piątek, 8 stycznia 2016

Rozdział 131.



Siadam w salonie na kanapie, podczas, gdy Grace sprząta po śniadaniu i zaraz opuszcza kuchnię bez słowa. Idzie do Silver.

Grace
Ocieram pozostałe w kącikach łzy i otwieram szafę mojej kruszynki. Gdy nią spoglądam przytula mocno maskotkę od Sophie. Wybieram jej rzeczy pakuje je do walizeczki, dwa stroje kąpielowe, klapki i inne. Siadam na podłodze i opieram się plecami o ścianę. Zamykam oczy, wszystko wróciło wraz z nim, a ja wciąż nie wiem co robić. Harry twierdzi, że w niczym nie zawinił, że Nadine to tylko koleżanka... Chciałabym mu wierzyć, ale najzwyczajniej w świecie nie jestem w stanie. Nie umiem... Zbyt dużo się zdarzyło i zbyt dużo widziałam, by tak po prostu stwierdzić, że jest ok. Bo nie jest... Jest mi ciężko, bo go kocham, a słysząc to co mi dziś powiedział, naprawdę byłam w stanie rzucić się na niego i całować się z nim do usranej śmierci, ale... przed oczami, gdy jego usta odprężały moje, miałam ją, gdy jest w tej samej pozycji, gdy to ona jest zamiast mnie. Nie wiem, czy to są poważne urojenia, czy umysł i serce chce mnie przed czymś przestrzec. Jedno wiem, póki co muszę odpocząć od Harry'ego.
Niedługo później Silver się budzi i wyskakuje z łóżka śliczna jak zawsze, rzuca mi się na szyję i całuje w policzek.
-W salonie jest taki pan, on na ciebie czeka, wiesz?- mówię.
-Wujek Niall?- pyta ucieszona.
-Nie, kochanie ktoś lepszy.- mówię zakładając jej kosmyk za uszko.
Silver biegnie do salonu i piszczy widząc tatę, słyszę odgłosy całusków, ciche rozmowy.
Zapinam walizkę i wynoszę ją z pokoiku. Harry całuje Sil w czoło.
-Cieszysz się, że będziesz ze mną 2 tygodnie?- pyta Hazz.
-Tak!- piszczy Sil.- Bardzo tęskniłam.- mówi i wtula się w szyję chłopaka. Robię jej kanapki i mleko czekoladowe do picia.
-A kiedy mamy samolot?- pyta Sil, a Harry idzie w stronę wyspy kuchennej trzymając ją na rękach, sadza ją na hokerze.
-Niedługo jakoś...- mówi.- Za 2,5 godziny.
Siadam na blacie i dokańczam zimną już kawę. Harry rozmawia z Silver o różnych rzeczach, pomaga jej jeść i podpija jej mleko, na co Silver się bulwersuje. Wychodzę z kuchni by się ubrać, zaraz po tym jak odwiozę Harry'ego i Sil na lotnisko jestem umówiona na obejrzenie zaprojektowanych strojów, nad którymi pracowałam w czasie NYFW, mieli je uszyć tak bym mogła stwierdzić, czy mi się podobają. Potem na lunch z Justinem... Ubieram się i rozczesuję włosy. Robię sobie makijaż, gdy dostaję telefon, Harry odwraca głowę do tyłu i widzi, jak podnoszę telefon z etażerki. To Theresa.
-Tak Tess?- pytam.
-Kurde, powiem ci, że pracuje u ciebie od krótkiego okresu czasu, a już wydzwaniają do mnie.- mówi dziewczyna, a w tle słyszę szum.
-Kto dzwonił?- pytam.
-Kto dzwonił?- pyta.- Kobieto dzwonił sam Mario Testino…- mówi.
Siadam na łóżku i podkurczam kolana pod brodę. Przepraszam co?
-Halo? Grace? Zatkało?- pyta.
-No oczywiście, że zatkało, co chciał?- pytam z uśmiechem na twarzy.
-Znasz jego sławne Towel Series?- pyta.
-O Jezu…- mówię podekscytowana.
-No, masz być jedną z modelek.- mówi uradowana.
Uśmiecham się szeroko i podskakuję pupą na łóżku, by zaraz plackiem położyć się na łóżku.
-Kto jeszcze?- pytam.
-Niestety Kendall, Justin, Miranda Kerr i jakieś ciacho, o którym jeszcze nie słyszałam, ale na pewno go poznam.- mówi podekscytowana, na co zaczynam się śmiać.
-Kiedy, gdzie?- pytam.
-Za kilka dni w Los Angeles, wg twojego kalendarza…- dziewczyna przewraca kartki.- Polecisz prosto z LA do Paryża…
-…muszę polecieć do Londynu po klucze do mojego mieszkania…- mówię.
-Hm…- zastanawia się.- W takim razie muszę pomyśleć… A i Grace dwie sprawy: ta impreza charytatywna z Nolanem i po tym, jak dziś obejrzysz te rzeczy umówią się z tobą na sesję do twojej kolekcji.- mówi.
-Ok., jakoś to ogarnę.
-Dopasuję terminy, żeby z niczym nie kolidowały.
-Tess za dwa tygodnie muszę mieć kilka dni luzu, bo będę lecieć po Sil.- mówię.
-No problemo, wzięłam to pod uwagę.- mówi.
Żegnam się z Tess i odkładam telefon. Harry każe Silver myć zęby, a ta grzecznie biegnie, Hazz wstaje z hokera i przychodzi do mojej sypialni.
-Z czego się tak ucieszyłaś?- pyta. Podnoszę wzrok znad telefonu i patrzę na niego.
-Będę w Towel Series Mario Testino...- mówię z uśmiechem.
Harry wyciąga telefon i zaczyna coś patrzeć, pisze coś i chyba chce dokładnie wiedzieć co to.
-Będziesz tam naga?- pyta z szeroko otwartymi oczami.
-Nie...- mówię.- To znaczy... Będę przykryta ręcznikiem.
Harry patrzy na mnie.
-Grace...- zaczyna.
