niedziela, 1 lutego 2015

Rozdział 80.



Tak jak zapowiadałam do Nowego Jorku poleciałam dwa dni przed umówionym przybyciem na staż, zatrzymałam się w Radisson Blu. Mam umówione spotkania z mangamentem Beyonce, a także z nią samą, ponieważ chciała porozmawiać ze mną w cztery oczy. Poza tym zadzwoniłam do Nicole i wyjaśniłam jej wszystko przez telefon. Spotykam się najpierw z nią, a potem nie wiem.
Póki co odpoczywam w moim apartamencie. W NY jest ciepło i przyjemnie co w ogóle dodaje mi humoru. Po przylocie na lotnisko JFK miałam masakrę z paparazzimi. Ochrona widząc zainteresowanie moją osobą otoczyła mnie i poprowadziła do punktu odbioru bagaży. Potem do taksówki i spokojnie do hotelu. Dziennikarka magazynu GQ wysłała mi już różne materiały do przeczytania o Pharell’u Williamsie i Justinie Timberlake’u. To właśnie z nimi będziemy przeprowadzać wywiad, a potem dokonywać opisu przebiegu sesji. To będzie doświadczenie… Leżąc w wannie czytam sobie różne informacje i ciekawostki o Pharellu. 

… obraz z 360 razy zapętlonym czterominutowym utworem pokazuje różnych ludzi rzekomo śpiewających "Happy" i tańczących podczas spaceru przy ulicy. Niemal w ogóle w wideo nie występują nawiązania do filmu Minionki rozrabiają, który on promuje. Jedynym takowym jest kilkukrotne pojawienie się tytułowych bohaterów - minionków, między innymi w scenie z 3 godziny, gdzie Pharrell w ich otoczeniu tańczy w kinie, gdzie akurat wyświetlany jest ów film…

Odkładam telefon na półkę i zaczynać się myć. Owijam się ręcznikiem i wychodzę z wanny wypuszczając ją. Dzisiejszy wieczór mam zamiar spędzić na wieczornym oglądaniu filmów, czy czegokolwiek. Nakładam luźny crop top oraz krótkie spodenki i rzucam się na mięciutkie łóżko. Włączam telewizor i przełączam na E!. Pierwszy raz widząc odcinek KUWTK od razu przełączam, mimo że na ekranie widniała Kylie. Dostaje powiadomienie z Twittera, że zostałam wspomniana na jednym postów Kylie.

@G_Moore Znalazłam naszą sesję z samochodu, pamiętasz? Tęsknię!!! Xx.

@kyliejenner Koniecznie mi ją wyślij, była wspaniała. Też tęsknię xx.

