piątek, 20 listopada 2015

Rozdział 124



-Więc Grace…- zaczyna Jimmy.- Na początku chciałem ci bardzo podziękować, że zgodziłaś się na wywiad. W końcu znalazłaś dla mnie czas…
Uśmiecham się szeroko.
-Rzeczywiście ostatnio jest z tym krucho, dużo podróżuję, a swój wolny czas poświęcam rodzinie, o ile oczywiście chwilka wolna się znajdzie.
-Wiesz…- mówi Jimmy.- Jesteś dla mnie w pewnym stopniu fenomenem…
-Czemu?- pytam.
-Bo, przepraszam, jeżeli cię to urazi, ale pojawiłaś się znikąd… I nagle zaistniałaś w świecie show- biznesu… Niektórzy bardzo ciężko na to pracują…
-Zgadzam się z tobą…- mówię.- Widzisz, w trakcie studiów asystentka Anny Wintour zadzwoniła do mnie mówiąc, że ona chce się ze mną spotkać.
-Byłaś wtedy w ciąży…- dopowiada Jimmy.
-Dokładnie.- mówię.- Zaproponowano mi staż, a po zakończeniu studiów pracę jako dziennikarka modowa… I tak się wszystko zaczęło… Miranda Prinsley, moja szefowa i redaktor naczelna zaczęła mnie wysyłać jako ambasadorkę BV i nie wiem, czy na szczęście, ale zaczęto się mną interesować.
-Słyszałem bardzo dużo plotek, że to głównie fakt, że jesteś narzeczoną Harry’ego Stylesa popchnął cię tak do przodu.
Wywracam oczami.
-To nieprawda… Rzeczywiście media szybko też zaczęły zwracać na mnie uwagę, po tym jak pojawiłam się raz, drugi, ale wszystko co mam osiągnęłam sama… Harry czasami się denerwuje, że za dużo pracuję.
-Naprawdę?- Jimmy zaczyna się śmiać.

-Tak…- mówię z uśmiechem.- Wiesz, kiedy on jest w domu rolę niani do naszej córki przejmuje on.
-Pomaga ci w domu?- pyta Jimmy.
-Tyle o ile…- mówię.- Zresztą to jest facet, więc nie chodzę z białą rękawiczką i nie sprawdzam czy kurz pod telewizorem jest wytarty…- Jimmy się śmieje.- Ale to miłe gdy wracam późno i czeka na mnie świeżo zrobiona kolacja.- uśmiecham się.
-Jestem facetem, ale uważam, że jesteście bardzo ładną parą…- mówi.
-Dziękuję…- uśmiecham się.
-Jak to jest jak Harry wyjeżdża?
-Cicho, smutno, nudno…- mówię.
-Nudno powiadasz…- mówi.
Dopiero po sekundzie ogarniam przenośnię prowadzącego, na co widzowie zaczynają się śmiać.
-O boże będzie hejt na TT…- mówię pod nosem, a Jimmy się śmieje.
-Masz problemy z fankami?- pyta.
-Teraz nie… Kiedyś zdecydowanie… Szczególnie jak byłam w ciąży to standardem było: Jesteś z nim w ciąży, by go naciągnąć na kasę i takie tam.- wzruszam ramionami.
-Nie wydajesz się być tym przejęta…- mówi.
-Jak widać, nie jestem… Mam gdzieś co mówią, jestem ja, on, nasza córka, rodzina, przyjaciele… Harry’ego bardzą obchodzą fani i nie dziwię mu się i ja swoimi też się przejmuję, rozmawiam z nimi, czasami wymieniam e-maile.
-Ile lat ma wasza córeczka? Silver?
-Tak, Silver…- mówię z uśmiechem.- Ma 2,5 roku.

