czwartek, 14 lipca 2016

Rozdział 158



Mimo bólu głowy i piekielnego kaca spędzam ostatni dzień z dziewczynami na jachcie, część z nich  obecnych na wieczorze panieńskie została, więc nie bawiłyśmy się tylko w towarzystwie swoim - najbliższym.
Przez ten weekend bawiłam się wybornie, z moimi najlepszymi przyjaciółkami i rodziną. Tak jak chciałam, tak się wybawiłam i jestem za to im bardzo wdzięczna. Lądujemy w Londynie i jesteśmy obstrzeliwane przez paparazzich, którzy krzyczą jakieś pierdoły, które są zbędne.
Lucy łapie mnie za dłoń i prowadzi do auta, którym przyjechał Tyler po nas. Moja przyjaciółka rzuca się mężowi na szyję i całuje go delikatnie. Pakujemy się wszystkie nie przerywając rozmów o nadchodzącym wydarzeniu, czyli moim ślubie. Mam w tym tygodniu jeszcze trochę pracy, a potem już wolne, by się przygotowywać. Siadamy do auta i zauważam, że El uśmiecha się do telefonu.
-Co tam zobaczyłaś?- pytam.
-Louis wysłał mi zdjęcie Harry'ego ze striprizerkami.
-Pokaż je...- wyciągam dłoń po jej telefon i spoglądam na trzy dziewczyny w bardzo, bardzo skąpych strojach.
-Zaraz czy ona ma cycki na wierzchu?- przyglądam sie.
-Tak!- śmieje się El, a dziewczyny zaczynają się ze mnie śmiać.
-Pfff...- prycham, czując, że gęba też mi się cieszy.- Wysyłam mu zdjęcie ze striptizerami. Oki?
-Droga wolna.- śmieje się Calder.
Znajduje zdjęcie ze striptizerami, gdzie siedzę na kolanach jednego, który siedzi na tronie, a pozostali są obok, śmiesznie unoszę tu brew, jakby zawadiacko. "Wyślij".
Przyglądam się zdjęciom jeszcze raz i wnioskuję, że to nie jest wzrok Harry'ego, którym obdarza mnie. Uśmiecham się.
-Coś bym powiedziała, ale zatrzymam to dla siebie...- mówię z uśmiechem oddając telefon.
-Oj no dawaj!- śmieje się Sophia.
-Nie, bo Gemma sobie coś o mnie jeszcze pomyśli...- mówię spoglądając na siostrę Stylesa.
-Kochanie, spokojnie, wszystko zostaje w szeregach kobiecych...- macha ręką.
-Więc co pomyślałaś?- pyta Lucy.
Uśmiecham się pod nosem przed odpowiedzią.
-Że Harry patrzy na te striptizerki i mimo tego, że one nie mają staników to na mój biust patrzy inaczej...- zaczynam się śmiać, a one mi wtórują.
-Seksualnym...- podsumowuje Lou, na co kiwam głową.
Zapada chwila ciszy, a mnie nasuwa się pytanie.
-Kiedy chłopcy wracają?- pytam El.
-Dziś wieczorem... Czekają na samolot. Louis napisał mi, że wszyscy mają takiego kaca, że będą spać cały lot...
Tyler odwozi najpierw Gemmę, potem Sophię. Lou, Eleanor i na końcu mnie. Widząc dom uśmiecham się szeroko. Jutro pojadę do mojej mamy po Silver, która bardzo się za mną stęskniła.
-Dziękuję wam bardzo i do zobaczenia niedługo!- mówię odbierając walizkę z bagażnika. Wchodzę do środka i otwieram rolety antywłamaniowe. Włączam sobie czajnik na herbatę i idę włączyć pranie. Nie ukrywam, że sporą część dnia spędzam nad katalogami biżuterii, aż wreszcie znajduję idealny komplet do mojej sukni. Zaznaczam go czerwonym pisakiem i z uśmiechem odkładam na bok. Mam bardzo dobry humor, a pogoda jest piękna, więc idę do ogrodu, by ogarnąć trochę grządki, koszę trawę, czego na co dzień nienawidzę robić i należy to do obowiązków Hazzy, ale dziś odpalam maszynę i wio... W ciągu kilku godzin robię naprawdę dużo i jestem z siebie dumna.
Pod wieczór robię sałatkę i prasuję suche już rzeczy. Z lampką wina włączam sobie telewizor i właśnie zaczyna się Pretty Women, więc oglądam. Ciche stukanie klucza w drzwiach świadczy o powrocie mojego mężczyzny do domu.
-Hej Gracie!
-Cześć kotku...- mówię zatapiając usta w płynie.
Harry ściąga buty i okrąża kanapę, by się ze mną przywitać, ale nie daje mi całusa, a wpada wyczerpany w ramiona, czuję się, jakbym właśnie widziała Silver, ale 180 cm wzrostu i innejci.
-Przytul mnie...- mówi, a ja zaczynam się śmiać i wyciągam ramiona, by go mocno przytulić. Chowa twarz w moim biuście i coś mamrocze pod nosem. Jego nogi zwisają z oparcia kanapy, a moje drętwieją pod wpływem wagi H.
-Możemy się poprzytulać u nas w łóżku?- pytam.
-Tak, nogi mi dretwieją w tej pozie...- marudzi, a ja całuję go w czoło i każę mu wstać. Posłusznie robi to, o co proszę i widzę, jak bardzo jest zmęczony, prowadzę go na górę.
-Jestem tak padnięty, że nie mam siły się wykąpać.
-Możesz się wykąpać rano... Ze mną...- mówię, a on się uśmiecha głupkowato.
-Umowa stoi...- mówi i zrzuca ciuchy, po czym wskakuje do naszego łóżka i zaraz głośno chrapie. Przytulam się do niego i z uśmiechem zasypiam przy mężczyźnie moich snów.

(…)
-Naprawdę coś takiego się robi?- pytam Theresę, gdy samochód wiezie nas na mój kolejną sesję.
-Tak... Tobie wyprawiamy przyjęcie, na którym będziecie razem z Harrym, mamy zamiar zaprosić dwie redakcję, więc będzie bardzo dużo ludzi.
-Zaskoczyłaś mnie tym...- mówię z uśmiechem.
-Mam nadzieję, że pozytywnie.- pyta podnosząc wzrok znad telefonu.
-Jak najbardziej. - uśmiecham się.
Stajemy na światłach, a mnie przypomina się bardzo ważna kwestia do przekazania Theresie.
-Tess, muszę Ci o czymś powiedzieć.- mówię.- Należy Ci się ta informacja wcześniej, bo wbrew pozorom przez czas jaki jesteś moją asystentką nie jest krótki i jesteśmy sobie bliskie, dlatego chce Ci to powiedzieć wcześniej.
Dziewczyna podnosi ostrożnie wzrok na mnie i jest trochę przestraszona moim tonem i słowami.
-O co chodzi?- pyta blokując telefon.
-Miranda dostała propozycję, by zostać dyrektorem generalnym Chanel i Fendi.
-Co?- wytrzeszcza oczy Tess.
-To od zawsze było jej marzeniem i wreszcie po tylu latach pracy w modzie zaproponowano jej kontrakt wymarzony. Miranda rozmawiała ze mną i zaproponowała mi, bym objęła stanowisko redaktor naczelnej BV, gdy ona odejdzie.
Tess otwiera szeroko oczy i podnosi dłoń do ust. Jest śmiertelnie zaskoczona.
-Gracie, mówisz poważnie?- pyta uśmiechając się coraz szerzej.
-Boże gratulacje!!!- wykrzykuje i rzuca mi się na szyję, na co zaczynam się śmiać.
-Dziękuję kochana i z góry chciałam Ci zaproponować pracę, jako asystentka redaktor naczelnej, twoja praca się bardzo nie zmieni, ale będziesz już w domu, na wyspach...
-To coś wspaniałego, po prostu bomba!!!
Rozmawiam z Theresą dokładnie opowiadając jej wszystko od początku. Jest szczęśliwsza ode mnie :) Naszą pogawędkę przerywa mój telefon, okazuje się to być mama.
-Słucham mamo?
-Kochanie oni mnie pytają, jakie mają być rzeźby z żywopłotu…
-Mówiłam im przecież, że proszę tylko o skoszenie trawnika i przycięcie żywopłotu, chcę, żeby wszystko było idealne.
Mama przekazuje informację ogrodnikowi, a potem przykłada z powrotem telefon do ucha i mówi:
-A co do potraw?
-Prosiłam menagera, żeby wysłał mi na e-maila wszystkie informacje, dziś jak skończę sesję i będę w samolocie razem z Theresą wybierzemy coś i wyślę mu. Tak samo z kwiatami. Zrobię wszystko dziś.
-Dobrze, kochanie przekażę mu, do zobaczenia.
Odkładam telefon.
-Mama się wkręciła?- pyta Tess z uśmiechem.
-Nawet nie wiesz jak… Dwa dni wybierałyśmy dla niej kreację i fryzurę… Ale bardzo pozytywnie to na mnie działa…- uśmiecham się, a samochód  się zatrzymuje.
-Jesteśmy…- mówi Theresa i narzuca na ramię białą torebkę. Makijażystka i fryzjerka już czekają, żeby zrobić mnie na bóstwo.
Sesja przebiega szybko, sprawnie i niezwykle udanie. Po niej jadę z Theresą coś zjeść i zaraz mamy samolot do Nowego Jorku, by tam podpisać papiery, w których rezygnuję z pracy w Vogue’u. Poza tym, chcę powoli ogarnąć rzeczy, które będę musiała spakować, ale to już po powrocie z miesiąca miodowego J. Lot mimo, że krótki to bardzo owocny, uważam za wykańczający. Wybieram razem z Theresą wszystkie posiłki, a także kwiaty, które mają być w całym zameczku. Mimo, że zostało 1,5 tygodnia do ślubu to ciągle nie wiem, gdzie weźmiemy ślub. Tym denerwujemy wszystkich. Mamy zaproszonych wielu gości i nie wiemy, czy zmieszczą się w sali balowej, gdzie miało by dojść do zawarcia małżeństwa. Poza tym w przypadku brzydkiej pogody wesele nie odbyłoby się w ogrodach, a w sali balowej… Więc cholera... Codziennie sprawdzam pogodę i niby zapowiadana jest ładna i piękna, poza tym ma być bardzo ciepło. Echh…
Dziękuję Annie za wszystko, za szansę i podpisuję dokumenty. Nikt nie wie na razie o tym, czego dokonałam i mają się dowiedzieć na moim przyjęciu przedślubnym. Moje ma być wyjątkowe. Bardzo. Następnego dnia wracamy z Theresą do Londynu i mówię jej, że będziemy w kontakcie, ponieważ mogę potrzebować jej pomocy w pewnych sprawach. Jest już ciemno, a Silver nocuje dziś u Lux, ponieważ razem z jej tatą były w kinie na nowej Barbie. Mamy wolną chatę. Taxi odwozi mnie do domu i mimo krótkiego wyjazdu, ale bardzo intensywnego jestem zmęczona i pragnę kąpieli. Ubrana elegancko wchodzę do domu.
-Harry wróciłam!- krzyczę odkładając na półkę klucze i torebkę. Odpowiada mi głucha cisza, ale widząc buty Harry’ego położone po przeciwległej stronie korytarza (tyle razy mu mówiłam, żeby kładł tam, gdzie leżą wszystkie…).
-Harry!- nawołuję wchodząc pod schodach i słyszę szum wody z łazienki. Moje szpilki cicho stukają o drewniane schody, gdy wchodzę na kolejne stopnie. Widzę, że drzwi do łazienki są uchylone, więc idę ku nim, by zaglądnąć tam. Otwieram je i w twarz bucha mi para, która opanowała całe pomieszczenie. Mój ukochany jest pod prysznicem i na jego widok, nagiego, takiego, jak go matka natura stworzyła uśmiecham się szeroko. Ma urocze pośladki… Nie widzi mnie, bo stoi tyłem i nalewa sobie szampon na głowę, szybko spienia płyn swoimi dużymi dłońmi dotykając głowy, a zaraz ją spłukuje. Ma wciąż zamknięte oczy i odwraca się do mnie przodem. Widząc jego przyjaciela uśmiecham się szeroko, myśląc tylko i wyłącznie to tym cudeńkiem może ze mną zrobić. Ale żeby nie było, że jestem jakąś wariatką mającą świra na punkcie genitalii spoglądam na jego ciało, lekko zarumienione od słońca pokryte tuszem, który tak bardzo na nim kocham… Poza tym jego kości policzkowe i szczęka co dla mnie magiczne. Cóż mówić więcej… Mój magiczny chłopiec jest dla mnie ukojeniem i spełnieniem we wszystkim.
Czuję na sobie wzrok Harry’ego, który zdążył mnie już zauważyć, a kątem oka widzę jego uśmiech, swoją drogą bardzo zadziorny. Wyłącza wodę i sięga po ręcznik za kabiną i owija się nim wokół bioder.
-Cześć kochanie, jak minął ci lot?- pyta z uśmiechem podchodząc robiąc przy okazji bosymi stopami charakterystyczny mlask. Daje mi buziaka i mizia mokrymi włosami mój nos. Sięga po ręcznik i wyciera nim głowę.
-W sumie dobrze, trochę spałam, więc nie jestem aż tak bardzo zmęczona…- mówię podnosząc wzrok na jego umięśnione ramię.- A tobie jak minęły te trzy dni? Co robiłeś, jak mnie nie było?- pytam widząc, jak odrzuca włosy do tyłu.
-W sumie nic ważnego, załatwiałem papierologię związaną z naszą półtora roczną przerwą od zespołu. Spędziłem trochę czasu z Sil, zabrałem ją do oceanarium.- mówi i odkłada ręcznik, po czym zmierza ku mnie.
-A ty coś ciekawego robiłaś oprócz sesji i wizyty w redakcji?- pyta wsuwając dłonie pod moją koszulkę.
Przeczę kręcąc powoli głową.
-Właściwie dopiero teraz robi się ciekawie…- mówię z uśmiechem.
-Tak? Twoje życie jest tak nudne beze mnie?- pyta przybliżając twarz do mojej, przy okazji wsuwając dłonie pod spodnie na pośladkach. Jego zgrabne palce suną po sznureczkach stringów, a jego uśmiech rośnie.
-Zdecydowanie zbyt nudne…- mówię, a on się uśmiecha szerzej i wpija się w moje usta najpierw delikatnie, a potem coraz drapieżniej i ostrzej. Przygryza mi dolną wargę i dotyka językiem mojego języka. Jego dłonie już nie w pośladkach, a w piersiach znajdują swoje ukojenie. Konkretnie kciuk przyjemnie dotyka moje brodawki, które twardnieją pod jego wpływem, nawet nie wiem, kiedy przyciska mnie do ściany i swoje biodra, a raczej przyjaciela gotowego jak cholera (którego dzieli ode mnie tylko puszysty ręcznik) przyciska do mnie, czym pobudza niesamowicie, wciąż jestem w szpilkach i widzę, że sprzyja to Harry’emu, który nie musi się za bardzo schylać, by całować mnie po szyi, jednocześnie pieszcząc mnie i doprowadzając do szaleństwa. Z moich ust wychodzi cichy jęk, a moje dłonie będące na jego szyi zatrzymują się na jego ramionach, które napięte są niemożliwe do objęcia dłonią. Przymykam oczy, gdy dotyka językiem mojej szyi.
-Dokładnie tak, Harry…- mruczę.-…wszystko robi się bardziej ciekawsze, gdy w głównej roli pojawiasz się ty…- dodaję, a on mruczy chichocząc, jego dłoń podnosi moje udo do góry i w jednej sekundzie unosi mnie całą, wychodzi z łazienki i zanosi mnie do sypialni. Kładzie mnie i ściąga mi szpilki. Następnie odpina mi guzik od spodni i delikatnie je ściąga, a widząc moją dolną bieliznę świecą mu oczy. Uśmiecham się i nagle Harry wdrapuje się na łóżko i łączy nasze usta w namiętnym pocałunku.
-Zostało jeszcze coś…- mówi patrząc na koszulkę. Leżąc unoszę ją do góry i ściągam przez głowę.
-Podoba ci się?- pytam go.
-Boże, po co pytasz…- mówi i wpija się w moją szyję zostawiając na niej i na moich piersiach mokre ślady po namiętnych pocałunkach.-…czy ty wiesz, kiedy będziemy uprawiać seks, a kiedy nie, czy co… zawsze masz seksowną bieliznę… robisz to specjalnie?
Uśmiecham się szeroko.
-Może tak…- mówię.-…może nie…- dodaję i wpijam się w jego usta, które wracają do mnie, czując, jak jego dłonie samym dotykiem doprowadzają mnie do orgazmu. Zaczynam chcieć więcej, więc sięgam dłonią po ręcznik i odrzucam go w kąt, a Harry obniża swoje biodra do mojej kobiecości, ociera się o moje uda, czym doprowadza mnie do szału i myślę, że jest tego świadom. W końcu zaczyna się etap, gdy zaczynam gadać głupoty i tracę zmysły.

