piątek, 6 listopada 2015

Rozdział 122.



Wysiadamy z samolotu, biorę śpiącą Silver na ręce, a Renee każę jechać prosto do domu. Paparazzi są jak karaluchy, krzyczą, piszczą. Odbieram walizkę moją i Silver i podążam ku taksówkom, wychodzę przez rozsuwane drzwi, a jeden z kierowców pomaga mi włożyć walizki do bagażnika, ja z kolei wsiadam do środka i trzymam córeczkę na kolanach. Mężczyzna rusza, a ja podaję adres naszego domu. Sama jestem zmęczona, całe 8 godzin lotu do tego imprezowanie do rana. Jestem nieprzytomna. Ściągam okulary przeciwsłoneczne i dotykam palcami kości nosowej pocierając ją delikatnie. Jest około południa. Przymykam oczy i relaksuję się w ciszy.
Wysiadam z taksówki i mówię taksówkarzowi, że zaraz wrócę po walizki, tylko odstawię Sil. Kładę ją na kanapie w salonie i wracam się. Biorę nasze bagaże i płacę z napiwkiem mężczyźnie.
-Dziękuję…- uśmiecham się.
Wchodzę do środka i uśmiecham się widząc znajomą kanapę, fotele i własną kuchnię. Koniec z restauracjami. Rozbieram Silver z kurteczki i butów. Przykrywam ją kocem i całuję w czoło. Związuję włosy w kitkę i patrzę co mogę zrobić do jedzenia, decyduję się na odmrożenie pizzy i jej przygotowanie. Gdy ta jest już w piekarniku zanoszę rzeczy na górę i robię pranie, a moje nowe ubrania lądują w garderobie. Rozbieram się z rzeczy i biorę szybki prysznic. W ręczniku idę do sypialni. Tam ubieram czystą bieliznę, krótkie bawełniane spodenki i satynowy top. Schodzę na dół i akurat wtedy do domu wchodzi Harry. Od razu mu pokazuję, żeby był cicho. Ściąga buty. Schodzę z ostatniego schodka, gdy łapie mnie za rękę.
-Gdzie uciekasz?- pyta szeptem.
-W piekarniku jest pizza.- mówię cicho.
Hazz dotyka czołem mojego czoła, a ja zamykam oczy gdy to robi. Czuję, że jestem w domu, a domem jest Harry, jest tym, do którego zawsze wracam.
-Przepraszam, ale byłem wtedy taki zajęty, musiałem cię nie usłyszeć…- mówi patrząc mi w oczy.
Uśmiecham się lekko i muskam jego usta.
-Kocham Cię…- mówię mu w usta.
-Ja też cię kocham…- mówi i łączy nasze usta w przepełnionym miłością i uczuciem pocałunku.
Ujmuję jego policzki w dłonie i pogłębiam pocałunek. Harry przyciąga mnie bardziej do siebie i unosi moje udo do góry, tak bym oplotła je wokół pasa.
-Harry…- mówię szeptem.
-Hm…- mówi.
-Tu jest Silver, a poza tym ta pizza…- śmieję się.
-Silver śpi, a piekarnik możemy wyłączyć…- mówi w moje usta.
-Harry…- chichoczę.
Za tym tęskniłam, za moim Harrym, jego wyższym niż norma pożądaniem, jego uśmiechem i pocałunkami.
-Mama…- cichy głos Silver rozbrzmiewa, gdy Harry łapie dłonią moją prawą pierś.
Strzepuję jego dłoń i podchodzę do małej.
-Co jest kochanie?- pytam.
-Jestem głodna…- mówi i wstaje, by wdrapać się na moje kolana.
-Och ty mała koalo…- mówię jej na uszko.
-Czemu?- pyta zaspana.
-Bo mama koala tak właśnie trzyma dziecko koalę.- mówię i całuję ją w nosek.
Odwracam głowę do Harry’ego, a ten wtedy podchodzi i siada obok.
-Może ja mogę cię poprzytulać…- mówi Hazz.
Sil otwiera lekko oczy, ale jest tak zaspana, że tylko wyciąga rączki ku tacie i ten bierze ją do siebie. Wtula się w jego włosy i spokojnie siedzi. Piekarnik piszczy.
Wyciągam pizzę z piekarnika i rozkładam na talerzach. Siadamy i zjadamy posiłek, tzn ja i Sil, Hazz nie był głodny. Czuję się jakaś słaba, jedynie na co mam ochotę to sen.
-Jesteś śpiąca księżniczko?- pytam.
Mała kiwa głową i popija swój kawałek pizzy sokiem.
Harry siedzi na przeciwko nas i w pewnym stopniu czekam, aż zapyta się o sesję, którą miałam.