-Daje wam popalić?- pyta.
-Jak każde dziecko… Ale jest bardzo kulturalna, grzeczna, chociaż jak ma głupawkę to…- zatrzymuję się, a Jimmy zaczyna się śmiać.- Wtedy tylko wołam Harry’ego i zamykam się w pokoju i słyszę, jak piszczy i ucieka przed tatą.
-Jakim on jest tatą?- pyta.
-Silver to zdecydowanie córeczka tatusia…- uśmiecham się.- Bardzo mi przypomina Harry’ego, przez jej włosy…- widownia zaczyna się śmiać.- On się zawsze obraża, jak się śmieję z nich… Wiesz… gdy byłam w ciąży i Harry tylko dotknął dłonią brzucha, Silver kopała i nie dawała mi spokoju. Wydaje mi się, że między nimi jest swojego rodzaju porozumienie telepatyczne.
-A co z wujkami One Direction?- pyta Jimmy.
-To jest grubsza sprawa…- mówię.- Przede wszystkim kochają bardzo Silver, są wspaniali i czasami doprowadzają mnie do szału, gdy przychodzą do nas z kolejnymi maskotkami, a moja córka ma ich naprawdę masę… Silver też ich bardzo kocha, ale najbardziej Nialla… On nie musi przynosić maskotek, bo i tak bez względu na to, jak przyjdzie on staje się jej maskotką.
-Wykorzystujesz ich czasami jako nianie?- pyta Jimmy, a ja zaczynam się śmiać.
-Wiesz…- zaczynam znacząco, a widownia się śmieje.
-Czyli tak…- dopowiada Jimmy.
-Szczerze mówiąc, ufam im bezgranicznie i wiem, że Silver będzie bezpieczna przy każdym z nich, ale zostawić w domu nie zostawiłabym. Byli u mnie w domu, bo Silver zażyczyła sobie, by upiekli z nią ciasteczka i weszłam do mojej kuchni…- mówię.- Zayn miał mąkę na głowie, Niall się oparzył, a Liam siedział na ziemi i dusił się od śmiechu. Weszłam i jedyne co powiedziałam to: Co się stało w mojej kuchni!
Jimmy się śmieje.
-Garnki powywalane, miski powyciągane i ogólny chaos.- mówię.
-Gdzie był Louis?- pyta Jimmy.
-Grał na telefonie w salonie.- mówię.
Jimmy poprawia się na fotelu i następuje przerwa na reklamy. Mam poprawiany makijaż i rozmawiam chwilkę z Jimmy’m o głupotach. Wracamy na wizję.
-Jesteście zaręczeni od ponad dwóch lat? Nie uważacie, że wasz związek powinien być w jakiś sposób sformalizowany?- pyta.
-Jesteśmy zaręczeni, ale sami nie wiemy, czy teraz jest odpowiedni moment… Zobaczymy…- mówię.
-Pracujesz nad jakimiś projektami teraz?
-Aktualnie przymierzam się, ale to jest zdecydowanie za wcześnie, by o tym rozmawiać…
Jimmy wstaje i dziękuje mi za rozmowę, a ja również mu dziękuję i gdy tylko kończy się nagrywanie idę do garderoby.
Theresa wstaje z Darbi z krzesła.
-Jedziemy teraz zobaczyć twoją niespodziankę…- mówi podekscytowana Darbi.
-Teraz?- pytam.
Przebieram się w swoje rzeczy, a dziewczyny tylko mnie pospieszają.
-Co to jest?-pytam.
-Zobaczysz, ale coś wspaniałego…- mówi Tess.
Wkrótce siedzimy w samochodzie i kierowca wiezie nas do wielkiego budynku na przedmieściach Los Angeles. I to nie do byle jakiego budynku, tylko siedziby Adidas. Wchodzimy do środka i Darbi prowadzi nas do sali konferencyjnej, gdzie mają być jacyś ludzie.
-Możecie mi powiedzieć co to jest? Przecież nie mogę wejść do tego pomieszczenia nie wiedząc o co chodzi…- mówię.
Tess patrzy na Darbi, a ona na nią.
-Powiedz jej…- mówi Theresa.
Darbi kiwa głową.
-Więc…- zaczyna.- Miranda jest wspólniczką tutejszych salonów Adidas i poproszono ją o wybranie osoby, która mogłaby reklamować i wydać własną kolekcję Adidas.
Moje oczy otwierają się szerzej i na ustach pojawia się uśmiech.
-Nie…- zaczynam.
-Tak…- uśmiecha się Tess.
-Jeśli się zgodzisz będziesz miała kontrakt na trzy kolekcje Adidas Neo.
-O boże…- mówię z uśmiechem.
-Zgadzasz się?- pyta się Darbi, a ja od razu kiwam głową.

(…)
Od razu po spotkaniu czuję, jak bardzo jestem doceniana przez ludzi. Podpisałam kontrakt i firma będzie się ze mną kontaktować.
Podpisuję dokumenty i wychodzę z budynku Adidasa w skowronkach. Piszę Eleanor, Lucy, mamię i Seanowi o tej wspaniałej wiadomości, Harry'emu chcę powiedzieć osobiście i zobaczyć jego minę. Uśmiecham się na samą myśl o moim chłopaku, mimo kłótni jego pożegnanie ze mną było czymś, czego już dawno potrzebowałam ze strony Harry'ego.
Oświadczam Theresie, że jutro chcę wracać do domu, ta mówi, że zamówi nam bilety na lot z samego rana. Postanawiam wziąć jeden dzień wolnego, by zrobić kolację dla mnie i Harry'ego, a Seana lub Gemmę, by któreś z nuch zajęło się Silver. Niech ta kolacja będzie początkiem pięknej nocy, która sprawi, że kolejne dni będą lepsze, a nasze relacje znów wrócą do normy przed wyjazdem Harry'ego.

