Budzę się przytulona
do barku mojego mężczyzny, on sam kurczowo trzyma mnie za biodro, a nasze nogi
są splątane.
Sięgam po telefon i
surfuję po internecie. Na ekranie pojawia się informacja o połączeniu to Darbi.
-Halo?- pytam cicho.
-Cześć Gracie,
słuchaj są zdjęcia z premiery Jamesa Bonda, Miranda na jutro chce wybrane
modele...
-Ale Darbi mnie nie
ma w Londynie...
-...jak to...
-Jestem na kilka dni
w Paryżu, nie mam komputera...
-Nie szkodzi, wyślę
ci na e-maila i tylko spójrz i wybierz cztery. Muszę to mieć i dać Andrew do
projektu.
Harry przekręca się
na bok i kładzie głowę na moim brzuchu.
-Wyłącz to Grace...-
mówi cicho, a ja głaszczę go po głowie.
-Dobrze, oglądnę je
i wyślę ci odpowiedź zwrotną.- mówię do głośnika.
-Wspaniale, a
słuchaj możesz zajechać do Prady po ich księgę, Theresa nie będzie wtedy
musiała po nią lecieć.
-Tak, odbiorę ją.
-Grace...- jęczy
Harry.
-Do usłyszenia
Grace...- mówi Darbi.
-Papa.
Odkładam telefon, a
Harry składa mi pocałunek nad gumką od majtek.
-Skonfinskuję ci ten
telefon...- żartuje.
-Już nie będą
dzwonić...- mówię.
-Mam nadzieję...-
mówi i przygryza lekko skórę na brzuchu.
Całuje mnie i idzie
coraz wyżej. Wreszcie dochodzi do twarzy i wpija się w moje usta. Wybucham
śmiechem, a on łaskocze mnie i zmierza już ja wiem do czego.
(...)
-Styles chodź tu!-
wskazuje palcem na miejsce obok mnie.
-Grace, ja tam
zwymiotuję...- mówi uparcie.
-No i co, ja też...-
mówię.
-Ja się nie nadaję
na rollercoastery.- wywraca oczami.
-Jesteś dupa wołowa,
jak się boisz!- krzyczę z uśmiechem.-Ja znajdę jakiegoś towarzysza na
przejażdżkę.- mówię i zaczynam się rozglądać.
Grupka czterech
mężczyzn rozmawia po angielskim niedaleko mnie. Poprawiam bluzkę, a Harry
wytrzeszcza oczy. Pewnym krokiem podążam do chłopaków i z szerokim uśmiechem
podchodzę do nich.
-Przepraszam, czy
któryś z was miałby ochotę być moją parą na tym rollercost...- pytam, gdy
czyjaś dobrze znana mi dłoń zatyka mi usta.
-Ona ma parę...
Przepraszamy.- mówi Hazz i bierze mnie na ręce jak pannę młodą.
-Pożałujesz za
to...- mówi mi do ucha, a ja wybucham śmiechem.
-Nieprawda...- mówię
dotykając jego brodę nosem.
-Zobaczy pani, pani
Styles.- mówi cicho.
Sadza mnie w
wagoniku i siada obok.
-Nie krzycz na mnie
jak zarzygam ci te nowe spodnie.
-Dobra, kupię
nowe...- mówię i daje mi buziaka.
Ruszamy i od razu
zaczyna się jazda. Piszczę, a Harry rzuca przekleństwa, z czego prawie sikam ze
śmiechu.
-Kurwa Grace,
żadnych rollercoasterów w przyszłości.- krzyczy, gdy wagonik znów obraca się o
360 stopni. Wybucham śmiechem i piszczę.
Koniec. Włosy
Harry'ego to prawdziwy huragan Katrina. Zginam się ze śmiechu widząc co ma na
głowie. Poprawiam te jego włosy i łapię za szyję. Przyciągam do siebie i
namiętnie całuję.
-Kocham cię
Styles...- mówię z uśmiechem.
-Ja ciebie też,
Styles...- mówi do mnie, a ja unoszę brew.
