole ubrany, wziął kluczyki, a ja torebkę, wsiedliśmy do samochodu.
-Jesteś zła na mnie?- spytał Harry.
-Nie jestem.
-Widzę…
-Serio…- spojrzałam na niego.
-Gracie…
-No naprawdę Harry.
Mój chłopak zatrzymał się na światłach.
-Nie złość się. Złość piękności szkodzi.
-Nie złoszczę się.
-Przecież widzę słonko.
Skrzyżowałam ręce na klatce piersiowej.
-Jeśli kupię to mieszkanie to zamieszkasz ze mną w nim…- powiedział.
Spojrzałam się na niego. Ruszył.
-CO?
-No tak, ja mieszkałem u ciebie, to ty teraz zamieszkasz ze mną w NASZYM mieszkaniu.
-Żartujesz…- powiedziałam.- Żarty sobie robisz, tak?
-Nie, mówię jak najbardziej poważnie.
-Ale…
-Dojechaliśmy.- powiedział Harry.
Zaparkował na zamkniętym osiedlu wieżowców, które miały może ze 20-30 pięter. Harry otworzył mi drzwi, wysiadłam z samochodu. Złapałam go za rękę i weszliśmy przez drzwi obrotowe. Skierowaliśmy się korytarzem do zarządcy.
-Dzień dobry…- powiedział Harry.- Przyszliśmy zobaczyć mieszkanie numer 233.
Mężczyzna w sile wieku, był przystojny, miał zaczesane blond włosy do góry, zapiął marynarkę, przez którą przebijały się mięśnie. Uśmiechnął się pokazując białe zęby. Mimowolnie ja też się uśmiechnęłam.
-Tak, pamiętam, dzwonił pan wczoraj.
-Tak.
Mężczyzna spojrzał znad kalendarzyka na mnie i uśmiechnął się. Byłam pewna, że oblałam się rumieńcem. Wziął klucze i podszedł do drzwi wyjściowych z jego gabinetu.
-Panie przodem.- powiedział uśmiechając się.
-Dziękuję.
Poszłam przodem do windy. Harry miał spięte mięśnie twarzy, wkurzał się za każdym razem, gdy mężczyzna na mnie spoglądał. Harry wyprzedził go i objął mnie w biodrach. Pocałowałam go w brodę i wsiedliśmy do windy. Ta zawiozła nas na 25 piętro. Na samym końcu korytarza znajdowały się zakurzone drzwi z plakietką 233. Mężczyzna otworzył drzwi. Weszliśmy do środka. Dookoła było wszystko białe, ale domyśliłam, że kolejne pomieszczenia będą nosiły miano naszej sypialni, łazienki, kuchni, garderoby, pokoju gościnnego, salonu itd. Ogólnie rzecz biorąc mieszkanie miało 4 pokoje + kuchnia i przestronna łazienka.
-Podoba się państwu?- spytał mężczyzna.
-Bardzo, prawda Harry?- spytałam chłopaka.
-Tak.
-Może nas pan zostawić tu samych?- spytałam mężczyznę.
-Tak, oczywiście. Tylko proszę odnieść mi klucze do gabinetu po oglądnięciu.
-Ok., dziękuję.
Mężczyzna wyszedł.
-Jezu, już uwielbiam to miejsce.- powiedziałam.
Harry miał skwaszoną minę.
-Co jest?
-Nie podoba mi się tu…- powiedział.
-Jak to? Przecież mówiłeś, że ci się tu podobało…
-No wiem, ale już mi się nie podoba.
Chłopak ruszył w stronę jednego z pomieszczeń.
No i wszystko jest zrozumiane. Harry jest zazdrosny o tego gościa z dołu. Nie chce, żebym miała z nim jakikolwiek kontakt.
-Zazdrośnik…- powiedziałam do siebie.
-Że co proszę...
-Zazdrośnik z ciebie.
-Ja mam być zazdrosny o tego typka? Proszę cię…
Uniosłam brew i spojrzałam w jego oczy.
-Jesteś zazdrosny.
-Nie…
  Harry odwrócił się i wszedł do pomieszczenia, które w przyszłości ma służyć jako łazienka. Zaczęłam biec za nim i wskoczyłam mu na barana. Zaczęłam się śmiać i piszczeć, gdy Harry kręcił się w kółko. Zrzucił mnie z pleców i przycisnął do ściany.
Mrrrr…- powiedziałam zalotnie.
Uniósł brew.
-Tak pogrywasz? Chcesz wylądować zaraz na podłodze w samej bieliźnie?
-Tu nie, w domu… Albo…
-… Mamy samochód do dyspozycji… Są przyciemniane szyby z tyłu.
-Szalony…
Zaśmiał się i pocałował mnie w czoło.
-Wolę w domu…- powiedziałam i ugryzłam go w ucho.
Ruszyłam w stronę drzwi.
-Oj Gracie…
-Co z tym mieszkaniem?
-Podoba ci się?
Kiwnęłam głową.
-Jeśli ci się podoba, to umówię się z tym facetem na podpisanie umowy.
-Beze mnie?
-Bez ciebie.
Uśmiechnęłam się do niego.
-Ale ja ciebie kocham…- powiedziałam i uwiesiłam mu się na szyi. Musnął moje usta i wyszliśmy.
Zjechaliśmy na dół, cały czas spoglądając na siebie zalotnie. W pewnej chwili pomyślałam wcisnąć guzik STOP, wiecie w jakim celu… Przygryzłam wargi, Harry wsunął dłoni do tylniej kieszeni moich spodni, ja zrobiłam tak samo, spojrzał na mnie zdziwiony. Posłałam mu buziaczka i zacisnęłam jego pośladek. Uśmiechnęłam się szeroko, drzwi od windy się otworzyły. Z drugiej kieszeni wyjęłam kluczyki i wyszłam z budynku kierując się w stronę samochodu. Harry pokręcił głową i poszedł umówić się na podpisanie umowy. Gdy wsiadłam mój telefon zaczął dzwonić.
