piątek, 2 października 2015

Rozdział 117.



Budzę się przytulona do barku mojego mężczyzny, on sam kurczowo trzyma mnie za biodro, a nasze nogi są splątane.
Sięgam po telefon i surfuję po internecie. Na ekranie pojawia się informacja o połączeniu to Darbi.
-Halo?- pytam cicho.
-Cześć Gracie, słuchaj są zdjęcia z premiery Jamesa Bonda, Miranda na jutro chce wybrane modele...
-Ale Darbi mnie nie ma w Londynie...
-...jak to...
-Jestem na kilka dni w Paryżu, nie mam komputera...
-Nie szkodzi, wyślę ci na e-maila i tylko spójrz i wybierz cztery. Muszę to mieć i dać Andrew do projektu.
Harry przekręca się na bok i kładzie głowę na moim brzuchu.
-Wyłącz to Grace...- mówi cicho, a ja głaszczę go po głowie.
-Dobrze, oglądnę je i wyślę ci odpowiedź zwrotną.- mówię do głośnika.
-Wspaniale, a słuchaj możesz zajechać do Prady po ich księgę, Theresa nie będzie wtedy musiała po nią lecieć.
-Tak, odbiorę ją.
-Grace...- jęczy Harry.
-Do usłyszenia Grace...- mówi Darbi.
-Papa.
Odkładam telefon, a Harry składa mi pocałunek nad gumką od majtek.
-Skonfinskuję ci ten telefon...- żartuje.
-Już nie będą dzwonić...- mówię.
-Mam nadzieję...- mówi i przygryza lekko skórę na brzuchu.
Całuje mnie i idzie coraz wyżej. Wreszcie dochodzi do twarzy i wpija się w moje usta. Wybucham śmiechem, a on łaskocze mnie i zmierza już ja wiem do czego.

(...)
-Styles chodź tu!- wskazuje palcem na miejsce obok mnie.
-Grace, ja tam zwymiotuję...- mówi uparcie.
-No i co, ja też...- mówię.
-Ja się nie nadaję na rollercoastery.- wywraca oczami.
-Jesteś dupa wołowa, jak się boisz!- krzyczę z uśmiechem.-Ja znajdę jakiegoś towarzysza na przejażdżkę.- mówię i zaczynam się rozglądać.
Grupka czterech mężczyzn rozmawia po angielskim niedaleko mnie. Poprawiam bluzkę, a Harry wytrzeszcza oczy. Pewnym krokiem podążam do chłopaków i z szerokim uśmiechem podchodzę do nich.
-Przepraszam, czy któryś z was miałby ochotę być moją parą na tym rollercost...- pytam, gdy czyjaś dobrze znana mi dłoń zatyka mi usta.
-Ona ma parę... Przepraszamy.- mówi Hazz i bierze mnie na ręce jak pannę młodą.
-Pożałujesz za to...- mówi mi do ucha, a ja wybucham śmiechem.
-Nieprawda...- mówię dotykając jego brodę nosem.
-Zobaczy pani, pani Styles.- mówi cicho.
Sadza mnie w wagoniku i siada obok.
-Nie krzycz na mnie jak zarzygam ci te nowe spodnie.
-Dobra, kupię nowe...- mówię i daje mi buziaka.
Ruszamy i od razu zaczyna się jazda. Piszczę, a Harry rzuca przekleństwa, z czego prawie sikam ze śmiechu.
-Kurwa Grace, żadnych rollercoasterów w przyszłości.- krzyczy, gdy wagonik znów obraca się o 360 stopni. Wybucham śmiechem i piszczę.
Koniec. Włosy Harry'ego to prawdziwy huragan Katrina. Zginam się ze śmiechu widząc co ma na głowie. Poprawiam te jego włosy i łapię za szyję. Przyciągam do siebie i namiętnie całuję.
-Kocham cię Styles...- mówię z uśmiechem.
-Ja ciebie też, Styles...- mówi do mnie, a ja unoszę brew.
-My name is Moore, Grace Moore...- mówię ze skupieniem naśladując głos Jamesa Bonda.
Unosi brew.
-Tak więc panno Moore? Kawa, ciastko?
-Lody!- piszczę.
Harry wywraca oczami.
-I z kogo Silver ma brać przykład skoro mama zachowuje się jak dziecko?
-Na pewno nie z ojca...- mówi wystawiając mi język.
-Idźmy na te lody...- wywraca oczami.