-My name is Moore,
Grace Moore...- mówię ze skupieniem naśladując głos Jamesa Bonda.
Unosi brew.
-Tak więc panno
Moore? Kawa, ciastko?
-Lody!- piszczę.
Harry wywraca
oczami.
-I z kogo Silver ma
brać przykład skoro mama zachowuje się jak dziecko?
-Na pewno nie z
ojca...- mówi wystawiając mi język.
-Idźmy na te
lody...- wywraca oczami.
(...)
-Jakie?- pyta Harry,
a ja się uśmiecham pięknie do niego.
-Czekoladowe.-
oznajmia sprzedawcy i wraca na mnie wzrokiem.
-Jaka matka taka
córka.- dodaje.
Mój telefon dzwoni w
torebce i pokazuję Harry'emu, że ktoś do mnie próbuje się dobić. Wywraca oczami
i kiwa głową.
-Halo?
-Tutaj Theresa,
słuchaj czy ustaliłaś z Mirandą kto wybiera się na pokaz Chanela w Austrii za
dwa tygodnie?
-Tak, ja jadę.-
mówię grzebiąc trampkiem w ziemi.-Darbi w tym czasie ma ogarnąć Espy Awards.
-A ja?- pyta
Theresa.
-Na prezentację MAC
Cosmetics.
-Ach no tak... A i Gracie
dzwonił do Darbi Ralph Jones z Gucci pytał o sukienkę dla ciebie na galę Teen.
-Ale to ty miałaś
jechać na galę Teen.- mówię.
-Ja?!
-No tak, sama się
zgłaszałaś, moja córka wtedy ma pierwsze zajęcia baletu i wzięłam wolne.
-Ok. Boże tutaj bez
ciebie nikt nie funkcjonuje.
Uśmiecham się
szeroko.
Harry idzie z lodami
do mnie.
-Muszę kończyć,
postaraj się ogarnąć dla mnie numer do Giampaulo Sgura, ponoć telefonował.
-Tak! Masz mieć
okładkę do magazynu Elle.
-To super...
Harry liże mojego
loda, na co piorunuję go spojrzeniem.
-Nie przeszkadzam ci
Gracie. Papa.
Rozłączam się i
chowam telefon do kieszeni.
-Kto ci pozwolił
pożerać mojego loda?- pytam udając złą.
-A to byłem tylko
ja.- mówi z uśmiechem.
Zabieram mu mojego
loda i oblizuję go dookoła. Hazz patrzy jak zahipnotyzowany w ruchy mojego
języka.
-Nie chcę wiedzieć,
co teraz myślałeś...- mówię cicho.
Uśmiecha się
zawadiacko i obejmuje mnie w biodrach. Po czym idziemy dalej deptakiem w
Disneylandzie.
-Wolisz lato, czy
jesień?- pyta Harry.
-Lato, ale na co?-
pytam.
-Na ślub,
kochanie...- mówi jakby to była oczywistość.
-Lato.- dodaję.
-A gdzie chciałabyś
mieć wesele i całą ceremonię?- pyta.
-Bo ja wiem...-
mówię wzruszając ramionami.-Gdzieś, gdzie żaden paparazzi nie będzie miał
dostępu.- dodaję spoglądając wzrokiem na tłustego fotografa, który bezczelnie
przerywa nam chwile we dwoje fleszami.
-No tak, to nie
podlega żadnej dyskusji.
-Jakiś pałacyk?
Harry kiwa głową.
-Muszę zacząć szukać
sukni.- mówię, a Hazz całuje mnie w czoło.
-Jak dla mnie możesz
przyjść w dresach...- mówi cicho do mojego ucha.
-Jasne, może tych
jeszcze z ciąży...- śmieję się.
-Dziewczyny by cię
zabiły, wpadają w histerię, jak cię w nich widzą.- dodaje.
(...)
Harry jedzie ze mną
do domu mody Prada, bym wzięła od nich księgę, która zostanie pokrótce
omówiona nowym wydaniu BV.
-Oni nie mogą tego
sami załatwić?- pyta Harry łapiąc mnie za rękę.
Wchodzimy przez
szklane drzwi, jedna z pracownic mnie rozpoznaje i wita się krótkim dzień
dobry, po czym prowadzi nas do zespołu projektowego.
-Koleżanka prosiła
mnie, że skoro jestem to mogę odebrać, ona nie będzie musiała lecieć.
Harry kiwa lekko
głową.
Rita (głowa
zespołu projektowego) uśmiecha się szeroko i na powitanie dajemy sobie po
buziaczku w policzek.
-Grace...- zaczyna.
-Rita...- mówię.
-Świetnie
wyglądasz...- mówi patrząc na mnie znad okularów.
-Dziękuję kochana.-
uśmiecham się szeroko.
-Tak casualowo...
-Mam trochę wolnego,
trampki zamiast szpilek...
Kobieta łapie za
księgę i podaje mi ją.
-Ciekawe jak wasz
zespół omówi to...- mruga do mnie okiem.
-Ja nic nie wiem...-
uśmiecham się.
Żegnam się z
kobietą.
-Ona cię
uwielbia...- mówi Hazz.
-Kto?- pytam.
-Rita... Miałem z
nią do czynienia, jak Caroline wybierała nam koszule na galę, to potem
wyklinała ją od najbardziej chamskich i niewdzięcznych osób jakie spotkała.
Uśmiecham się.
-Bardzo dużo z tej
branży cię rozpoznaje.-dodaje.
-To chyba dobrze...-
mówię.
-No tak...- całuje
mnie w czoło.
Wchodzę na pocztę i
zgrywam sobie na telefon zdjęcia do naszej zakładki.
-Dostałam propozycję
sesji...- mówię cicho.
Hazz przenosi na
mnie wzrok.
-Do jakiego
magazynu?- pyta.
-Elle.-mówię.
Opuszcza lekko głowę
i uśmiecha się.
-To super, słonko.
Znów całuje mnie w
czoło.
-Kiedy robisz
zdjęcia?- pyta.
-Jeszcze nie wiem,
mają do mnie zadzwonić.
(...)
Wertuję 40 zdjęć wybranych przez dziewczyny po raz
nasty. Harry siedzi i ogląda TV.
-Pójdziemy się wykąpać?- pyta.
-Jasne...- odpowiadam przerzucając zdjęcia.-Ale za
chwilę... Muszę wybrać te stylizacje.
Harry odchrząka i szuka angielskiej tv pilotem,
poprawia lekko poduszkę.
-Po co się zgodziłaś, żeby wybrać te stylizacje?-
pyta Harry z podniesionym głosem.
-Bo to jest moja praca, dziewczyny nie robią niczego
beze mnie, jestem ich "szefową"...-oznajmiam.
Harry burczy coś pod nosem. Usuwam już część zdjęć i
wybieram dwa z 25. Zastanawiam się mocno nad kreacją Julii Roberts i Amal
Clooney. Obydwie są piękne.
Wstaję i idę do kuchni by wykonać telefon do Darbi.
-Halo, halo?- odbiera.
-Darbi, Amal czy Julia Roberts?- pytam siadając na
blacie. Rozmowa włączam w tle i oglądam kreacje.
-Powiem ci, że obydwa to absolutny majstersztyk.
Jęczę.
-Nie pomagasz mi... Co wybrałaś?
-Dałabym dwie, ale są jeszcze inne świetne kreacje.
-I tu tkwi problem... Cholera...
-Weźmy je obydwie, a wywalmy Beyonce.
-No ty chyba oszalałaś!- mówię, a Darbi zaczyna się
śmiać.
-Ona u ciebie jest zawsze na pierwszym miejscu.-
mówi koleżanka.
-Bo to moja znajoma...-zaczynam, a Darbi dodaje: no
taaaaaa...
-...ale nie dlatego ją wybieram, jest
fantastyczna...- dodaję.
-A np. Reese?- pyta Darbi.
-Dobra wywalamy Reese...