Halo?
To ja.
No?
Słuchaj, mam już załatwionego choreografa, 8 dziewczyn się zadeklarowały plus my, salę też mamy załatwioną. Musimy zacząć się przygotowywać.
Masz rację. To kiedy?
Jutro o 11:00 pod uniwersytetem. Profesor Jenkins udostępniła nam aulę.
Ok., poinformujesz dziewczyny?
Są poinformowane już.
Aha. No to do zobaczenia.
Papa.
Włożyłam do torebki telefon. Harry wyszedł obrotowymi drzwiami, patrzył na ziemię, gdy szedł w stronę samochodu.. Przejechałam palcami po moim kucyku i przygryzłam wargę. Harry wsiadł do środka. Usiadłam w miarę bokiem, by dobrze go widzieć.
-Nie patrz tak na mnie, bo serio pojedziemy do domu, a dopiero potem na zakupy…
-Może być…
Oparłam się ręką o jego udo i pocałowałam go w szyję.
-Wracamy do mnie.
Harry ruszył gwałtownie, dobrze, że na drodze nie było lodu, w domu znaleźliśmy się 30 minut później. Wylecieliśmy jak z procy z samochodu. Zrzuciłam kurtkę i buty, czekałam, aż Harry upora się ze sztybletami. Oparłam się o ścianę. Chłopak ściągnął mi bluzkę i zaczął całować szyję. Przymknęłam oczy. Harry schodził niżej, złapał lewą ręką za moją nogę i przysunął się do mnie. Potem wziął mnie na ręce i zaniósł na górę. Skoczyłam na łóżko, Harry pozbył się koszulki i górował nade mną. Całowaliśmy się namiętnie. Złapałam za skórzany pasek od jego spodni i podczas, gdy byłam obdarowywana namiętnymi pocałunkami siłowałam się z paskiem. Gdy go rozpięłam zabrałam się za guzik i zamek, zsunęłam mu z pupy spodnie Harry oderwał się i zrzucił odzienie dolne. Uśmiechnął się, gdy zobaczył mnie jak leżę, moje biodrówki, odkrywały już moje biodra, a koronkowy stanik z kryształkami po bokach mienił się, poza tym podkurczyłam nogi i rozpuściły mi się włosy. Przejechałam opuszkiem palców po swoich ustach i przygryzłam wargi. Harry znów ustawił się tak, by być na górze, ale ja go wyrolowałam, był na dole przyciśnięty moim ciałem, siedziałam mu na biodrach. Złapał za guzik od moich spodni, stanęłam na prostych nogach na łóżku, zrzuciłam spodnie i znów usiadłam. Przerzuciłam włosy na prawe ramię. Przejechałam dłonią po jego klatce piersiowej. Nachyliłam się nad jego twarzą, oblizałam usta i pocałowałam go delikatnie, ale potem… Ach… Nasze ciała przylegały do siebie, a usta nie odrywały. Wiedziałam, że Harry pragnie wiecie czego, ja też powoli czułam, że mogłabym wejść z nim w TAK bliskie relacje. Harry usiadł i zacisnął dłońmi moje pośladki, odchyliłam lekko głowę do tyłu, a Hazz przeniósł się na szyję. Obdarowywał ją pocałunkami, czasami przygryzał ją. Ja mruczałam co chwilkę. Jego ręce przeniosły się na zapięcie od mojego stanika, złapałam za nie i za chwilkę mój stanik leżał na podłodze. Harry bardzo zdziwił się moim czynem, ale jak najbardziej podobało mu się to. Pocałował mnie w mostek pomiędzy piersiami. Potem znów całowaliśmy się, moje dłonie, a właściwie paznokcie jeździły po jego plecach w tę i w drugą. Zwalnialiśmy tempa, a na koniec muskaliśmy tylko sobie usta. Słyszałam nasz mokre cmoki. I jeszcze raz i jeszcze raz…
-To było wspaniałe.- szepnął.
Uśmiechnął się, a pocałowałam go w nos.
-Tak, to było wspaniałe.
-Wreszcie mi je pokazałaś…
Zarumieniłam się.
-Przyszedł na to czas…
Pocałował mnie w mostek.
-Która jest godzina?- spytałam.
-Będzie koło czternastej.
Wstałam z łóżka i podążyłam do łazienki, zabierając stanik po drodze.
EJ…- powiedział głośniej Harry.
Rozczesałam poplątane włosy, zrobiłam z nich kłosa i nałożyłam stanik. Weszłam do sypialni, stanęłam przed szafą.
-W co ja mam się ubrać?
-Mnie nie pytaj… Dla mnie we wszystkim wyglądasz przepięknie.
-Dziękuję kotku… Hmmm… Mam ochotę na spódniczkę, ale jest zimno. Dobra założę to co miałam wcześniej.
Rzuciłam w Hazzę spodniami.
-Ubieraj się, jedziemy. W galerii zejdzie nam do wieczora.
-Już wstaję.
Harry podniósł się i zaczął ubierać. Wkrótce znaleźliśmy się na dole gotowi do wyjścia. Wsiedliśmy do samochodu. Ruszyliśmy. Po godzinie dojechaliśmy do jednej z największych galerii w Londynie. Mieliśmy środek tygodnia, więc ludzi wielu nie było. Poszliśmy do sklepu jubilerskiego, gdzie Harry kupił swojej mamie łańcuszek od nas, a także zegarek dla Gemmy. Ja nie mogłam się zdecydować, ale Harry pomógł mi wybrać dla mojej mamy bransoletkę. Potem skierowaliśmy się do perfumerii, tam zakupiłam dla babci jej ulubione perfumy. Także dla Bena kupiłam, te, które wybrał Harry. Następnie ruszyliśmy do sklepu z zabawkami, w którym przesiedzieliśmy chyba z 2 godziny. Wybieraliśmy pomiędzy sterowanym pilotem helikopterem, samochodem i robotem, który gada.
