czwartek, 24 kwietnia 2014

Rozdział 38.


LINK
Dałam mu całusa w policzek i wyszłam z samochodu, kierując się ku drzwiom wejściowym do klubu. Lucy miała na mnie czekać w zamówionej loży. Znalazłam ją i mocno przytuliłam. Moja przyjaciółka wyglądała zjawiskowo. Miała wysokie czarne szpilki z czerwoną podeszwą, skórzaną kurtkę z ćwiekami i czarną sukienkę z wyciętymi rombami na biodrach.
-Boże… Ja się nie dziwię, że Tyler ci się oświadczył, jakbym była facetem to od razu bym cię wzięła na tyły.
-Ej…
Usiadłyśmy w loży, muzyka grała głośno. Zamówiłyśmy sobie drinki, dawno już takich nie piłam, po dwóch wypitych szklaneczkach ulubionego Malibu poszłyśmy tańczyć. Jacyś dwaj podeszli do nas, ale takie super ciacha, że aż zaschło w gardle, szczególnie jeden złapał za moje biodra i tańczył rytmicznie… STOP… mam chłopaka, miałam chłopaka… nie będę zaczynać z nowym gościem. Odsunęłam się od niego.
-Sorry, ale nie mogę.
Wróciłam do loży. Lucy potańczyła chwilkę i wróciła do mnie. Zamówiłam tym razem Mojito. Kelner przyniósł nam zamówienie wraz z frytkami.
-Nie zamawiałyśmy tego…
-Na nasz koszt…- uśmiechnął się.
Napiłam się jednego łyka Mojito.
-Jak było w Manchesterze?
-Fajnie, spędziłyśmy trochę czasu, nagadałyśmy się za wszystkie czasy.
-Gemma od mnie dzwoniła z gratulacjami i mówiła, że byłaś w Holmes Chapel.
Nie była z tego powodu zadowolona.
-Byłam…
-Po co?
-Zaprosiły mnie, więc nie odmawiałam…
-Gracie, potrzebne ci były powroty do wspomnień?
-Nie… Ale chciałam się zobaczyć z nimi, były dla mnie takie życzliwe.
Lucy wzięła łyczka swojego Malibu.
-One są bardzo życzliwe… Harry cię skrzywdził. Ja bym nie pojechała do rodziców Tylera nie będąc z nim, albo będąc pokłócona.
-Dałam radę, ale jaka jazda była, gdy zapomniałam telefonu i wróciłam się, a Harry trzymał go w dłoni.
Lucy wytrzeszczyła oczy.
-On był tam?
-Jak wróciłam po telefon…
-Ja pierdziele, jak zareagował…
-Najpierw oblukał mnie od góry do dołu, a potem zaczął się ze mną kłócić, bo nie chciałam z nim gadać.
-Grubo…
-Chodź Lucy, nie mam siły gadać o nim, idziemy tańczyć…
Tańczyłyśmy w tłumie, było strasznie gorąco. Lucy mi powiedziała na ucho, że musi do toalety. Kiwnęłam głową, blondynka poszła, a ja dalej tańczyłam. Poznałam w tłumie Jimmy’ego naszego kolegę z uniwersytetu, tańczył z jakąś dziewczyną, dojrzałam także Silviana, rozmawiał z Chrisem przy barze. Pomachałam do nich. Przywitałam się i zaprosiłam ich do naszej loży, Lucy za chwilkę wróciła. Piliśmy dużo drinków, wódka się lała litrami, chłopaki trzymali się bardzo dobrze, ale gorzej było z nami. Wkrótce nasi koledzy musieli iść, a my zostałyśmy, by dalej tańczyć. Procenty wojowały w naszych żyłach. Zaczęła się jedna z moich ulubionych piosenek.
Tańczyłyśmy jak nam się podoba, bez jakichkolwiek ograniczeń, DJ pieprzył coś, gdy leciała piosenka.
-Zamknij się!- krzyknęłam.