W porównaniu do Kendall od zawsze lubiłam Kylie, jest wspaniałą, pełną poczucia humoru dziewczyną i naprawde uważam, że jest prawdziwa, jeśli chodzi o charakter, nie tak jak jej siostra. Urghh…
Oglądam 21 Jump Street w międzyczasie wychodzę na balkon. Zrobiłam zdjęcie widoku z balkonu i wstawiłam na IG.
Po czym ok. 23:00 kładę się spać.
Następnego dnia z rana budzi mnie telefon od mangamentu Bey. Jestem umówiona w budynku szefostwa kobiety w południe. Mam czas, aby wyszykować się i pojechać po samochód, który wynajmuję na czas stażu.  Ubrałam się luźną czarną bluzkę i kremowo-różowe spodnie oraz płaskie sandałki. Po zjedzeniu śniadania wybrałam się taksówką na miejsce i odebrałam auto. Z fotografami naprawdę nie wiem co się działo. Dostali bzika na moim punkcie i za Chiny nie chcieli się odczepić.
-Dziękuję.- uśmiechnęłam się i wrzuciłam torebkę na miejsce obok. Ruszyłam szybko i pojechałam do mangamentu leżącego na drugim końcu miasta. Parkując znów sesja.
Szybko weszłam do środka i po podaniu nazwiska skierowano mnie do gabinetu nr 103 na trzecim piętrze.
-Pani Grace Moore?
-Tak, to ja.
-Witamy, proszę usiąść.
Zajęłam miejsce i schowałam okulary do torebki, a także wyciszyłam telefon.
-Bardzo zdziwił nas fakt, że zrezygnowała pani…- zaczyna jedna kobieta.
-…Beyonce była pewna, że do niej dołączysz…- dokańcza druga.
-Wiem, ale wyszły na jaw sprawy bardzo skomplikowane, który całkowicie utrudniają mi i uniemożliwiają tańczenie.
Grupa 5-6 osób spogląda na siebie i kiwa głową.
-Ale wie pani, że jest przygotowany kontrakt, który w pewnym sensie jest już podpisany…
-Co proszę?- pytam.
-To znaczy…- mówi szybko druga.- Koleżanka źle się wyraziła…- koleżanka karci ją wzrokiem.- Kontrakt, jest dostępny dla pani i był od 3 miesięcy, Beyonce czekała na odpowiedni moment, żeby ci to zaproponować.
-To jest wspaniałe co mówicie państwo, ale moje problemy zdrowotne mi naprawdę na to nie pozwalają… I to nie tak, że ja nie chcę tańczyć u Bey, ponieważ to jest marzenie każdego tancerza, by występować u boku takiej gwiazdy, ale ja po prostu nie mogę. Rezygnuję z należenia do kalifornijskiej i londyńskiej agencji… Kończę z tym, choć bardzo mnie to uszczęśliwiało. Jednakże nie mogę.
-Ach… No dobrze, jeśli to takie poważne…- zaczyna jeden z mężczyzn.
-Proszę podpisać rezygnację z udziału w tym projekcie.- mówi drugi podsuwając mi dokumenty do podpisania.
Piórem kreślę litery mojego imienia i nazwiska oraz kilka parafek na innych kartkach.
-To wszystko…- mówi kobieta, gdy drzwi się otwierają.
-Słuchajcie mam pytanie…- Beyonce wchodzi i dopiero co mnie zauważa. Uśmiecha się szeroko i przytula mnie do siebie.
-Grace… Podpisałaś już dokumenty?- pyta uszczęśliwiona.
Uśmiech z mojej twarzy schodzi, przeczę.
-Co? Dlaczego?- pyta zmartwiona.- Co się stało?
Oczekuje na odpowiedź, a ja zerkam na siedzących tu pracowników mangamentu.
-Opowiesz u mnie.- mówi Bey i wychodzimy.
Prowadzi mnie przez długi korytarz pełen jej zdjęć, plakatów. Mijamy kolejne drzwi. Wchodzimy do „biura” Beyonce. Ma tam masę zabawek jej córeczki, biurko i wielkie kanapy.
-Usiądź…- mówi i sięga po telefon: Marie, przynieś dwie kawy.
-Ja nie piję kawy.- mówię szybko.
-Kawę i szklankę wody.
Uśmiecham się, a kobieta spogląda na mnie. Marie zjawia się za dwie minuty i wtedy Bey zaczyna rozmowę.
-Nie wiem, czy mogę pytać, ale co takiego się stało, że zrezygnowałaś?
Opuszczam głowę i poprawiam włosy.
-Widzisz ja… mam problemy zdrowotne…
-Ale w jakim sensie?
-Puchną mi nogi.- wypalam.
-Nie ukrywam Grace, że bardzo mi zależało na twoim wspomożeniu mnie w tej ogromnej trasie.
Opuszczam głowę i zaczynam się jąkać.
-To jest coś poważniejszego prawda?- pyta.
Kiwam głową.
-Mogę zasugerować?- pyta, na co podnoszę wzrok na nią.
-Jesteś w ciąży.- mówi.
Otwieram szeroko oczy i zasycha mi w gardle.
-Czułam, że o to chodzi…
-Jak to?- pytam.
-Na próbach widziałam twoje nabrzmiałe nogi i brzuch, chciałam ci coś zasugerować, ale wciąż nie miałyśmy chwili wolnej na rozmowę w cztery oczy.
-A czy mój brzuch był widoczny?
-Nie, ale wiesz… Sama całkiem niedawno urodziłam Blue i wiem jak to jest… Długo starałam się zajść w ciążę i ja rozpoznałam, że jestem w tym stanie już pierwszym miesiącu. Poza tym na twarzy stałaś się bardziej pulchna i twoja cera zaczęła lśnić w dobrym tego słowa znaczeniu. Zaczęłaś promienieć.
Uśmiecham się.
-Teraz też wyglądasz pięknie. Jakbyś odżyła.
-Naprawdę? Sądząc po moich ostatnich problemach powinnam tu chodzić z podkrążonymi oczami.
-Może i tak, ale pamiętaj, że ciąża daje tę radość naprawdę mocno… i to się wyrównuje.
Śmieję się.
-Nie planowałaś tego…- mówi do mnie.
-Nie… Wpadka. Ale szczerze mówiąc po usłyszeniu bicia serduszka doszłam do wniosku, że nieostrożność sprawiła, że moje życie stało się… lepsze?
Beyonce zaśmiała się.
-Wiesz już jaka płeć?
-Lekarka powiedziała, że na 80% chłopiec, ale pojutrze mam USG, więc wszystkiego się dowiem na pewno.
-Koniecznie mnie powiadom.- zaczynamy się śmiać.
-Justin jest przyszłym tatusiem?- pyta.
Przeczę.
-Harry Styles.
Bey wytrzeszcza oczy.
-To ty zdradziłaś Justina?
-Nie… Po prostu nasz związek był fikcją i obydwoje mieliśmy kogoś na boku.
-Wracając…- zaczynam -Sądzę, że Danielle Peazer będzie idealna na moje miejsce…- dokańczam.
-Ma inne projekty, z których nie może zrezygnować… Ma podpisane kontrakty i musiałaby zapłacić masę pieniędzy za odstąpienie od nich.