Ostatecznie kupiliśmy wszystko. Elliot będzie szczęśliwy.
-A ty co chcesz dostać?- spytał mnie Harry.
-Ja? Nic nie chcę…
-No weź, nie bądź śmieszna Gracie.
-Ale ja nie wiem. Chciałam autografy The 1975, ale już je mam… Nie wiem.
Usiedliśmy w naleśnikarni. Zamówiłam sobie te z czekoladą i bananami. Harry zamówił na ostro. Zjedliśmy popijając mrożoną herbatą.
-Wiesz, co wiem co chcę…- powiedziałam pewnie.
-No co?
-Bransoletkę z twoim imieniem.
-Co?
-Bransoletkę z imieniem: Harry.
Uśmiechnął się szeroko.
-Naprawdę?
Kiwnęłam głową.
-A tobie co mam kupić?
-Pozostawiam ci wolną wolę.
-No nie…
-Tak, chcę zobaczyć co wymyślisz…
-Wiesz co?
-No?
-Kupię ci złote stringi.
Uniósł brew.
-Właśnie kupię ci stringi.
-Może być, ale to kobiety lepiej wyglądają w stringach.
Zaśmiałam się. Dopiłam herbatę.
-Chciałbym pójść jeszcze do TopMana…
-Wiesz co, robi się późno, a ja chciałabym zobaczyć, czy jedna torebka jest w Zarze.
-Ok.
-Przyjdę do TopMana, jak sprawdzę.
Wstaliśmy do stolika. Harry zapłacił i rozeszliśmy. Pobiegłam do jubilera.
-Mam pytanie…- powiedziałam do ekspedientki.
-Tak?- spytała.
-Czy w zegarkach można wygrawerować imię?
-Tak, musi pani tylko wybrać, czy na tarczy, czy z tyłu. Może na pasku, albo na zapięciu.
-Dziękuję bardzo, a czy mogę jakiś numer do państwa?
Podała mi wizytówkę.
-Dziękuję.
Wyszłam ze sklepu chowając do portfela wizytówkę, Harry oglądał bluzy w TopManie.
-Wybrałeś coś?
-Nie… Nic. Możemy wracać do domu.
Złapałam go za rękę i poprawiłam pasek od mojej torebki na ramieniu. Nagle zza rogu wyszły trzy dziewczyny, wpadły na nas. Jedna z nich trzymała kawę i wylała ją na moją bluzkę. Przerzuciłam kłosa do tyłu, a ona zakryła usta ręką, jej koleżanka przeklęła pod nosem.
-Co ty zrobiłaś?!- wydarła się na nią druga.- Wylałaś kawę na dziewczynę Harry’ego.
-Boże, ja nie wiem, jak to się stało… Bardzo cię przepraszam, Grace… Jezu, jak mi głupio, odkupię ci tę koszulkę.
-Nie, nie trzeba naprawdę.- powiedziałam spokojnie.- Kawa się spierze.
Sięgnęłam do torebki po chusteczki i zdjęłam z siebie resztki bitej śmietany.
Dziewczyna zaczęła płakać.
-Jezu, ja ciebie tak bardzo przepraszam, jestem taka głupia i nieuważna.
Zrobiło mi się jej żal.
-Nie płacz, naprawdę nic się nie stało…
-Ale naprawdę…
-Nie musisz się martwić, będę ładnie pachnieć karmelowym latte.
Zaśmiała się, a z nią jej koleżanki.
-Musimy iść, nie martw się, kawa działa orzeźwiająco.- powiedziałam, a Harry kiwnął głową.
-A możemy prosić o zdjęcie z wami?- spytała jedna z koleżanek.
-Sądzę, że ja nie powinnam być na tym zdjęciu, ale mogę je zrobić.
Harry uśmiechnął się i kiwnął głową. Dziewczyny stanęły koło mojego chłopaka.
-Szeroki uśmiech…- powiedziałam.
-A teraz głupia mina…
Pstryk.
-Świetnie.- powiedziałam.
Uśmiechnęły się, a jedna z nich wzięła ode mnie telefon. Podziękowały, a my poszliśmy w stronę parkingu, gdzie był zaparkowany samochód.
Spojrzałam na swoją bluzkę.
-Masz trochę bitej śmietany na szyi.
Przetarłam miejsce, gdzie wskazał mi Harry i wytarłam ręce chusteczką.
-Definitywnie muszę się umyć.- powiedziałam stanowczo i wybuchnęłam śmiechem. Harry ruszył, a po 1,5 godziny zaparkowaliśmy pod moim domem. Od razu nalałam wody do wanny i dolałam specjalnego płynu. Pojawiła się piana, a czasami nawet wylatywały z niej bańki mydlane. Harry powiedział, że zrobi nam herbatę. Weszłam do wanny, umyłam głowę i nałożyłam sobie maseczkę. Po godzinie zmyłam zieloną maź z twarzy i zawinęłam ciało puszystym czerwonym ręcznikiem, włosy zawinęłam w biały ręcznik tworząc tzw. Turban. Zeszłam na dół. Harry rozmawiał z kimś przez telefon, ale widząc, że weszłam szybko zakończył pogaduchę. Napiłam się łyka ciepłej truskawkowo-waniliowej herbaty. Harry objął mnie od tyłu i pocałował w nagi obojczyk.
-Matko, jak ty ślicznie wyglądasz Gracie…
Uśmiechnęłam się.
-Dziękuję kotku.
-Mamy jakieś plany na jutro?
-Ja mam.
Harry obrócił mnie w swoją stronę.
-Jakie ty masz plany?
-Mam pierwszą próbę taneczną z dziewczynami.
-Aha… O której?
-Mam być o 11:00 pod uniwersytetem.
