piątek, 13 lutego 2015

Rozdział 82.



(…)
Następnego dnia chłopaki mają sesję, której to przyglądamy się robimy notatki. Jutro będzie jej druga część. Są profesjonalistami i gdy widzę ich grobowe miny zdaję sobie sprawę, jak bardzo nie lubią sesji zdjęciowych. Fotograf ma wciąż jakieś uwagi, a Niall nabija się z niego za plecami. Przyznaję, że od czasu robi to tak śmiesznie, że aż się odwracamy. Ze wzrokiem Harry’ego spotykam się na każdym kroku, gdy odchodzę wodzi za mną, gdy się śmieję on też się uśmiecha, jakby sprawiał mu przyjemność widok mnie śmiejącej się. Przyglądam się, gdy Harry ma robione osobne zdjęcie i uważam, że nie do twarzy w mu w golfie. Jednak charakteryzatorki upierają się przy takim stroju. Nie zamieniłam z nim słowa od tej pogawędki ze wczoraj.

Harry
Mamy chwilkę przerwy. Chłopaki są w garderobie, gdy przechodzę obok pokoiku dziewczyn słyszę ich rozmowę:
-Mam faworytki.- mówi Grace.
-No nareszcie… Ja mam cały notatnik.- mówi Lucy.
Zaczynają się śmiać.
-Wybrałam Darcy, Silver i Collete.
Darcy…
-Ej ładne są… Ja miałam pospolite typu Emily, Maya i Julie.
Słyszę, że Niall mnie woła, więc biegnę.

Grace
Po zakończeniu pierwszej części sesji jest popołudnie. Fotograf jest zmęczony jak nigdy i mówi chłopakom, że skończą jutro. My natomiast zamykamy notatniki i szykujemy się do wyjścia. Niall siedzi w naszym gabinecie i trajkocze o imprezie co chwilkę nakłaniając mnie do przyjścia choćby na chwilkę. Odmawiam. Po tych dwóch dniach czuję, że zmęczenie mnie dopada. Poza tym… Jestem w ciąży. Hello…
Nakładam kurtkę skórzaną i gdy wychodzę z gabinetu widzę przytuloną do Harry’ego Kendall. Staję pod ścianą i zamykam oczy, z których nagle wypływa potok słonych łez. Dziewczyna co chwilę wybucha śmiechem i idzie z Harrym korytarzem ku wyjściu.
-Co ci jest?- pyta Lucy, gdy widzi moją bladą twarz i płynące z oczu łzy.
-Nie dam rady…- szepczę.
-Ale Grace, co się stało?
-Kendall…- mówię.
Lucy zabiera mnie do hotelu i mówi, że na żadną imprezę nie idzie, skoro jestem w stanie załamania. Wybijam jej to z głowy, ale rzeczywiście… Jestem w strasznym nastroju. Wieczorem biorę krótki prysznic i pomagam Lucy wybrać strój na imprezę. Ubieram ją w moją czerwoną sukienkę.
-Ej ona jest śliczna.- mówi Lucy.- Dzięki, jesteś wspaniała.
Lucy całuje mój policzek. Ok. 21:00 wychodzi z hotelu i mówi, że zabawi maksymalnie do pierwszej i że nie będzie pić.
Gdy tylko wychodzi włączam komputer i staram się przerabiać tekst nagrany na wywiadzie, ale moje myśli odchodzą do tego co było. Znajduję mnóstwo filmów na telefonie, które nagrywał Harry. Po kilku godzinach oglądania ich płakałam jak bóbr. Ale jeden mnie szczególnie dobił… Było to podczas świąt bożego narodzenia u rodziców Harry’ego. Szczerze mówiąc nie pamiętałam, by coś takiego się zdarzyło, ale… 

Jestem ja i Harry w salonie. Gemma nagrywa, bo w tle słychać jej uroczy śmiech.
-Och Harry! To jest przepiękne, dokładnie taka bransoletka jaką chciałam.
-… nie wiem po co ci na niej moje imię, ale cieszę się, że ci się podoba.- mówi.
-Chciałam na niej twoje imię, bo chcę cię pamiętać, gdy tylko na nią spojrzę.
Harry całuje moje ramię, a potem ja przytulam się do jego torsu i słyszę ciche Kocham Cię.

