-Możemy zjeść
pesto...- mówię.-... które zrobiłam na naszą wczorajszą kolację
niespodziankę...
-Jaką kolację?- pyta
marszcząc brwi w niezrozumieniu.
-Chciałam zrobić dla
nas coś miłego, coś co nas odciąży, od tych stałych kłótni i właściwie wyszłam
wcześniej z pracy, a twoją siostrę poprosiłam o przenocowanie Sil. Czekałam na
ciebie...- podnoszę na niego wzrok.
Harry chce podejść,
ale podnoszę dłoń, by mu zakomunikować, że nie chcę.
-Nie wiedziałem, że
robisz kolację...- mówi opierając się o wyspę plecami.-Może gdybym wiedział,
nie zaszłaby taka sytuacja...- mówi cicho chcąc złapać mnie za rękę, ale
odsuwam swoją dłoń w bok..
-Raz cię zapytałam,
o której będziesz i poprosiłam, byś był punktualnie, albo chociaż napisał
sms-a. Dzwoniłam, pisałam, ale dla ciebie to nic nie znaczy, martwiłam się,
podczas, gdy ty się dobrze bawiłeś.
Obracam się na
pięcie i wychodzę z kuchni, by się przebrać. Sięgam po dresy i siadam na łóżku.
Hazz wchodzi na górę i zagląda do Sil, po czym wolnym krokiem idzie do
sypialni.
-Grace...- zaczyna.
-Wiesz coś ci
powiem.- mówię odkładając komputer na pościel.- Tak marudzisz, tak bardzo
przeszkadza ci to co robię, a ty? W wolnym czasie zamiast siedzieć z rodziną
wychodzisz ze znajomymi... Więc następnym razem nie rób mi wyrzutów tylko
spójrz na siebie...
Harry wzdycha
ciężko.
-Przepraszam...- mówi.
(...)

Otwieram paczkę i
dotykam okładki gazety. Wyglądam absolutnie obłędnie. Mam dwie kopie, więc
jedną pakuję do torby, bo jestem spóźniona, a druga zostaje w paczce. Wybiegam
z domu i jadę do redakcji. Tam razem z Nolanem wybieramy zdjęcia, gdy pokazuję
mu moje zdjęcia patrzy jak zahipnotyzowany.
-Gdybyś lubił
dziewczyny, w życiu bym ci tego nie pokazała...- mówię.
-Super.- mówi sarkastycznie
na co chichoczę.
Rozmawia ze mną i
pyta o wszystkie szczegóły sesji. Rozmawiam z nim długo i zapominamy o pracy,
którą obydwoje mamy. Nolan próbuje pokazywać, jak on by pozował, wygląda jak
Elvis Presley po skrzyżowaniu z prawdziwym modelem. Śmieję się głośno i patrzę
na niego, moje usta wykrzywiają się w uśmiechu. Siadam wreszcie przy komputerze
i szukam kolejnych zdjęć.
-Mógłbyś być
modelem…- mówię Nolanowi, a ten zaczyna się śmiać.
-Byłem, kochana,
byłem…- mówi unosząc brwi.
Parskam śmiechem.
-Byłem pożądany
przez każdą, dopóki nie zobaczyły mnie z Jamesem…- mówi kładąc brodę na dłoni.
-Och… Takie
straszne!- mówię udając przejęta kładąc zewnętrzną stronę dłoni na czole.
-Poszukam filmiku
jak chodziłem po wybiegu w szkole podstawowej to pokażę ci filmik.
Chichoczę i idę do działu okładkowego, by
załatwić pewną ważną sprawę. Moje obcasy stukają raz po razie... Otwieram drzwi
i uśmiecham się do ekipy, ci przeglądają w jakiej scenerii zrobić zdjęcia Lea'i
Michelle. Rozmawiam z dwiema pracownicami i wracam z kolejną porcją materiału
do obejrzenia. Wchodzę do naszego gabinetu, gdzie Nolan ślęczy skupiony nad
monitorem i rozmyśla.
-Znalazłeś?- pytam.
-Chyba...- zaczyna
klikając myszką.-Tak! Mam!
Harry
Wstaję rano i niechętnie zwlekam się z łóżka.
Silver już nie śpi i bawi się w łóżku. Pytam ją co chciałaby zjeść, po czym
podążam na dół. Panuje tu cisza, co oznacza, że Grace jest w pracy. Robię sobie
kawę i wkładam grzanki do tostera. Włączam urządzenie i idę do salonu. Siadam
wygodnie. Razem z chłopakami ustaliliśmy sobie dwa-trzy dni przerwy, by nasze
głosy się zregenerowały. Na stoliczku nie ma nawet miejsca na kubek, więc
rachunki układam w jedną kupkę i ściągam pudełko po jakiejś paczce, na dół. Coś
w pudełku się przewraca, więc je otwieram.

Marszczę brwi i
przyglądam się okładce. Mimo tego, że wygląda pięknie to czuję, że nie chcę jej
na takich okładkach. Nie chcę, żeby ktokolwiek widział ją taką. Tylko ja mogę
patrzeć na nią, gdy wygląda dokładnie tak. Ona jest tylko moja. Gdy przez myśl
przebiegają mi scenariusze, w których mężczyźni oglądają ją taką przebiega mnie
dreszcz… Opieram się plecami o tył kanapy i czytam nagłówek:
Oglądam jej zdjęcia
i czytam wywiad.