-Zawieźć cię?
-Właściwie to możesz…
-Ok. Ja pojadę do Niall’a, jak będziesz mieć próbę.
Kiwnęłam głową i pocałowałam go w policzek. Po czym trzymając w dłoni kubek poszłam na górę. Położyłam go na szafce i ubrałam się w pidżamy, Harry poszedł wziąć prysznic. Położyłam się do łóżka i popijałam płyn. Harry wszedł w czarnych spodniach do pokoju.
-Co ci się stało, że nie śpisz w bokserkach?- spytałam zdziwiona.
Zaśmiał się.
-A wolisz bokserki?
Uniosłam brwi i wzięłam łyka.
-Marznę w nocy, bo mnie odkrywasz…
-Tyle, że to ja zawsze jestem odkryta.
-Dobre sobie, jak się budzę w nocy, to jesteś opatulona i nie chcesz puścić kołdry.
-Właśnie jest na odwrót…- powiedziałam.- To ja walczę z tobą o kołdrę.
-Boże…- powiedział Harry.
-No boże…- powiedziałam i wybuchnęłam głośno śmiechem.
Harry wziął ode mnie kubek i wskoczył pod kołdrę.
-Idziemy już spać?- spytał.
-Nie musimy…- powiedziałam dotykając jego mokrych loczków.
-Co powiesz na jakiś film…
-Ok., ale jaki?
-Szkoła Uczuć.
-NIE. KATEGORYCZNIE NIE. Już raz oglądałam z tobą ten film, widziałeś jak ryczałam. Wolę jakąś komedię.
-Zaraz coś znajdę.
Harry złapał za pilota i zaczął przeglądać filmy dostępne na dekoderze. Przewijał w dół i odrzucaliśmy kolejne pozycje.
-Agent XXL, dawaj, ja to uwielbiam.
-Big Mamę?
-No, to jest ekstra.
-Ok.
Harry odnalazł to i włączył. Położyłam głowę na jego klatce piersiowej, a on zaczął gładzić moje wilgotne włosy, pocałowałam go w klatkę piersiową i po chwili film się zaczął. Po chwili usłyszałam miarowy oddech Harry’ego, miał zamknięte oczy i lekko otwarte usta. Przykryłam go kołdrą i dokończyłam oglądać Big Mama. Potem wyłączyłam TV i wtuliłam się śpiącego od dawna Harry’ego. Miał lekko otwarte usta, pocałowałam je, a potem jego czoło. Przytuliłam się do niego i zasnęłam.

Tu się zaczyna rozdział 23 :)
 
Obudziłam się następnego ranka i otworzyłam oczy. Byłam sama na tym wielkim łóżku, drzwi od naszej sypialni były lekko uchylone, a gdy się wsłuchałam usłyszałam ciche dźwięki radia na dole. Zwlekłam się z łóżka i nałożyłam kapcie, spojrzałam na swoje odbicie w lustrze, miałam na głowie jeden wielki kołtun, chwyciłam szczotkę i zacisnęłam zęby. Zaczęłam rozczesywać włosy, które wróciły do ładu, który akceptowałam. Przerzuciłam włosy na prawy bok i zeszłam na dół. Harry podrygiwał w rytm piosenki Steviego Wondera I Just Call To Say I Love You. Smarował jedne grzanki czekoladą, a na drugie kładł ser. Oparłam się o framugę obserwując każdy jego ruch. Zaczął śpiewać, a mnie przeszedł dreszcz, po całym ciele. Jego głos był taki aksamitny, a jednocześnie zadziorny. Chrypka przyprawiała mnie o zawrót głowy, no dosłownie… Weszłam do środka i niepozornie usiadłam na krześle, gdy Harry się obrócił wystraszył się.
-Cicha jesteś…- powiedział łapiąc się za serce.
-Jak Ninja.- powiedziałam tajemniczo mrużąc oczy.
Harry zaśmiał się i podał mi kubek i dwie grzanki z czekoladą.
-Dziękuję.- powiedziałam śliniąc się na widok grzanek. Po jakichś 3 minutach mój talerz był pusty, dopiłam kawę.
-Wiesz, która godzina?- spytał mnie Harry uśmiechając się od ucha do ucha.
-Nie.
-Za trzy dziesiąta.
Wytrzeszczyłam oczy.
-CHOLERA JASNA!!!- krzyknęłam, wzięłam ostatniego łyka i pobiegłam na górę.
Ubrałam się  i uczesałam się w kitkę. Harry także był już ubrany i czekał na mnie. Złapałam za butelkę wody i batonika. Wsiedliśmy, a Harry dodał gazu. Spojrzałam w okno po lewej. Niebo było błękitne, jedynie małe chmurki pojawiały się. Na drodze błyszczał się śnieg, który mienił się. Niektóre płatki oślepiały swoim blaskiem… Harry mrużył oczy, więc wyjęłam mu ze schowka okulary przeciwsłoneczne i założyłam mu je na nos.
-Dziękuję.- powiedział i uśmiechnął się szeroko.
Po godzinie dojechaliśmy, zauważyłam, że drzwi się zamykają za jedną z dziewczyn. Dałam całusa Hazzie i wyszłam szybko z samochodu, gdy przeszłam przez drzwi usłyszałam dźwięk skwierczenia śniegu pod kołami. Poszłam na drugie piętro marmurowymi schodami, na auli było słychać rozmowy i kawałek piosenki, który urwał się po chwili. Weszłam do środka.
-Sorki za spóźnienie.- powiedziałam.
Dziewczyny przywitały się ze mną, a przez drzwi wszedł mężczyzna, którego miałam wrażenie, że znam. Lucy dała mi całuska w policzek i zaczęła rozmawiać z jak sądziłam naszym choreografem. Zwróciła się do niego Luke.
Luke? Tyler ma brata, który ma przyjaciela ze szkolnej ławki, który ma na imię Luke. Bez kitu, to on.