Sil wyciera buźkę w serwetkę. Biorę ją na rączki.
-Idziecie spać?- pyta Hazz.
Kiwam głową.
-Będę na dole w studio.
- Oki.- mówię i biorę Sil na górę. Zaczyna mnie znów boleć brzuch. Najgorszy dzień miesiączki właśnie przybył. Myję szybko moją małą i ubieram ją w pidżamki. Kładę się z nią do mojego łóżka w sypialni. Całuję jej czółko i zasypiamy.
Gdy tylko się budzę, czuję, że mój apetyt znów wzrósł. Spoglądam na śpiącą księżniczkę i uśmiecham się szeroko. Przykrywam ją kołdrą i całuję w nosek. Na dworze zdążyło się już zrobić ciemno.
Wychodzę z naszej sypialni i cicho schodzę na dół poprawiając spodenki. Harry trzyma na kolanach komputer i kątek oka ogląda mecz, który leci w telewizji. Pokonując odległość między sofą w salonie, a schodami związuję włosy w szybkiego koka. Podchodzę do niego od tyłu i obejmuję go w ramionach, a moją twarz chowam w jego włosach. Składam delikatnie pocałunki na jego szyi.
-I jak się czujesz?- pyta cicho.
-Lepiej, ale jestem głodna, więc…- mówię i sunę nosem po jego uchu.-…zrobię zapiekankę…- przeciągam, po czym dodaję:
-Masz ochotę?
-Tak…- uśmiecha się lekko.
Całuję go w policzek i idę ku mojej kuchni wyciągam makaron i inne potrzebne składniki. Włączam sobie ciche rytmy Nirvany, przy których od razu szybciej mi idzie.
-Co robisz?- pytam krojąc kurczaka.
-Sprawdzam e-maile od mangamentu.
Sięgam do lodówki po śmietanę na sos, Harry nagle wstaje z lekko zmarszczonymi brwiami i komputerem w dłoni. Kładzie go na wyspie. Patrzę na niego lekko zdezorientowana i z pytającym spojrzeniem.
-Grace…- zaczyna i dotyka touchpada. Zaraz skrzynka e-mailowa zmienia się na zdjęcia moje i Nolana z pokazu wczoraj.
-Możesz mi to wytłumaczyć?- pyta patrząc mi w oczy.
-Ale co chciałbyś wiedzieć?- pytam krojąc kurczaka w dalszym ciągu.
-Kim jest ten mężczyzna, jak się nazywa, gdzie pracuje, kim jest dla ciebie, dlaczego był tam z tobą, dlaczego cię obejmował oraz dlaczego z tobą pozował.- mówi bardzo poważnie.
Powstrzymuję się od uśmiechu.
-Nie masz się o co martwić…- mówię odwracając się do Harry’ego tyłem.
-Grace, masz mi w tej chwili odpowiedzieć na moje pytania.- cedzi.
Odwracam się do niego przodem i zakładam ręce na klatce piersiowej.
-Ma na imię Nolan, pracuje jako stażysta, tak jak ja to kiedyś robiłam, jest moim współpracownikiem w zakładce, uczy się, dla mnie jest tylko kolegą, był tam ze mną, bo Darbi i Theresa miały inne projekty do załatwienia, a Miranda powiedziała, że taki pokaz będzie dla niego dobry, by zaznajomić się ze światem mody, pozował ze mną, bo reprezentowaliśmy BV obydwoje nie osobno…
-A dlaczego cię obejmował?- pyta marszcząc brwi.
-A co miał stać 3 metry ode mnie? Proszę cię…- mówię czując zirytowanie.
Harry zamyka klapę komputera i podchodzi do mnie wyciągając z moich rąk nóż.
-Tylko ja cię mogę dotykać, obejmować, szeptać ci różne rzeczy, całować w miejscach, gdzie tylko ja wiem, że lubisz być tam całowana, jesteś moja Grace, nikt nie ma prawa cię dotykać prócz mnie.- mówi i wpija się w moje usta.
Jego dłoń jeździ po mojej kości biodrowej i strzela gumką od majtek, z kolei druga dłoń jest wplątana w moje włosy. Z ręką na sercu stwierdzam, że język Harry’ego penetruję moją jamę ustną. Uśmiecham się lekko.
-Nikt.- mówi w moje usta.- To ja będę twoim mężem i tylko ja mam przywileje.
Otwieram oczy i muskam jego usta delikatnie.
-Przyjęłam do wiadomości…- mówię, a on delikatnie całuje mnie w czoło.
