piątek, 18 lipca 2014

Rozdział 52.

CZYTASZ=KOMENTUJESZ


Zaparkowałam pod willą chłopaków, oczywiście, nie obyło się bez zdjęć porąbanych fotografów. Wykrzykiwali moje imię i dziewczyn, w szczególności Eleanor. Weszłyśmy bez pukania, a potem przeprosiłam za to Nialla, który wyszedł z kuchni i stanął jak wryty gdy nas zobaczył. Wytłumaczyłam, a chłopak zaśmiał się i powiedział, że przecież nic się nie stało. Harry zbiegł na dół zapinał pasek w spodniach i gdy nas ujrzał uśmiechnął się szeroko, nie wiem, czy uśmiechnął się konkretnie do Lily, czy Eleanor, czy nawet do Lucy. Podniosłam okulary z oczu i uśmiechnęłam się. Przywitał się z Lily, Lucy i El, a na końcu ze mną, dziewczyny poszły do salonu. Staliśmy w holu i namiętnie się całowaliśmy, dobrze, że zrezygnowałam z malowania ust na czerwono.
-Coś się stało?- spytał zatroskany zakładając kosmyk moich wyprostowanych włosów za ucho.
-Nie, nic…
-A paparazzi na zewnątrz?
Spojrzałam mu w oczy i dotknęłam jego policzka dłonią.
-Zdążyłam się przyzwyczaić do tego.
Uśmiechnęłam się.
-Na pewno? A nie obrażali cię?
-Nie, nie obrażali…
-Nie okłamujesz mnie?
-No nie…- uśmiechnęłam się.
Harry przytulił mnie mocno, co mnie bardzo zaskoczyło. Lucy zaglądnęła do holu.
-Jeszcze się witacie?- zapytała z uśmiechem.
-Rozmawiamy…- powiedziałam.
-Ahaaaa…- Lucy uśmiechnęła się.- Jakbyście skończyli „rozmawiać”, to jesteśmy na tarasie.
-Ok.
Harry zaśmiał się i odkleił się ode mnie.
-Ślicznie dziś wyglądasz…- powiedział po chwili.
-Przestań już mi słodzić, mówiłeś to dziś…
-Nie mogę się nadziwić, że tak piękna kobieta może istnieć na świecie.- ujął moją twarz w dłonie i pogłaskał mnie po policzku.
Wpatrywał się we mnie jak w obrazek, a ja czułam, że moje policzki coraz bardziej mnie pieką. Mrugnęłam oczami, które zaczęły mnie piec od wpatrywania się w te oszałamiająco piękne oczy.
Musnął moje usta.
-Może chodźmy na taras…- zaproponował.
Kiwnęłam głową.
Przeszliśmy przez hol do końca, korytarza, koło kuchni, aż do salonu, gdzie były drzwi balkonowe na taras.
-Gdzie wy byliście?- spytał Niall kładąc udka z kurczaka na ruszt.
-Rozmawialiśmy…- powiedzieliśmy idealnie równo.
Wszyscy spojrzeli się na nas i uśmiechnęli się szeroko. Usiadłam koło Louisa, który spojrzał na mnie. Liam włączył muzykę i Zayn zaczął temat rozmowy. Ja usiadłam na ławce, z której widziałam cały ocean. Zaczęłam myśleć o tym co się stało podczas całego tego wyjazdu, pomijając fantastycznie spędzony czas z przyjaciółkami. Chodziło mi o Harry’ego. Znów się przespaliśmy… Nie żebym czuła się z tym źle, bo czuję się fantastycznie… ale… tak sobie myślę, co by się stało, gdybyśmy do siebie wrócili… czy wszystko byłoby jak kiedyś? Czy zapomnielibyśmy o tym co nas złego spotkało i zaczęli wszystko od nowa? Wiem, że na pewno byłabym z nim szczęśliwa. Ale teraz jestem z Justinem… „Chodzę” z nim do przyszłego miesiąca, ale boję się, że Scooter będzie chciał przedłużyć kontrakt… Wtedy będę musiała odmówić. Tylko co pomyśli Justin, a jeśli będzie mu przykro, że go zostawię i wrócę do Londynu (bo jak kończę ze związkiem, kończę z tańcem, moja przygoda z nim musi się zakończyć). 
Odwróciłam głowę, bo Lucy szturchnęła mnie w ramię.
-Tak?