(...)
Prawie cały lot spałam, mimo tego, że będąc w LA wstałam z łóżka, ubrałam się, zjadłam śniadanie i pojechałam na lotnisko.
Zaspana wychodzę z samolotu i odbieram bagaże, idziemy do samochodu, który stał przez ostatnie 4 dni na parkingu strzeżonym. Wsiadamy i Tess mówi, że najpierw zawieziemy Darbi, potem mnie. Znów przysypiam.
-Co ty tak umierasz...- mówi Theresa zamykając automatyczny dach swojego samochodu.
-Nie wiem, ale muszę jeszcze pojechać po Silver do Holmes Chapel.
W tym momencie dostaję sms-a, który mówi, że Silver jest w Londynie.
Marszczę brwi i odpisuję Anne: "Miałam po nią jechać, coś się stało, że przyjechała wcześniej?"
Anna wysyła zwrotnego sms-a: "Nie, kochanie, Gemma ją chciała troszkę mieć przy sobie, więc przyjechałam z Silver."
"Przyjadę po nią za dwie godziny..."- piszę.
"Nie musisz, przywiozę ci ją, a potem prosto pojadę do domu, pewnie jesteś zmęczona"
Uśmiecham się.
"Umieram..."- piszę jej.
"Tak myślałam :) będziemy później"
"Do zobaczenia"- piszę.
Odkładam telefon do torebki. Odwozimy Darbi do jej apartamentu, a potem jedziemy do mnie. Dziękuję Tess za wszystko i żegnam się z nią. Wchodzę do domu i jedynie na co mam ochotę to kąpiel. Dom oczywiście jest pusty... Idę na górę i napuszczam wodę, niosę sobie tam komputer i włączam sobie 1 sezon "Przyjaciół". Rozbieram się, a rzeczy wkładam do pralki. Zanurzam się i włączam. Po ponad 6 odcinkach wychodzę i suszę się ręcznikiem, suszę włosy i ubieram dresy oraz bluzę Harry'ego. Właściwie nie wiem co mam robić, ale jestem zbyt zmęczona, by sprzątać, czy układać rzeczy w szafie, do czego już jakiś czas się przymierzam. Znajduję w zamrażarce warzywa, więc to one będą stanowiły mój obiad. Smażę kawałek kurczaka i siadam przed telewizorem. Zjadam, a potem kładę się do łóżka. Oglądając 7 odcinek zasypiam.
Dzwonek do drzwi ocuca mnie z objęć Morfeusza i mało nie spadam ze schodów, gdy z nich zbiegam, by otworzyć drzwi. Anne stoi uśmiechnięta, moja mała jest na jej rękach, a Gemma wysiada z samochodu.
Uśmiecham się szeroko.
-Obudziłyśmy cię?- pyta zatroskana Anne.
-Nic się nie stało…- mówię z uśmiecham i wpuszczam je do środka.
Silver wyrywa się od babci i mocno mnie przytula.
-Tęskniłam za tobą, mamusiu…- mówi mi do ucha.
-Ja też za tobą tęskniłam księżniczko…- mówię i całuję ją w policzek.
Wstaję na równe nogi.
-Macie ochotę na kawę, herbatę?- pytam poprawiając top.
-Ja zawsze…- mówi mama Harry’ego, więc ja zapraszam je do salonu. Siadają, a ja włączam ekspres i szukam ciasteczek, które jakiś czas temu kupiłam. Wykładam je na talerzyk i zalewam kawy, gdy siostra mojego narzeczonego podchodzi. Przypomina mi się pomysł z kolacją, więc szeptem zaczynam.
-Gem…- mówię słysząc, że Anne rozmawia z Silver.
-Hm?- podnosi na mnie wzrok.
-Czy będziesz w stanie przenocować Silver?- pytam.- Mam plany co do Harry’ego…
Gemma uśmiecha się szeroko.
-O co ty mnie w ogóle pytasz…- mówi z uśmiechem.- Sil jest zawsze miło widziana u mnie, pamiętaj jeden telefon i jestem…
-Dziękuję…- uśmiecham się szeroko.
Niesiemy kawy do salonu, a gdy Gemma siada od razu łapie ślubne katalogi, które leżą na ławie, odkąd wróciliśmy z Paryża i jej oczy zaczynają się świecić.
-Czy wy coś planujecie?- pyta z szerokim uśmiechem.
-Co masz na myśli?- pyta Anne.
-No ślub, spójrz mamo, Grace ma tu katalogi z sukniami…
Kręcę głową z uśmiechem.
-Sami nie wiemy…- mówię.- Nie mamy czasu, Hazz wyjeżdża teraz, nie ma opcji, żeby brać ślub w przerwie pomiędzy trasą… A te katalogi wzięłam będąc przy okazji w Paryżu…
Gemma i Anne kartkują go i zachwycają się projektami Oscara De La Renty.
-Jest jakaś, która podobała ci się najbardziej?
-Tak… Była cała wysadzana perłami, z głębokim kwadratowym dekoltem, ale wiecie to jeszcze niepewne… Chciałabym znaleźć sukienkę, w której absolutnie się zakocham i to ona będzie tą jedyną.
-Wasz. Ślub. Będzie. Wydarzeniem. Historycznym…- mówi z przesadnym akcentem Gemma, na co zaczynam się śmiać.
-Co to jest ślub?- pyta Silver.
Anne bierze ją na kolana i kładzie jeden kosmyk włosów za jej uszko.
-Ślub to takie ważne wydarzenie, kiedy pani kocha pana, a pan kocha panią bardzo mocno i wtedy pni ubiera białą sukienkę i nakłada obrączkę…- pokazuje Anne Silver.
-A czy ja też będę mieć ślub?- pyta Sil patrząc na babcię.
Uśmiecham się szeroko.
-No jasne, że tak…- mówi Gemma.- O ile twój tata nie udusi każdego chłopaka, z którym będziesz…
Zaczynamy się śmiać.
-Masz rację Gem…- mówię.

