poniedziałek, 9 czerwca 2014

Rozdział 46.

CZYTASZ = KOMENTUJESZ



Harry, 15:44, Londyn, kilka dni później

Położyłem małego do łóżeczka, Ellis siedziała na dole i rozmawiała z koleżanką przez telefon, nagle usłyszałem jak cicho mnie woła.
Zszedłem na dół.
-Harry, pamiętasz Rebeccę?
-Nie, nie pamiętam, a co?
-Ona ma urodziny i chciałam pojechać na jej imprezę…
-Ok., a gdzie i kiedy?
-Dziś o 20:00 w Brighton.
-W Brighton?
-No tak.
-I chcesz tam jechać?
-No tak.
-To ok.
Ellis chyba na coś czekała.
-Mam jechać z tobą?
-Nie, nie musisz?
-A potrzebujesz czegoś?- spytałem.
-Pieniędzy…
-A… Tak…
Sięgnąłem po portfel.
-Ile potrzebujesz?- spytałem zerkając do portfela, gdzie leżały trzy stufuntowe banknoty.
-Nie wiem, tak koło 2000 funtów.
Popatrzyłem na nią…
-Oczywiście to nie tylko na prezent, chcę kupić małemu trochę ciuszków, wyrósł ze śpioszków.
-Aha… Poczekaj pójdę wypłacę.
Wypłaciłem pieniądze, ale dalej myślałem, dlaczego tak dużo pieniędzy chciała Ellis.
Wsiadłem w samochód i jechałem prosto do jej mieszkania. Ostatnio zacząłem zwracać uwagę na Jimmy’ego, w sensie na to, że rzeczywiście nie jest do mnie podobny. Oczywiście słyszałem wiele słów innych, że dzieci będąc małe czasami nie są podobne do rodziców, a potem cechy wyglądu uwydatniają się aż nadto. Wiedziałem, że to prawda, ale, coraz bardziej zaczynałem w to wątpić… Mały ma już 2 miesiące, a na jego twarzy są piegi i ma blond włosy. Nie pasowało mi tu coś.
Wróciłem do domu i dałem pieniądze Ellis, włożyła je do portfela i poszła się pakować. Usiadłem przed TV i zacząłem oglądać jakiś mecz. Ellis zeszła na dół.
-Dasz sobie radę z małym, prawda?- spytała.
-Tak, jasne.
-W szafce masz mleko, jakby co to dzwoń do mojej mamy.
-Wiem, wiem…
-No to ja przyjadę jutro wieczorem, może nocą…
-Ok.
Ellis dała mi całusa w policzek i wsiadła do najnowszego Mercedesa ML. Którego jej kupiłem.
Poszedłem na górę, wszedłem do pokoju Jimmy’ego. Spał słodko, uśmiechnąłem się do siebie… Oglądnąłem się dookoła, zamyślając się bardziej…
-Zrobię ponownie te testy… Ale bez jej wiedzy…
Otworzyłem klapę komputera i znalazłem adres Kliniki, gdzie chciałem sprawdzić zgodność DNA. Zapisałem sobie adres, wydał mi się znajomy i zacząłem ubierać Jimmy’ego. Mały się obudził, dałem mu mleko i dokończyłem ubierać go. Włożyłem małego do nosidełka i przypiąłem go do siedzonka w samochodzie. Ruszyłem… Jechaliśmy około 1,5 godziny co ciekawe klinika ta mieściła się w dawnym domu Grace. Gdy wszedłem do środka, od razu wyobrażałem sobie jak tu było kiedyś. Podszedłem do rejestracji.
-Dzień dobry, chciałem wykonać badania DNA, moje i tego dziecka, dziś… Bardzo mi na tym zależy…
Recepcjonistka uśmiechnęła się.
-Zapraszam za mną.
Poszliśmy, podała mi wacik, włożyłem go do ust i pomoczyłem swoją śliną. Pielęgniarka umiejętnie pobrała ślinę Jimmy’ego.
-To tyle, zapraszam z powrotem do rejestracji.
Poszedłem z małym z powrotem.
-Proszę o dowód osobisty.
Podałem go kobiecie. Spisała moje dane.
-Na jaki adres mamy wysłać wyniki?
-Na ten w dowodzie.
-Dobrze… W takim razie, proszę o pana podpis tu.
Podpisałem.
-I tu…
Podpisałem.
-I proszę czekać na wyniki w przeciągu tygodnia…
-Ok., dziękuję.
 Uśmiechnąłem się i wyszedłem z małym nosidełku.