Spojrzał na mnie i odłożył mikrofon, puścił jeszcze raz muzykę, było świetnie. Moje ciało było rozgrzane do czerwoności, wręcz było mi duszno, ale tańczyłam dalej. To mnie wyzwalało, czułam się wolna od wszystkiego. Ludzie rozstąpili się, robiąc miejsce dla mnie i Lucy, gdzie czułyśmy, że żyjemy. Miałam wrażenie, że mignął mi Niall, ale to chyba alkohol. Zatrzymałam się na sekundę łapiąc oddech, wtedy zobaczyłam wpatrzonego Liama, Niall rozmawiał przez telefon. Liam podniósł kieliszek, jakby mówił: Twoje zdrowie. Moje włosy wirowały tak jak ja. Wzięłam mikrofon ze stoliczka DJ i zaczęłam śpiewać, jak Redfoo, gdy zaczął się refren. Ukucnęłam seksownie i podniosłam się rytmicznie ruszając biodrami. Podczas sławnego: Girl look at that body… Wszyscy mężczyźni gwizdali, a ja czułam się po prostu genialnie, o to mi chodziło. Pełne wyzwolenie. „Widzowie” mojego nocnego show klaskali w rytm muzyki, w pewnym momencie zatańczyłyśmy z Lucy tak samo, jakby do układu. Tańczyłam dalej, gdy na horyzoncie stanął… 

Harry… 

Wtedy coś się we mnie uwolniło, taka kocia natura. Podeszłam do loczka i wpiłam się w jego usta, od razu mój język wirował podczas pocałunku, chciał się oderwać, ale byłam zbyt silna. W końcu to ja oderwałam się po tym, jak się opamiętałam. Momentalnie zaczęło mi się kręcić w głowie, poszłam do loży, a Harry za mną. Liam, Niall, Tyler i pijana Lucy stanęli przy naszej loży.
-Grace, chodź, zawiozę cię…- powiedział Loczek.
-Nie będę z tobą nigdzie szła…- powiedziałam i w tym momencie dostałam czkawki.
-Zawiozę cię do domu…
-No nie chcę…
Złapałam za żakiet, poprawiłam buty i wzięłam do ręki torebkę.
Wstałam, ale zachwiałam się i spadłam na Liama, przytrzymał mnie.
-Zawiozę cię, koniec kropka.
-No nie…
Lucy wybuchnęła śmiechem, a Tyler złapał ją za biodro.
-Więcej was razem nigdzie nie puszczę…- powiedział narzeczony mojej przyjaciółki.
-Grace, nie buntuj się…- powiedział Niall.- Harry cię zawiezie.
Spojrzałam na blondyna. 
Stanęłam na równych nogach, co było bardzo trudne po wypiciu takiej ilości alkoholu. Poszłam przodem, ktoś narzucił mi na ramiona płaszcz. Wyszłam z klubu, ale nie wiedziałam, gdzie się kierować. Harry podszedł do swojego samochodu, pomógł mi wsiąść, a potem nic nie pamiętam.

Harry
Pomogłem jej wsiąść, zapiąłem jej pasy i zasiadłem za kierownicą. Nagle zaczął dzwonić mój telefon. Ellis. Grace oparła głowę o okno i kreśliła kształty śpiewając sobie Silent Night, Holy night…
Zasnęła. Odebrałem telefon.
-Tak?
-Gdzie jesteś?
-Wiesz co, musiałem załatwić coś z Louisem i teraz jadę do niego, dziś nie wrócę na noc, jakby się coś działo, to dzwoń do mnie, dobrze?
-No dobrze…
-Na razie.
Jechaliśmy przez chwilkę, ponieważ nasze mieszkanie znajdowało się niedaleko od Piccadily.