(…)
-Dziś będziesz spała u cioci Gemmy…- mówię Silver.- A z rana przyjadę i pojedziemy na balet, co ty na to?
Silver jest cała brudna od dżemu, który jest na grzankach. Siedzę na hokerze gotowa do pracy i przyglądam się małej. Mała ochoczo kiwa głową i z szerokim uśmiechem pokazuje zęby. Głaszczę ją po policzku, a potem chowam naczynia do zmywarki. Harry schodzi na dół i wita się z nami, i mi i Sil daje całusa w czoło.
-Wyspałyście się?- pyta.
Obydwie kiwamy głową. Harry nalewa sobie kawy do kubka i upija łyka. Spoglądam na niego, a on patrzy na mnie pytająco. Wzruszam ramionami i obserwuję go dalej. Lustruję go od góry do dołu, a on to zauważa, na jego twarzy pojawia się mały uśmieszek, bierze kolejnego łyka, gdy ja sunę wzrokiem po jego ciele.

Harry
Moje ciało oblewają dreszcze, które są coraz mocniejsze, za każdym razem, gdy moja ukochana wodzi po mnie wzrokiem. Nie interesuje się tym, że mogę to zauważyć. Widzę, że jej lewa dłoń leży spokojnie na powierzchni wyspy kuchennej, jej paznokcie wystukują delikatny rytm, a prawa dłoń jest przy jej twarzy. Nieświadomie przygryza wargę, a potem trzyma ją pomiędzy kciukiem i palcem wskazującym. Podnosi wzrok wyżej i wreszcie nasze oczy się spotykają, a na jej ustach także pojawia się ślad uśmieszku.
Silver podnosi się z hokera i mówi, że idzie się bawić, na co kiwamy głową.
-Sil poszła na górę, a ja wychodzę…- mówi.
Wstaje z hokera i wstawia swój kubek do zmywarki, odrzuca włosy do tyłu, wyciąga lusterko z torebki i kreśli na ustach czerwony ślad. Odpycham się od blatu i siadam na hokerze.
-Będziesz dziś o normalnej porze?- pyta z błyskiem w oku.
Uśmiecham się lekko.
-Tak, będę…- odpowiadam, a na jej ustach maluje się zadziorny uśmiech.
-Dobrze… Bądź punktualnie…- mówi wkładając telefon do torebki.- Możesz zawieźć Silver do Gemmy, jak będziesz jechał do studia?- pyta.
-Jasne, a Gem ma się nią zająć?- pytam.
-Silver dziś u niej nocuje…- mówi i wówczas na jej ustach formuje się uśmiech.
Unoszę brwi i także się uśmiecham.
-Dom będzie pusty…- mówi Grace biorąc do ręki swoją kurtkę, która zresztą narzuca na plecy. Przez cały czas się uśmiecha.
Grace idzie do korytarza, gdzie zakłada szpilki i znów przemierza drogę przez salon do mnie, do kuchni. Podchodzi i lekko muska mi usta wpatrując się w moje oczy.
-Do zobaczenia…- mówi mi w usta.
Po czym krzyczy: Silver, mamusia idzie! Bądź grzeczna u Gemmy i nie krzycz na Jasona!
Z góry mała krzyczy: Kocham Cię mamusiu! Obiecuję!