2 tygodnie później…

 Grace

Obudziło mnie pukanie do drzwi mojego pokoju hotelowego. Wstałam zaspana z łóżka. Otworzyłam drzwi. Danielle stała uśmiechnięta.
-Ubieraj się Grace…- powiedziała.- Idziemy na zakupy, musimy odetchnąć po tym tygodniowym kręceniu teledysku.
-Ok., daj mi 15 minut.
-Czekam w holu.
Umyłam twarz, ubrałam się, pogoda jak na połowę maja była szara i nie podobała mi się. Nowy Jork o tej porze powinien być piękny. Pojechałyśmy taksówką, droga nam się dłużyła z powodu korków i Danielle coś, że tak powiem odbiło.  
Wyciągnęła z torebki skarpetkę z pandą i zaczęła gadać coś do mnie. Kierowca patrzył na nas dziwnie, a ja aż dostałam czkawki od śmiania.
Wreszcie dojechałyśmy, powiedziałam Dani, żeby rozpuściła włosy, a ona powiedziała, że wtedy nie zapanuje nad buszem… Jakoś dałam radę ją ubłagać, bo uwielbiam jej włosy. Weszłyśmy do galerii zrobiłyśmy zakupy i wyszłyśmy z niej. Idąc chodnikiem śledzili nas paparazzi, weszłyśmy do fryzjera, do którego obydwie byłyśmy umówione. Ja podcięłam lekko włosy i poprosiłam o wyprostowanie, a u Dani robiona była większa rewolucja. Najpierw wyprostowano jej włosy, a potem zrobiono ombre. W salonie fryzjerskim było także Manicure. Więc ja na luzie miałam robione paznokcie, a Dani włosy i paznokcie. Po 2,5 godzinie gotowe poszłyśmy do restauracji i zamówiłyśmy sobie spaghetti. Zrobiłam Danielle zdjęcie i wstawiłam je na Instagrama z podpisem:

 Po wielkich zmianach, czas na jedzenie z @dcp1006. Kocham tę dziewczynę. #Unconditionally #MusicVideo #dancers.

Dopiero koło 19 byłyśmy w hotelu, byłam zmęczona, a o 7:30 rano mam samolot do Londynu, więc musiałam iść spać.

(…)
-Halo… Proszę pani… Samolot wylądował.
Zerwałam się z fotela.
-Boże… Przepraszam…
-Nic się nie stało…
Wyszłam z samolotu przepraszając jeszcze raz. Odebrałam bagaż, Sean pomachał do mnie. Brat zawiózł mnie do mieszkania. Powiedział, żebym przyjechała do niego i Leigh jutro wieczorem. Przystałam na to, a póki co, zamierzałam wziąć długą kąpiel, ogarnąć mieszkanie i pójść spać. Sean zrobił mi zakupy. Dałam mu całusa w policzek. Pomógł mi wypakować walizkę i weszłam przez szklane drzwi do wieżowca, gdzie mieszkam. Wjechałam windą na 25 piętro i doszłam korytarzem do mieszkania 233. Weszłam do środka. Położyłam zakupy do lodówki. Spojrzałam na swojego laptopa, który leżał na ławie w salonie.
-Rachunki…- powiedziałam do siebie.
Zamknęłam mieszkanie i zjechałam na dół, by wyjąć ze skrzynki koperty. Wzięłam do ręki cały plik i wróciłam do mieszkania. Włączyłam telewizor, w między czasie woda nalewała się do wanny, a ja przeglądałam koperty. Prąd, gaz, woda, czynsz, media, śmieci, badanie DNA.

COOOO?!!!!