-Grace, ale cię dawno nie widziałem…- powiedział uśmiechnięty.
Nawet pamięta moje imię, a ja go nie pamiętałam.
-Cześć Luke…
Zamieniłam z nim kilka słów, a potem przeszliśmy do wysłuchania jego kilku słów o sobie. Powiedział, że ułożył dla nas niezbyt trudny układ, niezbyt trudny, ale efektowny. Powiedział, że zatańczymy do piosenki Stand Down- Little Mix. Usiadłyśmy na podłodze i oglądałyśmy, jak tańczy. Mnie osobiście spodobał się ten układ i już byłam ciekawa, jak spodoba się Harry’emu… No bo był taki… zadziorny… seksowny… Mrrr… Zaprosił nas na parkiet, pokazał pierwsze ruchy, które bardzo szybko pojęłyśmy. Po jakichś 2 godzinach umiałyśmy do rytmu 1/10 całego układu. Luke był bardzo zadowolony z naszych postępów. Potem zaczęliśmy rozmawiać o strojach, powiedziałyśmy, że wybierzemy się wszystkie na zakupy, ale wcześniej, niech każda przygotuje swoją koncepcję. Byłam zmęczona jak nie wiem co. Luke powiedział, żebyśmy przećwiczyły jeszcze z dwa razy.
-Ok. Na dziś koniec dziewczyny, to było świetne, naprawdę… Dam wam dwa dni odpoczynku, pewnie będziecie mieć jutro zakwasy, że nie wstaniecie. Rozłożą was…
Zaśmiałyśmy się.
-Zobaczymy się za trzy dni o 10:00.
Podziękowałyśmy i zaczęłyśmy się ubierać. Nałożyłam kurtkę i przeszłam przez próg uniwersytetu, szukałam w telefonie numer Harry’ego, by po niego zadzwonić, ale to było nie potrzebne. Stał oparty o samochód, miał okulary przeciwsłoneczne, a ręce skrzyżował na klatce piersiowej. Uśmiechnęłam się szeroko, on też, powiedziałam tylko do koleżanek: Na razie. Podeszłam do Hazzy, który objął mnie w biodrach i namiętnie pocałował.
-Aż tak się stęskniłeś?- spytałam.
-Yhym. Niall aż mnie wygonił.
Zaśmiałam się i przygryzłam wargę i pocałowałam go, nie chciał mnie puścić.

Lucy
-Tak, ja też sądzę, że będzie tak najwygodniej.- powiedziałam do Kate.
Siódemka dziewczyn stanęła w przejściu jak wryta, nie mogłam przejść.
-Co wy tam zobaczyłyście?- spytałam.
-Twój kuzyn, Harry Styles, całuje się z Gracie.- wyszeptała Lily.
-No i co w tym dziwnego?
-No, czemu ona go całuje, a właściwie on ją.
-Oj dziewczyny, zacofane jesteście… Oni od października są razem.
-Ale jej zazdroszczę…- powiedziała Julie.
-Fajny jest…- westchnęła Jade.
-Zawsze mi się podobał.- powiedziała Alice.
-A ja wolę Niall’a. Seksowny jest…- powiedziała Veronica.
-A ja Tylera.- wypaliłam, a one wybuchły śmiechem.
Usłyszałam głos Gracie:
-Lucy, jedziesz z nami?
-Tak. Jadę.
Dziewczyny przepuściły mnie i wsiadłam do Range Rover’a Harry’ego.
-Gdzie cię zawieźć?- spytał Harry po przywitaniu się ze mną.
-Do domu.
Po 20 minutach kuzyn zaparkował przed moim domem, wysiadłam i pomachałam do nich. Weszłam do domu.
Grace
Jechaliśmy do domu, słońce zakryły białe chmurki, Harry ściągnął okulary i włożyłam je do schowka. Po godzinie dojechaliśmy do domu.
-Pójdę wziąć prysznic.
-Zrobię coś do jedzenia.
-Ok.
Rozebrałam się i wskoczyłam pod gorący strumień, umyłam głowę i po 10 minutach wyszłam. Wytarłam się i nałożyłam na nogi warstwę balsamu o zapachu pinacolady. Wysuszyłam głowę i zrobiłam sobie wysoką kitkę, nałożyłam dresy i bluzę, na stopy nałożyłam puchate skarpety i zeszłam na dół. Harry robił naleśniki, które wkrótce były gotowe.
Zaczęłam się zajadać naleśnikami z czekoladą i bananami.
-Te twoje są lepsze, niż te wczoraj.
-Cieszę się.
Harry położył drugi talerz z naleśnikami dla siebie.
-Co tak ładnie pachnie?- spytał Harry.
-Pewnie naleśniki.- powiedziałam.
-Nie, nie, to nie jest zapach naleśników.
-A co ty masz na myśli, że coś ładnie pachnie?
Popiłam naleśniki sokiem jabłkowym.
-Mam na myśli zapach ananasa i kokosu.
Popatrzyłam na niego i mimowolnie się uśmiechnęłam.
-To ty?- spytał.
Kiwnęłam głową.
-Balsam.- powiedziałam.
-Uwielbiam ten zapach.- powiedział Hazz i wziął głęboki wdech nosem.
-Cieszę się.
-Gdzie użyłaś tego balsamu?- spytał.
-Proszę?
-No gdzie?
-Po co ci to wiedzieć…- zbulwersowałam się śmiejąc się.
-No powiedz…- wstał z miejsca i podszedł do mnie wąchając moją szyję.
-Nie powiem…- mruczałam.
-Nie powiesz?- spytał.
-Nie.
-To się dowiem.
Wziął mnie na ręce i zaniósł do sypialni. Rzucił mnie na łóżko i ściągnął koszulkę.
-Tobie nie chodzi tylko o zapach… Ty masz na coś ochotę…- powiedziałam.