Grace
Gdy przyjeżdżam do BV panuje tu lekkie zamieszanie. Z działu stylizacyjnego wychodzi wzburzona Taylor Swift i patrzę zdziwiona, jedna z pracownic owego działu trzyma trzy sukienki.
-Wy się nazywacie wykwalifikowanymi trendsetterkami?- krzyczy piosenkarka.
Dobrze, że Miranda wyjechała w delegację.
-Co tu się dzieje?- pytam głośniej.
Taylor gdy mnie widzi uśmiecha się szeroko i podbiega przytulając mocno.
-Jak dobrze, że chociaż ty tutaj jesteś…- mówi.
-Ale co się stało?- pytam znów.
-Wasz zespół miał się zająć stylizacjami na moją europejską trasę koncertową i to wszystko miało być na dziś… I było… ALE JA NIE BĘDĘ WYSTĘPOWAŁA W SZMATACH!- podnosi głos.
-Poczekaj, poczekaj właściwie dlaczego my mieliśmy tym zająć?- pytam prowadząc Taylor do działu stylizacyjnego.
-Bo wasza redaktor naczelna mi to zaproponowała, więc się zgodziłam.- mówi.
Rzeczywiście rzeczy przygotowane przez pracownice tego działu są niezbyt zadowalające.
-Zaraz ci coś znajdziemy…- stoję przed szafą i wyciągam całe mnóstwo rzeczy, które mogłyby się nadać.
W ciągu godziny razem z Taylor dobieramy wszystkie stroje, a dziewczyna jest bardzo wdzięczna. Próbuje mnie namówić na kawę, ale mam zbyt dużo pracy, by móc wychodzić w czasie pracy, poza tym dziś wcześniej wychodzę, by zrobić kolację na wieczór. Harry zawsze kończy o 20:00. Gdy piosenkarka opuszcza budynek BV, mówię dziewczynom, żeby poczytały trochę magazyn, w którym pracują, bo to prezentują jest absolutnie tragiczne. Wracam do siebie i siadam przy komputerze. Nolan i Darbi rozmawiają nt. jednego ze zdjęć. Wchodzę na Dailymail.com, by jak zwykle wyszukać kolejne zdjęcia paparazzich, które mogłabym użyć w naszej zakładce. Nie znajduję nic ciekawego prócz nowych zdjęć Harry’ego. Patrzę na nie i na ustach pojawia się lekki uśmiech. Patrzę na jego zaspane oczka i tą rozpiętą koszulę. Jak ja mam tu wytrzymać cały boży dzień, czując mrowienie w podbrzuszu widząc jego zdjęcia zrobione przez paparazzich.  Rozmawiam z Nolanem o ostatnim pokazie, gdy Darbi wpada do naszego gabinetu z fantastycznymi wieściami, że moja sesja do Glamour ukaże się za kilka dni i prawdopodobnie pokryje się z wydaniem sesji do Elle. Uśmiecham się szeroko.
Podczas, gdy Darbi zaczyna czysto przyjacielską rozmowę z Nolanem szukam na jednym z blogów kucharskich odpowiedniego dania na dzisiejszy wieczór. Przewijam kolejne strony i przewijam, ale nie mogę znaleźć niczego, co by było idealne na dziś. Wpisuję w wyszukiwarkę hasło: "dania na romantyczną kolację" i wciskam enter. Wybieram pesto z sosem serowym i ziołami. Drukuję sobie przepis i wracam do pracy.

(...)
Będąc w sklepie kupuję produkty na kolację i na śniadanie. Dwie dziewczyny proszą mnie o zdjęcie, więc zgadzam się i pstryk już. Robię zakupy i chcę jak najszybciej jechać do domu, by przebrać się i zacząć gotowanie.
Rozkładając zakupy jednocześnie przebieram się w dresy. Zaczynam przygotowywać sos doprawiam go. Kursuję między przepisem, a garnkiem pełnym w sos. Mielę bazylię i wrzucam ją do sosu. Podryguję w rytmy Jennifer Lopez Play.

I could wait all night and Day/ Mogłabym czekać wszystkie noce i dni
To go to a party, sit down and wait/ Żeby iść na imprezę, siedzieć i czekać
Give my request to the DJ/ Przekazywać moje prośby dj'owi
'Cause my song he's gotta play/ Ponieważ musi zagrać moją piosenkę
And when I hear that beat/ I kiedy usłyszę uderzenie
I get my body up out my seat/ Wstaje z siedzenia
I grab a guy and move my feet/ Porywam jakiegoś faceta i poruszam nogami
He's playing my song/ Gra moją muzykę

Czuję się tak cholernie podekscytowana wizją dzisiejszej nocy, moje myśli krążą wyłącznie koło tego, co będzie się działo w naszym łóżku, a może nie tylko. Jeśli Harry jest napalony, tak bardzo jak ja jestem to całą noc mamy z głowy i będę musiała mieć czas w ciągu dnia, by pozbierać się po kolejnych po sobie doznaniach. Uśmiecham się szeroko i gdy sos jest gotowy idę na górę, by wyciągnąć zamówioną sukienkę. Biorę prysznic i układam włosy, tak jak Harry lubi- puszyste. Jest 19:30, więc robię makijaż i poprawiam usta szminką. Zastanawiam się nad szpilkami, ale pozostaję przy klasycznych. Nakładam sukienkę i szpilki. Obracam się w lustrze i z uśmiechem schodzę na dół. Na stole w jadalni nakładam ciemny obrus i ozdabiam stół świeczkami, gdy już jest 20:00 wstawiam makaron i sos, powrót zajmuje Harry'emu zawsze ok. 15 minut, akurat by wszystko przygotować. Przyrzekam, że mną nosi, czuję, że gdyby mój narzeczony przyszedł teraz, to moje podniecenie powodowałoby, że wybuchnę i rzuciłabym się na niego, ale nie taki jest plan. Poprawiam wszystko, a ugotowane danie kładę na półmisku. Siadam na swoim krześle i wyczekuję przyjścia mojego faceta.
15 minut, 30 minut, 1 godzina, 2 godziny...
Zerkam na telefon co kilka minut i zaczynam się denerwować. Piszę mu sms-a, gdzie jest i nie otrzymuję odpowiedzi zwrotnej w ciągu kolejnej godziny. Czuję wzrastającą irytację, smutek i cholerny gniew, podniecenie ucieka siną w dal.