Grace spała bardzo mocno, a ja przez całą drogę rozmyślałem jak donieść ją do mieszkania. Zaparkowałem na swoim miejscu i wysiadłem, założyłem kaptur w kurtce i obejrzałem się na boki, czy nie ma jakichś fotografów. Pusto. Okrążyłem samochód i otworzyłem drzwi od strony Grace, nałożyłem jej płaszcz, który w międzyczasie spadł jej z ramion za plecy. Wziąłem ją na ręce jak dziecko i zamknąłem drzwi samochodu. W dłoni trzymałem rączkę od jej torebki. Weszliśmy do budynku, zawołałem windę. Grace wydawała się lekka jak piórko, albo to ja zrobiłem się silniejszy, albo ona schudła. Drzwi od windy się otworzyły, kliknąłem 25 i winda zaczęła jechać, Grace oplotła się nogami wokół mojego pasa. Coś szeptała, ale nie rozumiałem co. Winda się zatrzymała, szedłem korytarzem wprost do naszego mieszkania. Otworzyłem je i położyłem klucze na szafce. Wszedłem do sypialni i położyłem dziewczynę na łóżku. Ściągnąłem kurtkę i rzuciłem ją na fotel. Ściągnąłem delikatnie jej płaszcz wieszając go w przedpokoju, potem pozbyłem się jej butów. Przewróciła się na prawy bok, co ułatwiło mi sprawę, miała bowiem zamek od sukienki po tej stronie. Zamek poszedł w dół, przełknąłem nerwowo ślinę. Ściągnąłem z niej sukienkę. Pozostała tylko w rajstopach i skąpym czarnym staniku. Pozbyłem się z jej nóg rajstop. Leżała nieświadoma w samej bieliźnie przede mną. Przykryłem ją i odgarnąłem włosy do tyłu, tak, żeby były wszędzie. Tak jak lubię. Bądź lubiłem. Usiadłem na fotelu, Grace odkryła się, a na jej czole i szyi zauważyłem kropelki potu, przełknęła ślinę.
Poprawiłem grzywkę, zaczesując ją do tyłu, usiadłem na parapecie. Przypomniała mi się ta noc, gdy to Grace przyglądała mi się, a ja leżałem na łóżku, tylko, że ja byłem świadom tego, a ona nie… Spojrzałem na dziewczynę. Była taka piękna, księżyc, tak jak kiedyś oświetlał jej prawie nagie ciało. Położyła się gładko na plecach, wypięła biodra lekko do góry, jakby się wyciągała, ale spała dalej. Szeptała znów coś, ale chyba źle zrozumiałem… Kiss me hard before you go… Chyba naprawdę źle zrozumiałem… Nagle Grace usiadła z zamkniętymi oczami i znów opadła na poduszkę, bez wątpienia śniło jej się coś. Leżała do mnie przodem. Po prostu nie rozumiałem, jak Bóg mógł stworzyć tak piękną kobietę, jej piękno było oślepiające, czułem się niegodny patrzenia na nią. Była jak anioł, blada cera, ciemne włosy, które były wszędzie. Ale co najbardziej mi się w niej podobało to jej smukłe palce u rąk. Uśmiechnąłem się. Wstałem z parapetu i kucnąłem przy łóżku, dzieliło nas niewiele, pocałowałem jej dłoń, tak upajająco pachniała… Potem pocałowałem jej ramię, policzek, nos, czoło… Ust nie pocałowałem, choć wyglądały niezwykle pociągająco z czerwoną szminką. Zapomniałem o naszyjniku, który zdążył się przekręcić. Położyłem go na szafce nocnej.
Dochodziła 5 nad ranem, noc upajania się wyglądem Grace minęła zdecydowanie zbyt szybko. Wyjąłem z szafki na lekarstwa tabletkę i położyłem jej na szafce zaraz obok butelki pełnej wody. Spojrzałem na nią po raz ostatni przed wyjściem z domu, wróciłem się do sypialni i przykryłem ją pod szyję kołdrą. Odważyłem się pocałować ją w piękne, miękkie, gorące, czerwone usta. Musiałem się oderwać od niej, zdawało mi się, że się budzi. Ubrałem kurtkę i wyszedłem z mieszkania zamykając je. Poszedłem do windy i zjechałem nią na dół, gdy wsiadłem do samochodu spojrzałem w lusterko, moje usta były czerwone. Wziąłem chusteczkę i starłem z nich szminkę. Ruszyłem do domu Ellis.
