piątek, 13 listopada 2015

Rozdział 123.



Nie ukrywam, że ostatnie dni były swojego rodzaju ekscytujące, ale jednocześnie absolutnie wykańczające. Od 10:00 do 23:00 ciągłe patrzenie w komputer, oglądanie zdjęć, wybieranie stylizacji, bardzo sporne zresztą, pomoc w doborze strojów na sesje, spotkania w domach mody. Wszystkiego było bardzo dużo. Na moje szczęście Sil nie odczuła tego, bo mama Harry’ego ma ją ze sobą w Holmes Chapel. Dzwoni do mnie i opowiada czego to ona nie robiła w ciągu dnia. Gemma wstawiła zdjęcie sprzed 1,5 roku, kiedy mała była z nią na spacerze. Byłam wówczas tak zmęczona i przejęta, jak moja mała urosła, że płakałam pół nocy i oglądałam nagrania, gdy była malutka. Coś a’la matczyny kryzys. Do tego samotne noce w domu. Harry miał bardzo dużo pracy w studiu i prawie cały wolny czas spędzał na próbach, ewentualnie wychodził na drinka z Jeffem i Glenne, jego znajomymi, którzy pracują tu przez jakiś czas, bo są menagerami Meghan Trainor.
Biorę walizkę i zapinam kosmetyczkę, za dwie godziny mam samolot do LA. Lecę tam na kilka dni, Miranda ma dla mnie jakąś niespodziankę, ale dowiem się o niej, gdy się pojawię w mieście aniołów. Będę miała spotkanie i tam się wszystkiego dowiem. Poza tym sesja do Glamour i wywiad u Jimmy’ego Fallona.
Harry jak zwykle nie był zadowolony, że się udzielam publicznie, co mnie porządnie wkurzyło. Pokłóciliśmy się, mimo tego, że było tak dobrze, że znów się dogadywaliśmy, całowaliśmy tak jak kiedyś to było normą, wytknęłam mu, że mnie nie wspiera, że tylko mnie krytykuje. Zdenerwował się i tyle go widziałam. Dopiero rankiem, gdy wstawałam do pracy spał jak zabity.
Theresa podjeżdża swoim kabrioletem pod mój dom i wysiada.
-Uuu…- mówię z uśmiechem.
-Poznaj Rogera…- mówi Tessa klepiąc maskę pokrytą błyszczącym czerwonym lakierem.
-Miło mi…- mówię.
Wkładam walizkę i wracam się, by sprawdzić, czy wyłączyłam gaz itp. Zamykam drzwi, gdy na podjazd wjeżdża auto Harry’ego. Jestem zdziwiona, bo o tej porze ostatnio go nie ma w ogóle. Wysiada w swojej ulubionej bluzie Packers, a w dłoni trzyma portfel i telefon.
-Jedziesz już?- pyta, gdy otwieram mu kluczami drzwi.
-Tak…- mówię cicho.
-Kiedy wrócisz?
-Za kilka dni…- mówię.
-Kilka to znaczy?
-Cztery- prawdopodobnie, ale jeśli zostanę dłużej to zadzwonię.
-Ok.- mówi i zapada między nami cisza.
Opuszczam głowę.
-To ja już idę…- mówię cicho.
Schodzę schodek niżej, gdy jego ręka łapie mnie.
-Poczekaj.- mówi i przyciąga do siebie.
Jego usta dotykają moich z zawziętością, namiętnością i pożądaniem. Zapominam o bożym świecie, moja ręka automatycznie wjeżdża mu pod bluzę, a on przygryza zadziornie moją wargę, by ją potem delikatnie pocałować.
-Uważaj na siebie…- mówi.
Kiwam głową i wsiadam do samochodu Tess. Ta macha Hazzie i wyjeżdża z podjazdu.
-Ale wy jesteście słodcy…- mówi.
Uśmiecham się lekko. Gdyby wiedziała, jak jest na co dzień…
Droga mija nam całkiem szybko, czekam z walizkami, gdy Tess załatwia sprawy z parkingiem strzeżonym dla jej Rogera. Dziewczyna idzie z uśmiechem w moją stronę i zabiera złotą walizkę. Idziemy do wejścia lotniska i tam prosto do odprawy. Oddaję walizkę i po sprawdzeniu biletu i dokumentów idę prosto do samolotu. Tess trajkocze mi o tym, jaka jest ciekawa jaką niespodziankę przygotowała mi Miranda, mnie to też bardzo ciekawi.
Siedzimy, Tess wyciąga Harper's Bazaar i czyta go, podczas gdy ja z nudów nawalam w Subwaya.