Wybucham płaczem i cholera nie mogę się uspokoić. Moja głowa pulsuje, a oddech jest płytki, poza tym obraz kręci się wokoło. Jest noc i słyszę, jak drzwi od apartamentu się otwierają. Wstaję z łóżka i upadam na ziemię.

Lucy
Nie mogę usiedzieć na miejscu w poczekalni, gdy ją badają. Jest już prawie 4 nad ranem. Po powrocie z imprezy Nialla zastałam ją nieprzytomną na podłodze w sypialni. Moja panika była zdecydowanie mega wysoka. Zadzwoniłam po pogotowie ratunkowe. Lekarze przyjechali 10 minut później i zabrali ją do szpitala. Właśnie tu, siedzę i czekam.

Grace
Gdy otwieram oczy słyszę podwójne piszczenie jakby bicia serca. Na klatce piersiowej mam  po przyczepiane kable, poza tym mam kroplówkę. Pielęgniarka spisuje moje ciśnienie i tętno moje i małej. Lekarz wchodzi i uśmiecha się lekko.
-Dzień dobry panno Moore… Jak się pani czuje?
-Chyba dobrze… Co się stało?
-Straciła pani przytomność.
-Co? Jak to?- piszczenie mojego serca nagle przyspiesza się. Obydwa się przyspieszają.
-Proszę się uspokoić…- mówi lekarz.- Moja diagnoza to po prostu zbyt duża ilość stresu, pracy i przemęczenie organizmu.... W pani stanie nie można się przemęczać, to źle wpływa na dziecko.
-A z nią jest wszystko dobrze?
-Zrobimy pani usg i się okaże… Ale sądząc po pracy serca nic nie jest pani dziecku. Dziś panią wypiszemy ok. 12:00 po wykonaniu wszystkich badań.
-O 12:00? Ja prowadzę sesję zdjęciową.
-A sesja jest ważniejsza niż pani mała córeczka?
-No nie…
-Właśnie. Sądzę, że pani przyjaciółka przekaże waszemu szefowi o pani nie dyspozycji.
-Ona jest tutaj?
-Siedzi od dobrych kilku godzin.
-Może wejść?
-Jasne, ale proszę się nie denerwować.
Uśmiecham się i do środka wchodzi Lucy.
-Gdyby nie to, że jesteś w szpitalu i jesteś w ciąży to bym cię uderzyła wariatko! Chcesz, żebym na zawał zeszła?
-Lucy…
Dziewczyna siada zrezygnowana i pokazuje mi telefon.
-…widziałam co oglądałaś…
Opuszczam głowę.
-Nie możesz się denerwować, Grace. Dla dobra twojego i Darcy/Colette/Silver.
Śmieję się.
-Musisz przekazać Amelii, że nie będę dziś na sesji.
-Nie ma problemu. Dogadam się z nią.
Lucy łapie mnie za rękę.
-Ale napędziłaś mi strachu…