Grace
Otworzyłam oczy, usiadłam poprawiając włosy.
-Gdzie ja jestem?- powiedziałam cicho.
Spojrzałam na ściany, przecież to była sypialnia naszego mieszkania. Spojrzałam na elektryczny zegarek i leżącą obok niego zieloną płynną kapsułkę i butelkę wody, moje rzeczy były złożone na fotelu. Wzięłam tabletkę do ust i popiłam wodą, której w rezultacie wypiłam z 0,5 litra. Wstałam z łóżka i podeszłam do szafy. Znalazłam tam jakąś parę czystej bieliznę, na szafce dojrzałam moją starą koszulkę z napisem Last Clean T-shirt i schowane za kartonem pełnym czapek boyfriendy, wzięłam prysznic, zrobiłam sobie niechlujnego koka. Była 12:00, Sean wydzwaniał od rana.
-Gdzie ty jesteś?- spytał mnie, gdy tylko odebrał telefon.
-W swoim mieszkaniu.
-Aha… Myślałem, że zaginęłaś… O której wróciłaś do domu?
-Nie wiem, w ogóle nie wiem, jak się tu znalazłam…
-Liam cię przywiózł, tak mi Tyler powiedział.
I ROZEBRAŁ MNIE?!- pomyślałam głośno.
-Przyjedziesz do warsztatu?
-Tak, a masz tam coś do jedzenia?
-Mogę ci zrobić.
-No to zrób i mocną kawę.
Zadzwoniłam po taksówkę, zamknęłam mieszkanie, Lucy wczoraj oddała mi klucze. Spotkałam sąsiadkę w windzie coś tam się pytała, a ja grzecznie odpowiadałam. Potem pożegnałam się z nią i wsiadłam do taksówki, podałam adres i wyjęłam z torebki szminkę brzoskwiniową, pomalowałam nią usta i za chwilkę byłam przy warsztacie.
Zapłaciłam mężczyźnie i weszłam przez metalowe drzwi.
-Cześć…- powiedziałam.
-Cześć, jak było wczoraj?
-Chyba grubo, nic nie pamiętam od momentu jak wypiłyśmy drugą kolejkę.
-Może ci coś dosypali?
-Jasne…
Spojrzałam na kanapki i zaraz usiadłam do nich. Zjadłam je i wypiłam kawę ze Starbucksa. Zaczęłam pomagać bratu.
Zajrzałam do mojej szafki, leżał tam mój kombinezon, było dziś dość sucho, przebrałam się w niego, założyłam odpowiednie buty i wzięłam do ręki swój kask.
-Ty wytrzeźwiałaś do końca, że wsiadasz na motor?
-Tak…
Usiadłam na jednym ze ścigaczy i włączyłam go, mocno zaryczał.
-Jak wrócę to ci pomogę…
-Jedź już, dam sobie radę.
Wyjechałam z warsztatu z piskiem opon. Skręciłam w ulice Londynu, kok uwierał mnie, więc zjechałam na chwilkę na chodnik, stanęłam przed samą kwiaciarnią. Rozpuściłam włosy, gdy nagle zauważyłam, że z kwiaciarni wychodzi Perrie, zauważyła mnie i podeszła. Przytuliła mnie.
-Nie wiedziałam, że jesteś w Londynie…
-Od wczoraj. A ty sama jesteś tu?
-Nie, Zayn i jego siostra poszli odłożyć zakupy do samochodu.
-Pozdrów ich ode mnie.
-Ok.
Blondynka uśmiechnęła się promiennie.
-Nie zawracam ci głowy. Jedź…- powiedziała przytulając się do mnie.