Harry
-Dobra, to jeszcze raz...- krzyczy pijany Jeff.
Siłujemy się na dłonie, a Nadine i Glenne nam kibicują. Kelnerka kładzie na kolejne drinki, na co się uśmiecham. Znów powalam przyjaciela, z czego zaczynam krzyczeć i duszkiem wypijam mojego ulubionego drinka. Świat już powoli zaczyna wirować, ale nie ma przeciwskazań, by bawić się dalej.

Grace
Wzdycham ciężko... Może im się przedłużyło, odkładam jedzenie do lodówki i gaszę wszystkie świeczki. Trzymając w dłoniach szpilki wchodzę na górę, zmazuję makijaż i ubieram pidżamy. Sukienkę rzucam na fotel w naszej sypialni i kładę się do łóżka. Momentalnie zasypiam.
Walenie do drzwi i przerywane dzwonki do drzwi sprawiają, że biegnę przestraszona na dół. Otwieram.
-No hej moja przyszła żonko...- burczy Harry z uśmieszkiem.
On nie jest pijany... On jest zalany w trzy dupy... 
Wchodzi do środka i łapię go, by się nie przewrócił.
-Gdzie ty byłeś?!- pytam ściągając mu kurtkę.
-Musiałem przemyśleć parę rzeczy...- język mu się plącze, a oczy ma tak małe, że prawie zamknięte.
-Nie rozśmieszaj mnie...- mówię pod nosem. Ściągam mu buty, a on patrzy na mnie zagryzając wargi.
-Grace... Rozpalasz we mnie najgłębsze podniecenia...- warczy.
Szczerze, teraz mam to głęboko gdzieś.
-Wstawaj.- mówię i ciągnę go za rękę, by wstał z szafki na buty.
-Kochanie, przestań, bo mojemu przyjacielowi robi się ciasno.- mówi wsuwając dłoń do moich spodenek.
-Zamknij się, nie chcę cię słyszeć.- mówię i prowadzę go na górę, co nie jest proste.
-I ten ton...- ściska mojego pośladka. Puszczam to mimo uszu, gdy się nie odzywam kładzie głowę na moim ramieniu, prowadzę go do sypialni i tam go kładę na łóżku. Rozbieram go, gdy już śpi. Przykrywam go kołdrą i biorę rzeczy, w których będę szła jutro z Silver na balet. Dobrze, że Silver ma łóżko pojedyncze, więc spokojnie się mieszczę, przykrywam się jej kołderką i zasypiam.
Rankiem, gdy wchodzę do sypialni po czystą bieliznę w pokoju śmierdzi alkoholem, otwieram okno i przykrywam go kołdrą. Przyznaję, że jestem na niego zła i to piekielnie. Jestem więcej niż pewna, że był z tymi swoimi przyjaciółmi. Ubieram się szybko i zjadam śniadanie. Do małej białej torby wkładam rzeczy Sil i jadę do Gemmy, parkuję pod kamienicą, gdzie siostra Harry'ego mieszka i wysiadam szybko. Pukam do mieszkania i Jason otwiera mi z szerokim uśmiechem.
-Hej...- witam się z nim.-Gdzie moja mała?- pytam.
-W łazience myje zęby...
-Ok...- wchodzę do środka, Gemma wychodzi z łazienki. Witam się teraz z nią, w pokoju dziennym zauważam multum zabawek mojej córki, które są naprawdę wszędzie.
-W co się bawiła?- pytam z uśmiechem.
Jason się uśmiecha i mówi:
-Poprawka: bawiliśmy... Zrobiłem jej namiot z koców i kołdry i siedziała tam dopóki nie zasnęła.
Uśmiecham się szeroko. Silver wychodzi i uśmiecha się na mój widok.
-Mamusia!- piszczy i wyciąga rączki ku mnie.
Podnoszę ją i daję jej buziaczka.
-Słyszałam, że fajnie się bawiłaś...- mówię do niej.
Kiwa głową i zaczyna opowiadać. W tym czasie przebieram ją w rzeczy na balet i żegnamy się z Gem i Jasonem.
Jadąc do szkoły baletu wjeżdżamy po Lux i Lou, moja Sil gada zaciekle z przyjaciółką o tym co oglądały w "Dora poznaje świat". Natomiast ja i Lou ciągle mówimy o nadchodzącej trasie chłopaków.
-Będziesz na ich pierwszym koncercie?- pyta blondynka, podczas gdy ja szukam miejsca parkingowego.
-Sama nie wiem... To jest daleko...- mówię niepewnie.- Gdyby pierwszy koncert był w Londynie, byłoby super.
-Wszyscy się zdziwiliśmy, że trasa zaczyna się od Kolumbii...- mówi Lou odpinając pas, gdy już stoję na miejscu parkingowym.