Lucy
Nie zdążam ogarnąć się całkowicie, bo wyszłam ze szpitala Grace ok. godzinę przed rozpoczęciem sesji. Ubrałam szybko dżinsy i luźny sweterek, związałam włosy w kitkę i zmazałam wczorajszy makijaż. Zastąpiłam go po umyciu twarzy nowym. Samochód podstawiony przez magazyn czekał przed hotelem 10 minut. Ale wkrótce pojawiłam się na planie sesji. Amelia stała lekko zniecierpliwiona. Chłopaki krzątali się po planie mając układane włosy itp.
-Gdzie jest Grace?- pyta Amelia dość głośno.
-Nie będzie jej…- odchodzę z Amelią lekko na bok.
-Jest w szpitalu.- mówię.
-Co? Dlaczego? Co się stało?
-Straciła przytomność dziś w nocy.
-Ale nic jej nie jest?
Przeczę.
-Kiedy wychodzi?
-Dziś prawdopodobnie za kilka godzin. Jutro powinna się pojawić u ciebie w biurze ze mną.
-Przekaż jej, że życzę powrotu do zdrowia.
Amelia odchodzi i rozmawia z jedną z charakteryzatorek.
Podchodzi do mnie Niall.
-Lucy, czy ja dobrze usłyszałem?- pyta blondyn.- Grace jest w szpitalu?
Właśnie teraz zabijam się od środka serią pocisków z karabinu maszynowego! Dlaczego ja jestem taką paplą i dlaczego nie wzięłam Amelii do naszego pokoju?!
Wzdycham cicho.
-Poczuła się gorzej, nic jej nie jest.- uśmiecham się.
Fotograf woła chłopaków, a ci obserwują mnie. Część drugiego dnia z sesji jest zrobiona. Dziś chłopcy mają robione zdjęcia grupowe. Liam i Zayn podchodzą do mnie, a Harry obserwuje ich i mnie, gdy rozmawiamy.
-To prawda, że Grace jest w szpitalu?- pyta mulat.
-Możemy ją odwiedzić?- pyta Liam.
-Nie!- mówię trochę zbyt głośno.- To znaczy… Nie ma takiej potrzeby. Już dziś wychodzi.
-A co jej się stało?- pyta Louis podchodząc do mnie z Harrym.
-Zemdlała jak wróciłam z imprezy.
-Ale jest już ok.?- dopytuje się mój kuzyn.
Kiwam głową, a chłopcy zostają przywołani przez fotografa.
Dostaję telefon, a na ekranie pojawia mi się zdjęcie Grace.
-Co kochana?- odbieram i staram się mówić cicho.
-Lucy… bo oni mnie wypisują.
-Zrobili ci wszystkie badania?
-No tak.
-I?
-Jest ok… Ale mam przystopować.
-Wpadłam na pewien pomysł dziś, ale to powiem ci później. Póki co jedź do hotelu.
-Ale chciałam przyjechać na sesję…
-No ty chyba szalona jesteś…- mówię nazbyt głośno.
-Jadę już taksówką.
-To zawracaj w tej chwili. Nie chcę cię tu widzieć Grace.
-Ale Lucy… To jest też mój staż.
-A ty jesteś moją przyjaciółką i wracasz do hotelu. Natychmiast.
 -Lucy no…
-Nawet mnie nie denerwuj.
Chłopaki patrzą na mnie przerażeni.
-Kończę, a ty wracaj do hotelu.
-Ok.- mówi niechętnie.
(…)

Grace
Po zakończeniu sesji, tego samego wieczoru pojechałyśmy do Amelii. Jadąc samochodem do biurowca, gdzie miała swój gabinet. Ubrałam szarą sukienkę i związałam włosy w ślimaka. Na dworze było ciemno, a gdy auto zatrzymało się przed wejściem full paparazzich i ludzi, którzy łapali za moją sukienkę, za ręce. Lucy próbowała doprowadzić mnie do drzwi spokojnie, lecz jednej kobiecie nie da się uczynić ochrony, gdy inni krzyczą i są agresywni w stosunku do ciebie. Gdy już byłyśmy w środku złapałam Lucy za ramię.

