Wstałam z łóżka i poszłam wziąć prysznic. Po
godzinie wyszłam wysuszyłam włosy i zaplotłam luźnego warkocza i ubrałam się w czarne,
krótkie spodenki z wysokim stanem, białą luźną koszulkę włożoną do środka, do
tego nałożyłam balerinki, usta przejechałam nawilżającą szminką, a oczy
podkreśliłam mocno tuszem do rzęs, lekkie kreseczki nad okiem i byłam gotowa. Dochodziła
18:00, Sean wrócił z warsztatu.
-Kiedy przyjedziesz naprawić tę zębatkę?
-Dasz radę przywieźć mi go tu?
-No dam…
-To przywieź… Jutro go zrobię…
-Gotujesz coś?
-Tak, makaron z serem, chcesz?
-No…
Podałam mu talerz, zjadłam migiem i poszłam umyć
zęby, spakowałam do torebki telefon, portfel, lusterko, tusz, szminkę i
chusteczki. Byłam gotowa.
Usiadłam w salonie na skórzanej kanapie i włączyłam
telewizor. Oglądałam Keeping Up With The Kardashians. Dźwięk dzwonka do drzwi
wyrwał mnie z odrętwienia.
Poleciałam i otworzyłam Harry’emu.
-Gotowa?- spytał.
-Tak, tylko wezmę torebkę.
-Ok.
Wróciłam się i pożegnałam z bratem.
-Będziesz dziś w domu, jak wrócę?
-Tak.
-To na razie.
-Pa.
Harry otworzył mi drzwi samochodu, usadowiłam się na
fotelu obok kierowcy. Zapach perfum chłopaka palił moje nozdrza. Harry usiadł i
włączył silnik, który głośno zawarczał. Przygryzłam wargę.
-To gdzie jedziemy?
-Zobaczysz…
-Nie lubię niespodzianek…
-Tak jak każda kobieta…
-Tsaaa…
Po 1,5 godzinie jazdy zaparkował przy jakimś małym
nie wiem, klubie, restauracji…
Weszliśmy do środka, okazało się, że klub miłośników
bilarda.
-Ale ja nie umiem grać…- mówiłam.
-Nauczę cię.
Podeszliśmy do stołu na samym końcu w rogu sali.
Harry zamówił dla nas po soku. Wzięłam kij.
Harry podszedł i przyległ do mnie całym ciałem, swoją prawą dłoń złapał moją, która trzymała
kij, a lewą złapał tak, żebyśmy mogli odbić.
-Najpierw musimy rozbić…- mówił kojącym głosem,
czułam jego oddech na szyi i wiedziałam, że pojawiła się tam gęsia skórka. No
byłam tego pewna…
-O tak…
Zrobił ruch kijem i kula rozbiła pozostałe, które
rozpierzchły się po całym stole.
-Zdolna jestem, nie?
-Oczywiście…
Kolejny ruch mieliśmy wbijać żółtą bilę do luzy.
Jego usta były milimetry od mojej skóry na szyi, czasami brał oddechy nosem,
jak w zmierzchu, gdy Edward upajał się zapachem Belli…
Wbiliśmy. Odsunęłam się od Harry’ego, który oparł
się o stół.
-Muszę iść do toalety.
-Prosto i w prawo.
Weszłam do pomieszczenia i spojrzałam na swoje
odbicie w lustrze. Nie wiem czemu, ale rozwiązałam warkocza, moje trochę
pofalowane włosy ułożyły się ślicznie.
-Chcesz tam wracać, czy nie chcesz?- mówiłam do
odbicia.
-Chcesz?
Kiwnęłam głową.
Ale przed wyjściem zastanowiłam się nad jednym.
Czemu on tak mnie wącha… Bo to się robi
przerażające.
Wyszłam, Harry obserwował mnie skrupulatnie.
-Rozgrywka…- powiedziałam do loczka.
-Ty chcesz ze mną rywalizować?- spytał i się
zaśmiał- Grace grasz od 10 minut.
-To co… Rozgrywka…
-Proszę bardzo.
Uśmiechał się do mnie i kręcił głową.
Po godzinie chłopakowi została 1 bila, czarna.
-Mówiłaś, że wygram i to się właśnie stanie.
Byłam markotna i zła. Po co mi była tak rozgrywka?
Po to, żeby mnie nie wąchał…
-Nie…- zaprotestowałam.
-Już nie masz nic do powiedzenia, Gracie.
-Mam…- podeszłam do stołu i wzięłam bilę, którą miał
wbijać Harry i schowałam za siebie. Loczek zaczął mnie gonić dookoła stołu, a
ja śmiałam się jak głupia. Gdy mnie dogonił jednym ruchem posadził mnie na
stole, a nasze twarzy dzieliły centymetry.
-Możesz mi oddać bilę?
-I tak przegrałeś…- mówiłam zahipnotyzowana pięknem
jego oczu.
-Nie, bo mogę jeszcze wrzucić tę bilę…
-Nie możesz, nie wiesz, w którym była miejscu…
Odwróciłam głowę i włożyłam bilę do luzy.
-Ja wygrałam…
Zaczęliśmy się śmiać. Podszedł do nas właściciel klubu.
-Bardzo przepraszam, że przeszkadzam, ale zamykamy.
-Um… My już wychodzimy…- powiedział Harry i wręczył
mężczyźnie 20 funtów za soki.
-Zaraz ci oddam…- powiedziałam, gdy mężczyzna
odszedł.
-Gentelmeni nie przyjmują pieniędzy od kobiet.
Uśmiechnął się i wziął kurtkę.
-Zagiąłeś mnie tym tekstem…
-Dziękuję miło mi.
Wyszliśmy. Harry otworzył mi drzwi do samochodu.
Usadowiłam się. Harry ruszył.
-Jakie masz plany na jutro?
-Idę do Lucy…
-Oooo… Aha, a pojutrze?
-Nie mam planów.
-Hmmm…- zamyślił się- Kino wieczorem?
Kiwnęłam głową.
-Ale ty wybierasz film…- powiedziałam.
-Nie wiem, jakie lubisz typy.
-To chyba lepiej.
Loczek zaśmiał się. 1,5 godziny później stanęliśmy
pod moim domem.
-Podobało ci się dziś?
-Bardzo… dzięki…
-Do usług…- powiedział.
-To co do zobaczenia pojutrze.
-Tak.
-Jeszcze raz dziękuję za dziś.
Otworzyłam drzwi, ale przekręciłam się i dałam
Harry’emu buziaka w policzek.
-Na razie…- powiedział.
Zamknęłam drzwi i podążyłam do domu. Sean siedział w
dresach i oglądał jakiś horror. Chyba Laleczkę Chucky.
-Jak było?- spytał.
-Fajnie.- zdjęłam buty- Idę spać.
-Dobranoc.
-Dobranoc.
Wzięłam kąpiel i położyłam się spać.
Wesołych Świąt kochane!!! Miłego czytania!
Uwielbiam ten twój blog. Po prostu go kocham. Nie mogę się doczekać następnego. <3. Love xx
OdpowiedzUsuńZmierzch :D
OdpowiedzUsuńNaprawdę oryginalne opowiadanie :*
Czekam na kolejną część <3
Wzajemne xoxo
rozdział świetny ♥
OdpowiedzUsuńachh te zmierzchowe sceny :P
ale dobrze że do niego wróciła a nie uciekła przez okno :D
czekam na kolejny ♥ ♥ ♥
Ciekawe skąd to okno? Bo ja tu wyczuwam Dark'a...
Usuńno właśnie z tym mi się skojarzyło
OdpowiedzUsuń