 (...)
-Jakie?- pyta Harry, a ja się uśmiecham pięknie do niego.
-Czekoladowe.- oznajmia sprzedawcy i wraca na mnie wzrokiem.
-Jaka matka taka córka.- dodaje.
Mój telefon dzwoni w torebce i pokazuję Harry'emu, że ktoś do mnie próbuje się dobić. Wywraca oczami i kiwa głową.
-Halo?

-Tutaj Theresa, słuchaj czy ustaliłaś z Mirandą kto wybiera się na pokaz Chanela w Austrii za dwa tygodnie?

-Tak, ja jadę.- mówię grzebiąc trampkiem w ziemi.-Darbi w tym czasie ma ogarnąć Espy Awards.

-A ja?- pyta Theresa.
-Na prezentację MAC Cosmetics.

-Ach no tak... A i Gracie dzwonił do Darbi Ralph Jones z Gucci pytał o sukienkę dla ciebie na galę Teen.

-Ale to ty miałaś jechać na galę Teen.- mówię.
-Ja?!

-No tak, sama się zgłaszałaś, moja córka wtedy ma pierwsze zajęcia baletu i wzięłam wolne.

-Ok. Boże tutaj bez ciebie nikt nie funkcjonuje.
Uśmiecham się szeroko.
Harry idzie z lodami do mnie.
-Muszę kończyć, postaraj się ogarnąć dla mnie numer do Giampaulo Sgura, ponoć telefonował.

-Tak! Masz mieć okładkę do magazynu Elle.

-To super...
Harry liże mojego loda, na co piorunuję go spojrzeniem.
-Nie przeszkadzam ci Gracie. Papa.
Rozłączam się i chowam telefon do kieszeni.
-Kto ci pozwolił pożerać mojego loda?- pytam udając złą.
-A to byłem tylko ja.- mówi z uśmiechem.
Zabieram mu mojego loda i oblizuję go dookoła. Hazz patrzy jak zahipnotyzowany w ruchy mojego języka.
-Nie chcę wiedzieć, co teraz myślałeś...- mówię cicho.
Uśmiecha się zawadiacko i obejmuje mnie w biodrach. Po czym idziemy dalej deptakiem w Disneylandzie.
-Wolisz lato, czy jesień?- pyta Harry.
-Lato, ale na co?- pytam.
-Na ślub, kochanie...- mówi jakby to była oczywistość.
-Lato.- dodaję.
-A gdzie chciałabyś mieć wesele i całą ceremonię?- pyta.
-Bo ja wiem...- mówię wzruszając ramionami.-Gdzieś, gdzie żaden paparazzi nie będzie miał dostępu.- dodaję spoglądając wzrokiem na tłustego fotografa, który bezczelnie przerywa nam chwile we dwoje fleszami.
-No tak, to nie podlega żadnej dyskusji.
-Jakiś pałacyk?
Harry kiwa głową.
-Muszę zacząć szukać sukni.- mówię, a Hazz całuje mnie w czoło.
-Jak dla mnie możesz przyjść w dresach...- mówi cicho do mojego ucha.
-Jasne, może tych jeszcze z ciąży...- śmieję się.
-Dziewczyny by cię zabiły, wpadają w histerię, jak cię w nich widzą.- dodaje.