-Będziesz chętna jeść sałatkę z krabem?- spytała mnie przyjaciółka obserwując mnie badawczo.
-Tak, jasne…
-Ok.
Lucy wstała z fotela.
-Ja ci pomogę…- zaoferowałam.
-No to chodź.
Weszłyśmy do kuchni chłopaków.
-Jesteś jakaś nieswoja…- zaczęła moja przyjaciółka wyciągając deskę do krojenia z szafki.
-Tak?- spytałam z uśmiechem.
-Harry ci coś powiedział, jak rozmawialiście?
-Nie…
-Na pewno?
-Tak, Lucy.
Wyjęłam drugą deskę i zaczęłam kroić warzywa, a moja przyjaciółka wzięła się za kraba.
-Co u Tylera?
-Nudzi mu się beze mnie…
-Bardzo ciekawe…- zaśmiałam się i dostałam kuksańca od Lucy.
Po chwili ciszy zaczęłam temat ślubu, a gdy spytałam o suknię moja przyjaciółka poleciała po telefon. Przewijała zdjęcia w dół, aż znalazła.
-Moja faworytka…- powiedziała.
Pokazała mi zdjęcie zwiewnej sukienki z odkrytymi plecami bez ramiączek.
-Piękna…- szepnęłam z zachwytem. Spojrzałam na moją przyjaciółkę, a ona spojrzała na mnie.
-Nie mogę uwierzyć, że będziesz brała ślub niedługo…- powiedziałam przytulając ją.
-Ja po części też.- dodała Lucy obejmując mnie mocno.
Chyba się wzruszyłam, ona też.
-Moja przyjaciółka będzie miała męża…- mówiłam.
Zayn wszedł do kuchni.
-A wam co się stało?- zapytał.
Zaraz do kuchni wparował Niall. Zaraz za nim Zayn.
-Co się stało?- spytał.
-Oj nic chłopaki…- machnęłam ręką szybko ocierając oczy, Lucy zrobiła tak samo i zabrałyśmy się do pracy.
-Ale na pewno?- spytał mulat.
-No tak…- dodała Lucy.
Chłopcy patrzeli na nas przez jeszcze jakieś minutę i poszli. Dokończyłyśmy robienie sałatki. Rozmawiałyśmy o terminie ślubu, Lucy i Tyler ustalili go na pierwszego sierpnia. Zaczęłam się martwić, że nie mam jeszcze sukni. Lucy pocieszyła mnie, że ona też jeszcze nie ma. Ale dodała, że mają wybrane miejsce na ślub, ma być to dworek na południu Londynu. Jakaś godzina drogi od centrum. Powiedziała, że będzie zaproszonych około 70 osób, nie chcą wyprawiać hucznego weseliska, tylko takie na którym każdy będzie się bawił świetnie nie martwiąc się brakiem miejsca do tańca.
-Mogłabyś przyjechać do mnie do LA, poszukałybyśmy sukienki i jednocześnie bym ci w tym pomogła…
-Choćbym chciała to nie mogę… Muszę wracać na zajęcia… Jak wrócę mam egzaminy.
-No to jak ja przyjadę do Londynu, to razem z Gemmą pójdziemy na zakupy… Bo ona też ma problem, jak my dwie.
-Świetnie.
Chłopaki zawołali nas na kurczaki. Wniosłyśmy miskę z sałatką na stół. Wszyscy stanęli przy grillu, prócz mnie i Hazzy, bo rozkładaliśmy talerze.
-Dlaczego płakałaś?- spytał mnie.
-Nie płakałam…
-Jesteś rozmazana, Grace, coś się stało?
-Nic, Harry.- uśmiechnęłam się do niego.
-Nie okłamujesz mnie?
-Nie…
Usiadłam na fotelu.
-Przynieść ci kurczaka?- spytał mnie.
-Nie, sama pójdę…- po czym Harry wziął mój talerz i nałożył mi dwa skrzydełka, dosypał jakiejś przyprawy. Na fotelu po mojej prawej usiadł Niall, a po lewej usiadła Lily.
-Umm…- zaczęłam.- Lily zamień się miejscem…- spojrzałam na dziewczynę, która uśmiechnęła się szeroko, Niall także pokazał ząbki. Po zmianie miejsca usiadłam koło Eleanor. Wszyscy o czymś rozmawiali, panował lekki gwar, co chwilkę ktoś wybuchał śmiechem. Po zjedzeniu posiłku Niall rzucił na ruszt kiełbaski. Musiałam mu zrobić zdjęcie. Wstawiłam je na instagrama z podpisem: BBQboy @niallhoran.