Kiwam głową.
-…ale na pewno znajdę kogoś dobrego, jednak na pewno nie tak dobrego, jak ciebie…
Robi mi się miło na sercu. Przesiaduję z Beyonce aż do popołudnia. Wracam do hotelu, by przebrać się i trochę posiedzieć w apartamencie. Wieczorem jestem umówiona z Charity. Ubieram się w czarny top, dżinsy oraz czarną narzutkę z kropkami. Wyjeżdżam samochodem i jadę prosto do Levain Bakery. Jednakże to co się dzieje przed restauracją jest po prostu katastrofą. Paparazzi krzyczą moje imię bezustannie, wyzywają od suk i dziwek, co w ogóle nie ma żadnej podstawy. Poza tym masa ludzi stoi także, by dostać autograf. CHOLERA!!! Kim ja jestem, żeby dawać autografy, czy choćby być obstrzeliwana przez tych bezmózgów. Wchodzę szybko do środka macham do siedzącej na krześle Charity. Zaszła u niej zmiana, bo zmieniła kolor włosów na brązowy.


-Ej, gdzie moja czerwona czika?- śmieję się.
-Tu…- przytula mnie Charity.
-Cooo? Gdzie?
-Tu wariatko.
-Gdzie się podziały twoje ogniste włosy?- siadam na krześle.
-Spłonęły.- Charity oznajmia tajemniczo, a ja wybucham śmiechem.
Dziewczyna opowiada mi o swoich projektach i planach na najbliższe kilka miesięcy. Jest naprawdę obładowana próbami i cudem znalazła wolną chwilkę na spotkanie ze mną. Jedzie w trasę z Rihanną za tydzień, ale póki co jest w trakcie kręcenia teledysku z Arianą Grande. Dlatego też jest w Nowym Jorku. Dowiaduje się, Sammy ma wyznaczony termin na koniec grudnia. Nie mówię jej o ciąży, ale zauważa we mnie jakąś zmianę i otwarcie mi o tym mówi. Rozmawiamy do momentu, gdy restauracja ma zostać zamknięta. Odwożę Charity do jej hotelu i potem wracam do siebie. Biorę szybki prysznic. Po południu mam się spotkać z Nicole, która jest pracownikiem agencji i pewnym sensie zawsze załatwiała mi wszelkie sprawy, jeśli chodzi o występy. Wstaję jak zawsze o tej samej porze i zauważam, że nie mam mdłości, co tylko wskazuje na postęp mojej ciąży. Biorę porcję tabletek i postanawiam pójść na śniadanie do jednej z restauracji. Dzwoni do mnie Giampaulo Sgura, który jakiś czas temu robił mi zdjęcia do sesji Teen Vogue’a. Oczywiście, zgadzam się. Ubieram się w czarną sukienkę i botki na niewysokim obcasie. Mężczyzna ma przyjechać po mnie do hotelu. Gdy go widzę wita mnie bardzo radośnie.