Harry
Oj ja tak… Już ulubiona część nadeszła, jej oczy są szeroko otwarte, a spojrzenie jest skłaniające do rozpoczęcia seksu nawet w tym momencie. Ale ja nie zamierzam być tak słaby. Obracam ją na brzuch i odpinam jej biustonosz i całuję plecy, wyciągam odpięte odzienie spod jej biustu i znów ocieram się o jej pośladki łapiąc i dotykając jej piersi. Doprowadzając do stanu szaleństwa, który u niej uwielbiam, szaleństwa kiedy ona przytrzyma mi ręce i to ona będzie na górze, kiedy rzuci się na mnie, jak niewyżyta. Obracam ją znów na plecy i zaczynam obściskiwać jej biust, a zaraz po tym całus po całusie schodzić w dół. Jej oddech jest coraz szybszy i słyszę go dobrze, jest muzyką dla moich uszu. Dotykam językim skóry blisko jej kobiecości i składam pocałunek na wytatuowanym serduszku. Ściągam z niej majtki i z uśmiechem wracam do niej na górę.
-Gracie…- mruczę patrząc jej w oczy.
-Mhm?
-Czego dziś ode mnie oczekujesz?- pytam jej, a ona się uśmiecha i łapię mnie dłonią za kark przyciągając blisko siebie.
-Doprowadź mnie do szczytu szczytów…- szepcze w moje ust.-… spraw, że zadzwonią po policję, bo krzyczę zbyt głośno… spraw, że nie będę mogła chodzić… wiem, że jesteś do tego zdolny…- oblizuje mi dolną wargę.
Po takich słowach… Wchodzę w nią bez ostrzeżenia i czuję, że wystarczająco długo na nią działałem… Zaczynamy zabawę,  którą zagwarantujemy sobie nie jeden, ani dwa razy… Póki nie opadniemy z sił…