(...)
-Grace nie ociągaj się tak!- mówi żartobliwie Theresa.
-Daj mi spokój, jestem wykończona...- mówię.
Dziewczyna zaczyna się śmiać, zaraz będziemy w hotelu. Gdy tylko dostaję kartę do mojego apartamentu czuję, że od razu idę spać. Wykonuję szybki telefon do Silver. Ściągam z siebie rzeczy i kładę je do walizki. Znajduję spodenki i za dużą koszulkę. Biorę prysznic.

Harry
Wsiadam do taksówki i mówię mężczyźnie, gdzie ma jechać. Piszę sms-y z Niallem o dograniu jeszcze chórków do Once In a Lifetime. Wkrótce taksówka parkuje pod pubem. Płacę i wchodzę do środka. Jeff siedzi z Nadine i Glenne przy stoliku i machają mi.
Witam się ze wszystkimi z osobna i siadam koło Nadine. Jeff obejmuje swoją narzeczoną i uśmiecha się do niej. Zamawiam po piwie dla mnie i Jeffa i po owocowym piwie dla pań.
-Znów nie wziąłeś ze sobą Grace?- pyta Glenne.
-Grace prawdopodobnie już wylądowała w Los Angeles.
-Po co tam poleciała?- pyta Nadine.
-Ma sesję w Glamour i wywiad u Jimmy’ego Fallona…- mówię zdegustowany.
-Wow! To fantastycznie!- mówi Glenne.- Kurde, dziewczyna naprawdę zaczyna być kimś więcej w świecie show-biznesu i osiąga to tylko i wyłącznie swoją pracą.
-Taa…- mówię pod nosem.
-Coś nie tak?- pyta Nadine.
-Powiem Wam, że wszystko jest nie tak… Jej praca, to że nie ma dla mnie czasu, że stale gdzieś jeździ i od rana do wieczora siedzi w pracy.
Cała trójka spogląda na siebie.
-O co chodzi?- biorę łyka piwa.
-A jesteś pewny, że w ogóle tam leci, że całe dnie spędza w pracy itd?
-Nie rozumiem…- marszczę brwi.
Glenne wywraca oczami.
-Jest bardzo atrakcyjna…- mówi narzeczona mojego przyjaciela.
-Wiem o tym…
-Boże, ty nic nie kumasz Harry.- mówi Nadine.
-Mówcie proszę prosto z mostu…- mówię.
-Grace jest seksowna, piękna i jestem pewna, że sporo mężczyzn kręci się koło niej.- mówi Glenne, a Jeff i Nadine przytakują.
-I?- wzruszam ramionami.
-Może ma kogoś na boku…- mówi Nadine.
W momencie gdy moja przyjaciółka wymawia te słowa oblewają mnie wewnętrzne dreszcze. Patrzę na nich przerażony i przenoszę wzrok z Glenne na Jeffa, a potem na Nadine.
-Nie, to niemożliwe.- mówię stanowczo.- Mamy dziecko, kochamy się.
-Nie czujesz, że coś się wypaliło?- pyta Jeff.
Kręcę głową przecząc.
-Kłócimy się, ale każda para tak robi, to normalne… Nie to absolutnie jest niemożliwe.- mówię.
-Nie ma jakiegoś przyjaciela?- pyta Nadine popijając swoje piwo.
Namyślam się i właściwie nikt mi nie przychodzi do głowy. Kiedyś to był Justin, ale teraz z tego co wiem, nie utrzymują większego kontaktu, ale… ten nowy współpracownik Nolan…
Podnoszę wzrok na nich.
-Jest ktoś…- mówi Jeff.
-To znaczy… jest jakiś nowy stażysta u nich w zakładce i Grace była z nim reprezentować BV w Nowym Jorku.
-Widziałam te zdjęcia…- mówi Nadine.- I nie chcę cię smucić, ale to jest chłopak z wyższej półki.- dodaje podpierając głowę dłonią.
Namyślam się, Grace była przy nim taka uśmiechnięta, taka szczęśliwa… Przy mnie już dawno się nie uśmiechała w ten sposób, tęsknię za tym. Jeśli ona rzeczywiście coś ma na rzeczy z tym chłopakiem, to przyznaje z ręką na sercu, że go zabiję.
-Poobserwuj ją…- mówi Jeff.
Dziewczyny zmieniają temat, a Jeff coś wtrąca od czasu do czasu. Nic nie mówię tylko moczę usta w gorzkim piwie od czasu do czasu.
Ona by mnie zdradziła, nigdy mi tego nie zrobiła, zbyt bardzo mnie kocha, zbyt bardzo kocha Silver by doprowadzić do końca między nami. Boże, w życiu Grace by tego nie zrobiła. Jest otwarta i powiedziałaby mi, gdyby było coś na rzeczy, powiedziałaby, że czuję, że coś się wypala. Ale to nie jest prawda… Wciąż chcę się z nią ożenić, chcę mieć z nią jeszcze dzieci, chcę z nią oglądać, jak małe wersje nas będą dorastać… Przecież ona jest cholerną miłością mojego życia.
-Harry nie przejmuj się tak, to mogą być tylko głupie przypuszczenia.- Nadine łapie moją dłoń starając mnie pocieszyć.
-Masz rację…- uśmiecham się lekko.