-Ale świetnie wyglądasz…- zachwyca się, gdy idziemy drogą do jednej z nowojorskich restauracji.
Czemu wszyscy mi to mówią…- myślę sobie.
-Daj spokój. Normalnie.- śmieję się.
-Wyglądasz olśniewająco i chyba nie tylko ja tak sądzę. Musimy umówić się na jakąś sesję, bo pamiętasz? Obiecałaś mi…
-Pamiętam, pamiętam. Zresztą bardzo chętnie.
-To na kiedy?
-Jeszcze nie wiem, zadzwonię do ciebie.

Harry
-Może pójdziemy gdzieś wieczorem?- pytam Kendall, gdy ta siedzi na fotelu i sms-uje z kimś.
Jesteśmy aktualnie w moim pokoju w hotelu w Nowym Jorku.
-Jasne, bardzo chętnie, a gdzie?- podnosi wzrok na mnie i uśmiecha się.
-Nie wiem, co powiesz na Colicchio&Sons?- mówię otwierając balkon.
-Jasne, serwują tam świetną sałatkę Cezar. Wiesz co dobre…- mówi, a ja wychodzę na zewnątrz.  Kendall zaczyna rozmawiać z kimś przez telefon. Mój także zaczyna wibrować. To Nialler.

-Cześć Niall, co tam? Gotowy do lotu?
-Nie, dopiero co się pakuję, a za dwie godziny mam lot, gratulacje dla mnie. Słuchaj mam prośbę…
-Hm?
-Mógłbyś pojechać do Soho i zamówić ze dwie loże na moje urodziny? Ja jak przylecę nie będę mógł, a ty mówiłeś że się nudzisz…
-Nie nudzę się.- burzę się. I spoglądam na rozmawiającą Kendall.- No dobra nudzę.
Niall wybucha śmiechem.
-Co Kendall jest aż tak sztywna?
-Codziennie wychodziłaby tylko do jakichś restauracji. Do tej pory spędzałem inaczej czas z dziewczynami.
-Ta… Grace inaczej podchodziła do czasu wolnego… Całuski, całodzienne leżenie w łóżku i jedzenie. Ona jest moją pokrewną duszą.
Uśmiecham się.
-Załatwię ci te loże.
-Dzięki brachu. Oni nie przyjmują rezerwacji telefon, a jak przyjadę jutro z rana to będzie za późno. Do zobaczenia i udanej randki z Kendall w kolejnej restauracji.
-Dobra, zamknij się.- śmieję się.
Niall wybucha śmiechem i się rozłącza.
Kendall wychodzi na zewnątrz balkonu uśmiechnięta i dotyka dłonią moich barków.
-Jesteś bardzo umięśniony.- mówi.
Niedowierzam. Jest aż tak zdesperowana? Myśli, że jak będzie mi prawiąc komplementy to uzyska we mnie choćby trochę zarzewia jakiegoś uczucia?
-Ćwiczę…- mówię grzecznie.- Nie wolno mi utyć.
-Mnie też… Modelki muszą trzymać formę, żeby pięknie prezentować ciało na zdjęciach i wybiegu. Nie to co „normalne” dziewczyny.
Spoglądam na nią wiedząc, że ma na myśli Grace.
-Kto wg ciebie jest normalną dziewczyną?
-Bo ja wiem…- wzrusza ramionami.- Studentki…
-Studentki są piękne.- mówię dobitnie i wchodzę do środka.