-Nie będziesz mi mówił co mam robić, ani wzbraniał czegokolwiek, ok? To dla mnie coś wielkiego i nie odbieraj mi szczęścia.- mówię stanowczo.
Harry patrzy na mnie, zastanawia się co mi powiedzieć.
-Po to mamy przerwę, żebyś się nauczył akceptować to co robię...- mówię.
-Akceptuję cię.- mówi Hazz.
Kręcę głową.
-Akceptacja to też wsparcie, a nie kręcenie nosem, tak jak zrobiłeś to chwilkę temu.
-Nie chcę, żebyś się pokazywała nago.
-Nie pokażę całego swojego ciała, ja też tego nie chcę, ale mam ręcznik, nie?- mówię.
Silver wchodzi do pokoju, więc idę za nią, by ją ubrać.
-Te twoje tatuaże Silver wyglądają ekstra.- mówię córce, na co bardzo się cieszy.
-Mamusiu, a wiesz, że tatuś mi powiedział, że mnie zabierze do wesołego miasteczka w Dabuju?- pyta.
Zaczynam się śmiać.
-Silver lecisz do Dubaju...- mówię zapinając jej guziczkiem spodnie. Zaczynam ją czesać. Potem całuję ją w czoło.
-Silver musimy jechać na lotnisko.- mówi Harry zaglądając do jej pokoiku.
Zamykam walizkę mojej małej i wstaję z jej łóżka.
-Chodź ubierzemy buciki i kurteczkę.- łapię Sil za rękę.
Podąża ze mną do przedpokoju, a Harry wiezie walizkę. Ubieram jej skórzaną kurtkę z frędzelkami i conversy.
-Taksówka czeka na dole.- mówi Harry nakładając marynarkę.
-Zjadę z Wami.- mówię.
Ubieram szybko kurtkę, buty i sięgam po torebkę. Wychodzimy z mieszkania i wsiadamy do windy.
Przed budynkiem są paparazzi, więc żegnam się w korytarzem poza obiektywem.
-Silver...- zaczynam kucając przed nią.- Bądź grzeczna, słuchaj się tatusia, wujków, cioci Lou. Codziennie możesz do mnie dzwonić, pamiętaj, żeby nie oddalać się od tatusia, nie uciekaj mu...- mówię.
-Obiecuje.- wyszczerza ząbki.
-Dobrze...- mówię.- Proszę buziaczka i mocnego przytulaska.- mówię.
Silver daje mi kilkanaście buziaczków w usta i kilka w policzek, potem mocno mnie przytula.
-Kocham Cię mamusiu.- mówi mi do ucha.
-Ja ciebie też słoneczko...- mówię.
Silver odsuwa się.
Harry bierze Silver na rękę i wiezie walizkę drugą.
-Kochanie, wtul się w tatusia.- mówię.
-Oni znów będą krzyczeć?- pyta przerażona.
Patrzę na nią.
-Nie, nie będą...- mówię i idę na chwilkę w stronę drzwi, wychodzę na zewnątrz.
-Teraz proszę Was grzecznie o nie krzyczenie, róbcie to wtedy gdy jestem sama, ale nigdy jak jestem z moją córką, bo ona się was bardzo boi. Zrozumiano?- pytam.
Wracam się i biorę Silver od Harry'ego, by jak najszybciej wejść do taksówki.
Idziemy i o dziwo paparazzi nie krzyczą, sadzam Silver na fotelu, daję jej jeszcze jednego całusa w czoło, Harry wsadza walizkę do bagażnika i mój narzeczony idzie w moją stronę i daje mi całusa w policzek.
-Jesteśmy w kontakcie.- mówi i wsiada. Silver mi macha, a ja jej wysyłam całuska, po czym idę do drugiej taksówki. Wsiadam i jadę. Wkrótce pojazd zatrzymuje się pod siedzibą Adidasa i tam szybko wysiadam, by wejść do środka. Udaję się na umówione spotkania z krawcowymi projektów, bym mogła je ocenić. Towarzyszy mi jedna z osób pracujących dla Adidasa i zapisuje wszystkie moje opinie nt. każdego ze strojów. Ogólnie jestem zadowolona i cieszę się, że wszystko przeszło tak pomyślnie, teraz pozostaje tylko sesja.
-Grace proponuję termin na za dwa tygodnie…- mówi kobieta.
-Skontaktujcie się z moją asystentką, bo ona ma cały rozpisek moich wyjazdów, a ja wszystkiego nie pamiętam.
-Dobrze, w takim razie uzgodnimy to.- mówi kobieta wystawiając mi rękę, którą łapie w swoją i żegnam się. Pod siedzibą czeka Justin, więc szybko wsiadam do jego samochodu, póki nie zbyt zauważają nas paparazzi.
-Cześć kochana…- mówi Justin.
-Hej…- odpowiadam.
-Jak tam spotkanie?- pyta.
-Jestem bardzo zadowolona, bo wszystkie ubrania są minimalnie różniące się od projektu. Nie mogę się doczekać sesji…- mówię podekscytowana.
-Będzie super…- mówi Jus z uśmiechem.
-A ty jakiś nie w sosie chyba jesteś, co?- pytam.
-Nie, jest ok., po prostu dziś rano wróciłem do apartamentu ze studia i jestem trochę padnięty.- mówi.
-Czemu nie napisałeś, odwołalibyśmy nasze spotkanie, sen jest ważniejszy, Justin.- mówię.
Justin spogląda na mnie.
-Grace, moja była dziewczyno…- zaczyna na co praskam śmiechem.- To, że jesteś matką, nie znaczy, że masz mi matkować.- mówi.
-Czasami trzeba ci pomatkować. Nie dbasz o siebie…- mówię dosadnie.
-Bez przesady.- mówi Justin.
-Możesz się ze mną nie kłócić, ja wiem lepiej.- mówię, na co sama zaczynam się śmiać.
-Przepraszam, mamo…- mówi.
Uśmiecham się lekko i opuszczam głowę, zagryzam dolną wargę i zaraz spoglądam w okno. Zamykam oczy i czuję, że w moim gardle urosła niebotycznie wielka gula. Dokładnie tak mówił do mnie Harry, gdy Silver się urodziła, wspomnienia do mnie wracają.

Retrospekcja
-No nie mówisz poważnie…- mówię.
-Próbowałem ich jakoś od tego odwieść, mówiłem, że jesteś zmęczona po podróży, że chcielibyśmy pobyć sami…
-… i nic to nie dało?
-Louis powiedział, żebyśmy mieli tylko kanapy do siedzenia, a wszelkie przekąski i alkohol przyniosą.
-Kiedy będą?- pyta.
-Ok. 20:00.
Wzdycham.
-Przepraszam Gracie…
Wstaję z klęczków.
-Ej… Nic się nie stało, kotku… Właściwie to trochę się cieszę, bo im dziś powiemy i zobaczę się z nimi…
-Cieszę się… Pomogę ci…- mówi mi.
-Nie, idź do sklepu zrób jakieś zakupy… Mamy pustą lodówkę.
-Dobrze już się robi.- uśmiecha się.- Poradzisz sobie?- pyta.
-Dałam sobie radę będąc samotnie na Dominikanie, to co we własnym mieszkaniu w Londynie nie dam rady?- pytam retorycznie.
-Masz rację… Ale wtedy nasze maleństwo było mniejsze…
-Idź już tato…- wyganiam go.
Harry spogląda na mnie.
-Ok. Mamo…- odpowiada z uśmiechem.
****

-Coś powiedziałem nie tak?- pyta Justin.
-Nie, wszystko jest ok…- mówię cicho.
-A ja widzę Gracie, co się stało?- pyta.
-Justin, naprawdę…- mówię, czując, że po policzku spływa mi łza.
-Chodzi o Harry’ego?- pyta.
Opuszczam głowę i patrzę na swoje paznokcie.
-Nie możesz tak o nim myśleć…- mówi.
-To nie jest takie proste, kocham go bardzo i jeszcze mamy Silver…- mówię.
Justin parkuje na parkingu pod jedną z hinduskich restauracji. Wysiadamy z samochodu i wchodzimy szybko do środka, by paparazzi nie zrobili dużo zdjęć.
-Wiesz, że Silver nie może cię ograniczać, nie możesz zwracać wszystkiego ku niej… Jesteś matką i ja to rozumiem, ale masz 22 lata, jesteś w sile wieku, jesteś młoda, piękna, utalentowana i cholernie ambitna, w dobrym znaczeniu tego słowa…- mówi.
Siadamy w jednej z loż i zamawiamy sobie po daniu dnia i szklance mrożonej herbaty.
-Jeżeli twój mężczyzna nie docenia tego co ma, może to znak, by znaleźć kogoś innego…- mówi. Patrzę na niego szeroko otwartymi oczami.
-To jest niemożliwe…- mówię.- Nie wyobrażam sobie tego.
-Dlaczego?- pyta mnie.
-Bo… Jest najważniejszym mężczyzną w moim życiu…- stwierdzam.
-Czasami trzeba poświęcić, co się kocha, by stać się wreszcie szczęśliwym…- mówi Justin.
-Ale mamy przerwę…- mówię marszcząc czoło.- Chcę by wreszcie zaczął mnie wspierać…
-Wie, co osiągnęłaś?- pyta mnie przyjaciel.
-Wie…- mówię.- Dziś dostałam propozycję sesji do Towel Series…- dodaję, na co Jus się uśmiecha.- I Harry jak to usłyszał powiedział, że nie powinnam i…- mówię, a Justin wtrąca się.
-…bla, bla, bla…- mówi na co przestaję mówić.- Rób co chcesz, to jest twoje życie, a twój facet nie będzie decydował o tym, co masz robić.- dodaje.
Kelner stawia mi przed nosem danie i życzy smacznego.
-Ale ja nie chcę kłótni w domu, chce, żeby zrozumiał i zaczął wspierać mnie, tak jak ja go wspieram. Teraz jest ok, bo on jest daleko, kłótni jako takich nie ma, ale jak już wrócę do Londynu, no bo kiedyś muszę wrócić boję się, że wszystko wróci. Pretensje, problemy, kłótnie.- mówię i wsuwam do ust kurczaka.
-Dam ci radę, jako mężczyzna, przyjaciel i były chłopak.- mówi, na co uśmiecham się.-Idź swoim torem i rób to, co ci się żywnie podoba, imprezuj, chodź na różne gale, rób to, co lubisz… A jeżeli Harry nie zrozumie faktu, że to kochasz, że nie zrezygnujesz z tego, daj mu ultimatum… Uwierz mi, to działa na facetów jak zapalniczka. Jak Kylie dała mi ultimatum nie spałem 3 noce… Spraw, by zaczął myśleć nad sensem życia.
Uśmiecham się i zaczynam się śmiać.
-Tak sądzisz?- pytam.- Totalna zlewka?
-To-talna…- mówi Justin.- Uznaj się za singielkę.- mówi, na co zaczynam się śmiać.
-Nie pamiętam, kiedy byłam singielką…- mówię połykając.
-No i to jest błąd… Oficjalnie ciągle będziesz jego narzeczoną, albo inaczej to On będzie twoim narzeczonym.- mówi Justin.
-To drugie brzmi mi lepiej.- mówię z uśmiechem.
-To mi się podoba.- mówi Justin.
Uśmiecham się szeroko i stukam kieliszek pełen w wodę z cytryną o kieliszek Justina. Chłopak upija łyka i odkłada go z powrotem na stolik.
-Kiedy masz tę sesję?- pyta nabijając pomidora na widelec.
-Niedługo, za trzy dni…- mówię. Oczy Justina się rozszerzają i uśmiecha się.
-Co?- pytam go zdezorientowana jego reakcją.
-Ryan ma urodziny, byłoby super, jeżeli byś tam poszła ze mną…- mówi.
-Masz rację, to jest całkiem dobry pomysł…- mówię.- Brakuje mi tych naszych imprez, gdy byliśmy „razem”…- mówię, na co zaczynamy się śmiać.
-Zrobimy Ryan’owi niespodziankę…- mówi Justin.
-Muszę mu kupić jakiś prezent…- mówię, na co Jus wywraca oczami.