-Jest ok.?- pyta mnie blondynka.
-Chyba tak.
Windą pojechałyśmy na 7 piętro. W środku grała cicha melodia grana na gitarze, spojrzałam się na swoje odbicie w lustrze. Podkrążone oczy wcale nie mówiły, że mam się dobrze. Potrzebowałam odpoczynku. Zdecydowanie.
-Mówiłaś o jakimś pomyśle…- mówię do Lucy.
-Wiesz pomyślałam sobie, że powinnaś wyjechać w jakieś ustronne miejsce…
-Masz na myśli?
-Mój, to znaczy mój i Tylera dom na Dominikanie.
-Przecież Dominikana jest wiele kilometrów od Londynu.- mówię stanowczo.
-Sądzę, że dobrze by ci zrobiło oddalenie się od naszego miasta.
Naszą rozmowę przerywa otwarcie się drzwi do gabinetu Amelii.
-Usiądźcie…- mówi.
-Grace jak się czujesz?
-Dziękuję, w porządku.
-Wystraszyłam się trochę, jak Lucy powiedziała o twoim pobycie w szpitalu.
-Zrobili mi wszystkie badania i już jest w porządku. Byłam przemęczona. Wypisali mnie w południe i byłabym na sesji, ale Lucy zabroniła mi przyjeżdżać.
-I bardzo dobrze zrobiła.
Zaczynamy rozmawiać na temat naszego stażu.
-Nie ukrywam, że wasza praca i zaangażowanie zaimponowały mi. Mówiłam wam, że gdy będziemy potrzebować dziennikarek do naszego magazynu macie zapewnione miejsce.
Uśmiechamy się i dziękujemy Amelii.
-Póki co skupcie się na studiach. Zadzwonię do waszej profesor Jenkins i porozmawiam z nią, oczywiście przekażę jej same dobre rzeczy. Nie macie się co martwić.
Dziękujemy kobiecie i otrzymujemy od niej bilety do Londynu na jutro rano. Żegna się z nami i wracamy do hotelu, żeby się spakować. Wynajęty samochód zostawiam pod hotelem i płacę za jego wynajęcie.
Ok. 23:00 kładę się do łóżka, żeby rankiem wstać i wrócić do domu.

(…)
Co najmniej połowę lotu rozmawiam z Lucy o tym, że powinnam wyjechać na jakiś czas po zakończeniu semestru. Albo nawet na całą przerwę. Dziewczyna mi mówi, że będąc w Londynie będę ciągle widywać Harry’ego, co naprawdę nie będzie dla mnie dobre. Poza tym tam będzie chociaż ciepło, będę mieć plażę, basen, a tu łatwiej jest złapać przeziębienie, czy coś takiego. Oczywiście dałam jej do zrozumienia, że nie ma możliwości, żeby mnie przekonała. Była zła i zdesperowana, bo nawet Tyler się zgodził bez żadnych pytań i uważała, że wyjdzie mi to na dobre. Miałam inne zdanie na ten temat. Nie chciałam być tak daleko od wszystkich… Byłabym tam sama i naprawdę czułabym się źle, nawet w tak pięknym miejscu.
Ok. 17:00 wylądowałyśmy na Heathrow. Po długim pożegnaniu rozeszłyśmy się w swoje strony. Sean czekał na mnie, a Tyler na Lucy.
-Cześć braciszku…- powiedziałam przytulając się.
-Hej mała… Jak staż?
Brat wziął moją walizkę.
-Fantastycznie mam już zapewnioną pracę po zakończeniu studiów.
-Co?- zapytał niedowierzając.
Kiwnęłam głową z uśmiechem na twarzy.
-Jestem z ciebie dumny, Grace. Mimo przeciwności losu pokazałaś na co cię stać.
Jadąc autem Leigh, Sean jedzie okrężną drogą.
-Gdzie jedziemy?
-Do mnie. Leigh zrobiła obiad…
-Ok.
-Myślałaś nad imionami dla małej?- pyta z uśmiechem.
Kiwam głową.
-Moimi faworytkami są Silver, Collette i Darcy.
-Ładne. Oryginalne.