Liam puścił muzykę, a kolejne godziny przemijały we wcinaniu nowych grillowanych dań oraz rozmawianiu ze sobą. Chłopcy około dwudziestej zaczęli podawać drinki, ale jakoś nie miałam ochoty, poza tym jakby co miałam prowadzić. Lucy leciała grubo i wkrótce była pijana i zasnęła na kanapie w salonie. El i Lily piły spokojnie, chłopcy też byli lekko wcięci. Gdy nadeszła dwudziesta druga Lily zaproponowała, żebyśmy już szły. Wszystkie byłyśmy zmęczone, a Lucy… Ech… Bez komentarza. Postanowiłyśmy, że za godzinę się zwiniemy. Muzykę ściszyliśmy i siedzieliśmy na tarasie. Harry patrzył coś na telefonie uśmiechnął się szeroko, coś go bardzo ucieszyło.
-Co jest?- spytałam go.
-A nic, taki jeden zespół ma jutro koncert w Canberze…
-Jaki?
-Nie znasz, jest nowy…- powiedział.
-The 1975 też nie jest sławne aż tak bardzo…- powiedziałam uśmiechając się.
Hazz uśmiechnął się szeroko.
-Kodaline…- oznajmił.
Spojrzałam na niego.
-Moją ulubioną piosenką jest High Hopes…- odrzekłam poprawiając się na fotelu.
Spojrzał na mnie jakby niedowierzał.
-Wy to jednak macie dużo wspólnego ze sobą…-  powiedział Louis.
El dała mu kuksańca.
-Jutro jest ten koncert?- spytałam.
-Yhym.
-Może wybralibyśmy się wszyscy…- zaproponowałam.
-Nie znam tego zespołu…- powiedziała Lily, a El jej przytaknęła.
-Jedźcie sami…- dodała Lily kładąc głowę na ramieniu Nialla (siedzieli na dwuosobowej kanapie).
-Sami?- spytałam.
-Nikt nie zna tego zespołu prócz was, jak ich lubicie to jedźcie.- dodał Liam.
-Jedziemy?- spytał Harry.
-Jedziemy…- odpowiedziałam uśmiechając się szeroko.
Kolejna nadeszła bardzo szybko, zebrałyśmy się, a Lucy budziłam jakieś 20 minut. Na szczęście przed domem chłopaków nie było żadnych fotografów. Wpakowałyśmy blondynkę do samochodu i ruszyłam.
Dojechałyśmy do apartamentu, wypakowałyśmy Lucy i wjechałyśmy windą na nasze piętro. Od razu położyłyśmy ją spać, same po kolei zajęłyśmy łazienkę i położyłyśmy się.
Rano obudził mnie dzwonek do drzwi, dzwonił długo. Usłyszałam głos Eleanor.
-No niech ktoś otworzy…- powiedziała.
-No właśnie…- Lucy.
Znów zadzwonił. Zerwałam się z łóżka poprawiając spodenki, w których spałam.
-Żadnej się nie chce dupy ruszyć…- powiedziałam.