(...)
Harry jedzie ze mną do domu mody Prada, bym wzięła od nich księgę, która zostanie pokrótce omówiona nowym wydaniu BV.
-Oni nie mogą tego sami załatwić?- pyta Harry łapiąc mnie za rękę.
Wchodzimy przez szklane drzwi, jedna z pracownic mnie rozpoznaje i wita się krótkim dzień dobry, po czym prowadzi nas do zespołu projektowego.
-Koleżanka prosiła mnie, że skoro jestem to mogę odebrać, ona nie będzie musiała lecieć.
Harry kiwa lekko głową.
Rita (głowa zespołu projektowego) uśmiecha się szeroko i na powitanie dajemy sobie po buziaczku w policzek.
-Grace...- zaczyna.
-Rita...- mówię.
-Świetnie wyglądasz...- mówi patrząc na mnie znad okularów.
-Dziękuję kochana.- uśmiecham się szeroko.
-Tak casualowo...
-Mam trochę wolnego, trampki zamiast szpilek...
Kobieta łapie za księgę i podaje mi ją.
-Ciekawe jak wasz zespół omówi to...- mruga do mnie okiem.
-Ja nic nie wiem...- uśmiecham się.
Żegnam się z kobietą.
-Ona cię uwielbia...- mówi Hazz.
-Kto?- pytam.
-Rita... Miałem z nią do czynienia, jak Caroline wybierała nam koszule na galę, to potem wyklinała ją od najbardziej chamskich i niewdzięcznych osób jakie spotkała.
Uśmiecham się.
-Bardzo dużo z tej branży cię rozpoznaje.-dodaje.
-To chyba dobrze...- mówię.
-No tak...- całuje mnie w czoło.
Wchodzę na pocztę i zgrywam sobie na telefon zdjęcia do naszej zakładki.
-Dostałam propozycję sesji...- mówię cicho.
Hazz przenosi na mnie wzrok.
-Do jakiego magazynu?- pyta.
-Elle.-mówię.
Opuszcza lekko głowę i uśmiecha się.
-To super, słonko.
Znów całuje mnie w czoło.
-Kiedy robisz zdjęcia?- pyta.
-Jeszcze nie wiem, mają do mnie zadzwonić.

(...)
Wertuję 40 zdjęć wybranych przez dziewczyny po raz nasty. Harry siedzi i ogląda TV.
-Pójdziemy się wykąpać?- pyta.
-Jasne...- odpowiadam przerzucając zdjęcia.-Ale za chwilę... Muszę wybrać te stylizacje.
Harry odchrząka i szuka angielskiej tv pilotem, poprawia lekko poduszkę.
-Po co się zgodziłaś, żeby wybrać te stylizacje?- pyta Harry z podniesionym głosem.
-Bo to jest moja praca, dziewczyny nie robią niczego beze mnie, jestem ich "szefową"...-oznajmiam.
Harry burczy coś pod nosem. Usuwam już część zdjęć i wybieram dwa z 25. Zastanawiam się mocno nad kreacją Julii Roberts i Amal Clooney. Obydwie są piękne.
Wstaję i idę do kuchni by wykonać telefon do Darbi. 
-Halo, halo?- odbiera.
-Darbi, Amal czy Julia Roberts?- pytam siadając na blacie. Rozmowa włączam w tle i oglądam kreacje.
-Powiem ci, że obydwa to absolutny majstersztyk.
Jęczę.
-Nie pomagasz mi... Co wybrałaś?

-Dałabym dwie, ale są jeszcze inne świetne kreacje.

-I tu tkwi problem... Cholera...

-Weźmy je obydwie, a wywalmy Beyonce.

-No ty chyba oszalałaś!- mówię, a Darbi zaczyna się śmiać.
-Ona u ciebie jest zawsze na pierwszym miejscu.- mówi koleżanka.
-Bo to moja znajoma...-zaczynam, a Darbi dodaje: no taaaaaa...
-...ale nie dlatego ją wybieram, jest fantastyczna...- dodaję.
-A np. Reese?- pyta Darbi.
-Dobra wywalamy Reese...

-Mamy już?- pytam z nadzieją.
-Mam coś jeszcze innego.- jęczę pod nosem.
-Słucham...

-Ale to dobra wiadomość...- zaczyna.
-Jaka?- pytam.
-Ten stary piernik Scott został wywalony...

-Miranda pozbyła się go?- pytam.
-Sam się zwolnił, miał problemy ze zdrowiem.

-Bardzo mi przykro.- mówię nie przejmując się kompletnie tym.
Darbi chichocze.
-I mamy nowego współpracownika, właściwie stażystę...