(…)
Wracając z egzaminu zakańczającego rok akademicki postanowiłam wrócić do domu na piechotę. Na moje szczęście paparazzi jakoś dali mi spokój i mogę być jak normalna studentka. Co do brzucha to… Robi się większy i bardziej widoczny. I to wcale mnie nie zadawala, bo naprawdę w ciągu dwóch tygodni urósł sporo.  Moja księżniczka rośnie jak na drożdżach i bardzo się z tego powodu cieszę. Popołudniami siedzę w mieszkaniu lub spaceruję po parku niedaleko domu. Spotykam się z Lucy, która pomaga mi w zakupach itp. Oczywiście dałabym sobie radę, ale to Lucy.
Któregoś popołudnia idąc z Lucy po wieczornych zakupach wracamy powoli do mojego mieszkania. Rozmawiamy o planach na przerwę wakacyjną, Lucy chce zostać póki co w Londynie, odpocząć bez walizek, zwyczajnie leżeć w łóżku cały dzień.
Za sobą słyszymy wołanie mojego imienia i Lucy.
Odwracamy się i moje serce zaczyna szybciej bić.
-Nie widać brzucha?- pytam wpatrując się na idącą w naszą stronę Gemmę.
-Nie, ale popraw lekko z boku.
-Ok.
Gemma znów zmieniła kolor włosów na bardziej brzoskwiniowy. Przytulamy się z nią mocno.
-Fantastycznie wyglądacie. Co u was?- pyta siostra Harry’ego.
-Kończymy rok akademicki.- śmieje się Lucy.
-Ach no tak… studia…
-Pracujesz?- pytam ją.
-Tak, ale nie dostałam pracy w tej firmie… Pamiętasz jak byłaś u nas i szłam na rozmowę kwalifikacyjną?
-Pamiętam. Przykro mi.
-Jutro mam kolejną rozmowę o pracę, ale nie martwię się jeśli jej nie dostanę Bleach London się rozwija.
Telefon Gemmy dzwoni i dziewczyna przeprasza nas, ale się spieszy. Żegna się z nami i ucieka, jednak słyszę, gdy odbiera i mówi: Jezu co znowu Harry…

(…)
Po rozpoczęciu przerwy wakacyjnej jadę do Newcastle na 2 tygodnie. Mam prawie 2,5 miesiąca na leniuchowanie. W tym czasie wg moich obliczeń rozpoczyna mi się 5 miesiąc ciąży. Dla mojej rodziny w rodzinnym miasteczku jest to czas, gdy nieustannie się ze mnie śmieją. Czemu? Dlatego, że ciągle siedzę w kuchni i jem. Jednak nie tyję, pracuję trochę na ogródku od czego chce mnie uchronić mama, jednak gdy ona jest w pracy wyrywam chwasty, koszę trawę, a nawet maluję meble brązową farbą. Elliot mówi mi, że wyglądam jak balon i naprawdę muszę szybko urodzić, bo jestem strasznie gruba. Zawsze mu mówię, że gdy poczeka 2-3 miesiące to zobaczy prawdziwego grubasa.
Nie ukrywam, że boję się wrócić do Londynu. Brzuch jest naprawdę pokaźny i muszę inwestować w ubrania ciążowe, które są okropne.
-Nie wiem co robić…- mówię do Lucy siedząc oparta o ścianę z komputerem na brzuchu.
Dziewczyna usadza się wygodniej na kanapie i bierze łyka smakowego piwa.
-Aż tak Darcy/Collette/Silver urosła?
-No zobacz.
Biorę komputer i pokazuje Lucy brzuch.
-Jeju jaka ty już jesteś gruba…
-Weź, Elliot mi to wypomina.- marszczę brwi.
Lucy uśmiecha się i chichocze.
-Muszę się przestawić na ubrania ciążowe.
-Fuuu…- marszczy nos Lucy.
-No właśnie!- przytakuję.
-Weź coś zrób…- mówię.
-Możesz pojechać na Dominikanę.- mówi Lucy.
Patrzę na nią.
-Wypoczniesz przy szumie oceanu. Zobaczysz tam życie jest piękniejsze. Beztroskie. Ja spędziłam tam tydzień i naprawdę przekonałam się, jak wspaniałe jest to miejsce. Zakochasz się w nim… Przyrzekam ci.
-Może masz rację…- mówię.- Ale głupio mi trochę.- dodaję.
-Czemu?
-Bo to jest wasz prezent ślubny od rodziców i byliście tam tylko tydzień. A ja? Pojadę tam na niewiadomo ile… Zajmę wam miejsce na wakacje.
-…Grace…- przerywa mi Lucy marszcząc czoło.
-Co?
-Nie proponowałabym ci tego, gdyby Tyler powiedział, że chce tam jechać. Ale niedługo lecimy do Australii na kilka dni do Jasona. Więc się nie martw.
-Zapytaj się go jeszcze.
-Gracie, pytałam go… dziś i wczoraj. Zgodził się.
-W takim razie, może to lepiej jeśli tam pojadę.
Lucy kiwa głową.
-Jak wrócisz do Londynu to dam ci taki notatnik, gdzie są zapisane szpitale, sklepy i takie różne.
-Ok.
-…i oczywiście, jeśli twoja mama, czy Sean z Leigh, czy nawet Eleanor by chcieli przylecieć do ciebie to nie ma przeciwwskazań. 
-Ok.- uśmiecham się.
-W takim razie jutro będę po południu. A 
teraz muszę powiedzieć mamie
***********
Mam nadzieję, że rozdział się Wam podoba... Byłyśmy z Alice na Grey'u i powiem Wam, że film mnie nie zawiódł, a szczególnie Jamie Dornan, którego klata rozwaliła mnie absolutnie na łopatki...
Druga sprawa, bardzo dla mnie przykra, otóż moje opowiadanie miało być tłumaczone na język angielski, ale niestety dziewczyna, która miała tłumaczyć, jest teraz w żałobie i to po najważniejszej osobie jej życia. Broń boże nie mam do niej zału i wspieram ją całym sercem...
Komentujcie, akcja się rozwija.
Całuję xx …