Otworzyłam drzwi.
-Dzień dobry poczta kwiatowa. Do Pani Lily Caldridge.– mężczyzna przeczytał nazwisko i spojrzał na mnie.- Czy to pani?
-Moja przyjaciółka.
-Proszę pokwitować…- wskazał miejsce, gdzie mam się podpisać.
Wzięłam wielki bukiet róż i zamknęłam drzwi. Przeszłam korytarzem i zapukałam do sypialni Lily.
-Lily dostałaś coś…- powiedziałam cicho.
-Co?- spytała głosem przytłoczonym przez poduszkę.
-Kwiaty.
Podniosła głowę z poduszki i spojrzała na mnie. Poprawiła się na łóżku i przetarła oczy.
-Jaki śliczny bukiet…- uśmiechnęła się.
Podałam jej go.
Eleanor weszła do pokoju. Lily wzięła karteczkę, która była w bukiecie i przeczytała:
Dla mojej najpiękniejszej. N.
-Jeju… Jaki on jest kochany…- powiedziała Lily wąchając róże.
Eleanor zrobiła jej zdjęcie i wysłała Niall’owi. Zostawiłyśmy Lily w samą. Poszłam robić śniadanie. Zrobiłam gofry z owocami, skruszyłam gorzką czekoladą, roztopiłam ją i polałam nią gofry. Do tego zrobiłam karmelowe latte dla każdej.
Kończąc przyrządzanie posiłku i oblizując przy okazji palce pobiegłam do pokoju, bo słyszałam dzwonek mojego telefonu. Spojrzałam na ekran, na którym pojawiło się nasze zdjęcie z Paryża. Uśmiechnęłam się szeroko widząc je. Przesunęłam szybko czystym palcem po ekranie odbierając.
-Haaalo?- zapytałam przeciągle.
-Hej Gracie…
-Cześć Harry…
-Na którą się umawiamy na koncert?
-To zależy od tego o której się zaczyna?
Przytrzymywałam ramieniem telefon przy uchu. Wróciłam do kuchni i kończyłam polewanie gofrów czekoladą.
-Koncert zaczyna się o 19:00, a do Canberry jedzie się ze dwie godziny, więc może gdzieś koło 15:30… Co ty na to?
-Świetnie.- uśmiechnęłam się.
-Już nie mogę się doczekać…- powiedzieliśmy jednocześnie.
Wybuchnęłam śmiechem przez co telefon wpadł mi do garnka z czekoladą. Przeklnęłam głośno i szybko go wyjęłam. Powiedziałam do telefonu, że zaraz oddzwonię. Umyłam ręce w zlewie wytarłam je szybko i zaczęłam wycierać telefon szmatką. Ekran zgasł i mój kochany I-Phone nie chciał się włączyć. Otworzyłam klapkę i wytarłam pozostałości czekolady, wyjęłam baterię i choć czekolada tam nie dotarła przetarłam miejsce. Zamknęłam klapkę telefonu wkładając wcześniej baterię. Znów próbowałam włączyć… Nic z tego. Załamałam się. Miałam tam tyle zdjęć, pamiątek… Wyłączyłam gaz i usiadłam na podłodze. Wszystkie zdjęcia z Paryża, wszystkie filmiki z prób tanecznych… Wszystko. Rozpłakałam się i usiłowałam włączyć telefon. Eleanor weszła do kuchni i przestraszyła widząc mnie płaczącą.
-Co się stało?- spytała przerażona.
-Telefon mi wpadł do garnka i nie chce się włączyć.
El odetchnęła.
-Myślałam, że coś gorszego.
-To jest straszne! Miałam tam tyle zdjęć, filmików, pamiątek…
-Pojedź do Apple Store i tam ci powinni odzyskać zdjęcia. Ale telefon… Już po nim…
-Tak myślisz? Prześlą?
-Jasne…