-Ale to pewnie dlatego, że wcześniej chłopcy tam nie grali.
Lou przyznaje mi rację. Bierzemy nasze dziewczynki z samochodu i wchodzimy do środka. Lux łapie Silver za rękę i prowadzi ją do szatni. Potem rozmawiając z Lou, stylistka prowadzi mnie do środka. Na pierwszych trzech zajęciach jeden z rodziców powinien być, ale potem będziemy zostawiać nasze pociechy. Lux chodziła do innej szkoły przez jakiś czas, ale potem Lou i Tom postanowili zmienić lokację. Pani przedstawia się dzieciom, jako pani Elsa Proof, a moja Silver od razu piszczy, że ma na imię, jak główna bohaterka "Krainy Lodu".
Siadam z Lou na kanapie i obserwuję pierwsze poczynania mojej córki w tańcu. Mnie też czasami brakuje tych godzin spędzonych na nieustannym powtarzaniu ruchów układu. Lou szepcze mi, że Sil wygląda jak księżniczka. Pani pokazuje im pierwsze ruchy, a ja cykam fotki i nagrywam filmiki, które potem rozsyłam do mamy, brata, Gemmy, Anne, Lucy i Eleanor. Silver jest skupiona i tylko od czasu do czasu pomacha mi. Wykonują pozy z jeziora łabędziego, a gdy Silver podnosi rączki i robi piruet z gracją moje oczy zasklepiają się łzami. Lou szepcze: Nie płacz, Gracie, bo mała się zestresuje...
Kiwam nieznacznie głową i ukradkiem ocieram oczy. Lux zagaduje Silver i obydwie śmieją się przez cały czas. Zajęcia powoli się kończą, a gdy pani im dziękuje mała biegnie do mnie.
-Tańczyłaś najpiękniej ze wszystkich Silver...- mówię z szerokim uśmiechem całując ją w czółko.
-Byłam jak księżniczka?- pyta wpatrując się tym samym odcieniem tęczówek co ja.
Uśmiecham się szeroko.
-Byłaś jak Elsa w kryształowym pałacu...- mówię jej na uszko, a ona klaszcze w dłonie.
Przebieram ją i odwożę Lou i Lux do ich domu. Postanawiam także odwiedzić brata w niegdyś wspólnym interesie.
-Mama jedziemy do domku?- pyta Sil jedząc ciastko.
-Nie, pojedziemy do wujka Seana, ok?
Sil kiwa głową i wkrótce jesteśmy pod warsztatem mojego brata. Dawno tu nie byłam, naprawdę... Zbyt dawno. Wysiadam i od razu przykuwam uwagę dwóch klientów mojego brata, mój brat uśmiecha się. Wyciągam Silver i łapię ją za rączkę. Moja mała księżniczka macha do wujka.
Podchodzę do jednego z motocykli i uśmiecham się dotykając ramy.
-Wiesz, że mamusia jeździła na takich, nim się urodziłaś?- mówię.
Silver patrzy na mnie i nic nie mówi.
-Podobają ci się?- pytam córkę, a ona kiwa głową trochę bez przekonania.
-A chciałabyś się ze mną przejechać?- pytam Sil, a na jej ustach pojawia się szeroki uśmiech.
-Wezmę od wujka kaski i wracam tutaj.- całuję ją w czoło.
Sean dyskutuje na temat serii motocykli dla firmy motoryzacyjnej. Jestem dumna z brata, bo biznes taty, a teraz mojego brata jest jak najbardziej na chodzie. Oznajmiam tylko bratu, że jadę z Sil na krótką wycieczkę. Biorę kaski i wracam do małej. Sadzam ją i potem sama siadam. Włączam silnik, a Silver mówię, że ma się mnie mocno trzymać. Jadę wolno po ścieżkach rowerowych, by pokazać córce, jak wspaniała jest motoryzacja. Uśmiecham się widząc na jej twarz uśmiech. Gdy już zawracamy, a klientów nie ma Sean mówi, że zaopiekuje się siostrzenicą, a ja mam chwilkę, by wrócix do dawnej pasji. Tylko na chwilę.
Nie wiem co czuję jadąc, to dziwne uczucie, bo jednocześnie odzywa się głęboko schowana miłość do pasji, ale jednocześnie myśl, że to niebezpieczne i nie mogę ryzykować dla Silver. Nie przesadzam, ale myślę i czuję, że tego warkotu, przyspieszenia nigdy w życiu nie pozbędę się z serca. Wiatr we włosach, adrenalina, prędkość i miłość, to moje życie przed narodzinami Silver. Mój humor od razu się poprawia, wracam do warsztatu Seana i rozmawiam z nim na temat warsztatu, mój brat mówi jak wiele ma pracy, wspomina o pomyśle Leigh na zatrudnienie dodatkowego pracownika, ale do tego mój brat nie jest przekonany co do tego.