(…)

Grace
Wstaję z łóżka i ubieram się w czarny top, białą marynarke i jasno niebieskie dżinsy. Theresa wali mi do drzwi krzycząc za dwie godziny mam sesję, a ona ma zamiar jeszcze zjeść śniadanie.
Wywracam oczami i poprawiam makijaż.
-Już!- krzyczę, a ona się śmieje. Otwieram jej drzwi i wychodzę.
-Ale się grzebiesz!- mówi.
-Tess!- cedzę z uśmiechem.
-Zgadnij kto przyjedzie!- mówi, gdy wychodzimy z hotelu.
-Michael Jackson…- mówię bezmyślnie.
-Jasne, chyba w wersji zombie…- mówi, na co zaczynam się śmiać. Zakładam okulary przeciwsłoneczne.-Darbi przyleci dziś wieczorem!- mówi ucieszona.
-To dobrze… Posiedzimy i pogadamy przy dobrym winie…- mówię.
-Dokładnie.
Wchodzimy do restauracji i tam zamawiamy sobie tosty francuskie na śniadanie. Widzę, że paparazzi zbierają się przed wyjściem. Wzdycham ciężko. Po zjedzeniu jesteśmy obstrzeliwane wychodząc. Pod restaurację przyjeżdża po nas samochód, który zawozi nas do budynku, gdzie będę miała robioną sesję. Wchodzimy do środka, a w holu czeka na nas kobieta, który przedstawia się jako ta, która dzwoniła do mnie. Idziemy razem z Tess za nią. Poznaję fotografa- Paulo Contenni, który będzie mi robił zdjęcia. Mówi jak będzie wszystko wyglądało, jak mam się zachowywać i tak dalej. Charakteryzatorka ma przygotowane sukienki, które wcale nie są złe. Kobieta widząc chyba moją minę idzie szukać innych, Theresa śmieje się, bo ponoć miałam minę jakbym miała ją zabić.
-Widziałaś jak poleciała?- szepcze moja koleżanka.
Kręcę głową.
-Chyba się lekko zestresowała…- mówię.
Kobieta wnosi czarną sukienkę, białą, we wzorki oraz kremową. Pokazuje mi je i te są znacznie ładniejsze od poprzednich. Przymierzam wszystkie i zauważam, że bardzo podnoszą mi biust.
-Fotograf powiedział, że ma być pani bardzo seksowna i mamy pani nie chować pod jakimiś zabudowanymi sukienkami…- tłumaczy dziewczyna, a ja kiwam głową.
-W porządku…- mówię.
Na pierwszy ogień ma iść biała sukienka, więc ją ubieram. Makijażystka robi mi koci makijaż, a usta trochę nazbyt podkreśla czerwoną szminką. Theresa patrzy na mnie.
-Wyglądasz zabójczo…- mówi, na co się uśmiecham.
Idę do fotografa i tam rozpoczynam swoja pracę. Ten wszystko mi tłumaczy co mam robić… Całą sesję staram się być jak najbardziej skupiona na pracy, chcę pokazać Harry’emu, że potrafię, że te sesje nie są głupim pretekstem, by wyjeżdżać.
-Dobrze!- krzyczy fotograf.
-Wspaniale! Dokładnie tak.
-Pokaż co potrafisz!
Czy tylko dla mnie nie jest to normalne, że mój narzeczony nie wspiera mnie w moich przedsięwzięciach? Czy tak ma każda kobieta, której udaje się coś zrobić zawodowo i spełnia się w tym co robi?