Uśmiechnęłam się i pojechałam. Okrążyłam cały Londyn dosłownie, ale brakowało mi tego… Bardzo… Naszło mnie, żeby pojechać zobaczyć co jest z naszym starym domem. Jechałam godzinę, dojrzałam go… Ekipa remontowa wnosiła meble, uśmiechnęłam się na widok tego miejsca. Swój wzrok przeniosłam na pobliskie przejście dla pieszych, znów poczułam się, tak jak wtedy, gdy wbiegłam na przejście, gdy jechał samochód i Harry mnie uratował. Opuściłam głowę, spojrzałam na moje okno i przypomniałam sobie widok mojej sypialni.  Wsiadłam na motor i ruszyłam z powrotem do warsztatu. Stanęłam na światłach.

Harry
Zatrzymaliśmy się na światłach.
-Już nie mogę się doczekać.- powiedziała Ellis.- To będzie najpiękniejszy dzień w moim życiu, trzymać swoje dziecko na rękach.
-Tak, to prawda…
Uśmiechnąłem się. Zerknąłem w bok. Ellis patrzyła coś na telefonie, a moje oczy znów powędrowały na kobietę na motorze. Dałbym głowę, że to Grace. Dziewczyna poprawiła się na motorze i zapięła dokładnie rękawiczki. Podniosła klapkę od kasku do góry. Teraz już byłem pewien. Spoglądała na sygnalizację i czekała, aż zapali się zielone światło, z piskiem opon ruszyła, gdy zaświeciło się żółte, pojechałem za nią.
-Harry, powinniśmy skręcić na ostatnim skrzyżowaniu w prawo.
-Pomyliłem pasy, muszę jechać naokoło.- mówiłem wpatrując się w przednią szybę, a zarazem na Grace, która jechała szybko. Strasznie chciała wyprzedzić gościa, który wlekł się przed nią. Kolejne skrzyżowanie, kolejne światła, zielone miało się zapalić za dokładnie 89 sekund. Zdjęła kask, a jej włosy pochwycił wiatr, sprawdziła klapkę i znów nałożyła go na głowę.
-Nie zapomnij skręcić tutaj…
-Yhym.
Blondynka spojrzała się w przednią szybę, ale zaraz spuściła głowę na trzymany w rękach telefon.
-Lou mówiła, żebyśmy do niej przyszli.- powiedziałem cicho.
-Dobrze…
Wkrótce odpowiednie światło się zapaliło, ja musiałem skręcić w prawo, a Grace pojechała prosto wyprzedzając wszystkich z przodu.
Grace
Wjechałam do warsztatu i zabrałam się za przegląd motorów.
Ktoś zapukał w metalowe drzwi. Obróciłam się i ujrzałam Liama, Zayna i Louisa.
-Chłopaki!- podeszłam do nich i przytuliłam się starając nie wybrudzić żadnego z nich.
-Co tam Grace? Dawno się nie widzieliśmy.- powiedział Lou.
Sean wyszedł z zaplecza i przywitał się z moimi przyjaciółmi.
-Jakoś leci, z Liamem widziałam się wczoraj, w klubie, a i spotkałam dziś Perrie.
-Mówiła…- powiedział uśmiechnięty Zayn.
-Właśnie Liam, dzięki, że dowlekłeś mnie wczoraj do domu…
-Um… Tak… Przywiozłem cię do mieszkania… Tak… Nie ma za co…
-Kurde, nic nie pamiętam z wczoraj…
-Nic specjalnego się nie zdarzyło…
-To dobrze…
-Grace mam do ciebie prośbę, a właściwie do ciebie lub Sean’a. Zrobicie mi przegląd, wiem, że macie dużo roboty, ale to dla mnie ważne.- powiedział Zayn.
-Jasne…- powiedziałam.- Nie ma problemu.
-A ja chciałem pooglądać motory.- powiedział Louis dotykając jednego z motorów.- Zrobiłem ostatnio prawko…
-Gratulacje…- pochwaliłam chłopaka.
Zwróciłam się do brata.
-To kto robi przegląd, a kto oprowadza po salonie?
-Ja mogę oprowadzić…- powiedział Sean wycierając dłonie w ręcznik.
-W takim razie, Zayn wjeżdżaj…
Motor mulata zaraz zjawił się w salonie. Wytarłam go szmatką obudowę, bo była trochę zakurzona, zajrzałam do środka.