Rzucam okładkę na stolik i idę do kuchni. Tam
robię dla mnie i dla Silver śniadanie po czym ją wołam. Gdy mała pojawia się na
dole, dzwonek do drzwi rozbrzmiewa w całym domu. Poprawiam spodnie i idę
otworzyć kurier trzyma paczkę bardzo podobną do tamtej.
-Dzień dobry mam paczkę
dla pani Grace Moore…- mówi mężczyzna.
-Odbiorę…- mówię i
podpisuję.

-Silver pojedziemy
do mamusi?- pytam, a ona kiwa główką uśmiechając się.
-A kupimy mamusi
kwiatki?- pyta Sil, gdy piję kawę.
-Czemu?- pytam.
-Bo mamusia była na
ciebie zła tatusiu ostatnio…- mówi Silver.
Jej loczki opadają jej na policzki i prawie
jeden z kosmyków wpada do grzanki, odchylam go i wkładam za uszko.
-Tak?- pytam.
Kiwa główką.
-Dobrze, to kupimy
mamusi kwiatki… Ale pomożesz mi je wybrać…- mówię z uśmiechem.

-Jakie mama lubi
kwiatki?- pyta.
-Chyba róże…- mówię
wyjeżdżając z posesji.
-Tatuś nie wie?-
zaczyna się śmiać.
-Dawno nie kupowałem
mamusi kwiatków…- mówię.
-Mamusia lubi różowe
kwiatki.- mówi Silver patrząc za okno.
-Zapamiętam.- mówię
i puszczam muzykę z radia.
Wkrótce zatrzymujemy
się pod kwiaciarnią i wchodzę tam razem z moim różowym puszkiem.
-Dzień dobry, chciałbym
kupić bukiet dla narzeczonej…- mówię i biorę Sil na ręce.
-Jakie kwiaty?- pyta
kwiaciarka.
-Różowe.- mówi
Silver, a ja kiwam głową.
-Pozostawiam pani
wolny wybór, ale bukiet ma być naprawdę piękny.- mówię.
Kobieta kiwa głową i
w ciągu 10 minut wykonuje piękny bukiet z herbacianych róż z dodatkami białych
chryzantem i gerberów. Uśmiecham się i płacę za niego. Wychodzimy z kwiaciarni
i przed nią stoją paparazzi, Silver wtula się w moją szyję i szybko podążam ku
samochodowi. Tam wsadzam Sil i ta trzyma bukiet na kolankach. Odjeżdżam.
-Czemu ci panowie
tak krzyczą i robią zdjęcia?- pyta.
-Nie wiem kochanie…
Wszędzie za nami chodzą…- wzdycham.
-Nie lubię ich…-
mówi cicho.
Uśmiecham się i
podążam ku budynkowi BV, gdzie aktualnie jest Grace. Parkuję koło jej samochodu
i wyciągam Silver z samochodu. W jednej dłoni trzymam bukiet z kwiatami, a
drugiej trzymam dłoń mojej małej córeczki. Idę ku windzie i wjeżdżam na
odpowiednie piętro. W środku windy gra muzyczka, a Silver podryguje.
-Byłam na balecie,
wiesz?- mówi, a ja patrzę na nią.
-Jakim balecie?
-Chodzę na balet z
Lux…- mówi z uśmiechem.-…i mamusia powiedziała, że tańczyłam jak księżniczka.
-To na pewno tak
było…- mówię i schylam się, by dać jej buziaka.
Wysiadamy, a na
korytarzu wszyscy stają, gdy mnie widzą i jedna z kobiet pokazuje palcem, które
drzwi. Uśmiecham się szeroko i idę z Silver, która mi opowiada, jak było na
balecie. Ostatnie drzwi są podpisane wielkim napisem od góry: Grace Moore,
Darbi Gwynn & Theresa Marie.
Drzwi są uchylone, a
ja słyszę głośny śmiech Grace. Drugi śmiech należy do mężczyzny, obydwoje
klaszczą, a w tle słychać muzykę. Zaglądam przez szparę w drzwiach i widzę ich
tańczących, gdy Grace się obraca przez tego mężczyznę, a potem równocześnie
uderzają się ich biodra. Silver ciągnie mnie, więc wtedy pukam i uchylam drzwi
mocniej. Grace z szerokiego uśmiechu zmienia wyraz twarzy na zaskoczony, a
mężczyzna, który stoi obok wyłącza muzykę, to chyba ten sam, co był z nią na
pokazie i ją obejmował. Silver biegnie do mamy i całuje ją w policzek, po czym
przytula się.
-Hej…- mówię z
lekkim uśmiechem. Jej oczy się rozszerzają widząc kwiaty.
-Hej…- odpowiada.
-To dla ciebie,
kochanie…- mówię.
Grace
Podaje mi kwiaty i
przyciąga do siebie, by mnie pocałować. Kładę mu dłoń na policzku i całuję go
przeszczęśliwa.
-Są piękne…-
odpowiadam szeptem, a on się uśmiecha. Silver daje żółwika Nolanowi.
Odchrząkam.
-Wy się nie znacie…-
zaczynam.- Harry to jest Nolan, stażysta, z którym pracujemy i Nolan to jest
mój narzeczony Harry…- mówię.
Nolan lekko się
uśmiecha, a Hazz ma minę, jakby chciał go zabić.