Idę zmienić sukienkę na czarną, a potem na kremową. Fotograf robi szybkie zdjęcia i chwali mnie co rusz, mówiąc, że jestem profesjonalistką i że mój facet umrze, jak zobaczy te zdjęcia.
Szczerze?
Oby…
Ta czarna sukienka wygląda troszkę jak bielizna erotyczna z trenem. I bardzo, bardzo mi się podoba na sobie.
-Będę mogła sobie zgrać to zdjęcie?- pytam fotografa, gdy makijażystka poprawia mi makijaż.
-Jasne… Ale radzę poczekać, aż wyjdzie ten numer…- mruga do mnie okiem.- Dostaniesz pierwszy egzemplarz na dzień przed wydaniem.
Uśmiecham się szeroko i zmieniam sukienkę na kremową. Zaczynamy najważniejszy etap sesji. Jedno z tych zdjęć będzie na okładce. Mam nadzieję, że wszystko pójdzie ok.
-Jesteś mężatką?- pyta fotograf, gdy układam się na blacie trzymając futro pod głową.
-Nie… Ale szykuję się do ślubu…- mówię zamykając oczy.
-To przygotuj się, że twój mężczyzna zmusi cię do ślubu w ciągu kilku dni od zobaczenia tych zdjęć, wyglądasz porażająco genialnie!
Uśmiecham się.
-Dobra mamy to!- mówi głośno, a w sali rozlegają się brawa.
Podchodzę do niego, a on całuje moją dłoń.
-Mogę spojrzeć?- pytam, a on odsłania komputer i pokazuje mi zdjęcia.
-Wow…- szepczę.-Wyglądam… ekstra…- mówię cicho.
-Zjawiskowo, naprawdę…- mówi.


Robię telefonem zdjęcie fotki w czarnej sukience i decyduję się szukać podobnej, by podgrzać troszkę Harry’ego. Usmiecham się na samą myśl o tym, czego nie robiliśmy ponad dwa tygodnie. U nas to niemożliwe, gdy Hazz jest w domu…
Ściągam rzeczy i ubieram swoje. Ścieram szminkę i spinam włosy w koka. Na planie zdjęciowym byłam prawie trzy godziny. Theresa puka do drzwi i pyta, czy może wejść. Wpuszczam ją.
-Grace ktoś na ciebie czeka na zewnątrz…- mówi z szerokim uśmiechem.
-Kto?- pytam nakładając marynarkę na plecy.
-Nie mogę ci powiedzieć… Jak będziesz gotowa to czekamy na ciebie…
Marszczę brwi w lekkim zdezorientowaniu, a Theresa szczęśliwa opuszcza garderobę. Wychodzę z planu zdjęciowego i idę ku drzwiom, tam stoi Tess z jakimś mężczyzną i wydaje mi się, że skądś go znam. Przechodzę przez drzwi i podskakuję przestraszona, gdy za mną odzywa się głos mojego przyjaciela.
-Gracie powiem ci, że nawet bym Obamy się spodziewał, ale nie ciebie…- mówi Jus, a ja rzucam się mu na szyję.
Śmieje się i tuli mnie mocno do siebie.
-Ale się dawno nie widzieliśmy…- mówię czując znajomy zapach przyjaciela i kiedyś tam „chłopaka”.
-Spoważniałeś…- mówię, gdy się od siebie odsuwamy, a ja szturcham go ramieniem.
-Dzięki, ale jestem starszy niż byłem 1,5 roku temu…
Zaczynam się śmiać i przedstawiam Justinowi Theresę, a on mi swojego ochroniarza Ronny’ego.
-Jeju Grace, ty z kolei wyglądasz na coraz młodszą…
-Żeby tylko to była prawda…- mówię z uśmiechem, gdy podążamy korytarzem.
-Ale tak!- mówi.- Gdybym nie wiedział, że masz Silver nigdy bym ci nie uwierzył.
Kręcę głową z uśmiechem.
-Co u ciebie?- pytam.
-Mam teraz trochę wolnego tzn. od śpiewania… Skupiłem się teraz na sesjach, podpisałem kontrakt na kampanię reklamową do Calvina Kleina.
-Gratulacje…- klepię go po ramieniu.
-Dzięki… Ale to tylko tyle pozytywnych rzeczy… Nudzę się cały czas, no bo ile można imprezować…
-Jak ja dawno nie byłam na imprezie…- mówię do siebie.
-Koniecznie musimy wybrać się razem…- mówi szybko.
Zaczynam się śmiać.
-Nie mam czasu zbytnio, po załatwieniu wszystkich spraw w LA wracam do Londynu, Silver jest u mamy Harry’ego…
-A on? Czemu nie przyjechał z tobą?
-Ma próby do kolejnej trasy, dzień w dzień, od rana do nocy.
-Słyszałem szykują kolejną świetną płytę…
-…szkoda, że nasz związek na tym cierpi…- mówię.
-Wiesz co Gracie… Coś czuję, że mamy sobie wiele do opowiedzenia.- mówi Jus.
-Na pewno sporo…
Telefon Justina dzwoni, a on przeprasza mnie na chwilkę. Gdy kończy, mówi do nas:
-Co macie teraz w planach?- pyta z uśmiechem.
Spoglądam na Theresę, a ta wzrusza ramionami.
-Chyba nic…- mówię.
-To jedziecie z nami na tor kartingowy.- oświadcza Bieber.
-Nie…- zaczynam się śmiać.- Mam szpilki.
-To podjedziemy do waszego hotelu i założysz jakąś bluzę i trampki.
-Ale…- zaczynam.