7 komentarzy:

  1. Super rozdział, z resztą jak zawsze. GREY BYŁ EKSTRA ! Bardzo mi się podobał, a najśmieszniejsze było to, że cały czas przygryzałam dolną wargę kiedy widziałam Jamie. A ty się ze mnie śmiałaś ;D Jeszcze raz dziekuje, zę poszłam ze mną na ten film i mimo denerwującyuch , śmiejących się starych matek to był niesamowity wieczór. <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mamuśki z dołu wygrały, mnie też się bardzo podobał. I nie wiem za co mi dziękujesz... :) Wieczór także uważam za bardzo udany. Całuję mocno xx.

      Usuń
  2. No Grace jest nieodpowiedzialna nie ukrywajmy. Powinna wziąć się w garść i pokazać Harry'emu co stracił. Jest niby z Kendall... pfff szmata :)
    Lucy ma naprawdę świetny pomysł z tą Dominikaną Grace wypocznie i prawdopodobnie nie będzie narażona na spotkanie z panem Styles'em. Mieć taką przyjaciółkę jak Lucy to skarb.

    OdpowiedzUsuń
  3. Genialny, cudowy, booski <3! Harry to kretyn i to totalnie! Miał Grace i ja stracił.. frajer. Co do rozdziału jest światny podoba mi sie. Lucy jest świetną przyjaciółka pomaga Grace w trudnych w jej życiu chwilach. Mieć taką osobę przy sobie to wielkie szczęście i skarb. Podoba mi sie jej pomysł. Tylko wtopa była z Amelia jak mówiła jej o szpitalu. Ciekawa jestwm kiedy Grace zamierza powiedzieć Harry'emu i reszcie. Rozdział po prostu boooskii *-* Z niecierpliwoscia czekam na nexta :**
    Pozdrowienia i weny, którą ciągle masz <3!!!

    OdpowiedzUsuń
  4. jejku to takie cudne ♡♡♡ czekam na następny*-*

    OdpowiedzUsuń
  5. Cudowny rozdział!
    Nie moge doczekać się aż Harry dowie się, że Grace jest w ciąży.:-)
    Czekam na nn!

    OdpowiedzUsuń
  6. Normalnie mistrzyni z niej w ukrywaniu ciąży. ;) czekam na moment kiedy w końcu mu powie i na jego reakcje. Długo będziesz nas jeszcze trzymać w niepewności? Powiedz ze juz w następnym rozdziale będzie się mega dużo działo?;) Tylko błagam nie zakończ go w niepewnym momencie bo kolejny tydzień będzie straszny :P

    Czekam na jutro
    Całuje

    OdpowiedzUsuń