(…)
Wracam do mieszkania przed dwudziestą, ponieważ pojechałam jeszcze na chwilkę z Justinem do studia, a chwilka trwała długo. Robię sobie gorącą czekoladę. W międzyczasie robię sobie zdjęcie, które osobiście mi się podoba, nawet bardzo, wstawiam je na IG. Czuję się swojego rodzaju wolna od kłótni, sprzeczek… Wolna od Harry’ego… Postanawiam wziąć sobie do serca słowa Justina… Gdy będzie Silver odgrywam rolę wzorowej matki, najukochańszej na świecie, jednak, gdy mała pojedzie budzi się we mnie zwierzę i po pracy zamierzam szaleć na imprezach. Trzeba korzystać z młodości, póki się tylko może i macierzyństwo nie może wzbraniać od zabaw i rozerwania się.
Wlewam mleko do kubka i razem z kolacją, którą sobie przy okazji. Włączam Fashion Police na E! i oglądam śmieszne komentarze Kelly Osbourne, która jedzie po wszystkich, którzy wyglądają gorzej. Wtedy zaczyna dzwonić mój telefon i na ekranie pokazuje się Anne. Odchrząkuję i odbieram.
-Tak?- pytam do telefonu.
-Och Gracie, dzień dobry!- mówi.
-U mnie dobry wieczór…- uśmiecham się.
-Ach no tak, nie mogę się przyzwyczaić, że wyjechałaś…- mówi.
-Ja już trochę tak, w pewnym sensie jest troszkę dziwnie, ale dajemy radę z Silver.
-Odnajduje się?- pyta.
-Tak, idzie jej bardzo dobrze… Chcę zapisać do przedszkola tutaj…- mówię.- Żeby się obyła z dziećmi…- dodaję.
-Tak, to bardzo dobry pomysł…- mówi Anne.
Przyciszam telewizor i biorę łyka czekolady.
-Nie dlatego pani dzwoni, prawda?- pytam.
-Nie, kochanie… Nie…- mówi ciszej.- Harry mi kilka dni temu powiedział, co się stało między wami… że oddałaś pierścionek… Czy to koniec między wami?- pyta.
Poprawiam się na kanapie.
-To nie jest koniec… Ja… Muszę odpocząć trochę…- mówię podpierając głowę.- Widzi pani czasami w związkach jest moment, kiedy kompletnie masz dość tej ukochanej osoby… I ja mam właśnie tak…
-Ale tak po prostu?- pyta.
-Nie, byłam i jestem zmęczona kłótniami.- mówię.
-Kłótniami?- pyta zdziwiona.- Harry mówił, że wiedzie się wam wspaniale…
-Niekoniecznie…- mówię.- Chciałabym tak mówić i być w szczęśliwym pozbawionym konfliktów, ale nie da się, gdy ja cały czas mam wszystko wzbronione.
-To znaczy?- pyta.
-On nie potrafi zaakceptować tego co zaczęłam robić, odkąd dostałam się na ten staż mam wrażenie, że on nie może sobie dać z tym rady, że ja także stałam się rozpoznawalna w mediach… i… to mnie boli.- mówię.
Czuję, że w moim gardle znów dziś zebrała się gula i próbuje ją przełknąć.
-Gracie, nie płacz…- mówi cicho Anne, a ja na słowa czuję jak po policzkach spływają pierwsze łzy.
-…w ogóle mnie nie wspiera i cały czas ma pretensje o to co robię, a ja to pokochałam… Nie mam oczywiście na myśli paparazzich, ale fakt, że pracuje w czymś co mnie podnosi na duchu i co sprawia, że nie jestem zmęczona, tylko usatysfakcjonowana... Mówi, że jestem celebrytką, która ciągle zmieniam ścianki, a tak nie jest… To jest część mojej pracy.- mówię ocierając łzy.
-Naprawdę ci tak powiedział?- pyta.
-Tak, nie raz… Ja już nie mogłam musiałam… musiałam zrobić sobie przerwę. Odpocząć i dać mu do zrozumienia, że jeżeli nie zmieni postępowania to to będzie trudny koniec.
Pomijam fakt, że prawdopodobnie Harry mnie zdradzał… Nie chcę, żeby Anne go zbeształa, bo to jest nasza wewnętrzna sprawa, a domyślam się, jakby zareagowała na wieść o Nadine- możliwe, że poleciałaby do niego i nakrzyczała.