Pan Harry Styles
Rochester St 21/233
Wnioskodawca Badań DNA

A czy on przypadkiem nie robił badań?
-Co mnie to obchodzi…- powiedziałam do siebie.
Rzuciłam kopertę na parapet, wyłączyłam telewizję i poszłam się wykąpać. Leżałam ze trzy godziny. Ubrałam czystą bieliznę i narzuciłam za dużą koszulkę na siebie, chyba nawet należała ona do Hazzy. Zrobiłam sobie kanapki i poszłam spać.

Harry
Zacząłem się martwić o te wyniki badań… Minęły dwa tygodnie, a one wciąż nie dotarły. Gdy Ellis była na dole, zamknąłem się w pokoju i zadzwoniłem do kliniki.
Przedstawiłem się i powiedziałem co trzeba.
-Miały być już tydzień temu…
-Proszę pana, sprawdziłam i pana wyniki zostały wysłane tydzień temu…
-Nie otrzymałem ich do tej pory…
-Wysłaliśmy go na odpowiedni adres…
-Jaki to adres?
- Rochester St 21/233
Zatkało mnie.
-O boże…- powiedziałem.
-Coś się stało?- spytała kobieta z drugiej strony.
-Nie, nie… Dziękuję.
Zszedłem na dół.
-Ellis, Louis do mnie dzwonił… Rura mu pękła w kuchni i potrzebuje pomocy…- zająknąłem się.
-Znowu? Sam nie da rady?
-Widocznie nie, jak dzwonił.
-No to jedź, jak musisz.
Ubrałem się, wziąłem kluczyki i pojechałem do mieszkania Grace.

Grace
Spałam ze trzy godziny, śnił mi się tata… Po tych godzinach snu włączyłam komputer, radio i zaczęłam kroić marchewkę, tańczyłam na boso po domu.  Zapłaciłam za rachunki. Leciało Confident Justina. Jezu, jak ja  wielbię tę piosenkę. Niedługo będziemy kręcić do niej teledysk, co równa się powrotowi do blond włosów. Pokroiłam marchewkę i chrupałam ją ścierając kurze. Ktoś zadzwonił do drzwi, myślałam, że to Lucy, bo zapowiadała, że przyjdzie, ale osoba, która stała po drugiej stronie totalnie mnie zaskoczyła.
-Co ty tu robisz?- spytałam.
-To wciąż jest moje mieszkanie, przypominam ci tylko…
-No dobra, ale ty teraz mieszkasz Ellis...
-Mogę wejść?
-Jak musisz…
-Przyszła do mnie jakaś korespondencja?
-Nie wiem, chociaż, czekaj… Ta duża koperta na parapecie była do ciebie.
Harry ściągnął buty i podszedł do parapetu. Trzymał kopertę przez jakąś minutę.
-Nie wierzysz Ellis? Musiałeś robić drugi raz testy?
Harry otworzył kopertę i momentalnie zbladł. Tak samo przestraszony był wtedy, gdy dowiedział się, że Ellis jest w ciąży.
-Coś się stało?- spytałam.
Harry usiadł i szepnął: O ja pierdole…
-Harry…- powiedziałam.
Harry schował twarz w dłoniach… Ja pierdole…
-Harry, co się stało…- wstałam z hokera i podeszłam do Harry’ego, wręczył mi kartkę.

Badania diagnostyczne podobieństwa genetycznego wykazały, że Harry Styles (wnioskodawca) i Jimmy Calcutt nie mają zgodnych wyników badań. (…) Podsumowując wynik badań jest Negatywny.