-Dobrze…- mówi i wraca na kanapę.
Dokańczam robienie naszego posiłku i nakładam na talerze jedzenie. Nawoływania naszej małej zmuszają Harry’ego to pójścia na górę. Harry schodzi z moim misiem na dół i mała tak samo zgłodniała. Siada i karmię ją.
-Co jutro robimy?- pyta Harry.
W tym samym momencie dzwoni mój telefon. Przepraszam na chwilkę ich i podaję widelczyk Silver Harry’emu. Idę na taras. Jest zimno, ale przeżyję.
-Halo?- pytam.
-Witam, czy mam przyjemność rozmawiać z Grace Moore?- pyta kobieta po drugiej stronie.
-Tak…- mówię i siadam na fotelu.
-Jestem asystentką redaktor naczelnej amerykańskiego Glamour, nasze następnie wydanie będzie wydaniem można powiedzieć urodzinowym po będziemy świętować w nim nasze dziesięciolecie. I mamy dla pani propozycję okładki oraz pełnej sesji w naszym miesięczniku.
Przygryzam dolną wargę i uśmiecham się szeroko.
-Jasne, że się zgadzam, bardzo dziękuję.- mówię panując nad emocjami.
Po drugiej stronie słuchawki słyszę ciche: Uff...
-To my dziękujemy za ten zaszczyt.
-Kiedy i gdzie mam się pojawić?- pytam.
-Za pięć dni w Los Angeles, wszelkie informacje nt. hotelu, dojazdu, godzin rozpoczęcia wyślę pani sms-em.
-Dziękuję bardzo i do zobaczenia.- mówię.
Odkładam słuchawkę od ucha i rozłączam się. W tym samym momencie zaczynam piszczeć i wracam szybko do domu. Harry patrzy na mnie zdezorientowany, a Sil zaczyna się śmiać.
-Co się stało?- pyta.
-Za pięć dni…- mówię tajemniczo.- Lecę do LA na sesji do specjalnego wydania amerykańskiego Glamour!- podskakuję w powietrze.
Harry unosi brwi.
-To fajnie…- mówi cicho.
Postanawiam zakończyć temat i w ciszy dojadam moją zapiekankę.
-Mamusiu, czy będę mogła obejrzeć Barneya?- pyta.
Kiwam głową.
-Ale najpierw wykąpiesz się i ubierzesz w pidżamy...- mówię.
Kiwa głową i dojada.
Harry ubiega mnie i mówi, że ją wykąpie. Siadam na kanapie i piszę Theresie o sesji Glamour, jest szczęśliwa i mówi, że oczywiście ze mną leci, być może Darbi też dołączy.
Silver niedługo później zjawia się na dole, przykrywam ją kocem i podaję pilot.
-Jak tylko Barney się skończy zapraszam na górę, tak?- mówię i całuję ją w czoło, a ona już śpiewa pod nosem: I Love You- tytułową piosenkę.
Idę na górę i słyszę rozmowę.
-Nie dziś nie... Grace co dopiero wróciła, jutro się zobaczymy...- Harry zaczyna się śmiać.- Wiem o tym i pamiętam... Nie, naprawdę jestem zmęczony, ale jutro będę. Na razie.
Wchodzę najpierw do łazienki i tam biorę prysznic i nakładam czystą bieliznę. W szalfroku idę do naszej sypialni i siadam na lóżku. Harry uśmiecha się do telefonu i blokuje go, po czym odkłada go.
-Jak wam idą próby?- pytam czesząc mokre włosy.
-Ciężko...- mówi zakładając ręce na karku.- Niall ma problemy ze strunami głosowymi, a ja czuję, że muszę trochę przystopować, bo zachrypnę nim zacznie się trasa. Wstaję i szukam kremu, by nałożyć go na twarz.
-Więc gdzie zaczynacie?
-Lecimy do Kolumbii...- mówi Harry.
Harry podnosi się i idzie na chwilkę do garderoby.
-Co jutro robimy?- pyta Harry, a ja szukam ubrań jutro do pracy.
-Jutro pracuję...- mówię.
Harry spogląda na mnie.
-Myślałem, że masz wolne jutro...
-Nie...- odpowiadam szukając bluzki.- Miranda mówiła, że teraz mamy bardzo dużo pracy...
-Z Nolanem też?- pyta Harry cicho.
Wywracam oczami.
-Tak, pracuję z nim.
Hazz przygryza policzki.
-Nie rozumiem cię Harry...- mówię.
Przenosi wzrok na mnie i patrzy pytająco.
-Z tobą pracuje tyle pięknych kobiet, a jeszcze więcej uważasz za znajome i przyjaciółki. Ja jakoś nie jestem zazdrosna...- mówię zastanawiając się nad butami.
-Ale... Przecież Grace, ja nie jestem zazdrosny...- mówi obruszając się.
-W ogóle nie jesteś...- patrzę na niego.
-Nie mam o kogo...- mówi cicho zakładając ręcę na klatce piersiowej, dzięki czemu wygląda jak małe dziecko.
-Jesteś zazdrosny o Nolana.- stwierdzam.
-Nieprawda...
Wzdycham i zmieniam temat.
-Jutro twoja mama przyjedzie po Silver i zabierze ją na kilka dni...- mówię Harry'emu.
-Pisała z tobą?- pyta, na co kiwam głową.
-Masz plany na jutrzejszy wieczór?- pytam.
-Taa, Jeff dzwonił i mówił, żebyśmy wyskoczyli na mecz do pubu.
Kiwam głową w geście zrozumienia.
-Nie sądzę, żebyś dobrze się tam z nami bawiła na meczu i w klubie pełnym kibiców...- mówi.
-I tak pracuję do nocy...- mówię.
Harry kiwa głową.
Wrzucam pranie do suszarki i włączam je.
Zbieram jeszcze brudne ręczniki i wstawiam pranie. Idę do pokoiku Silver i zmieniam jej pościel. Wkrótce moja mała przybiega na górę gotowa do snu.
-Czy mój aniołek jest śpiący?- pytam, a ona kiwa główką.
Biorę ją na ręce i chcę położyć do łóżka.
-Mamusiu…- pyta zamykając oczka.
-Tak?- kucam przy jej łóżku i nasłuchuję co ma mi do powiedzenia.
-Możesz się do mnie położyć?- pyta.
Uśmiecham się.
-No pewnie…- mówię.
Silver przesuwa się i kładę się obok niej w łóżku. Wtula się w moją klatke piersiową i zamyka oczy.
-Mama zaśpiewaj mi coś…- mówi cicho, gdy zgaszam lampkę.
Zaczynam nucić Twinkle Twinkle Little Star, a ona łapie mnie za palec wskazujący, jak to miała w zwyczaju robić, gdy miała kilka miesięcy. Jej ciche posapywania słyszę po krótkiej chwili.
-Dobranoc gwiazdeczko…- szepczę i całuję ją w czółko.
Wychodzę z jej łóżka i przkrywam kołderką. Przymykam jej drzwi i idę do sypialni, gdzie Harry leży w łóżku trzymając dłonie na karku, ma zamknięte oczy, ale nie śpi. Gdy tylko słyszy ciche pukanie moich nagich stóp otwiera zielone oczy. Uśmiecha się lekko i odkrywa moją część kołdry. Siadam obok niego i przysuwam bliżej. Kładę głowę na jego klatce piersiowej i zamykam oczy. Jego lewa ręka obejmuje mnie w żebrach, a prawa wyłącza światło. W pokoju panuje ciemność, a jego palce delikatnie splatają się z moimi.
-Dobranoc kochanie…- mówi.
-Dobranoc Harry…- odpowiadam.
Ranek przychodzi zbyt szybko, czuję, że jedyne czego chcę, to być bliżej mojego narzeczonego i zostać w łóżku, jednak przewidziałam to wieczorem poprzedniego dnia. Budzik dzwoni i dzwoni, a ja wreszcie czuję się rozbudzona. Harry przewraca się na bok. Siadam i przecieram oczy. Sądząc po jakże wczesnej godzinie przypominam sobie, że wczoraj nie wysuszyłam włosów, co znaczy, że już wyglądam jak pudel. Wzdycham i wysuwam jedną nogę spod ciepłej kołdry.
-Nie idź…- mówi Harry, łapiąc dłonią za moje udo.- Zostań…
-Harry… Muszę wyprostować włosy.
Hazz otwiera oko i uśmiecha się lekko.
-Wyglądasz zjawiskowo…
Unoszę brew.
-Serio muszę, to mi zajmie godzinę.
-Och no dobrze…- mówi i całuję moją dłoń.
Schylam się i zakładam włosy za ucho. Całuję go w nos i wstaję z łóżka. Silver śpi. Idę do łazienki i jedyne co robię to wzdycham ciężko. Przechlapane. Rozczesuję je i rozgrzewam prostownicę. W tym samym czasie nakładam krem i fluid. Pasmo po paśmie prostuję włosy, które zaczynają jakoś wyglądać, a nie, jak pudel po wstrząsie na krześle elektrycznym. Moje włosy żyją własnym życiem.
Wkrótce już nakładam liner i tusz na rzęsy. Włosy póki co spinam w kitkę. Zmieniam podpaskę i idę się ubrać. Idę na dół i robię tosty.

Harry
Schodzę na dół najciszej jak mogę. Słyszę, jak podśpiewuje Take Me To Church Hoziera. Stoi do mnie tyłem, więc podchodzę do niej i obejmuję od tyłu.
-Harry…- uśmiecha się.
-Hm?- wącham jej włosy.
-Robisz identycznie jak wtedy, gdy się poznaliśmy…- mówi kładąc ser na chleb tostowy.
-Co? O czym mówisz?
Gracie chichocze.
-Wąchałeś mnie jak Edward Bellę w Zmierzchu.
Zaczynam się śmiać.
-Miałaś super perfumy, poza tym na twojej szyi pachniały po prosto tak seksownie, ludzie… ślinka mi leciała…
Przyciskam się do niej bliżej i czuję, że staje się sztywniejsza.
-…chciałem całować tę szyję…- mówię jej do ucha i odrzucam kucyka na drugie ramię.
Składam delikatny pocałunek na jej obojczyku.
-…chciałem czuć jak pachniesz po prysznicu… jak pachną twoje włosy, jak pachniesz…
W szybce od szafki kuchennej widzę, że nieświadomie zamknęła oczy i zagryzła wargę.
-Ja… Nie mogę teraz…- mówi cicho.
-Masz miesiączkę?- pytam.
-Mhm…- przytakuje.
-Spokojnie, poczekam.- mówię i całuję ją za uchem.
Głos mojej małej księżniczki odzywa się: Tatusiu, tylko ja mogę całować mamusię.
Odwracamy wzrok na nią i zaczynamy się śmiać.
-A to z jakiej racji?- pytam odsuwając się od Grace i podchodząc do mojej małej.
-Bo tak…- wzrusza ramionami.
Wygląda jak mały puszek. Każdy kosmyk jej włosów, jest w różną stronę, do tego mała, niepozorna panda w jej rączkach i różowe onesie, w którym przypomina mi siebie, jak była malutka.
-Chodź do mnie…- mówię wyciągając ku niej rączki.
Podchodzi i biorę ją na ręce.
-Wyspałaś się księżniczko?- pytam.
Kiwa główką.
-Śniło mi się, że tak ładnie tańczyłam w balecie…- mówi.
Uśmiecham się.
-Bo będziesz tańczyła najpiękniej na świecie…- mówię.
Silver kłądzie główkę na moim obojczyku.
-Kto dziś jedzie do babci Annie?- pyta Grace z uśmiechem kładąc talerz z tostami na wyspie kuchennej.
-Ja!- piszczy Silver, a ja udaję, że ogłuchłem zatykając komicznie ucho.
Mała się śmieje i całuje je.
-Już lepiej?- pyta, a ja kiwam głową.

(…)
Grace
-Wyglądałaś niesamowicie…- mówi Miranda, gdy tylko mnie widzi.
Uśmiecham się szeroko.
-Dziękuję pani bardzo…- mówię.
-Zrobiliście z Nolanem takie wrażenie, że nie zawaham się wysyłając was jako duet razem…
Uśmiecham się znów.
-To bardzo miłe, Nolan jest bardzo dobrze obeznanym człowiekiem, mającym wyczucie mody i stylu. Bardzo dobrze mi się z nim pracowało.
Miranda siada na swoim fotelu.
-Anna znów do mnie dzwoniła…- mówi Miranda z uśmieszkiem na twarzy.
Uśmiecham się.
-I?
-Ciągnie cię do siebie…
-Mówiłam jej, że stąd nie wyjadę… Nie chcę… Dla mnie Nowy Jork jest zbyt duży i zbyt wiele się tam dzieje, nie ogarnęłabym tego.
Miranda kiwa głową.
-To dobrze.- podsumowuje.

(…)
Siedzę przy swoim komputerze i oglądam zdjęcia, które wysłała mi Darbi.
-Chcesz kawy?- pyta Nolan włączając ekspres.
-Trzecią?- mówię.- Nie, dzięki. Zrobię sobie zielonej herbaty.
Gdy tylko wstaję z fotela telefon, które leży na moim biurku dzwoni, podnoszę słuchawkę.
-Halo?- pytam.
-Grace Moore?- pyta kobieta po drugiej stronie.
-Przy telefonie.
-Dzwonię z propozycją wystąpienia w Jimmy Fallon Show…
Odchrząkam i poprawiam słuchawkę przy uchu.
-Proszę?- pytam.
-Ja dzwonię z propozycją nagrania programu w Jimmy Fallon Show.
-Och…- jedynie to jestem w stanie powiedzieć.-Naprawdę?
-Tak…
-Emm… Ja… Jasne, że się zgadzam… Wow…- mówię do siebie.
Kobieta się śmieje.
-Wszelkie informacje wyślemy sms-em.
Siadam i Nolan patrzy na mnie zdziwiony.
-O co chodzi?- pyta.
-Jimmy Fallon zaprosił mnie do programu…- mówię akcentując każde słowo.
Nolan otwiera szeroko oczy.
-No nie, naprawdę?- pyta z uśmiechem.
Kiwam głową i klaszczę w dłonie z radości.
-Gratulacje Gracie…- mówi z uśmiechem.

*** 
Miłego czytania :)

6 komentarzy:

  1. Kariera Grace kwitnie :D ciekawe co będzie dalej! Jak zgaduje coś się musi zjebac /obstawiam ich związek/ !!!! Rozdział jak zawsze idealny ♥ do nexta /Dominika :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Mam nadzieje że przeczytam ich ślub i nie będzie tak jak mówi Dominika o tym związku ... Rozdział jak zwykle boski, Harry się ogarnął ... Nie mam słów więcej jest GENIALNIE ... chce ślubu albo drugiego dziecka :3 ... DALSZEJ WENY KOCHANA :*
    LittleThings<3

    OdpowiedzUsuń
  3. Jejuu cudowne to jest czekam na kolejny rozdział!! :*
    Little Things ❤

    OdpowiedzUsuń
  4. świetny rozdział <3 przepraszam za spam, ale dopiero zaczynam i proszę abyś w wolnej chwili wpadła do mnie na opowiadanie http://probablyloveyou.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  5. Coś się już między nimi chrzani :( czytam dalej, bo nie mogę wypaść z rytmu. Za bardzo się już wciągnęłam.

    OdpowiedzUsuń