Otarłam łzy i postanowiłam pojechać po zjedzeniu śniadania. Ubrałam się [LINK]  i lekko umalowałam. Związałam włosy w niechlujnego koka i wyszłam z apartamentu. Zjechałam windą na dół, wyszłam na parking i wsiadłam do samochodu. Pojechałam do centrum handlowego i od razu poszłam do Apple Store. Podeszłam do biura obsługi klienta. Powiedziałam pracownikowi jak sprawa wygląda, mężczyzna powiedział, że zajmie mu to około godziny, więc póki miałam czas na wybranie telefonu. Długo nie myślałam, wzięłam ten sam model co poprzednio. Zakupiłam go i od razu dałam mężczyźnie, żeby przesłał wszystko z tamtego telefonu na ten. Mogłam jeszcze pochodzić po sklepach.  Kupiłam sobie bluzkę o kolorze biało-żółtym i nowe boyfriendy. Zdążyłam kupić sobie jeszcze zieloną herbatę w Starbucksie. Wróciłam do Apple Store. Nowy telefon był już napakowany tym wszystkim, czym był napakowany poprzedni. Byłam przeszczęśliwa. Nałożyłam etui pokryte diamencikami i wróciłam na parking. Wsiadłam do samochodu i pojechałam do apartamentu. Dziewczyny obgadywały co robić wieczorem. Wtem zadzwonił Niall by zaproponować im imprezę. Przystały na to. Spojrzałam na zegarek była już 14:50. Przeraziłam się. Wzięłam szybki prysznic, wyprostowałam włosy, ubrałam zakupione dziś rzeczy, ubrałam sandałki na wysokim obcasie, spakowałam kilka rzeczy do torebki. Pomalowałam się i nałożyłam na nos okulary. Wyszłam z łazienki.
-Jak wyglądam?- spytałam dziewczyny, które szykowały się do oglądnięcia jakiegoś filmu.
Spojrzały na mnie, potem na ekran, a potem znów na mnie.
-Ty jedziesz na koncert?- spytała Lucy z szerokim uśmiechem.
-No tak…
-Weź pod uwagę, że z Harrym…- dodała Eleanor.
Wzięłam poduszkę  z fotela i rzuciłam nią w dziewczynę.
-Dobra… Już…
-Fajnie wyglądasz…- dodała Lucy.
-No i świetnie… I nie ubrałam się tak dla niego, tylko dla siebie…- powiedziałam.
-Ty wiesz swoje, my swoje.
Machnęłam na nie ręką, ale przed wyjściem krzyknęłam: Dziś Lucy za was odpowiada.
Zamknęłam drzwi i zjechałam na dół windą. Stanęłam przed wejściem i czekałam na przyjazd Hazzy. Miał być za 5 minut. Spojrzałam się w szybę drzwi i wyjęłam moją ulubioną brzoskwiniową szminkę. Zaczęłam malować usta. Poprawiałam i poprawiałam, a chwileczkę później usłyszałam za sobą.
-Już i tak wyglądasz przepięknie…
Odwróciłam się i uśmiechnęłam do niego. Miał nałożoną czarną koszulkę, rurki i sztyblety, które zauważyłam dopiero, gdy wsiadłam. Daliśmy sobie buziaczka w policzek. Harry ruszył. Zdziwił mnie fakt, że kierownica w tym samochodzie jest tak jak w Wlk. Brytanii, ale przypomniało mi się, że Hazzie wygodniej się tak jeździ.
-Miałaś oddzwonić…- powiedział po chwili.
-Tak, ale miałam małe kłopoty techniczne.
Ruszył.
-Jakie?
-Telefon wpadł mi do garnka z czekoladą i się zepsuł. Musiałam jechać do Apple Store kupić nowy.
-Czemu miałaś czekoladę w garnku?
-Robiłam śniadanie…
-Zgaduję, że gofry…
-Tak…
-Zawsze polewasz gofry czekoladą…- Harry uśmiechnął się szeroko.
Spojrzałam się na niego.
-Teraz już ograniczam spożywanie słodkich śniadań…
-A to dlaczego?
-Muszę dbać o linię…
-O Jezu…- jęknął.
-Co?
-Masz śliczną figurę przecież…
-Tak, tylko przez 1,5 tygodnia przytyłam…- zatrzymałam się.- Nie powiem ci ile.
-Nie muszę wiedzieć, żeby ci powiedzieć, że jesteś bardzo szczupła. Ja to dopiero przytyłem…
-No widziałam…- przygryzłam dolną wargę.
-EJ!
-Takie boczki… mmmmm… bardzo Harruś przytył…
-GRACE!!!
Wybuchnęłam śmiechem.
-I tak mnie kochasz…- powiedziałam.
Pokręcił głową ze zrezygnowaniem.
Zapadła krótka cisza, a w międzyczasie odezwał się mój brzuch.