Podniosłam wzrok z kartki i spojrzałam na załamanego Harry’ego.
Tak bardzo mi było go żal… Ta sucz go oszukała go tak perfidnie… Czułam, że tak będzie, czułam, że ona go oszuka. Miałam przeczucia, ale nie słuchałam ich. Jak ona mogła przez tyle czasu oszukiwać go... Usiadłam koło niego i położyłam mu dłoń na ramieniu, chociaż biłam się sama ze sobą. Kładąc rękę na ramieniu, poczułam potworne trzęsienie w dłoni.
-Wszystko się ułoży jakoś, Harry… Musisz z nią pogadać…
-Nic się nie ułoży, Grace…
-Może to pomyłka…
-Pomyłką to była ta ciąża i to dziecko…
Spojrzał na mnie, ale potem opuścił głowę.
-Grace?- spytał po chwili.
-Tak?
-Mogę zostać tu na noc tylko dziś?
Spojrzałam na niego przerażona. Wstałam z kanapy.
-Nie możesz...- zająkałam się.
-Proszę cię Grace, nie pozwalaj mi do niej wracać i do nie mojego dziecka…
Wstał z kanapy i podszedł do mnie.
Biłam się sama ze sobą. Przecież nie możesz, Grace… Nie ma opcji… Będą zdjęcia… Będzie masakra… Ze Scotterem… Boże…
-Nie, ja… nie wiem… nie mogę… A co z chłopakami?
-Będą gadali, że mieli rację itp… Grace… Proszę…
-Ja nie... to nie jest... dobry pomysł...
-Nie rób mi tego, Grace, proszę cię...
Harry uklęknął przede mną i objął rękoma moje nogi.
-Harry wstań.
-Pozwól mi, błagam cię...
Spojrzałam na niego. Na jego twarzy malował się potworny ból.
-No... Do... Dobrze.
Harry uśmiechnął się i przytulił mnie. Odsunęłam się od niego i poszłam do lodówki.
-Ale będziesz spał na kanapie… W łóżku gościnnym nie ma belek.
-Tak, oczywiście…
 -Jesteś może głodny?- zapytałam po chwili.
-Nie będę ci zawracał głowy, sam sobie zrobię…
-Jak już jestem na chodzie to ci zrobię, na co masz ochotę?- Harry spojrzał mi w oczy.- W sensie do zjedzenia.
Loczek uśmiechnął się.
-Może tosty…
-Już robię…
Zaczęłam robić tosty, Harry stał przy oknie i wpatrywał się w nie.
-Nie mogę uwierzyć…- mówił do siebie.- Jak mogła mnie tak oszukać… Boże…
Oparł głowę o ścianę. Chciałam go jakoś pocieszyć…
Podeszłam do niego i położyłam mu dłoń na plecach. Harrym wstrząsnął porządny dreszcz. Podniosłam szybko dłoń z jego pleców, ale po chwili, złapałam ręką za jego ramię.
-Wszystko się jakoś ułoży…- szepnęłam.
Harry spojrzał na mnie.
-Oszukała mnie na ponad 150 tysięcy funtów.
O Chryste Panie!!!
-Naprawdę?
-Kupiłem jej najnowszy samochód terenowy, wyremontowałem dom, kupiłem nowe meble, ciuchy dla niej, dla małego…
Harry puknął lekko głową o ścianę…
-Nie przejmuj się tym…
-Ale wiesz co jest najgorsze?- szeptał, wpatrując się w moje oczy.
Pokręciłam głową, że nie wiem.
-Że przez nią straciłem najważniejszą osobę mojego życia…
W sercu poczułam straszne ukłucie, a do moich oczu przypłynęły łzy. Powoli odsunęłam się od Harry’ego i poszłam wyjąć tosty. Jedna łza spłynęła mi po policzku, otarłam ją prędko dłonią i wzięłam kilka oddechów, zamknęłam oczy, z powodu namiaru łez w oku kilka wypłynęło. Otarłam je szybko. Nałożyłam tosty na talerz i wyciągnęłam z lodówki ketchup. Zrobiłam uśmiechnięte buźki na nich.
-Nie będę ci przeszkadzał, jeśli położę się już teraz?- spytał mnie biorąc do ręki talerz.
-Nie, ja też chcę iść już spać…
Poszłam do garderoby, wyciągnęłam z niej czystą pościel, nałożyłam ją na kołdrę, dałam Harry’emu poduszkę. Zamykając już drzwi od sypialni usłyszałam.
-Grace?
-Słucham…
-Masz jakieś moje dresy?
-Raczej tak.
Szukałam w garderobie dresów dla niego. Znalazłam. Weszłam do salonu i podałam je Harry’emu. Loczek uśmiechnął się.
-Uwielbiałem je nosić w NY… Pamiętasz?
-Oczywiście, że tak.- powiedziałam cicho.
Harry poszedł do łazienki, wziąć prysznic. Kładąc się na swoje łóżko ściągnęłam koszulkę, w której chodziłam, przypomniały mi się tabletki, które musiałam zażywać. Nie ubierałam jej z powrotem, Hazz był w łazience. Poszłam do korytarza i zaczęłam ich szukać. Znalazłam buteleczkę i wysypałam z niej dwie małe tabletki, połknęłam je popijając wodą. Drzwi od łazienki się otworzyły. 
Boże… Jak on wyglądał… Bóg…
Harry zgasił światło i rozwiesił ręcznik. Nie miał koszulki. Zerknął na mnie, potem wrócił wzrokiem na ręcznik, ale po chwili jego wzrok wrócił na mnie. Dlaczego on mi się tak przyglądał? O mój boże… Przecież, ja stoję przed nim w samej bieliźnie. Odłożyłam szklankę i pobiegłam do sypialni. Przymknęłam drzwi i położyłam się do łóżka. Usłyszałam ciche westchnięcie Harry’ego. Położył się.