-Jest w bardzo dobrym stanie, doleję ci trochę oleju i wymienię zębatkę, bo jedna się lekko wygięła.
-Ok.
Zayn usiadł na kanapie.
-Na ile przyjechałaś?- spytał mnie.
-Jutro jadę do mamy z Sean’em i Leigh. Na jeden dzień, potem wracam, zaczęły mi się już próby.
-Ty to masz dobrze, pogoda w LA piękna, ciepło, a tu? Kurde jak w lodówie.
Zaśmiałam się i wstałam ze stołka, by wziąć odpowiedni olej do motoru Zayn’a.
-Racja, pogoda jest świetna, a już niedługo, wkroczą szorty, sandałki, sukienki… Nie mogę się doczekać…
-… do tego niedaleko nad wodę… Żyć nie umierać…
Nalałam oleju do silnika.
-Wyjeżdżacie teraz w jakąś trasę?
-Po USA na dwa tygodnie, będziemy mieć 4 koncerty w LA, serdecznie zapraszamy.
Spojrzałam na Zayn’a spod byka.
-Aaaa… Zapomniałem… Nie mogę się przestawić.
-Wiadomo kiedy Ellis ma wyznaczony termin?- spytałam mulata opuszczając wzrok na silnik motora.
-Dziś pojechali na badanie, ma być ustalone.
-Aha…
Wzięłam narzędzia i wykręciłam zębatkę.
-Jak będziecie podróżować skoro ona musi być przez cały czas pod opieką Hazzy?
-Z tego co słyszałem Harry powiedział, że poleci z nami.
-O cholera… Współczuję…- powiedziałam krzywiąc się.
-Też jej nie lubię, w ogóle, żaden z nas jej nie lubi, a Hazz jest z nią tylko dla dziecka.
-„Poświęca się”.- zrobiłam w powietrzu cudzysłów.
-Aż nadto, wiesz ile ten mały będzie mieć ciuchów? Raz jak pojechała z Harrym po ubranka, to Harry zapłacił 5000 funtów.
Wytrzeszczyłam oczy.
-ILE?!
Louis, Liam i Sean odwrócili głowę, spojrzałam się na ich i wróciłam wzrokiem na Zayna.
-Ile?
-5000.
-Ja piernicze.
-Każdy z nas ma pieniądze, ale ja nigdy nawet będąc na zakupach świątecznych z Perrie.- podkreślił imię swojej dziewczyny.- Nie wydałem takiej ilości pieniędzy.
-Ile ona tego kupiła?
-Masę. Raz jak byłem z Niall’em i Ellis powiedziała, że chce nam pokazać pokoik dziecka, to szafa była otwarta, słuchaj, tam wszystko się wysypywało.
-Boże…
Wkręciłam nową zębatkę. Sprawdziłam kabel hamulcowy, wszystko było dobrze. Umyłam ręce.
-Ile płacę?- spytał Zayn sięgając po portfel.
-Nic nie płacisz.
-Jak to?
-Przestań, kup za te pieniądze coś Perrie.
Zayn uśmiechnął się i pocałował mnie w policzek.
-Dzięki Gracie.
-Nie ma za co…
Trójka wróciła z oględzin.
-Wybrałeś coś?- spytał Zayn.
-Jeden mi się podoba… Honda 125.
-Taki zwykły?- skrzywił się Zayn.
-Mówiłem mu to samo.- dodał Liam.
-Jaki zwykły, od zewnątrz jest zwykły, ale chłopcy jak pociągnie na autostradzie to miód i malina. Pamiętajcie: Nie oceniajcie motoru po wyglądzie, bo to co ma w środku jest najważniejsze.
Wszystkich zatkało.
-To brzmiało, jak jakaś sentencja…- powiedział Louis.
-Wzięło się od nie oceniaj książki po okładce.- uśmiechnęłam się.
-Ja wam powiem jedno, moja siostra wie co mówi. Co do motorów.- Sean podszedł i zmierzwił mi włosy.- Gorzej już z innymi rzeczami.