-Mamy już?- pytam z nadzieją.
-Mam coś jeszcze innego.- jęczę pod nosem.
-Słucham...
-Ale to dobra wiadomość...- zaczyna.
-Jaka?- pytam.
-Ten stary piernik Scott został wywalony...
-Miranda pozbyła się go?- pytam.
-Sam się zwolnił, miał problemy ze zdrowiem.
-Bardzo mi przykro.- mówię nie przejmując się kompletnie tym.
Darbi chichocze.
-I mamy nowego współpracownika, właściwie
stażystę...
-Student?- pytam.
-Ukończył we wrześniu, ale to nie ważne... JAK ON
ZAJEBIŚCIE WYGLĄDA!
Zaczynam się śmiać.
-Jak wygląda?- pytam.
-Ma 187 cm...
-Skąd wiesz takie dokładności?- pytam powstrzymując
się od śmiechu.
-Cicho, na oko...- dodaje Darbi.-Ma włosy postawione
do góry, niebieskie oczy, brunet, JAK JA GO ZOBACZYŁAM TO DOSTAŁAM ZAWAŁU.
-Aż tak?- pytam.
Harry wchodzi do kuchni.
-Nalewać wodę?- pyta.
Kiwam głową i wracam do rozmowy z koleżanką.
-Ja pierdykam ciasteczko, miód malina.-cmoka Darbi.
-Już nie mogę się doczekać...- mówię.- Jak ma na
imię?
-Nolan... Ładnie nie? Ale czekaj, czekaj... Ja ci
przypominam, że ty masz Harry'ego i 20 mln dziewczyn chcących zabić się na
twoje miejsce.
-Pamiętam, Darbi!- uśmiecham się.
-Dobra... Idę rozmarzać o Nolanie...- mówi gryząc
coś.
-Jesteś niemożliwa.- chichoczę.
-Paa...
Wyłączam telefon i szybko wysyłam Darbi zdjęcia.
Przez uchylone drzwi w łazience widzę, że Harry siedzi w wannie. Rozbieram się
do bielizny i idę do niego. Przed wejściem zrzucam z siebie koronkowe odzienie
i wchodzę do gorącej wody. Przysuwam się do Harry'ego i uśmiecham się. Ten
posyła mi grzecznościowy, lekki uśmiech...
-Super dziś było, prawda?- pytam narzeczonego
zanurzając się w wodzie.
-Tak, było w porządku...- mówi cicho nawet na mnie
nie patrząc.
-W porządku?- pytam.-...dawno się tak nie
naśmiałam...- mówię wspominając o kolejce.
Harry się nie odzywa, a jedynie opiera szyję o tył
wanny i patrzy w sufit.
-Źle się czujesz?- pytam.
-Nie, skąd ten wniosek?
-Nie wiem, jesteś małomówny...
-...jestem trochę zmęczony...
Uśmiecham się.
-A znajdziesz siły by...- mówię i sunę palcem po
jego nodze.-...na przykład się trochę pobawić?
Podnoszę się i skradam się dwa kroczki. Siadam na
jego biodrach i wpijam się w jego usta. Coś jest nie tak. To nie są pocałunki,
jakimi mnie zawsze obdarowuje, czy choćby odwzajemnia je. Przygryzam jego wargę
i próbuję rozkręcić, ale moje próby są znikome i nie dają pożądanych efektów.
-Harry, czy wszystko w porządku?- pytam z troską.
-Jasne, w fantastycznym.- mówi z sarkazmem.
-Ale o co... o co... chodzi?- pytam zdezorientowana.
-Kochalibyśmy się w tym momencie, gdyby nie te
pieprzone telefony. Ja ni rozmawiałem z nikim prócz Silver i mamą, kiedy
jesteśmy tutaj. To miał być nasz wyjazd, a nie przeznaczony na wybieranie
ciuchów.- mówi zirytowany.
Wzdycham i wracam na swoje stare miejsce.
-Wiesz, że to moja praca...- mówię spokojnie.