-Student?- pytam.
-Ukończył we wrześniu, ale to nie ważne... JAK ON ZAJEBIŚCIE WYGLĄDA!
Zaczynam się śmiać.
-Jak wygląda?- pytam.
-Ma 187 cm...
-Skąd wiesz takie dokładności?- pytam powstrzymując się od śmiechu.
-Cicho, na oko...- dodaje Darbi.-Ma włosy postawione do góry, niebieskie oczy, brunet, JAK JA GO ZOBACZYŁAM TO DOSTAŁAM ZAWAŁU.

-Aż tak?- pytam.
Harry wchodzi do kuchni.
-Nalewać wodę?- pyta.
Kiwam głową i wracam do rozmowy z koleżanką.
-Ja pierdykam ciasteczko, miód malina.-cmoka Darbi.
-Już nie mogę się doczekać...- mówię.- Jak ma na imię?
-Nolan... Ładnie nie? Ale czekaj, czekaj... Ja ci przypominam, że ty masz Harry'ego i 20 mln dziewczyn chcących zabić się na twoje miejsce.

-Pamiętam, Darbi!- uśmiecham się.
-Dobra... Idę rozmarzać o Nolanie...- mówi gryząc coś.
-Jesteś niemożliwa.- chichoczę.
-Paa...
Wyłączam telefon i szybko wysyłam Darbi zdjęcia. Przez uchylone drzwi w łazience widzę, że Harry siedzi w wannie. Rozbieram się do bielizny i idę do niego. Przed wejściem zrzucam z siebie koronkowe odzienie i wchodzę do gorącej wody. Przysuwam się do Harry'ego i uśmiecham się. Ten posyła mi grzecznościowy, lekki uśmiech...
-Super dziś było, prawda?- pytam narzeczonego zanurzając się w wodzie.
-Tak, było w porządku...- mówi cicho nawet na mnie nie patrząc.
-W porządku?- pytam.-...dawno się tak nie naśmiałam...- mówię wspominając o kolejce.
Harry się nie odzywa, a jedynie opiera szyję o tył wanny i patrzy w sufit.
-Źle się czujesz?- pytam.
-Nie, skąd ten wniosek?
-Nie wiem, jesteś małomówny...
-...jestem trochę zmęczony...
Uśmiecham się.
-A znajdziesz siły by...- mówię i sunę palcem po jego nodze.-...na przykład się trochę pobawić?
Podnoszę się i skradam się dwa kroczki. Siadam na jego biodrach i wpijam się w jego usta. Coś jest nie tak. To nie są pocałunki, jakimi mnie zawsze obdarowuje, czy choćby odwzajemnia je. Przygryzam jego wargę i próbuję rozkręcić, ale moje próby są znikome i nie dają pożądanych efektów.
-Harry, czy wszystko w porządku?- pytam z troską.
-Jasne, w fantastycznym.- mówi z sarkazmem.
-Ale o co... o co... chodzi?- pytam zdezorientowana.
-Kochalibyśmy się w tym momencie, gdyby nie te pieprzone telefony. Ja ni rozmawiałem z nikim prócz Silver i mamą, kiedy jesteśmy tutaj. To miał być nasz wyjazd, a nie przeznaczony na wybieranie ciuchów.- mówi zirytowany.
Wzdycham i wracam na swoje stare miejsce.
-Wiesz, że to moja praca...- mówię spokojnie.
Jego loczki mają mokre końcówki, co sprawia, że kręcą się bardziej. Wygląda uroczo, ale jego mina nie wyraża choćby krzty czegokolwiek. Jest zły.
-I co w związku z tym? Powinnaś wyłączyć telefon, albo chociaż napisać sms-a, że masz urlop i nie możesz im pomóc...
-Harry...- wzdycham cicho.
-Nie potrafisz oddzielić życia prywatnego od pracy.- mówi.
-Potrafię...- mówię.
-Nie, nie potrafisz.- dodaje.
Opieram głowę o tył wanny.
-Pamiętasz jak mi obiecałaś, że będąc ze mną nie będziesz pracować?
Patrzę na niego zdezorientowana.
-Przed tym jak rozpoczęłaś staż.- przypomina mi.
Biorę głęboki oddech.

Retrospekcja
-Jak się udało spotkanie?
Opowiadam Harry'emu o tym co wspaniałego mnie spotkało. Jaką wielką szansę otrzymałam. Mam wrażenie, że z jednej strony się cieszy, ale z drugiej nie jest tym pocieszony.
-Coś nie tak?- pytam.
-Nie... Wszystko jest ok.- mówi odkładając sok do lodówki.
-Nie jest...- dodaję.
-Ale czemu mi wmawiasz...- mówi pozbawionym uczuć głosem.
-O co ci chodzi?
-Jezu, o nic.
-Dlaczego mi nie powiesz?! Ślepa nie jestem i widzę, że coś ci nie pasuje...
-Po prostu mogłabyś spędzić czas z dzieckiem, gdy masz staż.
-Myślisz, że przez ten czas nie będę spędzać z nią czasu?- pytam sarkastycznie.
-Dokładnie... Lou spędza mało czasu z Lux właśnie przez pracę...
-Co proponujesz?- pytam głośniej.
-Żebyś zrezygnowała z tego.
Moje usta otwierają się szeroko z niedowierzania.
-Nie zrobię tego, to jest moje marzenie!
-Marzenia są ważniejsze od dziecka?
-Jestem ciekawa ile czasu w ciągu roku ty będziesz w domu, znając życie w ogóle cię nie będzie, zostanę sama z dzieckiem.
Wstaję i idę do sypialni, zamykam drzwi z hukiem. Zamykam się w garderobie i robię porządki w garderobie. Ściągam jeden z worków próżniowych z góry, gdy znów ten cholerny ból dokucza mi w podbrzuszu. Opieram się o parapet garderoby i muszę usiąść, bo boli mnie okropnie. Znów zaczynam płytko oddychać.
Łapię za telefon i dzwonię do mojej lekarki.
-Halo?
-Pani doktor mam straszne skurcze...- mówię i znów syczę z bólu.
-Gdzie?
-W podbrzuszu...
-To jak skurcze przedporodowe... Proszę do mnie przyjechać, jak przejdą dam pani tabletki, albo zastrzyki z lekami rozkurczowymi. To jest jeszcze za wcześnie na takie skurcze. Czekam na panią...
-Dobrze.
Siedzę na parapecie i oddycham głęboko. Tak jak poprzedniego razu ból przechodzi, ale mała się zaczyna kopać mocno i to też mnie boli. Ubieram się szybko, biorę dokumentację do torebki i wychodzę z pokoju. Harry, który gotuje coś, co pięknie pachnie spogląda na mnie i zauważa coś nie tak.
-Zawieź mnie do kliniki...- mówię zamykając oczy i stając w miejscu, gdy mała kopie znów sprawiając mi tym ból.
-Co ci jest?- pyta przestraszony.
-Miałam skurcze, których nie powinnam była mieć.