-EJ!- zbulwersowałam się.
-Ja jestem bardzo zadowolony ze swojego motoru.- powiedział Zayn.
-Bo kto go pomagał ci go wybierać?- spytałam.- Ta osoba.- wskazałam na siebie.
 Wszyscy wybuchli śmiechem, zrobiłam sobie kitkę.
-Będziemy się zbierać.- powiedział Liam. -Wieczorem mamy próbę.
-Powodzenia i pozdrówcie Nialla ode mnie. A jak będziecie w LA to dzwońcie, Justin zaprasza was serdecznie.
-Dzięki.- odpowiedzieli, chociaż Louis skrzywił trochę twarz.
-A i ty pozdrów Alfredo od nas.- powiedział Zayn tuląc mnie na pożegnanie.
-Ok.
Przytuliłam się z każdym i chłopcy poszli.
-My też będziemy się zbierać, nie Grace? Leigh mówiła, że chce iść z tobą na zakupy.
-Ok.
Wyłączyliśmy światło, zamknęliśmy salon i warsztat. Przebrałam się w swoje rzeczy i pojechałam z bratem do mieszkania jego i Leigh. Dziewczyna czekała na mnie. Zrobiłyśmy krótki shopping i około 22:00, byłam w swoim mieszkaniu. Sean powiedział mi, że będzie z Leigh na dole około ósmej, bo na 12:00 mamy być w Newcastle. No tak mniej więcej. Zrobiłam szybkie pranie i mokre rzeczy wstawiłam do suszarki, wzięłam mojego laptopa i zapłaciłam za rachunki. Potem posprzątałam szybko salon, sypialnię i kuchnię. Walnęłam się na łóżko zmęczona po całym dniu. Zasnęłam momentalnie. Wtuliłam się w poduszkę. Pachniała bardzo ładnie. Chyba Harrym.
-No chodź szybko…- ciągnął mnie za rękę.
-Gdzie ty mnie znów prowadzisz?
-W piękne miejsce.
Biegliśmy po plaży, po chwili moim oczom ukazało się wzgórze.
-Nogi mnie bolą…
-Ale ty marudzisz…- powiedział Harry.
Wskoczyłam chłopakowi na barana, przy okazji całując jego szyję.
-Przestań, Grace, mam łaskotki.
-Mrrau…
Zaśmiał się, po chwili byliśmy na szczycie góry. Moim oczom ukazał się piękny widok zachodu słońca.
-Boże, jak tu pięknie.
Harry objął mnie od tyłu i położył głowę na moim ramieniu. Dostałam mokrego całusa w policzek.
-Kocham cię…- powiedział mi cicho do ucha.
Usiadłam jak zwykle zdezorientowana po takich snach. To jest po prostu nieprawdopodobne. On mi się śni każdej nocy. Za każdym razem w innym miejscu. To się robi chore. Położyłam głowę i zasnęłam.

No to miłego czytania dziewczynki :) Komentujcie.

5 komentarzy:

  1. Oo Kurwa ta E coś tam pierdolona szmata, a ten Hazz to taki głupek dał się omotać. Palant.
    Czekam na kolejny zapowiada się świetnie :* <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Ooo kurwaaa bomba !!! Lov ya

    OdpowiedzUsuń
  3. O ESUU ;OO ZAJEBISTE *.* KIEDY ROZDZIAŁ ? MI SIĘ WYDAJE ŻE TO NIE BĘDZIE DZIECKO HAZZY ;3 CZEKAM NA NASTĘPNY ROZDZIAŁ <33 NAPISZ GO SZYBCIEJ *,* ♥

    OdpowiedzUsuń
  4. Swietny boski i najlepszy kocham ala

    OdpowiedzUsuń
  5. KOCHAM TEGO BLOGA <33 JEST CUDOWNY TAKI DNFNKSFDJVD CZEKAM NA NEXT
    Zapraszam na mój także o Harrym i Sel
    http://little-things-one-direction-love.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń