-Muszę zaczerpnąć świeżego powietrza…
-Chodź.
Złapałem ją za rękę i zeszliśmy na dół, Liam
spojrzał na mnie zdziwiony, ale nie szedł za nami. Usiedliśmy na huśtawce,
mimo, że był sierpień oziębiło się. Grace splotła ręce na klatce piersiowej i
nie pozornie poprawiła sukienkę. Pocierała rękoma ramiona, było jej zimno.
Ściągnąłem marynarkę i nałożyłem jej na ramiona.
-Dzięki, ale nie jest mi zimno.
-Właśnie widzę…- powiedziałem.
-Ale Harry, naprawdę…
-Zapamiętałaś moje imię…
-Jest bardzo charakterystyczne…- powiedziała
nieśmiało.
-Tak?- spytałem- A podoba ci się?
-Um… Yhym.
-To fajnie…- powiedziałem, ale wiedziałem, że na
mojej twarzy zagościł rumieniec, dobrze, że było ciemno.
-Harry…- zwróciła się do mnie po chwili ciszy- nie
wiem co by się stało, gdyby nie ty…
-Znasz tego gościa?
-Tak, to był mój ex…
-Ex? Nie rozumiem, tańczyłaś z nim…
-No bo… ehm… nie umiem tego wytłumaczyć…
Usłyszeliśmy odśpiewywanie Happy Birthday… Ale nie
ruszaliśmy się z miejsca. Grace widocznie nie chciała iść do środka, lepiej się
czuła na zewnątrz.
-Nie mamy o czym gadać…- powiedziała- musimy nasunąć
jakiś temat…
-Mam…- powiedziałem pierwszy.
-Tak?
-Gdzie pracujesz?
-Właściwie to nigdzie, studiuję dziennikarstwo, ale
pomagam bratu w jego salonie motorów… A ty?
Nie zdążyłem odpowiedzieć, bo strzeliła facepalm’a.
-Boże, jaka jestem głupia, przecież ty śpiewasz, Lucy
opowiadała mi o waszym koncercie ponoć był świetny…
-Nie mów, że jesteś głupia.- powiedziałem- nie słyszałaś naszych piosenek?
-Gustuję trochę w innej muzyce…
-Jakiej?
-To zależy czy piosenka mi podoba, ale kocham The 1975.
Serce mi zabiło bardzo szybko.
-Ja też ich uwielbiam…
-Serio? A jaką piosenkę lubisz najbardziej?
-Dużo by wymieniać, ale najbardziej chyba…-
zamyśliłem się- Chocolate i Antichrist.
-Mam Antichrist na dzwonku…
-Ja też…- powiedziałem, a Grace uśmiechnęła się
szeroko.
Spojrzałem na nią, a ona obróciła w tym momencie
głowę na otwierające drzwi balkonowe. Lucy wyszła z dwoma kawałkami tortu na
talerzykach.
-Nie wejdziecie do środka?- spytała.
-Dobrze nam tu, nie Harry?
-Tak.
-Przyniosłam wam tortu.
-Dzięki Lucy.
Moja kuzynka spojrzała raz na mnie, raz na Grace.
Podała nam talerzyki i wróciła do domu. Zjedliśmy i położyliśmy talerzyki na
stoliku w altanie.
Grace syknęła i zrzuciła buty ze stóp, masując
najpierw jedną, potem drugą.
-Szlag, miały być wygodne…
Obserwowałem ją, była taka… taka… taka… ładna…
-Wiesz Harry, chociaż znam cię dopiero kilka godzin
to czuję jakbym cię znała całe wieki.
Zaśmiała się.
-Boże, ale to było głupie.- powiedziała do siebie i
przekręciła głową.
-Bardzo mi miło…- powiedziałem.
Nagle oparliśmy się równocześnie o oparcie huśtawki
i ta rozłożyła się jak łóżko. Grace krzyknęła, a potem wybuchła śmiechem, ja
tak samo. Potem pokazywałem jej gwiazdozbiory na niebie.
-Skąd ty to wszystko wiesz?
-Mój tata interesował się tym, a jak bawiłem się w
ogrodzie będąc małym to opowiadał mi o gwiazdach.
-Miałeś fajnie…
Po kilku godzinach pogaduch na podwórku Grace
zaczęła ziewać, poza tym zaczęło świtać i goście z imprezy powoli zaczęli
wychodzić, mieliśmy z chłopakami nocować tu, Grace też. Poszliśmy na górę. Lucy
była padnięta, a poza tym miała dość znaczną ilość alkoholu we krwi.
Odprowadziłem Grace pod pokój gdzie miała spać.
-Jeszcze raz dziękuję…- powiedziała i weszła do
środka uśmiechając się. Chciałem coś jeszcze powiedzieć, ale musiałem zawlec
Louisa do pokoju. Potem poszedłem do swojego, wziąłem szybki prysznic i
zasnąłem. Rankiem obudziłem się, na szafce nocnej leżała idealnie złożona
marynarka, a na niej widniały śliczne litery.
Dziękuję za wczoraj, to był najlepszy wieczór, jaki przeżyłam.
Ps. Twoja marynarka jest bardzo ciepła
Do zobaczenia. Grace.
Wstałem i ubrałem się we wczorajsze rzeczy i
zszedłem na dół, pokój Grace był otwarty, było tam idealnie pościelone łóżko.
Zszedłem na dół i zajrzałem do salonu. Prawie się wywaliłem o wylanego drinka.
Zajrzałem do lodówki i wyjąłem jogurt naturalny. Zayn zszedł na dół. Wyglądał
dobrze.
-Jak tam randka z Grace?
-To nie była randka…- powiedziałem.
-Przesiedziałeś tam z nią 7 godzin. To była chyba
najdłuższa randka.
-Zayn…
-Wziąłeś chociaż jej numer?
Zamarłem.
-Boże z kim ja żyję, Harry…
-No, ale zapomniałem…
-Sprawdziłeś, czy nie napisała ci szminką na
marynarce?
-Co?
-No sprawdziłeś?
-Nic tam nie było…
-Cholera…
-Słuchaj…- wziął łyka wody- nic teraz nie zrobisz, a
ja mam propozycję…
-Jaką?
-Chcę kupić motor, jedziesz ze mną poszukać
odpowiedniego?
-A właściwie czemu nie…- powiedziałem od niechcenia.
Ubrałem buty i wyszliśmy, wsiedliśmy do autobusu, bo
nie chciało nam się czekać na taksówkę. Wysiedliśmy 20 minut później na
przystanku i weszliśmy na duży plac stało tam 30 motorów, wszystkie pięknie
błyszczały od lakieru. Z warsztatu wyszedł mężczyzna, jakbym znał jego głos,
ale… Nie, nie, nie.
Drugi... Mam nadzieję, że się wam spodoba. Ten i kolejny rozdziały będą takie średnie, potem zaczną się takie o obszernej długości. Miłego czytania!!!
ajajajajajajajajajaj i love it !!!! <3. Czekam na kolejny <3. Nie mogę się doczekać ! Love xx
OdpowiedzUsuńsuper :) dodaj kolejny post :):*
OdpowiedzUsuń