(…)
Jest trzecia godzina, a ja dalej nie śpię… Nie mogę zasnąć wiedząc, że on śpi w salonie, od którego dzieli mnie tak niewiele.
Przez te wszystkie godziny rozmyślałam.Odkąd otrzymałam tę kartkę, wróciło do mnie to, co kilka miesięcy temu się stało. Widząc, że ta cała ciąża oraz dziecko nie są Harry'ego znów poczułam te motylki w brzuchu, szczególnie wtedy, gdy zobaczyłam go wychodzącego z łazienki. Wydawało mi się, że znów się w nim zakochałam. Hmmm... Tylko pytanie, czy ja kiedykolwiek przestałam go kochać? Nie jestem osobą, która odkochuje się nagle tak po prostu, długo dochodziłam do siebie po zerwaniu. Wyobraziłam sobie nas w łóżku, leżących razem. Harry głaskałby mnie po plecach, a ja jego po torsie, rozmawialibyśmy cicho, albo Styles śpiewałby mi jakieś śliczne piosenki. Potem zasnąłby... Uwielbiałam widok śpiącego Hazzy...
Pomyślałam, że mogłabym zobaczyć, jak śpi. Wstałam po cichu, a łóżko głośno zaskrzypiało. Szłam po cichutku, otworzyłam drzwi zaglądnęłam zza ściany, ale natrafiłam się na Hazzę, który wyglądał, jakby szedł do mojego pokoju…
-Co ty robisz, Harry?- spytałam.
-A ty?- uśmiechnął się.
-Idę się napić…
-A ja idę do… łazienki…- powiedział znów z uśmiechem.
-To nie w tę stronę…
-A no tak, pomyliłem się.
Harry przybliżył się do mnie robiąc krok do przodu, wyciągnął rękę jakby chciał mi poprawić włosy, ale  ja ominęłam go i poszłam do kuchni. Było mi gorąco… Nalałam sobie wody i wypiłam szklankę duszkiem. Harry wyszedł po chwili  z łazienki, zawiązywał dresy. Odłożyłam pustą szklankę do zlewu.
Loczek spojrzał na mnie i podszedł do mnie szybko, złapał za biodra i przyciągnął do siebie. Byłam zahipnotyzowana. Widok jego ust przyprawiał mnie o zawrót głowy, jego oczy błyszczały jak gwiazdy, zbliżał się niebezpiecznie blisko, poczułam jego oddech na moich ustach. Zaschło mi w ustach.
Dotknął dwoma palcami mojej brody, unosząc ją leciutko do góry. Jego dolna warga dotknęła delikatnie mojej… Kusił mnie swoją delikatnością…
Odsunęłam się szybko i poszłam do sypialni, zamknęłam za sobą drzwi i rzuciłam się na łóżko. Przykryłam się kołdrą. Zasnęłam.
Rankiem wstałam pierwsza, ubrałam dresy i krótką koszulkę. Harry spał jak dziecko. Zaczęłam robić śniadanie. Zrobiłam dwie kawy i nałożyłam jajecznicę na talerze, dopiero gdy położyłam je na ławie w salonie się obudził.
-Dzień dobry księżniczko…- powiedział szczerząc się do mnie.
-Dzień dobry…
-Zrobiłaś śniadanie…
-Yhym.
-Jak miło…
Harry usiadł na kanapie i wziął do ręki swój talerz, po chwili wziął kubek z kawą i rozkoszował się jej smakiem.
-Taką dobrą kawę robisz tylko ty, Grace…
-Bardzo miło mi to słyszeć…
Usiadłam na fotelu, naprzeciwko loczka, zjadłam swoją porcję pod jego czujnym okiem. Spoglądał na mnie co sekundę, co robiło się troszeczkę dziwne...
Harry po zjedzeniu podziękował i włożył talerz do zmywarki.
-Muszę już iść… Dziękuję, że mnie przenocowałaś…
-Nie ma za co… To też twoje mieszkanie…
Wziął kopertę z wynikami i wyszedł, jednakże przed samym wyjściem dał mi całusa w kącik ust.
Gdy tylko wyszedł zadzwoniła do mnie Lucy. Ustaliłyśmy, że spotkamy się z El, Lily, żeby obgadać plany na wyjazd. O 13:00 w Starbucksie koło Uniwerku.
Ubrałam się w czarną spódniczkę i luźną szarą koszulkę, narzuciłam kurtkę skórzaną i założyłam buty na obcasie. Wyprostowałam włosy. Miałam jakieś 20 minut.
(…)
-Czyli Australia…- oznajmiła Lily.
-Tak.- odrzekłyśmy równo: ja, Lucy.
-Sydney… - zapisałam sobie w telefonie.
-Ej, bo tam jest taki fajny hotel, wynajmuje się apartament z kuchnią…- dodała Lucy.
-Ok. Zadzwonisz tam Lucy?- spytała Lily.
-Tak…
-Grace, jak ty z tym urlopem stoisz?
-Jutro popołudniu wylatuje do LA kręcę Confident… Nagrywanie będzie trwało ze dwa dni, więc tak za 4 dni, możecie do mnie przylecieć, przenocujecie w domu Justina ze mną, on i tak wylatuje zaraz po nagraniu Confident do NY, żeby kręcić teledysk do Lolly. Jak przylecicie, to możemy pójść na jakieś zakupy, czy coś…
-Dobry pomysł…- powiedziała Lily.- A Justinowi to nie będzie przeszkadzać, jak się u niego zatrzymamy?
-Lily, nie będzie go… Chata jest dla nas…
Dziewczyny wybuchnęły śmiechem.
Po tym jak przesiedziałyśmy wiele czasu w kawiarni ustalając wszystko, udałyśmy się na zakupy do galerii. Lucy i Lily poszły do przodu, ja i El szłyśmy za nimi.
-Jak mogłaś się zgodzić na to?
-Eleanor, to mieszkanie, też jest jego…