Grace
-Masz mi obiecać…- mówi Giampaulo.
-Obiecuję.- śmieję się.
-…i zadzwonisz…- mówi.
-No zadzwonię. Ale jesteś pierdoła.
Obydwoje wybuchamy śmiechem.
-Jesteś niemożliwa Grace. Nie-moż-li-wa. Ja ci chcę zrobić świetna sesję, a ty co?- burzy się śmiejąc.
-Zrobisz mi tę sesję. Obiecałam ci.

(…)
Przebieram się w czarny top, dżinsy i kurtkę moro. Pogoda zmieniła się nie do poznania. Przejrzyste niebo się zachmurzyło. Nałożyłam na stopy botki i związałam włosy w ślimaka. Nałozyłam kurtkę i zaczęłam ogarniać twarz. Nakładam trochę pudru, gdy słysze pukanie do drzwi. Nicole wchodzi do środka i z góry przepraszam ją za bałagan. Dziewczyna ściska mnie mocno i wracam do łazienki chcąc dokończyć makijaż. Nakłądam jeszcze trochę tuszu do rzęs i jestem gotowa. Chowam telefon do kieszeni i wychodzimy. Jadąc do restauracji Nicole daje mi teczkę pełną dokumentów. Oj to będzie długi wieczór…

Gdy parkujemy przed restauracją widzę multum paparazzich, gdy wysiadamy Nicole przywołuje ochroniarza, który ma za zadanie eskortować nas aż do samych drzwi. Już idąc chodnikiem niektórzy podbiegają i krzyczą moje imię, proszą o uśmiech lub komentarz w sprawie… właśnie jakiej sprawie… Ha!... w sprawie wszystkiego co do tej pory było. Masa paparazzi, którzy znów rzucają wobec mnie obraźliwe teksty, a także fani One D, którzy klną na mój widok. Co ja takiego im zrobiłam? Hę? Słysząc oszczerstwa robi mi się strasznie przykro, a publiczność tj. klienci restauracji mają widok na niezwykłe przedstawienie. Nicole stara się przeprowadzić mnie przez tłum niepoważnych osobników gatunku ludzkiego, co wychodzi jej marnie. Ludzie łapią mnie za rękawy… Zaczyna mi się kręcić w głowie, a moje oczy zachodzą łzami, przechodząc przez drzwi chwytam się ramienia Nicole. Poza tym… wspominałam, że kobiety w ciąży mają różne zmiany nastroju?
Wreszcie w środku. Jestem totalnie odizolowana od tych debili. Nicole bierz głęboki oddech i wydycha powietrze ze świstem. Kelner prowadzi nas do stolika, więc spokojnie siadam i od razu proszę o szklankę wody.