Jego loczki mają mokre końcówki, co sprawia, że
kręcą się bardziej. Wygląda uroczo, ale jego mina nie wyraża choćby krzty
czegokolwiek. Jest zły.
-I co w związku z tym? Powinnaś wyłączyć telefon,
albo chociaż napisać sms-a, że masz urlop i nie możesz im pomóc...
-Harry...- wzdycham cicho.
-Nie potrafisz oddzielić życia prywatnego od pracy.-
mówi.
-Potrafię...- mówię.
-Nie, nie potrafisz.- dodaje.
Opieram głowę o tył wanny.
-Pamiętasz jak mi obiecałaś, że będąc ze mną nie
będziesz pracować?
Patrzę na niego zdezorientowana.
-Przed tym jak rozpoczęłaś staż.- przypomina mi.
Biorę głęboki oddech.
Retrospekcja
-Jak się udało spotkanie?
Opowiadam Harry'emu o tym co wspaniałego mnie spotkało. Jaką wielką szansę otrzymałam. Mam wrażenie, że z jednej strony się cieszy, ale z drugiej nie jest tym pocieszony.
-Coś nie tak?- pytam.
-Nie... Wszystko jest ok.- mówi odkładając sok do lodówki.
-Nie jest...- dodaję.
-Ale czemu mi wmawiasz...- mówi pozbawionym uczuć głosem.
-O co ci chodzi?
-Jezu, o nic.
-Dlaczego mi nie powiesz?! Ślepa nie jestem i widzę, że coś ci nie pasuje...
-Po prostu mogłabyś spędzić czas z dzieckiem, gdy masz staż.
-Myślisz, że przez ten czas nie będę spędzać z nią czasu?- pytam sarkastycznie.
-Dokładnie... Lou spędza mało czasu z Lux właśnie przez pracę...
-Co proponujesz?- pytam głośniej.
-Żebyś zrezygnowała z tego.
Moje usta otwierają się szeroko z niedowierzania.
-Nie zrobię tego, to jest moje marzenie!
-Marzenia są ważniejsze od dziecka?
-Jestem ciekawa ile czasu w ciągu roku ty będziesz w domu, znając życie w ogóle cię nie będzie, zostanę sama z dzieckiem.
Wstaję i idę do sypialni, zamykam drzwi z hukiem. Zamykam się w garderobie i robię porządki w garderobie. Ściągam jeden z worków próżniowych z góry, gdy znów ten cholerny ból dokucza mi w podbrzuszu. Opieram się o parapet garderoby i muszę usiąść, bo boli mnie okropnie. Znów zaczynam płytko oddychać.
Łapię za telefon i dzwonię do mojej lekarki.
Opowiadam Harry'emu o tym co wspaniałego mnie spotkało. Jaką wielką szansę otrzymałam. Mam wrażenie, że z jednej strony się cieszy, ale z drugiej nie jest tym pocieszony.
-Coś nie tak?- pytam.
-Nie... Wszystko jest ok.- mówi odkładając sok do lodówki.
-Nie jest...- dodaję.
-Ale czemu mi wmawiasz...- mówi pozbawionym uczuć głosem.
-O co ci chodzi?
-Jezu, o nic.
-Dlaczego mi nie powiesz?! Ślepa nie jestem i widzę, że coś ci nie pasuje...
-Po prostu mogłabyś spędzić czas z dzieckiem, gdy masz staż.
-Myślisz, że przez ten czas nie będę spędzać z nią czasu?- pytam sarkastycznie.
-Dokładnie... Lou spędza mało czasu z Lux właśnie przez pracę...
-Co proponujesz?- pytam głośniej.
-Żebyś zrezygnowała z tego.
Moje usta otwierają się szeroko z niedowierzania.
-Nie zrobię tego, to jest moje marzenie!
-Marzenia są ważniejsze od dziecka?
-Jestem ciekawa ile czasu w ciągu roku ty będziesz w domu, znając życie w ogóle cię nie będzie, zostanę sama z dzieckiem.