-Miło mi…- mówi
Nolan i podaje Harry’emu dłoń. Ten podaje mu swoją i ściska mocno, wzrok Nolana
na sekundę przykuwa ich złączone dłonie.
-Mnie też… Za kilka
miesięcy bierzemy ślub…- mówi niskim tonem i ściska mocniej ich dłoń.
-Gratulacje…- mówi
cicho Nolan.
Patrzę raz na
jednego i raz na drugiego, po czym głośniej odchrząkam.
Hazz puszcza jego
dłoń i odwraca wzrok na mnie. Silver siedzi na moim fotelu.
-Ja was zostawię
samych, pójdę do działu okładek, ok.?- mówi Nolan, a ja kiwam głową.
-Mogę iść z
Nolanem?- pyta Sil.
-Możesz, kochanie,
ale bądź grzeczna…- mówię. Harry zamyka drzwi zaraz jak wychodzą. Siadam na
biurku i wpatruję się w niego.
-Przepraszam cię za
tamto…- mówi cicho łapiąc mnie za dłonie.- Naprawdę nie wiedziałem, nie
domyśliłem się, że coś szykujesz…- mówi.- Mogłem ci napisać…- mówi.
Kiwam głową i lekko
się uśmiecham.
-Chodź tu…- łapię go
za koszulkę i przyciągam do siebie. Całujemy się delikatnie, a moje dłonie
wplątują się we włosy Harry’ego. Tego mi brakowało w trakcie wszystkich kłótni,
momentu, gdy mogę wrócić do spokojnych dni, pełnych miłości, czułości i
pocałunków.
-Kocham Cię…- mówię
mu w usta, na co się uśmiecha i dotyka ciepłą dłonią mojego odkrytego brzucha.
Jego oczy otwierają się.
-Proszę cię, nie
ubieraj się tak…- mówi dając mi kolejnego całusa.
-Czemu?- chichoczę.
-Bo nie… Proszę
cię…- mówi dając mi kolejnego całusa.
-Ale dlaczego?-
chichoczę ponownie.
-Bo mężczyźni będą
się na ciebie patrzeć, tak jak tylko ja mogę…- mówi, na co się uśmiecham.
-Nie chcesz tego?-
pytam otwierając oczy.
-Absolutnie tego nie
chcę, jesteś tylko moja, tylko moja i to ja cię kocham najmocniej na świecie…
-Lubię się tak
ubierać…- mówię.
Harry lekko się
krzywi. Schodzę z biurka, a Harry siada na moim fotelu. Przechodzę dookoła
biurka i siadam naprzeciwko niego na blacie.
-Kochanie… Wiem, że
lubisz pokazywać swoje atuty, ale nie rób tego publicznie. W naszej sypialni
jak najbardziej…- mówi, na co się uśmiecham.- Tak samo z tymi sesjami…- dodaje
ciszej.
-Widziałeś je?-
pytam podekscytowana.
-Tak, obydwie, dziś
przyszła jeszcze ta z Glamour…- mówi ciszej.
-I jak ci się
podobają? Bo moim zdaniem wyglądam tam jak bogini seksu…- mówię z szerokim
uśmiechem.
Harry lekko się
uśmiecha.
-Wyglądasz tam
pięknie…- mówi łapiąc mnie za kolano.- Ale wolę, żebyś nie brała udziału w
takich sesjach…- mówi patrząc mi się w oczy.
-Dlaczego?- pytam
zdziwiona.- Przecież ci się podobały…
-Bo wyglądasz
zjawiskowo, ale nie chcę, żeby inni mężczyźni widzieli to, co tylko MNIE przysługuje
widzieć.
-Jesteś zazdrosny?-
unoszę brwi.
-Zazdrość, to może
nie jest dobre słowo, ale wolę cię taką jaką jesteś, a nie tą na okładkach.
Wstaję z biurka i
idę do ekspresu.
-Harry, chcę to
robić, bardzo to lubię…- mówię.- Przecież wiesz, że kocham tylko ciebie, nie ma
nikogo poza tobą… A sesje są dla mnie niesamowitym doświadczeniem…- mówię.
-Domyślam się,
kochanie, ale popatrz na to z innej perspektywy, Silver…
Wywracam oczami.
-...czy fakt, że mam
dziecko, ma mnie wstrzymywać od projektów, które sprawiają mnie radość i
szczęście?- pytam.
-Z pewnych na pewno…
Rozbierane sesje, nie wchodzą w ogóle w grę…- mówi Hazz.
-W życiu nie mam
zamiaru uczestniczyć w rozbieranej sesji, Harry…- mówię.
-A te dwie sesje?-
pyta marszcząc brwi.- Widziałaś, jak twoje piersi są podkreślone i podniesione?
-Widziałam i podoba
mi się to… Poza tym to była wina sukienek.- mówię.
-Zawsze masz swoje
zdanie w ubiorze do sesji… Mogłaś wybrać inne sukienki, mniej odkrywające
ciało…- dodaje.
-...ale one mi się
podobały…- mówię podnosząc lekko głos.- …i to ja chciałam je ubrać, nie rób ze
mnie świętej zakonnicy, bo wiesz, że taka nie jestem.
-Wiem, ale to nie
zmienia faktu, że nasza córka może w przyszłości mieć nieprzyjemności…- mówi
Harry.