-Co za kanał!- mówi zdegustowana zachowaniem tych ludzi.
W środku jest dużo osób starszych od nas 30-40-50 lat. Lokal jest załadowany, a w środku panuje miła atmosfera, a w głośnikach lecą spokojne nuty zespołu The Fray. Ogólnie rzecz biorąc można tu spędzić elegancki wieczór we dwoje lub wpaść na obiad po pracy. Fotel na którym siedzę jest miękki i wygodny. Dostaję szklankę wody od kelnera oraz kartę dań.
-Mało powiedziane…- wreszcie odpowiadam Nicole.- Wariują… A przecież jestem osobą nie wartą aż takiej uwagi… Rozumiem, jakby tu był choćby Bieber, ale daj spokój.
Spoglądam do karty dań i zastanawiam się, czy nie wziąć sałatkę warzywną z paluszkami kraba, czy aby nie zostać przy świetnej sałatce Cezar. Zostaję przy tej drugiej. Nie eksperymentuję.
-Właściwie czemu tak nagle zrezygnowałaś?- pyta mnie Nicole, gdy dostaje swoją colę.
-Myślałam od tym od dłuższego czasu… Wiesz taniec był tylko szybkim oderwaniem się od smutnej wtedy dla mnie rzeczywistości i skorzystałam z propozycji Scootera… Tak wyszło.
-…ale czy to jest twoja ostateczna decyzja? Chcesz z tym skończyć całkowicie?
Kiwam głową.
-Kiedy byłam mała, moim marzeniem było zostać panią, która omawia pogodę w telewizji, zresztą zawsze po wiadomościach wieczornych chodziłam do salonu, gdzie siedzieli rodzice i tam mieli przedstawianą prognozę pogody. Później doszłam do wniosku, że chcę być dziennikarką, nie w telewizji, ale w gazecie i to jest moje marzenie. Teraz chcę się skupić na ważnych rzeczach jak studia i…
Spoglądam na nią.
-…i nie tylko…- uśmiecham się.- Chcę skończyć studia i zacząć szukać pracy.
Nicole się uśmiecha.
Wkrótce na nasz stolik trafia sałatka i jestem bardzo ucieszona na jej widok. Mój brzuszek jest głodny :)
Nicole ogląda się dookoła, podczas gdy ja próbuję świetnego kurczaka położonego na warzywach. Dziewczyna jęczy cicho.
-Co jest? Nie smakuje ci?- pytam.
-Nie o to chodzi.- mówi grzebiąc w swoich pomidorkach.
-A o co?
-Spójrz się na prawo po skosie.
Unoszę wzrok marszcząc brwi. Zerkam, a moje serce łamie się na miliard kawałków. 
Po mojej prawej stronie po ukosie idealnie widzę Kendall, a naprzeciwko niej, a do mnie tyłem Harry’ego. Ma na sobie ulubioną bandanę we flagę USA. Lustrując wygląd Hazzy, a także jego napięte plecy i mięśnie przebijające się przez czarną koszulkę Harry’ego napotykam na swojej drodze wzrok Kendall. Wzrok śmiesznie uśmiechnięty, jakby miała satysfakcję z tego, że widzę ich razem. Daję jej powody do tego, bo cholera… oczy szklą się i broda podskakuje…
Nicole łapie mnie za rękę.
-Nie patrz się tam…- mówi spokojnym głosem.
-Masz rację…- szepczę.

Grzebię widelcem w talerzu, gdy dostaję sms-a od Zayna: Przepraszam za tamto, uświadomiłem sobie, że to nie jest moja sprawa i w ogóle nie powinien był przyjeżdżać do ciebie i się narzucać, gdy ty mówiłaś, że się źle czujesz… Mam nadzieję, że masz się dobrze. Pozdrawiamy z Perrie. Do zobaczenia xx

Dziękuję ci Perrie, mam dług wdzięczności.- mówię sobie w myślach.
Uśmiecham się z myślą o dziewczynie. Nie chcę, aby chłopcy mieli do mnie jakiś żal. A Harry… on ma do tego prawo.
-Ja to mam szczęście…- wnioskuje Nicole zjadając ostatni kawałek pomidora.
-Czemu?- podnoszę na nią wzrok i wsuwam do ust kawałek sałaty z sosem.
-Bo coś czułam, że to miejsce będzie nie tak, no czułam to!- mówi podniesionym głosem, po czym ją uciszam, bo para z sąsiedniego stołu spogląda na nas.
-Przepraszam.- czerwieni się.
-Przecież jest miło, z jednym wyjątkiem…
-No właśnie dlatego jest niemiło…- mówi.
Chichoczę na jej zbulwersowany widok.
-A nie sądzisz, że to ja powinnam być bardziej… Hmmm… zdenerwowana, dobita psychicznie itp.?
-Tak, ale ja wprost nienawidzę tej szmiry.
-Co ona ci zrobiła?
-Wyśmiała to, że jestem tęższa niż inni na jednej z imprez.- mówi Nicole patrząc w talerz.
-Żartujesz?!- mówię głośniej.
Dziewczyna przeczy.
-Nazwijmy ją jakoś inaczej…- proponuję.
-Dziwka…- zaczynam.
-Sukwa…- dokańcza Nicole.
Po czym obydwie wybuchamy gromkim śmiechem.
-Nie wiem jak ty, ale ja mam ochotę na ciasto z dużą ilością bitej śmietany.- mówię, a ona wyciera oczy od spływających ze śmiechu łez.