Obydwoje wybuchnęliśmy śmiechem. Harry zjechał do McDrive’a.  Zamówił mi dwa cheeseburgery i duże frytki, a sobie chickenburgera i małe frytki.
-Chcesz coś do picia?
-Tak, kubek Pepsi.
Podjechaliśmy do drugiego okienka, tam wydano nam jedzenie, Harry zapłacił, a ja wyjęłam portfel z torebki. Harry spojrzał na mnie krzywo.
-Weź go schowaj…
-Ale…
-Schowaj.
Posłusznie schowałam do torebki z powrotem.
-Grace, spędzasz dziś ze mną dzień, więc czuj się całkowicie odciążona od płacenia za cokolwiek.
-Ale…
-Grace…
-Oj no dobra…- skrzyżowałam ręce na klatce piersiowej.
Jechaliśmy dalej.
-Gdzie wracasz po wakacjach?- spytał.
-Do LA. Muszę wrócić do formy, znów zacząć treningi.
-A co z trasą Justina?
-Mój kontrakt na nią niedługo się kończy i tak szczerze, nie wiem, czy nie zrezygnuję…
Harry spojrzał na mnie.
-Dlaczego?
-Coraz bardziej myślę o powrocie na studia…
-Naprawdę?- Harry się uśmiechnął.
-Yhym. Chciałabym się odsunąć od show-biznesu. Całkowicie. Chciałabym dokończyć studia i znaleźć sobie przyzwoitą pracę w jakiejś gazecie.
-A co z tańcem?
-To była dla mnie odskocznia, tylko dlatego się zgodziłam, żeby zacząć pracować jako tancerka…- powiedziałam cicho.
-Odsko…- Harry zaczął po czym szybko przerwał.
Opuściłam głowę.
-W każdym razie, jak przyjadę do Londynu biorę materiały Lucy i zabieram je ze sobą. – odpowiedziałam po chwili.
Zabrałam się za jedzenie, rozmawiałam z Harrym tym razem to on mi odpowiadał na pytania, pytałam go o śpiewanie. Wiadomo.
Prawie dojechaliśmy do Canberry, właściwie wjeżdżaliśmy już do miasta. Odłożyłam pusty kubek  po napoju.
-Masz ochotę na kawę?- spytał.
-Yhym.
Hazz zaparkował pod Starbucksem, wysiedliśmy z samochodu, weszliśmy do środka i usiedliśmy w rogu. Harry poszedł zamówić nam picie. Po chwili przyszedł z karmelowym latte dla mnie, a dla siebie waniliową moccą. Usiadł.
-Pamiętasz, jak będąc w NY uciekaliśmy przed paparazzi? Śniło mi się to dziś…
-Tak? A śniło ci się to, co się działo w tej bocznej uliczce?
Harry uśmiechnął się.
-Śniło mi się to, czego tam nie zrobiliśmy.
Uśmiechnęłam się szeroko. Wzięłam łyka kawy i oparłam się o tył oliwkowego, skórzanego fotela skrupulatnie obserwowałam Hazzę. Położyłam nogę na nogę, lekko szturchając jego kolano. Podniósł od razu wzrok znad kawy. Opuściłam głowę rumieniąc się.
-Przepraszam…
-Nic się nie stało…
Znów opuścił głowę i mieszał łyżeczką swój napój. Ja wróciłam do obserwowania go. Dopiero teraz zauważyłam jak długą ma już grzywkę, jego pokręcone kosmyki spoczywały spokojnie. Spojrzałam na jego twarz, marszczył czoło jakby nad czymś myślał. Zawsze zazdrościłam mu nosa, wiem, że to facet, ale ja naprawdę tak kształtnego nosa dawno nie widziałam. Uwielbiałam całować go w nos… Zauważyłam też, że jego kości policzkowe są takie… bardziej wystające. Nie zauważyłam tego wcześniej… Nabrał mięśni. Jego szyja… kształtna, zawsze gorąca… Harry ma tam łaskotki :) Poszłam wyżej do linii jego uszu, to za nimi uwielbiał, jak go całowałam, mówił, że to go doprowadza do szaaału… Ma tam takie jakby czułe miejsce i proszę bez skojarzeń. Chodzi o to, że czuje się spełniony, gdy jest tam całowany. Bardzo często, gdy on nie miał ochoty na wiecie co, wystarczyły trzy pocałunki za jego kształtnymi uszkami, żeby… Noo…