Harry- zaraz po tym, jak wyszedł od Grace i pojechał do Ellis
Zaparkowałem przed jej domem, chwyciłem za kopertę.
-Gdzie byłeś całą noc?- spytała mnie Ellis.
-Nie muszę ci się tłumaczyć, raczej to ty powinnaś… Mały jest w domu?
-Nie, mama go zabrała na spacer, coś się stało?
-To się stało…- rzuciłem w nią kopertą. Złapała ją i wyjęła wykaz badań.
-Po co robiłeś drugi raz badania?!
-Po to, żeby się dowiedzieć, że mnie oszukałaś i wyłudziłaś ode mnie pieniądze…- wycedziłem.
Pobiegłem na górę i zacząłem pakować rzeczy. Ellis wbiegła z płaczem.
-Harry!!! Nie odchodź, ja cię potrzebuję, ja cię kocham.
Spojrzałem na nią.
-Wiesz co, nie rozśmieszaj mnie.. Wyłudziłaś ode mnie pieniądze i tyle.
-Harry, proszę, daj mi szansę!!!
-NIE!!!
Zamknąłem walizkę i zszedłem na dół dźwigając ją. Złapała za mój rękaw od kurtki.
-Idziesz do niej tak?!
-Chciałbym, ale nie mogę, bo ta twoja zasrana ciąża zniszczyła mi związek!!!
Wrzuciłem walizkę do samochodu, wróciłem się jeszcze po kopertę z wynikami, wsiadłem i odjechałem. Nie miałem gdzie się zatrzymać, więc pojechałem do Louisa. Zapukałem do drzwi. Mój przyjaciel otworzył w dresach, był bez koszulki.
-O… Harry… Co ty tu robisz?
Usłyszałem z góry głos:
-Kotku, kto przyszedł?
-To Harry.- powiedział, żeby El usłyszała. Louis spojrzał na moją walizkę.- Co się stało?- spytał.
Podałem mu kopertę.
-Wejdź.- powiedział.
Położyłem walizkę w korytarzu, Eleanor zawiązywała szlafrok.
-Cześć…- powiedziałem, a ona szybko mi odpowiedziała.
-O cholera…- powiedział Louis czytając. Usiadł na kanapie w salonie.
-Nie wierzę, jak ona… co za…- mówił.
-O co chodzi? Co się stało?- spytała El patrząc się na nas.
Louis położył kartkę na stole, a El po nią sięgnęła.
Uśmiechnęła się triumfalnie.
-Wiedziałam, że tak będzie… Byłam pewna tego… Ja pierdziele…
Louis spiorunował ją wzrokiem.
-Sorki…- powiedziała po chwili.
-Nic się nie stało…
Zacząłem opowiadać parze, jak to było, że zdecydowałem się na badania, jak Ellis ograbiła mnie na 150 tys. Funtów. Nie wierzyli…
-Widzisz Harry? I co z tego masz, Harry?- spytała El podnosząc się z kanapy.- Gówno.- powiedziała i poszła do góry.
Gdy przyjaciółka Grace, była na górze opowiedziałem Louisowi, że spałem u Grace.
Lou powiedział, żeby zaniósł walizkę na górę. Wchodząc po schodach słyszałem mówiącą El.
-To nie jest jego dziecko… -Skąd wiesz? –Że co? –Jak? Czemu mu pozwoliłaś? –Ale ty tam mieszkasz… -Nie wiem, Grace, czy to był dobry pomysł.
Przeszedłem koło pokoju, gdzie rozmawiała El. Zatrzymałem się przy nich.
-Dobra, już się ubieram, najwyżej nic nie ustalajcie beze mnie…- powiedziała.- Na razie.
El odwróciła się w moją stronę.
-Harry…- zaczęła.- Tylko ty nie próbuj sprawiać, żeby się w tobie znów zakochała, ona ma Justina…
Opuściłem głowę i poszedłem do pokoju gościnnego.