-Co?- zaczynam się
śmiać.- O czym ty w ogóle mówisz?- pytam patrząc na niego.
Harry wstaje z
fotela i podchodzi do mnie.
-Jak pójdzie do
szkoły to mogą ją wytykać palcami…- mówi marszcząc brwi.- A tej to mama
pozowała nago, na okładkach gazet…
Dotykam palcami
kości nosowej pocierając ją lekko.
-Dlaczego ty od razu
zakładasz najgorsze scenariusze?- pytam z przykrością.- Dlaczego mnie nie
wspierasz, tylko każdy wykonany przeze mnie projekt potępiasz? Dlaczego muszę
liczyć tylko na siebie i cieszyć się z tego, co powiedzą mi obcy ludzie, a nie
mój własny narzeczony?
-Grace to nie tak…-
mówi.
-Jest dokładnie tak,
Harry.- mówię.- Ja cię wspieram jak mogę, każdy wasz sukces jest dla mnie
wielką radością, cieszę się, że się spełniasz w tym co robisz, ale do cholery
ty nie jesteś jedyny w tym związku.- dodaję.
-Ja też się cieszę,
ale…
-…no właśnie, zawsze
jakieś ale… Nie obchodzi cię co robię, jak to robię, czy to lubię, czy mi to
wychodzi. Zapytałeś mnie w ogóle jak mi poszły te sesje, gdy wróciłam?
Harry siedzi cicho i
wpatruje się we mnie.
-No właśnie…-
mówię.- Wiesz, że podpisałam kontrakt z Adidas na swoją własną kolekcję? Wiesz,
że nagrywałam program, który pojawi się w telewizji?
Harry opuszcza
głowę.
-Nic cię nie
interesuje… A to sprawia, że kłócimy się co chwilę i nie uprawialiśmy seksu od
dwóch tygodni.- wybucham.
-Gracie…- Harry
łapie mnie za dłoń.
-Idź…- mówię
nie patrząc na niego.- Dziękuję za kwiaty i wybaczam ci tę akcję z kolacją, ale
to nie zmienia faktu, że musisz przemyśleć jak postępować, bo tego kompletnie
nie rozumiesz…- mówię mu.
-Nie wyganiaj mnie
stąd… Proszę cię…- mówi próbując mnie przytulić.
-Zabierz Silver do
Zoo, spędź z nią trochę czasu, póki jeszcze jesteś. Bo potem nie będzie cię
widziała dość długo…- mówię odwracając wzrok i staję przy oknie.
-Nie bądź zła…- mówi
idąc za mną.
-Idź Harry…- mówię
splatając dłonie na klatce piersiowej.
Czuję, jak składa
pocałunek na mojej głowie i wychodzi. Zamykam oczy i czuję, jak pod powiekami
zbierają się łzy. Szybko je wycieram, gdy do środka wchodzi Nolan.
-Harry już poszedł?-
pyta, na co kiwam głową.
Chłopak podchodzi do
mnie i kładzie dłoń na ramieniu.
-Coś nie tak?- pyta.
-Mhm…- uśmiecham się
lekko do niego.
Nolan marszczy lekko
czoło i szepcze mi do ucha: Wszystko
będzie ok, zobaczysz... Po czym idzie do swojego biurka.
-Oby…- mówię w
myślach.
(…)
Dwa kolejne dni mogę
określić jako ciche dni między mną, a Harry’m. Dostaję telefony od Darbi, bym
udała się na spotkanie w domu mody Stelli McCartney, ale odpuszczam sobie to i
mówię, żeby to Theresa nas reprezentowała. Muszę odpocząć i posiedzieć trochę w
domu. Nolan pisze mi sms-y, jak się czuję oraz czy wszystko w porządku. Moje
odpowiedzi to oczywiste tak, ale wcale tak nie jest. Całe dni spędzam albo na
sprzątaniu, albo na gotowaniu, albo na robieniu czegoś w ogrodzie. Lucy i
Eleanor wydzwaniają do mnie od kilku dni, ale ciągle je zbywam, mówiąc, że źle
się czuję i jestem zmęczona. Wiem, że od razu zaczęłyby węszyć, o co chodzi i
dlaczego się tak zachowuję.
Postanawiam pozbyć
się pewnej części swoich ubrań i zawieźć je do jakiejś organizacji. Harry bawi
się z Sil u niej w pokoiku. Wywalam wszystko i grupuję, co zostaje, co oddaję.
Znajduję moją koszulkę Styles’94 i odkładam ją na bok. W tyle garderoby widzę
czerwoną sukienkę, w której Hazz widział mnie pierwszy raz. Siadam na łóżku i
dotykam jej materiał.
Retrospekcja
-Myślałam, że przyjedziesz autobusem.- powiedziała
Lucy.
-Lucy, co jak co, ale ja mam dużo środków
transportu, nie?- zwróciłam się do brata.
-Tak, a ja zawsze służę jako ten, który cię wszędzie
podwozi. – powiedział Sean.
-Oj tam, oj tam.- uśmiechnęłam się.
-Dobra koniec…- powiedziała Lucy, a ja rzuciłam się
na nią z życzeniami.
-Dziękuję…- powiedziała Lucy i wzięła prezent ode
mnie. Trzymałam kask w ręku, a Sean pojechał.