-Gracie?- pyta.
-Przepraszam, zamyśliłam się…- mówię.- Co pani mówiła?- pytam.
-Mówiłam, że cię rozumiem… Chcę, żebyś to wiedziała… Harry czasami ma rzeczywiście takie odpały…- mówi, na co się uśmiecham.
-Myślałam, że zacznie go pani bronić, jako swojego syna…- mówię.
-Jesteś matką mojej kochanej wnuczki i zawsze będziesz częścią naszej rodziny, nawet jeśli nie zostaniesz z Harrym, chociaż naprawdę bardzo bym chciała, żebyś nosiła jego nazwisko i bardzo bym chciała płakać na waszym weselu…- mówi, na co znów zaczynam płakać.
-Kocham go, bardzo go kocham, ale kocham też siebie…- mówię pociągając nosem.-… i jako kobieta mam szacunek do siebie…
-Gracie, to bardzo dobrze… Dobrze, że jesteś silną kobietą.- mówi pokrzepiająco mama Harry’ego.
Uśmiecham się.
-Zmieńmy może temat, nie uważasz?- pyta, na co przytakuję jej.
-Mam prośbę do ciebie…- mówi.
-Słucham…- pytam wycierając nos.
-Chciałabym zabrać Silver na kilka dni do siebie, tak dawno jej nie widzieliśmy, strasznie się za nią stęskniłam…- mówi.
-Ona też bardzo za wami tęskni…- mówię.- Myślę, że to bardzo dobry pomysł… Przywiozę wam ją do H.Ch. jak będę w Londynie.
-Czyli kiedy?- pyta.
-Teraz wyjeżdżam na kilka dni do LA, potem lecę do Paryża na Fashion Week i następnie wrócę na jeden dzień do NY, lecę do chłopaków po Silver, być może zostanę kilka dni…- mówię wyliczając.- Polecimy do NY tam ją spakuję, wypiorę jej ubranka i przywiozę wam ją. Będę miała kilka spraw do załatwienia w Londynie, więc zostanę na trochę.
-Ojej, ile ty podróżujesz…- mówi kobieta.
-Nie jest aż tak źle, bo to lubię…- mówię z uśmiechem.
-Dobrze, w takim razie jesteśmy w kontakcie…- mówi Anne.
-Dokładnie, proszę pozdrowić Robina i Gemmę, jeżeli jest u was…
-Jutro przyjeżdża to przekażę.
-No to do zobaczenia.
-Papa Gracie…- mówi.
Odkładam telefon i podsuwam kolana pod brodę. Przesuwam palcami kosmyki moich włosów i zastanawiam się, jak będzie w przyszłości, czy będę ja, Harry i Silver, czy ja i Silver… Zamykam oczy i staram się odegnać myśli złe… Mój telefon znów miga, ale ignoruję go widząc, że to Harry. Naprawdę nie mam teraz ochoty na rozmowy z kimkolwiek. Jeżeli to Silver dzwoni Idę powoli do łazienki i tam biorę kąpiel i ubieram się w pidżamy. Nie mam ochoty na nic poza szybkim położeniem się spać. Wysyłam Justinowi ”Dobranoc” i zasypiam.
***
Miłego :)

6 komentarzy:

  1. Wreszcie jest :)
    Wydaje mi się,że z zachowania Gracie Styles nie będzie zadowolony...

    OdpowiedzUsuń
  2. Tak bardzo już mi szkoda Harrego wiem, że zawalił itp. Ale już chcę słodko i miłość <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak marudziły, że nie ma dramy, a jak jest drama to chcą miłość... Oj dziewczyny... xx.

      Usuń
  3. Świetny :) Gracie dobrze robi :) niech się Harry troche postara :) czekam na następny ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Cam pisałam Ci to na wattpadzie ( chyba ) niech się pogodzą bo chce już żygać tęczą. Proooooooszę <3 Rozdział świetny
    Dreamer

    OdpowiedzUsuń
  5. Ja coś czuje że to nie jest koniec dramy i bardzo dobrze bo nie jest nudno!(iiiiii....ludzie nie godza sie az tak szybko!)

    OdpowiedzUsuń