Wstaję i idę do sypialni, zamykam drzwi z hukiem. Zamykam się w garderobie i robię porządki w garderobie. Ściągam jeden z worków próżniowych z góry, gdy znów ten cholerny ból dokucza mi w podbrzuszu. Opieram się o parapet garderoby i muszę usiąść, bo boli mnie okropnie. Znów zaczynam płytko oddychać.
Łapię za telefon i dzwonię do mojej lekarki.
-Halo?
-Pani doktor mam straszne skurcze...- mówię i znów syczę z bólu.
-Gdzie?
-W podbrzuszu...
-To jak skurcze przedporodowe... Proszę do mnie przyjechać, jak przejdą dam pani tabletki, albo zastrzyki z lekami rozkurczowymi. To jest jeszcze za wcześnie na takie skurcze. Czekam na panią...
-Dobrze.
Siedzę na parapecie i oddycham głęboko. Tak jak poprzedniego razu ból przechodzi, ale mała się zaczyna kopać mocno i to też mnie boli. Ubieram się szybko, biorę dokumentację do torebki i wychodzę z pokoju. Harry, który gotuje coś, co pięknie pachnie spogląda na mnie i zauważa coś nie tak.
-Zawieź mnie do kliniki...- mówię zamykając oczy i stając w miejscu, gdy mała kopie znów sprawiając mi tym ból.
-Co ci jest?- pyta przestraszony.
-Miałam skurcze, których nie powinnam była mieć.
-Pani doktor mam straszne skurcze...- mówię i znów syczę z bólu.
-Gdzie?
-W podbrzuszu...
-To jak skurcze przedporodowe... Proszę do mnie przyjechać, jak przejdą dam pani tabletki, albo zastrzyki z lekami rozkurczowymi. To jest jeszcze za wcześnie na takie skurcze. Czekam na panią...
-Dobrze.
Siedzę na parapecie i oddycham głęboko. Tak jak poprzedniego razu ból przechodzi, ale mała się zaczyna kopać mocno i to też mnie boli. Ubieram się szybko, biorę dokumentację do torebki i wychodzę z pokoju. Harry, który gotuje coś, co pięknie pachnie spogląda na mnie i zauważa coś nie tak.
-Zawieź mnie do kliniki...- mówię zamykając oczy i stając w miejscu, gdy mała kopie znów sprawiając mi tym ból.
-Co ci jest?- pyta przestraszony.
-Miałam skurcze, których nie powinnam była mieć.
(…)
Harry
-Dlaczego
ja nie mogę spełniać marzeń?- pyta się, gdy całuję ją w głowę.
-Ja
tego nie powiedziałem… Po prostu…- mówię siadając obok niej na stołku.
-…po
prostu chcesz, żebym siedziała cały czas z dzieckiem.- dokańcza za mnie.
-Nie.
Masz studia, teraz będziemy mieć dziecko i dojdzie ci jeszcze staż, nie
będziesz mieć czasu…
-To
jest szansa, której nie mogę zmarnować. Właściwie miałam tylko jeden staż w GQ,
przez to się wiele nauczyłam, a teraz dostałam propozycję pracy w British
Vogue. Potem mogę dostać posadę, jeśli się przyłożę. Poza tym… zajęcia będę
mieć w poniedziałek i wtorek. Na co innego tak właściwie ja mam mieć czas?
-A
ja?- podnoszę głowę.
-Och…-
mówi cicho.
Przygryza
wargę i myśli.
-Dlatego
nie chciałem właśnie, żebyś zaczynała staż tam… Nie będziesz mieć czasu dla
mnie.- mówię.
-Harry
tak nie będzie…- mówi.
-Grace,
wiem, jak bardzo wczuwasz się w to, co inni ci powierzają. Nie zaczniesz innej
rzeczy, póki nie skończysz drugiej. Nie będziesz mieć czasu dla nas… Jestem
świadom tego, że będę musiał wyjechać w trasę i że moja praca polega na
podróżach i naprawdę gdybym mógł zmieniłbym to… Wtedy w ogóle nie będziemy mieć
czasu.- mówię.