-Grace, muszę ci kogoś przedstawić.- powiedziała
Lucy- To jest mój kuzyn Harry- spojrzała na niego i uśmiechnęłam się.-…a to
jego przyjaciele Liam, Louis.
-Miło mi was poznać…- powiedziałam.-…jestem Grace.
Podałam im rękę i oni mi ją uścisnęli.
-Musimy iść…- powiedziała Lucy-…Zaraz zacznie się
impreza, a ja mam masę rzeczy do zrobienia.
Po chwili znaleźliśmy się w domu.
-Zostaniesz na noc?- spytała mnie Lucy.
-Raczej tak, ale żeby nie było tak jak ostatnio.-
wybuchnęłam śmiechem.
-Obiecuję ci, że to się nie powtórzy…- zapewniła
mnie przyjaciółka.
-Mam nadzieję, ale chcę spać w tym pokoju co
ostatnio.- powiedziałam głośniej niż powinnam.
-Ok.
-O czym wy mówicie?- spytał Tyler.
Zatkało nas.
-Emmm… ja muszę sprawdzić jak tort.
******
Uśmiecham się szeroko do siebie i kręcę głową.
Byłyśmy takie młode i głupie. Nie to, że teraz jesteśmy stare, ale bardziej
doświadczone. Z cichym westchnięciem odkładam sukienkę na kupkę rzeczy do
oddania. Jeszcze długą godzinę poświęcam na sortowanie, a potem zajmuję się
obiadem. Schodzę na dół i wstawiam na gaz i włączam ryż.
-Grace...- głos Harry'ego jest niski i przyrzekam,
że słysząc go kilka dni temu rozerwałabym każde odzienie na jego ciele. Zamykam
oczy i lekko potrząsam głową, by pozbyć się tej ogarniającej mnie od kilku dni
myśli.
-Słucham...- mówię mieszając dalej chińskie jedzenie
dla nas na patelni.
Harry podchodzi staje do mnie przodem i krzyżuje
ręce na piersiach.
Patrzy na mnie, gdy próbuję jedzenia i doprawiam je
lekko, by poczuć smak dania.
-No co?- pytam go, gdy wciąż nie zmienia pozycji.
-Nie uprawialiśmy seksu od dwóch tygodni!- mówi
przerażonym tonem, jego oczy mrugają nienaturalnie, on też tego potrzebuje.
Powstrzymuję się od parsknięcia śmiechem. Wciąż jest
mi przykro i jestem na niego zła.
-I?- mówię obojętnie. Sos zaczyna bulgotać, więc
odkładam drewnianą łyżkę i mieszam inną sos.
-Jak to... Przecież... Jak... Grace...To... To
jest... Niemożliwe...- Harry tak tego potrzebuje, że w pewnej chwili żal mi się
go robi, ale to uczucie po sekundzie mnie opuszcza.
-Nie mam ochoty... Sorry.- dodaję i sięgam po
butelkę, by dodać trochę wody do warzyw.
-A ja muszę... Nie zamierzam robić sobie dobrze pod
prysznicem mając narzeczoną...- mówi marszcząc brwi.
-Ale tego muszą potrzebować dwie strony, a ja akurat
tego dziś nie potrzebuję...- mówię obojętnie.
-Kiedy zaczniesz?
-Zacznę co...
-Potrzebować...
Potrzebuję tego, jak normalny człowiek, zbliżenie
jest ważne, by rozładować napięcie, ale ja najzwyczajniej nie mam ochoty na
Harry’ego.
-Nie wiem kiedy to przychodzi z rana... Wtedy
ubieram się seksowniej, by wzbudzić u ciebie krztę tej...- zatrzymuję się, by
znaleźć odpowiednie słowa. Nawet nie wiem kiedy oblizuję łyżkę od sosu. Oczy
mojego narzeczonego absolutnie ciskają piorunami. Dawno go takiego nie
widziałam.
-...tej uwagi, aprobaty do mojej osoby...-
dokańczam.
-A... czy dziś... dziś ubrałaś się tak?- pyta
mrugając dalej nienaturalnie.
To co robi z nim jego własny organizm jest po prostu
warte Nobla.
Spoglądam na swoje dresy nisko położone na biodrach,
puszyste skarpety i top.
-Serio...- mówię.
-Ja bym cię rozebrał i wziął na tysiąc różnych
sposobów w całym domu.- mówi, a moje policzki wnet zaczynają mnie palić.
Kurde... Nie reaguj tak...- mówię sobie w myślach.
-Nie dziś...- odpowiadam.
-Ale... Ale... Masz okres?- pyta.
-Nie.
-Czujesz się gorzej?
-Czuję się wspaniale.
-Czy to przez tabletki?
-Nie.- odpowiadam szukając talerzy. Specjalnie
wybieram te, które są w niskiej szafce. Mam dziś czerwone stringi, tak się
zemszczę... Kucam, a jego zduszony kaszel wyrywa się z ust.
Staję i kładę trzy talerze na blacie. Ryż wykładam
na talerze i przymierzam się do przełożenia sosu i warzyw.
-Nie zaspokajam cię?- pyta cicho.
-Zaspokajasz...- mówię.
-A powiedziałabyś mi, gdybyś...
-Tak powiedziałabym ci, gdybym nie doszła.- mówię z
lekko podniesionym głosem.
Kręcę głową.
