niedziela, 8 grudnia 2013

Rozdział 2



-Muszę zaczerpnąć świeżego powietrza…
-Chodź.
Złapałem ją za rękę i zeszliśmy na dół, Liam spojrzał na mnie zdziwiony, ale nie szedł za nami. Usiedliśmy na huśtawce, mimo, że był sierpień oziębiło się. Grace splotła ręce na klatce piersiowej i nie pozornie poprawiła sukienkę. Pocierała rękoma ramiona, było jej zimno. Ściągnąłem marynarkę i nałożyłem jej na ramiona.
-Dzięki, ale nie jest mi zimno.
-Właśnie widzę…- powiedziałem.
-Ale Harry, naprawdę…
-Zapamiętałaś moje imię…
-Jest bardzo charakterystyczne…- powiedziała nieśmiało.
-Tak?- spytałem- A podoba ci się?
-Um… Yhym.
-To fajnie…- powiedziałem, ale wiedziałem, że na mojej twarzy zagościł rumieniec, dobrze, że było ciemno.
-Harry…- zwróciła się do mnie po chwili ciszy- nie wiem co by się stało, gdyby nie ty…
-Znasz tego gościa?
-Tak, to był mój ex…
-Ex? Nie rozumiem, tańczyłaś z nim…
-No bo… ehm… nie umiem tego wytłumaczyć…
Usłyszeliśmy odśpiewywanie Happy Birthday… Ale nie ruszaliśmy się z miejsca. Grace widocznie nie chciała iść do środka, lepiej się czuła na zewnątrz.
-Nie mamy o czym gadać…- powiedziała- musimy nasunąć jakiś temat…
-Mam…- powiedziałem pierwszy.
-Tak?
-Gdzie pracujesz?
-Właściwie to nigdzie, studiuję dziennikarstwo, ale pomagam bratu w jego salonie motorów… A ty?
Nie zdążyłem odpowiedzieć, bo strzeliła facepalm’a.
-Boże, jaka jestem głupia, przecież ty śpiewasz, Lucy opowiadała mi o waszym koncercie ponoć był świetny…
-Nie mów, że jesteś głupia.-  powiedziałem- nie słyszałaś naszych piosenek?
-Gustuję trochę w innej muzyce…
-Jakiej?
-To zależy czy piosenka mi podoba, ale kocham The 1975.
Serce mi zabiło bardzo szybko.
-Ja też ich uwielbiam…
-Serio? A jaką piosenkę lubisz najbardziej?
-Dużo by wymieniać, ale najbardziej chyba…- zamyśliłem się- Chocolate i Antichrist.
-Mam Antichrist na dzwonku…
-Ja też…- powiedziałem, a Grace uśmiechnęła się szeroko.
Spojrzałem na nią, a ona obróciła w tym momencie głowę na otwierające drzwi balkonowe. Lucy wyszła z dwoma kawałkami tortu na talerzykach.
-Nie wejdziecie do środka?- spytała.
-Dobrze nam tu, nie Harry?
-Tak.
-Przyniosłam wam tortu.
-Dzięki Lucy.
Moja kuzynka spojrzała raz na mnie, raz na Grace. Podała nam talerzyki i wróciła do domu. Zjedliśmy i położyliśmy talerzyki na stoliku w altanie.
Grace syknęła i zrzuciła buty ze stóp, masując najpierw jedną, potem drugą.
-Szlag, miały być wygodne…
Obserwowałem ją, była taka… taka… taka… ładna…
-Wiesz Harry, chociaż znam cię dopiero kilka godzin to czuję jakbym cię znała całe wieki.
Zaśmiała się.
-Boże, ale to było głupie.- powiedziała do siebie i przekręciła głową.
-Bardzo mi miło…- powiedziałem.
Nagle oparliśmy się równocześnie o oparcie huśtawki i ta rozłożyła się jak łóżko. Grace krzyknęła, a potem wybuchła śmiechem, ja tak samo. Potem pokazywałem jej gwiazdozbiory na niebie.
-Skąd ty to wszystko wiesz?
-Mój tata interesował się tym, a jak bawiłem się w ogrodzie będąc małym to opowiadał mi o gwiazdach.
-Miałeś fajnie…
Po kilku godzinach pogaduch na podwórku Grace zaczęła ziewać, poza tym zaczęło świtać i goście z imprezy powoli zaczęli wychodzić, mieliśmy z chłopakami nocować tu, Grace też. Poszliśmy na górę. Lucy była padnięta, a poza tym miała dość znaczną ilość alkoholu we krwi. Odprowadziłem Grace pod pokój gdzie miała spać.
-Jeszcze raz dziękuję…- powiedziała i weszła do środka uśmiechając się. Chciałem coś jeszcze powiedzieć, ale musiałem zawlec Louisa do pokoju. Potem poszedłem do swojego, wziąłem szybki prysznic i zasnąłem. Rankiem obudziłem się, na szafce nocnej leżała idealnie złożona marynarka, a na niej widniały śliczne litery.

Dziękuję za wczoraj, to był najlepszy wieczór, jaki przeżyłam.
Ps. Twoja marynarka jest bardzo ciepła
Do zobaczenia. Grace.

Wstałem i ubrałem się we wczorajsze rzeczy i zszedłem na dół, pokój Grace był otwarty, było tam idealnie pościelone łóżko. Zszedłem na dół i zajrzałem do salonu. Prawie się wywaliłem o wylanego drinka. Zajrzałem do lodówki i wyjąłem jogurt naturalny. Zayn zszedł na dół. Wyglądał dobrze.
-Jak tam randka z Grace?
-To nie była randka…- powiedziałem.
-Przesiedziałeś tam z nią 7 godzin. To była chyba najdłuższa randka.
-Zayn…
-Wziąłeś chociaż jej numer?
Zamarłem.
-Boże z kim ja żyję, Harry…
-No, ale zapomniałem…
-Sprawdziłeś, czy nie napisała ci szminką na marynarce?
-Co?
-No sprawdziłeś?
-Nic tam nie było…
-Cholera…
-Słuchaj…- wziął łyka wody- nic teraz nie zrobisz, a ja mam propozycję…
-Jaką?
-Chcę kupić motor, jedziesz ze mną poszukać odpowiedniego?
-A właściwie czemu nie…- powiedziałem od niechcenia.
Ubrałem buty i wyszliśmy, wsiedliśmy do autobusu, bo nie chciało nam się czekać na taksówkę. Wysiedliśmy 20 minut później na przystanku i weszliśmy na duży plac stało tam 30 motorów, wszystkie pięknie błyszczały od lakieru. Z warsztatu wyszedł mężczyzna, jakbym znał jego głos, ale… Nie, nie, nie.



Drugi... Mam nadzieję, że się wam spodoba. Ten i kolejny rozdziały będą takie średnie, potem zaczną się takie o obszernej długości. Miłego czytania!!!

2 komentarze:

  1. ajajajajajajajajajaj i love it !!!! <3. Czekam na kolejny <3. Nie mogę się doczekać ! Love xx

    OdpowiedzUsuń
  2. super :) dodaj kolejny post :):*

    OdpowiedzUsuń