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

 CZYTASZ=KOMENTUJESZ
I jak rozdział? Mam nadzieję, że się wam podoba. Bo wg mnie jest taki normalny, bez rewelacji. Miłego czytania, jak zwykle proszę o komentarze i dziękuję za te ostatnie :) Miłego dnia i do piątku! :)

13 komentarzy:

  1. Koniec w takim ciekawym momencie ehh :d

    OdpowiedzUsuń
  2. Niech do siebie wrócą*_* Cudowny;**

    OdpowiedzUsuń
  3. Woho wspólny wieczór, zapewne wiadomo jak to się skończy. Nie żeby coś, ale u nich tak przeważnie jest :3 Do piątku

    OdpowiedzUsuń
  4. Chcę żeby byli razem a rozdzial jak zawsze cudny,najlepszą końcówka. Do piątku,już nie mogę się doczekać

    OdpowiedzUsuń
  5. Swietnyyyy <3 kocham *-* koncowka *..* to jest zajebiste !;* Jesteś wspaniala! :***** a ile blog będzie zawierał rozdziałów? Ok 120 jak w starym? :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie wiem jeszcze... Dzięki za takie mile słowa ;)))) pozdrawiam gorąco :)

      Usuń
    2. Super , mam nadzieje , że dzisiaj się już zalogujesz

      Usuń
  6. Super czekam z niecierpliwością na nn:)

    OdpowiedzUsuń
  7. Meega <33333333333333333333333333333 wspaniala jedtes

    OdpowiedzUsuń
  8. Czekam czekam. Dosłownie co chwile sprawdzam czy nie dodałaś kolejnego ;) uwielbiam to jak piszesz.

    OdpowiedzUsuń
  9. Nie bd dzisiaj rozdzialu?:(

    OdpowiedzUsuń
  10. BARDZO PRZEPRASZAM ALE DODAM ROZDZIAL JUTRO!!!!!! MAM NETA, ALE NIE MOGĘ SIĘ ZALOGOWAĆ NA BLOGGERA! BARDZO PRZEPRASZAM!!!!
    Kocham was mocno Camille...

    OdpowiedzUsuń
  11. Kocham mam nadzieję że dzisaj będzie cooooo9" kochammm

    OdpowiedzUsuń