Uniósł brwi i złapał za nogawki moich dresów, momentalnie nie miałam ich na sobie. Ściągnęłam bluzę, a Harry spodnie. Harry górował całując moją szyję, objęłam go nogami wokół pasa i przyciągnęłam bardziej do siebie.
-Ojej…- zamruczał.- Czuję…
Zaśmiałam się i połączyłam nasze usta w namiętnym, pozbawionym skrupułów pocałunkiem. Język Hazzy pieścił moje podniebienie, a ja nie pozostawałam mu dłużna. Jego dłoń jeździła po moim udzie i zaciskała się od czasu do czasu. Moja prawa dłoń złapała za jego włosy i Harry odchylił głowę do tyłu, zrobiłam taki myk, że teraz on leżał plackiem na łóżku, a to ja nad nim królowałam. Usiadłam na jego biodrach i rozpuściłam włosy, bo wiedziałam, że to uwielbia. Harry położył mi dłonie na biodrach, strzelał gumką od majtek, które dziś z powodu bielizny w pralce, były skąpe aż nad to. Nie były to stringi, ale były dość mocno wycięte na pośladkach. Pochyliłam się do przodu i dotykałam nosem jego nosa, dłonie Hazzy zjechały na pośladki, a moje jak zwykle usztywniały ręce Harry’ego, które rozłożone były w prostej linii. Lubił to co z nim robiłam. Widziałam to w jego oczach, które błyszczały. Pocałowałam najpierw prawą dłoń i szłam wyżej, doszłam do ramienia, potem zaczęłam całować go w zagłębieniu szyi, czułam, że aż go trzęsie… A mnie się to podobało… Ugryzłam, że aż syknął, gdy wróciłam do dawnej postawy prostując klatkę piersiową byłam z siebie zadowolona, a Harry przygryzł wargę lustrując mój tułów. Przejechał językiem po ustach i uśmiechnął się zawadiacko. Teraz to on sprawił, że mnie się zrobiło gorąco… Chodziło mu o to… Puściłam jego ręce, spiął mięśnie i podniósł się, całował moją klatkę piersiową, a ja wiłam się jak gąsienica. Moje paznokcie wbijały się raz w klatkę piersiową, raz w plecy. Ujął moją twarz w dłonie i znów połączył nasze usta w niezapomniany pocałunek, który dosłownie przyprawił mnie o dreszcze, wstrząsnęło mną, a Harry zaśmiał się cicho, ale gardłowo. Złapałam za jego włosy, uśmiechnął się zadziornie. Szepnęłam tylko: Poddaj mi się. To mu się podobało. Poczułam się, jak się rozluźnia i razem z nim lecę powoli do tyłu, Harry leżał już na plecach, a ja trzymając jego twarz w dłoniach, składałam na jego ustach pocałunki. Nie były namiętne, jak chwilkę wcześniej, a delikatne, zadziorne, bo wiedziałam, że on chcę więcej, była łapczywy, próbował złapać każdy pocałunek, ale ja pogrywałam z nim, byłam z deka złośliwa, ale o to mi chodziło. Mężczyzna poddaje się kobiecie. Doświadczyłam tego po raz pierwszy dziś, z Harrym… Z moim kochanym, Harrym… Gdy wtedy z Blake’em, to on zawsze wygrywał, a tu teraz, Harry woli, jak ja jestem lepsza… Dłonie Hazzy błądziły po moich pośladkach i kości ogonowej. Złapał mnie za żebra i uniósł lekko do góry. Usiadłam, ale chwilkę potem wstałam, zeszłam z łóżka i cofałam się do tyłu, nagle całym ciałem przywarłam do zimnej ściany, nie miałam gdzie uciekać. Harry wpił się w moje usta i był tak cholernie zachłanny, że nie miałam kiedy łapać oddechu. Gdy oderwałam się, musiałam wziąć 2 głębokie wdechy, by mój oddech wrócił do odpowiedniego rytmu, Harry złapał prawą dłonią za moje lewe udo i przysunął się bliżej. Czułam go każdym milimetrem mojego ciała, a pragnęłam być jeszcze bliżej. Złapał za zapięcie mojego stanika, odpiął je, a ja zrzuciłam koronkowy biustonosz.
Ale nagle zadzwonił dzwonek do drzwi, nie zwracałam na niego uwagi, którą poświęcałam Hazzie. Ale po kilkunastu równocześnie przeklnęłam z Harrym. Założyłam szlafrok i zbiegłam na dół, Harry’ego aż rwało.
Podeszłam do drzwi i uchyliłam je lekko, stał tam listonosz, zaczerwienił się, gdy zobaczył mój ubiór, wręczył mi zaproszenie na imprezę noworoczną, które będzie organizowane na Bahamach. Spojrzałam na ręczne podpis: Perrie i Little Mix.
Było tam napisane, że jestem zaproszona z Harrym i że możemy wziąć jeszcze kogoś ze sobą.
Po co tak wcześnie zapraszać na imprezę noworoczną?- pomyślałam.
Weszłam na górę. Harry stał oparty o ścianę, miał rumieńce, a jego oczy płonęły.
-Dostaliśmy zaproszenie na imprezę noworoczną od Perrie i jej zespołu. Na Bahamy…
Harry uśmiechnął się.
-Miło z jej strony…- powiedział zachrypniętym głosem, to wystarczyło, by znów odbiła mi szajba…
Odłożyłam zaproszenie i rzuciłam się na Hazzę, który złapał mnie w biodrach i położył mnie sobie na biodrach. Całowaliśmy się nie wiadomo ile, wiem, że po pewnym czasie zaczęła mnie boleć szczęka. Harry też wydawał się zmęczony, położyłam się na jego klatce piersiowej i malowałam palcem na kołdrze różne postacie. Głaskał moje nagie plecy, od czasu do czasu całował mnie w czoło, albo w głowę.