-Chcesz spędzić trochę czasu ze swoim ex i przyjacielem?- pyta Justin, na co się uśmiecham.
Tak Jus zapowiada jedziemy do hotelu, gdzie zakładam czarne spodnie, koszulę w kartkę i czarny top, na moich nogach pojawiają się czarne conversy.
Schodzimy na dół i jedziemy na tor kartingowy. Tam słyszę śmiech Alfredo i Ryana, wchodzę niepewnie z Theresą, a uśmiech na ich twarzach rośnie.
-Gracie…- mówi Alfredo rozkładając ramiona szeroko.
Podchodzę do niego i przytulam się mocno.
-Ale was dawno nie widziałam…- mówię i teraz przytulam Ryana.
-Co tu robisz?- pyta Alfie.
-Miałam sesję do Glamour i jutro nagrywam program … I Justin miał sesję w tym samym budynku, więc zaprosił nas, tak i oto jesteśmy.- mówię z szerokim uśmiechem.
Przedstawiam chłopakom Theresę, a zaraz potem Justin zarządza by wsiąść do samochodzików.

(…)
Skaczę z radości i śpiewam We Are The Champions, na co chłopaki się śmieją. Znów wygrałam i to ograłam chłopaków i Theresę po całej linii.
-Nic się nie zmieniłaś…- mówi Ryan śmiejąc się.
-Zmieniłam…- mówię, a Justin kiwa głową.
-Ma rację…- mówi Jus.- To już nie jest ta sama szalona dziewczyna, która uwielbiała się mścić.
Zaczynam się śmiać.
-Nieprawda!
-Prawda!- mówi Justin podchodząc do mnie, by mnie objąć.- Teraz jesteś poważną matką i wychodzisz za mąż…- mówi ciszej.
-Oj, już nie szalej, już wydajesz mnie za mąż?- mówię z uśmiechem.
-A nie?
-Kto wie co będzie, nie wiem, kiedy będzie ślub. Nie mamy czasu na nic.- mówię z lekkim uśmiechem.
Chłopaki odkładają kaski, a ja siadam na fotelu.
-Myślałem, że te zaślubiny to już poważniejszy temat.
Wywracam oczami.
-Powiedzcie, jak mamy wziąć ślub, skoro Harry wylatuje za dwa tygodnie na 3 miesiące do Kolumbii na pierwszy koncert, a ja zaczynam żyć w BV i samolocie.
Justin opuszcza głowę i lekko się uśmiecha. Theresa dostaje sms-a i mówi, że Darbi już przyleciała.
-Będziemy się zbierać…- mówię.- Muszę być jutro wypoczęta i nasza współpracowniczka przyleciała do LA.
-Już?- pytam ze smutkiem Justin.
-Niestety…- mówię z lekkim uśmiechem.
Chłopak podchodzi i przytula mnie, a Ryan i Alfredo wymieniają ukradkowe spojrzenia co zwraca moją uwagę.
-Dzwoń, jak będziesz w LA…- mówi z uśmiechem.
-Ok. Jesteśmy w kontakcie…- całuję go w policzek, a on uśmiecha się szeroko.
Żegnam się z chłopakami i wychodzimy razem z Theresą. Paparazzi robią nam zdjęcia, więc szybko wsiadamy do taksówki i jedziemy do hotelu.
Darbi ma pokój obok Theresy i umawiamy się, że wieczorem przyjdą, byśmy mogły pogadać, na wino.
Biorę prysznic i nakładam pidżamy.
Wkrótce moje dziewczyny są już u mnie w pokoju. Siedzę na parapecie, Darbi leży wyłożona na moim łóżku z komputerem na kolanach, a Theresa siedzi na fotelu z nogami na oparciu.
-Miły jest ten Justin…- mówi patrząc w sufit.
Kiwam głową i skroluję posty na TT.
-Jest wspaniałym człowiekiem…- mówię.
-Ty wiesz najlepiej… W końcu z nim byłaś…- mówi Theresa.
Uśmiecham się pod nosem.