(…)
Harry
-Dlaczego ja nie mogę spełniać marzeń?- pyta się, gdy całuję ją w głowę.
-Ja tego nie powiedziałem… Po prostu…- mówię siadając obok niej na stołku.
-…po prostu chcesz, żebym siedziała cały czas z dzieckiem.- dokańcza za mnie.
-Nie. Masz studia, teraz będziemy mieć dziecko i dojdzie ci jeszcze staż, nie będziesz mieć czasu…
-To jest szansa, której nie mogę zmarnować. Właściwie miałam tylko jeden staż w GQ, przez to się wiele nauczyłam, a teraz dostałam propozycję pracy w British Vogue. Potem mogę dostać posadę, jeśli się przyłożę. Poza tym… zajęcia będę mieć w poniedziałek i wtorek. Na co innego tak właściwie ja mam mieć czas?
-A ja?- podnoszę głowę.
-Och…- mówi cicho.
Przygryza wargę i myśli.
-Dlatego nie chciałem właśnie, żebyś zaczynała staż tam… Nie będziesz mieć czasu dla mnie.- mówię.
-Harry tak nie będzie…- mówi.
-Grace, wiem, jak bardzo wczuwasz się w to, co inni ci powierzają. Nie zaczniesz innej rzeczy, póki nie skończysz drugiej. Nie będziesz mieć czasu dla nas… Jestem świadom tego, że będę musiał wyjechać w trasę i że moja praca polega na podróżach i naprawdę gdybym mógł zmieniłbym to… Wtedy w ogóle nie będziemy mieć czasu.- mówię.
-Harry…- mówi łapiąc mnie za dłoń.- Naprawdę sądzisz, że będę pracować, jak wrócisz z trasy?
-Tak, znam cię…
-Jeśli robiłam tak wcześniej, to przepraszam… Ale teraz nasze życie zmienia się całkowicie… Ja też. – podnoszę na nią wzrok. Jej oczy są zaszklone.
-Czemu płaczesz?- pytam ścierając z jej policzka pojedynczą łzę.
-Bo ja wiem… Hormony.- śmieje się, a ja całuję ją w policzek.
*****
-Ale teraz to nie staż Harry...- mówię.-Jestem dziennikarką Vogue'a i to wymaga ode mnie dyspozycyjności.
-Skoro musisz być taka dyspozycyjna, trzeba by mi było powiedzieć, że wyjazd do Paryża nie ma sensu, bo pracujesz...
-Ale ja chciałam jechać, czuję się fantastycznie z tobą tutaj.- mówię.
-W takim razie skoro zależało ci tak jak mi na wyjeździe we dwoje to chociaż to pokaż i spędźmy miło czas sami, póki mamy możliwość.- mówi Harry.
Podnoszę wzrok na narzeczonego, a on wcześniej zmarszczone brwi i zły wyraz twarzy zmienia na bardziej zrezygnowany.
-No chodź do mnie.- mówi wyciągając do mnie dłoń.
Uśmiecham się lekko i przytulam się do niego, a swoją lewą nogę kładę na jego udach.
-Przepraszam...- mówię, a on całuje mnie delikatnie w czoło.
-Kocham Cię...- dodaję i całuję delikatnie jego skórę na szyi.

***
Rozdziały zawsze dodaję ok. 20? Pytania, czy dziś dodam są zbędne, bo zawsze was informuję, jeżeli coś się zmieni w publikacjach... Całusy xx.

9 komentarzy:

  1. GENIALNY ( z resztą jak każdy ) ... JESTEŚ THE BEST OF cokolwiek <3 ... Nieoceniona, najlepsza ... co do rozdziału to jak pisałam GENIALNY i nie uśmiałam się tak od dawna ( ok ... nie licząc wygłupów z BFF ) Jeszcze raz Genialny rozdział <3 <3 ... Całusy <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Great. Wg super ,świetna robota . Czytam każdy rozdział i wchodzę na tego bloga kilka razy dziennie i sprawdzam czy nie ma nowego

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Thanks babe xx. Ja mam tak samo, ale kilka razy dziennie sprawdzam, czy są nowe komentarze xx.

      Usuń
  3. Kiedy mniej więcej będzie nowy rozdział ? ... 117 jest świetny <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Widzę, że ludzie są nowi...
      Po lewej stronie jest info i dodaję ZAWSZE w każdy piątek.

      Usuń
  4. Swietny zdradzisz ile jest wgl. przewidziane rozdziałów do konca bloga ? Weny ! Całuski ;*

    OdpowiedzUsuń
  5. Oh nie nie lubię tego rozdziału. Nie, nie chodzi mi o styl pisania i tak dalej bo wszystko jak zawsze jest na miejscu. Chodzi mi o to, że teraz widać, jak to Harry ujął, jest pracoholiczką i nie umie oddzielić życia prywatnego od pracy. Popieram Hazze w zupełności, bo on przecież nie przenosi pracy na takie wyjazdy rodzinne. Nie chcę żeby Grace była taka rozpoznawalna, oczywiście niech spełnia marzenia, ale z umiarem. Chcę żeby dziewczyna na motocyklu wróciła ;((

    OdpowiedzUsuń