-Kocham cię.- powiedział po długiej chwili ciszy.
-Ja ciebie też kocham.- podniosłam się i musnęłam mu usta.
Po godzinie wstałam i ubrałam stanik, który leżał za łóżkiem. Nałożyłam na siebie koszulkę Hazzy. Chłopak przykrył się kołdrą i położył głowę na poduszce, ja zeszłam na dół i zaparzyłam sobie herbatę. Włączyłam komputer i zaczęłam przeglądać zegarki, wreszcie, gdy spodobał mi się jeden spisałam jego numer identyfikacyjny i włożyłam go do torebki. Wyjęłam jogurt z lodówki i zaczęłam go jeść. Zmuliło mnie, więc odłożyłam pusty już kubeczek do śmietnika, poszłam na górę i położyłam się koło Hazzy, który mocno spał, a nawet pochrapywał. Włożyłam słuchawki od telefonu do uszu. Puściłam sobie wolną piosenkę, który tak jakby ululała mnie do snu. Zasnęłam, a żeby mnie obudzić Harry musiał mną mocno potrząsnąć.
-Myślałem, że zemdlałaś…- powiedział blady jak ściana.
-Byłam zmęczona po tym treningu.
-Pojadę zrobić zakupy, chcesz coś?
-Nie, jedź ostrożnie, kotku.
-Dobrze.
Pocałował mnie w usta i wyszedł z sypialni. Ja zamknęłam oczy i znów zasnęłam, poprawiłam się na łóżku, syknęłam, bo cała łydka mnie zabolała, a właściwie dwie. Przykryłam się po uszy i zasnęłam. W nocy obudziłam się cholernie głodna. Harry spał słodko, a ja podreptałam na dół, zrobiłam sobie kanapkę z szynką, napiłam się soku pomarańczowego i położyłam się znów do łóżka.
Następnego dnia obudziłam się sama. Hazzy nie było, ale byłam pewna, że jest na dole. Spojrzałam na zegarek nad drzwiami sypialni, była 10:45. Usiadłam na brzegu łóżka i wstałam ostrożnie. Każdy krok wyzwalał we mnie potrzebę przeklnięcia z powodu zakwasów. Zeszłam na dół i zajrzałam do pustej kuchni. Na stole leżała karteczka.
Wrócę koło 12:00, bądź gotowa, pojedziemy gdzieś. Kocham Cię. Xx. Harry.
Gdzie on znów chce mnie zabrać. Zrobiłam sobie śniadanie. Usiadłam w salonie i włączyłam jakieś Reality Show. Jadłam kanapki i popijałam gorącą czekoladą. Leżałam tak do za dziesięć dwunasta. Potem poszłam na górę wzięłam szybki prysznic i ubrałam się, rozczesałam włosy i zrobiłam lekki makijaż. Harry około 12:15 zaparkował pod domem. Wszedł do środka i zawołał mnie, zeszłam na dół z krzywą miną.
-Gdzie jedziemy?
-Zobaczysz.
Loczek wyciągnął z kieszeni chustę, którą zamierzał zawiązać mi oczy.
-Po co to?
-Zobaczysz.
Wzruszyłam ramionami i zaraz miałam zakryte oczy. Harry pomógł mi wsiąść do auta. Czułam się bardzo dziwnie, bo Harry śmiał się cicho.
-Ty się nie śmiej, bo zaraz zdejmę tę opaskę, czy co…
-Dobra, już jestem cicho.
-No.
Jechaliśmy przez godzinę, aż w końcu Hazz wyłączył silnik i pomógł mi wysiąść.
-Gdzie ty mnie wywiozłeś?- spytałam łapiąc się kurczowo ramienia Hazzy.
-Spokojnie.
Przejechał koło nas samochód, po dźwięku silnika, byłam pewna, że był terenowy. Coś dotknęło mojej nogi, coś… Nie wiem, co to było.
Harry odwiązał mi chustkę z oczu, a mnie poraziło jasne światło lamp. Przetarłam oczy i przymrużyłam je. Spojrzałam na panujący dookoła chaos. Ludzie na wózkach metalowych wieźli lampy, zapakowane żyrandole, niektórzy puszki z farbami. Spojrzałam na plakietkę, a właściwie wielki telebim z napisem: 
Tylko dziś w Ikei, wszystkie wanny -25%!
-Co my tu robimy?
-Dziś rano pojechałem podpisać umowę z zarządcą wieżowca, gdzie jest już NASZE mieszkanie.
-JUŻ?
Kiwnął głową, objęłam go rękoma wokół szyi i pocałowałam w nos.
-Nie wiedziałam, że tak szybko to załatwisz…- powiedziałam zaskoczona.
-Szybko poszło.
-Ale w dalszym ciągu nie rozumiem po co tu przyjechaliśmy…
-Musimy wyposażyć nasze nowe mieszkanie… Mój kolega Mike, zaraz do nas dojdzie, jest architektem i projektantem wnętrz wyposażaliśmy dom z chłopakami przy jego pomocy.
-Ale już je mamy wyposażać?
-Tak… Gracie, im szybciej tym lepiej.