Siadam na starej kanapie i przyglądam się Sil, która podaje wujkowi narzędzia, które jej wskazuje.
-Ktoś zaraz nas odwiedzi...- mówi mój brat z szerokim uśmiechem.
-Kto?- pytam.
Nagle na plac, gdzie stoją motory wjeżdża motocyklista i parkuje niedaleko drzwi wejściowych. Słońce zaczyna świecić prosto w moje oczy, więc zakładam okulary przeciwsłoneczne. Mężczyzna ściąga kask i moim oczom ukazuje się Tom Lorenz.
Uśmiecha się szeroko i wita się z moim bratem.
-Cześć Gracie...- mówi podając mi rękę.
-Hej...- uśmiecham lekko.
Tom jest uśmiechnięty od ucha do ucha i rozmawia z Seanem. Wychodzę na zaplecze na chwilkę i słyszę jak Tom zagaduje do Silver.
-A panienka na kogoś czeka?- pyta.
-Na mamusię...- mówi moja mała.
-Gdzie twoja mamusia?- pyta.
-Tam...- mówi Silver i wówczas wskazuje na mnie jak wychodzę zza szafek.
Tom otwiera szeroko oczy i patrzy zszokowany. Silver wyciera rączki i podbiega do mnie.
-Grace ty masz dziecko?!- pyta oszołomiony.
-Tak...- mówię i podnoszę Sil do góry całując ją w policzek.
-Od kiedy?- pyta się.
Sean parska śmiechem.
-Mam tyle lat!- mówi Silver pokazując na dłoni 2 paluszki i jeden w połowie.
-Jeju, nic nie wiedziałem...- mówi ciszej.-A kto szczęśliwym tatą?- pyta patrząc prosto w oczy.
-Silver jak tata ma na imię?- pytam córkę.
-Harry Styles...- mówi dumna.- A ja jestem Silver Styles...- mówi uśmiechając się szeroko.
Sean kręci głową ze śmiechu.
Tom spogląda na moją dłoń, którą obejmuję ciało Silver, jego źrenice otwierają się nienaturalnie szeroko.
-Wychodzisz za niego?- pyta cicho.
-Tak jakby...- mówię, gdy mój telefon się rozdzwania. Kładę Sil na ziemi, a ona biegnie do wujka. To Harry. Wyciszam i wkładam telefon do torby.
-My już się zbieramy...- mówię bratu i daje mu całusa w policzek.
-Ciebie też było miło zobaczyć...- mówię do Toma podając mu dłoń.
Sil żegna się, a Tom potrząsa moją dłonią.
Wychodzę bez słowa i zabieram Sil w stronę samochodu. Tom woła mnie na co odwracam się i mówi: Wciąż jesteś dla mnie tą jedyną...
Obracam się na pięcie i słyszę komentarz mojego brata: Odpuściłbyś...
Wsiadamy i włączam Silver jej piosenki, wjeżdżam do sklepu i robię zakupy, po czym już ok. 16:00 wracam do domu. Harry siedzi w salonie i ogląda telewizję, ale widzę, że śpi. Zanoszę zakupy, a Silver każę cicho się rozebrać.
Patrzę do lodówki i na mojego narzeczonego. Kręcę głową sama do siebie i wzdycham ciężko. Harry podnosi się i widzę, że nie śpi.
-Hej...- mówi szeptem.
-Hej...- mówię mu nawet nie zwracając uwagi na niego.
Odwrócona do niego plecami słyszę, że stoi niedaleko i upija łyki wody z butelki. Och czyżby kacyk?
Układam w szafce butelki z mlekiem.
-Grace?- pyta.
-Słucham...- mówię.
-Co jest dziś na obiad?- pyta.
Przygryzam policzki i odwracam się do niego przodem pupą opierając się o blat.

****
Miłegoooo czytania!!! Dajcie znać co myślicie! xx.

7 komentarzy:

  1. Uuuuchuchu ....czy mi się wydaje czy będzie porządny ochrzan dla Harrego? Bo jak dla mnie to Grace z Silver powinna gdzieś się wyprowadzić od Harrego ,by przemyśleli oboje czy to jeszcze ma sens .

    Pozdrawiam Magda

    OdpowiedzUsuń
  2. Grace powinna pokazać Harremu że jego zachowanie ją rani

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetny rozdział jak zwykle <3
    LittleThings<3

    OdpowiedzUsuń
  4. Szykuje się drama tajm! Ooo będzie ciekawie!

    OdpowiedzUsuń
  5. Nie wierzę, że Harry ją tak olał. Błagam cię nie doprowadź do zdrady! Zrób to dla mnie, proszę.

    OdpowiedzUsuń