Harry
-Jak ci smakowało?- pytam grzecznie.
-Och to było wyśmienite.- Kendall uśmiecha się szeroko.
-Masz ochotę na deser? Bo ja zjadłbym ciasto z dużą ilością bitej śmietany…- wnioskuję, gdy kończę swoją sałatkę Cezar.
 Biorę do ręki mini kartę z deserami.
-Nie potrzebuję nic słodkiego, ty jesteś wystarczająco słodki.
Podnoszę wzrok na nią i unoszę brwi. Dziewczyna podnosi dłoń i sunie nią po moim policzku… Jestem tak cholernie zaskoczony tym, jaka jest bezpośrednia i jak szybko przechodzi o krok dalej. Łapie za jej rękę i delikatnie odstawiam ją na blat stolika, po czym znów studiuję kartę. Twarz ma czerwoną jak burak.

Grace
Gładziła jego policzek i co chwilkę spoglądała na mnie, podczas, gdy już poprawiłam sobie humor znów miałam spieprzony. Uśmiechała się tak słodko, że przypominały mi się omlety, które jadłam na śniadanie.
-Gracie…- mówiła cicho Nicole.
Zacisnęłam jej rękę i tępo wpatrywałam się w to, co robi Kendall. Jednak jeden ruch dał mi niesamowitą nadzieję.
Złapał za jej dłoń i wziął ją z jego policzka. Dziewczyna spaliła się jak burak, a mnie ogarnął triumf, który okazałam szerokim uśmiechem.
-Może zajmijmy się wreszcie tymi dokumentami, bo czuję, że jak widzę gębę tej… to mam ochotę wyjść.
 -Myślę, że ona te wszystkie ruchy robi do Hazzy, gdyż chce mieć satysfakcję z tego jak wyjdziemy z lokalu. Osiągnie swój cel. A naszym celem, Nicole, jest popsuć jej plany.- mówię tajemniczo.
Nicole zanosi się śmiechem i spogląda na Kendall, która chyba zauważyła, że śmiejemy się z niej.
Mój kawałek ciasta jest już na stole tak jak i kubek herbaty. Kelner ma tacce drugi kawałek ciasta jak ja i kładzie go przed Harrym. Na sercu robi mi się naprawdę ciepło. Podpisywanie zajmuje nam kolejną godzinę, bo tego jest w cholerę dużo. Gdy podpisywałam już ostatnią kartkę z  dokumentów Harry wstał z miejsca i udał się w stronę toalety. Miał na sobie te rurki. Tak bardzo tęskniłam za jego widokiem w bokserkach… Płacimy rachunek za posiłek i Nicole tłumaczy mi jeszcze jakieś pojedyncze rzeczy, gdy przy naszym stoliku staje… KENDALL!
-Och jak miło cię widzieć, Grace.- zwraca się do mnie.- I ciebie Świnko.- zwraca się do Nicole.
Nicole staje się czerwona.
-Jak ją nazwałaś?- pytam się wstając z krzesła.
-Świnką. A nie wygląda tak?
-Wygląda wspaniale, a ty stara miotło płaska jak ściana nie masz prawa żadnego z moich przyjaciół przezywać, NI-KO-GO! Dotarło?!- już krzyczę, a cała sala patrzy na nas. Kelner podchodzi.
-Jak mnie nazwałaś?!- ona też krzyczy.
-P-Ł-A-S-K-A J-A-K Ś-C-I-A-N-A M-I-O-T-Ł-O!!!- literuję jej.
Kendall chwyta po moją szklankę i oblewa mój tułów wodą. Po czym wraca na miejsce śmiejąc się triumfalnie.  Wszystko byłoby dobrze, gdyby nie brzuch. Gdy tylko szybko ogarniam co się dzieje nakładam kurtkę i ją zapinam. Nicole jest czerwona jak burak.
-Grace… Mam ochotę jej wpierdolić.-syczy.
-Poczekaj, aż Harry wróci z toalety, proszę…- mówię do niej.
Kiwa głową, a jej dłoń, aż się trzęsie.
Harry wraca i siada. Wtedy wstaję i łapie za wazon pełen w zimną wodę. Nicole otwiera szeroko oczy.
-Mogę przerwać…- mówię, gdy stoję z wazonem pełnym w wodę. Moje włosy także są mokre.
Harry przenosi na mnie swój wzrok, gdy tylko mnie słyszy.
-Co ty tu robisz?- pyta przestraszony.
-Twoja dziewczyna nazwała moją koleżankę świnką, a mnie zmoczyła wodą, więc pozwolisz…- mówię. Wylewam wazon pełen wody prosto w twarz Kendall. Po czym wychodzę łapiąc Nicole za rękę. W restauracji zapada trwożna cisza.
Biegniemy do samochodu i siadamy w nim.
 -Kocham cię za to!- krzyknęła Nicole i wybuchnęła śmiechem.- Jej mina. Bezcenna
*******
Powinnam się uczyć na odpytanie z polskiego i sprawdzian z fizyki, ale wciąż siedzę na tumblrze i oglądam zdjęcia...
No i wstawiam rozdzialik jako suprajs, jako, że nasz główny bohater może już pić w USA bezkarnie (chociaż i tak pił) i chodzić do klubów 21+.
Mam.nadzieję, że się podoba. Całuje xx. 