Uśmiechnęłam się i pocałowałam Hazzę w policzek. Mike doszedł do nas. Harry wziął wózek i kłóciłam się z nim, kto ma go pchać. Ustąpił mi, ale powiedział, że jak już coś wybierzemy to mam mu ustąpić miejsce. Oglądaliśmy katalogi farb, a Mike doradzał nam odpowiednie kolory. Doszliśmy do wniosku, że kuchnię zrobimy na biało, salon ma kremowy, sypialnię na czerwono- czarny, garderobę na beżowy, a pokój gościnny na jasny fiolet. Potem usiedliśmy na kanapach i oglądaliśmy katalogi wyposażenia kuchni. Mike rysował, a ja mówiłam, o jakiej marzę. Bardzo spodobał mi się projekt chłopaka. Potem doszliśmy do części z łóżkami. Siadałam, a nawet kładłam się na każdym, ale dopiero po godzinie znalazłam perfekcyjny materac. Był gruby i wielki. Łóżko pragnęłam mieć z czarną ramą, musiało być wielkie. Kolejny pomysł Mike’a przypadł mi do gustu, potem poszliśmy oglądnąć wanny i prysznice. Łazienkę mamy ogromną. Wannę  wybraliśmy tak dużą, że weszłyby do niej ze trzy osoby i byłoby jeszcze miejsce. Prysznic wybraliśmy także ładny. Następnie obeszliśmy jeszcze toalety, zlewy, a także szafy do garderoby, szafki nocne, lampy, żyrandole. Omówiliśmy kolor paneli w poszczególnych pomieszczeniach. Wynikła pomiędzy mną, a Harrym burzliwa konwersacja o kolor kafelków w łazience. On chciał niebieskie, a ja beżowe. Mike siedział cicho i przytakiwał mi, albo Hazzie. Zaczęły mnie boleć nogi, a musieliśmy oglądnąć jeszcze kanapy i fotele. Kolejna kłótnia, bo tego nie można nazwać burzliwą konwersację. Harry zrobił się czerwony, a mnie się zrobiło gorąco, ściągnęłam kurtkę i usiadłam na poziomej części wózka.
-Niech będzie…- krzyknęliśmy równocześnie.
-Nie. Twój pomysł jest lepszy.- powiedział.
-Nie, uważam, że twój jest znacznie lepszy od mojego.
Wstałam z miejsca i poszłam prosto przed siebie, skręciłam w alejkę z klamkami. Oglądałam te mosiężne, pozłacane, te z brązu i posrebrzane. Harry wbiegł do alejki.
-Grace, czemu tu przyszłaś?
-Nie widzisz? Oglądam klamki.
-Jesteś na mnie zła?
-Nie, ale…
-Ale?
-Ale… Nie możemy się zgodzić…
-To nie zamawiajmy ich jeszcze znajdziemy takie, które nam się spodobają.
Uśmiechnęłam się lekko.
-Niech będzie.
Wróciliśmy do oglądania drzwi w poszczególnych pokojach.
-Do sypialni jakie?- spytał Mike.
Spojrzałam na Hazzę i puściłam mu oczko.
-Dźwiękoszczelne.- powiedział cicho, a ja parsknęłam śmiechem.
-Jestem jak najbardziej poważna…- mówiłam, ale gęba cały czas mi się śmiała.
Spojrzałam na zegarek była 17:00. Ludzie spędziłam tu cały dzień. Nogi rozbolały mnie na serio i miałam tylko ochotę na gorącą kąpiel i kubek gorącej czekolady. Poszliśmy do punktu zamówień, gdzie wreszcie usiadłam, Mike podawał kobiecie katalogi i wskazywał co zamawiamy i na jaki adres. Po jakiejś godzinie kobieta powiedziała, że będzie się z nami kontaktować. Zakupiliśmy puszki farb, wałki oraz pędzle. Około 19:30 wyszliśmy z Ikei. Podziękowaliśmy Mike’owi. Zapakowaliśmy do bagażnika farby i pojechaliśmy prosto do domu.
-Ale jestem zmęczona…- jęknęłam.
-Ja też.
Poszłam na górę i napuściłam wody do wanny. Zeszłam na dół i zrobiłam sobie gorącej czekolady, Harry usiadł na kanapie w salonie, odetchnął. Wzięłam kubek do łazienki i leżąc w wannie popijałam gorący płyn. Po godzinie odprężona wyszłam z wanny, ubrałam pidżamy i zeszłam na dół odnieść kubek. Harry siedział w tej samej pozycji, tyle, że miał zamknięte oczy i miarowo oddychał. Pocałowałam go w czoło i przykryłam kocem. Zauważyłam przez okno, że znów zaczął prószyć śnieg. Poszłam na górę i położyłam się do łóżka. Jednak przed zaśnięciem zadzwoniłam do mamy, by pogadać. Potem odłożyłam telefon i zasnęłam.
W nocy obudziłam się, Harry zapalił światło na ułamek sekundy, a potem zgasił.
Przepraszam…- powiedział półgłosem.
Rozebrał się i położył obok. Złapał mnie za biodra i przysunął się. Wtuliłam się w jego klatkę piersiową i znów zasnęłam.


Nooo... Chodź było jedenaście komentarzy to i tak dodaję, jesteście świetne i uwielbiam was wszystkie. Dziś wyjeżdżam rozdział dodam w czwartek, jeśli będę miała dostęp do neta. Kocham was i miłej niedzieli. 
Ps. Jeśli to nie problem komentujcie!!! :D

4 komentarze:

  1. świetny <33 zboczony troche ale jest okeey .;d ;**

    OdpowiedzUsuń
  2. Uuu zajebiste <3 Te fanki jejku jedna aż się popłakała szkoda, ze Grace nie zrobiła też sobie z nimi zdjęcia, czyli już wszyscy wiedzą, że są razem :D Oczami Lucy mnie rozwaliło totalnie. Zazdrość Harry'ego znów się przejawiła, ale to słodkie. Ale Harry się o nią troszczy. Trochę momentów 69 było :D Ale to nie aż tak jak na innych blogach, ale to dobrze, bo potem w nocy nie mogę spać i się co chwilka budzę :D Jestem ciekawa kiedy w końcu zamieszkają razem, jeszcze te zaproszenie na sylwestra widać, że się polubiły <3 Nie no kurczę zazdroszczę tej Grace ja też tak chcę ! Miłego wypoczynku i wracaj szybko do nas <3 Kochaaam :* Miejmy nadzieję, że będziesz miała dostęp do neta :)

    OdpowiedzUsuń
  3. świetny jak zawsze kocham i pozdrawiam ala

    OdpowiedzUsuń