-Wiesz kiedy miałam ochotę na seks tak wielką, że
cały dzień nie mogłam usiedzieć?- mówię, a jego oczy momentalnie się
powiększają.
-Gdy zrobiłam kolację, Sil odwiozłam do twojej
siostry, ubrałam opiętą sukienkę, która wyglądała jak bielizna erotyczna...-
przełyka ślinę nerwowo, a jego jabłko Adama drży.
-...zrobiłam i wg planu miałeś być w domu o 20:00,
więc mielibyśmy czas na zabawę, ale wróciłeś o 5... kompletnie pijany, prawie
zasnąłeś wchodząc po schodach... Do tego nie wiedziałam gdzie jesteś, bo nie
zaszczyciłeś mnie sms-em zwrotnym, ani żadną informacją.- mówię cicho, czując
powoli rosnącą w gardle gulę.
-Właśnie wtedy.- dodaję.- A teraz proszę bardzo idź
zrób sobie dobrze, skoro jesteś taki zdeterminowany, bo ja ci w tym nie
pomogę.- mówię i odwracam się do niego tyłem, by nie widział moich łez.
Harry próbuje mnie przytulić, ale nie chcę.
-Idź po Silver...- odsuwam się.
Harry wzdycha cicho
i wg polecenia idzie po naszą córkę. Nakładam obiad i siadam na hokerze. Silver
schodzi uśmiechnięta i zaczynam ją karmić. Zjadamy obiad w ciszy.
-Muszę iść dziś na
wieczorną sesję nagraniową…- mówi cicho, gdy chowam naczynia w ciszy.- A potem
Niall zaprosił nas na drinka do pubu, musimy pogadać o trasie…- wpatruje się w
podłogę.- Nie masz nic przeciwko?- pyta.
-Nie, nie mam…-
odpowiadam cicho.- Zaprosiłabym Eleanor i Lucy na wieczór, dawno ich nie
widziałam.
Harry kiwa głową w
zrozumieniu.
-Póki co, mogę ci
jakoś pomóc?- pyta cicho.
-Nie… Dam sobie
radę…
-Co będziesz
robiła?- pyta mnie.
-Piekła ciasto.
Hazz kiwa głową, a
gdy sięgam po swój telefon wychodzi.
-No ja myślałam, że nie doczekam się tego
telefonu!- mówi
Eleanor.
Zaczynam się śmiać.
-Macie dziś plany na wieczór?- pytam.
-Ja jestem wolna!- mówi Lucy.
-Ja też!- mówi Eleanor.
-W takim razie o 19:00 u mnie laski! I nie
jedźcie samochodami, absolutnie…- mówię z uśmiechem i sztucznym podekscytowaniem.
-Kupię jakieś wino…- mówi Lucy.
-Mam wina w domu!- mówię.
-Ale ty pijesz tylko półsłodkie, a ja lubię
wytrawne!- mówi Lucy.
Zaczynam się śmiać.
-Dobra, rób jak chcesz…- mówię
chichocząc.- O 19:00 u mnie. Papa.
Robię ciasto
czekoladowe i babeczki. Harry wychodzi ok. 18:00 i mówi, że będzie rano, ale
nie przesadzi z alkoholem. Kiwam głową i dokańczam dekorowanie babeczek. Przed
wyjściem ubrany w czarne spodnie, sztyblety, lekko prześwitujący top i
marynarkę podchodzi do mnie daje mi długiego całusa w usta.
-Kocham Cię…-
szepcze i wychodzi.
Silver myję przed
przybyciem dziewczyn i ubieram ją w pidżamki. Mała bawi się lalkami i obiecuję
jej powiedzieć kiedy zacznie się Barney, by mogła go obejrzeć u nas w sypialni.
Idę do garderoby i ubieram szarą luźną koszulkę i czarne spodnie. Narzucam na
stopy skarpetki i idę na dół. Z piwnicy wyciągam dwa wina i kroję ciasto.
Punktualnie o 19:00, moje przyjaciółki zjawiają się w moim domu i czuję, że nie
puszczą mnie długo.
-Jak mogłyśmy
dopuścić, by nie widzieć cię tak długo…- mówi El tuląc mnie mocno.
-Nie wiem, ale to
pewnie wszystko wina mojej pracy…- mówię.
Przyjaciółka odsuwa
się ode mnie.
-A gdzie twoja mała
wersja?- pyta Lucy ściągając buty.
-Na górze, bawi się.
-Idziemy się z nią
przywitać…- mówi Lucy.
Usmiecham się
szeroko i puszczam je na górę. Obydwie wyglądają świetnie, aż dech zapiera. Idę
do kuchni i krzyczę, czy chcą herbaty, na co przytakują. Słyszę, jak Silver się
śmieje i piszczy. Zapalam światła. Schodzą na dół.
-Aż taka zapracowana
byłaś?- pyta Lucy siadając.
Macham ręką.
-Musiałam wziąć
kilka dni wolnego, bo nie miałam już siły… Ciągle jakieś spotkania, ciągle
wybieram zdjęcia, ciągle wracam do domu zbyt późno…- mówię siadając na fotelu.
Eleanor otwiera wino
i nalewa nam do kieliszków. Ja póki co delektuję się herbatą.
-No, ale praca w
takim miejscu, wymaga poświęceń…- mówi Eleanor.
-Widzę, że mnie
rozumiecie…- mówię z uśmiechem.