***
Pikantne zakończenie :) Miłego czytania! xx.

7 komentarzy:

  1. Co ja mam tu więcej pisać....Rozdział boski!!!!!!!!!

    OdpowiedzUsuń
  2. Idealny jak zawsze :D

    OdpowiedzUsuń
  3. mało tego dziecka jest, a w końcu są jej rodzicami ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziecka nie zabiera się na wyjazdy z przyjaciółkami/kumplami - Tym bardziej na panieńskie.
      Kurde trudno dogodzić - raz mało dziecka, raz za dużo, raz mało s*ksu, raz za dużo... Echh... W następnym chyba od razu napiszę, co będzie, a co nie.
      CM

      Usuń
  4. Dlaczego nie ma nowego rozdziału? Ten powinien byc tydzień temu a był w tym tygodniu, a za to w tym tygodniu nie ma nowego :((( rozdział boski❤️

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Że co? Macie w każdym tygodniu nowy rozdział! Nie przegapiłam żadnego, chyba, że wcześniej o tym pisałam, a tak to macie w każdym! Nigdy nie zapominam i nie mówię: "Dobra, w dupie nie wstawiam." Byłam na Woodstocku,dodałam trochę wcześniej w czwartek. Plis bez takich!
      CMontrose

      Usuń
    2. Jezu przepraszam Cami ale pomieszało mi sie juz! Przez to ze jeden rozdział był 1 lipiec a następny 10 lipiec �� Przepraszam cie najmocniej Cami!

      Usuń