Grace
Do domu wróciłam dopiero wczesnym wieczorem, przebrałam się i wsiadłam w taksówkę, która zawiozła mnie do mieszkania mojego brata. Sean zamykał garaż i uśmiechnął się na mój widok, Leigh wyglądnęła przez okno na pierwszym piętrze.
-Zdążyłaś na lasagnę…- powiedział mój brat.
Ucieszyłam się, przywitałam się z Leigh, zaczęliśmy rozmawiać przy jedzeniu, ale posiłek przerwał nam telefon mojej przyszłej (mam nadzieję) szwagierki. Leigh przeprosiła nas na chwilkę i wyszła z jadalni, wróciła po jakichś pięciu minutach.
-Muszę wrócić…- powiedziała.
-Przecież już dziś skończyłaś…
-Szef dzwonił i powiedział, że muszę razem z Johanną dorobić jakieś przeliczenia.
-On myśli, że jak zadzwoni, to na jego zawołanie pojedziesz?
-Sean, przecież muszę jechać, co poradzę…
-Ach… Dobra, ale nie siedź do późna, ok?- powiedział mój brat.
Leigh poszła się przebrać, wróciła pomalowana, dała mojemu bratu całusa, a mi w policzek. Dziewczyna wyszła.
-Ty masz zamiar jej się kiedyś oświadczyć?- spytałam prosto z mostu.
Sean się zakrztusił i spalił buraka.
-Co?
-Gówno. Doczekam się waszego ślubu w przyszłym stuleciu?
-Ja nie wiem, czy jestem na to gotowy…
-Mieszkacie ze sobą długo, jesteście ze sobą całkiem pokaźny czas, poznałeś jej rodziców… Myślisz, że ona by nie chciała?
-Grace… To nie jest takie proste…
-To jest cholernie proste… Ale ty nie wiadomo czego się boisz…
-Oj no…
-Co? Weź zorganizuj coś, jakąś kolację… Jak następnym razem przyjadę do Londynu to mogę ci pomóc wybierać pierścionek…
-Myślisz, że moglibyśmy zostać małżeństwem?
-Oczywiście, jesteście śliczną parą.
Sean uśmiechnął się, ja też.
-Może masz rację… Rzeczywiście, ostatnio Leigh mówiła swojej kuzynce, tej od bliźniaków, że jej zazdrości takiej rodzinki, jaką ona ma…
-Tym bardziej masz powód, żeby się jej oświadczyć.
Dokończyliśmy posiłek, dochodziła 20:00, usiedliśmy przed telewizorem.
-Masz tę FIFĘ co ostatnio zamierzałeś ją kupić?
-No, a chcesz pograć?
-Tak, a i weź zrób jakieś drinki.
Sean wybuchnął śmiechem.
-Z colą może być?
-Tak.
Graliśmy w FIFĘ. Sean denerwował się, bo ogrywałam go, mój Messi chodził jak wariat wszędzie było go pełno… Zrobiłam zdjęcie i wstawiłam je na Instagrama z podpisem: #Home #Brother #FIFA 13 #Drinking #Yummy #LeoMessi #Winning
Wypiłam jeszcze ze trzy drinki, Leigh wróciła zmęczona uśmiechnęła się tylko na nasz widok i poszła spać tłumacząc, że jest wykończona. Ja około pierwszej wróciłam do domu i położyłam się do łóżka. 