PS. Happy Birthday dla przyszłego szwagra xxxx.

7 komentarzy:

  1. co za niespodzianka :D super rozdział :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Jej ale sie cieszę ze dodałaś szybciej ! :) Rozdział najlepszy z najlepszych ! :D czekam na next ;*

    OdpowiedzUsuń
  3. Weszłam tylko z ciekawości na twojego bloga a tu bum rozdział! Coś dobrego na rozpoczęcie ferii :) Wiesz ty naprawdę musisz się orientować w sprawach show biznesu, bo wszystko jest tu takie realne. Może nawet, gdybym nie miała internetu, ani nie miała kontaktu z światem zewnętrznym uwierzyłabym w to opowiadanie bez wątpienia. Każdy szczegół jest dopracowany, naprawdę podoba mi się to!
    Wracając, rozdział jest ciekawy. Szkoda jednak że Grace musi zrezygnować z kontraktu, ale no cóż tak wyszło... Sama także nienawidzę Kendall i bardzo podoba mi się ten wątek, który wtrąciłaś. Kylie za to bardzo lubię jest ładna i urocza, natomiast Kendall to jest zupełne przeciwieństwo... Płaska jak decha, do modelingu za grosz się nie nadaję. Ha! Do tego ten jej tupet. Teraz doszła jeszcze ta cała Nadine :/ następna...
    Jednak dobrą stroną tej sprawy jest fakt, że nie Harry nie daję się zwieść.
    Pozdrawiam i do następnego! x

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Po czym doszłaś do wniosku, że jestem obcykana w show biznesie? Haha xx

      PS. Widać codzienne śledzenie na Tumblrze wielu gwiazd i ich poczynania robi swoje :D

      Usuń
  4. Wiedziałam, że wpadną na siebie w NYC! :) Jestem ciekawa co dalej. Nie mogę się doczekać kiedy Harry dowie się o tym, że Grace jest w ciąży, a szczególnie w jakich okolicznościach się to stanie. Nie mogę się doczekać następnego! - Laura x :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Odpowiedzi
    1. W piątek :) Zawsze dodaję w piątek... No chyba, że mnie coś najdzie i dodaję wcześniej xx.

      Usuń