-No jasne, ja
też jestem bardzo zapracowana…- mówi
Lucy podkurczając nogi.- Co rusz nowy wywiad…
Uśmiecham się
szeroko.
-To dobrze Lucy…
Może ci dadzą jakiś awans i staniesz się gwiazdą, jak Grace…- mówi Eleanor.
-Super. Super…-
mówię sarkastycznie, a El posyła mi buziaczka.
-Nie chcę tego…-
mówi Lucy.
-I bardzo mądrze… Ja
teraz odczuwam to… Ale są tego spore plusy…- mówię z uśmiechem i kładę na
stoliku moje dwie gazety, w których pozowałam.
-Nic wam nie
mówiłam, chciałam, żeby to była niespodzianka.- mówię, a ona patrzą z szerokim
uśmiechem.
-Oh My God…- mówi
Eleanor akcentując każde słowo, tak jak Janice, gdy widziała Chandlera.
Zaczynam się śmiać i
sięgam po babeczkę.
-Ty masz okładki do
Elle i specjalnego wydania Glamour…- mówi Lucy.- Gracie, jestem taka z ciebie
dumna.
-Dziękuję…- mówię z
uśmiechem na twarzy.- A do tego muszę wam powiedzieć jeszcze jedną rzecz…-
zaczynam, a one podnoszą wzrok z gazet i patrzą na mnie.
-Podpisałam kontrakt
na moje własne kolekcje Adidas Neo…- mówię, a moim przyjaciółkom szczęka opada.
-Nie gadaj…- mówi
Lucy.
-Tak…- mówię z
szerokim uśmiechem.
-Jeju, gratulacje
Gracie! To wspaniale!- piszczy El.
Zaczynam się śmiać.
-Więc to były
plusy…- mówię z uśmiechem.
-Nawet mi nie mów
teraz minusów…- mówi szybko Lucy, a my zaczynamy się śmiać. Stukamy naszymi
kieliszkami.
-Za nas…- mówię, a
one powtarzają po mnie.
Biorę łyczka wina i
dokańczam babeczkę.
-Marzą mi się
wakacje…- mówi Lucy.
-Nie tylko tobie,
ale przed Fashion Week’iem nie ma takiej możliwości…- mówię.
-Pojedźmy na wakacje
tak jak kiedyś…- mówi Eleanor.
-Wiesz jak to ze mną
jest…- mówię.
-Ach no tak…- mówi
Eleanor.- Ale na kilka dni, gdyby została u twojej mamy? Kilka dni…
-Mama pewnie nie
robiłaby problemu, ale ja sama nie wiem… Nie lubię jej tak zostawiać. I tak
długo pracuję i mało spędzam z nią czasu.- mówię.
-Sil nie idzie do
przedszkola?- pyta Lucy biorąc do ust kieliszek z winem.
-Razem z Harrym
zastanawiamy się jeszcze nad tym… Dobrze by było, ale nie wiemy, czy jest na to
gotowa…- mówię.
-No właśnie!- mówi
Lucy.- Gdzie masz mojego kuzyna! 100 lat go nie widziałam…- mówi, a El zaczyna
się śmiać.
-Jest na próbie…-
mówię sięgając po kolejną babeczkę.
-Jakiej?- pyta Lucy.
-Chłopcy mają dziś
wieczorną sesję nagraniową z Helen…- mówię gryząc babeczkę.
-Tak?- mówi Eleanor.
Kiwam głową.
-Louis ci nic nie
mówił?- pytam.
-Louis mi mówił, że
dziś mają wolne jeszcze i jego przyjaciel przyjechał z Doncaster, z tego co
wiem oglądają mecz i zapijają się piwem.
Patrzę na
przyjaciółki lekko marszcząc brwi.
-Harry mi mówił,
że…- zaczynam.-… że mają sesję nagraniową, a potem Niall ich zaprosił ich na
drinka, by pogadać o trasie…- dodaję cicho.
-Nie, to niemożliwe…
Dziś Niall jest u brata w Mullingar… Jutro wraca do Londynu, bo jego bratanek
miał urodziny.- mówi El.
Odkładam kieliszek
na stolik.
-Grace, wszystko
ok?- pyta Lucy.
-Tak… Wszystko w
porządku, musiałam się przesłyszeć.- mówię i patrzę na zegarek.- Przepraszam Was
na chwilkę, pójdę powiedzieć Silver, że Barney się zaczyna.- wstaję, a Lucy
łapie mnie za rękę.
-Ja pójdę…- mówi
moja przyjaciółka.- A ty siadaj, bo zaraz wszystko nam wyśpiewasz…- dodaje.
Lucy biegnie na
górę.
-Co jest?- pyta
Eleanor.
-Wszystko jest ok…-
mówię.
-Nie jest… Chodzisz
markotna od kilku dni i zbywasz nas i wątpię, by to była sprawa związana z
pracą.- mówi stanowczo El.
Lucy schodzi po
chwili.
-Mała już ogląda u
was w sypialni. A teraz słuchamy…- mówi.
-Nie wiem o co wam
chodzi…- mówię, a one zaczynają się śmiać i nagle przestają.
-Powiedz nam.- mówi.
Wzdycham ciężko.