-Harry…-
mówi łapiąc mnie za dłoń.- Naprawdę sądzisz, że będę pracować, jak wrócisz z
trasy?
-Tak,
znam cię…
-Jeśli
robiłam tak wcześniej, to przepraszam… Ale teraz nasze życie zmienia się
całkowicie… Ja też. – podnoszę na nią wzrok. Jej oczy są zaszklone.
-Czemu
płaczesz?- pytam ścierając z jej policzka pojedynczą łzę.
-Bo
ja wiem… Hormony.- śmieje się, a ja całuję ją w policzek.
*****
*****
-Ale teraz to nie staż Harry...- mówię.-Jestem
dziennikarką Vogue'a i to wymaga ode mnie dyspozycyjności.
-Skoro musisz być taka dyspozycyjna, trzeba by mi
było powiedzieć, że wyjazd do Paryża nie ma sensu, bo pracujesz...
-Ale ja chciałam jechać, czuję się fantastycznie z
tobą tutaj.- mówię.
-W takim razie skoro zależało ci tak jak mi na
wyjeździe we dwoje to chociaż to pokaż i spędźmy miło czas sami, póki mamy
możliwość.- mówi Harry.
Podnoszę wzrok na narzeczonego, a on wcześniej
zmarszczone brwi i zły wyraz twarzy zmienia na bardziej zrezygnowany.
-No chodź do mnie.- mówi wyciągając do mnie dłoń.
Uśmiecham się lekko i przytulam się do niego, a
swoją lewą nogę kładę na jego udach.
-Przepraszam...- mówię, a on całuje mnie delikatnie
w czoło.
-Kocham Cię...- dodaję i całuję delikatnie jego
skórę na szyi.
***
Rozdziały zawsze dodaję ok. 20? Pytania, czy dziś dodam są zbędne, bo zawsze was informuję, jeżeli coś się zmieni w publikacjach... Całusy xx.
***
Rozdziały zawsze dodaję ok. 20? Pytania, czy dziś dodam są zbędne, bo zawsze was informuję, jeżeli coś się zmieni w publikacjach... Całusy xx.
GENIALNY ( z resztą jak każdy ) ... JESTEŚ THE BEST OF cokolwiek <3 ... Nieoceniona, najlepsza ... co do rozdziału to jak pisałam GENIALNY i nie uśmiałam się tak od dawna ( ok ... nie licząc wygłupów z BFF ) Jeszcze raz Genialny rozdział <3 <3 ... Całusy <3
OdpowiedzUsuńGreat. Wg super ,świetna robota . Czytam każdy rozdział i wchodzę na tego bloga kilka razy dziennie i sprawdzam czy nie ma nowego
OdpowiedzUsuńThanks babe xx. Ja mam tak samo, ale kilka razy dziennie sprawdzam, czy są nowe komentarze xx.
UsuńKiedy mniej więcej będzie nowy rozdział ? ... 117 jest świetny <3
OdpowiedzUsuńWidzę, że ludzie są nowi...
UsuńPo lewej stronie jest info i dodaję ZAWSZE w każdy piątek.
Swietny zdradzisz ile jest wgl. przewidziane rozdziałów do konca bloga ? Weny ! Całuski ;*
OdpowiedzUsuńCo najmniej 45 do wakacji na pewno! BUZIAKI xx.
Usuń<33333333 najlepszy !
OdpowiedzUsuńOh nie nie lubię tego rozdziału. Nie, nie chodzi mi o styl pisania i tak dalej bo wszystko jak zawsze jest na miejscu. Chodzi mi o to, że teraz widać, jak to Harry ujął, jest pracoholiczką i nie umie oddzielić życia prywatnego od pracy. Popieram Hazze w zupełności, bo on przecież nie przenosi pracy na takie wyjazdy rodzinne. Nie chcę żeby Grace była taka rozpoznawalna, oczywiście niech spełnia marzenia, ale z umiarem. Chcę żeby dziewczyna na motocyklu wróciła ;((
OdpowiedzUsuń