-No byłam, byłam…- mówię opuszczając głowę.
-Czemu ja nie mam takiego szczęścia do facetów?- wzdycha Tess.
-Już nie przesadzaj, Peter był ekstra…- mówi Darbi.
-Był!- podkreśla Theresa.
-Czemu był?- pytam.
Theresa poprawia się na fotelu i upija łyka wina.
-Bo już nie jesteśmy razem…- mówi cicho.- Notorycznie mnie zdradzał.- dodaje.
Otwieram szeroko oczy i patrzę na nią wstrząśnięta.
-Zdradził cię?- dopytuję.
-Żeby to tylko raz…- mówi odgarniając włosy do tyłu.
-Jak się dowiedziałaś?- pytam.
-Przyłapałam ich razem w knajpie, jak się obściskiwali, poza tym moja przyjaciółka zrobiła mu zdjęcia, jak wychodził z jej domu rankiem.
-Tak mi przykro…- mówi.
-Nie ma sprawy…- mówi cicho.
-Nie miałaś podejrzeń?- pytam schodząc z parapetu i siadając na końcu łóżka.
-W życiu…- mówi Theresa dolewając sobie trunku.- Ale rzeczywiście wtedy zaczął znikać na całe wieczory, mówił, że chodził z kolegami z pracy na piwo i takie tam… Nasze relacje się wtedy troche popsuły, kłóciliśmy się, czepiał się, miał pretensje o byle co...
-Powiedz Grace o kolacji…- mówi Darbi.
Patrzę pytająco na Tess.
-Zrobiłam kolację, taką naprawdę szykowną, pół dnia siedziałam nad garami i gotowałam dla niego. Ubrałam się tak ładnie i czekałam… Przyszedł i powiedział, że nie jest głodny, po czym poszedł spać.
-Ale chamstwo…- mówię.
Theresa poprawia się na fotelu.
-Nie chcę do tego wracać i roztrząsać tego.- mówi.
-Dlatego unikasz facetów, prawda?- pytam.
Kiwa głową.
-Ja na szczęście nie mam takich problemów…- mówi z uśmiechem Darbi.
Wywracamy oczami z Tess i patrzymy na Darbi.
-Usidlę Nolana prędzej czy później. Będzie mój!
Zaczynam się głośno śmiać, a ona patrzą na mnie jak na wariatkę.
-Kochanie…- zwracam się do Darbi.- Nolan ma chłopaka…- mówię i znów zaczynam się śmiać.
-Co?!- mówią obydwie w tym samym czasie.
-Powiedział mi to na pokazie Versace…- mówię popijając wino.
Darbi zamyka komputer.
-Ale jak ma chłopaka?- pyta załamana.
-Istnieje coś takiego, jak homoseksualizm…- zaczynam, a Darbi ucina mówiąc: Dobra, dobra…
-No nie wierzę, Darbi ty nie masz szczęścia do facetów, obydwie nie mamy…- podsumowuje Theresa.
-Jedynej Grace się udało…- mówi Darbi kładąc głowę na poduszce.
Klepię ją po nodze.
-Znajdziecie jeszcze mężczyzn swojego życia.- mówię.

*** 
Dodaję dziś skontuzjowana :D Miłego czytania xx.

5 komentarzy:

  1. Nooooo.....wreszcie jest :) Jest super ☺

    P.S. Co się stało ?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Walka o mistrzostwa szkoły w piłce nożnej :)) Camilla xx.

      Usuń
  2. Genialny jak zwykle ... To podpuszczanie ah ci przyjaciele .... Ja czuje że będzie happy end i się tego trzymam ... Weny kochana, weny
    Pozdrawiam
    LittleThings<3

    OdpowiedzUsuń
  3. Wspaniały jak zawsze :* :*

    OdpowiedzUsuń
  4. "Gdyby wiedziała, jak jest na co dzień…" wszędzie jest dobrze, gdzie nas niema. Jestem coraz bardziej podekscytowana, co będzie dalej! Biorę się za 124 ;p

    OdpowiedzUsuń