-Coś się psuje, ale
nie jestem w stanie sama dojść do tego, co dokładnie. Kłócimy się cały czas i
głównie o to co robię. Miał pretensje o zbyt odsłonięte zdjęcia, o brak czasu dla
niego, podróże do Nowego Jorku… Poza tym do Londynu przyjechali znajomi
Harry’ego i codziennie wychodzi z nimi… Ja rozumiem wszystko, ale dzień w
dzień, przez okrągłe dwa tygodnie to nienormalne…- mówię.
-Czemu nic nie
mówiłaś?- pyta Lucy.
-Nie miałam siły,
poza tym cały czas miałam następnego dnia pracę, albo Harry był w domu…- mówię
cicho.
-A jak było w
Paryżu?- pyta Lucy.
Podnoszę na nie
wzrok.
-Na początku,
wszystko było fantastycznie…- mówię.- Ale potem… Dziewczyny dzwoniły do mnie
pytać się o wszystko i Harry był zdenerwowany, że pracuję na urlopie… I zaczął
mi wypominać to co robię.
Retrospekcja
-Coś nie tak?- pytam
Harry'ego.
-Prosiłem cię o coś,
prawda?- pyta.
-Ale o co...-
zaczynam.
-Prosiłem, żebyś nie
odbierała tych pierdolonych telefonów.- mówi marszcząc brwi.
-Gdybym nie odebrała
to cały czas by dzwoniła...- mówię.
Harry przeczesuje
włosy palcami.
-Skoro tak to, to
jedno: Przepraszam, jestem zajęta.-wystarczyłoby.
-Nie mogę jej tak
powiedzieć. Miała ważne wiadomości dla mnie.- marszczę brwi.
-Ważne wiadomości...-
fuka.-...to są błahostki, którymi się cały czas interesujesz.
-Może dla ciebie
błahostki, dla mnie priorytety.- dodaję.
Harry siada na
jednej z kamiennych ławeczek i dotyka palcami kości nosowej.
-Priorytety?!-
wybucha.
-Tak, nie mogę
odrzucam połączeń dziewczyn, skoro mają dla mnie ważne sprawy...
-...możesz! Zawsze
możesz! Tylko nie chcesz! Prosiłem cię, już gdy byłaś w ciąży, by spędzając ze
mną czas nie myślała o pracy! Tutaj też pokłóciliśmy się o to! Nie daje ci to
do myślenia, że to co robisz jest niepojęte?!
-O co ci chodzi do
jasnej cholery?!- mówię podniesionym głosem.
-Stawiasz pracę
ponad wszystko!
-Nieprawda!
-Prawda! Ale ty tego
nie widzisz! Nic nie widzisz oprócz tego pierdolonego Vogue'a!
Patrzę na jego
spięte rysy twarzy, szeroko otwarte oczy, spięte mięśnie i podniesione ręce.
-Wiesz co?! Wszystko
co mówisz jest oszczerstwem! Mówisz tak o mnie, a sam patrzysz na siebie?!
Widzisz tylko wszystkich dookoła! Dbam o Was jak mogę, a to że się rozwijam nie
jest zbrodnią!
-Rozwijasz...- Harry
prycha.-To nie jest rozwijanie to pracoholizm!
-Ja jestem
pracoholiczką?!- wykrzykuję.
-Żebyś wiedziała i
masz w dupie mnie i Silver. Masz w dupie wszystkich, byleby tylko pięknie wyjść
na ściance, czy na jakimś pierdolonym papierze! Zrobiłaś się pierdoloną
celebrytką, jak Kim Kardashian, która nic nie osiągnęła!
Patrzę na niego.
Jego twarz spięta, a jedna z żył na skroni mocno pulsuje. Oczy ma szeroko
otwarte i nierówny oddech.
Przygryzam policzki
od wewnątrz i ściskam pięści. Czy on tak naprawdę o mnie myśli? Jego słowa...
Nie sądziłam, że ktokolwiek kiedykolwiek powie do mnie w taki sposób.
*****
Kończąc cichy
monolog czuję, że pod moimi powiekami gromadzą się łzy. Słowa, które wówczas
powiedział nie minęły, a czuję, że jeszcze bardziej mnie bolą, niż wtedy.
-Hej, hej, hej…-
mówi Lucy odkładając szybko kieliszek, by mnie przytulić.
-Nie mogę uwierzyć,
że tak powiedział…- mówi Eleanor.
-On nie jest taki
sam…- szepczę ocierając łzy.- Przecież pamiętam jaki był, gdy studiowałam. Opiekuńczy
i próbował mi pomóc na milion sposobów, aby tylko któraś z opcji okazała się
dobra… A teraz?- biorę głęboki oddech.
-Nie tylko ty
widzisz w nim zmiany…- mówi Eleanor.
Patrzę na nią
pytająco.
-Chłopcy mieli z nim
ostatnią jakąś spinę o próbę, bo on już miał plany i wnioskując z tego co
mówiłaś, był umówiony z przyjaciółmi.
-Nie płacz Gracie…-
mówi Lucy odgarniając moje włosy do tyłu.
-Możemy z nim
pogadać…- mówi kuzynka mojego narzeczonego.
-Nie, nie chcę…
Jeszcze potem będzie miał do mnie wyrzuty, że nasze sprawy związkowe powinny
być tylko w związku…
Dziewczyny kiwają w
zrozumieniu.
*****
Ja mam dziś day off :D Mam nadzieję, że się podoba... <3
*****
Ja mam dziś day off :D Mam nadzieję, że się podoba... <3