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
I co wy na to? :)))) Mam nadzieję, że taki zwrot akcji się podoba. Następny rozdział w niedzielę i mogę powiedzieć, że będzie równie zaskakujący jak ten. Dziękuję za poprzednie komentarze i proszę o nowe. Buźki. :*

13 komentarzy:

  1. Swietnie jak zawsze kocham :-*

    OdpowiedzUsuń
  2. Szybko Prosze Następny! <3 Meeega <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Bardzo fajnie :) wiedzialam ze Esuka klamie ^^ @ywnfmbby

    OdpowiedzUsuń
  4. Super! Czekam na następny ;D

    OdpowiedzUsuń
  5. Tak jak myślałam Ellis to zwykła oszustka jeszcze te teksty: "Nie odchodź, ja cię potrzebuję" Hahaha no żeby ją przypadkiem. Ale to było słodkie jak ona chciała do niego, on pewnie tez do niej szedł, a tu bum ! I jeszcze ten pocałunek. Jestem ciekawa, co będzie dalej !
    Czekam na kolejny <3 Kocham, xx

    OdpowiedzUsuń
  6. Cześć !
    Znalazłam bardzo ciekawy konkurs w którym można wygrać Nike Air Max! Super sprawa!
    Zresztą sama zobacz: http://skroc.pl/wygraj_airki

    OdpowiedzUsuń
  7. Piekny po prostu jak czytalam to sie cieszylam jak glupia!

    OdpowiedzUsuń
  8. Ehhhhhh nie moge sie doczac kolejnego!

    OdpowiedzUsuń
  9. Kocham <3 Wood, ale jazda ;o Harry może jeszcze będzie z Grace ? ^^ A ta na e cos tam to zwykla s*ka . ;) ~Nikola K. :3

    OdpowiedzUsuń